kolor jej serca

24

Upload: muza-sa

Post on 09-Mar-2016

245 views

Category:

Documents


6 download

DESCRIPTION

Poruszająca powieść o niezwykłej przyjaźni dwóch kobiet pozornie stojących po przeciwnych stronach barykady w czasach apartheidu W roku 1919 Cathleen Harrington opuszcza rodzinny dom w Irlandii i wyrusza do Afryki Południowej, by poślubić narzeczonego, którego nie widziała od pięciu lat. Wyobcowana i samotna w nowych trudnych warunkach, pociechę znajduje w pisaniu dziennika, a także w przyjaźni z córką swojej czarnoskórej służącej, Adą. Pod troskliwym okiem Cathleen Ada wyrasta na wytrawną pianistkę i miłośniczkę słowa pisanego, która nie potrafi się oprzeć zaglądaniu do dziennika Cathleen i odkrywaniu jej tajemnic. Kiedy Ada zostaje zhańbiona i odkrywa, że spodziewa się dziecka mieszanej rasy, ucieka z domu. Traktowana z pogardą we własnym środowisku, musi walczyć o godne życie dla siebie, swego dziecka i swojej muzyki. Ale Cathleen nadal wierzy w Adę i usiłuje ją odnaleźć, buntując się przeciw ograniczeniom apartheidu. Czy miłość i nadzieja przezwyciężą okrucieństwo?

TRANSCRIPT

Page 1: Kolor jej serca

istoria H . or g . p l

Page 2: Kolor jej serca

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:2 c:1 black–text

Page 3: Kolor jej serca

Barbara MatchKolor jej serca

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:3 c:1 black–text

Page 4: Kolor jej serca

Tytu³ orygina³u: The Housemaid’s DaughterProjekt ok³adki: Agencja Interaktywna Studio Kreacji (studio-kreacji.pl)

Redakcja: Redaktornia.comRedakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz

Korekta: Maria Œleszyñska

Zdjêcia wykorzystane na ok³adce: ndphoto / depositphotos

Yolande de Kort / Arcan Images viewme/iStockphoto

Copyright 2012 Barbara Mutch Limited

The right of Barbara Mutch to be identiefied as the Author

of the Work has been asserted by her in accordance

with the Copyright, Designs and Patents Act 1988.

An extended version of THE HOUSEMAID'S DAUGHTERwas first published by Troubadour Publishing Ltd.

under the title KAROO PLAINSONG

First published in 2012 by HEADLINE REVIEW

An imprint of HEADLINE PUBLISHING GROUP

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014

for the Polish translation by Katarzyna Bieñkowska

ISBN 978-83-7758-603-7

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SAWarszawa 2014

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:4 c:1 black–text

Page 5: Kolor jej serca

Dla L, W, H & C

5

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:5 c:1 black–text

Page 6: Kolor jej serca

6

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:6 c:1 black–text

Page 7: Kolor jej serca

Prolog

Irlandia, 1919

Dzisiaj wyruszy³am do Afryki.

Wysz³am frontowymi drzwiami i posz³am dalej brukowa-n¹ œcie¿k¹. Nad klifami Bannock wrzeszcza³y mewy, a mojanajdro¿sza siostra Ada p³aka³a. Matka – w br¹zowej sukience,

któr¹ wk³ada na œluby i chrzciny – odwraca³a wzrok. Zapa-miêtaj to, powtarza³am sobie, wsiadaj¹c do bryczki.

Zapamiêtaj to: kr¹¿¹ce mewy, kl¹skanie fal uderzaj¹cych

o kamyki nad zatoczk¹, d³onie ojca, czerwone i spêkane, Eamo-na przestêpuj¹cego z nogi na nogê, zapach torfowej ziemi,dymu z komina i bzu…

Zapamiêtaæ to, trzymaæ to mocno.

7

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:7 c:1 black–text

Page 8: Kolor jej serca

8

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:8 c:1 black–text

Page 9: Kolor jej serca

Rozdzia³ 1

Nie mia³am siê urodziæ w Cradock House. Nie ja.Moja matka Miriam siedzia³a w kai* na ty³ach domu, w w¹t-

³ym cieniu akacji, i pojêkiwa³a cichutko w po³udniowym upale,

a¿ pani wróci³a z dzieæmi ze szko³y i przemierzy³a ogród, ¿ebyzobaczyæ, jak siê czuje.

Ale wtedy by³o ju¿ za póŸno, ¿eby jechaæ do szpitala.

Pan Edward by³ w domu, zajêty papierami w swoim gabine-cie. Pani pos³a³a go na Church Street po rodzinnego doktora.By³a pora obiadowa i doktor Wilmott musia³ przerwaæ posi³ek.

Matka opowiada³a mi póŸniej, ¿e pani przegoni³a dzieci – pa-nienkê Rosemary i panicza Phila – i podprowadzi³a j¹ z jedno-pokojowej kai do domu. Tam trzyma³a moj¹ matkê za rêkê

i ociera³a jej czo³o swoj¹ w³asn¹ chusteczk¹ do nosa, t¹ sam¹,któr¹ Miriam prasowa³a poprzedniego dnia.

