jerzy kosiński-wystarczy być

85
8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 1/85

Upload: pawel-rok

Post on 08-Apr-2018

222 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 1/85

Page 2: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 2/85

Katherine v. F.,

która nauczyła mnie,

że miłość to coś więcej

niż pragnienie bycia razem.

Page 3: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 3/85

l

Była niedziela. Los krążył wolno po ogrodzie, ciągnąc za sobą zielonywąż i uważnie obserwując lejący się z niego strumień wody. Bardzo

delikatnie kierował go na każdą roślinę, każdy kwiat, każdą gałąź. Rośliny

są jak ludzie; potrzebują miłości, aby żyć, pokonywać choroby i umierać w

spokoju.

A jednak różnią się od ludzi. Nie umieją rozmyślać o sobie ani

zgłębiać swej istoty; nie istnieje lustro, w którym mogłyby się przejrzeć;

wszystko, co robią, robią nieświadomie: rosną mimo woli, a ponieważ nie

potrafią rozumować ani marzyć, ich rozwój pozbawiony jest znaczenia.

W ogrodzie, który dzielił od ulicy wysoki, porośnięty bluszczem mur z

czerwonej cegły, było przyjemnie i bezpiecznie, i nawet odgłosy

przejeżdżających obok aut nie zakłócały panującego w nim spokoju. Los

nie zwracał najmniejszej uwagi na hałasy z ulicy. Chociaż nigdy nie

wychodził poza teren domu i przyległego doń ogrodu, nie interesował go

świat na zewnątrz.

Przednią część domu, w której mieszkał Stary Człowiek, Los

traktował tak samo jak mur czy ulicę. Nie wiedział, czy ktoś tam żyje, czy

nie. W tylnej części, na parterze, w izbie z oknem na ogród, mieszkała

pokojówka. Los zajmował pomieszczenie po przeciwnej stronie holu, z

własną łazienką i oddzielnym korytarzem prowadzącym do ogrodu.

Jeśli chodzi o ogród, najbardziej podobało się Losowi to, że zawsze,

gdziekolwiek się znajdował, na jednej z wąskich ścieżynek czy pośród

drzew i krzewów, mógł po nim krążyć, nie zastanawiając się, w którym

idzie kierunku, nie wiedząc, czy posuwa się naprzód, czy cofa po swoich

dawnych śladach. Liczyło się tylko to, że tak jak rośliny żyje własnym

rytmem.

Co pewien czas wyłączał strumień wody, siadał na trawie i pogrążał

się w zadumie. Wiatr wiejący z różnych stron kołysał liśćmi krzewów i

drzew. Miejski kurz osiadał wszędzie, przyciemniając barwy kwiatów, które

cierpliwie czekały, aż deszcz je obmyje, a słońce osuszy. Jednakże, nawet

Page 4: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 4/85

w szczytowym momencie swojego rozkwitu, tętniący życiem ogród był

jednocześnie cmentarzem. Pod każdym drzewem i każdym krzakiem tkwiły

zgniłe pnie oraz spróchniałe, rozkładające się korzenie. Właściwie trudno

było określić, co jest ważniejsze: powierzchnia ogrodu czyjego trzewia,

cmentarzysko, z którego wszystko bierze początek i w które na nowo się

zapada. Wzdłuż muru, na przykład, rósł w pogardzie dla innych roślin

żywopłot; rozrastał się szybko, przytłaczając sobą sąsiadujące kwiaty i

wdzierając się na terytorium słabszych krzewów.

Los wrócił do pokoju i włączył telewizor. Ekran tworzył własne

światło, własne kolory, własny czas. Nie podlegał prawu ciążenia, które

sprawia, że rośliny chylą się ku ziemi. W telewizorze wszystko było

splątane, przemieszane, a zarazem uładzone: noc i dzień, rzeczy duże i

małe, solidne i kruche, miękkie i szorstkie, ciepłe i zimne, dalekie i bliskie.

W kolorowym świecie telewizji ogrodnictwo było dla Losa jak laska dla

ślepca.

Zmieniając kanały, Los zmieniał i siebie. Przechodził przez różne

fazy, podobnie jak rośliny w ogrodzie, ale przechodził przez nie tak szybko,

jak chciał, tak szybko, jak wciskał przycisk. Zdarzało się, że zmieniając

programy wypełniał sobą cały ekran, tak jak wypełniały go osoby

pokazujące się w telewizorze. Manipulując przyciskiem dokonywał tego, że

ludzie jawili się przed jego oczami. Toteż nic dziwnego, że uwierzył, iż

swoje istnienie również zawdzięcza tylko sobie; sobie i nikomu więcej.

Postać, którą zobaczył na ekranie, wyglądała jak jego własne odbicie

w lustrze. Chociaż nie potrafił czytać ani pisać, bardziej przypominał

mężczyznę w telewizorze, niż się od niego różnił. Nawet głosy mieli

podobne.

Wtopił się w ekran. Niczym promień słońca, podmuch świeżego

powietrza czy lekki deszczyk, świat spoza ogrodu przeniknął Losa i Los,

niby obraz telewizyjny, wypłynął w świat, niesiony siłą, której nie znał i nie

widział.

Nagle usłyszał skrzypienie otwieranego na górze okna i krzyk grubej

Page 5: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 5/85

Page 6: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 6/85

była bardzo ładną kobietą, umysł miała - podobnie jak i on - niesprawny;

miękka gleba chłopięcego mózgu, z której wyrastają wszystkie myśli,

uległa trwałemu zniszczeniu. Dlatego też on, Los, nie powinien szukać

sobie miejsca w świecie ludzi, którzy żyją poza domem i poza bramą

ogrodu. Musi ograniczyć swój świat do pokoju, który jest mu przydzielony, i

do ogrodu; nie wolno mu wchodzić do innych pomieszczeń ani wychodzić

na ulicę. Posiłki będzie mu zawsze przynosić Louise, jedyna osoba, którą

będzie widywał i z którą może rozmawiać. Nikt inny nie ma prawa

zaglądać do jego pokoju. Poza chłopcem tylko Stary Człowiek może

spacerować po ogrodzie i w nim przesiadywać. Los musi dokładnie

wypełniać wszelkie polecenia, w przeciwnym razie, jak oznajmił Stary

Człowiek, zostanie wysłany do zakładu dla obłąkanych, a tam zamknięty w

celi i zapomniany.

Los więc robił to, co mu kazano. Czarnoskóra Louise również.

Naciskając klamkę masywnych, ciężkich drzwi, usłyszał skrzekliwy

głos pokojówki. Kiedy wszedł do środka, ujrzał pokój dwukrotnie wyższy od

pozostałych pomieszczeń. Ściany obudowane były półkami pełnymi

książek. Płaskie, skórzane teczki leżały na stole.

Pokojówka krzyczała coś do telefonu. Na widok Losa wskazała ręką

łóżko. Zbliżył się do posłania. Stary Człowiek siedział wsparty o sztywne

poduszki i wyglądał tak, jakby z uwagą nasłuchiwał cichego szemrania w

rynnie. Ramiona opadały mu bezwładnie, głowa zaś - niczym ciężki owoc

na gałęzi - zwisała w bok. Los popatrzył na twarz Starego Człowieka: miała

barwę kredy, górna szczęka zachodziła na dolną wargę i tylko jedno oko

było otwarte, tak jak u martwych ptaków, które czasem znajdował w

ogrodzie. Pokojówka odłożyła słuchawkę wyjaśniając, że zadzwoniła do

lekarza, który wkrótce tu przybędzie.

Los ponownie zerknął na Starego Człowieka, mruknął pod nosem „do

widzenia” i wyszedł. Wrócił do swojego pokoju i włączył telewizor.

Page 7: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 7/85

2

Nieco później, kiedy wciąż jeszcze oglądał telewizję, z górnych pięterdomu doleciały go odgłosy jakichś zmagań. Wyszedł z pokoju i ukrywszy

się za dużą rzeźbą stojącą w holu we frontowej części domu, obserwował,

jak kilku mężczyzn wynosi ciało Starego Człowieka. Ponieważ Stary

Człowiek umarł, Los sądził, że niedługo zjawi się ktoś, kto zadecyduje o

tym, co ma się stać z domem, z nową pokojówką oraz z nim samym. W

telewizji śmierć zawsze pociągała za sobą przeróżne zmiany, zmiany

wprowadzane przez krewnych zmarłego, przedstawicieli banku, prawni-

ków, biznesmenów.

Ale dzień minął i nikt się nie pojawił. Los zjadł skromną kolację,

obejrzał program rozrywkowy i położył się spać.

Jak zwykle wstał wcześnie rano, wniósł do pokoju tacę, którą

pokojówka zostawiła przy drzwiach, zjadł śniadanie i udał się do ogrodu.

Sprawdził, czy ziemia na grządkach jest dość wilgotna, przyjrzał się

uważnie kwiatom, usunął parę zeschłych liści, przyciął kilka gałązek.

Wszystko było jak należy. W nocy padał deszcz i rośliny wypuściły sporo

świeżych pędów. Usiadł i zdrzemnął się w słońcu.

Dopóki nie patrzy się na ludzi, ludzie nie istnieją. Ukazują się, tak jak

postacie na ekranie telewizora, dopiero wtedy, gdy człowiek skieruje na

nich wzrok. I żyją w jego myślach, aż nie zastąpi ich nowy obraz. Tak samo

działo się z nim, Losem. Patrząc na niego inni sprawiali, że stawał się

wyraźny, otwierał się, wyłaniał; nie będąc widziany, zamazywał się i

rozpływał. Może wiele tracił oglądając ludzi na ekranie telewizora i nie

będąc samemu oglądanym. Cieszył się, że teraz, gdy Stary Człowiek nie

żyje, zobaczą go osoby, które nigdy dotąd go nie widziały.

Na dźwięk telefonu pędem wrócił do pokoju. Męski głos poprosił go,

Page 8: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 8/85

żeby przyszedł do biblioteki.

Los pospiesznie zrzucił z siebie strój roboczy, ubrał się w jeden z

najlepszych garniturów, jakie miał, starannie przyczesał włosy, włożył duże

okulary słoneczne, które nosił do pracy w ogrodzie, i ruszył na górę. W

wąskim, mrocznym pokoju o zastawionych książkami ścianach ujrzał

kobietę i mężczyznę. Siedzieli za dużym biurkiem, na którym leżały

porozkładane różne papiery. Los zatrzymał się na środku pokoju,

niepewien, co ma uczynić. Mężczyzna wstał od biurka, postąpił naprzód

kilka kroków i wyciągnął rękę.

- Thomas Franklin z firmy prawniczej Hancock, Adams i Colby, która

prowadzi sprawy spadkowe zmarłego. A to - rzekł odwracając się w stronę

kobiety - moja asystentka, panna Hayes.

Los potrząsnął wyciągniętą dłonią i spojrzał na kobietę. Uśmiechnęła

się.

- Pokojówka powiedziała mi, że mieszka tu mężczyzna zatrudniony w

charakterze ogrodnika. - Mówiąc to Franklin skinął głową w kierunku Losa.

- Jednocześnie w żadnych dokumentach z ostatnich czterdziestu lat nie ma

najmniejszej wzmianki o jakimkolwiek mężczyźnie zatrudnionym przez

zmarłego czy też mieszkającym w jego domu. Czy wolno mi spytać, od ilu

dni pan tutaj przebywa?

Zdumiało Losa, że w tak wielu papierach rozłożonych na biurku

nigdzie nie figuruje jego imię; przyszło mu do głowy, że może ogród też

nigdzie nie jest wspomniany. Po chwili wahania odparł:

- Mieszkam w tym domu, odkąd tylko pomiętam, odkąd byłem

małym dzieckiem. Zamieszkałem tu na długo przedtem, zanim jeszcze

Stary Człowiek złamał nogę w biodrze i zaczął większość czasu spędzać w

łóżku, zanim w ogrodzie wyrosły duże krzewy, zanim na trawnikach

pojawiły się automatyczne spryskiwacze do roślin, a w pokojach

telewizory.

- Co takiego? Twierdzi pan, że mieszka w tym domu od dzieciństwa? Czy

wolno mi spytać o pańskie nazwisko?

Los poczuł się zakłopotany. Wiedział, że między nazwiskiem

człowieka a jego życiem istnieje ważny związek. Dlatego ludzie w telewizji

Page 9: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 9/85

zawsze mieli dwa nazwiska, jedno własne, używane poza ekranem, oraz

drugie, które przybierali za każdym razem, gdy wcielali się w jakąś postać.

- Nazywam się Los - powiedział.

- Pan Los, tak? - upewnił się prawnik. Los skinął głową.

- Spójrzmy do akt. - Ze stosu na stole podniósł kilka arkuszy. - Mam

tu pełen wykaz osób, jakie zmarły kiedykolwiek u siebie zatrudniał.

Podobno kiedyś sporządził testament, ale, niestety, nie udało nam się go

odnaleźć. Prawdę mówiąc, zmarły zostawił po sobie bardzo niewiele

dokumentów. Mamy jednak pełną listę wszystkich jego pracowników -

oznajmił dobitnie, spoglądając na dokument, który trzymał w dłoni.

Los czekał bez słowa.

- Może pan usiądzie? - zaproponowała panna Hayes.

Przysunął krzesło w stronę biurka i usiadł.

Franklin oparł brodę na ręce.

- Bardzo to dziwne - powiedział nie podnosząc wzroku znad kartki

papieru, którą uważnie studiował - ale pańskie nazwisko nigdzie nie

figuruje w naszych aktach. Według

informacji, jakie mamy, nikt o takim nazwisku nie pracował u zmarłego.

Panie Los, czy jest pan pewien, całkowicie pewien, że zmarły zatrudnił

pana u siebie?

- Pracuję tu od samego początku - oświadczył z głębokim

przekonaniem Los. - Całe życie zajmuję się ogrodem na tyłach domu.

Odkąd tylko pamiętam. Byłem małym chłopcem, kiedy rozpocząłem pracę.

Drzewa były wtedy niskie, żywopłotu też właściwie jeszcze nie było. A

teraz ogród...

- Ale w dokumentach - przerwał mu Franklin – nie ma ani słowa o

tym, aby jakikolwiek ogrodnik mieszkał tu i pracował. Firma Hancock,

Adams i Colby powierzyła nam,

to jest mnie i pannie Hayes, uregulowanie wszystkich spraw zmarłego.

Posiadamy szczegółową dokumentację. I mogę pana zapewnić, panie Los,

że nigdzie nie ma najmniejszej wzmianki o ogrodniku. Przeciwnie, z

dokumentów jasno wynika, że w przeciągu ostatnich czterdziestu lat

zmarły nie zatrudniał żadnego mężczyzny. Przepraszam... czy jest pan

Page 10: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 10/85

ogrodnikiem z zawodu?

