kolejna siostra felicjanka - parafia iwonicz · wysiadł z autobusu numer 64, zatrzy-mującego się...

40

Upload: others

Post on 14-Aug-2020

3 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Nasza Wspólnota 3

KOLEJNA SIOSTRA FELICJANKAZ NASZEJ PARAFII

Jesteśmy duchowymi córkami bł. Marii Angeli Truszkowskiej. Wezwane przez Boga współpracujemyz Chrystusem w duchowej odnowie świata i czynimy wszystko, by być wiarygodnym znakiem nieskończonejmiłości Boga do każdego człowieka. Wezwanie takie przyjęła nasza parafianka Magdalena Ruda (siostra Jadwiga).

2 sierpnia 2015 r. złożyła Śluby Wieczyste w kościele przy zgromadzeniu Sióstr Felicjanek (ul. Smoleńsk 6)w Krakowie. Podczas uroczystej Eucharystii celebrowanej pod przewodnictwem prowincjała Kapucynów siostromtowarzyszyli rodzice i najbliżsi, księża proboszczowie, katecheci, klerycy, siostry zakonne, przyjaciele i znajomi. WśródNich - ks. proboszcz Kazimierz Giera, ks. prałat Kazimierz Piotrowski, ks. prałat Bogdan Janik, ks. Mateusz Rutkowski,ks. Jan Franków, ks. Łukasz Nycz, kleryk Marcin Madej, siostra Weronika z Iwonicza. Po uroczystej Eucharystiiwszyscy zaproszeni goście wraz z siostrami wspólnie świętowali ten wielki i radosny dzień.

Również w naszej parafii podczas wszystkich Mszy św. w tym dniu a także w okresie poprzedzającym modlono sięw intencji nowicjuszki, która przyniosła chlubę naszej wspólnocie.

A oto krótki rys biograficzny: Siostra Jadwiga z domu Magdalena Ruda urodzona w 1986 roku, rodzice: Lucynaz domu Nycz i Jan Ruda. Do szkoły podstawowej i gimnazjum uczęszczała w Iwoniczu. Następnie trzyletnie KatolickieLiceum Ogólnokształcące Radosna Nowina w Piekarach k/Krakowa. Jeszcze rok studiów na Akademii Pedagogicznejw Krakowie na wydziale matematycznym i w roku 2006 - wstąpiła do Zakonu sióstr Felicjanek w Krakowie.

Wszystkim Siostrom życzymy Opatrzności Bożej w wiernym realizowaniu podjętych zobowiązań wobecBoga i wspólnoty Kościoła.

i charyzmacie Błogosławionej MariiAngeli Truszkowskiej i swoją konty-nuację w historii pierwszych jej naśla-dowczyń.

Jej bezgraniczna miłość Boga ob-jawiała się w całkowitym poddaniu sięJego woli, czego wyrazem była współ-czująca miłość i miłosierdzie, ofiarnasłużba potrzebującym i troska o zba-wienie wszystkich ludzi.

Życie sióstr przeniknięte jest kul-tem maryjnym prowadzącym do na-śladowania Maryi i oddawania czciBłogosławionej Dziewicy w tajemni-cy Jej Niepokalanego Serca, któremuZałożycielka poświęciła i powierzyłacałe Zgromadzenie.

Patronem Zgromadzenia jest Św.Feliks z Kantalicjo. W roku 1899 –

przed śmiercią Założycielki – Zgroma-dzenie zostało zatwierdzone przez Sto-licę Świętą.

Odpowiadając na potrzeby Ko-ścioła, biskup zawierzył im prowadze-nie katechumenatu dla kobiet. Powie-rzono im także opiekę nad domempokutnic oraz schronisko dla bezdom-nych.

Były wezwane do służby chorymw ich domach i w szpitalach, oraz doodwiedzania więźniów. Opiekowałysię rannymi obydwu stron podczaskrwawej wojny. Kierowały wiejskimiochronkami, gdzie uczyły i opiekowa-ły się dziećmi oraz dokształcały doro-słych w zakresie religii oraz zajęćpraktycznych.

IWONICKIEZGROMADZENIESIÓSTR FELICJANEKDo Iwonicza Siostry Felicjanki

przybyły w 1883r. staraniem ówcze-snego iwonickiego proboszcza ks. An-toniego Podgórskiego.

Siostry uczyły w szkole i opieko-wały się sierotami, wniosły wiele do-bra w rozwój duchowy, psychicznyi intelektualny miejscowej ludności.

Od 1951r prowadzą tu Dom Po-

Co wiemy o Zgromadzeniu Sióstr Felicjanek?

MAGDALENA RUDA (S. JADWIGA)

SIOSTRY FELICJANKIoficjalnie znane jako Zgromadze-

nie Sióstr Świętego Feliksa z Kantali-cjo Trzeciego Zakonu RegularnegoŚwiętego Franciszka z Asyżu (CSSF)to instytut zakonny na prawach papie-skich, którego członkinie składają pro-fesję publicznych ślubów czystości, ubó-stwa i posłuszeństwa i podejmują ewan-geliczny sposób życia we wspólnocie.

Dzień ślubów wieczystych jestnowym początkiem, decyzją, by jużnigdy nie „oglądać się wstecz”, leczcoraz wierniej i gorliwiej podążać zaJezusem Chrystusem.

Na znak zaślubin z Jezusem Chry-stusem siostry otrzymują obrączki, któ-re od tego dnia będą im codziennieprzypominać o Bożym wybraniu orazzłożonych ślubach.

Zgromadzenie Sióstr Felicjaneknarodziło się w dziewiętnastowiecznejPolsce, która przestała istnieć jako pań-stwo w 1795 roku, kiedy to Rosja, Pru-sy i Austria podzieliły polskie ziemiemiędzy siebie. Dodatkowym bodźcemdla powstania Zgromadzenia był więcból i rozpacz Polaków, biednych i do-świadczonych przez dzieje i okupanta.

Jednakże prawdziwa historia SióstrFelicjanek ma swój początek w życiu

4 Nasza Wspólnota

mocy Społecznej dla chłopcówniepełnosprawnych intelektual-nie, katechizują dzieci szkolnei pomagają w parafii.

Całodobową opieką obej-mują niepełnosprawnych w sto-pniu znacznym i głębokim.

Mieszkańcy nie są w staniesami sobie zagospodarowaćczasu wolnego, dlatego organi-zuje się dla nich zajęcia w ciągudnia.

Nauka szkolna i zajęcia re-walidacyjno wychowawcze sąwkomponowane w plan dniai realizowane w większości naterenie Domu. Prowadzą je na-uczyciele z pobliskich szkół. Te-rapeuci prowadzą terapię mu-zyczną, plastyczną, kinezytera-pię, hipoterapię.

Integracyjny zespół teatralny„Wzrastanie” (mieszkańcy domui uczniowie szkoły podstawowej)przygotowują co roku nowy pro-gram i prezentują go podczas róż-nych uroczystości oraz na prze-glądach.

Imprezy organizowanew domu, wyjazdy na turnusy reha-bilitacyjne, wycieczki i różnego ro-dzaju imprezy kulturalne i sportowepełniej wprowadzają ich w życiespołeczne i kulturalne.

Więź rodzinną umacniają wi-zyty bliskich, możliwość pobytuw domu rodzinnym, kontakty te-lefoniczne i listowne oraz co-roczny festyn rodzinny groma-dzący wszystkich mających bli-skie więzi z mieszkańcami.

W Domu jest kaplica i miesz-kańcy mają możliwość wycho-wania katolickiego i uczestnictwaw liturgii Kościoła.

Wszystkie wysiłki wspoma-gające służą optymalnemuusprawnieniu fizycznemu i psy-chicznemu mieszkańców DPS.

K.G.

Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludzi

Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludziJak poucza nas poeta ksiądz Twardowski JanOni naprawdę tak umieją odejść nagleTak nie wrócić, zawieruszyć się na amenZatrzeć śladJeszcze się ręce wyciągają jeszcze witaćMocno jeszcze objąć chcąA tu już puste miejsca po nichFotografie, telefony głucho milcząDzień i noc

Śpieszmy się, śpieszmy, bo przemija młodość prędkoIleż prędzej, niż w to sama wierzyć chceI mija gdzieś ta łatwość serca, z którą kiedyśTak w nieznane lekko tak umiało biecZagarnie nas wezbrany nurtPochyli nas powaga datI w wirze tylu tylu sprawTo porzucimy, zapomnimyTo co naprawdę ważne było w nas

Śpieszmy śpieszmy się,Bo krucha jest materia naszych dniBo śnią się szare coraz bardziej puste snyBo zasypiają serca w nasNie zbudzą się któregoś dnia...

Śpieszmy się, śpieszmy, żeby zdążyć, żeby rozdaćTen majątek serca z tylu tylu latPo co nam dźwigać taki ciężarAż na tamtą stronę świataPo co nam to wszystko z sobą, po co brać?O niech to lepiej tu zostanieNasze myśli, radość oczu, czułość rąkBo jeśli z nas ma coś ocaleć, to niech innychPamięć o nas, niech nam będzie tak jak schron

Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludziTych realnych, niezmyślonychAle takich jacy wokół, jacy sąUmiejmy sobie to wybaczyć, że nie lepszychNie piękniejszych dał nam tu nawzajem losSerdecznym ciepłem się podzielmy, obdarzmy światłemCo w nas może jeszcze drga?Bo gdy gęstnieje mrok pod wieczór ono niechTo światło, niech wspomaga nas, prowadzi nas...

Śpieszmy, śpieszmy się,Bo nieustannie wieje ten - wiadomy wiatrBo nawet to skąd wiedziećSkądby wiedzieć nam - która z miłości naszychWłaśnie... Może jest już tą ostatnią?

Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludziJak poucza nas poeta ksiądz Twardowski JanOni naprawdę tak umieją odejść nagleTak nie wrócić, zawieruszyć się na amenZatrzeć śladWystarczy wiatru nagły poryw, jedno słowoNieostrożny czasem gestZostają głuche telefonyKrzesła stołyLampyOknaZa oknami pochylone cienie drzew...

Leszek Długosz

...Zatrzymaj się,to przemijanie ma sens...ma sens... ma sens...

Jan Paweł II - Tryptyk Rzymski

Zdumienie

Zatoka lasu z gór zstępujeI cicho szemrze górski potokGdy SŁOWO z nagła się znajdujeW powodzi słonecznego złota

Jak chleba kęsJak człowieka bycieTak świat ma sensI ma sens życieMa sens...Ma sens...Ma sens...

Zewsząd stworzenie mówi świataCichością swoją i milczeniemPotok się w zbocze góry wplataGóra się wplata w sens istnienia

Jak łza spod rzęsWypłakana skrycieTak śmierć ma sensI ma sens życieMa sens...Ma sens...Ma sens...

Co też powiedziećchcesz strumieniuKiedy spragnieni wodę pijąKiedy z nazwiska i imieniaMijają tak jak świat przemija

Zdumieniem mymI sensu odkryciemŻe sedno w tymŻe ma sens życie...Ma sens...Ma sens...Ma sens..

Piotr Rubik

Nasza Wspólnota 5

Siedemnaście lat temu, na placuświętego Piotra w Rzymie, przytrafiłomi się coś przedziwnego, a zarazemniezwykle wzruszającego. Dzieńwcześniej zadzwonił pewien zaprzy-jaźniony meksykański ksiądz z pyta-niem, czy jestem bardzo zajęty w na-stępny ranek. Była to niedziela i po-wiedziałem, że nie - w dni świątecz-ne sobór nie obraduje. Poza tym w owym czasie hiszpańskie gazety mia-ły na tyle rozumu, że nie ukazywałysię w poniedziałki. „Czy mógłbym wtakim razie poprosić cię o przysługę?”- zapytał Meksykanin. „Nie dla mnie”- uściślił - „Dla pewnego przyjaciela,który pragnie, żeby ktoś opisał mu ba-zylikę świętego Piotra”. Powiedziałem,że chętnie, wspominając z przyjemno-ścią Rok Święty 1950, kiedy wysyła-no nas, seminarzystów, do oprowa-dzania pielgrzymów. „Ale...” - ciągnąłmój przyjaciel tajemniczym tonem - „tojest bardzo specjalny turysta”. „Jakaśosobistość?” - zapytałem. „Nie, nie-widomy” - powiedział głos w słu-chawce. Zamilkł na chwilę, ciesząc sięmoim zakłopotaniem, po czym dodał:„Chce «zobaczyć» bazylikę i pomy-ślałem, że zobaczy ją całkiem nieźleza pośrednictwem twoich oczu”.

Owego wieczoru położyłem sięspać zdenerwowany. Czy będę w sta-nie „pokazać” bazylikę niewidomemu?Jak wyjaśnić mu nawy i kolumny, ko-puły i ołtarze?

Niespodzianki zaczęły się, kiedyLorenzo Tapia - tak się nazywał -wysiadł z autobusu numer 64, zatrzy-mującego się dokładnie naprzeciwkosali prasowej, dwieście metrów od pla-cu świętego Piotra. Miał jakieś dwa-dzieścia pięć lat, a z twarzy wydawałsię jeszcze młodszy.

- Jak mogli puścić cię samego i tojeszcze autobusem?

- Och - uśmiechnął się z przyga-słymi oczami - jestem przyzwy - cza-jony jeździć sam po moim mieście, poLos Angeles. Nie przestraszę się byleczego.

- Ale jak się orientujesz w prze-strzeni? Masz radar?

Jose Luis Martin Descalzo

Dlaczego warto mieć nadziejęNIEWIDOMY W KATEDRZE ŚWIĘTEGO PIOTRA

- Nie - śmiał się dalej - nie mamżadnego radaru. Czasem potykam sięo coś, jak wszyscy niewidomi, ale je-stem zwinny i raczej nie upadam.A jeśli już upadnę, to nie złoszczę sięz tego powodu. Wy, widzący, też prze-cież potykacie się, prawda? Najwyżejmogę się zderzyć z murem. Ale to mniebardzo bawi. Może jednak faktyczniemam radar: radość i wolę robienia rze-czy najlepiej jak umiem.

A ja zacząłem się wtedy trząść,słowo daję. Poprosiłem, żebyśmy usie-dli na chwilkę, zanim zaczniemy „oglą-dać” bazylikę. Na tarasie kawiarni„San Pedro” opowiedział mi, że oślepłw wieku jedenastu lat. Po utracieświatła żył przez długi czas w straszli-wej męce, aż do momentu, kiedy od-krył, że w piersi ma serce i to wystar-czy mu, żeby być szczęśliwym. Po-stanowił wówczas nie zamykać się wciemnym kącie pokoju, żyć, jak gdybyjego oczy nadal go oświecały, nie da-jąc się zniszczyć strachowi.

Czasem, mówił, kiedy chodzi sa-motnie ulicami, zdarza mu się zabłą-dzić i wylądować na drugim końcumiasta. Na początku był przerażony.Potem zrozumiał, że to nie szkodzi, bow tym nowym miejscu zawsze znaj-dował kogoś, kto mu pomagał i z kimmógł się zaprzyjaźnić. „Bo przecież -stwierdził, jakby wygłaszał jakiś do-gmat - wszyscy ludzie są dobrzy”.

- Wiesz, że to nieprawda - sprze-ciwiłem się.

- To ty nie wiesz, że to prawda -uśmiechnął się ponownie - trzeba byćniewidomym, żeby zobaczyć, że ludz-kość jest dobra. Niekiedy trochę sza-lona, to prawda. Bo trzeba być szalo-nym, żeby być złym. Oczywiście to niejest tak, że wszyscy szaleńcy są źli,ale na pewno wszyscy źli są szaleni.

I mówił jeszcze przez długi czas,a ja nie odważyłem się mu przerwać.Opowiedział mi, jak nauczył się graćna gitarze, jak udało mu się skończyćstudia i zacząć pracę jako tłumaczprzysięgły w Stanach Zjednoczonych,jak co roku, za zaoszczędzone pienią-dze, wyruszał „oglądać” nowy kraj.

„Czasem miewam problemy” - przy-znawał - „ale wiem, że w życiu wszyst-ko się jakoś układa”. To zdanie uzna-łem za podsumowanie całej jego filo-zofii ludzkiej odwagi. A także za wy-raz niezwykłej wiary w kondycjęludzką. „Aby porozumieć się z niezna-jomymi wystarcza głębokie zaintere-sowanie życiem i osobowością in-nych. Wystarczy nie lękać się i zaak-ceptować to, że jesteśmy niezbędnisobie nawzajem. Ja potrzebuję ich, onimnie. Bo wszyscy są w pewien spo-sób ślepi, wszyscy czegoś nie widzą”.

To ostatnie zdanie uderzyło mniejak smagnięcie biczem. Ja też miałemślepe serce, oślepione brakiem wiaryw człowieka i tchórzostwem.

Ale Lorenzo nie pozwolił mi roz-myślać zbyt długo: „A teraz - powie-dział, biorąc mnie za rękę - zobaczmybazylikę”. I jakby wyczuwając mojeprzyspieszone tętno, zaśmiał się zno-wu i dorzucił: „Można by powiedzieć,że to ja cię prowadzę”.

Była to prawda. Pozwoliłem siępoprowadzić jego radości i zanurzyłemw ten plac, przez który przechodziłemcodziennie, lecz po którym teraz taknaprawdę szedłem po raz pierwszy.Z zamkniętymi oczami - próbując wy-obrazić sobie, jak „zobaczyłby” goLorenzo - opisywałem fugę kolumn,marmur posągów, geometrię fasady,płynne światło kopuły... I po jakimśczasie zacząłem zauważać, że mówięo bazylice wewnętrznej i pomyślałem,że Michał Anioł nie stworzył nigdy cze-goś tak pięknego, jak radość, jak ta nie-zwyciężona radość, która sprawiała, żemój przyjaciel „widział” i napawała goona tym fantastycznym zaufaniemw człowieka.

Kiedy otworzyłem oczy, odniosłemwrażenie, że otaczają mnie ślepcy: lu-dzie, którzy rozmawiają o pieniądzachi tanich nadziejach, ludzie, którzy patrząoczyma, a nie duszą.

6 Nasza Wspólnota

NAUCZ MNIE JĄ KOCHAĆJak można zmierzyć jakość rela-

cji? Jane i ja nigdy nie kłóciłyśmy sięze sobą.

Obie kochałyśmy Boga i troszczy-łyśmy się o siebie nawzajem. Jednakz czasem trafiłyśmy do różnych śro-dowisk, szkół. Odległość fizyczna byłajednak niczym wobec odczuwanegoteraz przeze mnie dystansu emocjonal-nego. Jane należała do mojej najbliż-szej rodziny, ale relacja pomiędzy naminie była rodzinna, nie mówiąc już o wza-jemnej bliskości.

Przygotowując się do dwugodzin-nej podróży, znowu poczułam łzyw oczach. Nie był to tylko smutek, aletakże skrucha. Jestem starszą siostrąJane. Powinnam okazywać jej zainte-resowanie. Traktuję przypadkowychznajomych lepiej niż własną siostrę.

Pismo Święte mówi, że kto niemiłuje swego brata czy siostry, nie jest

DROGA DO POJEDNANIAJak moja m³odsza siostra zosta³a moj¹ przyjació³k¹

Przez cztery lata ani razu nie odwiedziłam mojej siostry, Jane, studiującej na uniwersytecie oddalonym o 200kilometrów od naszego rodzinnego miasta. Ona sama przyjeżdżała często, ja jednak, będąc osobą bardzo zajętą, niepotrafiłam i nie miałam ochoty znaleźć czasu na to, by wybrać się do niej.

Gdy jednak Jane zaczęła się już szykować się do końcowych egzaminów, pomyślałam sobie, że wypada przynaj-mniej raz ją odwiedzić. Perspektywa ta nie wywoływała we mnie głębszych uczuć - aż do chwili, kiedy w przeddzieńmojej wizyty zaczęłyśmy ustalać plany na weekend.

Jane zaproponowała wspólny lunch z jej chłopakiem, Calebem. Poznali się w duszpasterstwie akademickim i od latbyli przyjaciółmi, teraz jednak, jak mi wyznała, zaczęli się regularnie spotykać. Łączył ich ten sam dzień urodzin, zamiło-wanie do aktywnego stylu życia i poczucie humoru. To brzmi poważnie - pomyślałam sobie. Nagle poczułam, że cośmnie ominęło. W przeciwieństwie do pozostałych członków naszej rodziny, nie zdążyłam dotąd poznać Caleba.

Uczucie to nasilało się, kiedy Jane zaczęła opowiadać o innych swoich znajomych (których twarze zatarły mi sięw pamięci) i o swoim domu (którego nigdy nie widziałam). Po zakończeniu rozmowy miałam łzy w oczach. Czy jaw ogóle jeszcze znam swoją rodzoną siostrę?

dzieckiem Boga (1 J 3,10). Z płaczemuświadomiłam sobie, że mój brak kon-taktu i zainteresowania życiem Janejest formą egocentryzmu, który znisz-czył naszą relację.

Od tej chwili postanowiłam wspie-rać Jane jak ukochaną przyjaciółkę.Prosiłam: Panie, naucz mnie kochaćmoją siostrę. Wiedziałam, że powinnamzacząć od małych rzeczy - od tego, byczęściej do niej dzwonić, modlić się zanią, pytać, czy czegoś nie potrzebuje.Wymagało to ode mnie zmiany dotych-czasowych nawyków. Bóg dawał minarzędzia do naprawy relacji, choć do-piero przed chwilą uświadomiłam so-bie, że wymaga ona naprawy.

DUCH BOŻYROZPRASZA CIEMNOŚCIWyczerpana emocjonalnie, mknę-

łam autostradą na kampus Jane. My-śli w mojej głowie kłębiły się równie

szybko. Jak wiele zmarnowałam oka-zji do okazania miłości mojej siostrze?Jak to się stało, że poświęcałam tyleuwagi współlokatorom, dziadkom, na-wet bezdomnym kręcącym się w po-bliżu mojej pracy, nie myśląc zupełnieo potrzebach, smutkach i radościachmojej siostry?

Wkrótce moje myśli zmieniły kurs.Kiedy Jane cieszyła się studiami, ja prze-chodziłam trudne chwile. Wiedziałam,że potrafi znaleźć czas dla innych człon-ków rodziny - ale nie dla mnie. Możewięc to moja siostra opuściła mnie,a nie na odwrót? Czułam, jak wzbierawe mnie fala podobnych oskarżeń.

Wtedy jednak uświadomiłam so-bie, że to diabeł, nazywany w Bibliioskarżycielem, próbuje włożyć pomię-dzy nas klin urazy i niezrozumienia.Moja wrażliwa i dobra siostra nigdyby się ode mnie nie odwróciła!

Przez dalszą część podróży zajmo-wałam się odpieraniem kłamstw dia-bła. Inni kierowcy musieli sądzić, żeosza- lałam. Wściekła, że pozwoliłamsię tak oszukać i do tego stopnia sku-piłam się na sobie, zaczęłam modlić sięgłośno, żarliwie, tak jak wyobrażamsobie, że czynili to uczniowie Jezusaw Dziejach Apostolskich. W imię Je-zusa powierzam moją relację z JaneBogu Ojcu. Duch Święty oświecił tęrelację swoim światłem, nie masz więcjuż nad nią mocy, szatanie!

Dojeżdżając do uniwersytetu, my-ślałam o tych wszystkich wyrzutachi skargach, które zamierzałam zaser-wować mojej siostrze po przyjeździe.Jednak dzięki łagodnemu głosowi Du-cha Świętego moja wizyta zapowia-dała się teraz o wiele spokojniej.

Nasza Wspólnota 7

NIGDY WIĘCEJ KŁAMSTWJane nie miała, oczywiście, poję-

cia, o walce i przemianie wewnętrz-nej, jaką przeszłam od naszej rozmo-wy telefonicznej. Tego wieczoru sie-działyśmy do późna, wspominając róż-ne rodzinne historie. Następnego ran-ka w kościele wspólnie uwielbiałyśmyBoga. Jane wyraźnie czuła się przymnie swobodnie i właściwie mogłamna tym poprzestać. Czułam jednak, żepowinnam ją przeprosić.

Szłyśmy właśnie ruchliwą uliczkąjej kampusu, gdy wyrzuciłam z siebieprzeprosiny. Powiedziałam, że zależymi na tym, aby mieć z nią taką rela-cję, jaką mam z moimi bliskimi przy-jaciółkami. Wyznałam, że jest mi przy-kro z tego powodu, iż nie potrafiłamwcześniej znaleźć dla niej czasu.

W oczach Jane pojawiły się łzy.Następnie przypomniała mi, jak przedkilkoma laty zarzuciłam jej, że niewspierała mnie w trudnej sytuacji oso-

BITWA SIĘ ZACZYNAZmagania Marka rozpoczęły się,

gdy był w dziesiątej klasie. Zaczynałszkołę średnią jako uczeń z najlepszy-mi ocenami, ciepły i towarzyski. Byłdobrym sportowcem, nie gwiazdą, alenie siedział na ławce rezerwowych -ciężko trenował, by zasłużyć na gręw meczach futbolu i baseballu.

Jednak w ostatniej klasie ocenyMarka drastycznie się pogorszyły,a w jego zachowaniu zaczęliśmy do-strzegać oznaki prawdziwej paranoi.Był przekonany, że trenerzy i nauczy-ciele spiskują przeciw niemu. Z tru-dem ukończył szkołę razem ze swojąklasą. Jesienią z dużym wahaniem po-zwoliliśmy mu zapisać się do miejsco-wego college’u.

To były ledwie pierwsze sympto-my długotrwałej choroby. Sześć mie-

bistej. Chociaż ja zdążyłam już zapo-mnieć o tej rozmowie, w jej sercu za-rzuty te wryły się tak mocno, że od-czuwała je, jakby wszystko wydarzy-ło się wczoraj. Była przekonana, że wdalszym ciągu mam do niej żal. Po-czucie winy utrudniało jej dzielenie sięze mną swoim życiem, gdyż bała się,że wciąż będę czynić jej wyrzuty.