Przyjecha³ doktor. Pan wróci³ do swojego gabinetu.Urodzi³am siê. By³ rok 1930.Mama da³a mi na imiê Ada, na czeœæ m³odszej siostry pani,

która zosta³a za morzem, w miejscu zwanym Irlandi¹.Przez ca³e ¿ycie by³am wdziêczna za to, ¿e urodzi³am siê

w Cradock House. Dziêki temu czujê, ¿e przynale¿ê do nie-

go w sposób, który mojej matce nigdy nie by³ dany. W¹skieschody i mosiê¿ne klamki znaj¹ moje d³onie i stopy. W¹t³a

* Kaia – osobne mieszkanie dla s³u¿by (wszystkie przypisy pochodz¹ od t³umaczki).

9

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:9 c:1 black–text

Page 10: Kolor jej serca

akacja i krzew morelowy mieszcz¹ mnie w sobie, nosz¹ w swo-ich sokach z roku na rok. A ja posiadam w zamian ich maleñk¹

cz¹stkê. Wiêc kiedy Cradock House zosta³o mi odebrane, niemog³am potem zrozumieæ mojego ¿ycia.

Miasto Cradock znajduje siê w Karru, tej wielkiej pó³pustyn-

nej krainie Afryki Po³udniowej, do której mo¿na dotrzeæ, kiedytylko cz³owiek oddali siê wystarczaj¹co od zielonych gór, oka-laj¹cych wybrze¿e spadzist¹ falban¹. Karru to w³aœnie ta su-

rowa przestrzeñ, któr¹ trzeba przemierzyæ, zanim dotrze siêdo Johannesburga, gdzie mo¿na wykopywaæ z ziemi z³otoi stawaæ siê bogatym. Ja oczywiœcie nic o tym nie wiedzia³am.

Ca³ym moim œwiatem by³ przysadzisty, dwukondygnacyjny domz kremowego kamienia, pokryty czerwonym blaszanym dachemw ma³ym miasteczku otoczonym skalistymi koppie*, naznaczo-

nym brunatnym py³em i brakiem deszczu. Jedyna woda, o jakiejwiedzia³am, znajdowa³a siê w Groot Vis – Rzece Wielkiej Ryby– i czasami wzbiera³a, by pop³yn¹æ bruzd¹ w ziemi za domem,

sk¹d mog³a zostaæ doprowadzona do ogrodu, ¿eby napoiæ roœli-ny. Na skraju miasteczka, tam gdzie niebo styka³o siê z ziemi¹,wytrzyma³y busz Karru, rzadko kiedy wy¿szy od ma³ego dziecka,

lgn¹³ do suchej gleby. Znad buszu wychyla³y siê usch³e pniealoesów, zwieñczone pomarañczowymi kwiatami, które na tle

krzewów lœni³y jak p³omienie. Gdzieniegdzie zdarza³y siê drze-wa, takie jak eukaliptusy ga³kowe i zwiewne mimozy, ale tylkow ogrodach przed domami albo nad brzegami Groot Vis, gdzie

ich korzenie mog³y dokopaæ siê do wody. Kiedy, rzadko, borzadko, ale jednak deszcz pada³, jego dudnienie o blaszany dachby³o tak g³oœne, ¿e panienka Rosemary i ma³y panicz Phil

zaczynali przeraŸliwie krzyczeæ. Matka i ja – w kai na skrajuogrodu – te¿ mia³yœmy blaszany dach, ale nasz by³ szary i os³o-

* Koppie – wzgórze, zazwyczaj o p³askim wierzcho³ku.

10

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:10 c:1 black–text

Page 11: Kolor jej serca

niêty przez akacjê. Jej ga³êzie t³umi³y dudnienie, przemienia-j¹c je w szum. Ja jednak nie krzycza³am z powodu deszczu, ale

stawa³am w drzwiach kai, ws³uchiwa³am siê w jego odg³osi spogl¹da³am na trawiaste wy¿yny za p³otem. Kiedy matka niepatrzy³a, wystawia³am go³¹ stopê na zewn¹trz, wk³ada³am j¹

w maleñkie rzeczu³ki pe³zn¹ce po twardym pod³o¿u i obserwo-wa³am, jak woda zbiera siê w ka³u¿ê, po czym niechêtniewsi¹ka w ziemiê wokó³ moich palców.

Cradock House znajdowa³o siê przy Dundas Street, tu¿ nadGroot Vis i zaraz za rynkiem. Mniej wiêcej w po³owie swojejd³ugoœci Dundas zmienia³a siê w Bree Street. Nie wiem, dlaczego

jedna ulica potrzebowa³a dwóch nazw –mamamówi³a, ¿e mo¿echodzi³o o uhonorowanie przodków po równo – ale tak w³aœnieby³o. Kiedy ju¿ ta ulica o dwóch nazwach przecina³a Regent

Street, traci³a zapa³, dociera³a do kolonii dla czarnych i znika³a.Dom mia³ drewniany stoep* z fotelami w kszta³cie muszli,

który zatacza³ niemal pe³ne ko³o. Zatrzymywa³ siê przy kuch-

ni, a potem znów zaczyna³ za pralni¹. „No i dobrze – mówi³amatka – bo inaczej chcia³oby siê nam siedzieæ tam ca³y dzieñ,zamiast praæ, gotowaæ czy prasowaæ jak nale¿y”.