- Jestem ogrodnikiem. Nikt nie zna tego ogrodu lepiej ode mnie.

Mieszkam tu od dziecka i przez cały czas ja jeden troszczę się o ogród.

Dawniej zajmował się nim ktoś inny,

wysoki, czarnoskóry mężczyzna; kiedy nauczył mnie wszystkiego, kiedy

pokazał mi, co mam robić, odszedł i od tej pory pracuję zupełnie sam.

Wiele z tych drzew i kwiatów zasadzi

łem własnoręcznie - stwierdził, wskazując w stronę okna wychodzącego na

ogród. - Sprzątam ścieżki, podlewam grządki. Dawniej Stary Człowiek

często schodził do ogrodu, siadał z książką, odpoczywał. Ale potem

przestał.

Franklin przeszedł od okna do biurka.

- Proszę pana - rzekł - chciałbym panu wierzyć, ale widzi pan, jeśli

wszystko, co pan mówi, jest prawdą, to z jakiegoś niezrozumiałego

powodu pańska obecność w tym

domu oraz fakt zatrudnienia w charakterze ogrodnika nie zostały

odnotowane w żadnym z dostępnych nam dokumentów. Niewiele

pracowało tu osób - dodał cicho, zwracając się

do asystentki. - Zmarły odszedł z firmy w wieku siedemdziesięciu dwóch

lat, ponad ćwierć wieku temu, kiedy złamane biodro przykuło go do łóżka.

Ale pomimo zaawansowanego wieku do końca czuwał nad swoimi

sprawami i każdą osobę, którą zatrudniał, zgłaszał do nas; to my

wypłacaliśmy jej pensję, załatwiali ubezpieczenie i tak dalej. Z naszych akt

wynika, że po odejściu panny Louise przyjął do pracy jedną „zagraniczną”

pokojówkę, i nikogo więcej.

- Znam starą Louise. Ona może poświadczyć, że od dawna mieszkam

w tym domu i pracuję w ogrodzie. Louise była tu, odkąd pamiętam, odkąd

miałem kilka lat. Codziennie przynosiła mi posiłki do pokoju, a od czasu do

czasu siadywała ze mną w ogrodzie.

- Louise umarła, proszę pana - przerwał Franklin.

- Nie, ona pojechała na Jamajkę.

- Tak, ale niedawno zachorowała i umarła - wyjaśniła

panna Hayes.

Page 11: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 11/85

- Nie wiedziałem o tym - powiedział cicho Los.

- W każdym razie - ciągnął dalej Franklin - wszystkie zatrudnione tu

osoby zawsze regularnie otrzymywały pensje; a ponieważ zajmowała się

tym nasza firma, dysponujemy pełną dokumentacją.

- Nie znałem innych osób, które tu pracowały. Kiedy nie

pielęgnowałem ogrodu, przebywałem u siebie w pokoju.

- Chciałbym panu wierzyć, panie Los, jednakże w naszych aktach nie

ma najmniejszej wzmianki o pana obecności w tym domu. Nowa

pokojówka nie umie powiedzieć, od jak

dawna pan tu mieszka. Jak powiedziałem, nasza firma jest w posiadaniu

pełnej dokumentacji, posiadamy nawet wszystkie czeki i kwity

ubezpieczeniowe z ostatnich pięćdziesięciu lat. - Uśmiechnął się. - W

czasie gdy zmarły był wspólnikiem w firmie, niektórych z nas jeszcze nie

było na świecie, a inni dopiero raczkowali.

Panna Hayes roześmiała się. Los nie rozumiał, dlaczego jej tak

wesoło.

- Proszę pana - Franklin znów powrócił do spraw dokumentów - czy

przypomina pan sobie, aby w czasie pobytu w tym domu podpisywał pan

cokolwiek?

- Nic nie podpisywałem.

- A w jaki sposób panu płacono? W gotówce?

- Nigdy nie dawano mi pieniędzy. Dostawałem posiłki, bardzo

smaczne posiłki; mogłem jeść, ile chciałem. Miałem własny pokój, z

łazienką i oknem wychodzącym na ogród;

wstawiono też nowe drzwi prowadzące do ogrodu. Otrzymałem radio, a po

pewnym czasie telewizor, duży, kolorowy, z pilotem i zegarem, którego

sygnał budzi mnie rano...

- Tak, wiem, o jakim pan mówi.

- Wolno mi chodzić na strych i wybierać sobie garnitury Starego

Człowieka. Leżą na mnie idealnie, o, proszę – rzekł wskazując na ten, który

miał na sobie. - Mogę również nosić jego płaszcze i buty, chociaż te

ostatnie trochę piją mnie w nogi, i koszule, chociaż są trochę za ciasne pod

szyją, i krawaty, i...

Page 12: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 12/85

- Tak, rozumiem.

- Zdumiewające! - zawołała panna Hayes. - Jest pan tak modnie

ubrany...

Los uśmiechnął się do niej.

- To nie do wiary, jak bardzo dzisiejsza moda męska przypomina tę z

lat dwudziestych - dodała.

- Ładnie, ładnie! - powiedział Franklin siląc się na wesołość.- Czyżbyś

dawała mi do zrozumienia, że moje garnitury wyszły z mody? - I ponownie

zwracając się do Losa, spytał: - A więc nie sporządzono żadnej umowy o

pracę?

- O ile wiem, to nie.

- I zmarły nigdy nie obiecywał panu żadnej zapłaty, ani nic w tym

rodzaju?

- Nie. Nikt mi nic nie obiecywał. Rzadko widywałem Starego

Człowieka. Przestał schodzić do ogrodu, zanim posadziłem te krzewy po

lewej stronie ścieżki, które teraz sięgają mi już do ramion. Sadziłem je w

czasach, kiedy nie było telewizora, tylko radio. Pamiętam, jak pracując w

ogrodzie słuchałem radia, a Louise schodziła na dół i mówiła, żebym je

ściszył, bo Stary Człowiek śpi. Już wtedy był bardzo stary i schorowany.

Franklin nagle poderwał się z miejsca.

- Panie Los, wydaje mi się, że bardzo uprościło by sprawę, gdyby

pokazał nam pan jakiś dokument zawierający pański adres. Może to być

książeczka czekowa, prawo jazdy, karta ubezpieczeniowa czy coś w tym

rodzaju.

- Nie mam nic takiego.

- Proszę pana, chodzi mi o cokolwiek, na czym widniałoby pańskie

nazwisko, wiek i adres.

Los milczał.

Page 13: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 13/85

- Może świadectwo urodzenia? - podsunęła życzliwie panna Hayes.

- Nie mam żadnych dokumentów.

- Potrzebny jest nam dowód, że mieszka pan w tym domu - oznajmił

stanowczo prawnik.

- Ale macie mnie, jestem tu na miejscu. Czyż to niewystarczający

dowód?

- Czy kiedykolwiek był pan chory, to znaczy, czy leżał pan w szpitalu

albo zasięgał porady lekarskiej? Proszę zrozumieć - ciągnął beznamiętnie

Franklin - potrzebujemy jakiegoś dowodu na piśmie, że mieszkał pan i

pracował pod tym adresem.

- Nigdy nie chorowałem. Nigdy.

Franklin zauważył podziw w oczach panny Hayes.

- No dobrze. A jak się nazywa pański dentysta?

- Nigdy nie byłem ani u lekarza, ani u dentysty. Nie opuszczałem tego

domu i nikt mnie nigdy nie odwiedzał. Louise czasami wychodziła na

miasto, ale ja nie.

- Panie Los, będę z panem szczery – powiedział znużonym głosem

Franklin. - Nie posiadamy żadnego dowodu na to, że pan tu naprawdę

mieszkał, że otrzymywał

pensję, że miał opłacone ubezpieczenie... - Nagle urwał. - A podatki, czy

płacił pan podatki?

- Nie.

- A czy służył pan w wojsku?

- Nie. Oglądałem wojsko w telewizji.

- Czy nie jest pan może spokrewniony ze zmarłym?

- Nie, nie jestem.

- Przyjmując, że mówi pan prawdę, chciałbym wiedzieć, czy zamierza

pan rościć pretensje do spadku po zmarłym?

Los nie rozumiał, o co prawnikowi chodzi.

- Nie mam żadnych pretensji - wyjaśnił ostrożnie. - Jest mi tu dobrze.

Lubię ten ogród. Spryskiwacze są jeszcze całkiem nowe.

- Proszę mi powiedzieć... - wtrąciła się do rozmowy panna Hayes;

wyprostowała się na krześle i odrzuciła w tył głowę. - Jakie ma pan plany

Page 14: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 14/85

na przyszłość? Czy znalazł pan już inną pracę?

Los poprawił okulary słoneczne. Był całkiem zdezorientowany;

dlaczego miałby odejść z ogrodu?

- Pragnę tu pozostać i dalej dbać o rośliny – odparł cicho.

Franklin zaczął przekładać papiery na biurku i po chwili wyciągnął

kartkę pokrytą drobnym drukiem.

- To zwykła formalność - stwierdził podając ją Losowi. Bardzo

proszę zapoznać się z tym dokumentem i jeśli nie będzie pan miał żadnych

zastrzeżeń, podpisać u dołu.

Los wziął od prawnika kartkę i trzymając ją oburącz, uważnie się w

nią wpatrywał. Zastanawiał się, ile potrzeba czasu, żeby przeczytać jedną

stronę pisma urzędowego. W telewizji różnie to trwało. Wiedział, iż nie

powinien zdradzić się z tym, że nie potrafi czytać i pisać. W telewizji

drwiono i wyśmiewano się z takich ludzi. Przybrał skupiony wyraz twarzy,

ściągnął brwi, zmarszczył czoło i ujął brodę pomiędzy kciuk a palec

wskazujący.

- Nie mogę tego podpisać - odparł wreszcie, zwracając Franklinowi

kartkę. - Po prostu nie mogę.

- Rozumiem. A zatem nie rezygnuje pan z roszczeń?

- Nie mogę tego podpisać, to wszystko.

- Jak pan sobie życzy. - Prawnik zebrał z biurka dokumenty. -

Uprzedzam pana, panie Los, że jutro w południe dom będzie

zaplombowany. Obie pary drzwi, jak również brania do ogrodu, zostaną

zamknięte. Jeśli w istocie pan tu mieszka, proszę wyprowadzić się do

południa, zabierając z sobą wszystkie swoje rzeczy osobiste. - Sięgnął do

kieszeni i wyjął nieduży kartonik. - Proszę, oto wizytówka z moim

nazwiskiem oraz adresem i numerem telefonu naszej firmy.

Los wziął od prawnika wizytówkę i wsunął do kieszeni kamizelki.

Wiedział, że powinien czym prędzej opuścić bibliotekę i wrócić do siebie do

pokoju. Po południu nadawano w telewizji program, który oglądał

regularnie i którego nie chciał przegapić. Wstał i pożegnawszy się,

wyszedł. Na schodach wyrzucił wizytówkę.

Page 15: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 15/85

3

We wtorek , wczesnym rankiem, Los zszedł ze strychu z ciężką,skórzaną walizką w ręce, po raz ostatni zerkając na portrety zdobiące

ściany domu. Spakował się, zaniknął za sobą drzwi pokoju i kiedy już był

przy bramie prowadzącej na ulicę, nagłe ogarnęła go chęć, by wrócić do

ogrodu, ukryć się wśród zieleni i opóźnić nieco swoje odejście. Postawił

walizkę na ziemi i cofnął się. W ogrodzie panował błogi spokój.

Kwiaty na wiotkich łodyżkach prężyły się ku niebu, a automatyczny

spryskiwacz wyrzucał w górę bezkształtny obłok wilgoci, który osiadał nakrzewach. Mężczyzna przejechał dłonią po kłujących igłach sosny i bujnych

gałązkach żywopłotu, które jakby wyciągały się do niego.

Przez jakiś czas stał bez ruchu, rozglądając się leniwie po ogrodzie,

po czyni wyłączył spryskiwacz i wrócił do swojego pokoju. Nastawił

telewizor, usiadł na łóżku i zaczał zmieniać kanały. Na ekranie ukazywały

się wiejskie posiadłości, drapacze chmur, nowo wybudowane bloki

mieszkalne, kościoły. Zgasił odbiornik. Obraz znikł, jedynie na środku

ekranu majaczył mały, niebieski punkcik, jakby zapomniany przez świat,

do którego należał, ale po chwili i on się rozpłynął. Ekran pokryty

równomierną szarością wyglądał jak kamienna płyta.

Mężczyzna wstał i ponownie skierował się w stronę ogrodu, tym

razem pamiętając, aby wziąć stary klucz, który od lat wisiał nie używany

na haczyku w korytarzu nie opodal drzwi. Zbliżywszy się do bramy, wsunął

klucz w zamek, po czym otworzył furtkę, przestąpił próg i nie wyjmując

klucza, zatrzasnął ją za sobą. Powrót do ogrodu miał na zawsze odcięty.

Po raz pierwszy, odkąd zamieszkał w domu Starego Człowieka,

znalazł się za bramą. Światło raziło go w oczy. Po chodnikach sunęli

przechodnie, a dachy zaparkowanych wozów lśniły w słońcu poranka.

Rozglądał się ze zdumieniem: ulica, samochody, budynki, ludzie,

przytłumione odgłosy - były to obrazy, które od dawna miał utrwalone w

pamięci. Jak dotąd, życie za bramą nie różniło się od tego, które oglądał na

ekranie telewizora; może jedynie wszystko było większe, a zarazem

Page 16: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 16/85

bardziej powolne, mniej eleganckie, mniej atrakcyjne. Słowem, miał

wrażenie, że patrzy na coś, co dobrze zna.

Ruszył przed siebie. Zanim jednak minął najbliższą przecznicę,

walizka zaczęła mu ciążyć, a upał dokuczać. Zszedł z chodnika w wąską

przestrzeń między dwoma zaparkowanymi przy krawężniku samochodami,

gdy wtem spostrzegł, że jeden z nich gwałtownie rusza wstecz. Poderwał

się, usiłując wrócić na chodnik, ale walizka spowolniła ruchy. Nim zdążył

uskoczyć, poczuł uderzenie: został uwięziony między zderzakiem

cofającego się pojazdu a reflektorami następnego. Z trudem wyszarpnął

jedną nogę - druga nawet nie chciała drgnąć. Potworny ból sprawił, że

zaczął krzyczeć i walić pięścią w bagażnik. Limuzyna zatrzymała się. Z

prawą nogą uniesioną nad zderzak, z lewą wciąż unieruchomioną, Los był

zupełnie bezradny. Pot lał się z niego strumieniami.