Była zachwycona słysząc, że chcębyć dla niej przyjaciółką, gdyż samapragnęła dokładnie tego samego!

Stałyśmy właśnie na przystanku,ale postanowiłyśmy wrócić do pokojuJane i wspólnie się pomodlić. Najpierwwyrzekłyśmy się wszystkich uraz, ego-izmu i żalu, które niszczyły więź po-między nami. Chociaż często modli-łam się w ten sposób z przyjaciółmi, ni-gdy nie robiłam tego z moją siostrą. Kie-dy słyszałam, jak prosi Pana o miłośći jedność pomiędzy nami, byłam bardzoporuszona tym, że obie nosimy w ser-cach pragnienie bliskiej przyjaźni.

ŚWIATŁO,KTÓRE OŚWIECABył to dla nas początek przemia-

ny. Po uzyskaniu dyplomu Jane prze-prowadziła się na drugi koniec kraju.Jesteśmy jednak w tak bliskim kon-takcie, że odległość nie ma znaczenia.

Moja siostra jest dziś dla mnie po-wierniczką i wsparciem. Obie traktu-jemy naszą relację jako skarb od Boga.Jesteśmy sobie tak bliskie, że Jane pla-nuje nawet przeprowadzkę do mnie naczas, gdy będzie przygotowywać siędo małżeństwa z Calebem.

Nasza siostrzana relacja byław ciemności, dopóki Duch Święty nieoświecił jej swoim światłem, pokazu-jąc mi potrzebę pojednania i naprawy.„Kto twierdzi, że żyje w światłości,a nienawidzi brata swego, dotąd jeszczejest w ciemności” (1 J 2,9). Aż dotąd.

Kathryn Elliot

ŚWIĘTOŚĆ CAŁKIEM BLISKO¯ycie wiary mojego psychicznie chorego syna

Kiedy dwa lata temu zmarł nagle mój syn Mark, miał tylko czterdzieści sześć lat. Wydarzyło się to w listopadzie, gdyKościół obchodzi uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, modląc się za wszystkich „wiernych zmarłych”(czyli zmarłych w przyjaźni z Bogiem).

Mark nigdy nie zostanie oficjalnie ogłoszony świętym, kiedy jednak modlę się za naszego syna i zastanawiam nadjego życiem, widzę z trudem zdobywaną świętość, która nadal inspiruje naszą rodzinę i przyjaciół.

Chociaż Mark cierpiał na poważną chorobę psychiczną, w centrum wszystkich jego decyzji i zajęć była wiara. Żyjącz nim na co dzień, widzieliśmy zarówno jego cierpienia, jak i głębokie oddanie Jezusowi. Dla nas więc jest naszym uko-chanym „świętym” Markiem - jednym z wielu świętych przez małe „ś”, których życie znane jest tylko nielicznym.

sięcy później „wyciągnęliśmy” Mar-ka z college’u i zaczęliśmy odwiedzaćpsychiatrów. Po jakimś czasie zdia-gnozowano u niego schizofrenię i ze-spół zaburzeń nastroju. Miał przywi-dzenia. Oglądał telewizję i myślał, żebohaterowie filmowi szpiegują go.

Zaburzenie przyniosło też depresjęi paraliżujący brak motywacji.

WALKAZ PRZECIWNOŚCIAMIZaczął się długi okres testowania

różnych przepisanych lekarstw; pra-wie bez rezultatu. Kuracja odbiła sięna Marku fizycznie, powodując skutkiuboczne: przybranie na wadze, ospa-łość i ciągłą senność. Zdumiewające,że nie skarżył się ani na leczenie, anina nieprzyjemne comiesięczne pobie-ranie krwi, ani nawet na to, że ma za-burzenia. Pozostawał niepokonany,gotowy wypróbowywać kolejne środkizalecane przez lekarzy. Był idealnympacjentem, który nigdy nie opuściłwyznaczonej wizyty, nie palił papiero-sów, nie brał narkotyków i rzadko piłalkohol.

8 Nasza Wspólnota

Trwało to dziesięć lat, zanimwreszcie znaleźliśmy właściwe lekar-stwo, które łagodziło objawy jego cho-roby. Wtedy Mark mógł podjąć pracęw niepełnym wymiarze godzin, a tak-że zdobył licencjat na miejscowym uni-wersytecie. Nauka wciąż sprawiałamu trudność. Jego mózg był zamglo-ny, miał kłopoty z czytaniem obowiąz-kowych lektur i pracami pisemnymi.Nie chciał jednak specjalnego trak-towania i nigdy nie powiedział na-uczycielom o swojej chorobie. W jed-nym semestrze zdobył nawet wyróż-nienie. Dzięki ciężkiej pracy i pokor-nej uległości doszedł do takiego pozio-mu osobistych osiągnięć, który leka-rze uważali za niemożliwy.

W wieku około trzydziestu lat stanMarka przy przyjmowaniu leków byłustabilizowany. Mieszkał z namiw domu, ale potrafił funkcjonować sa-modzielnie. W tym okresie także jegoduchowe życie stało się bardziej in-tensywne.

KOCHAĆ BOGA,KOCHAĆ INNYCHMark był najszczęśliwszy, kiedy

otaczało go to, co przypominało muo Bogu. Nad łóżkiem miał krucyfiks,posiadał też ciągle powiększającą siękolekcję różańców, figurek świętych iksiążek religijnych. Codziennie chodziłna Mszę świętą i najbardziej lubił spę-dzać czas na modlitwie po Komunii.Zachęcał znajomych do udziału razemz nim w rekolekcjach organizowanychprzez diecezję. Przepadał za słucha-niem katolickiego radia i oglądaniemkatolickiej telewizji.

Był tak otwarty i miły, zarówno dlanieznajomych, jak i przyjaciół, że wie-le osób nawet nie zdawało sobie spra-wy z tego, że cierpi na chorobę psy-chiczną. Niestety, nie każdy był rów-nie miły dla niego. Czułem się zły i zra-niony, gdy dowiedziałem się, że ktośz krewnych wyśmiewał się z Marka.Później spotkaliśmy tego człowieka nabasenie i Mark bez wahania zarzuciłmu ręce na szyję. Można by pomy-śleć, że wpadł na swojego najlepsze-go przyjaciela. Tę jego cechę bardzochciałbym umieć naśladować!

Serce Marka było czyste w rela-cjach i codziennym życiu. Kiedyś po-prosił, żeby zamówić mu prenumera-tę czasopisma na temat zdrowia. Zro-biłem to dla niego. Potem zauważy-

łem, że zostawia je nieotwarte na moimbiurku. Kiedy je przerzuciłem, zorien-towałem się, dlaczego: zawierało nie-odpowiednie materiały. Zobaczywszyto, przestał czytać ten magazyn.

WYTRWAŁA MODLITWAW 2009 roku Mark znalazł się

w szpitalu z powodu nawrotu choro-by. Stał się mniej aktywny. Mimo po-gorszenia stanu fizycznego rozkwitałduchowo. Stał się jeszcze bardziej roz-modlony niż dotąd. Chociaż miał dużetrudności ze skupieniem się dłużej naczymkolwiek, nadal starał się być naMszy świętej dwa razy w tygodniu.Czasem nie mógł usiedzieć na całej li-turgii, więc wcześniej wracał dodomu. „To nic - mówiłem mu. - Pró-bowałeś. Bóg wie o tym”. Mark niebył już w stanie skupić się na tyle, byprzeczytać choć jedną stronę rozwa-żań różańcowych. Chciał jednak uży-wać różańca, więc trzymał go w dło-niach, kiedy rozmawiał z Bogiem.

Mocno przekonany o sile modli-twy, Mark wstawiał się za ludźmii szybko zauważał, jak Bóg spełniaswoje obietnice. Nie bał się też przed-stawiać Bogu własnych potrzeb. Pa-miętam jedną kampanię modlitewną,gdy jego ulubiony kapłan i ja przyłą-czyliśmy się do Marka w modlitwieo pomoc w zrzuceniu przez niegowagi, którą zyskał przy nawrocie cho-roby. Po paru miesiącach stracił nawadze prawie dwadzieścia kilogra-mów.

Mark nie godził się, żeby chorobawyłączała go z życia. Żartował, że kie-dyś napisze książkę o sobie, zatytuło-waną The Comeback Kid (Powraca-jący dzieciak).

„TATO, PRZESTAŃPŁAKAĆ”Mark nie miał szansy napisania tej

książki. W dniu 22 listopada 2013 roku,bez żadnych sygnałów ostrzegaw-czych, zmarł nagle w domu z powoduszkodliwych działań ubocznych dwóchprzepisanych lekarstw, które przyjmo-wał. Byłem z żoną poza miastemw podróży służbowej, kiedy zadzwo-niła nasza córka Lynn i przekazała namtę wiadomość. Był to niewyobrażalnyszok. Mój smutek z powodu stratyukochanego syna wydawał się niemieć końca. Przez trzy dni płakałem.

Trzeciego dnia, kiedy leżałem

w łóżku - nadal sparaliżowany smut-kiem i bezużyteczny dla rodziny - mia-łem wrażenie, że Mark mówi do mnie.Jego wiadomość była prosta: „Tato,przestań płakać. Jestem w lepszymmiejscu”. Nagle wypełnił mnie pokój.Czując się cudownie przemieniony,wstałem i powiedziałem rodzinie, cosię stało.

Oczywiście ból nie zniknął natych-miast. Wszyscy byliśmy smutni, tęsk-niący, nieutuleni w żalu. Ciągle jesz-cze przechodzimy przez proces żało-by. Wierzymy jednak, że Mark jestteraz bliżej Boga niż w czasie swoje-go życia na ziemi. Dlatego prosimy go,by wstawiał się za nami.

Przed paru miesiącami zwróciłemsię do Marka, by pomodlił się za swo-jego brata Briana, który przewidywał,że zostanie zwolniony z pracy. Zanimdecyzja jego pracodawcy weszław życie, inna firma zaproponowałaBrianowi pracę. Ten i inne małe„cuda” wysłuchanej modlitwy przypo-minają mi, że jesteśmy zjednoczeniw świętych obcowaniu. Choć Markodszedł od nas przez śmierć, to wie-my nasz ukochany „święty” Mark żyjew Chrystusie.

Stanley D. Truskie

Życie to czas,w którym szukamy Boga.Śmierć to czas,w którym Go znajdujemy.Wieczność to czas,w którym Go posiadamy”

św. Franciszek Salezy

Nasza Wspólnota 9

Jose Luis Martin Descalzo

Dlaczego warto mieć nadzieję

Zawsze, kiedy wchodzę dowspółczesnej apteki - są takiemalutkie, takie czyściutkie, takiezimne - czuję, że boli mnie pe-wien zakątek serca. Sądzę, że jestdobre (lub nieuniknione), że cza-sy zmieniają się i z rezygnacjąprzyjmuję te maleńkie sklepikisprawiające wrażenie wysteryli-zowanych, w których drażetki,syropki i inne mikstury zostały uło-żone alfabetycznie w mądrych pli-kach i chromowanych szufladach,niby mydła czy śrubokręty.

Przyjmuję je z rezygnacją leczmoje serce nieodmiennie powraca dopełnej przepychu i magii apteki moje-go dziadka, czegoś pośredniego mię-dzy domem, salą balową i bibliotekąprzedwojennego ateneum. Zmieściło-by się w niej co najmniej pięć współ-czesnych aptek w poziomie i pięćw pionie, pod ledwie widocznym stro-pem. Płyty podłogi wyglądały zawszejak świeżo wyszorowane. Mahoń pó-łek, pokrywających ściany od podłogipo strop, miał w sobie coś z elegancjifrancuskiego salonu i być może rzeczy-wiście byłby to salon, gdyby nie 127słojów z najdelikatniejszej porcelany,które nadawały mu pewien orientalnyposmak i po których mój wzrok dziec-ka przesuwał się z przerażeniem. Skró-ty widniejące na tych pojemnikach in-trygowały mnie. Co znaczyły słowaLIGN SANT? Czy BALS BENZ totrucizna? Do czego mógł służyć BROMALC? Cóż to za tajemniczy środek prze-czyszczający, ów PURG LE ROY?

Pomieszczenie z tyłu apteki miałonatomiast coś z laboratorium średnio-wiecznego alchemika. Tutaj dziadekucierał tajemnicze proszki, macerowałowoce i zioła, lepił pigułki, w popiela-tym kitlu i starych okularach, które ubie-rał tylko do tego.

Była to, jak już pewnie zrozumieli-ście, apteka pobudzająca do marzeń,kapitalne miejsce do przeżycia dzieciń-stwa. Wszystko tam było wspaniałe:popiersia Hipokratesa i Galenusa, gip-sowe figurki Merkurego i pani podno-szącej w górę kieliszek ozdobiony wę-żami, gigantyczne kartony reklamowe,które po opróżnieniu zostawały jako

APTEKA MOJEGO DZIADKA

dekoracja witryny. Dla moich sześciulat było to prawdziwe królestwo nie-bieskie. Zwłaszcza wtedy, gdy udawa-ło mi się wyłudzić od dziadka żelowepastylki lub pyszne laseczki anyżku.

Lecz wszystko to stanowiło zale-dwie zewnętrzną powłokę. Nie wspo-minałbym dzisiaj owej apteki, gdyby odwspółczesnych różniły ją jedynie bar-wy dziecięcej wyobraźni. Otóż apte-ka mojego dziadka była czymś więcejniż składem leków: była gorącymośrodkiem człowieczeństwa, niemal-że kościołem wartości humanistycz-nych, w którym aptekarz sprawowałjednocześnie funkcję arcykapłanai spowiednika, ojca i doradcy.

Przewijała się przez nią cała wio-ska: obdarte dzieci, zapłakane kobie-ty, bełkoczący wieśniacy. Nie przycho-dzili, żeby coś kupić, przychodzili, żebyktoś ich wysłuchał. Mój dziadek niebył zwykłym sprzedawcą pudełek, byłkimś więcej. Mówił, pytał, był ciekawwszystkiego. Nikt nie wychodził z ap-teki, zanim nie opowiedział historiiswojej choroby czy niepokoju chore-go, oczekującego w domu. Apteka byłaniby wielki konfesjonał zdrowia pu-blicznego i wszyscy dostawali tam zajednym zamachem leki i radę, proszkii przyjaźń. Znacznie bardziej liczyło siętam serce niż portfel.

„Portfel” nie jest tu tylko metaforą.W aptece mojego dziadka tylko naj-bogatsi płacili w brzęczącej monecie.Z każdych stu sąsiadów dziewięćdzie-sięciu dziewięciu i pół kupowało nakredyt: płacili, jeśli rok był dobry, pożniwach, we wrześniu. A jeśli był zły?Wówczas zdawano się na opatrzność,a mój dziadek po raz kolejny mówił,

że nie prowadzi apteki po to, żebysię dorobić. Na co babcia, udającgniew, oświadczała: „To równiedobrze mogłeś pójść na księdza”.„I poszedłem - zamykał sprawędziadek - jestem księdzem ciał,które także trafią do nieba”. I po-wtarzam, że babcia udawała za-gniewaną, bo prędzej umarłaby niżzgodziła się, żeby dziadek przy-cisnął do muru jakiegoś niewypła-calnego biedaka.

A już tym bardziej nie brali pie-niędzy od rodziny zmarłego. Kiedyprzez ryneczek przechodził jakiś po-grzeb, dziadek wyjmował książeczkęz listą dłużników, sumował długi zmar-łego i kręcąc leciutko głową mówił:„On więcej traci”. Po czym wyrywałz litością stronę, jakby zawstydzonyi odpowiedzialny za to, że jego lekar-stwa nie zapobiegły śmierci.

I pewnego dnia śmierć zawitałatakże do apteki. Widzę jeszcze w sa-mym środku pomieszczenia czarnąskrzynię, w której dziadek zdawał sięblednąc z minuty na minutę. Leżał tam,między swoimi słojami z błyszczącejporcelany, jak cesarz pośrodku poko-nanego wojska. Pokonanego, ponieważmój dziadek świetnie wiedział, żewszystkie jego lekarstwa są najwyżejszczudłami, na których możemy oprzećsię przez moment, najwyżej świecideł-kami, którymi możemy spróbowaćomamić śmierć, a przy okazji pokazaćludziom, że ktoś lub coś pomaga im żyć.

I widzę mieszkańców wioski prze-chodzących przez aptekę w ten gru-dniowy poranek, aby wyjaśnić donCiriaco ze łzami w oczach, jak bardzosą wdzięczni temu, kto wręczał im le-karstwa owinięte w rady i serdecz-ność. Tego dnia apteka ostateczniestała się domem, ciepłym, cieplutkim.I nawet popiersia Hipokratesa i Gale-nusa zrozumiały, że ciało jest prawietak ważne jak dusza, i że przynosze-nie swoim braciom ulgi w cierpieniuto prawie to samo, co rodzenie ich alboogrzewanie serca.

Serca, które dzisiaj kłuje mnie za-wsze wtedy, gdy wchodzę do nowo-czesnych aptek, aseptycznych, lodo-watych i bezdusznych.

10 Nasza Wspólnota

NIEPEWNY STARTMałżeństwo nie było pierwszym

wyborem tej pary. Oboje mieli za sobąnieudaną próbę wstąpienia do zakonu.Ludwika zdyskwalifikowała nieznajo-mość łaciny, Zelii powiedziano, że niema powołania do życia zakonnego.Nastawiła się wówczas na małżeń-stwo, prosząc Boga, by dał jej wieledzieci, które mogłaby wychować dlanieba. Aby zarobić sobie na posag, na-uczyła się koronczarstwa i założyładobrze prosperującą firmę. W między-czasie Ludwik otworzył zakład zegar-mistrzowski. Prowadził pracowitei pobożne życie, miał też wielu przyja-ciół, nie przejawiał jednak żadnej skłon-ności do małżeństwa. W kwietniu 1858roku, przechodząc przez most w Alen-con, Zelia ujrzała Ludwika i usłyszała we-wnętrzny głos: „Oto ten, którego wybra-łem dla ciebie”. Nie znali się zupełnie,a trzydziestopięcioletni Ludwik był zde-klarowanym kawalerem. Mimo to 13lipca, około trzech miesięcy od pierw-szego „przypadkowego” spotkania, Ze-lia i Ludwik zawarli związek małżeński.

Z pewnością dał im się we znakibrak dobrego kursu przedmałżeńskiego.Jak się okazało w trakcie nocy poślub-nej, wiedza Zelii na temat pożycia mał-żeńskiego była wyjątkowo nikła. KiedyLudwik uświadomił jej, na czym polegakonsumacja małżeństwa, była tak zszo-kowana, że zaproponował jej, aby żylijak brat z siostrą. Następnego rankazaślubieni celibatariusze odwiedzili sio-strę Zelii, zakonnicę wizytkę, przed którąZelia wypłakała całe swoje serce.

NAWRÓCENINA MAŁŻEŃSTWOJednak o osiem lat starszy Ludwik

miał wiele cierpliwości do swojej żony, a

DORASTANIE DO SWEGO POWOŁANIAHistoria Ludwika i Zelii Martin

Czy narzeczeni zbliżający się do ołtarza rozumieją do końca, na co się decydują, wypowiadając sakramentalne„tak”? W pewnym sensie i tak, i nie. Tak, gdyż biorąc ślub kościelny, akceptują tym samym Boży plan wobec małżeń-stwa. Nie, gdyż dopiero żyjąc w małżeństwie, mąż i żona zaczynają rozumieć, czym jest miłość małżeńska i mają szansęsię jej uczyć. Doskonałym tego przykładem są Ludwik i Zelia Martin, rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Para tapotrzebowała nawrócenia do tego, by przyjąć swoje własne powołanie małżeńskie! Jednak w ciągu przeżytych wspólniedziewiętnastu lat Martinowie odkryli Pana w sobie nawzajem oraz docenili Boży dar miłości małżeńskiej. Przyjmującw pełni swoje powołanie, doszli w nim do świętości. W przyszłym miesiącu, kiedy papież Franciszek dokona oficjalnegoaktu ogłoszenia ich świętymi, Ludwik i Zelia staną się pierwszą parą małżeńską kanonizowaną wspólnie - na znak tego,że to właśnie relacja małżeńska stała się głównym tworzywem ich świętości. Jest to także znak dla nas, że niezależnieod tego, jakimi drogami dana para podążała dotąd i jak wiele musi się jeszcze nauczyć, Bóg potrafi działać z mocąw sercach obojga małżonków, o ile tylko oni sami zechcą pozwolić Mu złączyć się w jedno.

ona powoli uczyła się mu ufać. Dora-stając nie doświadczyła zbyt wiele miło-ści. Wychowana przez surową matkę,wyznała, że jej dzieciństwo było „smut-ne jak całun”. Małżeństwo z Ludwikiemdało jej miłość i przyjaźń, jakiej wcze-śniej nigdy nie zaznała. Dziesięć miesię-cy po ślubie jedno z nich (nie wiadomoktóre) podzieliło się ze spowiednikiemswoją nietypową sytuacją. Ten doradziłim podjęcie normalnego współżycia mał-żeńskiego i tak też uczynili.

Z listów Zelii pisanych w ciągukolejnych kilku lat wyłania się obrazgłęboko zakochanej w sobie pary.W liście do brata pisała: „Zawsze je-stem z nim tak szczęśliwa... Co zaświętym człowiekiem jest mój mąż”.Będąc w odwiedzinach u krewnych,pisała do męża: „Tęsknię za tym, bybyć blisko ciebie, mój kochany Ludwi-ku. Kocham ciebie całym sercem...Nie potrafiłabym żyć z dala od ciebie”.Ludwik czuł do niej to samo. „Mojanajdroższa - pisał będąc w podróżysłużbowej - czas mi się dłuży i tęsknię

za tym, by być z tobą”.Zaczęły przychodzić na świat dzie-

ci - razem dziewięcioro, choć jedyniepięć córek dożyło wieku dorosłego.Rodzicielstwo stało się dla małżonkówjakby drugim nawróceniem do powo-łania małżeńskiego. Wspominając polatach to doświadczenie, Zelia pisała:„Kiedy urodziły się nasze dzieci, zmie-niło się nasze myślenie. Żyliśmy tylkodla nich. Były całym naszym szczę-ściem”.

Ludwik, niedoszły mnich, odkryłwielką radość w ojcostwie. Kiedy za-niósł do chrztu Marię, ksiądz zauwa-żył, że wygląda na szczęśliwego. Lu-dwik odpowiedział: „Przychodzę tuprosić o chrzest po raz pierwszy, alena pewno nie ostatni!”. Nawet Zelia,która modliła się o wiele dzieci, niespodziewała się aż takiej radości. Pi-sząc o swojej czwartej córce, Helenie,nie posiadała się z radości: „Nie mogęuwierzyć, że mam zaszczyt być matkątak rozkosznej istotki... Och! Dopraw-dy, nie żałuję, że wyszłam za mąż”.

Nasza Wspólnota 11

MAŁA DROGA MIŁOŚCITworzenie wspólnego domu przybliżało małżon-

ków do Pana. Praktykowali modlitwę rodzinną, uczyliswoje córki poznawać i kochać Jezusa.W dni powszednie Ludwik i Zelia uczestniczyli w po-rannej Mszy świętej o 5.30.

W listach Zelii znajdujemy opisy wielu domo-wych radości - wspólnych posiłków, zabaw, wycie-czek, świętowania rodzinnych uroczystości. Jednaki ona, i Ludwik mieli wiele obowiązków, a ich plandnia bywał bardzo napięty. Oboje pracowali zawo-dowo, każde miało własną firmę i zobowiązaniawobec klientów. Zelia rzadko kładła się spać przedpółnocą starając się podołać wszystkim swoim zaję-ciom. Ludwik, mający zakład zegarmistrzowski, byłrównież właścicielem kilku nieruchomości, które mu-siał nadzorować oraz pertraktować z najemcami.Przez kilka lat opiekowali się również swoimi rodzi-cami - mieszkali w jednym domu z matką i ojcem Ludwika,następnie przeprowadził się do nich owdowiały ojciec Zelii.

W powodzi obowiązków małżonkowie znajdowali jed-nak czas na to, by wyrażać sobie wzajemną miłośći udzielać wsparcia. Zelia starała się tak organizować go-spodarstwo domowe, aby najmniejszy szczegół był po myślimęża. On z kolei był oddanym ojcem, a także na różnesposoby starał się ułatwiać życie swojej żonie. Po pew-nym czasie porzucił zegarmistrzostwo i zajął się stroną admi-nistracyjną jej zakładu koronczarskiego.

Małżonkowie nie zamykali się jedynie w gronie rodzin-nym. Wspierali hojnie tych, których spotkało nieszczęście,byli też czuli na potrzeby służących, najemców, pracowni-ków i sąsiadów. Kiedy znaleźli starszego człowieka marzną-cego w stajni, nakarmili go, zapewnili mu ciepłą odzież i wyszu-kali mieszkanie. Gdy usłyszeli, że dwie kobiety podające się zazakonnice znęcają się nad przybraną córką, Zelia ocaliła dziew-czynkę z ich rąk i podała je do sądu. Córka Celina wspominała,że często do ich domu przychodzili ubodzy po jedzenie i ubra-nie, a wrażliwa Zelia płakała słuchając ich historii.

W DOBRYCH I ZŁYCH CZASACHLudwika i Zelię przybliżyły do siebie również życiowe

próby, podczas których wciąż zachęcali się nawzajem doufności w Bożą miłość do nich i ich dzieci. W ciągu czte-rech lat stracili trójkę niemowląt i pięcioletnią Helenę.Z niepokojem czuwali przy łóżku Marii, która w wiekutrzynastu lat omal nie umarła na tyfus.