Ja oczywiœcie mia³am wielk¹ ochotê usi¹œæ w jednym z tychfoteli, ale matka zawsze mi zabrania³a. „One s¹ dla rodziny”

–mówi³a. „Ale ja te¿ nale¿ê do rodziny” – odpowiada³am z nadzie-j¹, g³adz¹c s³oje drewna. „Zmykaj, dziecino!” –mamrota³a w od-powiedzi i kaza³a mi wracaæ do polerowania. Z mam¹ rozma-

wia³yœmy g³ównie po angielsku, chyba ¿e by³a namnie naprawdêz³a albo œpiewa³a mi wieczorem: Thula thu’ thula bhabha…

Cicho, cicho, cii, dziecinko…

Nie martwi³am siê zbytnio z powodu tych foteli. Na górzemia³am swój tajny punkt obserwacyjny, du¿o lepszy ni¿ stoep.

* Stoep – weranda.

11

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:11 c:1 black–text

Page 12: Kolor jej serca

Rano, kiedy dzieci by³y w szkole, a ja œciera³am kurze napiêtrze, zakrada³am siê do pokoju panicza Phila, wspina³am

siê na skrzyniê z zabawkami i wygl¹da³am przez okno.I mia³am przed sob¹ ca³e Cradock – a mo¿e nawet, myœla-

³am, ca³e Karru – rozpoœcieraj¹ce siê w ¿ó³tym porannym

s³oñcu jak mapa, któr¹ pan roz³o¿y³ kiedyœ dla panicza Philaw ¿ó³tym œwietle lampy w swoim gabinecie. Gdy mru¿y³amoczy i nie zwraca³am uwagi na ramy okna, mog³am sobie

wyobra¿aæ, ¿e lecê ponad szerokimi ulicami miasta, obok igli-cy Holenderskiego Koœcio³a Reformowanego – znacznie wy¿-szej od iglicy Œwiêtego Piotra, koœcio³a moich pañstwa – i dalej,

nad brunatnymi p³yciznami Groot Vis, z mimozami wyci¹-gaj¹cymi korzenie po wodê, przez burze piaskowe buchaj¹cepod niebo nad skarla³ym weldem*, i jeszcze dalej, nad skalisty-

mi koppie, ob³o¿onymi kamykami lœni¹cymi w porannyms³oñcu, i wreszcie, tam gdzie pustynia unosi³a siê ku niebu,nad górami gêstymi od lasów. Ledwie dostrzega³am góry, ale

wszyscy mówili o nich, jakby tam by³y, zw³aszcza kiedy robi³osiê zimno i szron pokrywa³ ziemiê niby cukier.

Gdy tak tam sta³am ka¿dego dnia z wyci¹gniêt¹ szyj¹, mia-

³am wra¿enie, ¿e przez tê jedn¹ wyj¹tkow¹ chwilê ca³e miasto,ca³e Karru, by³o moje. Z tego miejsca, z tego okna nie nale¿a³o

do nikogo innego.Tak jak Cradock House nale¿a³o do mnie.Mo¿e pani czu³a to samo do tego miejsca za morzem,

zwanego Irlandi¹, sk¹d przyjecha³a. Ona te¿ wygl¹da³a przezokna, jakby wypatrywa³a czegoœ za eukaliptusami, za Groot Visi za brunatnym py³em wisz¹cym nad rynkiem, gdzie by³o za

du¿o furmanek i nigdy nie pada³ deszcz.

* Weld – trawiasty p³askowy¿ w Afryce Po³udniowej.

12

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:12 c:1 black–text

Page 13: Kolor jej serca

Matka i ojciec nie maj¹ nic przeciwko memu wyjazdowido Afryki – w³aœciwie to go potrzebuj¹. Ale nie mówi¹ tego

wprost. Ja te¿ o tym nie wspominam. Bêd¹ mogli wynaj¹æ mójpokój za wiêcej, ni¿ ja mogê p³aciæ ze swojej pensji. Eamonpotrzebuje butów. P³aszcz Ady – mój stary zielony – jest znisz-

czony. Nie mamy doœæ pieniêdzy, ¿ebym mog³a zostaæ.Cieszê siê na ten wyjazd, ale jednoczeœnie siê go bojê. Bo

wiem, ¿e gdy ju¿ tam dotrê, nie bêdê mog³a wróciæ. To zobo-

wi¹zanie na ca³e ¿ycie. I chocia¿ bêdê utrzymywaæ kontaktz przyjació³mi i rodzin¹, wymieniaj¹c listy, to nigdy ju¿ niezobaczê ich kochanych twarzy ani nie us³yszê ich irlandzkie-

go œmiechu. To w³aœnie oznacza emigracja.

Pani Pumile, z s¹siedniej kai, zazdroœci³a mojej matce Mi-riam i mnie. Mówi³a, ¿e nasza pani dobrze nas traktuje, w prze-ciwieñstwie do jej w³asnej, która sprawdza, czy nie ubywa

cukru w kuchni, i ka¿e pani Pumile wywracaæ kieszenie, gdypodejrzewa, ¿e s¹ wypchane podkradzionymi rzeczami.