Z pojazdu wyskoczył czarnoskóry, umundurowany szofer i z czapką

w ręce zaczął coś mamrotać. Kiedy uświadomił sobie, że mężczyzna

zaklinowany między wozami nie może drgnąć, przerażony czym prędzej

usiadł z powrotem za kierownicą i podjechał nieco do przodu. Los postawił

na ziemi uwolnioną nogę i upadł na krawężnik. Natychmiast otworzyły się

tylne drzwi pojazdu, z których wyłoniła się szczupła kobieta.

- Czy bardzo pana boli? - spytała pochylając się nad Losem.

Podniósł oczy. W telewizji widział wiele podobnych do niej kobiet.

- Nie - odparł, lecz głos mu drżał. - Tylko... tylko mi trochę zgniotło nogę.

- O mój Boże! - zawołała ochryple kobieta. – Czy mogę... czy mógłby pan

podciągnąć nogawkę?

Spełnił jej prośbę. Łydka zdążyła mu spuchnąć i przybrać

czerwonosiny odcień.

- Mam nadzieję, że kość nie jest złamana. Nawet pan nie wie, jak

bardzo mi przykro. Mój kierowca nigdy dotąd nie spowodował wypadku.

- Nic takiego się nie stało. Czuję się już nieco lepiej.

- Od kiedy mój mąż niedomaga, mieszka u nas lekarz oraz kilka

pielęgniarek. Sądzę, że najrozsądniej będzie, jeśli pojedzie pan ze mną,

chyba że woli pan udać się do własnego

lekarza?

Page 17: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 17/85

- Sam nie wiem, co robić.

- Nie miałby pan nic przeciwko temu, żeby zbadał pana nasz lekarz?

- Nie, bynajmniej.

- To jedziemy. Jeśli nie będzie mógł panu pomóc, zawiozę pana do

szpitala.

Wsparty na ramieniu, które kobieta mu podała, doszedł do limuzyny

i wsunął się na tylne siedzenie. Kobieta usiadła obok. Kierowca umieścił

walizkę w bagażniku i po chwili samochód gładko włączył się w poranny

ruch uliczny.

- Nazywam się Elizabeth Eve Rand – przedstawiła  się kobieta. -

Jestem żoną Benjamina Randa. Przyjaciele mówią na mnie EE... to od

pierwszych liter moich imion.

- EE - powtórzył z powagą Los.

- Tak, EE - powiedziała kobieta, rozbawiona jego skupioną miną.

Przypomniał sobie, że w podobnych sytuacjach mężczyźni, których

oglądał na ekranie telewizora, również się przedstawiali.

- A ja Los - wyjąkał, a ponieważ kobieta wciąż patrzyła na niego

wyczekująco, dodał: - Los ogrodnik...

- Ross O'Grodnick? - Zauważył, że zmieniła jego imię, i uznał, że tak

jak ludzie w telewizji, powinien odtąd przedstawiać się inaczej. - Mąż i ja

od lat przyjaźnimy się

z Basilem i Perditą O'Grodnick. Czy jest pan z nimi spokrewniony?

- Nie, nie jestem.

- A może wypiłby pan szklaneczkę whisky albo odrobi nę koniaku?

Milczał zakłopotany. Stary Człowiek nie pił i nie pozwalał pić służbie,

ale od czasu do czasu czarnoskóra Louise potajemnie zaglądała w kuchni

do butelki i za jej usilną namową Los też kilka razy skosztował alkoholu.

- Chętnie. Może koniaku - odparł, znów czując, jak ból przeszywa mu

nogę.

- Widzę, że pana boli - rzekła kobieta, pośpiesznie otwierając

drzwiczki barku, który znajdował się na wprost nich; ze srebrzystej karafki

nalała ciemnego płynu do szklanki z wyrytym monogramem. - Proszę

wypić do dna. Dobrze to panu zrobi.

Page 18: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 18/85

Los pociągnął łyk i zakrztusił się. Kobieta uśmiechnęła się.

- Lepiej? - spytała. - Wkrótce będziemy w domu i zajmie się panem

lekarz. Jeszcze chwila cierpliwości.

Pociągnął kolejny łyk: trunek był mocny. Tuż nad barkiem Los dojrzał

przemyślnie ukryty mały odbiornik telewizyjny. Miał wielką ochotę go

włączyć. Popijał ze szklanki, a tymczasem samochód sunął wolno po

zatłoczonych ulicach.

- Gzy telewizor działa?

- Tak, naturalnie.

- Czy można... czy mogłaby go pani włączyć?

- Oczywiście. Może pozwoli to panu zapomnieć o bólu. - Pochyliła się

i wcisnęła przycisk: ekran pojaśniał, wypełniając się obrazem. - Który kanał

włączyć? Czy chce pan obejrzeć jakiś konkretny program?

- Nie, może być ten, co jest.

Malutki ekran i wydobywające się z niego dźwięk, oddzielały ich od

hałasu ulicznego. Nagle zajechał im drogę jakiś samochód i szofer

gwałtownie zahamował. Los zaparł się mocno, żeby nie polecieć do

przodu, i w tym momencie poczuł ostry ból w nodze: świat zawirował mu

przed oczami, a potem wszystko pociemniało, niczym ekran po zgaszeniu

telewizora.

Kiedy się obudził, leżał na ogromnym łóżku, w pokoju skąpanym w

promieniach słońca. EE stała obok.

- Panie O'Grodnick - powiedziała wolno – stracił pan przytomność.

Ale już jesteśmy w domu.

Rozległo się pukanie do drzwi; po chwili ukazał się w nich człowiek w

białym kitlu i okularach o grubych, czarnych oprawkach; w ręce miał

pękatą, skórzaną torbę.

- Jestem lekarzem - oznajmił - a pan jest zapewne tym mężczyzną,

którego przygniotła wozem i porwała nasza urocza gospodyni?

Los skinął głową.

- Wybrała sobie pani bardzo przystojną ofiarę - powiedział z

uśmiechem lekarz. - Ale chciałbym teraz zbadać pacjenta, więc gdyby

mogła nas pani na chwilę zostawić

Page 19: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 19/85

Page 20: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 20/85

Usiadła na krześle tuż obok łóżka. - Chciałam

panu powiedzieć, że dręczą mnie potworne wyrzuty sumienia; czuję się

odpowiedzialna za to, co się stało. Mam nadzieję, że ta sytuacja nie

pokrzyżuje panu zbytnio planów.

- Proszę się nie martwić. Jestem ogromnie wdzięczny za pomoc. Nie

wiem... nie wiem, jak...

- Na moim miejscu każdy postąpiłby tak samo. Ale może chciałby

pan kogoś powiadomić? Żonę? Rodzinę?

- Nie mam żony ani rodziny.

- To może kogoś z biura? Proszę się nie krępować i do woli korzystać

z telefonu, z teleksu, wysyłać telegramy... A może przydałaby się panu

sekretarka? Mąż choruje od tak

dawna, że personel, który zatrudnia, ma niewiele pracy.

- Dziękuję bardzo, ale nic mi nie potrzeba.

- Ależ musi być ktoś, z kim pragnąłby się pan skontaktować... mam

nadzieję, że nie czuje się pan...

- Nie ma nikogo.

- Jeśli tak jest w istocie... i proszę, niech pan nie sądzi, panie

O'Grodnick, że mówię to tylko z grzeczności... jeśli nie ma pan żadnych

pilnych spraw do załatwienia w najbliższym

czasie, chciałabym, żeby został pan z nami, dopóki pan całkiem nie

wydobrzeje. Czułabym się okropnie, gdyby musiał się pan troszczyć o

wszystko sam, będąc w takim

stanie. Miejsca jest tu pod dostatkiem i będzie pan pod stałą opieką

najlepszych lekarzy. Mam nadzieję, że pan mi nie odmówi?

Los przyjął zaproszenie. EE podziękowała mu i wkrótce usłyszał, jak

wydaje służbie polecenie, aby rozpakowano jegc walizkę.

Obudził się, kiedy promyk światła wdzierający się przez szparę

pomiędzy grubymi kotarami padł mu na twarz. Było późne popołudnie.

Losowi kręciło się w głowie, bolała go noga i nie do końca kojarzył, gdzie

się znajduje. Po chwili przypomniał sobie wypadek, limuzynę, kobietę, i

Page 21: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 21/85

lekarza. Tuż obok łóżka, dosłownie w zasięgu ręki, stał telewizor. Los

włączył odbiornik i leżał oglądając zmieniające się obrazy, które działały na

niego kojąco. Nagle, akurat gdy zamierzał podejść do okna i uchylić

kotarę, zabrzęczał telefon. Dzwoniła EE. Zapytała o nogę, a także czy chce,

żeby przyniesiono mu na górę herbatę i kanapki, oraz czy ona sama może

go wkrótce odwiedzić. Odpowiedział, że tak.

Po chwili w drzwiach ukazała się pokojówka z tacą, którą ustawiła na

łóżku. Los jadł powoli, rozkoszując się wyśmienitym podwieczorkiem, takim

jak te, które widywał na ekranie telewizora.

Leżał wsparty o poduszki oglądając telewizję, kiedy EE weszła do

pokoju. Widząc, że przysuwa fotel bliżej łóżka, z ociąganiem wyłączył

odbiornik. Spytała, czy boli go noga. Odparł, że tylko trochę. Zaraz

zadzwoniła do lekarza, którego zapewniła, że pacjent ma się znacznie

lepiej.

Wyznała Losowi, że jej mąż, Benjamin Rand, jest dużo od niej starszy

i zbliża się już do osiemdziesiątki. Dopóki nie zmogła go choroba, był

energicznym mężczyzną, a nawet teraz, pomimo swego wieku i

niedomagań, wciąż żywo interesuje się - i zajmuje - sprawami

zawodowymi. Żałuje, powiedziała, że nie mają dzieci, zwłaszcza odkąd

Rand zerwał wszelkie stosunki z poprzednią żoną oraz dorosłym synem z

pierwszego małżeństwa. Przyznała, że czuje się odpowiedzialna za rozłam,

jaki nastąpił między ojcem i synem, gdyż Rand właśnie dla niej rozwiódł się

z matką chłopca.

Świadom, że powinien okazać zainteresowanie tym, co EE mówi, Los

zaczął powtarzać za nią końcówki jej zdań, naśladując sztuczkę, którą

zauważył w telewizji. W ten sposób zachęcał kobietę, aby kontynuowała, a

nawet rozwijała opowieść. Za każdym razem gdy się odzywał, EE

rozpromieniała się i nabierała większej pewności siebie. Wkrótce poczuła

się tak swobodnie, że dla zaakcentowania swoich wypowiedzi zaczęła

dotykać to jego ramienia, to jego dłoni. Miał wrażenie, że jej słowa dryfują

mu po głowie, i leżał patrząc na kobietę, jakby była postacią oglądaną w

telewizji. EE usiadła wygodniej w fotelu. Pukanie do drzwi przerwało jej w

pół słowa.

Page 22: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 22/85

Okazało się, że to pielęgniarka, która przyszła zrobić zastrzyk. EE

wstała, lecz zanim opuściła pokój, poprosiła Losa, żeby zechciał zjeść

kolację wspólnie z nią i jej mężem, który akurat poczuł się nieco lepiej.

Los zastanawiał się, czy pan Rand każe mu się wyprowadzić. Na

myśl o tym nie czuł jednak niepokoju; zdawał sobie sprawę, że prędzej czy

później będzie musiał odejść, nie wiedział tylko tak jak się nie wie

oglądając film w telewizji - co nastąpi później. Nie zdążył jeszcze poznać

wszystkich aktorów grających w tym odcinku. Wiedział, że nie musi się

niczego obawiać, gdyż wszystko ma dalszy ciąg, i że jedyne, co może w tej

sytuacji zrobić, to czekać cierpliwie na swój wieczorny występ.

Akurat kiedy włączał telewizor, w pokoju zjawił się czarnoskóry

kamerdyner z odświeżonym, uprasowanym garniturem. Uśmiech

mężczyzny, przyjazny i swobodny, przypominał uśmiech starej Louise.

EE ponownie zadzwoniła, zapraszając Losa na drinka przed kolacją.

Kiedy zszedł na dół po schodach, służący zaprowadził go do salonu, gdzie

czekała na niego EE wraz z sędziwym mężczyzną. Benjamin Rand był

bardzo stary, niemal tak stary jak Stary Człowiek. Rękę, którą wyciągnął

na powitanie, miał suchą i gorącą, uścisk dłoni słaby. Popatrzył na nogę

Losa.

- Nie wolno jej panu zbytnio forsować - oznajmił; mówił wolno i

wyraźnie. - Proszę powiedzieć, jak się pan czuje? EE wspomniała mi o

wypadku. To straszne! Po prostu

brak mi słów!

Los zawahał się.

- Nic takiego się nie stało, proszę pana. Zresztą czuję się już

znacznie lepiej. To pierwszy wypadek, jaki przydarzył mi się w życiu.

Służący napełnił kieliszki szampanem. Los ledwo zdążył zamoczyć

usta, kiedy poproszono ich na kolację. Mężczyźni przeszli za EE do jadalni,

gdzie stał stół z trzema nakryciami. Uwagę Losa zwróciły lśniące srebra

oraz białe rzeźby z matowego szkła umieszczone w rogach pokoju.

Nie wiedząc, jak się zachować, postanowił naśladować pewną postać

z serialu telewizyjnego: młodego biznesmena, który często jadał w

towarzystwie swojego szefa i jego córki.

Page 23: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 23/85

- Sprawia pan wrażenie silnego, zdrowego człowieka, panie

O'Grodnick, a zdrowie to cenna rzecz – stwierdził Benjamin Rand. - Ale

proszę powiedzieć, czy ten wypadek

nie oderwał pana od pracy zawodowej?

- Tak jak już mówiłem pańskiej żonie - zaczął powoli Los - mój dom

został zamknięty i nie mam w tym momencie żadnych pilnych

obowiązków. - Ukroił sobie kawałek mięsa

i zaczął go dokładnie przeżuwać. - Właśnie czekałem, aż coś się przydarzy,

kiedy potrącił mnie samochód pańskiej żony.

Pan Rand zdjął okulary, chuchnął na nie, po czym przetarł szkła

chusteczką do nosa. Następnie włożył je z powrotem i popatrzył na gościa

tak, jakby spodziewał się dalszych wyjaśnień. Los zdał sobie sprawę, że

jego odpowiedź jest niewystarczająca. Rozejrzał się i napotkał wzrok EE.

- Niełatwo jest, proszę pana, znaleźć odpowiednie miejsce, ogród,

do którego nikt by się nie mieszał, a który uprawiałoby się stosownie do

pór roku. Okazje takie trafiają

się coraz rzadziej. W telewizji... - zawahał się i nagle coś sobie uzmysłowił.

- W telewizji ani razu nie widziałem ogrodu. Widziałem lasy i dżungle,

czasem pojedyncze drzewa, ale nigdy ogrodu, w którym mógłbym

pracować i patrzeć, jak to, co zasadziłem, rośnie... - Posmutniał.