Wychowując córkę Leonię, Ludwik i Zelia zaznali cier-pienia rodziców zmuszonych stawić czoło swoim własnymsłabościom i niedociągnięciom. Leonia była trudnym dziec-kiem - ponurym i tak niesfornym, że wydalono ją ze szkoły.Rodzice próbowali ją zrozumieć i do niej dotrzeć, niestetyna próżno. Przełom nastąpił, kiedy wyszło na jaw, że przezcałe lata Leonia - wówczas już nastolatka - była szykano-wana i poniewierana przez służącą. W tym czasie u Zeliistwierdzono nieoperacyjnego raka piersi, a jej największątroską było, co stanie się „z tym bieżactwem”. (Proces be-atyfikacyjny Leonii jest w toku - ale to już inna historia!).

Chociaż choroba Zelii była dla małżonków ogromnymciosem, przyjęli to wyzwanie z zaufaniem do Boga, ota-czając się nawzajem pełną miłości troską, tak cha-rakterystyczną dla ich związku. Modlili się o uzdrowienie.

Zelia w towarzystwie najstarszych córek pojechała nawetdo Lourdes, podczas gdy Ludwik z młodszymi pozostał nagospodarstwie. Zelia powróciła nieuzdrowiona na ciele, leczumocniona na duchu. Ludwik był „niezmiernie zaskoczony,widząc mnie powracającą w tak dobrym humorze, jakbymotrzymała upragnioną łaskę - pisała w liście. „To dodało muodwagi i znowu zapanował wśród nas dobry nastrój”.

Zelia zmarła w wieku czterdziestu pięciu lat w sierpniu1877 roku, pozostawiając Ludwikowi pięć niedorosłychcórek. Najmłodsza z nich, Teresa, miała zaledwie czterylata. Jako samotny ojciec, Ludwik wiernie kontynuowałich wspólną misję, prowadząc swoją rodzinę do Boga,a w podejmowaniu wszelkich decyzji kierował się dobremcórek. Ze względu na nie pozostawił krewnych i przyja-ciół, by przenieść się wraz z rodziną do Lisieux, gdzie dziew-czynki mogły liczyć na wsparcie rodziny brata Zelii. Z cza-sem wszystkie z wyjątkiem Celiny opuściły go, by wstąpićdo klasztoru.

Przez siedemnaście lat wdowieństwa Ludwik pielęgno-wał pamięć o Zelii. „Myśl o waszej matce towarzyszy mi nie-ustannie” - pisał do swoich córek. Pod koniec życia, cierpią-cy na demencję, choć świadom tego, co się z nim dzieje, zo-stał umieszczony w zakładzie. Przyjął tę ofiarę, uznając, żeodtąd jego misją będzie wspieranie innych pensjonariuszy za-kładu i prowadzenie ich do Boga. Zmarł w lipcu 1894 roku.

DWOJE JEDNYM CIAŁEM W CHRYSTUSIEKapłan zaprzyjaźniony z rodziną Martinów zauważył

kiedyś: „W rodzinie tej panowała nadzwyczajna jedność, za-równo pomiędzy małżonkami, jak i między rodzicami a dzieć-mi”. Ta wyjątkowa jedność, tak owocna dla Kościoła i świa-ta, płynęła stąd, że Ludwik i Zelia przyjęli całym sercempowołanie do małżeństwa w Chrystusie.

Martinowie niosą nadzieję także dzisiejszym małżon-kom, którzy wkraczają we wspólne życie z bardzo różnymbagażem doświadczeń. Jedne sprawy są dla nas oczywiste,inne nie; jedne łatwe do przyjęcia, inne trudne. Jeśli jednakkażde z małżonków zdecyduje się pójść za Bogiem w nie-znane, aby spotkać tam siebie nawzajem, łaska Boża zjed-noczy ich serca. Wchodząc w samo serce małżeństwa,przekonujemy się, że otwiera nam ono serce Chrystusa.

Maureen O’Riordan

12 Nasza Wspólnota

STRACH: DAR CZY UTRAPIENIE?W rzeczywistości strach może być bardzo użytecznym

darem od Pana. To strach ostrzega, żeby być ostrożnym,żeby rozważyć bieżące zagrożenia, podjąć odpowiednieśrodki ochrony samego siebie. Strach może działać jakoobrona przed nieznanym i odgrywać ważną rolę w ucze-niu nas przezorności i mądrości. Problem pojawia się wte-dy, gdy pozwalamy, by obawy kierowały nami w przesad-ny i nierozsądny sposób. Kie- dy tak się dzieje, strachstaje się czynnikiem kontrolującym w naszym życiu - fil-trem, przez który musi przejść każda myśl i emocja.

Co powoduje, że dar strachu wymyka nam się z rąki odgrywa tak dominującą rolę w naszym życiu? Na topytanie można odpowiedzieć w bardzo różny sposób, jed-nak najistotniejszym czynnikiem są nasze własne wspo-mnienia. Pomyśl o tych wszystkich bolesnych czy trauma-tycznych wydarzeniach przechowywanych w twojej pa-mięci. A teraz wyobraź sobie, jak by to było, gdyby tylkojedno z tych wspomnień - i strach, który ono wywołuje -pozostawało na pierwszym planie w twoim umyśle, na-wiedzając i nękając cię przez cały czas. Wyobraź sobie,jak by to było, gdybyś nie mógł cieszyć się życiem z powo-du nieustannej obawy przed ponownym przeżywaniem bóluz przeszłości. Wyobraź sobie, jak by to było, gdybyś niemiał śmiałości, by podjąć jakiekolwiek nowe przedsię-wzięcie z lęku przed powtórzeniem tej samej porażki, któ-ra cię kiedyś tak dotkliwie zraniła.

Nic dziwnego, że List do Hebrajczyków przedstawiadiabła jako trzymającego ludzi w niewoli strachu, a zwłasz-cza - strachu przed śmiercią (Hbr 2,14-15). Jedną z naj-częstszych i najbardziej przebiegłych strategii sza- tanajest żerowanie na naszych wspomnieniach. Przepada onza oskarżaniem nas, za wydobywaniem wszelkich nega-tywnych aspektów naszego życia - po to, by nas sparaliżo-wać i zniechęcić do podjęcia działań. Wydaje się, że spo-śród wszystkich środków ze swego arsenału szatan naj-częściej i najskutecz- niej wykorzystuje właśnie strach.

ŚWIADECTWO: TOM I HELENAPewien lekarz o imieniu Tom i jego żona Helena przez

ponad rok zmagali się z narastającymi konfliktami i nie-

POKONAĆ GÓRĘ STRACHUDamy radê - w Chrystusie

W czerwcu 1924 roku, w wieku trzydziestu ośmiu lat, zmarł George Mallory - jeden z największych brytyjskich wspinaczywy- sokogórskich. Po dwóch wcześniejszych nieudanych próbach usiłował raz jeszcze zdobyć szczyt Mount Everestui zaginął. Dopiero w 1999 roku jego zamarznięte ciało odkryła inna wyprawa - zaledwie sześćset metrów od szczytu.

Jakiś czas po zaginięciu Mallory'ego przyjaciele zorganizowali w Anglii bankiet na jego cześć. Obecni byli niektórzyuczestnicy tamtej nieszczęśliwej wyprawy - ci, którzy przeżyli. Pod koniec bankietu jeden z ocalałych członków zespołu wstałi zaczął oglądać rozwieszone na ścianach zdjęcia Mallory'ego i kolegów. Potem, ze łzami w oczach, spojrzał na ogromnezdjęcie Mount Everestu wiszące za stołem bankietowym. „Mount Everest - powiedział - pokonałeś nas raz, pokonałeś drugii trzeci raz, ale pewnego dnia my pokonamy ciebie, ponieważ ty już nie możesz stać się większy, a my możemy!”

Dla wielu z nas strach jest takim Mount Everestem naszego życia. Podobnie jak ta wyniosła góra, przygniatai paraliżuje nas, przekonując, że nagroda nie jest warta ryzyka.Oczywiście wszyscy w takiej czy innej formie doświad-czamy strachu. Zachodzi jednak różnica między zwykły- mi obawami, które są normalną częścią życia na tym świecie,a skrajnymi lękami, które mogą nas krępować przez całe lata. Jeśli znajdujesz się w tej „skrajnej” kategorii - cierpiącz powodu nieracjonalnego lęku przed ciemnością, przed spotykaniem ludzi, przed porażką, przed czymkolwiek, co cięprzeraża - powiedz sobie: „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia”.

chęcią wobec siebie nawzajem. Sprawy przybrały tak złyobrót, że Helena postanowiła opuścić Toma i trójkę ichdzieci dla innego mężczyzny, z którym spotykała się pota-jemnie od jakiegoś czasu. Tom pozostał z ogromnym po-czuciem winy; czuł, że brak czasu dla rodziny, spowodo-wany zbytnim zaangażowaniem w pracę zawodową, byłpowodem, dla którego Helena porzuciła jego i dzieci.

Był zdruzgotany, a na dodatek uświadomił sobie, że niema do kogo się zwrócić. Większość osób z jego parafiizaczęła go po cichu unikać. Znajomi plotkowali o nim zajego plecami. Na- wet członkowie rodziny trzymali się nadystans. Zamiast udzielić wsparcia jemu i jego dzieciom,wydawało się, że wszyscy są gotowi tylko go potępiać jakoży- ciowego nieudacznika.

Lekarz, który poświęcił się pomaganiu ludziom, terazsam czuł się niechciany i ignorowany „Jak mam wycho-wać moje trzy dziewczynki, skoro nawet nie potrafiłemutrzymać w całości mojego małżeństwa? Jak pacjenci mogąmi jeszcze ufać?” - zastanawiał się. Każdego wieczorukładł się do łóżka z poczuciem porażki, winy i lęku o przy-szłość swojej rodziny.

Historia ta jednak tu się nie kończy. Po trzech miesią-cach udręki uznał, że nie może dalej tak żyć. Bał się, żezniszczy swoją praktykę lekarską, zrazi do siebie córkii zrujnuje swoje życie, jeżeli czegoś nie zmieni.

Nasza Wspólnota 13

Widząc, jak stan Toma coraz bar-dziej się pogarsza, kolega ze szpitalazachęcił go, żeby przeczytał, i to nie-jeden raz, czwarty rozdział Listu św.Pawła do Filipian. Kiedy Tom doszedłdo zdania: „Wszystko mogę w Tym,który mnie umacnia”, dostrzegł promyknadziei, której nie doświadczał już oddługiego czasu. Pierwszy raz od wielumiesięcy zaczął wierzyć, że jest jakieśświatełko na końcu tunelu. Od tej porykażdego dnia modlił się tymi słowami.

W dzienniku modlitewnym jedenz wpisów Toma brzmi tak, jakby Je-zus mówił do niego: „Tom, możesz sięcieszyć we Mnie. Nie musisz niepo-koić się o wychowanie swoich dzieci.Nie bój się. Ja jestem z tobą. ProśMnie o pomoc. Zaufaj, że mój pokójstrzeże życia twojego i twoich dzieci.Po prostu staraj się robić to, co szla-chetne i godne uznania we wszystkichsprawach. Pozwól mi wykonać w to-bie to dzieło, które zamierzyłem”.

Kiedy Tom rozważał ten krótkiurywek z Biblii, stopniowo zaczynał od-zyskiwać pewność siebie. Zobaczył,że może iść naprzód i wychować swo-je córki na mądre, uczciwe, dobrzeprzygotowane do życia kobiety. Jegostrach, przygnębienie i poczucie winy

słabły, a jego dom stawał się na nowomiejscem błogosławieństwa. Jednaz córek w prezencie urodzinowymwyhaftowała mu serwetkę z tą śmiałąproklamacją św. Pawła.

Z czasem słowa Wszystko mogę...doprowadziły Toma do proszenia Bo-ga o pomoc w przebaczeniu Heleniei o uwolnienie nagromadzonego gnie-wu i żalu wobec niej. Obecnie, po dzie-sięciu latach, dzieci Toma są już doro-słe, jego praktyka lekarska nadal roz-kwita, a co najważniejsze, w jego ser-cu gości pokój.

„JESTEM Z TOBĄ”To, co Bóg uczynił dla Toma, może

uczynić dla każdego z nas. Prawdąjest, że my możemy zrobić wszystko -nawet przezwyciężyć największystrach - w Chrystusie, ponieważ Onjest z nami, by pomagać nam w robie-niu rzeczy, których nie bylibyśmyw stanie zrobić sami. Oczywiście, cza-sem możemy ponieść porażkę. Oczy-wiście, niekiedy może nas opanowaćstrach. Oczywiście, szatan możew niektórych sytuacjach zdobyć prze-wagę. Jednak zawsze możemy z po-wrotem wstać i spróbować raz jesz-cze, ponieważ Jezus jest z nami, po-

magając nam i wzmacniając nasząwiarę.

Bóg chce nas nauczyć mówienia:„Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś zemną. Twój kij i Twoja laska są tym,co mnie pociesza” (Ps 23,4). Pragnienas nauczyć, byśmy wyznawali: „Panświatłem i zbawieniem moim: kogóżmam się lękać? Pan obroną mojegożycia: przed kim mam się trwożyć?”(Ps 27,1). Chce także nauczyć nasmówić: „Nie lękam się tysięcy stra-chów, choć przeciw mnie się usta-wiają” (por. Ps 3,7). Szatan, przeciw-nie, ma zupełnie inny zamysł. Chce nasparaliżować lękiem i niepokojem, takbyśmy trzymali się z dala od Pana.

Jeżeli jest jakaś dziedzina twoje-go życia, w której strach trzyma cięw niewoli, może właśnie teraz przy-szła pora, by się z tym zmierzyć. Z na-dzieją i z ufnością proś Ducha Świę-tego, aby zburzył każdą twierdzę, jakąlęk zbudował w twoim życiu. Z takąpewnością, jaka pobudzała św. Paw-ła, idź naprzód i zwyciężaj górę stra-chu. Jezus ma cały ekwipunek, jakie-go potrzebujesz, i jest gotów wspinaćsię razem z tobą - przez całą drogę ażna sam szczyt.

Słowo wśród nas– listopad 2015

„MOGĘ”Św. Paweł działał. Głosił. Zakładał

wspólnoty chrześcijańskie w AzjiMniejszej i Europie. Pisał długie, pełnegłębi listy. Zwalczał jednego po drugimprzeciwników wiary. Ani zajadłe groź-by, ani noce w więzieniu, ani kamieno-wanie czy ciężkie pobicie nie zdołałypohamować siły przebicia i energii tegoczłowieka. Widać wyraźnie - to byłmężczyzna pewny siebie! Jednak ro-biąc to wszystko, uznał, że wszelkiejego dokonania i cała pewność siebiesą jak „śmieci” (Flp 3,8). Poszedł na-wet jeszcze dalej, mówiąc, że: „wemnie... nie mieszka dobro” (Rz 7,18).

Wszystko mogę w ChrystusieJaką jesteś osobą? Człowiekiem czynu? Pewnym siebie, przekonanym, że wszystko, co zamierzysz, możesz osiągnąć?

Czy też kimś wiecznie zamartwiającym się, kto zawsze koncentruje się na swoich brakach? Niektórzy z nas myślą, żemogą zrobić niemal wszystko. Inni uważają, że nie potrafią zrobić prawie nic. Niektórzy prą naprzód, niewiele myśląco konsekwencjach, podczas gdy pozostali są tak zatrwożeni, iż zdają się nie móc wy- krzesać odrobiny pewności siebie.

W tym numerze „Słowa wśród nas” skupimy się na rozważaniu jednego z najbardziej obiecujących fragmentówNowego Testamentu: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13), odnosząc go do tych, którzy sądzą, że„mogą”, oraz do tych, którzy uważają, że „nie mogą”. Urywek ten zachęca tych, którzy sądzą, że „mogą”, aby zbadaliźródło swojej pewności siebie. Jednocześnie wzywa tych, którzy uważają, że „nie mogą”, by pozbyli się swoich obawi wątpliwości i zaczęli działać w Chrystusie.

Czy to nie brzmi jak zaprzeczeniesobie? Czyż Paweł nie używał swojejwiedzy i umiejętności, by napisać tewszystkie pełne mocy listy? Czyż nieczerpał ze swojego rabinicznego wy-kształcenia, kiedy formułował swojąteologię? Czyż nie potrzebował mnó-stwa pewności siebie, aby głosićEwangelię z taką śmiałością?

Tu wcale nie ma sprzeczności.Paweł wiedział, że jest szafarzem Bo-żej łaski i darów (1 Kor 4,1). Rozu-miał, że mógł się urodzić gdzieś indziejniż w Tarsie, pochodzić z rodziny bezpowiązań z Jerozolimą i bez perspek-tyw na dalszą edukację. Wiedział, że

wszystko, co posiada - rozum, zdro-wie, błyskotliwość - pochodzi od Boga.To dlatego mógł osiągnąć tak wiele,a mimo to nie przypisywać sobie za tozasługi.

Jeśli widzisz, że oczekujesz uzna-nia, pieniędzy czy innego rodzaju na-grody za dobrze wykonane zadanie, towarto sprawdzić, czy działasz w Chry-stusie, czy też w sobie. Nie chodzi o to,że Jezus sprzeciwia się uznaniu czywynagrodzeniu, także materialnemu.Chodzi o to, że kiedy tego rodzaju celestają się twoją główną czy jedyną mo-tywacją, rodzi się bardzo poważne py-tanie: Komu przypadnie za to chwała?

14 Nasza Wspólnota

Pragnienie uznania i zapłaty jestdobre, dopóki nie przysłania Pana.Właśnie dlatego Paweł używał prze-sadnych określeń, takich jak „śmie-ci” czy „we mnie nie mieszka dobro”,mimo pełnej świadomości tego, że jestutalentowany i czyni wiele dobra. Byćmoże te mocne słowa na swój tematpomagały mu w zachowaniu właści-wej perspektywy. Gdybyśmy myślelitylko o tym, że możemy wszystko,lecz nie uznali, iż potrzebujemy mocyChrystusa, to doszlibyśmy do wnio-sku, że nasze dokonania są tylko na-sze. A to jedynie karmiłoby naszą mi-łość własną, która oddziela nas od in-nych ludzi i zamyka na miłość Boga.

„NIE MOGĘ”Przeciwności są częścią naszego

życia. Stajemy wobec nich każdegodnia. Niektórzy rozkwitają, mierząc sięz trudnymi sytuacjami i przezwycięża-jąc je. Dla wielu jednak wygląda tozupełnie inaczej. W obliczu trudnościtracą pewność siebie. Niektórzy na-wet czują się pokonani, zanim cokol-wiek zaczną. Cichy głosik w nichmówi: „Nie mogę. Po prostu nie po-trafię. Chciałbym móc, ale nie mogę”.

W pewnym opowiadaniu dla dzie-ci niebieska lokomotywa miała prze-wieźć duży ładunek zabawek na wy-soką, stromą górę. Udało się jej po-konać tę ogromną przeszkodę dziękitemu, że raz po raz powtarzała sobie:„Dam radę! Dam radę!”. Czy nie by-łoby wspaniale, gdybyśmy mogli w takisam sposób przezwyciężać wszystkieprzeciwności? Jednak nie zawsze jestaż tak łatwo. Niektórych z nas wcze-śniejsze porażki przekonały, że niemożemy, nie damy rady. Mówimy sa-mym sobie, że się do niczego nie na-dajemy. Rezygnujemy z podjęcia ry-zyka ze strachu, że nam się nie uda.Wolimy nie stawiać czoła wyzwaniu.

Pismo Święte przytacza historięczłowieka, który dał jednemu ze swo-ich służących sumę pieniędzy odpowia-dającą około trzymiesięcznym zarob-kom. Zamiast ją zainwestować, ryzy-kując jej utratę, służący postanowiłukryć całą kwotę. Usłyszawszy, co sięstało, pan rozgniewał się. Odebrał pie-niądze temu słudze i dał je drugiemu,który wcześniej pomnożył to, co otrzy-mał (Łk 19,11-26). Ta przypowieść przy-nosi pewne ważne przemyślenia. Jeśliuważasz, że „nie możesz”, i potem takjest rzeczywiście, to wcześniej czy póź-

niej stracisz nawet to małe „mogę”, któ-re masz. Jeśli natomiast myślisz, że „mo-żesz” - choćby z pewną dozą wątpliwo-ści - i zaczniesz, i spróbujesz to zrobić,to Bóg będzie bardziej zadowolony, na-wet jeśli ci się nie uda, niż gdybyś w ogólenie spróbował. Ponadto zdobędziesz do-świadczenie i w przyszłości będzieszzdolny zrobić więcej!

Gdy głos „nie mogę” odzywa sięi usiłuje cię przekonać, że nie potra-fisz tego zrobić, odpowiedz słowami:„Wiem, że w Chrystusie mogę”. Tocoś dużo więcej niż motywowanie sa-mego siebie. To wyznanie wiary za-korzenionej w obietnicach Ewangelii,wyrażenie ufności, że potrafimy zro-bić to, o co prosi nas Bóg, ponieważJezus daje nam swoją Boską moc.

STAĆ NA WŁAŚCIWYMFUNDAMENCIE

Przez kilka następnych dni posta-raj się przeznaczyć nieco czasu modli-twy na przebadanie swoich motywa-cji. Jeżeli masz skłonność do pewnościsiebie, spróbuj zadać sobie pytanie:„Czy to ja jestem punktem centralnymmojego życia, czy jest nim Pan?”. Po-proś Jezusa o dar pokory, byś mógł -na podobieństwo św. Pawła - niestru-dzenie pracować i robić wspaniałe rze-czy dla Boga, jednak ze świadomością,iż twoje talenty i zdolności są daramiod Boga, powierzonymi ci, abyś mógłoddawać Mu chwałę. Staraj się więczaczynać dzień od modlitwy, mówiącJezusowi, że chcesz robić wszystko dlaNiego, ponieważ On dał ci tak wiele.

Ci, którzy mają tendencję do wąt-pliwości albo strachu, niech zapytająsamych siebie: „Jak często myślę, żenie potrafię podjąć wyzwania - że jestza trudne? Jak często mówię sobie:«Nie jestem wart; nie potrafię poko-nać tego lęku, urazy czy poczuciawiny»?”. Jeśli to twój przypadek, poraodrzucić te głosy potępienia i zniechę-cenia. Spróbuj rozpoczynać dzień mo-dlitwą, mówiąc: „Nie jestem bezna-dziejny i bezradny. Mam wiele darówi talentów. Wszystko mogę zrobićw Chrystusie, który mnie umacnia!”.

Jezus powiedział kiedyś, że wiaramoże przenosić góry. Pamiętająco tym, spróbujmy patrzeć na „góry”,przed którymi co dzień stajemy, i mó-wić: „W Chrystusie potrafię wypełnićmoje obowiązki, rozwiązać moje pro-blemy i pokonać przeciwności, któresą przede mną”.

ZAWSZE SIĘ RADUJCIE- W CHRYSTUSIE

W każdym czasie i miejscu chrze-ścijanie doświadczają, co to znaczymóc robić wszystko „w Chrystusie”.

Podobnie jak umiał to św. Paweł,uczą się akceptować to, co mają, i każdąsy- tuację, w jakiej się znajdą (Flp4,12). Uczą się, jak radzić sobie z życio-wymi wzlotami i upadkami. Uczą się,że umiejętność stawiania czoła wy-zwaniom nie pochodzi z tego, co onimogą, ale z tego, co Jezus może czy-nić z nimi, w nich i przez nich.

Jezus ma cudowny plan dla życiakażdego z nas. Ponieważ jednak natym świecie istnieją pokusy, grzechi złe duchy, Jezus wie, że oprócz cza-su radości będziemy doświadczaćokresów smutku i trudności. Mimo tochce, żebyśmy „zawsze się radowali”(por. Flp 4,4), zarówno w dobrych, jaki w złych czasach. Pragnie, abyśmysię cieszyli, że możemy doświadczaćw sobie Bożego pokoju, bez względuna to, co się wydarza.

Kiedy przeżywasz chwile szczęśli-we, usiądź i ciesz się nimi. Smakuj je.A gdy nadchodzi czas trudny, pamiętajo tym, że Jezus również cierpiał. A skorosam cierpiał, to wie dobrze, co przeży-wamy. Współczuje nam, cierpi wrazz nami i zawsze jest blisko, gotów naspocieszać i dodawać nam sił.

To wspaniała obietnica chrześcijań-skiego życia. Jeśli przyjmiemy modlitwęśw. Pawła za swoją własną - że może-my wszystko w Chrystusie, który nasumacnia - będziemy żeglować nawet ponajbardziej wzburzonych wodach życiadużo spokojniej i z większym powodze-niem, ponieważ Jezus jest z nami, po-magając nam robić to, czego nigdy niedokonalibyśmy własnymi siłami.

Słowo wśród nas - listopad 2015

Nasza Wspólnota 15

ŻYCIE MODLITWYPaweł był przede wszystkim

człowiekiem modlitwy. Pisał do Fili-pian, by zawsze radowali się w Panu,gdyż sam poznał wartość takiej po-stawy. Polecał im przedstawiać swo-je prośby Bogu, ponieważ sam do-świadczył, że Bóg odpowiada na jegomodlitwy. Paweł wiedział, że kiedyuwielbia i czci Boga podczas modli-twy, otwierają się dla niego zdrojełaski. Bóg obdarza go pokojem i pew-nością siebie. To właśnie one poma-gały Pawłowi mocno trwać i nie daćsię pokonać lękom czy trudnościom.

Ten pokój, który Paweł otrzymałod Boga, był czymś znacznie prze-wyższającym jego własną zdolnośćzachowania wewnętrznego spokoju.Pochodził ze świadomości, że jest znim Bóg, który zna jego trudną sytu-ację i jest gotowy udzielić mu swojejmocy, by wytrzymał wszystko, cze-mu będzie musiał stawić czoło.