„Eeech”. Pani Pumile wci¹ga³a powietrze przez zêby i cz³a-

pa³a z powrotem do swojej kai z przekrzywionym doekiem*,z wywróconymi na wierzch kieszeniami fartucha, a herbatniki,

czy co tam akurat sobie po¿yczy³a, le¿a³y teraz na dnie kosza naœmieci pani, u której s³u¿y³a. Herbatniki dotykane przez pani¹Pumile nie nadawa³y siê ju¿ dla jej pani. Nigdy siê nie dowie-

dzia³am, jak mia³a na imiê pani pani Pumile. By³a po prostupani¹, jak wiêkszoœæ pañ.

Nasza pani – oprócz tego, ¿e by³a pani¹ – mia³a na imiê

Cathleen. Pani Cathleen Harrington, z domu Moore, jak mikiedyœ napisa³a swoim zamaszystym pismem, nigdy jednak

* Doek – chustka lub kawa³ek materia³u s³u¿¹cy do okrycia g³owy.

13

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:13 c:1 black–text

Page 14: Kolor jej serca

nie wyjaœni³a, dlaczego mia³a tyle imion. Pani by³a wysokai delikatna, mia³a zielone oczy i br¹zowe w³osy, które zwija³a na

dzieñ w okr¹g³y k³êbek z ty³u g³owy. Widzia³am j¹ raz z rozpusz-czonymi w³osami, unosi³y siê wokó³ jej g³owy niczym ob³ok.Mia³a na sobie jasnoniebiesk¹ koszulê nocn¹, siedzia³a przy

toaletce i pisa³a coœ w swoim specjalnym zeszycie, a ja by³amtam tylko dlatego, ¿e mama wys³a³a mnie po pani¹, bo paniczPhilip wymiotowa³ w dziecinnej ³azience.

– Ado! – zawo³a³a pani i zaraz wsta³a, a jej koszula nocnaz kwiatami wyhaftowanymi na brze¿ku dotknê³a pod³ogi.– Czy coœ siê sta³o?

– To tylko panicz Phil zwróci³ kolacjê – odpar³am, stoj¹cw progu. – Mama prosi przyjœæ.

Pani by³a dobr¹ matk¹ i to nie tylko dla panienki Rosemary

i panicza Phila – chocia¿ panienka Rose du¿o siê z ni¹ k³ó-ci³a. Ale panienka Rose w ogóle rzadko zgadza³a siê z kim-kolwiek. „Jest taka przekorna – pani wzdycha³a, zwracaj¹c siê

do pana s³owem, którego nie zna³am, ale mog³am siê domyœ-liæ, co oznacza³o. – Co my z ni¹ zrobimy?”

Dla mnie pani by³a dobra, bo pozwala³a mi siedzieæ obok

siebie w fotelu na stoepie – pomimo karc¹cego wzroku mojejmatki – albo przy fortepianie, kiedy gra³a. Dziêki niej mia³am

poczucie, ¿e to mimo wszystko by³ mój fotel. I ¿e ja by³am jej.Pan Edward bynajmniej nie dawa³ mi poczucia, ¿e jestem

jego, a szkoda, bo innego ojca nie mia³am. Bardzo d³ugo myœ-

la³am, ¿e nie trzeba ojca, ¿eby mieæ dziecko. W ka¿dym razieby³am przekonana, ¿e tylko bia³e dzieci maj¹ ojców.

Moja matka Miriam opuœci³a koloniê dla czarnych Kwa-

Zakhele pod Port Elizabeth, ¿eby pracowaæ dla pana Edwardaw Cradock. Mia³a wtedy osiemnaœcie lat. Pan w³aœnie kupi³Cradock House i czeka³, a¿ pani przybêdzie zza morza. Pani

opowiada³a, ¿e wiele lat oszczêdza³, by móc kupiæ Cradock

14

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:14 c:1 black–text

Page 15: Kolor jej serca

House dla niej, tej, któr¹ mia³ poœlubiæ. A jednak pan nigdynie wchodzi³ do garderoby pani a do jej sypialni jedynie cza-

sami. Wiedzia³am o tym: na ³ó¿ku, gdy je œcieli³am co rano,by³ jedynie odcisk cia³a pani. Dziwi³o mnie to. S¹dzi³am, ¿e poœlubie ludzie zawsze chc¹ byæ razem, zw³aszcza po tylu latach

oszczêdzania na Cradock House. Nigdy jednak nie zapyta³ammojej matki, dlaczego nasi pañstwo nie chc¹. By³oby nie³ad-nie zadawaæ takie pytanie, gdy ona sama nie mia³a mê¿a. Ale

brak mê¿a nie by³ niczym niezwyk³ym. By³o wiele takich ko-biet jak mama. Na przyk³ad pani Pumile, chocia¿ ona mia-³a wielu goœci w swojej kai. Ale goœcie to nie mê¿owie i nie

mo¿na by³o liczyæ, ¿e zawsze bêd¹ przychodziæ.Kiedy pyta³am moj¹ matkê Miriam o jej m³ode lata, mówi-

³a, ¿e zosta³a przypisana do tego domu. Nie wiem, czy to

prawda, nie wydaje mi siê, ¿eby mo¿na by³o kupowaæ ludzirazem z domami, nawet wtedy. Ale mo¿e tak – mo¿e w³aœniedlatego pani z domu obok wci¹¿ trzyma³a pani¹ Pumile, mimo

¿e ta jad³a za du¿o cukru i przyjmowa³a zbyt wielu goœci.Ale to prawda, ¿e mama przez ca³e ¿ycie pracowa³a w Cra-

dock House i pewnego dnia umar³a tam, poleruj¹c srebra

przy kuchennym stole.Ja te¿ pragnê³am zostaæ w Cradock House do koñca ¿ycia.