Benjamin Rand pochylił się przez stół.

- Świetnie powiedziane, panie O'Grodnick! Czyż jest lepsze słowo niż

ogrodnik na określenie prawdziwego biznesmena? Tak, Ross... pozwolisz,

że będę ci mówił po imieniu?...

Człowiek interesu niczym ogrodnik pracą własnych rąk sprawia, że gleba

licha staje się urodzajna; zraszając ją potem, który ścieka mu z czoła,

tworzy coś wartościowego, wspaniałe

miejsce, które służy nie tylko jego rodzinie, ale całemu społeczeństwu.

Tak, Ross, to genialna metafora! Pracowity biznesmen jest jak robotnik we

własnej winnicy!

Skwapliwość, z jaką pan Rand zareagował na jego słowa, uspokoiła

Losa; wszystko było w porządku.

- Dziękuję panu - wymamrotał cicho.

Page 24: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 24/85

- Ależ mów mi Ben. Los skinął głową.

- Dobrze, Ben. Ogród, który opuściłem, był właśnie takim

wspaniałym miejscem i wiem, że już nigdy nie znajdę mu równego.

Wszystko, co w nim rosło, było moją zasługą; to

ja wysiewałem nasiona, ja podlewałem rośliny, ja patrzyłem, jak kwitną.

Ale wszystko znikło; jedyne, co mi pozostało, to pokój na górze - rzekł

wskazując oczami na sufit.

Rand przyjrzał mu się z zatroskaniem.

- Dlaczego ktoś tak młody jak ty mówi o pokoju na górze? To ja się

tam wkrótce udam, nie ty. Jesteś tak młody, że niemal mógłbyś być moim

synem. Oboje jesteście jeszcze

młodzi, i ty, i EE.

- Ben najdroższy - przerwała mu kobieta.

- Tak, tak... - nie pozwolił jej dokończyć. - Wiem, że nie lubisz, kiedy

wspominam o dzielącej nas różnicy wieku. Ale mnie czeka już tylko ten

pokój na górze.

Los zadumał się, niepewien, co znaczą słowa Randa. Chyba nie

zamierzał zająć pokoju na piętrze, póki on, Los, przebywał w tym domu?

Jedli w milczeniu; Los wolno przeżuwał każdy kęs, ani razu nie

sięgając po kieliszek z winem. W telewizji ludzie pijący wino wpadali w

dziwny stan i tracili nad sobą kontrolę.

- A jeśli wkrótce nie trafi ci się dobra okazja, co będzie z twoją

rodziną?

Page 25: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 25/85

- Nie mam rodziny. Twarz Randa spochmurniała.

- Nie rozumiem; jak to możliwe, że taki młody, przystojny człowiek

nie założył rodziny?

- Nie było czasu.

Rand pokiwał z uznaniem.

- Byłeś tak bardzo pochłonięty pracą?

- Ben, proszę cię... - wtrąciła EE.

- Jestem pewien, że Ross nie ma mi za złe tych pytań. Prawda, Ross?

Los potrząsnął głową.

- A czy... czy nigdy nie chciałeś mieć rodziny?

- Nie wiem, co to znaczy mieć rodzinę.

- Musisz być bardzo samotny - szepnął gospodarz. Po kilku minutach,

które upłynęły w ciszy, służba wniosła  drugie danie. Rand popatrzył na

Losa.

- Wiesz, Ross - rzekł - masz w sobie coś, co mi odpowiada. Jestem

starym człowiekiem, więc będę z tobą szczery. Podoba mi się twoja

bezpośredniość; chwytasz

wszystko w lot i nie owijasz niczego w bawełnę. Jak zapewne wiesz, jestem

prezesem zarządu Pierwszej Amerykańskiej Korporacji Finansowej.

Rozpoczęliśmy właśnie działalność

niosącą pomoc przedsiębiorstwom podupadającym na skutek inflacji, zbyt

wysokich podatków, strajków i innych kłopotów. Chcemy wyciągnąć, że

tak powiem, pomocną dłoń do wszystkich uczciwych „ogrodników"

amerykańskiego świata interesów. To właśnie oni stanowią naszą

najlepszą obronę przed trucicielami środowiska, którzy zagrażają wolności

oraz dobrobytowi średnich klas społeczeństwa. Musimy kiedyś o tym

porozmawiać; może, jak już zupełnie wydobrzejesz, spotkałbyś się z

innymi członkami zarządu, którzy zapoznaliby cię dokładniej z naszymi

planami oraz celem, jaki nam przyświeca. - I ku zadowoleniu Losa niemal

natychmiast dodał: - Wiem, wiem, nie należysz do ludzi, którzy pochopnie

podejmują decyzje. Ale przemyśl to, co powiedziałem, i pamiętaj: siedzi

przed tobą bardzo stary człowiek, któremu zostało już niewiele czasu... -

Nie zważając na protesty EE, ciągnął dalej: - Jestem chory i zmęczony

Page 26: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 26/85

długim życiem. Czuję się jak drzewo, którego korzenie wystają nad

ziemię...

Los przestał słuchać. Ogarnęła go tęsknota za ogrodem; w ogrodzie

Starego Człowieka żadne drzewo nigdy nie uschło, żadnemu korzenie nie

wystawały z ziemi. Tam wszystkie drzewa były młode, otoczone troskliwą

opieką. Kiedy po chwili zdał sobie sprawę, że przy stole zapadła cisza,

powiedział szybko:

- Zastanowię się nad tym, Ben. Na razie boli mnie noga i trudno mi o

czymkolwiek decydować.

- Dobrze, Ross, nie będę cię poganiał. - Pochylił się i poklepał Losa

po ramieniu, po czym cała trójka wstała od stołu i udała się do biblioteki.

Page 27: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 27/85

4

 

W środę rano, kiedy Los się ubierał, zadzwonił telefon. W słuchawce

rozległ się głos Randa.- Dzień dobry, Ross. Żona prosiła mnie, abym również i w jej imieniu

życzył ci dobrego dnia. Nie będzie jej dzisiaj w domu, musiała lecieć do

Denver. Ale dzwonię w innej sprawie. W dniu dzisiejszym prezydent

Stanów Zjednoczonych wygłosi przemówienie na dorocznym spotkaniu

Instytutu Finansów. Jest już w drodze do Nowego Jorku, dzwonił do mnie z

pokładu samolotu. Wie, że niedomagam i że w związku z tym nie będę

mógł przewodniczyć zebraniu. Ale ponieważ czuję się dziś nieco lepiej,wspaniałomyślnie postanowił mnie odwiedzić, zanim się tam uda. To

ładnie z jego strony, nie uważasz? W każdym razie wyląduje na lotnisku

Kennedy'ego i przyleci na Manhattan helikopterem. Możemy go oczekiwać

mniej więcej za godzinę. - Zamilkł; Los słyszał w słuchawce jego ciężki

oddech. - Chciałbym, żebyś go poznał, Ross. Na pewno nie pożałujesz. To

ciekawy, naprawdę ciekawy człowiek; nie wątpię, że przypadniesz mu do

gustu. A teraz słuchaj: wkrótce zjawią się tu ludzie z jego ochrony, żeby

przeszukać dom. Jest to zwykła rutynowa czynność, którą zawsze

wykonują. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, moja sekretarka zawiadomi

cię, kiedy przybędą.

- Dobrze, Benjaminie, dziękuję.

- Aha, i jeszcze jedno. Mam nadzieję, że nie poczujesz się

dotknięty... zrobią ci rewizję osobistą. Nikomu, kto znajduje się w

pobliżu prezydenta, nie wolno mieć przy sobie żadnych ostrych

przedmiotów, a ty masz język ostry jak brzytwa, więc uważaj! No, do

zobaczenia, przyjacielu! - rzekł i odłożył słuchawkę.

Nie wolno mieć przy sobie ostrych przedmiotów. Los szybko usunął z

krawata spinkę, z kieszeni zaś wyjął grzebień i położył na stole. Ale o co

Randowi chodziło z tą brzytwą?

Przyjrzał się sobie w lustrze. Podobało mu się to, co widział: lśniące

włosy, rumiana cera, świeżo odprasowany ciemny garnitur, idealnie

dopasowany, niczym kora do drzewa. Zadowolony z siebie, włączył

Page 28: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 28/85

telewizor.

Po pewnym czasie sekretarka Randa zadzwoniła, by powiedzieć, że

ludzie z ochrony prezydenta chcieliby przyjść na górę. W drzwiach ukazało

się czterech uśmiechniętych mężczyzn, którzy prowadząc ożywioną

rozmowę zaczęli przeszukiwać pokój za pomocą różnych skomplikowanych

urządzeń.

Los siedział przy biurku i oglądał telewizję. Zmieniając kanały, nagle

dojrzał olbrzymi helikopter zniżający się nad polaną w Parku Centralnym.

Spiker wyjaśnił, że właśnie w tym momencie prezydent Stanów

Zjednoczonych ląduje w sercu Manhattanu.

Agenci przerwali pracę i również skierowali oczy na ekran.

- Szef przyleciał - stwierdził jeden z nich. - Pośpieszmy się; zostało

nam jeszcze kilka pokoi.

Wkrótce po ich wyjściu, kiedy był sam w pokoju, sekretarka Randa

zadzwoniła z wiadomością, że prezydent zjawi się lada chwila.

- W takim razie powinienem chyba zejść na dół, jak pani sądzi? -

spytał Los, lekko się jąkając.

- Sądzę, że tak, proszę pana.

Ruszył w dół po schodach. Ludzie z ochrony krzątali się cicho po

korytarzach, po holu, w pobliżu windy. Kilku stało przy oknach gabinetu,

inni kręcili się po jadalni, po salonie i przed biblioteką. Któryś przeprosił

Losa, zrewidował go, po czym otworzył mu drzwi do biblioteki.

Rand podszedł do swojego gościa i poklepał go po ramieniu.

- Cieszę się, Ross, że będziesz miał okazję poznać prezydenta. To

porządny człowiek, który ma duże poczucie sprawiedliwości i świetne

rozeznanie w tym, co wyborcy

powitają z wrzaskiem, a co z poklaskiem. Swoją drogą, to ładnie z jego

strony, że postanowił mnie odwiedzić, nie sądzisz?

Los przytaknął.

- Szkoda, że EE musiała wyjechać - ciągnął dalej Rand. - Jest gorącą

zwolenniczką obecnego prezydenta i uważa go za bardzo przystojnego

mężczyznę. Nie wiem, czy

wiesz, ale dzwoniła z Denver.

Page 29: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 29/85

Page 30: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 30/85

z oczami utkwionymi w prezydenta, który pozdrawiał ich ręką. Z jego

spojrzenia przebijał wyraz zadumy, gdy tak stał patrząc na tysiące

przesuwających się w szeregach żołnierzy, którzy w pomniejszeniu na

ekranie wyglądali jak martwe, opadłe z drzew liście niesione przez

porywisty wiatr. Nagle kilka odrzutowców lecących w zwartym, równym

szyku przecięło niebo. Zarówno wojskowi, jak i cywile na trybunie ledwo

zdążyli zadrzeć głowy, kiedy samoloty z szybkością błyskawicy przemknęły

nad prezydentem; huk ich silników brzmiał jak huk gromu. Twarz

prezydenta ponownie wypełniła szklany ekran. Spojrzał w niebo na

znikające w oddali punkciki i przelotny uśmiech na moment złagodził jego

rysy.

- Miło mi pana gościć, panie prezydencie - rzekł Rand wstając z

fotela, aby powitać średniego wzrostu mężczyznę, który wszedł

uśmiechnięty do pokoju. - Czuję się zaszczycony, że przebył pan taki kawał

drogi, aby odwiedzić starego,

umierającego człowieka.

Prezydent uściskał go i podprowadził do fotela.

- Bzdury wygadujesz, Benjaminie. Usiądź, proszę, i pozwól, że ci się

przyjrzę.

Sam zajął miejsce na kanapie i po chwili skierował wzrok na Losa.

- Panie prezydencie - oznajmił Rand – chciałbym panu przedstawić

mojego drogiego przyjaciela, pana Rossa O'Grodnicka. Ross, oto prezydent

Stanów Zjednoczonych.

Po dokonaniu prezentacji Rand zapadł się w fotelu, a prezydent

uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę do Losa. Pamiętając, że podczas

emitowanych przez telewizję konferencji prasowych prezydent zawsze

patrzył ludziom w twarz, Los spojrzał prezydentowi prosto w oczy.

- Miło mi pana poznać - rzekł prezydent, opierając się wygodnie o

kanapę. - Wiele o panu słyszałem.

Zdumiało Losa, że prezydent mógł cokolwiek o nim słyszeć.

- Proszę, niech pan usiądzie - ciągnął dalej prezydent -i pomoże mi

Page 31: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 31/85

Page 32: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 32/85

sobie. Po wiośnie i lecie nadchodzi jesień i zima, a potem znów wiosna i

lato. Póki jednak korzenie są zdrowe, nie ma powodu do zmartwień, bo

wszystko jest i będzie dobrze.

Spojrzał przed siebie. Rand przyglądał mu się kiwając głową.

Prezydent też sprawiał wrażenie zadowolonego.

- Muszę przyznać, panie O'Grodnick, że jest to najbardziej

pokrzepiająca i optymistyczna opinia, jaką słyszałem od bardzo, bardzo

dawna. - Podniósł się z kanapy i stanął plecami do kominka. - Wielu z nas

zapomina, że ludzie i przyroda stanowią jedność. Tak, należymy do

świata przyrody, choć staramy się od niego odciąć. Nasz system

ekonomiczny, jeśli spojrzeć nań długodystansowe, jest równie stabilny i

racjonalny jak świat przyrody i dlatego nie powinniśmy się lękać. - Na

moment zawahał się, po czym zwrócił się do Randa: - Akceptujemy

nieuchronną zmienność pór roku, a martwią nas zmienne koleje naszej

ekonomii! Jacyż z nas głupcy! - Uśmiechnął się do Losa. - Wiesz, Ben,

zazdroszczę panu O'Grodnickowi jego zdrowego rozsądku. Właśnie tego

brakuje członkom Kongresu. - Zerknął na zegarek i ruchem ręki

powstrzymał Randa, który usiłował podnieść się z fotela. - Nie, Ben, nie

przemęczaj się. Mam nadzieję, że wkrótce się znów zobaczymy. Kiedy

poczujesz się lepiej, przyjedź z EE do Waszyngtonu. A pan, panie

O'Grodnick... liczę, że pan również zaszczyci wizytą mnie i moją rodzinę.

Do rychłego zobaczenia!