Kiedy korygujemy jedną dziedzi-nę naszego życia, często także innezdają się wracać na swoje miejsce.Odnosi się to szczególnie do modlitwy.Modlitwa wpływa na to, jak myślimyi jak działamy w każdej innej dziedzi-nie. To dlatego Paweł nawoływał Fi-lipian do modlitwy. Wiedział, że gdyprzyjmą postawę radowania sięw Panu i przedstawiania Mu swoichpotrzeb, zaczną inaczej myśleć.

Zatem, podobnie jak Paweł, rów-nież my, jeżeli chcemy robić wszyst-ko w Chrystusie i mocą Jego Ducha,musimy zacząć od modlitwy.

POSTĘPOWANIEW CHRYSTUSIEPaweł przekonał się, że nie tylko

modlitwa głęboko wpływa na jego

WSZYSTKO, CO DOBRE…Droga do pokoju i wiary w siebie

Jezus pragnie nam pomagać we wszystkim. Chce nam dawać swój pokój i wspierać nas w przezwyciężaniu lęków,wątpliwości i bolesnych wspomnień, które pozbawiają nas pewności siebie i śmiałości. Św. Paweł pisał do Filipiano Bożym pokoju i swoim pragnieniu umacniania ich, po- nieważ widział, jak jemu Pan dał swoją siłę i pokój, i był pewien,że to samo może stać się ich udziałem.

Całkiem możliwe, że w pewnym okresie życia Paweł działał opierając się głównie na własnych siłach. Jednakw miarę upływu czasu i wzrostu w wierze nauczył się, jak polegać na Bogu, na Jego łasce i mocy. Kiedy pisał List doFilipian, już ponad dwadzieścia lat był chrześcijaninem, a także doświadczonym Apostołem i misjonarzem. Na pewno dotego czasu nauczył się żyć w obecności Boga i we wszystkim doświadczać Jego łaski i prowadzenia. W tym artykulespróbujemy rozpoznać dwie główne praktyki, które pomogły Pawłowi zyskać taką ufność w Panu - i przekonały go, żekażdy może otrzymać od Niego tyle pokoju i siły co on.

myśli i działania, ale także jego myślii działania wpływają na modlitwę. Naj-wyraźniej zachodzi między nimi dwu-stronna zależność.

Zdaniem Pawła im więcej się mo-dlimy, tym więcej dostajemy Bożejłaski i mocy - darów, które pomagająnam stawać się ludźmi bardziej kocha-jącymi i pełnymi pokoju. Poruszeni tymdoświadczeniem łaski, napełniamyumysł świętymi myślami, dostrzega-my dobro, jakiego Bóg dokonuje w nasi w świecie. Im bardziej napełniamyswoje umysły świętymi myślami, tymczęściej doświadczamy w sobie Bo-żego pokoju i mocy. A to skłania nas,by więcej się modlić - i cykl zaczynasię od nowa.

Właśnie ten cykl modlitwy, łaski,świętych myśli i pokoju sprawiał, żePaweł był zadowolony w każdej sytu-acji (Flp 4,12). Umacniał go, kiedy miałpokusę zrezygnowania, kiedy czuł sięprzytłoczony czy tracił pewność siebie.

To jest cała tajemnica odwagii wiary w siebie Pawła. Najlepsze jed-nak, że to wcale nie jest sekret! To tasama „tajemnica”, którą odkrył Piotr,Jan, Andrzej i wszyscy pierwsi chrze-ścijanie. To ta sama „tajemnica”, któ-ra była przekazywana przez wiekiprzez Pismo Święte i świadectwaświętych. I to ta sama „tajemnica”,która jest dostępna dzisiaj dla każde-go z nas - droga wiodąca do życiaw pokoju i ufności.

Nasz duch zależy od modlitwy taksamo, jak nasze ciało zależy od powie-trza, które wdychamy, i pożywienia,które zjadamy. Strzeż zatem swegoczasu modlitwy. Traktuj ją jako naj-ważniejsze zadanie, które masz dowykona- nia każdego dnia. Potem, wciągu dnia, dopilnuj, by wystrzegać się

jakiegokolwiek negatywnego myślenia- czy to o twoim życiu, czy o innychludziach. Próbuj opierać się pokusomsądów, cynizmu, zazdrości, zniechęceniaczy lęków. Zamiast tego napełniaj swójumysł dobrymi, szlachetnymi i świętymimyślami. Myśl o tym, jak bardzo kochacię Jezus. Myśl o obietnicy, że wszystkomożesz w Chrystusie. Kontempluj pięk-no świata natury i pozwalaj swojemu ser-cu zachwycać się nim.

Kiedy stajemy wobec wyzwańżycia, może nam ciążyć perspektywasukcesu albo porażki, zadowolenia alboprzytłoczenia. To w takich sytuacjachbędziemy widzieli, jak duże korzyściprzynoszą nasze wysiłki wierności mo-dlitwie i napełniania umysłu Bożymimyślami. Właśnie w takich okoliczno-ściach będziemy dostrzegali moc Chry-stusa, uzdalniającą nas do podejmowa-nia zadań, których wykonanie wyda-wało się kiedyś zupełnie niemożliwe.

ŚWIADECTWO:MAREK I JEGO STRESCodzienne borykanie się Marka

z biznesowymi klientami doprowadzi-ło go do skrajnej nerwowości. Kiedymiał zaplanowane ważne spotkanie,poświęcał wieczorem wiele czasu, bysię do niego przygotować. Jednak bezwzględu na to, jak bardzo starał sięuspokoić, jego żołądek do tego stopnia„skręcał się ze strachu” przed porażką,że potrzebował leków na uspokojenie.

Pewnej niedzieli, po wysłuchaniuhomilii o Bożym pragnieniu udzielanianam swojej mocy, Marek zaczął mo-dlić się razem ze św. Pawłem:„Wszystko mogę w Chrystusie, którymnie umacnia”. Od razu poczuł Bożepocieszenie i z każdym dniem jegopoczucie pewności siebie rosło. Teraz

16 Nasza Wspólnota

JAKA JEST TWOJAHISTORIA?Każdy z nas może podzielić się

swoją własną, niepowtarzalną historią.Ja osobiście opowiadam moim dzie-ciom, że kiedy byłem w szkole śred-niej, moja modlitwa ograniczała się doproszenia Boga o dobre oceny, wynikiw sporcie i uniknięcie płacenia man-datów, kiedy miałem już prawo jazdy.Wszystko to zmieniło się, gdy spotka-łem kolegę, który opowiedział mio swoim nawróceniu, a następnie za-pytał, czy doświadczam Chrystusa wmoim życiu. Nie miałem pojęcia,o czym on mówi, ale jego spokojna pew-ność sprowokowała mnie do modlitwyzupełnie innej niż wszystkie dotychcza-sowe: „Jezu, jeśli Ty rzeczywiście je-steś prawdą i powstałeś z martwych,to chcę Ciebie poznać”. Modliłem się

Marek nie jest wprawdzie całkowicie„wolny od nerwów”, ale czuje się co-raz lepiej. Jego lęki i stres tak bardzoosłabły, że nie musi już brać środkówuspokajających.

Któregoś dnia, kilka tygodni pousłyszeniu tamtej homilii, Marek miałwyjątkowo trudne spotkanie handlo-we z bardzo sceptycznym klientem -zaczął wtedy znów odczuwać niepo-kój. W połowie spotkania przeprosiłzebranych i wyszedł. Wszyscy sądzi-li, że potrzebował wyjść do toalety,tymczasem Marek wślizgnął się dopobliskiego pokoju i tam zaczął sięmodlić: „Wszystko mogę w Chrystu-sie, który mnie umacnia”. Jeden z do-radców klienta, wracając z toalety,zobaczył przez uchylone drzwi klęczą-cego na kolanach Marka. Wszedłi zapytał: „Czy nie będzie ci przeszka-dzało, jeśli pomodlę się razem

z tobą?”. Modlili się więc wspólnieprzez parę minut, kiedy wszyscy pozo-stali zastanawiali się, co się stało.

Tego dnia Marek nie sfinalizowałumowy sprzedaży, ale odnalazł siłę,której potrzebował, by przezwyciężyćniepokój i rozbiegane myśli. A ponad-to zyskał nowego kolegę!

WSZYSTKO MOGĘCHRYSTUSIEWeźmy sobie filozofię Pawła do

serca. Codziennie powtarzajmy, żew Chrystusie możemy robić to, co po-doba się Bogu. Trzymajmy się mocnoprawd wiary, czystych, uczciwychsposobów działania oraz obietnicyBożej miłości i ochrony - zwłaszczaw chwilach napięć i trudności. Pro-śmy Boga o pomoc w tym, aby naszeżycie przynosiło Mu chwałę. A przedewszystkim prośmy Ducha Świętego,

by uczył nas, jak zachowywać pokój,kiedy stajemy przed problemamii wyzwaniami.

Gdy św. Paweł pisze, byśmy rado-wali się w Panu i myśleli o tym, codobre, prawdziwe, święte i czyste,w istocie podpowiada nam, jak mamypostępować. Nie mówi jednak wprost,co mamy robić. Wskazuje natomiast,jakiego rodzaju ludźmi powinniśmybyć. Bóg pragnie, żebyśmy znajdowaliradość w naszej więzi z Jezusem, by-śmy Jego słowa brali sobie do sercai wprowadzali w życie. Pragnie, żeby-śmy byli czyści i święci.

Naprawdę możemy wszystkow Chrystusie. Może nie będziemy do-skonali, ale mocą Jezusa możemy do-świadczać na tym świecie radości,ufności i pokoju. I nic nie będziew stanie nam tego odebrać.

Słowo wśród nas – listopad 2015

PRZYJĄĆ „DUCHA PROROCTWA”Sposoby skutecznej ewangelizacji w rodzinie

Z moją żoną, Teresą, jesteśmy małżeństwem od trzydziestu jeden lat. Wychowywanie szóstki dzieci wpoiło namważną lekcję - jeśli chcemy, by nasze dzieci poznały Jezusa, nie wystarczy nauczyć je prawd katechizmowych. Potrze-bują one również świadectwa naszego własnego spotkania z żywym Bogiem. Pismo Święte naucza, że „świadec-twem... Jezusa jest duch proroctwa” (Ap 19,10). Brzmi to dość onieśmielająco, w rzeczywistości jednak prorokowanieto po prostu dzielenie się naszym własnym doświadczeniem tego, że Jezus zmartwychwstał i żyje. Jest to sekret sku-tecznej ewangelizacji, także w domowych Kościołach naszych rodzin. Na ile nasze dzieci pojęły już wolność, jaką dajenam krzyż Jezusa? Czy wiedzą, że On umarł po to, żeby one mogły doświadczyć nowego życia? Te wspaniałe prawdystają żywe i realne dla naszych dzieci, gdy mówimy im i pokazujemy, jak bardzo przemieniły nas samych.

w ten sposób piętnaście minut dziennieprzez dwa tygodnie i nic się nie wyda-rzyło. Na szczęście zacząłem równieżuczęszczać na spotkania modlitewne,gdzie słyszałem, jak inni opowiadają

o swojej osobistej relacji z Jezusem. Niedawałem więc za wygraną.

Przełom nastąpił, gdy modliłem sięz innymi chłopakami za umierającegokolegę. Poczułem się przytłoczony

Nasza Wspólnota 17

swoimi dawnymi grzechami. Spojrza-łem na wiszący w pomieszczeniukrzyż i po raz pierwszy uświadomiłemsobie, że śmierć Jezusa nie jest jakąśabstrakcyjną formułą teologiczną. Je-zus zna mnie do głębi, widzi wszystkiemoje grzechy, a mimo to mnie kocha.Poczułem, że On naprawdę jest wemnie i obmywa mnie do czysta. Po-czucie winy i wstydu odeszło, czułemsię jak nowo narodzony. Ustąpiło przy-tłaczające poczucie niegodności, czu-łem się ogarnięty zewsząd Jego mi-łością. Boże miłosierdzie zatriumfo-wało. Odtąd wiedziałem na pewno, żemój Odkupiciel żyje.

Tak więc, rodzice, dziadkowie, cio-cie i wujkowie - jaka jest wasza histo-ria? Nie bagatelizujcie mocy swojegoświadectwa! Przemyślcie je. A na-stępnie powiedzcie dzieciom z wa-szych rodzin, dlaczego chodzicie dokościoła. Opowiedzcie starszym dzie-ciom o waszych szczególnych spotka-niach z Panem, czy to na rekolekcjach,czy na spowiedzi, czy też w różnychtrudnych sytuacjach życiowych. Napoczątku może to być dla was niecokrępujące, ale Bóg doda wam odwagi.

ŻYĆ WIARĄ NA CO DZIEŃNasze dzieci potrzebują zrozumieć,

że przyjmując do swoich serc zmar-twychwstałego Pana, mogą już terazzacząć doświadczać nieba. Oczywi-ście nie możemy dać im osobistegospotkania z Jezusem, ale możemy jezachęcać do wytrwałego szukania Go.Najlepszą zachętą będą pokój, radośći miłość widoczne w naszym życiu.Codzienne życiowe sytuacje niosąnam niezliczone okazje do życia tym,co wyznajemy ustami.

Pewnego dnia Teresa zabraładzieci na wycieczkę na farmę, gdzieuprawiano dynie. Kiedy miała już wra-cać, zorientowała się, że zgubiła klu-czyki do samochodu. „W porządku,Panie - pomodliła się cicho - rozu-miem, że dajesz mi następną okazję”.Zebrała dzieci, wyjaśniła im, co się sta-ło i zachęciła do modlitwy: „Nie wie-my, gdzie są kluczyki, ale wiemy, żejest Bóg. On wie, gdzie one są, więcprośmy Go, żeby zrobił dla nas cud”.

Żadne natchnienie z nieba nie spły-nęło, zaczęli więc szukać. Teresa wciążnie przestaje się dziwić temu, co sięstało: „Weszłam do stodoły, włożyłamrękę do stogu siana i... wyciągnęłam

klucze. Nie wiem, czy był to cud odBoga, ale wciąż przypominam dzie-ciom tę sytuację, ucząc je, że Jezuszawsze jest gotów nam pomagać”.

Jezus żyje, jest blisko nas, poma-ga nam przetrwać wszystkie życiowepróby. Obyście potrafili dać waszymdzieciom przykład wiary w tę praw-dę. Wasze świadectwo pomoże impoznać Pana i osobiście doświadczyćmocy Jego krzyża.

WARTO PRÓBOWAĆOprócz świadectwa naszego życia

ważne jest również jasne - i częste -uświadamianie dzieciom, że Bóg chce,aby przesłanie krzyża stało się dla nichosobistym doświadczeniem. „Bóg takumiłował ciebie, Gino, że dał swegoJednorodzonego Syna” (por. J 3,16).„Przez twój chrzest, Jimmy, umarłeśdla grzechu, a żyjesz dla Boga” (por.Rz 6,11). Dzieci powinny wiedzieć, żeJezus chce, aby stały się do Niegopodobne. Powinny wiedzieć, że świę-tość nie jest teorią, lecz relacją zezmartwychwstałym Panem, któryudziela im mocy do pełnienia woli Ojca.

Powtarzam moim dzieciom, że byćchrześcijaninem nie jest łatwo, ale napewno warto. Zawodowym koszyka-rzem czy gwiazdą rocka nie zostajesię bez trudu, podobnie jest teżz chrześcijaństwem. Ale podobnie jakw przypadku wymarzonej kariery,oprócz wysiłku niesie ono równieżwiele radości. Trudno o coś bardziej

fascynującego niż to, że Bóg wszech-mogący mówi do twojego serca i dajeci moc nad grzechem. Warto więc co-dziennie toczyć dobry bój i przynosićpod krzyż swoje pokusy. Kiedy jużdzieci same doświadczą, że Jezus na-pełnia ich serca miłością i daje im mocdo pokonania pokus, przekonają się, żeżycie chrześcijańskie jest możliwe. Na-biorą też przekonania, że mogą doko-nać czegoś ważnego w tym świecie!

Dlaczego więc nie spróbować?Zapytajcie starszych dzieci: „Jak są-dzisz, dlaczego Jezus zgodził się pójśćna krzyż?” „O czym myślał, kiedy nanim wisiał? Jakie myśli budzi to w to-bie? Co dla ciebie osobiście oznaczakrzyż?” Opowiedzcie im wasze histo-rie i zachęćcie do opowiedzenia wła-snych.

Przypuszczam, że wydarzą się trzyrzeczy. Po pierwsze, odpowiedzi wa-szych dzieci staną się świadectwemdla was. Po drugie, zobaczycie pew-ne luki w ich wierze, które będzieciemogli uzupełnić. I po trzecie, prawdo-podobnie Bóg pokaże wam, jak mo-żecie pomóc dzieciom postawić kolej-ny krok w wierze.

Zaufajcie, że Jezus jest z wami.On uzdolni was do profetycznegoświadectwa. Bóg, który potrafi wydo-być kluczyki samochodowe ze stogusiana, z pewnością udzieli wam mą-drości, jeśli tylko Go o nią poprosicie.

Fernando Andre Leyva

18 Nasza Wspólnota

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆJózef przyszedł na świat w Wilnie

w 1835 roku. Brak matki, która zmar-ła wkrótce po porodzie, kompenso-wała troskliwa opieka ojca, AndrzejaKalinowskiego, oraz kolejnych dwóchjego żon. Ponoć szczególnie ostatnia -Zofia Puttkamer, córka słynnej Ma-ryli Wereszczakówny (miłości Mic-kiewicza) - umiała stworzyć w domuciepłą atmosferę, zaszczepić religij-ność i patriotyzm. Z sercem zajęła sięcałą gromadką, Józef bowiem miał jużstarszego brata i trójkę przyrodniegorodzeństwa. Później przybyła jeszczeczwórka dzieci. Choć ojcu trudno byłoz nauczycielskiej posady utrzymać takdużą rodzinę, jednak bardzo starał sięo wykształcenie synów. Józefa, któryze złotym medalem ukończył InstytutSzlachecki w Wilnie, pociągały naukiścisłe, jednak dalsza edukacja w tymkierunku wiązała się z trudną decyzją- na studia trzeba było jechać w głąbRosji, rozstając się z rodziną. Wybórpadł na Petersburg. Tam Józef roz-począł naukę w Mikołajewskiej Szko-le Inżynierskiej, co wiązało się zewstąpieniem do wojska. Miał wtedy18 lat. W Petersburgu mieszkałoi kształciło się wielu Polaków, kwitłożycie towarzyskie, od którego Józef niestronił. Nauka szła mu dobrze i po czte-rech latach ukończył Akademię, otrzy-mując stopień porucznika. W tym cza-sie przeżył zawód miłosny, który wy-trącił go z równowagi. Pełen we-wnętrznych rozterek, doświadczył kry-zysu wiary.

Na przemian szukał pociechyw rozrywkach albo pogrążał się wgorzkich rozmyślaniach nad brakiemsensu własnego życia.

W końcu zmęczony tym wszyst-kim wyjechał z Petersburga i podjąłpracę przy wytyczaniu linii kolejowejKursk - Kijów. Dużo czasu spędzałsamotnie i wiele czytał - po polsku,

Owoce zawierzenia Bo¿ej Opatrznoœci

Droga Józefa Kalinowskiego do świętości nie była prosta. Jako młodzieniec na wiele lat porzucił praktyki religijne,był carskim oficerem i jednym z przywódców Powstania Styczniowego, zesłańcem i nauczycielem w arystokratycznejrodzinie... Zanim w wieku 42 lat wstąpił do zakonu karmelitów bosych, miał za sobą dramatyczne doświadczenia zwią-zane z losem Polaków w tamtych czasach. A czasy były niełatwe: Polska podzielona między trzech zaborców, tłumionedążenia niepodległościowe, a w Królestwie Polskim i na Litwie planowa rusyfikacja, wzmożona po upadku PowstaniaListopadowego.

rosyjsku, francusku, a nawet angiel-sku. Był to dla niego okres głębokiegowejrzenia w siebie. Lektura „Wy-znań” św. Augustyna zbliżyła go kusprawom duchowym, lecz był to do-piero początek drogi.

Kolejnym miejscem pobytu mło-de- go oficera stała się twierdzaw Brześciu nad Bugiem, gdzie mię-dzy innymi nadzorował pracę skazań-ców. Litując się nad ich losem, odczułpotrzebę działania na rzecz tych, któ-rzy znajdowali się w gorszym położe-niu niż on sam. Zaopiekował się kilku-nastoletnim chłopcem, chcąc zapew-nić mu podstawowe wykształcenie,założył też niedzielną szkółkę dla rze-mieślników. Wyjazd na leczenie do Cie-chocinka okazał się kolejnym etapemna jego duchowej drodze. Od znajo-mej otrzymał Nowy Testament, a sło-wo Boże trafiło na podatny grunt.W Józefie krzepło pragnienie pracy dlainnych i przekonanie, że tylko wiaramoże nadać sens ludzkiemu życiu.

POWSTANIE STYCZNIOWEW tym czasie w społeczeństwie

narastały nastroje niepodległościowe.Wyrosło nowe pokolenie, gotowe

zbrojnie walczyć z zaborcą. Trwałyspotkania, dysputy, tworzyła się kon-spiracja. Mundur rosyjskiego oficeraciążył Józefowi coraz bardziej. Gdyw styczniu 1863 roku wybuchło po-wstanie, postarał się o zwolnienie zesłużby wojskowej, co, ze względu najego problemy ze zdrowiem, udało sięuzyskać w maju 1863 roku. Dalszewydarzenia potoczyły się szybko.

W Warszawie Kalinowski zostałnamówiony do przyjęcia stanowiskaw tajnym Rządzie Narodowym. Mia-nowano go naczelnikiem WydziałuWojny na Litwie. Choć jego stosunekdo powstania był sceptyczny, posta-nowił jednak służyć swym wojskowymdoświadczeniem. Tym bardziej, że dowalki wyruszyli już jego młodsi bra-cia, kuzyni i przyjaciele. Przyjazd doWilna i rozeznanie się w sytuacjiutwierdziły Józefa w przekonaniuo słabości i niedoświadczeniu oddzia-łów powstańczych i wielkiej przewa-dze regularnego wojska rosyjskiego.W tej sytuacji, aby oszczędzić młodychpowstańców, starał się wpłynąć naograniczanie działań militarnych.W czerwcu 1863 roku na placu Łuki-skim w Wilnie był świadkiem powie-szenia rannego generała ZygmuntaSierakowskiego, dowódcy powstaniana Żmudzi. Ten barbarzyński aktwstrząsnął Józefem. Wtedy właśniezrodziła się w nim myśl o poświęce-niu się służbie Bożej. Tylko w taki spo-sób widział możliwość przeciwstawie-nia się wszechobecnemu złu.

Jednocześnie jednak, choć świa-do- mie wybierał drogę wiary, nie mógłsię zdobyć na prostą, zdawałoby sięsprawę - odbycie spowiedzi, którejprzed laty zaniechał. W tym czasie w wileńskim więzieniu, czekając na wy-wózkę, siedział jego kuzyn i przyjacielz lat szkolnych, Jakub Gieysztor. Jó-zef zapragnął wyposażyć go w drogęna zesłanie w jakąś niosącą pociechę

ŚW. RAFAŁ KALINOWSKI

Nasza Wspólnota 19

i umocnienie pamiątkę. Poprosił swojąmłodszą siostrę, aby na ten cel oddaławłasny krzyżyk z relikwiami. W za-mian obiecał jej odbycie spowiedzi (oco od dawna nalegała), co też uczyniłw dniu Wniebowzięcia NMP w 1863roku - po raz pierwszy od 10 lat. „Cosię Bogu podobało dokonać w mejduszy w czasie chwil spędzonychu stóp spowiednika (...), może wypo-wiedzieć tylko ten, kto podobnychchwil doświadczył” - napisał późniejwe wspomnieniach. To był momentduchowego przełomu. Odtąd codzien-nie uczestniczył we Mszy świętej, cotydzień się spowiadał.

Po aresztowaniu i straceniu ostat-niego przywódcy powstańczego naLitwie w marcu 1864 roku, dowódz-two objął Józef. Wkrótce Rosjanie tra-fili także na jego ślad i został areszto-wany. Zrazu wyparł się wszystkiego,lecz po namyśle postanowił wszelkiezarzuty wziąć na siebie, aby ocalićinnych. Uznany winnym „pełnieniaobowiązków kierownika sił zbrojnychna Litwie”, został skazany na karęśmierci. Dzięki intensywnym zabie-gom rodziny wyrok zmieniono na 10lat ciężkich robót na Syberii. Miał 28lat, gdy w lipcu 1864 roku został wy-wieziony na katorgę.

KATORGA NA SYBERIISzczególnie boleśnie Józef prze-

żył rozstanie „ze wszystkim, co zasiladuszę” - trwogą przejmowała go per-spektywa życia bez sakramentów. Jakpisał: „Tylko wiara w łaskę Bożą, którasama przychodzi w potrzebie, utrzy-mać może w spokoju ducha”. Drogana miejsce katorgi trwała 9 miesięcy- pociągiem, statkiem, kibitką, sania-mi, pieszo... aż do Irkucka, dokąd do-tarł przed Wielkanocą 1865 roku. Ty-siące kilometrów oddzieliły go od kra-ju, pociechą w rozłące były tylko listy.Dzięki zabiegom rodziny Józef zostałskierowany do stosunkowo lekkiejpracy w warzelni soli w Usolu nadAngarą, gdzie przebywało wielu do-brze już zorganizowanych polskichzesłańców (w tym kuzyn, któremuongiś podarował krzyżyk z relikwia-mi), a zesłani księża potajemnie orga-nizowali życie religijne. Wszystkichjednak trawiła tęsknota za krajem,a trudne położenie powodowało kon-flikty i niesnaski. Józef został wybra-ny jednym z sędziów do rozstrzyga-

nia sporów, co świadczyło o zaufaniui szacunku, jakim darzyli go współ-więźniowie. Zachowane listy ukazujągo jako człowieka wiary, troszczące-go się o innych: „Wielu często mniemartwi swoją obojętnością w rzeczachwiary; pocieszam siebie tym, że sambyłem nie lepszym, bodaj nawet gor-szym, nie tylko więc oni mnie tym nieodstręczają, ale nawet pociągają”.Śpieszył też zawsze z pomocą, dzie-ląc się z potrzebującymi wszystkim, comiał. W Usolu w czasie wolnym odpracy młody zesłaniec kształcił siebiei innych, studiował dzieła teologiczneprzesyłane przez bliskich, organizowałwykłady i dyskusje, uczył dzieci ze-słańców. Nade wszystko jednak mo-dlił się: „Oprócz modlitwy nic nie mam,co bym ofiarował Panu Bogu: uwa-żać ją mogę za jedyny mój datek...Cierpieć i modlić się tylko mi zostaje.Większych jednak skarbów nie mia-łem nigdy i nie chcę więcej”. Przeztowarzyszy uważany był niemal zaświętego, o czym świadczy wezwa-nie włączone przez nich do modlitwy:„Przez modlitwy Kalinowskiego wy-słuchaj nas, Panie”. Sam Józef widział,że te „sześć lat przebytych w istotnymgrobie... ma także swój pewny urok:niemoc osobista wobec zewnętrznychokoliczności, ubezwładniając wolę,czyni ją poddaną Bogu w takiej zupeł-ności, że każda chwila jest ciągłympolecaniem się Bożej Opatrzności”.