Nie chcia³am mieszkaæ tam, gdzie Bree Street traci³a zapa³,dociera³a do kolonii dla czarnych i znika³a. Chcia³am ¿yæi umrzeæ w Cradock House, w którym siê urodzi³am. Do któ-

rego chyba przecie¿ przynale¿a³am z tego powodu?Tylko ¿e ja chcia³am umrzeæ, poleruj¹c srebra w ogrodzie

pod drzewem koralowym, gdzie szmaragdowe nektarniki uwi-

ja³y siê wœród czerwonych kwiatów, a przez dr¿¹ce liœcie prze-ziera³ intensywny b³êkit nieba.

15

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:15 c:1 black–text

Page 16: Kolor jej serca

Rozdzia³ 2

Od wioski Bannock w Irlandii dzieli nas odleg³oœæ wiêkszani¿ hemisfera.

A jednak odczuwam dziwn¹ wiêŸ z mieszkañcami Cra-

dock, których tu spotykam, chocia¿ nic nie wiem o ich prze-sz³oœci, tak jak oni nic nie wiedz¹ o mojej. I powtarzam sobie,¿e bez wzglêdu na to, gdzie cz³owiek siê znajdzie, dom i mi³oœæ

s¹ dane ka¿demu z nas jedynie na chwilê. Musimy o nie dbaæ,dopóki do nas nale¿¹, i pielêgnowaæ wspomnienia o nich,gdy ich ju¿ zabraknie.

Tak wiêc przyjmujê to nowe ¿ycie i tych nowych ludzi.Wkrótce, mam nadziejê, nie bêdziemy ju¿ dla siebie obcy.

Moja matka Miriam nigdy nie chodzi³a do szko³y, podob-nie jak ja. I pani Pumile. Po drugiej stronie Groot Vis, w ko-

lonii dla czarnych Lococamp, gdzie mieszkali pracownicykolei, by³a ma³a szko³a, ale mama mówi³a, ¿e dzieci, któredo niej chodz¹, zawsze s¹ brudne i bawi¹ siê w dzikie zaba-

wy. Wiêksza szko³a znajdowa³a siê w kolonii dla czarnychpo naszej stronie rzeki, tam gdzie koñczy³a siê Bree Street.By³a to szko³a Œwiêtego Jakuba i prowadzi³ j¹ wielebny Ca-

lata. Mia³a boisko i chór, sta³a ty³em do miasta, a jej oknawychodzi³y na trawiasty weld. Panowa³a tam znacznie bar-dziej surowa dyscyplina, mówi³a mama, w³aœnie taka, jaka

powinna panowaæ w szkole. Jednak Œwiêty Jakub znajdowa³

16

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:16 c:1 black–text

Page 17: Kolor jej serca

siê zdecydowanie za daleko, ¿ebym mog³a do niego chodziæsama na piechotê.

Nieczêsto zapuszcza³yœmy siê na drug¹ stronê Groot Vis:tylko w czwartki, kiedy mama mia³a wolne popo³udnie i wy-biera³yœmy siê w odwiedziny do jej starszej siostry, a mojej

ciotki. „Ile tu ludzi – sarka³a mama, byæ mo¿e wspominaj¹cswoje m³ode lata w KwaZakhele, gdy przepycha³yœmy siê przezt³umy na moœcie. Trzymaj siê blisko mnie, dziecino”.

Ciocia mieszka³a w glinianej chacie bez drzwi i musia³apraæ ubrania w rzece. Uli ludzie przychodzili i kradli rzeczysusz¹ce siê na krzakach nad rzek¹, kiedy ciocia wraca³a do

domu po kolejn¹ partiê prania, bo ciocia zarabia³a, pior¹ccudze ubrania. W kwestii szkó³ zgadza³a siê z mam¹, ¿e szko³aw Lococamp nie budzi³a zaufania. Ciocia mówi³a, ¿e by³a

równie niebezpieczna co ¿ycie nad rzek¹. Ostatecznie decyzjêpodjêli nasi pañstwo.

– Edwardzie – us³ysza³am pewnego dnia g³os pani, gdy

wychodzi³am z kuchni, nios¹c mamie rzeczy do prasowania– nie mo¿emy tego ignorowaæ, mamy wobec niej obowi¹zek.Szko³a w kolonii dla czarnych jest zbyt niespokojna, mo¿e

misja Lovedale?– To tylko przyniesie póŸniejsze problemy, oczekiwania

i co tam jeszcze – odpar³ pan Edward, przewracaj¹c stronêgazety. – Ale wywiedz siê, jeœli masz tak¹ potrzebê. Czy zagraszmi dziœ wieczorem Beethovena?