Objął serdecznie gospodarza, uścisnął dłoń Losa i żwawym krokiem

wyszedł z pokoju. Benjamin Rand sięgnął czym prędzej po szklankę z

wodą, popił kolejną pastylkę i osunął się ciężko na fotel.

- Przyzwoity facet z naszego prezydenta, nie uważasz? - spytał Losa.

- Tak, chociaż w telewizji sprawia wrażenie wyższego.

- Masz rację, Ross. Pamiętaj jednak, że jest to polityk, który w sposób

dyplomatyczny, bez względu na to, co naprawdę myśli, dobrocią

podlewa każdą napotkaną po drodze roślinę. Lubię go. A swoją drogą,

Ross, czy zgadzasz się z moją opinią w sprawie kredytów i polityki

oszczędnego wydatkowania środków?

- Nie jestem pewien, czy ją dobrze rozumiem. Dlatego w trakcie

Page 33: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 33/85

rozmowy wolałem nie zabierać głosu.

- Ale zabrałeś, mój drogi, i bardzo dobrze! Spodobało się

prezydentowi zarówno to, co mówiłeś, jak i sposób, w jaki formułowałeś

myśli. Analizy w moim stylu prezydent słyszy na okrągło, a opinie takie jak

twoja zdarzają się, niestety, bardzo rzadko, jeśli w ogóle.

Zadzwonił telefon. Rand podniósł słuchawkę i po chwili poinformował

Losa, że prezydent oraz ludzie z jego ochrony odjechali, a ponadto, że sarn

musi już iść, gdyż czeka na niego pielęgniarka z zastrzykiem. Uścisnął Losa

i wyszedł z biblioteki. Los wrócił do siebie na górę. W telewizji ujrzał sznur

prezydenckich pojazdów sunących Piątą Aleją. Na chodnikach zbierały się

grupki przechodniów, do których prezydent machał przez okno limuzyny.

Patrząc w szklany ekran Los zastanawiał się, czy naprawdę była to ta sama

dłoń, którą ściskał zaledwie kilka minut temu.

Otwarcie dorocznego zebrania w Instytucie Finansów odbyło się w

atmosferze oczekiwania i wysokiego napięcia spowodowanego porannym

ujawnieniem wzrostu bezrobocia, które osiągnęło nie spotykany dotąd

poziom. Przedstawiciele administracji rządowej nie kwapili się z

udostępnieniem informacji o tym, jakie kroki prezydent zamierza przedsię-

wziąć w celu opanowania kryzysu. W środkach masowego przekazu

panował stan pogotowia.

W swoim przemówieniu prezydent zapewnił zebranych, że pomimo

kolejnego spadku produkcji rząd nie planuje żadnych drastycznych kroków.

- Mieliśmy wiosnę, mieliśmy lato, a teraz, niestety, tak jak to bywa w

przyrodzie, nastała pora nieuchronnych jesiennych chłodów i zimowych

zawiei.

Podkreślił, że dopóki korzenie przemysłu tkwią mocno i głęboko w

życiu kraju, dopóty jest pewne, że gospodarka znów się odrodzi.

Podczas krótkiej, nieoficjalnej części przeznaczonej na pytania i

odpowiedzi prezydent wyjaśnił, iż „przeprowadził konsultacje na wielu

szczeblach” z członkami „Gabinetu, Izby Reprezentantów i Senatu, a także

z wybitnymi przedstawicielami świata interesów”. Złożył hołd Benjaminowi

Randowi, prezesowi Instytutu, nieobecnemu na zebraniu z powodu

choroby; dodał, że w domu pana Randa odbył z gospodarzem i jego

Page 34: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 34/85

gościem, panem Rossem O'Grodni-ckiem, niezwykle owocną dyskusję na

temat zbawiennych skutków inflacji. „Inflacja powoduje wysychanie

napęczniałych kont; ludzie wolą lokować kapitał w przemyśle, wzmacniając

tym samym jego zdrowy, acz nadwerężony pień”. To właśnie wtedy

przedstawiciele środków masowego przekazu po raz pierwszy usłyszeli o

Losie.

Po południu sekretarka Randa zadzwoniła do Losa.

- Mam na linii pana Toma Courtneya z „New York Times". Czy poświęci mu pan

kilka minut? Wydaje mi się, że chce się czegoś więcej o panu dowiedzieć.

- Dobrze, pomówię z nim.

Sekretarka przełączyła Courtneya.

- Pan wybaczy, że przeszkadzam, panie O'Grodnick. Nie

zajmowałbym panu czasu, ale przed chwilą rozmawia łem z panem

Randem. - Tu zrobił wymowną pauzę.

- Pan Rand jest bardzo chorym człowiekiem - powiedział Los.

- Tak, hm... w każdym razie wspomniał mi, że z uwagi na cechy

pańskiego charakteru oraz przenikliwość umysłu istnieje możliwość, że

wejdzie pan w skład zarządu Pierwszej

Amerykańskiej Korporacji Finansowej. Czy zechciałby pan to

skomentować?

- Nie, jeszcze nie teraz.

Kolejna pauza.

- Ponieważ „New York Times” zamieści na swoich łamach

przemówienie prezydenta oraz relację z przebiegu jego wizyty w Nowym

Jorku, pragniemy, aby podane przez

nas wiadomości były jak najbardziej dokładne. Czy zechciał by pan

skomentować charakter dyskusji, jaka miała miejsce między panem,

panem Randem i prezydentem?

- Podobała mi się.

- Z tego, co mi wiadomo, prezydentowi też. No tak. Proszę pana -

ciągnął dalej z pozorną obojętnością Courtney - nam w „Timesie” zależy na

Page 35: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 35/85

tym, aby uzupełnić posiadane przez nas informacje na pański temat,

rozumie pan, o co mi chodzi? - Roześmiał się nerwowo. – Na przykład, czy

mógłby pan wyjaśnić, jaki istnieje związek między interesami, które pan

prowadzi, a Pierwszą Amerykańską Korporacją Finansową?

- Uważam, że powinien pan spytać o to pana Randa - odparł Los.

- Tak, oczywiście, ale ponieważ pan Rand jest chory, pozwalam sobie

zadać to pytanie panu.

Los milczał. Na drugim końcu linii Courtney czekał na wyjaśnienie.

- Nie mam nic więcej do powiedzenia - oznajmił po chwili Los i

odłożył słuchawkę.

Courtney odchylił się na krześle i zmarszczył czoło. Czasu było coraz

mniej. Zwołał swoich pracowników, a kiedy zjawili się u niego w gabinecie,

przybrał typową dla siebie pozę nonszalancji.

- W porządku, panowie. Zaczynamy od przebiegu wizyty

prezydenta i przemówienia, które wygłosił. Rozmawiałem z Randem.

Okazuje się, że Ross O'Grodnick, człowiek, o którym prezydent wspomniał,

jest biznesmenem, finansistą, a także, według Randa, poważnym

kandydatem na jedno z wolnych miejsc w zarządzie Pierwszej Amerykań

skiej Korporacji Finansowej.

Popatrzył na swoich pracowników, którzy wyraźnie czekali, by

usłyszeć coś więcej.

- Rozmawiałem również z O'Grodnickiem. No cóż... - Courtney

zawahał się. - Facet wypowiada się w sposób bardzo lakoniczny, rzeczowy.

Zresztą i tak nie zdążylibyśmy

zebrać wszystkich informacji, więc skupmy się na jego spodziewanej

afiliacji z Randem, na jego rychłej nominacji do zarządu Korporacji, na

radach, jakich udzielił prezydentowi, itd., itd.

Los siedział w pokoju oglądając telewizję. Prawie wszystkie stacje

transmitowały przemówienie wygłoszone przez prezydenta na zebraniu w

Instytucie Finansów; na kilku pozostałych kanałach nadawano teleturnieje

rodzinne i filmy przygodowe dla dzieci. Los zjadł przyniesiony mu na górę

Page 36: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 36/85

obiad; po posiłku długo jeszcze wpatrywał się w ekran, a kiedy wreszcie

ogarnęła go senność, zadzwoniła sekretarka Randa.

- Właśnie rozmawiałam z szefami cyklu „Nocni goście” - oznajmiła

podekscytowana - którzy chcą, żeby wystąpił pan w ich dzisiejszym

programie. Przepraszali, że dzwonią

w ostatniej chwili, ale dosłownie przed kilkoma minutami okazało się, że

wiceprezydent, który miał się wypowiedzieć na temat przemówienia

prezydenta, nie będzie mógł wystąpić.

Pan Rand, z uwagi na swój stan zdrowia, również odmówił udziału, ale

podsunął im pomysł, żeby zwrócili się do pana, wybitnego finansisty, który

zrobił tak dobre wrażenie na

prezydencie.

Los nie miał najmniejszego pojęcia, na czym polega występ w

telewizji. Bardzo chciał zobaczyć siebie zmniejszonego do rozmiarów

ekranu; chciał zamienić się w obraz i znaleźć wewnątrz odbiornika.

Sekretarka czekała na odpowiedź.

- Dobrze - rzekł. - Co mam robić?

- Absolutnie nic - odparła wesoło. - Producent zjawi się po pana

osobiście. Ponieważ program idzie na żywo, trzeba być w studio co

najmniej pół godziny przed czasem. Będzie pan głównym gościem

dzisiejszego wydania. Zaraz oddzwonię do telewizji; ucieszą się, że przyjął

pan zaproszenie.

Los ponownie włączył odbiornik i zadumał się nad tym, czy człowiek

zmienia się przed ukazaniem się na ekranie, czy już po występie? Czy

zmienia się na całe życie, czy tylko na czas trwania programu? Jaką część

samego siebie pozostawia w telewizji? I czy później będzie dwóch Losów:

jeden, który ogląda program, i drugi, który w nim występuje?

Pod wieczór do pokoju Losa wkroczył niski mężczyzna w ciemnym

garniturze - producent „Nocnych gości”. Powiedział, że przemówienie

prezydenta spowodowało wzrost zainteresowania sprawami

gospodarczymi kraju...

- ... i skoro wiceprezydent nie może dziś wystąpić w naszym

programie - ciągnął dalej - bylibyśmy ogromnie wdzięczni, gdyby wyjaśnił

Page 37: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 37/85

pan telewidzom, jak dokładnie przedstawia się sytuacja gospodarcza

Stanów Zjednoczonych. Ponieważ łączą pana tak zażyłe stosunki z

prezydentem, wydaje się nam pan odpowiednim człowiekiem, żeby

udzielić społeczeństwu wyczerpujących informacji. Podczas programu

będzie pan miał całkowitą swobodę wypowiedzi.

Prowadzący nie będzie panu przerywał; jeśli zechce się wtrącić, żeby

zadać kolejne pytanie albo podkreślić coś, co pan już powiedział, uniesie

palec wskazujący lewej ręki do

lewej brwi.

- Rozumiem.

- Dobrze; więc ruszajmy, jeśli jest pan gotów. Charakteryzator będzie

musiał pana tylko lekko przypudrować. - Uśmiechnął się. - Aha, gospodarz

programu byłby zaszczycony, gdyby spotkał się pan z nim przed emisją.

W ogromnej limuzynie przysłanej przez studio znajdowały się dwa

małe odbiorniki telewizyjne. Kiedy jechali Aleją Parkową, Los spytał, czy

może jeden włączyć. Dalszą drogę przebyli w milczeniu, wpatrując się w

ekran.

Wnętrze studia wyglądało identycznie jak te, które Los oglądał w

telewizji. Wprowadzono gościa do sąsiadującego ze studio dużego

gabinetu, gdzie zaproponowano mu drinka; odmówił i zamiast tego

poprosił o filiżankę kawy. Po chwili zjawił się gospodarz programu. Los z

miejsca go rozpoznał: wielokrotnie widział jego twarz w „Nocnych

gościach”, chociaż w sumie nie przepadał za tego rodzaju programami.

W trakcie gdy mężczyzna długo mu coś tłumaczył, Los zastanawiał

się, co będzie dalej i kiedy wreszcie wejdzie na wizję. Kiedy mężczyzna w

końcu zamilkł, do gabinetu wrócił producent, prowadząc z sobą

charakteryzatora. Ten posadził Losa na krześle przed lustrem i pokrył mu

twarz cienką warstwą brązowego pudru.

- Czy często występuje pan w telewizji? - spytał.

- Nie, ale oglądam ją bez przerwy.

Zarówno charakteryzator, jak i producent roześmiali się uprzejmie.

- Gotowe - oznajmił wkrótce charakteryzator, kiwając z

zadowoleniem głową, i zamknął walizeczkę. - Życzę panu powodzenia -

Page 38: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 38/85

dodał na odchodnem.

Los czekał w przyległym pokoju, spoglądając na stojący w rogu duży,

masywny telewizor. Na ekranie pojawił się gospodarz programu i

zapowiedział dzisiejszych gości. Publiczność zareagowała brawami;

gospodarz roześmiał się. Wielkie kamery o sterczących niby nosy

obiektywach jeździły gładko po scenie. Rozległa się muzyka i przez

moment na ekranie widniała uśmiechnięta twarz dyrygenta.

Zdumiało Losa, że telewizja potrafi filmować samą siebie; kamery

obserwowały się nawzajem i, obserwując, nagrywały program. Powstały w

ten sposób autoportret przekazywany był na ekrany telewizyjne

rozmieszczone w pobliżu sceny i oglądany przez publiczność w studio.

Spośród wielu rozmaitych rzeczy istniejących na świecie - drzew, trawy,

kwiatów, telefonów, radioodbiorników, wind - tylko telewizja wciąż

przystawiała lustro do swojej nietrwałej, wiecznie zmieniającej się twarzy.

Raptem do pokoju zajrzał producent i skinął na Losa. Razem minęli

drzwi oraz wiszącą w przejściu grubą kotarę. Wtem Los usłyszał, jak

gospodarz programu wypowiada jego nazwisko. Producent odsunął się na

bok, a on sam nagli znalazł się w blasku reflektorów, przodem do

zgromadzonej w studio publiczności. Oglądając w domu telewizję, zawsze

odróżniał poszczególne twarze widzów, teraz jednak miał przed sobą

zlewającą się masę ludzką. Z prawej strony małej, kwadratowej sceny, na

której mieściły się trzy potężne kamery, siedział przy obitym skórą stole

gospodarz programu. Uśmiechając się promiennie do Losa, wstał z

godnością i przedstawił go publiczności. Rozległa się burza oklasków.

Naśladując podpatrzone w telewizji zachowanie innych gości, Los podszedł

do stołu i zajął przeznaczone dla siebie miejsce. Gospodarz również usiadł.

Operatorzy, nie czyniąc najmniejszego szmeru, przybliżyli do nich kamery.

Prowadzący audycję pochylił się przez stół w stronę Losa.