Z biegiem czasu warunki pobytuna zesłaniu ulegały poprawie. Ukazamnestyjny zwalniał Józefa z najcięż-szych prac. Po sześciu latach katorgipozwolono mu na zamieszkanie w Ir-kucku. Przez kolejne cztery utrzymy-wał się ucząc dzieci, a także współ-pracując z innym zesłańcem - Bene-dyktem Dybowskim, przyrodnikiemi badaczem Syberii. Dojrzewało w nimpowołanie do stanu kapłańskiego, „naj-piękniejszą książką” stał się dla niegobrewiarz. Dzięki opiece, jaką otoczyłosieroconego chłopca, zrozumiał „ileto trwogi i troskliwości kosztują dziecirodziców, kiedy mnie obce dziecko takobchodzi”. Problem wychowania mło-dzieży leżał mu bardzo na sercu,o czym pisał w listach: „niedawno przy-szedłem do przekonania, że to, co mamw sobie dobrego, to głównie z domuwyniosłem, że istotnym skarbem jestdobre wychowanie”, i że błędem jestzbyt wczesne opuszczanie domu ro-

dzinnego przez młodzież, która traciz nim więź i szuka pociechy „w nie-właściwych źródłach”.

Dzięki zabiegom Józefa i jego ro-dziny udało mu się uzyskać zgodę naurlop w kraju, a następnie, w 1874roku - umorzenie zesłania. Miał wte-dy 39 lat i gorąco pragnął poświęcićsię życiu zakonnemu.

WYCHOWAWCANie wolno mu było powrócić na

Litwę, zatrzymał się więc u swegobrata Gabriela w Warszawie. Przedpójściem za głosem powołania wstrzy-mywało go pragnienie spłacenia dłu-gów, jakie zaciągnęła rodzina (samaznajdująca się w opłakanej sytuacjimaterialnej) na wspieranie go podczaszesłania. Doskonałą okazją do tegobyła propozycja zostania opiekunemszesnastoletniego Augusta Czartory-skiego, wnuka księcia Adama Czar-toryskiego, który w paryskim HoteluLambert stworzył jeszcze po Powsta-niu Listopadowym główne centrumpolskiej emigracji. W ten sposób Jó-zef Kalinowski miał trafić w najprzed-niejsze kręgi europejskiej arystokracji.Nowy wychowawca został w Paryżuprzyjęty serdecznie. Kolejne trzy latamocno zbliżyły do siebie opiekunai wychowanka. Józef Kalinowski od-krył w chorym na gruźlicę chłopcu dużąwrażliwość religijną i intuicyjnie podą-żył w wychowaniu tą drogą, którai jemu samemu była najbliższa. Choćojciec pragnął z syna uczynić mężastanu, ostatecznie stało się inaczej. Au-gust Czartoryski kilka lat później wy-brał życie zakonne u salezjanów, zmarłmłodo w opinii świętości i został be-atyfikowany. Tymczasem Józef Kali-nowski po trzech latach pracy w cha-rakterze wychowawcy, spłaciwszyrodzinne długi, mógł wreszcie zreali-zować swoje pragnienie. Rozważałwstąpienie do różnych zakonów, osta-tecznie zwrócił się w stronę duchowo-ści karmelitańskiej.

W KARMELUPo kasacie zakonów na ziemiach

polskich, dokonanej przez zaborców,ostał się tylko jeden czynny klasztormęski karmelitanów - w Czernej,a i on skazany był na wymarcie - żyłow nim już tylko sześciu starych mni-chów bez prawa przyjmowania kogo-kolwiek do nowicjatu. W tej sytuacji

20 Nasza Wspólnota

Ten sen śni mi się przez całe życie; zawsze wtedy budzę się z dziwnymuczuciem. W moim śnie znów jestem małą dziewczynką i biegam z kąta w kąt,starając się przygotować do szkoły.

- Gin, pospiesz się, bo się spóźnisz do szkoły - woła do mnie mama.- Przecież się spieszę, mamo! Gdzie drugie śniadanie? Co ja zrobiłam

z książkami?W głębi ducha wiem, skąd ten sen się bierze i co znaczy. To Bóg przypomi-

na mi, że jeszcze nie załatwiłam jednej ważnej sprawy w moim życiu.Zawsze uwielbiałam wszystko, co wiązało się ze szkołą, mimo że szkoła, do

której chodziłam w Springfield w stanie Ohio w latach dwudziestych, miałabardzo surowy regulamin. Uwielbiałam moje podręczniki, nauczycieli, nawetsprawdziany i zadania domowe. Większość uczniów marzyła, by pewnego dniadumnie kroczyć na koniec roku wzdłuż ławek z pozostałymi uczniami szkołyprzy dźwiękach marsza triumfalnego. Dla mnie utwór ten był piękniejszy na-wet od marsza weselnego. Ale były z tym pewne problemy.

Wielki Kryzys najmocniej ugodził wielodzietne, biedne rodziny - takie jak na-sza. Mama i tata, żywiąc siedmioro dzieci, nie mieli pieniędzy na porządne ubra-nia do szkoły. Codziennie rano wycinałam paseczki kartonu, którymi od środkałatałam dziury w podeszwach butów. Nie było pieniędzy na instrumenty muzycz-ne, stroje gimnastyczne ani ubrania na zajęcia pozaszkolne. Śpiewaliśmy sami,graliśmy w pchełki albo chowanego i odrabiając lekcje, przegryzaliśmy cebulę.

Pogodziłam się z trudnościami. Skoro tylko mogłam chodzić do szkoły, nie-zbyt mnie obchodziło, jak wyglądam i czego nie mam.

Trudniej mi już było pogodzić się z tym, co nastąpiło później. Mój brat Paulumarł z powodu infekcji, która się wywiązała, gdy przypadkowo ukłuł się woko widelcem. Potem mój ojciec zaraził się gruźlicą i zmarł. Moja siostra Mar-garet zapadła na tę samą chorobę i wkrótce i jej nie było.

Szok po utracie najbliższych sprawił, że zachorowałam na wrzody żołądka.Zaczęłam opuszczać się w szkole. Moja owdowiała matka zaś usiłowała wią-zać koniec z końcem pięcioma dolarami tygodniowo, które zarabiała na sprzą-taniu domów. Jej twarz zakryła wówczas maską rozpaczy. Pewnego dnia po-wiedziałam do niej:

- Mamo, rzucam szkołę i idę do pracy, żeby ci pomóc.W jej spojrzeniu głęboki żal mieszał się z ulgą. W wieku piętnastu lat zrezy-

gnowałam z mojej ukochanej szkoły i poszłam do pracy w piekarni. Nadzieja,że pewnego dnia zagrają dla mnie triumfalnego marsza na zakończenie szkoły,zmarła śmiercią naturalną - tak to przynajmniej wówczas wyglądało.

W roku 1940 wyszłam za mąż za Eda, operatora maszyn, i założyliśmyrodzinę. Potem Ed zdecydował się zostać kaznodzieją, tak więc przenieśliśmysię do Cincinnati, gdzie zaczął uczęszczać do seminarium biblijnego. Wrazz narodzeniem się dzieci marzenie o szkole umarło na zawsze.

Mimo to powzięłam mocne postanowienie, że moje dzieci zdobędą wy-kształcenie, którego ja nie miałam. Pilnowałam, żeby w domu było dużo książeki czasopism. Pomagałam dzieciom w odrabianiu lekcji i goniłam je do ciężkiejpracy w szkole. Opłaciło się. Cała szóstka naszych dzieci w końcu trafiła docollege'u, a jedno z nich jest nawet nauczycielem w szkole wyższej.

Ale Linda, nasze najmłodsze dziecko, miała problemy ze zdrowiem. Artre-tyzm młodzieńczy w dłoniach i kolanach uniemożliwiał jej normalne funkcjono-wanie w szkole. Na dodatek zażywane lekarstwa powodowały skurcze, dolegli-wości żołądkowe i bóle migrenowe. Nauczyciele i dyrektorzy szkół nie zawszebyli wyrozumiali. Żyłam w ciągłym strachu, że Linda zadzwoni ze szkoły i powie:

- Mamo, wracam do domu.Teraz Linda miała dziewiętnaście lat i ciągle nie miała świadectwa ukoń-

w krakowskim klasztorze karmelita-nek siostry podjęły nieustającą krucjatęmodlitewną o odpowiedniego człowie-ka, który by ocalił męski Karmelw Czernej. Ich modlitwy nie pozosta-ły bez odpowiedzi.

W lipcu 1877 roku Józef Kalinow-ski został przyjęty do nowicjatu w Gra-zu w Austrii, a w listopadzie otrzy-mał habit zakonny i imię Rafał od Św.Józefa. Miał wówczas 42 lata. Porocznej próbie został dopuszczony doślubów i przeniesiony do Gyor naWęgrzech, aby odbyć studia filozoficz-ne. Tam w 1881 roku złożył śluby wie-czyste i został wysłany do Czernej podKrakowem. O. Rafał, mianowanyprzeorem, skierował swe siły na pod-źwignięcie klasztoru. W krótkim cza-sie został wizytatorem klasztorów, spo-wiednikiem sióstr, założycielem i fun-datorem nowych domów karmelita-nek w Przemyślu i we Lwowie.W 1892 roku założył niższe semina-rium duchowne w Wadowicach,a potem nowy klasztor, którego zostałprzeorem. Słusznie widzi się w nim od-nowiciela zakonu karmelitańskiego naziemiach polskich.

O. Rafał Kalinowski całego sie-bie oddał innym. Niezwykle cenionybył jako spowiednik i kierownik ducho-wy. Znał nędzę materialną i duchową,był świadom własnych słabości, cosprawiało, że dobrze rozumiał ludzi,a oni garnęli się do niego. Żył w opiniiświętości, a spotkani ludzie częstoprzy nim klękali i prosili o błogosławień-stwo. Mimo kruchego zdrowia swój30-letni pobyt w Karmelu poświęciłciężkiej pracy, służąc z oddaniem Bogui ludziom. Pod koniec życia spisałswoje wspomnienia, zachowała się teżjego obfita korespondencja. Zmarł 15listopada 1907 roku w Wadowicach,a został pochowany w Czernej. JanPaweł II beatyfikował go w Krako-wie w 1983 i kanonizował w Rzymiew 1991 roku.

Anna Kamińska

SpóźnienieNigdy nie będziesz za stary na to, żeby wyznaczyć sobie kolejny cel

albo zamarzyć sobie coś od nowa.Les Brown

Nasza Wspólnota 21

czenia gimnazjum. Powtarzała sięmoja własna historia.

Modliłam się o rozwiązanie tegoproblemu i kiedy w roku 1979 prze-nieśliśmy się do Sturgis w Michigan,zaczęła się rysować odpowiedź. Po-jechałam do lokalnego gimnazjum. Natablicy ogłoszeń dostrzegłam zawiado-mienie o kursach wieczorowych.

Oto jest odpowiedź, pomyślałamsobie. Linda zawsze lepiej się czujewieczorem; zapiszę ją do szkoły wie-czorowej.

Kiedy Linda była zajęta wypełnia-niem formularzy zgłoszeniowych, dy-rektor do spraw uczniowskich spojrzałna mnie przekonująco swymi brązo-wymi oczami i spytał:

- Pani Schantz, a może pani wró-ciłaby do szkoły?

Roześmiałam się.- Ja? Ha, ha! Jestem starą kobietą.

Mam pięćdziesiąt pięć lat!Ale on nie ustępował i zanim się

spostrzegłam, byłam już zapisana nazajęcia z języka angielskiego i z ręko-dzieła.

- To jedynie eksperyment - broni-łam się, ale on się tylko uśmiechnął.

Bardzo się zdziwiłam, ale zarów-no Linda, jak i ja, świetnie się czuły-śmy w naszej wieczorowej szkole.Wróciłam na zajęcia w drugim seme-strze, a moje oceny stopniowo się po-prawia ły.

Chodzenie do szkoły było pasjonu-jące, ale to nie była zabawa. Siedzącw klasie wypełnionej dzieciakami, czu-łam się bardzo niezręcznie, ale więk-szość uczniów okazywała mi szacu-nek i życzliwe zrozumienie. W ciągudnia miałam mnóstwo roboty w domui przy wnukach. Czasem nie kładłamsię spać do drugiej w nocy, sumująckolumny liczb na zajęcia z księgowo-ści. Kiedy wyniki się nie zgadzały, dooczu napływały mi łzy i ganiłam się zaporażkę. Dlaczego jestem taka tępa?

Ale kiedy byłam przygnębiona,moją podporą była Linda.

- Mamo, nie możesz teraz zrezy-gnować!

A kiedy ona była przygnębiona, jabyłam jej podporą. Powiedziałyśmy so-bie, że razem dotrwamy do końca.

W końcu było już niedaleko do za-kończenia roku i dyrektor do sprawuczniowskich wezwał mnie do swoje-go gabinetu. Weszłam do środka, drżącze strachu, że zrobiłam coś nie tak.

Uśmiechnął się i zapraszającymgestem wskazał mi krzesło.

- Pani Schantz - rozpoczął - świet-nie pani szło w naszej szkole.

Zaczerwieniłam się i odetchnęłamz ulgą.

- Na tyle świetnie - ciągnął - żepani koledzy i koleżanki z klasy jedno-głośnie wybrali panią na klasowegomówcę.

Zaniemówiłam.Uśmiechnął się raz jeszcze i wrę-

czył mi kartkę papieru.- A oto mała nagroda za pani ciężką

pracę.Spojrzałam na kartkę. Było to sty-

pendium do college’u na sumę trzechtysięcy dolarów.

- Dziękuję. - Tylko tyle potrafiłampowiedzieć. Powtarzałam to jeszczewielokrotnie.

Wieczorem w dniu zakończeniaszkoły byłam przerażona. W sali sie-działo dwieście osób, a przemawianiepubliczne miało być dla mnie zupełnienowym doświadczeniem. Usta miałamściągnięte, jakbym jadła coś cierpkie-go. Moje serce od czasu do czasu za-mierało i chciałam uciekać, gdziepieprz rośnie, ale nie mogłam! Było niebyło, wśród gości przybyłych na za-kończenie roku siedziały moje własnedzieci. Nie mogłam stchórzyć w ichobecności.

I wtem, gdy usłyszałam pierwszetakty marsza triumfalnego, moje lękiprysły i poczułam zalewającą mnie falęuniesienia. Kończę szkołę! I Linda też!

Jakoś przeżyłam moje przemówie-nie. Trochę się przestraszyłam, gdyludzie zaczęli klaskać - zdarzyło się topo raz pierwszy w moim życiu.

Potem przyszły róże od moich bra-

ci i sióstr. Mój mąż ofiarował misztuczne róże - „żeby nigdy nie zwię-dły”.

Zjawili się przedstawiciele lokal-nych mediów z kamerami, magneto-fonami i mnóstwem pytań. Były łzy,uściski i gratulacje. Byłam dumna zLindy i nieco się bałam, że mogłamniechcąco skraść nieco uwagi, któranależała się jej za jej ostateczne zwy-cięstwo, ona jednak wyglądała na bar-dzo dumną z naszego wspólnego suk-cesu.

Koniec roku szkolnego 80/81 prze-szedł do historii, ja zaś kontynuowa-łam naukę w college'u.

Czasem jednak siadam sobie i od-twarzam taśmę z moją mową na za-kończenie roku. Słyszę, jak mówię dozgromadzonych słuchaczy:

- Nigdy nie lekceważcie swoichżyciowych marzeń. Jeżeli macie głę-boką wiarę, wszystko może się zda-rzyć. Nie jest to jakaś dziecinna, ma-giczna wiara. Kryje się za nią ciężkapraca, ale nigdy nie powątpiewajcie,czy wam się uda, bo z Bożą pomocądopniecie swego.

A potem przypomina mi się mójodwieczny sen - „Pospiesz się, Gin, bosię spóźnisz do szkoły!” - i moje oczyzachodzą mgłą, gdy przywołuję w pa-mięci moją matkę.

Tak, mamo, spóźniłam się do szko-ły, ale ileż słodszy był owoc tego prze-życia przez to, że tak długo musiałamna niego czekać. Żałuję tylko, że tyi tato nie mogliście być tam wtedy, byzobaczyć swoją córkę i wnuczkęw ich triumfie.

Virginia Schantzopowiedziane

Danielowi Schantzowi

22 Nasza Wspólnota

Papieskie choroby rozpoczęły sięod zbrodniczego zamachu na placu św.Piotra. Po dramatycznej, prawie sze-ściogodzinnej operacji, w klinice Ge-melli przebywał trzy tygodnie, by mie-siąc później wrócić z powodu zakaże-nia cytomegalowirusem. Leczenietrwało dwa miesiące. W 1992 r. usu-nięto Mu nowotwór jelita grubego orazworeczek żółciowy z kamieniami. Rokpóźniej doszło do uszkodzenia stawubarkowego; po nastawieniu, przezcztery tygodnie nosił rękę na tembla-ku. W 1994 r. złamał kość udową, cowiązało się z wszczepieniem protezystawu biodrowego. Niezbyt udanaoperacja zmusiła Go do posługiwaniasię laską. Potem było usunięcie wy-rostka robaczkowego, a od połowy lat90. nastąpił rozwój choroby Parkinso-na, która powodowała pogłębiająceosłabienie, jakże wymowne w czasieJego kolejnych pielgrzymek do Ojczy-zny. Dwa lata przed odejściem dodomu Ojca doszły bóle kolanowe natle artretyzmu. Końcowe załamanie sięstanu zdrowia Papieża nastąpiło 30stycznia 2005 r. Ujawniło się ostrezapalenie krtani i tchawicy. Dwukrot-na hospitalizacja doprowadziła do tra-cheotomii. Bezpośrednią przyczynąśmierci był wstrząs septyczny wywo-łany infekcją dróg moczowych.

Jan Paweł II, cierpiąc jak każdyczłowiek w takich sytuacjach, często(mimo dokuczliwego bólu) potrafił dy-stansować się i to z humorem wobecswoich słabości i ograniczeń fizycznych.Klinikę Gemelli, w której spędził 153 dninazywał żartobliwie „Watykanem nr 3”.Swoiście posługiwał się swoją trzeciąnogą-laską, zwłaszcza podczas spotkańz przyjaciółmi i młodzieżą.

W telegraficznym skrócie zostałyprzedstawione cierpienia fizyczne OjcaŚwiętego, a przecież nie omijały Goi duchowe. Nasilały się one z tymipierwszymi, ograniczając Mu pełnieniamisji Pasterza Kościoła powszechne-go. Jego bliscy współpracownicy

ŚWIAT CIERPIENIABYŁ MU DOBRZE ZNANY

Œw. Jan Pawe³ IICierpienia duchowe i fizyczne towarzyszyły naszemu św. Patronowi od naj-

młodszych lat. Śmierć matki, śmierć brata, a w czasie niemieckiej okupacjidoznania głodu i zimna, połączone z ciężką pracą w krakowskim Solvaiu, nie-pewność jutra młodego człowieka i chwile zagrożenia życia, gdy potrącił Goniemiecki samochód; są tego dowodem.

mówią, że „Nauczył się współżyćz bólem, z chorobą. Było to możliweprzede wszystkim dzięki Jego ducho-wości, dzięki osobistej relacji z Bogiem.”

Kiedy chorobowe słabości nakła-dały się na wiek Papieża, w mediachpojawiały się sugestie (także i w sa-mym Kościele) o ewentualnej abdy-kacji. Według relacji kard. Dziwiszabardzo raniły one Papieża. „On nieprzywiązywał do nich wagi. W pew-nym momencie zlecił jednak przeana-lizowanie kwestii abdykacji, po czymuznał, ze wytrwa w swej misji tak dłu-go, jak Pan Bóg zechce.”

Wciąż żywe pozostaje świadectwobyłego abpa Paryża kard. Lustigera:„W swojej słabości Papież bardziej niżkiedykolwiek realizuje wyznaczoną Murolę, polegającą na byciu zastępcąChrystusa na ziemi, uczestniczeniuw cierpieniach naszego Odkupiciela.”

W czasie swojej ostatniej piel-grzymki do Lourdes, w 2004 r. JanPaweł II dopełnił przemiany, którą traf-nie ujął amerykański dziennikarz:„z najwyższego Pasterza Kościoła JanPaweł II stopniowo przemieniał sięw żywy symbol ludzkiego cierpienia,w ikonę Chrystusa na krzyżu.”

Umieranie Papieża (jakby na raty)na oczach całego świata było Jegoostatnim milczącym kazaniem, swoistąewangelią cierpienia, która dopełniałaJego nastawienie do cierpiącego świa-ta. Podczas swoich pielgrzymek i spo-tkań zawsze dostrzegał chorych, przy-tulał, dotykał, błogosławił. W 1984 r.napisał przejmujący list o chrześcijań-skim cierpieniu „Salvifici doloris”. Byćmoże nie przeczuwał, że jego treśćbędzie potwierdzał swoim własnymniesieniem krzyża. W 1992 r. ustano-wił Światowy Dzień Chorego, któryobchodzony jest 11 lutego – w litur-giczne wspomnienie cudownych ob-jawień Matki Bożej w Lourdes.W 1994 r. (po kolejnej operacji) przedmodlitwą „Anioł Pański” podzielił sięswoimi przemyśleniami: „Zrozumia-

łem, że mam wprowadzić Kościółw III tysiąclecie przez modlitwę i wie-loraką działalność, ale przekonałem siępóźniej, że to nie wystarcza; trzeba byłowprowadzić go przez cierpienie.”

Pytanie o sens cierpienia niejest pytaniem czysto akademickim. Topytanie z gruntu życiowe, zadajeprzede wszystkim człowiek, któregodotyka konkretne nieszczęście. Wią-że się ono z typowo ludzkim sprzeci-wem oraz pytaniem – dlaczego? Nie-jednokrotnie, człowiek cierpiący sta-wia to pytanie również Bogu. Wewspomnianym liście apostolskim „Sa-lvifici doloris”, poświęconym ludzkie-mu cierpieniu, Papież zaznacza, żeczłowiek cierpiący powinien dostrzec,że Ten kogo pyta „sam cierpi – a więcchce mu odpowiadać z krzyża, z po-środku swego własnego cierpienia.”Innymi słowy, Boża odpowiedź nie jestwykładem teoretycznym, pouczeniemz ambony, czy katedry profesorskiej.

Odpowiedzią jest sam Ukrzyżowa-ny – Jego cierpienie, krzyk, samotność,ból, konanie. Nasze kontakty z chory-mi potwierdzają, że trzeba nieraz dłu-giego czasu, żeby tę odpowiedź Chry-stusa usłyszał człowiek cierpiący.

Po kanonizacji Papieża Polaka,winno nam przyświecać papieskieprzesłanie, zawarte w encyklice Eva-gelium Vitae, nr 83: „należy przedewszystkim pielęgnować w nas samychi w innych postawę kontemplacji. Ro-dzi się ona z wiary w Boga życia, któ-ry stworzył każdego człowieka i cu-downie go ukształtował… . Kto za-chowuje taką postawę, nie poddaje sięzniechęceniu gdy widzi człowieka cho-rego, cierpiącego, odepchniętego albona progu śmierci; wszystkie te sytu-acje przyjmuje jako wezwanie do po-szukiwania sensu.” Należy dodać;sensu swojego życia, sensu swojej pra-cy i sensu własnego cierpienia.

Ks. Zbigniew Głowacki

Nasza Wspólnota 23

Prelegenci zaprezentowali następujące zagadnienia:- „Przynależność wyznaniowa i obrządkowa grup etnicz-

nych w Małopolsce okresu międzywojennego” – ks. prof.Stanisław Nabywaniec z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

- „Zagadnienia społeczno – narodowe i religijnew relacjach metropolitów lwowskich abp. Józefa Bil-czewskiego” (Kościół obrządku łacińskiego) i abp. An-drzeja Szeptyckiego (Cerkiew obrządku greckokatolic-kiego) – ks. prof. Józef Wołczański z Uniwersytetu Pa-pieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

- „Kościół Polskokatolicki w Małopolsce w okresiemiędzywojennym” – ks. mgr Andrzej Pastuszek z para-fii Kościoła Polskokatolickiego w Bażanówce.

- „Społeczność romska na pograniczu polsko – sło-wackim w okresie międzywojennym” – Dr Peter Ku-drac – Prezes Stowarzyszenia Obywatelskiego ROMPODSKALKY ze Słowacji.

- „Narodziny i rozwój nacjonalizmu ukraińskiego” –Artur Brożyniak z Instytutu Pamięci Narodowej w Rze-szowie.

- „Tutejszość w Bieszczadach, czyli o współistnieniuna pograniczu kulturowym” – Andrzej Potocki.