Nie wiem, jakich „póŸniejszych problemów” obawia³ siêpan. Ale chodzenie do szko³y misyjnej mog³oby oznaczaæ ko-niecznoœæ opuszczenia Cradock House i matki, która potrze-

bowa³a mojej pomocy, w miarê jak stawa³a siê coraz starszai coraz mniejsza, niczym ptaszek, podczas gdy ja ros³am. Mia-³am wra¿enie, ¿e ¿ycie jest dziwne, jeœli chodzi o wzrost, ale

mo¿e tak w³aœnie musia³o byæ; cz³owiek roœnie, z maleñkiego

17

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:17 c:1 black–text

Page 18: Kolor jej serca

bobaska staje siê wysokim doros³ym, a potem znów siê kurczy,a¿ w koñcu umiera i jest na tyle ma³y, ¿e Bóg Ojciec mo¿e go

zabraæ i przekazaæ przodkom.– Jestem wdziêczna, proszê pani – Miriam zwróci³a siê do

pani, gdy znów pojawi³ siê temat szko³y. – Ale misja Lovedale

jest daleko i Ada by³aby tam sama.Wyjazd do szko³y musi byæ mniej wiêcej tym samym co

wyjazd do Afryki, rozmyœla³am schowana za drzwiami, gdy

pani i pan rozmawiali któregoœ wieczoru w salonie. Jednoi drugie oznacza bezpowrotn¹ roz³¹kê z rodzin¹. Nie chcia³amutraciæ mojej rodziny, tak jak pani utraci³a swoj¹. Patrzy³am

przez szparkê nad zawiasem drzwi. Pan czyta³ gazetê, a pa-ni krêci³a g³ow¹. Okr¹g³y zielony kamyk, przypiêty pod szyj¹,odbija³ œwiat³o lampy. Przebra³a siê z luŸnej sukienki z nisk¹

tali¹, któr¹ nosi³a w ci¹gu dnia – dzienne sukienki pani musia-³y byæ dobre na upa³, by³y w kolorze œmietanki, zbieraj¹cej siêna mleku – w dopasowan¹ jasnozielon¹, do której dobra³a

broszkê.– Chcia³abym j¹ zapisaæ do szko³y tu, w mieœcie, ale dyrek-

tor nie chce o tym s³yszeæ – powiedzia³a. Kamyk znów rozb³ys-

n¹³. Nie wiedzia³am, co to znaczy, ¿e ktoœ nie chce o czymœs³yszeæ. Domyœla³am siê, ¿e nie ma to nic wspólnego z g³ucho-

t¹. – Dlaczego wszyscy robi¹ w tej sprawie takie trudnoœci,Edwardzie?

– Z tego prostego powodu, moja droga – odpar³ pan, ze

zmarszczonym czo³em spogl¹daj¹c na ni¹ znad gazety – ¿ejeœli zgodz¹ siê na jedno, wszystkie bêd¹ domagaæ siê przy-jêcia.

– A czy by³oby w tym coœ z³ego?Pan nie odpowiedzia³, tylko przewróci³ kolejn¹ stronê, a je-

go ciemna g³owa z przedzia³kiem z boku zniknê³a za gazet¹.

Nie wiem, co mia³ na myœli ani co mia³a na myœli pani. Ale

18

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:18 c:1 black–text

Page 19: Kolor jej serca

chyba pani nie zgadza³a siê z nim. Mo¿e nie rozumia³a tychpóŸniejszych problemów, których siê obawia³, gdybym posz³a

do szko³y. Problemów, których ja te¿ nie rozumia³am. Za nicnie chcia³am sprawiaæ pañstwu ¿adnych problemów. Jeœli pój-œcie do szko³y mia³oby oznaczaæ problemy, to nie pójdê i tyle.

Patrzy³am, jak pani wstaje, chwilê wygl¹da przez okno,a potem podchodzi do fortepianu. Kiedy pomiêdzy pani¹ a pa-nem zapada³o milczenie, ona czêsto podchodzi³a do fortepia-

nu. Czasami gra³a od razu, a czasami siedzia³a sztywno, wpat-ruj¹c siê w klawisze.

– Ada! – syknê³a moja matka, odci¹gaj¹c mnie od drzwi.

– Po niegrzeczne dziewczynki, które pods³uchuj¹ pod drzwia-mi, przychodzi tokoloshe*!

Pobieg³am do naszego pokoju i po³o¿y³am siê, zas³aniaj¹c

oczy, ¿eby nie widzieæ z³ego tokoloshe, gdy podpe³znie do ³ó¿ka,¿eby mnie zabraæ do piek³a. Ale nie przyszed³. Pani natomiastzagra³a Beethovena. Sonatê Ksiê¿ycow¹. Ale by³a roztargniona,

wiedzia³am o tym. S³ysza³am to w jej palcach.