Twarzą do kamer oraz publiczności, która teraz była ledwo widoczna

na drugim końcu studia, Los czekał biernie na to, co się wydarzy. Siedział

skupiony, a zarazem jakby odległy, nie myśląc o niczym. Kamery pożerały

jego obraz - rejestrowały każdy ruch i bezgłośnie przekazywały do

milionów ekranów telewizyjnych na całym świecie, ekranów w salonach i

Page 39: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 39/85

sypialniach, w samochodach, na statkach i w samolotach. Los zdawał sobie

sprawę, że ogląda go więcej osób, niż kiedykolwiek spotka w życiu, osób,

które nigdy nie poznają go osobiście. Ci, którzy obserwowali go na swoich

ekranach, nie wiedzieli, na kogo naprawdę patrzą; skąd mieli wiedzieć,

skoro go nie znali? Telewizja przekazywała jedynie zewnętrzny wizerunek

człowieka, odrywała kolejne obrazy od jego ciała i wysyłała je w dal, gdzie

znikały bezpowrotnie, wchłonięte przez nienasycone oczy widzów. Kiedy

tak siedział zwrócony twarzą do kamer, których nieczułe obiektywy

sterczały do przodu niczym trzy świńskie ryje, dla milionów prawdziwych

ludzi Los był tylko obrazem telewizyjnym. Ludzie ci nie orientowali się, że

jest on równie prawdziwy jak oni, albowiem kamery nie potrafiły

przekazywać myśli. Zresztą dla niego, Losa, widzowie również istnieli

wyłącznie jako obrazy, jako towary jego wyobraźni. Nie wiedział, na ile są

prawdziwi; aby to wiedzieć, musiałby ich spotkać, przekonać się, co myślą.

Nagle usłyszał skierowane do siebie słowa: - Panie O'Grodnick, cieszymy

się ogromnie, zarówno my w studio, jak i z pewnością czterdzieści

milionów Amerykanów oglądających codziennie nasz program, że

zaszczycił nas pan dzisiaj swoją obecnością. Zaprosiliśmy pana dosłownie

w ostatniej chwili, tym bardziej więc jesteśmy wdzięczni, że zgodził się pan

przyjechać do nas i zastąpić wiceprezydenta, któremu niestety naglące

obowiązki uniemożliwiły przybycie do studia. - Na moment zamilkł; w

studio panowała niczym nie zmącona cisza. - Panie O'Grodnick, pozwoli

pan, że spytam wprost: czy zgadza się pan z opinią prezydenta na temat

naszej sytuacji gospodarczej?

- Z którą?

Prowadzący audycję uśmiechnął się znacząco.

- Z tą, którą prezydent przedstawił dziś po południu, przemawiając w

Instytucie Finansów. Wcześniej prezydent konsultował się ze swoimi

doradcami od spraw finansowych,

między innymi z panem.

- I...?

- I chodzi mi o to... - gospodarz zawahał się i zerknął do notatek. - Może

podam panu konkretny przykład. Prezydent porównał gospodarkę naszego

Page 40: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 40/85

kraju do ogrodu,

dając do zrozumienia, że po okresie nieurodzaju następuje rozkwit...

- Znam się na ogrodach - przerwał stanowczym tonem Los. - Całe

życie pracuję w ogrodzie. To dobry ogród, zdrowy ogród, w którym rosną

zdrowe drzewa, krzewy

i kwiaty; rośliny nie chorują, jeśli systematycznie się je podlewa i przycina

w odpowiednich porach roku. Ogród wymaga troskliwej pielęgnacji. Tak,

zgadzam się z prezyden

tem: z czasem wszystko w ogrodzie staje się zdrowe i silne. I mamy w

naszym ogrodzie jeszcze wiele miejsca na nowe drzewa i nowe kwiaty...

Publiczność nie dała mu dokończyć: część widzów zaczęła bić brawo,

część gwizdać. Spoglądając na monitor, który stał po jego prawej ręce, Los

ujrzał na ekranie własną twarz, a po chwili twarze kilku osób z

publiczności; jedne wyrażały aprobatę, inne złość. Kiedy na ekranie

pojawiła się twarz gospodarza programu, Los odwrócił się od monitora i

popatrzył na niego.

- Doskonale pan to ujął, panie O'Grodnick – oznajmił prowadzący. - I

wydaje mi się, że pańskie słowa dodały otuchy wszystkim tym, którzy nie

znajdują przyjemności

w biadoleniu ani w wysłuchiwaniu ponurych przepowiedni. A więc, jeśli

dobrze pana zrozumiałem, uważa pan, że stagnacja gospodarcza,

tendencje spadkowe na giełdzie,

wzrost bezrobocia... pana zdaniem to wszystko stanowi fazę przejściową,

chwilowy, że tak powiem, sezon nieurodzaju...

- W ogrodzie wszystko rośnie, ale żeby rosnąć, musi wpierw

obumrzeć; ażeby drzewa były silne, grube i wysokie i żeby mogły wypuścić

nowe pędy, najpierw muszą stracić

stare liście. Niektóre drzewa usychają, ale na ich miejsce wyrastają młode.

Ogrody wymagają wiele troski. Ale jeśli ktoś kocha swój ogród, wówczas

chętnie w nim pracuje

i cierpliwie czeka na wyniki swojej pracy. Po pewnym czasie nadchodzi wiosna i ogród

rozkwita na nowo.

Po studio przeszedł szmer podniecenia, który zagłuszył ostatnie

Page 41: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 41/85

słowa Losa. Członkowie orkiestry zaczęli postukiwać w instrumenty, kilku

głośno wołało brawo. Los zerknął na stojący w pobliżu monitor i ujrzał

własną twarz z oczami skierowanymi w bok. Gospodarz podniósł rękę,

żeby uciszyć publiczność, ale oklaskom - przerywanym tylko nielicznymi

okrzykami niezadowolenia - nie było końca, toteż wstał powoli, ruchem

dłoni zapraszając Losa na środek sceny. Tam uściskał go ceremonialnie.

Burza oklasków wzmogła się. Los tkwił na scenie, speszony. Kiedy

publiczność wreszcie ucichła, gospodarz potrząsnął dłonią swego gościa.

- Panie O'Grodnick, dziękuję panu, wszyscy panu dziękujemy.

Właśnie takich ludzi potrzebuje nasz kraj. Miejmy nadzieję, że wiosna

wkrótce zawita w naszej gospo

darce. Jeszcze raz panu dziękujemy. Proszę państwa, pan Ross O'Grodnick,

finansista, doradca prezydenta i prawdzi wy mąż stanu!

Odprowadził Losa do kurtyny, a tam producent uścisnął jego dłoń.

- Był pan wspaniały, po prostu wspaniały! - wykrzyknął. - Niemal od

trzech lat robię ten program i nie pamiętam czegoś takiego jak pański

występ! Szef słuchał zachwycony!

Był pan naprawdę wspaniały!

Towarzyszył Losowi na zaplecze studia. Na widok gościa kilku

pracowników telewizji pomachało do niego przyjaźnie, kilku zaś odwróciło

się plecami.

Po kolacji, którą zjadł z żoną i dziećmi, Thomas Franklin zamknął się

w gabinecie, żeby jeszcze trochę popracować. Za dużo miał spraw do

załatwienia, żeby móc się z nimi uporać w biurze, zwłaszcza odkąd jego

asystentka, panna Hayes, wyjechała na urlop.

Kiedy nie mógł się dłużej skupić na pracy, udał się do sypialni. Żona

leżała już w łóżku i oglądała w telewizji program na temat przemówienia

prezydenta. Rozbierając się, od czasu do czasu Franklin rzucał okiem na

ekran. W ciągu dwóch ostatnich lat akcje giełdowe Franklina spadły do

jednej trzeciej ich pierwotnej wartości, oszczędności rozeszły się, a udział,

jaki miał w zyskach swojej firmy, ostatnio zmniejszył się. Przemówienie

Page 42: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 42/85

prezydenta nie dodało mu otuchy i liczył na to, że może wiceprezydent -

czy też zaproszony w jego zastępstwie niejaki O'Grodnick - zdoła poprawić

jego ponury nastrój. Ściągnął spodnie i niechlujnie cisnął je na krzesło,

zamiast powiesić w elektrycznej prasowaczce, prezencie urodzinowym od

żony, a potem przysiadł na łóżku, żeby obejrzeć program „Nocni goście”,

który właśnie się rozpoczynał.

Gospodarz programu przedstawił Rossa O'Grodnicka. Gość zbliżył się

do stolika. Obraz był ostry, kolory idealne. Nawet zanim pokazano na

ekranie zbliżenie twarzy, Franklin wiedział, że gdzieś już widział tego

człowieka. Może w telewizji podczas jednego z tych obszernych,

szczegółowych wywiadów, kiedy to niespokojne kamery filmują człowieka,

jego twarz i ciało, dosłownie ze wszystkich stron? A może spotkał go

osobiście? W każdym razie Ross O'Grodnick, a zwłaszcza jego strój, wydał

mu się dziwnie znajomy.

Tak usilnie starał się sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek spotkał

tego człowieka, że nie słyszał ani słowa z tego, co O'Grodnick mówił, i nie

wiedział, która z jego wypowiedzi wywołała głośny aplauz publiczności.

- Co on powiedział, kochanie? - spytał żonę.

- O rany, nie słyszałeś? Że gospodarka kraju rozwija się pomyślnie!

Że jest jak ogród; no wiesz, raz rozkwita, a raz więdnie. Uważa, że

wszystko będzie dobrze! - Usiadła na łóżku, spoglądając na męża z

pretensją. - Mówiłam ci, że nie ma potrzeby rezygnować z tego domu w

Yermont albo odkładać na później rejsu. Ale to w twoim stylu, zawsze

pierwszy musisz wpaść w panikę! Radziłam, żebyś się powstrzymał! No i

widzisz, to był tylko lekki przymrozek w ogrodzie naszej gospodarki!

Franklin wpatrywał się bezmyślnie w ekran. Nie miał cienia

wątpliwości, że już gdzieś widział tego człowieka, ale kiedy, do diabła, i

gdzie?

- Ten O'Grodnick - ciągnęła dalej żona - to naprawdę wyjątkowy

facet. Męski, dobrze ubrany, o pięknym głosie, jest jakby skrzyżowaniem

Teda Kennedy'ego z Gary Grantem. Różni się i od tych fałszywych

idealistów, i od tych skomputeryzowanych technokratów.

Franklin sięgnął po proszek nasenny. Był zmęczony, a robiło się

Page 43: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 43/85

późno. Może popełnił błąd zostając adwokatem. Świat interesu...

finansów... Wall Street, chyba tam czułby się lepiej. Ale w wieku

czterdziestu lat był już za stary, żeby podejmować nowe ryzyko. Zazdrościł

O'Grodnickowi prezencji, sukcesu, pewności siebie. Gospodarka jak ogród?

Głośne westchnienie wydobyło mu się z piersi. Czemu nie? Gdyby tylko

mógł w to uwierzyć.

W drodze powrotnej ze studia do domu, kiedy siedział samotnie w

limuzynie oglądając telewizję, Los ujrzał gospodarzą programu „Nocni

goście” z kolejną zaproszoną osobą, bardzo zmysłową aktorką ubraną w

niemal przezroczystą suknię. Słyszał swoje nazwisko wymawiane zarówno

przez prowadzącego, jak i przez aktorkę; kobieta uśmiechała się często i w

pewnym momencie oświadczyła, że uważa Losa za człowieka bardzo

przystojnego i bardzo męskiego.

Kiedy dojechał na miejsce, z domu wybiegł służący, żeby otworzyć mu

drzwi.

- Pięknie pan mówił, proszę pana - rzekł idąc za Losem do windy.

Inny służący przytrzymał drzwi windy.

- Panie O'Grodnick, proszę przyjąć słowa podziękowania od prostego

człowieka, który wiele w życiu widział.

Stojąc w windzie, Los spoglądał na mały, przenośny telewizor

wmontowany w boczną ścianę kabiny. Program „Nocni goście” wciąż trwał.

Gospodarz rozmawiał z następnym gościem, piosenkarzem o bujnej,

rozłożystej brodzie, i Los ponownie usłyszał swoje nazwisko.

Na górze czekała na niego sekretarka Benjamina Randa.

- To był doprawdy znakomity występ, proszę pana - oznajmiła. - Po

raz pierwszy widziałam, żeby ktoś był tak rozluźniony i tak autentycznie

szczery. Dzięki Bogu, że mamy

jeszcze w tym kraju takich ludzi jak pan. Och, z wrażenia bym zapomniała:

pan Rand też oglądał pański występ i chociaż nie czuje się najlepiej,

nalegał, żeby po powrocie

zajrzał pan do niego.

Page 44: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 44/85

Los wszedł do sypialni Randa.

- Ross! - Starszy pan z trudem uniósł się na ogromnym łożu i wsparł

o poduszkę. - Przyjmij moje najserdeczniejsze gratulacje! Doskonale

mówiłeś, doskonale. Mam nadzieję, że cały naród cię słuchał. - Pogładził

ręką koc. - Posiadasz cenny dar... zawsze potrafisz być sobą, a to, mój

drogi, stanowi rzadki talent i prawdziwą cechę wielkiego przywódcy.

Wykazałeś siłę i odwagę, a zarazem uniknąłeś moralizatorstwa. Mówiłeś na

temat, bez zbędnych dygresji. Obaj mężczyźni popatrzyli na siebie w

milczeniu.

- Ross, drogi przyjacielu - podjął po chwili Rand; mówił z powagą i

jakby z szacunkiem. - Z pewnością zainteresuje cię wiadomość, że EE jest

przewodniczącą biura

zajmującego się pobytem delegatów przyjeżdżających na sesje ONZ. Sam

więc rozumiesz, że powinna pokazać się na przyjęciu, jakie jutro odbędzie

się w gmachu Organizacji.

Ponieważ nie mogę wychodzić, cieszyłbym się, gdybyś dotrzymał jej

towarzystwa. Twój dzisiejszy występ na wszystkich zrobił ogromne

wrażenie i jestem pewien, że wiele osób

bardzo chętnie cię pozna. Jak, mój drogi, mogę na ciebie liczyć?

- Tak, z przyjemnością dotrzymam EE towarzystwa. Twarz

starca na moment spochmurniała, jakby ścięta od wewnątrz lodem. Zwilżył

wargi; jego spojrzenie wędrowało bez celu po pokoju i dopiero po chwili

znów spoczęło na Losie.

- Dziękuję ci, Ross. Aha, jeszcze jedno - dodał cicho. - Gdyby coś mi

się stało, proszę cię, zaopiekuj się nią. Ona bardzo potrzebuje kogoś

takiego jak ty...

Na pożegnanie uścisnęli sobie ręce i Los udał się do swojego pokoju.