Wykłady cieszyły się wielkim zainteresowaniem, ponie-waż prelegenci przedstawili dogłębną analizę i wnikliwe przy-bliżyli tematy, a zwłaszcza relacje, jakie występowaływ grupach etnicznych i etnograficznych zamieszkującychtereny pogranicza polsko-słowacko-ukraińskiego. Są to bar-dzo istotne sprawy. Treści wszystkich wygłoszonych pod-czas tegorocznej sesji ekumenicznej wykładów ukarzą się,jak co roku, w roczniku OIKUMENE CARPATHIA.

O godzinie 15 wszyscy zgromadzili się w kaplicyOśrodka na uroczystej Mszy św. Koncelebrze przewod-niczył o. Jan Gruszka SJ, a homilię wygłosił ks. PiotrBartnik. Kaznodzieja powiedział między innymi: „Jeste-śmy wdzięczni organizatorom, a w szczególności księ-dzu Dyrektorowi, prelegentom tegorocznej sesji nauko-wej, że podejmując karpackie tematy historyczne, spo-łeczne, narodowościowe możemy poznać prawdę, którasłuży naszemu lepszemu poznaniu historii, wyzwalaniusię z grzechów i przybliżaniu się do Chrystusa”.

Po Mszy św. wszyscy zebrani udali się do CentrumKultury Ekumenicznej, gdzie pod pomnikiem św. JanaPawła II uczestniczyli w modlitwie za Ojczyznę orazo jedność Kościoła.

Kolejnym punktem programu była biesiada regional-na, podczas której koncertował zespół „Romane Anjela”ze Słowacji. Zaproszeni goście delektowali się wyśmie-nitymi regionalnymi potrawami przygotowanymi przezpanie pracujące w kuchni OWR Myczkowce.

IX SPOTKANIA EKUMENICZNEdotyczące Kwestii narodowo – religijnych

w Małopolsce w latach 1918 – 1939W sobotę 17 października w Ośrodku Caritas w Myczkowcach odbyły się IX Spotkania Ekumeniczne

dotyczące Kwestii narodowo – religijnych w Małopolsce w latach 1918 – 1939. Zebranych gości serdeczniepowitał gospodarz Ośrodka ks. Dyrektor Bogdan Janik. Spotkanie prowadził ks. prof. nadzw. dr hab. JanuszMierzwa z Instytutu Pracy Socjalnej Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

24 Nasza Wspólnota

W trakcie spotkania miała miej-sce prezentacja wierszy, które czy-tał autor, dyskusja oraz promocja naj-nowszego tomiku "Na wzór na po-dobieństwo". Zaproszeni poeci zie-mi krośnieńskiej Panowie Jan Tuliki Wacław Turek przybliżyli publicz-ności dorobek poetycki MirosławaWelza i Jego zafascynowanieBieszczadami.

Na wstępie publiczność powitałBurmistrz P.Witold Kocaj i P. Doro-ta Świstak dyr. GOK. Zaszczyciłateż swoją obecnością P. GrażynaBorek wicewojewoda podkarpacki.Podniosłą oprawę muzyczną spotka-nia zapewnił zespół piosenki poetyc-kiej „Jak” z Przeworska.

Wieczór poezji pozwolił nam po-znać bogaty świat uczuć, doznańi przemyśleń autora obdarzonego ta-lentem poetyckim. Dobrze się stało,że mimo swojej skromnej postawyzechciał otworzyć swoją osobowośćwśród „swoich”, skoro już tak gło-śno o Jego utworach w świecie lite-rackim.

Jest autorem ośmiu tomikówpoezji. Ostatnio ukazały się: „Z Nor-widem idę”(2013), „Bieszczady, po-ezja i blues” (2015), „Na wzór napodobieństwo” (2015). Jest laure-atem honorowej nagrody ZwiązkuLiteratów Polskich O/Rzeszów ZłotePióro 2014 (za tomik „Po drodze”).Publikuje swoje utwory m.in. w „Ga-

Wieczór poezji Mirosława Welza19 września br. w sali kina „Wczasowicz” w Iwoniczu Zdroju miało miejsce spotkanie z poetą Mirosławem

Welzem, którego znamy jako lekarza weterynarii, doktora nauk weterynaryjnych.

zecie Kulturalnej” oraz w e-tygodniku li-teracko-artystycznym Pisarze.pl.

Jego twórczość była prezentowanaw mediach („Gazeta Wyborcza”, PolskieRadio Rzeszów). Pisze również tekstypiosenek. Tak oto ocenia Jego twórczośćprofesor Teresa Zaniewska we wstępiedo zbiorku „Żyje się”:

„Jego wiersze są jak kapliczki- archi-tektonicznie różnorodne, a ich wnętrzezawsze kryje głębię i bogactwo ducho-we […]to niczym paciorki różańca. Towiersze modlitwy, niemal w każdymz nich drzemie ukryty skarb, przesłonię-ty mgiełką tajemnicy. Poeta jest mistrzem

w kreowaniu sytuacji lirycznych z ele-mentów zwykłej codzienności. Wierszza wierszem otwiera czytelnikowi oczyna piękno tego świata, który nas ota-cza. Uświadamiamy sobie tę prostąprawdę o względności ocen i niezba-danych wyrokach boskich, a przedewszystkim zaś to, że mimo usilnychstarań z ziemskiej perspektywy niewidzimy rzeczy takimi, jakimi są na-prawdę. Zdaje się sugerować, iż jedy-nym ratunkiem jest ukojenie, które niesiepiękno.

„Uczyńmy nasze życie twórczym,póki……żyje się”.

Burmistrz Gminy Witold Kocaj wewstępnym słowie

Mirosław Welz po otrzymaniu „Złotego pióra”.

Nasza Wspólnota 25

Prezentujemy kilka Jego wierszy:

Piszę do ciebie („Żyje się”)

nie przywiązuj się do władzymasz ją na chwilę jak hiena kość antylopypod leniwym spojrzeniem lwanie przywiązuj się do tego kim jesteśkimkolwiek jesteśBóg jeden wie kim będziesz jutronie przywiązuj się do rzeczynie zatrzymasz ichjak piasku i wody w dłoniachnie przywiązuj się do ludzitylko ich kochajsam wiesz dlaczego

Kapliczka ze św. Florianem

w murowanej kapliczceprzy krzyżówce na Sanokoparty o halabardęw złoconym kaskudrzemie święty Floriansamochody przejeżdżająjak rozpędzona wiecznośćmarzy tylko czasemstanąć przy Pańskim grobiez wielkanocną wartąnieczuły na szepty modlitwi zapachy wędzonki

Chleb powszedni

nic nie ma lepszegoniż powszedni chlebpodnoszony do ustpachnący domemcodziennie innytak samo dobry

Kapliczki cmentarne

nagrobkowe krzyżegranitowe płytykatakumby i grobowcewieczorem wołajągłosami drzewo minutę tylkoz twojego życiachoć na chwilęrozpalznicz niepamięcinie czekajna listopadposłuchajtengłoswoładoCiebie

Piszę do ciebie jeszcze razbądź dobrybez powodu zwyczajniei pomagajto jest dobry czasżeby kochaćjest czas jeszcze lepszypowstań z martwychmasz szansęjeszcze razinie czekaj na promocjętaniej nie będzie.

Otwarta księga ze zbiorku(Bieszczady poezja i blues 2015)

Moje życie otwarta księgaPamięć stare kartki przewracaJakby chciała je czytać raz jeszczeJakby chciała je znowu zobaczyć.

Ile dróg, ile przebytych szlakówIle słów co jak chleb lub jak kamieńIle wspomnień jak piękne kwiatyIle tych które budzą nad ranem

Ile ludzi spotkałem po drodzeIlu z nich ominąłem bez słowaIle śladów ile miłościIle zła zostawiłem za sobą

Ile – księga milczy i czekaDobrze chociaż że ciągle otwartaTrzeba śpieszyć się być człowiekiemZanim stuknie o papier okładka.

Podczas spotkania można było nabyć tomiki poezji z autografem autora.Z wdzięcznością za miły wieczór, za przybliżenie swojej poezji, za przejaw

serdeczności okazywanej nam w skromnym geście, za ubogacanie naszegoregionu, odchodziliśmy w poczuciu dumy, uważając poetę za „swojego”. Dla-tego też oczekujemy na więcej, życząc poecie dalszego rozkwitu talentu, którytak skrzętnie skrywał przed nami. Z.J.

Wojewoda Podkarpacki Grażyna Borek czyta wiersz poetyPoeta w towarzystwie dyr. GOK Doroty Świstak

26 Nasza Wspólnota

Uroczysta Msza Święta rozpoczęła się o godz. 11.00w kościele parafialnym pw. Wszystkich Świętych w Iwo-niczu od procesyjnego wniesienia dziękczynnego wieńcadożynkowego przygotowanego przez Koło GospodyńWiejskich. Eucharystii przewodniczył ks. proboszcz Kazi-mierz Giera, asystował ks. Bogdan Nitka, proboszcz pa-rafii pw. Świętego Iwona i Matki Bożej Uzdrowienie Cho-rych w Iwoniczu-Zdroju oraz ks. Zbigniew Kurko, wika-riusz. Słowo Boże odczytała p. Elżbieta Janas i p. JózefSzałajda, a okolicznościową homilię wygłosił ks. prałatKazimierz Piotrowski. Delegacja na czele z sołtysem Wal-demarem Niemczykiem ofiarowała dary ołtarza w posta-ci chleba, wina i bukietu kwiatów. Przed błogosławień-stwem kończącym Eucharystię nastąpił obrzęd poświę-cenia plonów ziemi: ziół, kwiatów i owoców. Na zakoń-czenie wspólnie odśpiewano hymn „Boże coś Polskę…”.

„WIELKĄ RZECZĄ JEST WOLNOŚĆ”.Iwonickie obchody 95. rocznicy Cudu na Wisłą

i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi PannyUroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny dla Polaków nierozerwanie związana jest ze wspo-

mnieniem zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, w której Wojsko Polskie odparło wielki pochód ludobójczejArmii Czerwonej, ratując cywilizację zachodnią od zagłady.

Dokładnie 95 lat po tym wydarzeniu, 15 sierpnia 2015 roku, w Iwoniczu odbyła się podniosła uroczy-stość patriotyczna, której centralnym punktem było odsłonięcie pomnika poświęconego ofiarom I i II wojnyświatowej, w tym zamordowanym w Katyniu 1940 roku i 96. rodakom na czele z Prezydentem RP, prof.Lechem Kaczyńskim, którzy zmierzali na uroczystość upamiętniającą 70 rocznicę tego wydarzenia, ginąc wtajemniczych okolicznościach pod Smoleńskiem.

Po Mszy Świętej nastąpiło przejście na nowy cmentarzw Iwoniczu, gdzie odbyła się druga część uroczystości.

Tam zebranych gości oraz mieszkańców Iwoniczapowitał p. Bogdan Skotnicki, przypominając, że minionyrok 2014 był rokiem jubileuszu 600-lecia powstania miej-scowości Iwonicz oraz 550-lecia powołania do życia para-fii Iwonicz. Zwrócił uwagę, że obecny rok 2015 jest rów-nież bogaty w ważne dla naszego Narodu rocznice histo-ryczne, a są nimi:

- 95. rocznica „Cudu nad Wisłą” – zwycięskiejwojny polsko – bolszewickiej,

- 75. rocznica Zbrodni Katyńskiej,- 70. rocznica zakończenia II Wojny Światowej,- 5. rocznica Katastrofy Smoleńskiej.Te ważne wydarzenia historyczne, w większym lub

mniejszym stopniu dotykały także mieszkańców Iwoni-

Inicjatorem pomnika jest Pan Stanisław Kenar, który na zakończenie uroczystości wyraził wdzięcznośćfundatorom, sponsorom oraz organizatorom za wsparcie i zaangażowanie. Byli to: Firma Polbud, Forel,Anpol, Zakład Kamieniarski w Iwoniczu, Huta Delta, Zakład Gospodarki Komunalnej w Iwoniczu Zdroju,Firma Wenta z Frysztaka oraz Dariusz Rogowski i Stanisław Rachwał.

Nasza Wspólnota 27

cza, dlatego też z inicjatywy p. Stanisława Kenara – rad-nego Powiatu Krośnieńskiego - powołany został Społecz-ny Komitet upamiętnienia iwonickich Rodaków, żołnierzyznanych z nazwiska i nieznanych, którzy polegli na fron-tach I i II wojny światowej oraz 96. Polaków na czelez Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, którzy zginęliw katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010r. w drodze na uroczystości upamiętniające 70. rocznicęsowieckiej zbrodni ludobójstwa na polskich jeńcach w le-sie katyńskim w 1940 r.”

Oprócz licznie zgromadzonych mieszkańców Iwoni-cza i zaproszonych gości w uroczystościach uczestniczyłpluton honorowy klas wojskowych rymanowskiego LiceumOgólnokształcącego oraz podopieczni Polskiego Towarzy-stwa Gimnastycznego „Sokół” w Rymanowie, w pełnymumundurowaniu wojskowym z pocztem sztandarowym. Niezabrakło także pocztu sztandarowego wystawionego przezuczniów Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskichw Iwoniczu-Zdroju pod opieką p. Haliny Józefczyk-Ha-brat. Szkołę Podstawową im. ks. Antoniego Podgórskiegow Iwoniczu reprezentowały harcerki pod opieką p. MariiZygmunt. Parlament Rzeczypospolitej Polskiej reprezen-towała liczna delegacja parlamentarzystów Prawa i Spra-wiedliwości: p. Alicja Zając – Senator RP oraz Posłowiena Sejm RP Bogdan Rzońca i Stanisław Piotrowicz. PosłaPiotra Babinetza, który brał udział w krośnieńskich obcho-dach Święta Wojska Polskiego, reprezentował radny Grze-gorz Nieradka. Odśpiewano polski Hymn Narodowy, poczym aktu odsłonięcia pomnika dokonali: p. Senator AlicjaZając, wdowa po śp. Stanisławie Zającu, który zginął podSmoleńskiem, p. Stanisław Kenar, inicjator utworzeniaSpołecznego Komitetu Budowy Pomnika w Iwoniczu orazp. Elżbieta Adamczyk, bratanica Stanisława Adamczykazamordowanego przez sowietów w Katyniu w 1940 roku.Po tym najbardziej uroczystym momencie ks. KazimierzGiera odczytał tekst błogosławieństwa i poświęcił pomnik.Treść tablicy umieszczonej na pomniku brzmi następująco:

„Wielką rzeczą jest wolność”PAMIĘCI MIESZKAŃCÓW IWONICZA,

ŻOŁNIERZY ZNANYCH Z NAZWISKA I NIEZNA-NYCH, POLEGŁYCH NA FRONTACH I i II WOJ-NY ŚWIATOWEJ.

W HOŁDZIE 96. POLAKOM, NA CZELEZ PREZYDENTEM RP LECHEM KACZYŃSKIM,KTÓRZY ZGINĘLI W KATASTROFIE LOTNI-CZEJ POD SMOLEŃSKIEM 10.IV.2010 W DRO-DZE NA UROCZYSTOŚCI UPAMIĘTNIAJĄCE 70.ROCZNICĘ SOWIECKIEJ ZBRODNI NA POL-SKICH JEŃCACH, W TYM 8. RODAKÓW IWO-NICZA W LESIE KATYŃSKIM W 1940 R.

15.08.2015 Społeczeństwo Iwonicza

Następnie o zabranie głosu poproszona została p. Ali-cja Zając, która podziękowała w imieniu swoim oraz ro-dzin Ofiar Tragedii Smoleńskiej za piękne i godne upamięt-nienie największej tragedii w powojennej Polsce. Nawią-zując do słów pieśni Maryjnej „Niech Twoich dzieci głos,dla Polskie lepszy los, wybłaga tam, u niebios bram” prosi-

ła o podjęcie modlitwy i pracy na rzecz Ojczyzny. Następ-nie grupa wojskowa z Rymanowa dokonała uroczystejzmiany warty, po której Joanna Literowicz, uczennica Li-ceum Ogólnokształcącego w Rymanowie, wykonała pieśń„Śpij kolego”. Kolejnym podniosłym momentem był ApelPoległych do którego wezwał p. Bogdan Skotnicki wraz zplutonem honorowym Polskiego Towarzystwa Gimnastycz-nego „Sokół”.

„Wołam Was Mieszkańcy Iwonicza, którzy zginęli-ście na frontach I Wojny Światowej – Stańcie do Apelu!

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!Wołam Was Mieszkańcy Iwonicza, którzy zginęliście

na wszystkich frontach II Wojny Światowej - Stańcie doApelu!

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!Wzywam żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu

Ochrony Pogranicza, funkcjonariuszy Policji Państwowej,Straży Więziennej i Straży Granicznej oraz innych orga-nów Państwa Polskiego, w tym 8. Rodaków z Iwoniczazamordowanych w Katyniu, Charkowie, Twerze i Bykownioraz innych nieznanych dotąd miejscach kaźni – Stańciedo Apelu!

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!Wzywam 96. naszych Rodaków z Prezydentem Le-

chem Kaczyńskim na czele, którzy zginęli w katastrofielotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. w drodzena uroczystości upamiętniające 70. rocznicę sowieckiejzbrodni na polskich jeńcach w lesie katyńskim w 1940 r. -Stańcie do Apelu!

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!

Podczas ceremonii składania kwiatów jako pierwszawiązankę złożyła p. Senator Alicja Zając, następnie Posło-wie Bogdan Rzońca i Stanisław Piotrowicz. W imieniupowiatu krośnieńskiego kwiaty i znicze złożyli Starosta kro-śnieński p. Jan Juszczak i radny powiatu p. Stanisław Ke-nar. Delegację Rady Miejskiej w Iwoniczu-Zdroju stano-wili: Przewodniczący Rady p. Józef Sowiński oraz radnip. Bogusław Dmytrak i p. Waldemar Niemczyk. W imie-niu Komitetu Gminnego Prawa i Sprawiedliwości w Gmi-nie Iwonicz-Zdrój wiązanki złożyła delegacja w składzie:p. Wiesław Polek oraz radni p. Bogdan Ryznar i p. Grze-gorz Nieradka. W imieniu władz urzędu gminy wiązankęzłożyła p. Anna Malik-Borowska. Wieniec od Stowarzy-szenia Przyjaciół Iwonicza-Zdroju złożyła p. Halina Józef-czyk-Habrat a od Stowarzyszenia Ocalić od zapomnieniap. Rajmund Boczar i p. Marek Bliżycki. W imieniu iwonic-kiego Koła Przyjaciół Radia Maryja wiązankę kwiatów zło-żył p. Józef Szałajda. Podniosłego charakteru ceremoniinadały werble w wykonaniu p. Jana Kwolka z GminnejOrkiestry Dętej w Iwoniczu.

Na zakończenie uroczystości głos zabrał inicjator bu-dowy pomnika, p. Stanisław Kenar, który podziękowałwszystkim fundatorom monumentu, sponsorom oraz orga-nizatorom uroczystości. Następnie trębacz z plutonu hono-rowego odegrał „Ciszę”, po której poczty sztandaroweoddały honory przed pomnikiem.

Grzegorz Nieradka

28 Nasza Wspólnota

Sierpniowy miesiąc, dla nas Po-laków, nie tylko daje nam poważnebodźce, by właściwie ukierunkowaćnasze życie za wzorem naszej niebie-skiej Matki. Tak się złożyło, że sier-pień jest miesiącem, w którym Pola-cy wykazali się niezwykłym patrio-tyzmem. Szczególnie „bitwa War-szawska” dała przykład jak dla Po-laków ważną była i jest Ojczyznai jak sprawy obrony Europy przedzalewem komunizmu, Polacy potra-fili postawić na właściwym miejscu.

FRAGMENT HOMILIIKS. PRAŁATA KAZIMIERZA PIOTROWSKIEGO

Kiedy dziś wspominamy tamte wy-darzenia, myślimy nie tylko o tejjednej walce. Cześć oddajemy rów-nież tysiącom Polaków, którzy od-dawali swoje życie w innych woj-nach. Mamy na uwadze bohaterówI i II wojny światowej. Myślimyo wymordowanych w Katyniu i nawielu innych frontach na całymświecie. Nie możemy zapomniećo tych, którzy zginęli w tajemni-czych okolicznościach w Smoleńskui tych, których pozbawiono życia

jako członków Armii Krajoweja potem grzebano w tajemnicy przedrodziną w różnych miejscach naojczystej ziemi. Odkryte szczątkiowych bohaterów znajdują dopie-ro teraz godny pochówek po latach.Poświęcając dzisiaj tablicę na na-szej ziemi, chcemy wspomniećwszystkich Rodaków również Iwo-niczan dla których Polska byłaMatką godną oddania za nią swo-jego życia.

Treść tablicy ujmuje wszystko.

Nasza Wspólnota 29

Kiedy w listopadzie częściej jak zwykle odwiedzać bę-dziemy groby na naszych cmentarzach, zauważymy śladypracy Towarzystwa, które w trosce o ocalenie od zapomnieniaważnych miejsc pamięci, podjęło się poważnych prac reno-wacyjnych. Do takich w pierwszym rzędzie zaliczono grobyludzi zasłużonych, patriotów, weteranów walk o niepodle-głość, artystów, księży, lekarzy, nauczycieli i społeczników.

W okresie od kwietnia 2013 roku, kiedy Towarzystwozostało powołane, odrestaurowano zaniedbane groby uczest-ników powstania styczniowego – Franciszka KsaweregoWąsowicza i Jana Wiśniewskiego, nagrobek ks. Karola Po-prawskiego, który był proboszczem Iwonicza przez 30 lat(1848-1878), ziemny grób kupca iwonickiego Jana Kielarow-skiego. Wykonano nowy nagrobek, w miejsce zupełnie znisz-czonego, na grobie Państwa Marii i Jana Krasiów, długolet-nich pracowników Zakładu Zdrojowego „Iwonicz”. Odno-wiono historyczny obelisk w Iwoniczu-Zdroju, upamiętniają-cy miejsce po pierwszej kaplicy zdrojowej.

Duży sukces to kompleksowa rewitalizacja otoczeniapomnika zamordowanych partyzantów w Lesie Grabińskim,zakończona uroczystością 24 lipca w 71 rocznicę mordu,o czym pisaliśmy w poprzednim 187 numerze NaszejWspólnoty. Środki na ten cel pozyskano w ramach wygra-nego konkursu Banku Zachodniego WBK pod hasłem „Tumieszkam, tu zmieniam”.

Następny duży sukces Towarzystwa to wygrana IIedycji Konkursu Banku Zachodniego WBK pod hasłem:„Tu mieszkam, tu zmieniam”. Tym razem tematem kon-kursowego projektu postanowiono uczynić rewitalizacjęcmentarza ofiar epidemii cholery z 1831 roku i przywróce-nie żyjącym pamięci o ich przodkach, którzy pochowaniw jednej mogile, pozostali dla swoich potomnych anonimo-wi. Projektowi nadano kolejny raz nazwę: „Aby umarli mogliżyć” i zaprojektowano uporządkowanie i ogrodzenie cmen-tarza oraz upamiętnienie zmarłych poprzez umieszczeniena tablicy ich nazwisk.

Jak informuje wiceprezes P. Marek Bliżycki na stro-nie internetowej Towarzystwa – niestrudzony prezes P. Raj-mund Boczar już „sprowadził” drzewo z lasu w Targowi-skach przy pomocy ofiarnej ekipy. Tu dodam jeszcze, żeautorem zwycięskich wniosków konkursowych jest PanMarek Bliżycki wiceprezes Towarzystwa.

Niezależnie od tych dużych przedsięwzięć Towarzystwa,już w lipcu zakończono renowację trzech kolejnych nagrob-ków na starym cmentarzu w Iwoniczu – pomnika nagrobnegoc.k. inspektora szkolnego Józefa Korwin Krukowicza (1863-1910), grobu Agaty z Hydzików Podgórskiej, żyjącej w latach1823-1897, matki zasłużonego dla Iwonicza długoletniego pro-boszcza Iwonicza ks. Antoniego Podgórskiego oraz ze wzglę-dów artystycznych grób 14- letniej Seweryny Kandefer (1895-1909). Pomniki poddane renowacji są oznaczone logo Sto-warzyszenia. Zdjęcia zamieszczamy obok.

Aby Towarzystwo mogło realizować swoje ambitnezadania potrzebna jest nie tylko wola i chęć służeniaw dobrej sprawie, nie tylko nakład pracy fizycznej, ale tak-że zabezpieczenie środków finansowych. O takie zabiega

Nagrobek 14 letniej Seweryny Kandefer (1895-1909)

Grób Agaty Podgórskiej - matki księdza A. Podgórskiego-

Pomnik nagrobny Józefa Krukowicza C.K. inspektoraszkolnego (1863-1910)

Iwonickie Stowarzyszenie Ocalić od Zapomnienia w trosce o nasze cmentarze

w różny sposób. I tak w dniach 31 października i 1 listopa-da 2015 roku przeprowadzi kwestę publiczną na obu cmen-tarzach w Iwoniczu, z której dochód zostanie w całościprzeznaczony na renowację lub restaurację kolejnych na-grobków albo pomników o wartości historycznej lub arty-stycznej znajdujących się na terenie naszej Gminy.

Jest prośba, aby w komentarzach lub w mailach naadres [email protected] wskazywać opuszczone grobyosób zasłużonych dla środowiska lub kraju, albo opuszczo-ne groby o dużej wartości artystycznej, które powinny zo-stać poddane renowacji. ZJ

30 Nasza Wspólnota

Na tegoroczne spotkanie RóżŻywego Różańca w dniu 26 wrześniazostaliśmy zaproszeni do Miejsca Pia-stowego, a rozpoczęło się ono na pla-cu przyklasztornym u sióstr Michali-tek. Tam głównym punktem była kon-ferencja, którą wygłosił ks. TadeuszMusz, pt. „Wezwanie do nawróceniaw orędziach Maryjnych”. Podkreślałaktualność w każdym czasie Chrystu-sowego wezwania do nawrócenia, któ-re jest apelem o to, byśmy układalinasze życie w świetle Ewangelii. Ma-ryja Matka Kościoła nie przestaje peł-nić swej macierzyńskiej misji i trosz-czyć się o zbawienie ludzi, wzywającdo powrotu do żywej wiary w Boga.Szczególnie wiek XIX i XX obfitowałw liczne Jej interwencje, konferencjabyła poświęcona czterem wybranymobjawieniom – w La Salette, Lourdes,polskim Gietrzwałdzie oraz w Fatimie.