– To dziecko mo¿e siê nauczyæ wszystkiego, czego jej trze-ba, tutaj, proszê pani – oznajmi³a stanowczo mama nastêpne-

go dnia, gdy szuka³a gumki do podwi¹zek panicza Phila w ko-szyczku z przyborami do szycia pani. Kiedy wieczorem mamaprzysz³a do ³ó¿ka, dosta³am od niej burê. Powiedzia³a, ¿e nie

zas³ugujê na dobroæ pani, skoro pods³uchujê pod drzwiami.I ¿e nie pozwoli na to, ¿eby moja nauka k³opota³a pañstwa.

Pani wbi³a ig³ê w skarpetkê panicza Phila, któr¹ cerowa³a.

Z paniczem Philem zawsze by³o sporo szycia. Wydawa³o siê,¿e potrafi wyjœæ z domu i od razu podrzeæ krótkie spodenki

* Tokoloshe – z³y duch.

19

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:19 c:1 black–text

Page 20: Kolor jej serca

albo zgubiæ guzik. Ale wszyscy ch³opcy dr¹ swoje ubrania,mówi³a mi mama. Ch³opcy tacy ju¿ s¹. Zreszt¹ to najwyraŸniej

nikomu nie przeszkadza³o, bo wszyscy kochaliœmy paniczaPhila, który by³ tak pogodny, jak panienka Rose by³a wiecznienaburmuszona.

– Zobaczymy. Ja siê tak ³atwo nie poddam. Ty nie mia³aœmo¿liwoœci chodziæ do szko³y, droga Miriam, ale Ada powinna.

A jednak nigdy nie posz³am do szko³y.

Zamiast tego pani zaczê³a uczyæ mnie liter w domu, przystole w jadalni, w czasie gdy pan by³ w pracy, a dzieci mia³yswoje zajêcia. Nie wiem, dlaczego nie mog³a mnie uczyæ, kiedy

pan by³ w domu, ale sprawy tak w³aœnie wygl¹da³y. Zawszemusia³yœmy szybko siê zbieraæ, gdy na œcie¿ce da³y siê s³yszeækroki pana. A moja matka Miriam i pani Pumile z domu obok

klaska³y w d³onie i powtarza³y, jakie to ja mam wielkie szczê-œcie, ¿e zdobywam coœ, co nazywa³y „wykszta³ceniem”.

Zaczê³am tak¿e podczytywaæ zeszyt, który pani zostawia³a

w swojej gotowalni na toaletce, obok srebrnej szczotki i puder-niczki, gdzie codziennie odkurza³am. Nikt inny nie widzia³ tegozeszytu, ani pan, ani panienka Rose, ani panicz Phil. Wiedzia-

³am o tym, bo gdyby przesuwa³ go ktoœ poza pani¹ i mn¹,zauwa¿y³abym odcisk w pudrze czy kurzu. Wypatrywa³am tego

ka¿dego ranka, gdy s³oñce za oknem pada³o na toaletkê paniprzenikliwym ¿ó³tym strumieniem. I pilnowa³am, ¿eby odk³a-daæ zeszyt otwarty na stronie, gdzie pani skoñczy³a pisaæ, by nie

odkry³a, ¿e go czyta³am.By³y tam czêsto zdania, których nie rozumia³am, ale mog-

³am o nich myœleæ przez ca³y dzieñ, zajêta odkurzaniem i pole-

rowaniem, i czasem ukryty w nich sens objawia³ mi siê do-piero po d³u¿szym czasie. Nuty, jak odkry³am póŸniej, równie¿by³y jak s³owa: zagrane ka¿da z osobna oznacza³y jedno, a ca³-

kiem co innego powi¹zane w ca³oœæ.

20

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:20 c:1 black–text

Page 21: Kolor jej serca

Nie s¹dzê, by pani wiedzia³a, ¿e czytam jej zeszyt, choækto wie. Czy dlatego w³aœnie, wiele lat póŸniej, zostawi³a go,

kiedy wyjecha³a do Johannesburga? Zostawi³a go dla mnie?W koñcu, bez pani i dzieci, Cradock House by³o puste i ciche.Rozbrzmiewa³y w nim jedynie moje kroki i kroki pana id¹cego

po w¹skich schodach.Kiedy ju¿ rozumia³am litery, zaczê³am rozpoznawaæ s³owa

na fasadach sklepów w mieœcie, gdy sz³am na pocztê przy

Adderley Street wys³aæ listy pani do Irlandii. Za ka¿dym ra-zem, gdy sz³am do miasta, wyszukiwa³am nowe s³owa, za-gl¹daj¹c w okna tak d³ugo, ¿e czêsto sklepikarz wychodzi³

i mnie przegania³.Nabra³am zwyczaju chodzenia powoli jedn¹ stron¹ po

Adderley, przechodzenia na drug¹ stronê tej szerokiej ubitej

ulicy, pe³nej ci¹gniêtych przez os³y wozów, warcz¹cych psówi eleganckich panów na koniach, a potem wracania powolidrug¹ stron¹, ¿eby niczego nie przeoczyæ. Pani jakoœ nie zwa-