Wracając samolotem z Denver do Nowego Jorku, EE coraz częściej

rozmyślała o O'Grodnicku. Usiłowała uporządkować jakoś wydarzenia z

ostatnich dwóch dni. Przypomniała sobie, że kiedy zobaczyła Rossa po raz

pierwszy, wtedy gdy potrąciła go limuzyną, wcale nie sprawiał wrażenia

zdziwionego; twarz miał pozbawioną wyrazu i zachowywał się spokojnie,

powściągliwie, jakby spodziewał się wypadku, bólu, a nawet jej obecności.

Page 45: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 45/85

Minęły dwa dni, lecz nadal nie wiedziała, kim jest człowiek

mieszkający w jej domu ani skąd pochodzi. Skutecznie unikał wszelkich

rozmów na swój temat. Wczoraj, kiedy służba jadła w kuchni, a on spał u

siebie w pokoju, dokładnie przejrzała wszystkie jego rzeczy, ale nie

znalazła żadnych dokumentów, żadnych czeków, pieniędzy, kart

kredytowych, czy choćby starego biletu do kina. Zdziwiło ją, że ktoś może

podróżować w ten sposób. Przypuszczalnie prowadzenie swoich spraw

powierzył jakiejś firmie lub bankowi, do którego dzwonił, gdy zachodziła

potrzeba. To, że był dobrze sytuowany, nie ulegało wątpliwości. Nosił szyte

na miarę garnitury z doskonałych materiałów, koszule z

najdelikatniejszych jedwabiów oraz ręcznie wykonane buty z najmiększej

skóry. Walizka, którą miał przy sobie, była prawie nowa, choć sądząc po

kształcie i zapięciu trochę staromodna.

Kilkakrotnie usiłowała wypytać go o przeszłość. On jednak z reguły

uciekał się do swoich ulubionych porównań z telewizją lub światem

przyrody; zaczęła więc podejrzewać, że trapią go jakieś niepowodzenia

zawodowe, może nawet spotkało go bankructwo, zjawisko tak powszechne

w dzisiejszych czasach, albo że cierpi z powodu utraty ukochanej kobiety.

Może odszedł od niej pod wpływem chwili i wciąż się waha, czy nie wrócić.

Gdzieś w tym kraju istniała przecież społeczność, do której należał,

miejsce, gdzie miał swój dom, pracę oraz przeszłość.

W rozmowie nie wymieniał nazwisk, nie wspominał żadnych miast,

nie przytaczał zdarzeń. Doprawdy, nie spotkała dotąd nikogo, kto w

równym stopniu polegałby wyłącznie na sobie i nie powoływał się na żadne

znajomości czy koligacje. Jego zachowanie świadczyło o obyciu towarzy-

skim, pewności siebie oraz przyzwyczajeniu do życia w dostatku.

Nie umiała określić uczuć, jakie w niej rozbudził. Świadoma była, że

bez przerwy o nim myśli, że w jego obecności serce bije jej szybciej i że z

trudem utrzymuje chłodny, spokojny ton, kiedy z sobą rozmawiają.

Pragnęła poznać go lepiej - i bardzo chciała ulec temu pragnieniu. Jawił się

jej jako człowiek o wielu twarzach, nie potrafiła jednak odkryć żadnych

pobudek w jego zachowaniu i przez chwilę nawet czuła przed nim lęk. Już

na samym początku zwróciła uwagę, jak starannie się pilnuje, żeby w

Page 46: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 46/85

rozmowie ani jednym słowem nie zdradzić, co myśli o niej, o innych, o

czymkolwiek.

W przeciwieństwie do mężczyzn, z którymi łączyła ją zażyłość,

O'Grodnick ani jej nie zachęcał, ani nie odtrącał. Podniecała ją myśl, że

mogłaby go uwieść, sprawić, by stracił swoje opanowanie. Im bardziej był

zamknięty w sobie, tym bardziej chciała, żeby spojrzał na nią i odkrył, jak

ogromnie go pożąda, dostrzegł w niej uległą kochankę. Oczami wyobraźni

widziała, jak oddają się miłości - gwałtownej, lubieżnej, bez zahamowań i

umiaru.

Wróciła do domu późnym wieczorem i zadzwoniła do Losa pytając,

czy może do niego zajrzeć. Zgodził się. Na jej twarzy widać było

zmęczenie.

- Żałuję, że musiałam wyjechać. Ominął mnie twój występ w telewizji,

a w dodatku brakowało mi Nowego Jorku... i ciebie - wyszeptała nieśmiało.

Usiadła na krawędzi łóżka. Los odsunął się, żeby zrobić jej miejsce.

Odgarnęła włosy z czoła i przyglądając mu się w milczeniu, położyła

rękę na jego dłoni.

- Proszę cię... nie odsuwaj się! Nie uciekaj! Siedziała bez ruchu, z

głową wspartą na jego ramieniu. Zdziwiły go jej słowa: dokąd miałby

uciekać? Zaczął przypominać sobie różne sytuacje z filmów oglądanych w

telewizji, kiedy to kobieta i mężczyzna siedzą blisko siebie na kanapie czy

w samochodzie, albo znajdują się w łóżku. Zwykle po pewnym czasie

przytulali się; często byli na wpół rozebrani. Potem całowali się i ściskali.

Ale nigdy nie pokazywano tego, co działo się później; na ekranie pojawiał

się nowy obraz, a obejmująca się para znikała. Los jednak przeczuwał, że

po tych pierwszych uściskach muszą następować jakieś dalsze gesty, inne

czułości. Jak przez mgłę pamiętał mechanika, który wiele lat temu

przychodził do domu Starego Człowieka czyścić piec do spalania śmieci. Po

zakończeniu pracy czasami wychodził do ogrodu, żeby napić się piwa.

Któregoś dnia pokazał Losowi kilka małych fotografii przedstawiających

nagą parę. Na jednym zdjęciu kobieta trzymała w dłoni długi i

nienaturalnie gruby członek. Na innym członek tkwił, niewidoczny,

pomiędzy jej nogami.

Page 47: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 47/85

Page 48: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 48/85

bioder i zaczęła wędrować po jego udach. Po chwili kobieta cofnęła dłoń;

przestała płakać i leżała spokojnie, milcząca, bez ruchu.

- Dziękuję ci, Ross - powiedziała. - Jesteś człowiekiem, który potrafi

nad sobą panować. Jeden twój gest, jeden najlżejszy dotyk dłoni

wystarczyłby, żebym ci uległa. Ale ty

nie lubisz wykorzystywać słabości innych. Wiesz, pod wieloma względami

bardziej przypominasz Europejczyka niż prawdziwego Amerykanina. -

Uśmiechnęła się. - Chodzi

mi o to, że w przeciwieństwie do wielu znanych mi mężczyzn obce ci są te

typowo amerykańskie metody zalotów, te wszystkie obmacywanki, całuski,

łachotki, przytulanki, nie

śmiałe umizgi prowadzące do celu, którego dwoje ludzi boi się, a zarazem i

pragnie. - Na moment urwała. -Jesteś człowiekiem bardzo mądrym, bardzo

rozumnym; chcesz zdobyć kobietę jakby od środka; tchnąć w nią potrzebę

i pragnienie twojej miłości, tęsknotę za twym uczuciem, nie mylę się,

prawda?

Słowa EE, że nie jest prawdziwym Amerykaninem, zmieszały Losa.

Nie rozumiał, dlaczego tak uważa. Często oglądał w telewizji brudnych,

kudłatych, hałaśliwie zachowujących się ludzi obu płci, którzy sami

otwarcie obwoływali się wrogami Ameryki albo których tym mianem

określała policja i biznesmeni oraz porządnie ubrani przedstawiciele rządu,

słowem, schludni obywatele uchodzący za prawdziwych Amerykanów. W

telewizji starcia jednych z drugimi często kończyły się przemocą, rozlewem

krwi i śmiercią.

EE wstała i poprawiła sukienkę. Popatrzyła na Losa, ale w jej

spojrzeniu nie było animozji.

- Właściwie mogę ci to powiedzieć, Ross. Zakochałam się w tobie -

oznajmiła. - Kocham cię, pragnę cię. Wiem, że tym wiesz, i cieszę się, że

jednak postanowiłeś zaczekać, aż... aż... - szukała odpowiednich słów, lecz

ich nie znalazła i wyszła z pokoju, nie dokończywszy zdania.

Los podniósł się z łóżka i przygładził ręką włosy. Następnie usiadł

przy biurku i włączył telewizor. Obraz pojawił się błyskawicznie.

Page 49: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 49/85

5

Nastał czwartek. Gdy tylko Los otworzył oczy, z miejsca włączyłtelewizor, po czym zadzwonił do kuchni, żeby przyniesiono na górę

śniadanie.

Wkrótce zjawiła się pokojówka ze starannie przygotowaną tacą.

Poinformowała Losa, że późnym wieczorem pan Rand poczuł się znacznie

gorzej i że wezwano dwóch dodatkowych lekarzy, którzy czuwają przy nim

od północy. Wręczyła Losowi stos gazet oraz kartkę pokrytą pismem

maszynowym. Nie wiedział, od kogo pochodzi.

Akurat skończył jeść, kiedy zadzwoniła EE.

- Ross, kochanie, dostałeś mój list? I czy widziałeś już poranne

gazety? Podają, że jesteś jednym z twórców nowej polityki prezydenta,

która znalazła odzwierciedlenie w przemówieniu, jakie wygłosił w

Instytucie Finansów. I obok tekstu przemówienia cytują to, co mówiłeś

wczoraj w telewizji. Och, Ross, byłeś wprost cudowny. Nawet na samym

prezydencie wywarłeś duże wrażenie!

- Lubię pana prezydenta.

- Słyszałam, że wyglądałeś bosko! Wszyscy moi przyjaciele

koniecznie chcą cię poznać. Ross, pójdziesz ze mną dzisiaj na przyjęcie do

ONZ, prawda?

- Tak, z przyjemnością.

- Jesteś kochany. Mam nadzieję, że nie zanudzisz się na śmierć. Ale

nie musimy zostawać do końca. Jeśli chcesz, możemy potem wpaść do

moich przyjaciół, którzy wydają

wieczorem bankiet.

- Dobrze, z radością.

- Och, tak się cieszę! - zawołała, a po chwili zniżyła głos do szeptu: -

Czy mogę do ciebie przyjść? Ogromnie się za tobą stęskniłam...

- Tak, oczywiście.

Wpadła do pokoju zarumieniona.

- Mam ci coś do powiedzenia, coś bardzo dla mnie ważnego, i

Page 50: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 50/85

chciałam ci to powiedzieć osobiście, a nie przez telefon... - urwała

oddychając ciężko i szukając właściwych

słów. - Proszę cię, żebyś rozważył możliwość pozostania tutaj z nami

przynajmniej przez jakiś czas. Zaproszenie jest wspólne, moje i Bena. - I

nie czekając na odpowiedź, ciągnęła dalej: - Zgódź się, Ross. Mógłbyś

mieszkać z nami w tym domu! Ross, błagam, nie odmawiaj mi! Benjamin

jest bardzo chorym człowiekiem; mówi, że czuje się znacznie pewniej,

mając cię pod swoim dachem. - Zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do

niego całym ciałem. - Ross, najdroższy, musisz się zgodzić, musisz -

szepnęła. Głos jej drżał z przejęcia.

Los przyjął zaproszenie.

EE uścisnęła go i pocałowała w policzek, następnie opuściła ręce i

zaczęła krążyć po pokoju.

- Już wiem! - krzyknęła. - Musimy znaleźć ci sekretarkę! Teraz gdy

jesteś znaną osobistością, przyda ci się ktoś doświadczony do pomocy,

ktoś, kto będzie zajmował się

twoimi sprawami, odbierał telefony, osłaniał cię przed natrętami, z którymi

nie chcesz rozmawiać albo się widzieć. A może znasz kogoś, kto by się

nadawał, co? Kogoś, kto kiedyś

u ciebie pracował?

- Nie, nie znam nikogo.

- W takim razie rozejrzę się sama - oznajmiła niskim, lekko

ochrypłym głosem.

Tuż przed obiadem Los siedział oglądając telewizję, kiedy zadzwoniła

EE.

- Ross, mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, ale chciałabym, żebyś

poznał panią Aubrey, która jest tu ze mną w bibliotece. Pani Aubrey

chętnie przyjmie posadę, o której

rozmawialiśmy, dopóki nie znajdziemy kogoś na stałe. Czy możesz do nas

zejść?

- Już idę.

Otworzywszy drzwi do biblioteki, ujrzał siwowłosą kobietę czekającą

na kanapie obok EE. EE dokonała prezentacji. Los przywitał się z panią

Page 51: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 51/85

Aubrey i usiadł. Speszony jej natarczywym spojrzeniem, zaczął bębnić

palcami w blat stołu.

- Pani Aubrey przez wiele lat pracowała w Pierwszej Amerykańskiej

Korporacji Finansowej, gdzie była zaufaną sekretarką mojego męża -

wyjaśniła EE.

- Rozumiem.

- Nie chce jeszcze przechodzić na emeryturę; bezczynność nie jest w

jej stylu.

Los nic nie odpowiedział. W milczeniu pocierał kciukiem policzek. EE

poprawiła zegarek, który zsunął się jej na nadgarstek.

- Jeśli sobie życzysz, Ross, pani Aubrey może natychmiast przystąpić

do pracy.

- Dobrze - przemówił wreszcie. - Mam nadzieję, że pani Aubrey

spodoba się tutaj. To wspaniały dom.

EE usiłowała napotkać jego spojrzenie.

- W takim razie sprawa załatwiona - rzekła. - Zostawiam państwa

samych. Muszę przygotować się na przyjęcie. Zobaczymy się później,

Ross.

Los wpatrywał się w panią Aubrey, która siedziała z głową zwróconą

w bok i sprawiała wrażenie smutnej i zamyślonej. Przypominała rosnący

samotnie na polu mlecz.

Wydała mu się sympatyczna, ale nie wiedział, co jej powiedzieć.

Czekał, aż pierwsza się odezwie. Po dłuższej chwili kobieta wyczuła

spoczywający na niej wzrok i spytała cicho:

- Może powinniśmy zacząć? Gdyby zechciał mi pan przedstawić w

zarysie ogólny charakter pańskiej pracy oraz kontaktów pozazawodowych...

- Proszę pomówić o tym z panią Rand - odparł Los wstając z miejsca.

Pani Aubrey szybko poderwała się na nogi.

- Rozumiem, proszę pana. Jestem stale do pańskiej dyspozycji. Mój

pokój mieści się obok pokoju osobistej sekretarki pana Randa.

- Dobrze, dziękuję - powiedział Los i opuścił bibliotekę.