Słowa Maryi w tych objawieniachprzypominają, że Chrystus ofiaruje namzbawienie, ale nie może zbawić nas beznaszego udziału, zachęcają by pokła-dać ufność w mocy Jezusa. Są konty-nuacją ewangelicznego wezwaniaChrystusa do pokuty i nawrócenia.Maryja przychodzi z różańcem w rękui w różnych miejscach mówi: JestemPanią różańca świętego. Odmawiajciegorliwie różaniec. Prosi, by odmawiaćgo codziennie, ofiarować za nawróce-nie grzeszników, o pokój dla świata i jakozadośćuczynienie za zniewagi wyrzą-dzone Jej Niepokalanemu Sercu.

Na zakończenie tej konferencjiusłyszeliśmy zapewnienie, że tak jakMaryja odmawiała różaniec z Berna-dettą w Lourdes, z dziećmi w Fatimie,pragnie go teraz odmawiać z nami, bojest głęboko zatroskana o losy ludzko-ści. Jak rzuca się koło ratunkowe to-nącemu, tak wiele razy Maryja rzuca-ła nam łańcuch ratunkowy, łańcuchmodlitwy różańcowej. Do istoty tejmodlitwy należy rozważanie, refleksja

ARCHIDIECEZJALNA PIELGRZYMKA RÓŻŻYWEGO RÓŻAŃCA DO MIEJSCA PIASTOWEGO

nad życiem Chrystusa i Jego Matki,a to – jak usłyszeliśmy dalej „pozwalanam patrzeć na nasze życie przez pry-zmat życia Jezusa i Maryi, bo to jestprzymierzanie naszego życia do Ichżycia, to jest próba podciągania nasze-go życia do Ich życia, to jest przenika-nie Ich życia w nasze życie. Z rozmy-ślania o życiu i słowach Chrystusai Jego Matki na pewno wyrosną czy-ny na wzór Ich czynów i to będzie ra-tunek dla świata”.

Odmawiając różaniec przeszliśmydo Sanktuarium św. Michała Archa-nioła i bł. Bronisława Markiewicza, byuczestniczyć w Mszy św., której prze-wodniczył bp Józef Dąbrowski,a wśród licznie zgromadzonych kapła-nów koncelebrowali bp Adam Szali bp Stanisław Jamrozek. Homilię wy-głosił ks. Kazimierz Radzik, Przełożo-ny Generalny Zgromadzenia Św. Mi-chała Archanioła. Serce człowieka –mówił – jest jak kawałek ziemi, na któ-rym powinien zakwitnąć wspaniałyogród. Modlitwa jest dobrym kwiatemludzkiego serca, ale nie pojawia sięsama, lecz musi być posiana w mło-dych sercach przez rodziców, kateche-tów, duszpasterzy, we wspólnotachmodlitewnych. Maryja w objawieniachfatimskich stała się również nauczy-cielką modlitwy, jak matka wobecswych dzieci przyjęła postawę modli-tewnego doradcy.

Jak potężne jest wstawiennictwoMaryi świadczą tomy podziękowańi świadectw zgromadzonych w Sank-tuarium, a jak dowiedzieliśmy sięz homilii, trwa przygotowanie do ko-ronacji cudownej figury Matki BożejFatimskiej w 2017 r., w setną roczni-cę Jej objawień w Fatimie.

Na zakończenie otrzymaliśmy bło-gosławieństwo prymicyjne, ponieważgłówny celebrans bp Józef Dąbrow-ski został wyświęcony na biskupa die-cezji London w Kanadzie i była to jego

Msza św. prymicyjna, biskupia. Byłyteż prymicyjne obrazki dla pielgrzy-mów i to już kończyło tegoroczne spo-tkanie Róż Różańcowych.

Podziękowania dla tłumu uczestni-ków były w tym wypadku jak najbar-dziej zrozumiałe, gdyż uroczystości odpoczątku do końca przeżywaliśmyw deszczu, tak przecież upragnionymod wielu tygodni, ale niekoniecznie milew tym dniu przyjętym. Już jednak nasamym początku Mszy św. nasze my-śli zostały wyprostowane zachętą, by„uwielbiać dzisiaj Boga w tych róża-nych kroplach deszczu, które spadająna złaknioną wody ziemię, by onamogła na nowo rodzić życie.” A po-tem padło pytanie, którego nie da sięzapomnieć: A jaka jest ziemia mojejduszy, jak bardzo ona jest zeschnięta,ziemia mojego serca, mojego wnętrza?

EA

Pielgrzymki Róż Żywego Różańca odbywają się w naszej archidiecezji co roku, gromadzą zwykle kilkatysięcy osób i są jedynym na taką skalę spotkaniem modlitewnym i formacyjnym tej grupy wiernych. Zawszeodbywają się w ostatnią sobotę września, jako bezpośrednie przygotowanie do pogłębionego przeżywaniapaździernikowych nabożeństw różańcowych. Towarzyszą im stałe symbole – przekazywana gospodarzowipielgrzymki Złota Róża oraz Sztandar Róż Żywego Różańca, który otrzymuje parafia wybrana na miejscepielgrzymki w następnym roku.

Nasza Wspólnota 31

W dniu 27 sierpnia 2015 roku po raz dziesiąty bawiliśmy się na Podkarpackim Festiwalu Rekreacjii Zabawy - Pożegnanie Lata. Spotkanie odbyło się na terenie naszej placówki – w nowo powstałym ogrodzie.Zorganizowane zostało przy wsparciu finansowym PFRON w Warszawie oraz darczyńców, którzy przekazalina ten cel środki finansowe i rzeczowe.

X Podkarpacki Festiwal Rekreacji i Zabawy- POŻEGNANIE LATA

Festiwal rozpoczął się Mszą Św.koncelebrowaną przez ks. prałataKazimierza Piotrowskiego oraz ks.Antoniego Tyńca - dyrektora Zgroma-dzenia Św. Michała Archanioła wMiejscu Piastowym. Po Mszy Św.wszyscy goście udali się do ogrodu naobiad i część artystyczną. Jak co roku

festiwal prowadzili: pani Grażyna Skot-nicka i pan Jacek Kotarba. Słowa po-witania skierował O. Michał - Ry-szard Zięba - Przeor Konwentu Za-konu Bonifratrów, zapraszając władzena scenę na uroczyste odczytaniesłów: "X Podkarpacki Festiwal Rekre-acji i Zabawy - Pożegnanie Lata uwa-żamy za otwarty". Ponieważ festiwalorganizowany był pod hasłem "Zdro-wego trybu życia" w jego temat wpro-wadził nas happening w wykonaniupodopiecznych, pracowników i wolon-tariuszy DPS w Iwoniczu. Następniewystąpiły zespoły z zaprzyjaźnionychplacówek DPS i WTZ, Izabela Ka-ciuba oraz zespół Black Crows.Gwiazdą tegorocznego festiwalu był"Kortez" a do tańca przygrywał ze-

spół muzyczny "Optimum". Poza scenąmożna było popróbować sił na ścian-ce wspinaczkowej, postrzelać karabin-kiem laserowym, zapoznać się z wy-posażeniem karetki pogotowia ratun-kowego, popróbować sił w gaszeniupożaru oraz wziąć udział w konkursieplastycznym o ruchu drogowym orga-nizowanym przez Policję. Na zakoń-czenie festiwalu na niebie rozbłysłysztuczne ognie ufundowane przez p.Jarosława Petkę z Rzeszowa. Patro-nat honorowy objęli: Br. EugeniuszKret - Prowincjał Zakonu Bonifra-trów, p. Maciej Szymański - Dyrektoroddziału PFRON w Rzeszowie orazp. Witold Kocaj - Burmistrz GminyIwonicz Zdrój, natomiast medialny:Polskie Radio Rzeszów i TygodnikNowe Podkarpacie.

Wszystkim sponsorom, darczyń-com i osobom które przyczyniły się doorganizacji tegorocznego festiwaluskładamy serdeczne podziękowania.

Joanna Stanisz

32 Nasza Wspólnota

Kandefer Agata – obecnie uczennica III klasyGimnazjum Publicznego w Iwoniczu, zawodniczkaKrośnieńskiego Klubu Kyokushin Karate – szczy-ci się kolejnymi udanymi startami w zawodach kra-jowych i międzynarodowych.

Podczas III Ogólnopolskiego TurniejuKarate Kyokushin IKO o Puchar Prezydentamiasta Chełm (10.10.2015) zdobyła I m w ka-tegorii kata i II miejsce w kumite.

Agata brała także udział w OgólnopolskimTurnieju Karate w Zamościu (03.10.2015) zdo-bywając I m w kategorii kata i III m w kumite

W dniu 26 września 2015 roku w Leżajsku odbyłsię V międzynarodowy turniej karate „Polish OpenIKO Galizia Cup”. Wzięło w nim udział 237 za-wodników z 38 ośrodków z Białorusi, Ukrainyi Polski z takich miast jak - Iwano-Frankowsk,Kherson, Poltava , Grodno, Mińsk, Rawa Ruska,Bielsko Biała, Chełm, Brzostek, Libiąż, Chrzanów,Ciechanów, Krasne, Ojrzeń, Tarnobrzeg, Gorzyce,Iława, Jarosław, Sieniawa, Katowice, Jedlicze, Kro-sno, Sarzyna, Łętownia, Leżajsk, Nowa Sarzyna,Mielec, Rudnik nad Sanem, Ostróda, Warszawa,Zakopane, Wrocław, Augustów, Przeworsk, Józe-fów, Zielonka, Ostrów Mazowiecka, Sosnowiec.

Turniej okazał się największym z dotychczasorganizowanych przez Leżajski Klub KyokushinKarate.

O wysokim poziomie turniejów organizowanychprzez LKKK świadczy fakt, że zawody swoim pa-tronatem objęli: Ambasada Japonii w Polsce, Wo-jewoda Podkarpacki, Marszałek WojewództwaPodkarpackiego, Starosta Leżajski i Burmistrz Mia-sta Leżajsk. Sędzią głównym zawodów był ShihanRoman Woźniak z Krosna, zaś obserwatorem nad-zorującym całość imprezy z ramienia PZK i Pol-skiej Federacji Karate Kyokushin był Prezes Shi-han Eugeniusz Dadzibug z Sosnowca.

Agata Kandefer - zdobyła II miejsce.Jest to Jej kolejny duży sukces na tej rangi za-

wodach. Osiągnięcia Agaty są wynikiem systema-tycznych treningów, jak również pracy trenera Shi-hana Romana Woźniaka (V dan)

Młoda, utalentowana Agata rozsławia GminęIwonicz-Zdrój na zawodach krajowych jak i za-granicznych. Jest to bardzo dobra forma promocjii reklamy naszej pięknej, uzdrowiskowej gminy, na-szej małej ojczyzny.

KOLEJNE SUKCESY SPORTOWE IWONICZANKIAGATY KANDEFER

Agatko, my Iwoniczanie jesteśmy dumni z Twoich dokonań.Dziękując, że tak pięknie promujesz naszą gminę,gratulujemy Ci osiągnięć i życzymy dalszych sukcesów.

K.G.

Nasza Wspólnota 33

Na zaproszenie Koła do Iwoniczaprzybyła Pani Alicja Zając – SenatorRzeczypospolitej Polskiej, PanowiePiotr Babinetz, Stanisław Piotrowiczi Bogdan Rzońca – Posłowie na SejmRzeczypospolitej Polskiej oraz kandy-daci w tegorocznych wyborach parla-mentarnych: Pani Anna Wołtosz z Lu-batowej, Pani Lidia Lipka z Potoka, PanŁukasz Ciółkowski z Leska oraz PanAdam Ścieżek z Orzechówki. Spotka-nie poprowadził Pan Wiesław Polek.

Po powitaniu mieszkańców orazzaproszonych gości, jako pierwsza głoszabrała Pani Senator Alicja Zając, tłu-macząc zebranym różnicę pomiędzyuchodźcami a imigrantami ekonomicz-nymi, którzy stanowią zdecydowanąwiększość wśród napływającej do Eu-ropy fali islamistów. Następnie przeka-zała mikrofon doktorowi Arturowi Po-lakiewiczowi z Uniwersytetu Rze-szowskiego, który wygłosił bardzo cie-kawy wykład, nawiązując do chrześci-jańskich korzeni Europy i Polski orazprzedstawiając liczne zagrożenia wy-nikające z przyjęcia przez Polskęogromnej liczby imigrantów. Podkreślił,że pomimo medialnych, zafałszowa-nych przekazów oraz politycznej nar-racji Pani Premier Ewy Kopacz i rzą-du PO-PSL, imigranci już w Polsce są,co więcej, wielu z nich jest umieszczo-nych w ośrodkach na Podkarpaciu.Wspomniał, że wojewodowie wystoso-wali pisma do prezydentów miast, bur-mistrzów i wójtów, aby ci wyrazili

Gmina Iwonicz-Zdrój wobec kryzysu imigracyjnego.Co nam grozi?

We wtorkowy wieczór, 20 października 2015 roku w sali Domu Ludowego w Iwoniczu odbyło się spotka-nie poświęcone ważnym sprawom społecznym. Głównym tematem debaty zorganizowanej przez Koło Gmin-ne Prawa i Sprawiedliwości w Iwoniczu był kryzys imigracyjny.

ewentualną chęć przyjęcia uchodź-ców. Jednak w województwie podkar-packim żaden samorząd nie opowie-dział się za przyjęciem obcych kultu-rowo imigrantów. To co warto zazna-czyć to fakt, że przybywający z bli-skiego wschodu młodzi ludzie, głów-nie mężczyźni przyznają otwarcie, żeich celem są bogate Niemcy. Trudnozatem przyjąć irracjonalną politykęUnii Europejskiej, popartą niestetyprzez polski rząd, aby podzielić imi-grantów i ulokować ich, wbrew ichwoli, we wszystkich krajach Wspól-noty. To Niemcy ustami swojej kanc-lerz zachęciły imigrantów do przyby-wania do Europy, zatem na nich po-winna spocząć odpowiedzialność zawybuch kryzysu imigracyjnego.

Po wykładzie doktora Polakiewi-cza rozpoczęła się dyskusja, w którejaktywnie uczestniczyli mieszkańcyIwonicza obecni na spotkaniu. Samo-rząd Gminy Iwonicz-Zdrój reprezen-towali Panowie Marcin Zając, Bog-dan Ryznar, Bogusław Dmytraki Grzegorz Nieradka. Po wyczerpa-niu tematu głos został przekazany za-proszonym gościom. O potrzebie roz-woju przemysłu i infrastruktury naPodkarpaciu mówili Posłowie PiotrBabinetz i Bogdan Rzońca. Wspo-mnieli o budowie łącznika kolejowegomiędzy Krosnem, Jasłem i Rzeszo-wem, który dzięki ich staraniom orazogromnemu zaangażowaniu Marszał-

ka Województwa, Pana WładysławaOrtyla, już wkrótce stanie się faktemi z Krosna do Rzeszowa będzie moż-na dojechać pociągiem w 50 minut. Zewzględu na fakt, że formuła spotkaniamiała obejmować także wprowadzo-ny przez rząd obowiązek posyłaniadzieci sześcioletnich do szkół orazszkodliwą ustawę podwyższającąwiek emerytalny, na ten temat wypo-wiedzieli się Posłowie Adam Śnieżeki Stanisław Piotrowicz. Przedstawilipropozycję programową Prawai Sprawiedliwości, podkreślając, żePrezydent Rzeczypospolitej PolskiejPan doktor Andrzej Duda złożył jużw Sejmie projekt ustawy obniżającejwiek emerytalny, jednak koalicja rzą-dząca PO-PSL nie podjęła tego tema-tu. Posłowie zapewnili, że nowy rządtworzony przez Prawo i Sprawiedli-wość przychyli się do propozycji PanaPrezydenta i wiek emerytalny zosta-nie obniżony do 65 lat dla mężczyzni do 60 lat dla kobiet. Warto podkre-ślić, że pod wnioskami o poddanie podkrajowe referendum decyzji podwyż-szenia wieku emerytalnego, obowiąz-ku posyłania sześciolatków do szkółoraz sprzedaży polskiej ziemi podpisałosię 6 milionów obywateli, a mimo torząd PO-PSL nie ugiął się i przepro-wadził szkodliwe zmiany.

Po tej części dyskusji głos zabralimniej znani kandydaci do Sejmu RP,Państwo Lidia Lipka i Łukasz Ciół-kowski, którzy przedstawiając się opo-wiedzieli o swojej wizji Państwai o tym, co chcieliby zrobić w przy-szłym parlamencie dla Podkarpacia.Pani Anna Wołtosz, była Radna RadyMiejskiej w Iwoniczu-Zdroju, w pięk-nych słowach wypowiedziała się o ko-nieczności obrony wartości chrześci-jańskich. Zwróciła uwagę na obowią-zek stawania po stronie osób najsłab-szych i bezbronnych, podkreślająciż obrona życia nienarodzonego jestobowiązkiem każdego z nas, a polity-ków w szczególności.

Po zakończeniu spotkania zapro-szeni goście i organizatorzy ustawili się

34 Nasza Wspólnota

do wspólnego, pamiątkowego zdjęcia.Informujemy, że iwonicka debata

była pierwszą z cyklu debat poświę-conych ważnym sprawom społecz-nym. O kolejnych spotkaniach będzie-my Państwa informować, ale już dziśzachęcamy do aktywnego udziałui rozmów o Iwoniczu, Podkarpaciui Polsce.

Grzegorz Nieradka

Parafia pw. Wszystkich Świętych w Iwoniczu.

Odeszli do PanaListopad rozpoczynamy Uroczystością Wszystkich Świętych,

a w Dzień Zaduszny modlić się będziemy za wszystkich wiernych zmar-łych. Troska o zmarłych znajduje odbicie w liturgii, w wierze w moc modli-twy wstawienniczej Kościoła. Ponadto jesienne dni – gdy przyroda przy-gotowuje się do zimowego odpoczynku – bardziej niż inne skłaniają nas dorefleksji o życiu i o śmierci. Dajemy temu wyraz, gdy modlimy się zazmarłych, odwiedzamy groby, cmentarze, ofiarujemy im odpusty i podej-mujemy dobre uczynki w ich intencji. Niektórzy z nas w ostatnim rokupochowali swoich bliskich i uczynili to z ewangeliczną nadzieją, że życieich się nie skończyło i że oni żyją szczęśliwi z Bogiem w wieczności!

Od 1 listopada 2014 roku do obecnego czasu odeszli do wieczności śp.: Gabriel Sołtysik; Jan Tomkiewicz; Władysław Kenar s. Jana;

Władysława Krupa zd. Węgrzyn; Maria Rygiel; Zofia Tomkiewicz;Mieczysław Turek; Józef Bystrzycki; Władysława Krupa zd. Te-lesz; Jerzy Rajchel; Maria Dydko; Kazimiera Turowska; Jan Grze-gorczyk; Kazimierz Litwin; Janina Rygiel; Józef Kurdziel; MaciejBystroń; Albina Pulnar; Helena Krupa; Zdzisław Staroń; JózefaRygiel; Feliks Kielar; Zofia Wacławska; Maria Szajna; Robert Traw-ka; Zofia Kucharska; Kazimierz Kielar; Jan Dziuba; Jan Kinel; Ha-lina Dębiec; Irena Wilusz; Jan Kielar; Stanisław Bołd; WładysławKenar s. Stanisława, Kenar Stanisław.

Jezu doświadczający tajemnicy śmierci,bądź dla nich wiecznym pokojem.

Jezu słodzony w ramionach BolesnejMatki, pociesz wszystkich, którzy opła-kują śmierć swoich najbliższych.

Jezu, zstępujący w otchłańśmierci, bądź życiem wiecznymdla wszystkich wiernych zmar-łych.

Ks. Kazimierz Giera

WROTA DO NIEBA/Phil Bosmans/

W listopadzie myślimy o naszych zmarłych.Ale czy myślałeś już kiedykolwieko własnej śmierci?Czy śmierć jest dla ciebie straszydłem,przed którym wolisz zamknąć oczy?Czymś przerażającym, myślą budzącą grozę,która wywołuje u ciebie gęsią skórkę?

Niechętnie umrzesz — ja również.A mimo to myśl o śmiercimoże być dla nas zbawienna. Wyobraź sobie,że za kwadrans przyszłaby twoja koleji po raz ostatni musiałbyśspojrzeć na swoje życie.

Z perspektywy śmierci zobaczysz wszystkoo wiele wyraźniej. Odkryjesz, że wiele z tego,co kłóciłeś się jeszcze wczoraj i kłócisz dziś,jest bez znaczenia lub zupełnie bezsensowne.Z myślą o śmierci żyjeszdużo spokojniej, dużo lepiej, z mniejszą ilością kłopotówi — co szczególne — także radośniej.Ale jeśli bez reszty oddałeś się światupieniędzy i przyjemności,to śmierć będzie oczywiście nieszczęściem.Żyj chętnie i żyj dobrze, prowadź dobre życie.Wtedy śmierć stanie się dla ciebiewrotami do nieba.

Pokój Wam wieczny w cichej krainie,gdzie ból nie sięga i łza nie płynie.Gdzie tylko słychać Boga głos serdeczny- „Pokój Wam wieczny”

Nasza Wspólnota 35

Rozpoczęcie roku szkolnegoKolejny rok szkolny 2015/2016

uczniowie rozpoczęli mszą świętąo godz. 8.00. Następnie wszyscyudali się do szkoły by uroczystymapelem z udziałem Pocztu Sztan-darowego Szkoły zainaugurowaćnowy rok szkolny. Uczniowie klaspiątych przygotowali krótki pro-gram artystyczny, w którym ser-decznie powitali całą społecznośćszkolną, a w szczególności, najmłod-szych uczniów klas zerowych i pierw-szych. Pamiętano także o rocznicywybuchu II wojny światowej, minutąciszy oddając cześć poległym. PaniDyrektor Małgorzata Jakubowicz wswoim wystąpieniu, życzyła wszyst-kim nauczycielom satysfakcji z pra-cy, uczniom sukcesów w nauce,a rodzicom zadowolenia ze swoichpociech w nadchodzącym rokuszkolnym. Po uroczystości uczniowieudali się do klas na spotkania z wy-chowawcami i kolegami

Udany występ naszej drużyny11 września drużyna chłopców

z naszej szkoły wzięła udziałw gminnych eliminacjach - TurniejuOrlika o Puchar Premiera RP. Za-wody odbyły się na pobliskim orli-ku w Zespole Szkół w Iwoniczu.Swój udział zgłosiły trzy zespoły

z terenu naszej gminy: szkoła podstawowaz Iwonicza-Zdroju, szkoła podstawowaz Lubatówki oraz przedstawiciele naszej szko-ły. Po zaciętych pojedynkach w których niebrakowało emocji i pięknych akcji nasza dru-żyna pokonała swoich rówieśników z innychszkół i pewnie zwyciężyła w turnieju. Tymsamym chłopcy z naszej szkoły będą repre-zentować naszą gminę na półfinale wojewódz-kim, który odbędzie się w Rymanowie.

„Cudze chwalicie, swego nie znacie”Z tym hasłem rozpoczęto tegoroczny

sezon turystyczno – krajoznawczy.18 wrze-śnia 20 - osobowa grupa rajdowa (członko-wie SKTK oraz drużyny harcerskiej z opie-kunami: p. E. Rygiel i p. K. Bargieł) uczest-niczyła w XLV Ogólnopolskim DukielskimZlocie Turystów zorganizowanym przezkrośnieński oddział PTTK.“Zlot rozpocząłsię w Jaśliskach – dawnym miasteczkuobronnym położonym na trakcie handlowymna Węgry zwanym „Traktem Węgierskim”.Następnie wyruszyli na trasę pieszą przez Da-liową, Traktem Węgierskim do Szklar, Ka-mionki i Zawadki Rymanowskiej. Zakończe-nie rajdu odbyło się w Stasianach, gdzie przyognisku odpoczywano piekąc kiełbaski.W konkursach nasi uczniowie zajęli najwyż-sze miejsca. W konkursie turystyczno – kra-joznawczym Natalia Lorens Va - I miejsce,Urszula Dróbek Vb - II miejsce, a w kon-kursie ekologiczno – przyrodniczym MaciejZabawski Vb - III miejsce.Gratulujemy.

Pamięć o bohaterach kultywowa-na przez najmłodszych

Z okazji rocznicy wyzwolenia Iwo-nicza harcerze odwiedzili grób partyzan-tów poległych z rąk okupanta hitlerow-skiego. Uczniowie zapalili znicze na gro-bie i odmówili wspólnie modlitwę w in-tencji poległych za ojczyznę. Wiecznyodpoczynek racz im dać Panie…

Udział 10 Dryżyny Harcerskiej„Leśna Brać” w Starcie HarcerskimHufca ZHP Krosno w RymanowieZdroju

W sobotę 26 września odbył sięStart Harcerski dla drużyn z Hufca Kro-sno w Rymanowie Zdroju. Celem im-prezy było rozpoczęcie nowego rokuharcerskiego. W wydarzeniu wzięłoudział ponad 170 harcerzy z różnych śro-dowisk, które zmierzyły się z Biegiem naOrientację i zadaniami związanymiz udzieleniem pierwszej pomocy medycz-nej. Trasa biegu liczyła 6 punktów, gdzieuczestnicy musieli m. in. rozszyfrowaćtekst napisany alfabetem Morse`a, a tak-że wykazać się wiedzą dotycząca życiaJana Pawła II. Harcerski Start był do-skonałą okazją do zawarcia nowych zna-jomości i aktywnego rozpoczęcia rokuharcerskiej służby.