¿a³a na to, ile trwa³y te wyprawy na pocztê, wiêc mog³amwracaæ na rynek przez Park Karru, gdzie by³y drewniane ³aw-ki, na których mia³am prawo siadaæ. Mog³am patrzeæ na pal-

my nad moj¹ g³ow¹ albo na p³omienne aloesy na kwadrato-wych klombach i powtarzaæ przeczytane s³owa, grzej¹c na

s³oñcu nagie stopy. A potem by³a jeszcze Church Street – jakAdderley, te¿ szeroka ze wzglêdu na wozy zaprzê¿one w wo³y,które musia³y tu zawracaæ w minionych latach – i ostatnie

szyldy, zanim sklepy koñczy³y siê nad brzegiem Groot Vis.Pierwszymi s³owami, których nauczy³am siê w ten sposób

ca³kiem sama, by³y „Apteka Austena”, „White i Boughton

– Artyku³y Papiernicze”, „Sklep z butami Cuthberta – us³ugiszewskie na miarê” i „Jakoœæ dla Pañ w Salonie Mody Anste-ya”. Przed sklepem „Badger & Co” czêsto wystawiano stó³

z belami materia³u i napisem „…za zwój”. Nie mog³am dojœæ,

21

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:21 c:1 black–text

Page 22: Kolor jej serca

co znaczy³y brakuj¹ce s³owa – widzia³am je w wielu miejscach– ale nie sk³ada³y siê z poznanych przeze mnie liter, tak wiêc

musia³y byæ napisane w jakimœ innym jêzyku, którego jeszczenie rozumia³am. Nigdy nie natrafi³am na ¿adne z tych nie-znanych s³ów w zapiskach pani. Pragnê³am j¹ zapytaæ, co te¿

oznacza³y, ale nie chcia³am wydaæ siê niewdziêczna za towszystko, czego pani sama z siebie uczy³a mnie przy stolew jadalni, a ponadto nieœwiadomie dziêki zeszytowi na toaletce.

Wiêc zamiast tego zapyta³am panienkê Rose i panicza Phila.– Nie mam czasu ci tego t³umaczyæ – rzuci³a przez ramiê

panienka Rose, szczotkuj¹c przed lustrem swoje ¿ó³te w³osy.

– Nie masz pieniêdzy, wiêc pewnie nie musisz umieæ liczyæ.– Ale¿ to s¹ cyfry, Ado! – odpar³ panicz Phil, chwytaj¹c

o³ówek z obgryzionym koñcem i rysuj¹c niektóre z tych dziw-

nych kszta³tów na kartce. – Oznaczaj¹ iloœæ, mówi¹, ile czegojest. Poka¿ê ci wiêcej po treningu krykieta. Proszê, weŸ to,spróbuj sama. – Sta³ przez chwilê nade mn¹, poprawiaj¹c spo-

sób, w jaki trzyma³am o³ówek. – Œwietnie, w³aœnie tak! – I ju¿ gonie by³o, a jego torba ze sprzêtem do krykieta obija³a siê o balu-stradê schodów, gdy zbiega³ do wyjœcia.

– Trochê ciszej, Philipie! – rozleg³ siê g³os pana z gabinetu.Ale jeszcze przed odkryciem cyfr by³ zeszyt pani w jej go-

towalni. Mia³ ok³adkê z ciemnoczerwonego aksamitu i wst¹-¿eczkê z czerwonej satyny, któr¹ mo¿na by³o zawi¹zaæ nakokardkê, zamykaj¹c zeszyt. G³aska³am aksamit i satynê, pochy-

la³am siê i przyk³ada³am do nich policzek. Bardzo czêsto paninie zawraca³a sobie g³owy wi¹zaniem kokardki i po prostuoplata³a zeszyt wst¹¿eczk¹. Nie zamierza³am go czytaæ, zaczê-

³am dopiero wtedy, kiedy pani pewnego dnia go nie zamknê³a,a ja musia³am przesun¹æ go przy odkurzaniu. I przecie¿ to nieby³o tak, ¿e okrada³am pani¹ z czegoœ, tak jak pani Pumile

swoj¹ pani¹. To nie by³ cukier ani herbatniki, ani klejnoty.

22

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:22 c:1 black–text

Page 23: Kolor jej serca

Z pocz¹tku czyta³am same litery, piêknie narysowane czar-nym atramentem, pochy³y wzór niepowi¹zanych ze sob¹ gru-

bych i cienkich poci¹gniêæ pióra.

Jutrorozpoczynam¿eglugêdoAfryki…

A potem, po wielu mozolnych próbach, zaczê³am oddzielaæposzczególne s³owa.

Jutro rozpoczynam ¿eglugê…

Co to mog³o byæ: „¿egluga”?A potem s³owa po³¹czy³y siê, tworz¹c zdania. A potem

zdania zaczê³y wyjawiaæ mi to, co pani mówi³a do swego zeszy-

tu. A czasami to, czego nie mówi³a:

Piêæ lat narzeczeñstwa, Edward w Cradock, ja w Irlandii.

Ma³¿eñstwo to krok wymagaj¹cy wiary, mówi ojciec O’Con-nell. Ale oczywiœcie nadal go kocham. A wszyscy mówi¹, ¿ejesteœmy dla siebie stworzeni.

Ten zeszyt sta³ siê potajemn¹ rozmow¹ miêdzy pani¹

i mn¹.

23

j:aKolor_jej_serc 12-2-2014 p:23 c:1 black–text

Page 24: Kolor jej serca

istoria H . or g . p l