Z ŻYCIA SZKOŁY PODSTAWOWEJim. ks. ANTONIEGO PODGÓRSKIEGO w IWONICZU

11 listopada - Święto NiepodległościOdzyskanie przez Polskę niepodległości było procesem wieloletnim i stopniowym, dlatego

trudno przypisać jeden dzień w 1918 roku, w którym kraj stał się wolny. Do 1936 roku świętoobchodzono 7 listopada – na pamiątkę utworzenia Tymczasowego Rządu Ludowego Republi-ki Polskiej. Dopiero w 1937 roku przesunięto obchody na 11 listopada – tego dnia w 1918 rokuJózef Piłsudski został Naczelnym Dowódcą Wojsk Polskich. Tak więc przed drugą wojnąświatową święto 11 listopada obchodzone było tylko dwa razy.

Przez cały okres powojenny, aż do 1989 roku, obchody Święta Niepodległości były z koleizakazane, a nieraz również brutalnie tłumione przez oddziały ZOMO. Zamiast niego ustanowione zostało NarodoweŚwięto Odrodzenia Polski, obchodzone 22 lipca – w dzień podpisania manifestu PKWN – tymczasowego organu wła-dzy powołanego pod kontrolą Stalina w 1944 roku. Dopiero w 1989 roku Sejm RP przywrócił święto 11 listopadai ustanowił je dniem wolnym od pracy.

Od tego czasu każdego roku w wielu miastach odbywają się oficjalne uroczystości, w których uczestniczą najwyżsiprzedstawiciele władz świeckich i duchowych. Ponadto organizowane są parady i koncerty, a także Bieg Niepodległo-ści, w którym startują również znane osobistości ze świata sportu, polityki i estrady. To we współczesnej Polsce jednoz najważniejszych świąt państwowych i patriotycznych. I trudno się dziwić – o odzyskanie suwerenności Polacy wal-czyli łącznie 123 lata (od roku 1795, kiedy miał miejsce III rozbiór). Następnie, po okresie międzywojennym przyszłonam czekać kolejnych 50 lat (1939-1989).

36 Nasza Wspólnota

Profilaktyka uzależnień dlauczniów

Klasy szóste uczestniczyły w cie-kawych zajęciach, poprowadzonychprzez naszego absolwenta, studenta psy-chologii - Bartłomieja Kielara, na tematśrodków uzależniających. Uczniowiepoznali powody, dla których młodzi lu-dzie sięgają po dopalacze, podstępnyi zgubny mechanizm ich działania orazprzykłady zachowań i strat, jakich do-znają ci, którzy wpadli w pułapkę uza-leżnień.

Młodsi sprawdzają, czy starsi ta-bliczkę mnożenia znają!

25 września 2015 r. w naszej szko-le odbyły się obchody Światowego DniaTabliczki Mnożenia. Akcja związana zWMTday miała na celu zachęcićwszystkich do przypomnienia sobie ta-bliczki mnożenia po długich wakacjach,a także uświadomić, iż jej znajomośćjest niezbędna w życiu codziennym.Uczniowie od 21 do 24 września mieliczas na przypomnienie sobie tabliczkimnożenia – w domu, w szkole, m. in.korzystając z programu Matlandia orazMatematyczne Zoo. Komisja Egzami-nacyjna, w skład której wchodziliuczniowie klasy IVa: Julia Jasińska, Ju-lia Zięba, Jakub Kandefer oraz MateuszKielar przeprowadzała krótkie egzami-ny dla uczniów klas III–VI, starszychkolegów z gimnazjum oraz nauczycie-li. Uczestnicy wybierali los z 5 przy-padkami mnożenia. Każdy kto podałwszystkie poprawne odpowiedzi, zdo-bywał tytuł: MT EXPERT. Chętniuczniowie, którzy zdali egzamin, mogliwziąć udział w konkurencji „królowaskakanki” polegającej na tym, aby ska-cząc na skakance, podawać poprawnewyniki iloczynów liczb. W zabawiezwyciężył Filip Czopowik z klasy Va,na kolejnym miejscu znalazła się JuliaGościńska, uczennica klasy VIa, a trze-cie miejsce przypadło Jakubowi Krupiez klasy Va. Wydarzenie to wzbudziłowiele pozytywnych emocji i wszyscyuczniowie z niecierpliwością czekają nakolejną edycję.

Sprzątanie Świata 2015W dniu 25.09.2015 r. już po raz

kolejny nasza szkoła wzięła udział wogólnopolskim akcji „Sprzątania Świa-ta”. Sprzątanie rozpoczęto apelem pod-czas którego zapoznano uczniów z za-sadami bezpiecznego zbierania odpa-dów. Ponadto przybliżono historię i ideęakcji „Sprzątania Świata”. Uczniowie

pod kierunkiem pani Krystyny Bargiełi pani Ewy Graboś w żartobliwy i przy-stępny sposób zachęcili swych kolegówdo dbania o środowisko naturalne. Dzie-ci także wspólne recytowały wierszei zaśpiewały piosenki o treści ekologicz-nej. Akcja ta uświadomiła dzieciom, jakważne jest dbanie o otaczające środo-wisko.

Mistrzowie gminy30 września odbyły się Gminne In-

dywidualne Biegi Przełajowe w ramachIgrzysk Młodzieży Szkolnej. Organiza-torem Igrzysk była Szkoła Podstawo-wa w Lubatowej. Zawody rozegranow dwóch kategoriach wiekowych. Nasiuczniowie świetnie zaprezentowali sięzajmując najwyższe miejsca na podium.

W kategorii klas IV: dziewcząt:I miejsce – Alicja Zajdel IVAIII miejsce – Julia Jasińska IVaIV miejsce – Laura Węglowska IVbV miejsce – Kinga Kinel IVbchłopców: V miejsce - Daniel Ku-

czała IVaW kategorii klas V – VI: dziewcząt:I miejsce – Aleksandra Trygar VIbIII miejsce – Aleksandra Kielar VIachłopców:III miejsce - Adam Mikosz VIbV miejsce – Dariusz Wais VIaWszyscy zawodnicy awansowali

do etapu powiatowego IMS, który od-będzie się 6 października. Gratulujemyi trzymamy kciuki.

„W zdrowym ciele zdrowy duch!”Dzieci z oddziału przedszkolnego

gościły na zajęciach pielęgniarkę szkolnąp. Joannę Koryniowską. Wizyta miałana celu poszerzenie wiedzy dzieci natemat profilaktyki zdrowotnej. Przed-szkolaki poznały zasady zdrowegoodżywiania na przykładzie piramidyżywienia, wpływ zabiegów higienicz-nych na zdrowie, np. mycie zębów.Były zachęcane do uprawiania sportówi codziennych zabaw na świeżym po-wietrzu oraz do ubierania się stosow-nie do pogody. Wszyscy uczestnicyzajęcia wspólnie zaśpiewali piosenkę„Fikający zuch”. Na koniec dzieci wy-konały owocowe szaszłyki, które zja-dły ze smakiem.

Mamy nowy samorząd uczniowskiWrzesień, to w naszej szkole czas

wyboru Samorządu Uczniowskiego.W demokratycznych wyborach spo-łeczność szkolna wybrała dwóch opie-kunów, którzy ex aequo uzyskali naj-większą liczbę głosów. Siostra Danuta

Pruś i ks. Rafał Szmik po wyrażeniuzgody zostali wyznaczeni przez Paniądyr. Małgorzatę Jakubowicz na nowychopiekunów SU w roku szk. 2015/2016.23 września odbyły się wybory. W cza-sie „godziny wyborczej” uczniowie klasod IV do VI otrzymali przygotowanekarty do głosowania z nazwiskami i pozakreśleniu swojego kandydata wrzu-cali głos do urny. Po zakończeniu gło-sowania Komisja Wyborcza otworzyłaurnę, podliczyła głosy i ogłosiła wynikina tablicy Aktualności Szkoły. W tymroku szkolnym społeczność szkolnawybrała Samorząd Uczniowski w skła-dzie:“Przewodnicząca Karolina Ziem-bicka kl.VIa

wiceprzewodniczący Dariusz Waiskl.VIa

sekretarz Filip Kanderfer kl.VIbKarolinie, Darkowi i Filipowi gra-

tulujemy i życzymy sukcesów w pra-cy Samorządu Uczniowskiego naszejszkoły!!!

Zdrowo jemy, zdrowo rośniemyZdrowie i dobre samopoczucie

uczniów jest jednym z warunków sku-tecznej realizacji zadań szkoły. Dobre-mu samopoczuciu, dyspozycji do na-uki i pracy oraz pozytywnym relacjommiędzyludzkim w szkole sprzyja zaspo-kojenie naturalnych potrzeb dzieci.Jedną z tych potrzeb są zdrowe i regu-larne posiłki, w tym spożywanie posił-ku w czasie pobytu w szkole. Każdyczłowiek – młody i dorosły powinienzjadać posiłek co 3-4 godziny. Jest toszczególnie ważne wobec zwiększają-cego się odsetka dzieci z nadwagą i oty-łością. Zadbaliśmy o dobre samopoczu-cie uczniów. Każdy z nich codzienniedostaje porcję zdrowej żywności: Kla-sy 0 – VI trzy razy w tygodniu otrzy-mują mleko, z programu „Mlekow szkole”; Klasy 0 – III dwa razyw tygodniu dostają owoce, warzywalub soki z Ogólnopolskiego Programu„Owoce i warzywa w szkole”.

W tym roku szkolnym weszliśmywe współpracę z dwiema fundacjami:Polską Akcją Humanitarną, która włą-czyła naszą szkołę do Programu Paja-cyk, polegającego na finansowaniu do-żywiania uczniów. Przez 170 dni obia-dami bezpłatnymi objętych jest15 uczniów; Fundacją „Być bardziej”.W ramach programu „Dzwonek naobiad” zostało przyznane siedmiorgudzieciom dofinansowanie do obiadów.

Ponadto klasy młodsze mają prze-rwę śniadaniową, a w czasie zajęćw ciągu roku szkolnego wielokrotnie

Nasza Wspólnota 37

sporządzają zdrowe kanapki, napoje, sa-łatki. Cieszymy się, że uczniowie mogąkorzystać z różnych form dofinansowa-nia. W zamian też chcielibyśmy poma-gać innym i w tym roku postanowiliśmy,że weźmiemy udział w akcji „Grosz dogrosza”, z której dochód przeznaczonyjest na stypendia obiadowe.

Klasy 3 w Magurskim Parku Na-rodowym

We wtorek 6 października klasytrzecie brały udział w wycieczce doMagurskiego Parku Narodowego. Wy-ruszyły z Iwonicza o godz. 8.00. Pogodzinnej podróży autokarem dotarłydo Krempnej. Na początku brały udziałw zajęciach w Ośrodku Edukacyjnym.Dowiedziały się jak powstał Park, jakiezwierzęta w nim żyją i co dzieje sięz przyrodą w ciągu zmieniających siępór roku. Prezentacja flory i fauny wmuzeum była bardzo ciekawa i intere-sująca. Z Ośrodka Edukacyjnego udałysię na godzinną wędrówkę z przewod-nikiem, szlakiem Kiczera, tam miałyokazję na żywo obserwować las jesie-nią. Na zakończenie wycieczki zapaliłyna polanie ognisko i upiekły kiełbaski.

Powiatowe IMS w Indywidual-nych Biegach Przełajowych

6 października 9. uczniów naszejszkoły reprezentowało Gminę, po wcze-śniejszym uzyskaniu kwalifikacji,w Powiatowych IMS w Indywidual-nych Biegach Przełajowych, które od-były się na trasie biegowej przy Zespo-le Szkół w Iwoniczu.

Wyniki: Rocznik 2005 - 2003dziewcząt, dystans 500 m – startują-cych 30 zawodniczek: VII miejsce -Alicja Zajdel IV, XII miejsce – LauraWęglowska IVb, XIX miejsce – JuliaJasińska IVa, XXVI miejsce - Kinga KinelIVb

chłopców – startujących 37 zawod-ników: XXVI miejsce – Daniel Kuczała IVa

Rocznik 2003 - 2004 dziewcząt,dystans 1000 m – startujących 38 za-wodniczek: XI miejsce – AleksandraTrygar VIb, XXV miejsce – Aleksan-dra Kielar VIa

chłopców - startujących 37 zawod-ników: XXIV miejsce – Adam MikoszVIb, XXXV miejsce – Dariusz Wais VIa.

Gra harcerska pt. „Portret ide-alnego harcerza”

7.10.2015r. podczas zbiórki w par-ku odbyła się gra harcerska, w którejuczestniczyli harcerze z klas IV-VI.Trzy zastępy 10 Drużyny Harcerskiej„Leśna Brać” zaopatrzone w kompasy

i plany parku odszukiwały kopert z ce-chami idealnego harcerza, które zosta-ły rozmieszczone na terenie całego par-ku. Zadaniem uczestników gry byłoznalezienie jak największej liczby kopertw najkrótszym czasie. Uczniowie do-wiedzieli się, że każdy harcerz powi-nien być pomysłowy, dzielny, koleżeń-ski, pomocny, prawdomówny, bezin-teresowny, uprzejmy i karny. Rywali-zacja była naprawdę zacięta, ale wszyst-kie zastępy poradziły sobie z tym zada-niem wspaniale. To był atrakcyjnywspólnie spędzony czas. Gra tereno-wa wzbudziła wiele emocji, angażowa-ła, uczyła. Pozwoliła poruszać sięw przestrzeni przyrody i poznawać na-turę.

Pasowanie na ucznia8 października 2015r. był szczegól-

nym dniem dla 50 pierwszoklasistów,którzy przystąpili tego dnia do swojegopierwszego egzaminu – Ślubowania iPasowania na ucznia klasy I SzkołyPodstawowej im. ks. A. Podgórskiegow Iwoniczu. Tę wspaniałą uroczystośćuświetnili zaproszeni goście: DyrektorWydziału Rozwoju Edukacji i Admini-stracji w Rzeszowie pan Ludwik Sobol,Kierownik Oddziału Nadzoru Pedago-gicznego w Krośnie pani Lucyna Opoń,Burmistrzowie naszej Gminy pan Wi-told Kocaj i pan Jacek Rygiel, DyrekcjaSzkoły, rodzice, nauczyciele i wycho-wawcy oraz starsi koledzy. Do tegoważnego wydarzenia pierwszoklasiściprzygotowywali się od początku rokuszkolnego, zdobywając nowe umiejęt-ności i wiadomości. Po programie ar-tystycznym zaprezentowanym przezkandydatów na uczniów, pani dyrektorMałgorzata Jakubowicz zwróciła się dopierwszaków i stwierdziła, iż z radościąprzyjmie ich do grona uczniów. Dziecizłożyły uroczyste ślubowanie na sztan-dar szkoły, a następnie przez akt paso-wania zostały włączone do społeczno-ści uczniowskiej. Na zakończenie ko-ledzy z klas trzecich przedstawili swójprogram przygotowany specjalnie dlapierwszaków i wręczyli im upominki.Powodzenia i sukcesów w szkole naj-młodszym uczniom życzyli równieżKierownik Oddziału Nadzoru Pedago-gicznego pani Lucyna Opoń, Burmistrzpan Witold Kocaj oraz Przewodniczą-cy Rady Rodziców pan Bogusław Try-gar, który w imieniu rodziców przeka-zał dzieciom słoniki na szczęście. Nowopasowani uczniowie otrzymali równieżpamiątkowe dyplomy i legitymacjeszkolne.

Ogólnopolska Akcja GłośnegoCzytania

Uczniowie naszej szkoły wzięliudział w ogólnopolskiej Akcji GłośnegoCzytania. Przedstawiciele klas piątych- Natalia Lorens, Alda Skraqi, UrszulaKielar i Filip Czopowik czytali swoimmłodszym kolegom z klas pierwszychi drugich. Akcja cieszyła się dużym za-interesowniem i mamy nadzieję, że przy-czyni się do większego zainteresowa-nia książką i jej wartościami. Pamiętaj-my co dawno temu powiedział Mak-sym Gorki „Wszystko co dobre za-wdzięczam książce”.

Cała Polska czyta dzieciomKlasa 3a w ramach Ogólnopolskiej

Akcji „Cała Polska czyta dzieciom” po-znawała bajki z morałem. W piątek nalekcji gościła Panią Wicedyrektor, któ-ra przeczytała dzieciom bajkę pt. „Dum-na żaba”. Następnie wybrani uczniowieczytali rówieśnikom z klasy wybraneutwory, a dzieci tłumaczyły zawarte wnich morały. Chłopcy Rafał Jarosz, PawełForemny i Gabryś Rajchel zaprezentowa-li, z podziałem na rolę, bajkę IgnacegoKrasickiego pt. „Czapla, ryba i rak”.

XLII Młodzieżowy Złaz po ZiemiKrośnieńskiej

9 października 20 - osobowa gruparajdowa z opiekunami p. Ewą Rygieli p. Krystyną Bargieł wyruszyła na dru-gi rajd z cyklu „Cudze chwalicie, swe-go nie znacie”. XLII Młodzieżowy Złazpo Ziemi Krośnieńskiej rozpoczął się wIwoniczu–Zdroju na Placu Dietla, gdziepo przybyciu wszystkich uczestnikówzłazu i powitaniu przez organizatorów– Oddział PTTK w Krośnie, wyruszo-no zielonym szlakiem na Przymiarki(626 m. n. p. m.). Po dotarciu na szczytzachwycała panorama rozciągająca sięna Pogórze Strzyżowskie, Dynowskie,Doły Jasielsko – Sanockie, Bieszczadyoraz pasma Beskidu Niskiego – Wzgó-rza Rymanowskie, Pasmo Graniczne,Beskid Dukielski z pięknie wyekspono-waną Górą Cergową. Przy bardzo do-brej widoczności dostrzec można Ta-try. Zakończenie złazu odbyło sięw Rymanowie-Zdroju przy Sanatorium„Anna”. Na ognisku pieczono kiełbaskioraz tradycyjnie przeprowadzono kon-kursy. W konkursie ekologiczno – przy-rodniczym Patryk Winiarski z kl. Vbzajął II miejsce, w konkursie turystycz-no – krajoznawczym II miejsce - Jago-da Smolińska - VIa, III miejsce - Ur-szula Dróbek - Vb.

38 Nasza Wspólnota

Święto pieczonego ziemniakaW sobotni mroźny poranek 10 paź-

dziernika 4 Gromada Zuchowa „Weso-łe Pląsy” brała udział w „Święcie pie-czonego ziemniaka”. Po obrzędowymprzywitaniu się piosenką przy ognisku,zuchy dowiedziały się kilka ciekawo-stek na temat pochodzenia ziemniaka.Później była już tylko zabawa. Zorgani-zowano wybory króla Kartofla i królo-wej Bulwiny; ziemniaczanymi rządzą-cymi zostali: zuch Paweł Foremny z kl.3 i zuchenka Zuzia Ziembicka z kl. 1, tooni nazbierali najwięcej pyr. Następniedzieci uczestniczyły w sportowych kon-kurencjach, skoki w workach, dopro-wadzanie ziemniaka do mety. Po cięż-kich bojach sportowych upiekły kiełba-ski i skosztowały pieczonych kartofli.Wszystkie zuchy zadowolone i zmęczonewróciły do domów. Dziękujemy za po-moc i opiekę mamom: Pani MagdalenieJarosz i Pani Ewie Zabawskiej.

Wycieczka klas piątych do Rze-szowa

Dnia 13 października klasy Va i Vbudały się na wycieczkę szkolną do Rze-szowa. Uczniowie zwiedzili dwa bar-dzo ciekawe miejsca, Port Lotniczyw Jasionce oraz oddział Telewizji Pol-skiej w Rzeszowie. Podczas zwiedza-nia lotniska dzieci miały okazję zoba-czyć jak wygląda terminal, poznaćścieżkę pasażera włącznie z odprawąoraz obserwować start samolotu pasa-żerskiego. Wielu ciekawych wrażeńdostarczyła również prezentacja sprzę-tu i pojazdów gaśniczych przez Lotni-skową Straż Pożarną. W siedzibie TVPzapoznały się z tajnikami powstawaniaprogramów telewizyjnych. Najbardziejinteresującym miejscem okazało się stu-dio nagrań. Dowiedziały się w jaki spo-sób pracuje pogodynka i prezenter wia-domości, operowały kamerami telewi-zyjnymi oraz oglądały się na wizji.Ostatnim punktem zwiedzania telewizjibyła projekcja filmu przyrodniczego„Bieszczady pod ochroną”.

14 października XV Dzień Papie-ski i Dzień Edukacji Narodowej

14 października w naszej szkole od-

była się uroczysta akademia łączącawyjątkowo w tym roku dwie okazje: XVDzień Papieski i Dzień Edukacji Naro-dowej. W uroczystości wzięli udział za-proszeni goście, dyrekcja, nauczyciele,pracownicy szkoły, Ks. Prałat KazimierzPiotrowski, emeryci oraz uczniowie. Wczęści oficjalnej głos zabrała DyrektorPani Małgorzata Jakubowicz, która przy-witała wszystkich i podziękowała zaobecność przybyłym. Następnie głosoddano Samorządowi Uczniowskiemu,który w imieniu całej społeczności szkol-nej złożył najpiękniejsze życzenia orazsłowa szczerej wdzięczności Dyrekcji,nauczycielom, wychowawcom, emery-tom i wszystkim pracownikom szkoły:

„Dziękujemy, że znosicie to, czegonie sposób jest znosić…”

Pan Robert Mercik przygotował spe-cjalnie na ten dzień dwie piosenki wy-konane, jedną przez szkolny chórek,a drugą przez uczennicę klasy Va - Pau-linę Szelc. Uroczystość uświetnił teżwystęp naszych utalentowanychuczniów przygotowany pod kierunkiemsiostry Danuty Pruś, która wykonałatakże scenografię i zadbała o kostiumy.Inscenizacja ukazująca rolę rodzinyi szkoły w rozpoznaniu talentów młode-go Karola Wojtyły i kształtowaniu jegoosobowości była oglądana z dużym za-interesowaniem przez wszystkich wi-dzów. Po spektaklu Karolina Ziembic-ka, przewodnicząca SU podziękowała zauwagę i życzyła wszystkim radosnegoświętowania Dnia Edukacji Narodowej.

XV Dzień Papieski w Domu Po-mocy Społecznej

Jednym z priorytetowych celównaszej szkoły jest otwarcie na środowi-sko lokalne. Jego realizacji służy zaan-gażowanie uczniów w działalność po-zalekcyjną, także charytatywną.Dnia 15października 34 uczniów, pod opiekąs. Danuty Pruś odwiedziło Dom Pomo-cy Społecznej Prowadzony przez Zgro-madzenie Sióstr Felicjanek przy ul. Dłu-giej 1 w Iwoniczu oraz Dom PomocySpołecznej Zakonu Bonifratrów, gdziespotkało się z serdecznym i ciepłymprzyjęciem personelu oraz mieszkańców.Uczniowie zaprezentowali kilka piosenek

oraz inscenizację nawiązującą do tema-tu obchodów Dnia Papieskiego: „JanPaweł II – Papież Rodziny”. Spotkaniaprzebiegły w miłej i rodzinnej atmosfe-rze.

Klasy drugie dbają o zdrowie!W poniedziałek, 19 października

dzieci z klas drugich postanowiły przy-gotować samodzielnie „coś” zdrowe-go na drugie śniadanie. Była to prostaa jednocześnie bardzo smaczna surów-ka z marchewki i jabłka. Dzieci pora-dziły sobie znakomicie. Surówki oka-zały się pyszne, a co najważniejsze ichprzygotowanie było świetna zabawą.

„Cała Polska czyta dzieciom”.Czytają też harcerze!

Dnia 22.10.2015 roku 10 DrużynaHarcerska „Leśna Brać” wzięła udziałw ogólnopolskiej akcji czytania. Dru-żynowa i zastępowi przeczytali harce-rzom fragment książki o bohaterachHufca Krosno Janie i Stanisławie Ma-gurach. Po zdobyciu informacji o pa-tronach uczestnicy zbiórki zrobili pla-katy z najważniejszymi informacjamio danych postaciach. Po zakończeniuzadania każdy zastęp prezentował efek-ty swojej pracy. Następnie drużynowazachęciła harcerzy do zdobycia spraw-ności „Łazika” i „Przyjaciela książki”,gdyż bracia Magurowie kochali przy-rodę i turystykę, a także uwielbiali czy-tać książki. Na zakończenie zbiórki har-cerze uczcili pamięć bohaterów chwiląciszy i pożegnali się tradycyjną iskierkąprzyjaźni.

Policja wspomaga nasze działaniaprofilaktyczne

Podczas spotkania ogólnego odby-ło się szkolenie dla rodziców i nauczy-cieli. Na naszą prośbę, starszy aspirantz Komendy Miejskiej Policji w Krośnie– pan Jerzy Barczentewicz, zachęcałdorosłych do mądrej kontroli zachowańmłodych ludzi tak, aby wspólnie ustrzecich przed narkotykami (dopalaczami)oraz problemami wynikającymi z bez-refleksyjnego korzystania z komputerai Internetu. Dziękujemy.

NASZA WSPÓŁNOTAZESPÓŁ REDAKCYJNY : ks. Kazimierz Giera - proboszcz (tel. 13 43 506 25)Zofia Jakubowicz, Krystyna Gazda, Maria Szajna, Leszek Krukar, Małgorzata Jakubowicz, Grzegorz NieradkaSkład komputerowy: Jolanta ZuzakDruk: Chemigrafia Michał Łuczaj Krosno (tel 13 43 254 15)e-mail: [email protected] www.iwonicz.przemyśl.opoka.org.pl