Page 52: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 52/85

Kiedy Los i EE dotarli do gmachu ONZ, gospodarze przyjęcia powitali

ich serdecznie i wskazali im miejsca przy jednym z najbardziej

eksponowanych stolików. Po chwili zjawił się sekretarz generalny, który

witając się z EE ucałował jej dłoń i zapytał o zdrowie Randa. Los nie

pamiętał, aby kiedykolwiek widział tego człowieka w telewizji.

- Pan pozwoli - rzekła EE spoglądając na sekretarza  generalnego - że

przedstawię panu pana Rossa O'Grodnicka, bliskiego przyjaciela mojego

męża. Mężczyźni podali sobie ręce.

- Znam pana O'Grodnicka - powiedział z uśmiechem sekretarz. -

Podziwiałem jego wczorajszy występ w telewizji. Panie O'Grodnick - zwrócił

się do Losa - cieszę się, że

zaszczycił nas pan dzisiaj swoją obecnością.

Kiedy tylko usiedli, natychmiast pojawili się kelnerzy roznoszący

kanapki z jajkiem, łososiem i kawiorem oraz tace pełne kieliszków z

szampanem; w pobliżu kręcili się fotoreporterzy, którzy robili zdjęcia. W

pewnym momencie do stołu podszedł wysoki, rumiany mężczyzna, na

którego widok sekretarz generalny poderwał się na równe nogi.

- Panie ambasadorze, zapraszamy do naszego stolika! - zawołał i

zwracając się do EE dodał: - Pani pozwoli, że przedstawię jej Jego

Ekscelencję Władimira Skrapinowa, ambasadora Związku Socjalistycznych

Republik Radzieckich.

- Pan ambasador i ja mieliśmy już przyjemność się poznać,

nieprawdaż? - EE uśmiechnęła się. - Pamiętam serdeczną rozmowę między

panem ambasadorem a moim mężem, Benjaminem Randem, której byłam

świadkiem dwa lata temu w Waszyngtonie. - Na moment zamilkła. Nie-

stety, mąż jest chory i nie będzie miał dziś przyjemności

spotkać się z panem.

Ambasador skłonił się nisko, przysunął sobie krzesło i wdał się w

rozmowę z EE oraz sekretarzem generalnym. Los milczał, przyglądając się

gościom na przyjęciu. Po pewnym czasie sekretarz generalny wstał,

jeszcze raz zapewnił Losa, iż bardzo się cieszy, że miał okazję go poznać,

pożegnał się i znikł w tłumie. Wtem EE dojrzała swojego dobrego

znajomego, ambasadora Wenezueli, który akurat przechodził obok, więc

Page 53: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 53/85

Page 54: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 54/85

Los uśmiechnął się i ambasador ponownie wybuchnął gromkim

śmiechem. Nagle pochylił się do przodu i spytał:

- Panie O'Grodnick, czy lubi pan Bajki Kryłowa? Pytam dlatego, że w pana

wypowiedziach jest coś z klimatu Kryłowa.

Rozglądając się dokoła Los spostrzegł, że kilku kamerzystów filmuje

jego spotkanie z ambasadorem radzieckim.

- Z klimatu Kryłowa? Doprawdy?

- Wiedziałem! Odgadłem! - zawołał niemal na cały głos Skrapinow. -

A więc zna pan Kryłowa!

Na chwilę zamilkł, po czym przemówił szybko w obcym języku. Słowa

miały miękkie brzmienie, a twarz mówiącego przybrała jakby zwierzęcy

wyraz. Los, do którego nikt nigdy nie zwracał się w obcym języku, podniósł

brwi i zarechotał. Ambasador nie potrafił ukryć zdumienia.

- A jednak... a jednak! Nie pomyliłem się! Czytał pan Kryłowa w

oryginale, prawda? Przyznam się panu, że od razu się tego domyśliłem. Z

miejsca umiem rozpoznać

człowieka wszechstronnie wykształconego.

Los zamierzał wyprowadzić go z błędu, gdy ambasador mrugnął do

niego okiem i dodał:

- Doceniam pańską dyskrecję, przyjacielu.

I znów przemówił w obcym języku; tym razem Los nie zareagował.

Po chwili do stolika wróciła EE w towarzystwie dwóch dyplomatów:

Gaufridiego, którego przedstawiła jako deputć z Paryża, oraz Jego

Ekscelencji hrabiego von Brockburga-Schulendorffa z Niemiec Zachodnich.

- Benjamin i ja - wyjaśniła Losowi - mieliśmy przyjemność

podziwiania starego zamku pana hrabiego w pobliżu Monachium...

Wszyscy troje usiedli; fotoreporterzy pstrykali bez wytchnienia. Von

Brockburg-Schulendorff uśmiechnął się czekając, aż ambasador Skrapinow

odezwie się pierwszy; Rosjanin odpowiedział mu uśmiechem, Gaufridi zaś

patrzył to na EE, to na Losa.

- Właśnie odkryliśmy - zaczął Skrapinow - że obydwaj z panem

O'Grodnickiem jesteśmy gorącymi miłośnikami rosyjskich bajek. Okazuje

się, że pana O'Grodnicka

Page 55: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 55/85

zachwycają nasi poeci, których nawiasem mówiąc czyta w oryginale.

- Panie O'Grodnick - Niemiec przysunął bliżej swoje krzesło - pozwoli

pan, że wyrażę mu uznanie za to naturalistyczne podejście do spraw

ekonomii i polityki, jakie

zaprezentował pan w telewizji. Oczywiście teraz, gdy dowiaduję się o pana

literackich zamiłowaniach, mam wrażenie, że znacznie lepiej rozumiem

pana wczorajsze stwierdzenia.

- Popatrzył na ambasadora radzieckiego i wzniósł oczy do góry. -

Literatura rosyjska natchnęła wiele największych umysłów naszego wieku -

oznajmił.

- Podobnie jak i niemiecka! - odparł Skrapinow.

- Mój drogi hrabio, Puszkin przez całe życie wyrażał ogromny podziw

dla literatury pańskiego kraju. Ba, kiedy przełożył Fausta na język rosyjski,

Goethe przysłał mu swoje

pióro! A Turgieniew, który osiadł w Niemczech? A Tołstoj i Dostojewski,

którzy uwielbiali Schillera?

Hrabia von Brockburg-Schulendorff skinął głową.

- Tak, ale czy wie pan, jaki z kolei ogromny wpływ mieli klasycy

rosyjscy na Hauptmanna, Nietzschego czy Thomasa Manna? Albo na

Rilkego? Ileż to razy Rilke powtarzał, że wszystko, co angielskie, jest mu

obce, zaś to, co rosyjskie, kojarzy mu się ze stronami rodzinnymi...

Gaufridi szybko opróżnił do końca kieliszek szampana.

Zarumieniony, pochylił się nad stołem w stronę Skrapinowa.

- Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się podczas drugiej wojny

światowej - powiedział - obaj mieliśmy na sobie żołnierskie mundury i

walczyliśmy przeciwko wspólnemu wrogowi, najokrutniejszemu wrogowi w

dziejach naszych narodów. Wzajemne wpływy literackie to bardzo piękna

rzecz, lecz bez porównania ważniejszą jest wspólnie przelana krew.

Skrapinow uśmiechnął się z przymusem.

- Ależ drogi panie Gaufridi, pan mówi o czasach wojny, która toczyła

się wiele lat temu, o dawno minionym okresie historii. Dziś nasze mundury

i odznaczenia wiszą w muzeal

nych gablotach. Dziś jesteśmy... żołnierzami pokoju.

Page 56: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 56/85

Ledwo dokończył zdanie, kiedy von Brockburg-Schulen-dorff 

przeprosił zebranych; wstał pospiesznie, odsuwając gwałtownie krzesło,

ucałował dłoń EE, uścisnął rękę Skrapinowa i Losa, po czym skinął głową

Francuzowi i odszedł dumnym krokiem. Pojaśniało od błysków fleszy.

EE przesiadła się z Francuzem, który chciał zamienić dwa słowa z

Losem.

- Panie O'Grodnick - powiedział łagodnie député , jakby nic się przed

chwilą nie stało - słuchałem przemówie nia, w którym prezydent

wspomniał o konsultacjach, jakie

z panem przeprowadził. Wiele o panu czytałem, miałem również

przyjemność obejrzenia pana w telewizji. - Zapalił długiego papierosa,

którego ostrożnie umieścił w cygarniczce.

- Wiedziałem o licznych pańskich przymiotach, ale ze słów ambasadora

Skrapinowa wnioskuję, że jest pan także miłośnikiem literatury. - Popatrzył

uważnie na Losa. - Mój drogi

panie, czasem tylko dzięki temu, że wierzymy w bajki, że przyjmujemy je

za prawdę, możemy kroczyć naprzód na drodze postępu i pokoju...

Los podniósł do ust kieliszek.

- Zapewne nie zdziwi pana - ciągnął Francuz – że wielu naszych

przemysłowców, finansistów oraz członków rządu z ogromnym

zainteresowaniem śledzi rozwój Pierwszej Amerykańskiej Korporacji

Finansowej.Odkąd jednak choroba powaliła naszego wspólnego

przyjaciela, Benjamina, nie mają, że tak powiem, jasnego obrazu co do

polityki, jaką zamierza prowadzić Korporacja... - Zamilkł na moment,

daremnie czekając na reakcję. Cieszę się, że może obejmie pan

stanowisko Randa, jeśli oczywiście stan jego zdrowia nie polepszy się...

- Benjamin wyzdrowieje. Tak powiedział prezydent.

- Miejmy nadzieję - odparł Francuz. – Miejmy nadzieję. Pewności

bowiem nie może mieć nikt, nawet sam prezydent. Śmierć czyha w

pobliżu, zawsze gotowa przeciąć nić życia...

Wywód przerwał mu ambasador radziecki, który szykował się do

odejścia. Wszyscy wstali. Skrapinow przysunął się do Losa.

- Cieszę się z tego spotkania, panie O'Grodnick. Było bardzo

Page 57: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 57/85

ciekawe. I bardzo pouczające - powiedział cicho. - Gdyby pan kiedykolwiek

chciał odwiedzić mój kraj, rząd

Związku Radzieckiego byłby zaszczycony mogąc udzielić panu gościny. -

Na pożegnanie uścisnął mu dłoń.

Kamery i aparaty fotograficzne poszły w ruch. Gaufridi, Los i EE

usiedli z powrotem przy stoliku.

- Ross, mój drogi, musiałeś wywrzeć niezwykłe wrażenie na naszym

rosyjskim przyjacielu; na ogół bywa bardzo sztywny! Szkoda, że nie ma tu

Benjamina; on wprost uwielbia dyskusje polityczne! - I pochyliwszy się w

stronę Losa, dodała: - Wszyscy wiedzą, że rozmawiałeś ze Skrapinowem po

rosyjsku; nie miałam pojęcia, że znasz ten język! To niesamowite!

- Tak, w dzisiejszych czasach bardzo przydaje się znajomość

rosyjskiego - wtrącił Gaufridi. - A czy włada pan również innymi językami?

- Pan O'Grodnick jest skromnym człowiekiem - oznajmiła gniewnie EE.

- Nie lubi chwalić się swoimi umiejętnościami! Ani popisywać swoją

wiedzą!

Do stołu podszedł wysoki mężczyzna, lord Beauclerk, prezes zarządu

British Broadcasting Corporation, który przywitał się z EE, a następnie

zwrócił się do Losa:

- Ogromnie podobała mi się szczerość pańskich wczorajszych

wypowiedzi w telewizji. Bardzo to było sprytne, bardzo! Subtelność nie

zawsze zdaje egzamin, prawda?

Zwłaszcza gdy się mówi do widiotów. Przecież tego właśnie chcą, boga,

którego można karać, nie zaś człowieka ułomnego jak oni, czyż nie?

Kiedy zbierali się do wyjścia, otoczył ich tłum dziennikarzy i

fotoreporterów trzymających w pogotowiu magnetofony, duże kamery

filmowe i małe kamery wideo. EE po kolei przedstawiła ich Losowi. Jeden z

młodszych dziennikarzy wysunął się naprzód.

- Panie O'Grodnick, czy byłby pan łaskaw udzielić nam kilku

odpowiedzi? - spytał.

EE stanęła przed Losem.

Page 58: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 58/85

- Panowie, uzgodnijmy jedną rzecz. Nie zajmiecie panu

O'Grodnickowi zbyt wiele czasu, dobrze? Pan O'Grodnick bardzo się

spieszy.

- Co pan sądzi o artykule wstępnym na temat przemówienia

prezydenta, wydrukowanym w „New York Timesie”?

Los zerknął na EE, lecz kobieta milczała. Wiedział, że musi coś

powiedzieć.

- Nie czytałem go.

- Nie czytał pan artykułu wstępnego w „Timesie"?

- Nie.

Kilku dziennikarzy wymieniło ironiczne spojrzenia. EE popatrzyła na

Losa z lekkim zdumieniem, a po chwili z rosnącym podziwem.

- Nie rzucił pan nawet na niego okiem? – spytał chłodno kolejny

dziennikarz.

- Nie czytuję „New York Timesa”.

- W „Washington Post" piszą o pańskim „swoistym optymizmie” -

powiedział inny. - Czy może pan to skomentować?

- Nie, tego artykułu również nie czytałem.

- A co oznacza „swoisty optymizm”?

- Nie mam pojęcia.

EE wystąpiła dumnie naprzód.

- Proszę panów, Ross O'Grodnick ma bardzo wiele obowiązków,

zwłaszcza odkąd pan Rand zachorował. O tym, co pisze prasa, dowiaduje

się z relacji swoich pracowników.

Na czoło grupy wysunął się starszy wiekiem mężczyzna.

- Przepraszam, że nalegam, ale byłbym wdzięczny, gdyby pan nam

zdradził, które gazety pan czyta, a raczej które każe czytać swoim

pracownikom.

- Nie czytam żadnych gazet - odparł Los. – Oglądam telewizję.

Dziennikarze stali milczący i zażenowani. Wreszcie któryś przerwał

ciszę.

- Czy mamy przez to rozumieć, że uważa pan sprawozdania

telewizyjne za bardziej obiektywne od prasowych?

Page 59: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 59/85

- Nic nie uważam, po prostu oglądam telewizję. Starszy dziennikarz

cofnął się nieco.

- Dziękuję panu - rzekł. - Jest to chyba najbardziej szczere wyznanie,

jakie od lat udało mi się słyszeć. Niewielu ludzi zajmujących ważne

stanowiska w życiu publicznym

kraju ma odwagę nie czytać prasy. A już z pewnością nikt nie ma odwagi

otwarcie się do tego przyznać!

Tuż przy drzwiach wychodzącą parę dogoniła młoda fotoreporterka.

- Przepraszam, że pana niepokoję - powiedziała zdyszana. - Ale czy

mogłabym panu zrobić jeszcze jedno zdjęcie? Jest pan niezwykle

fotogeniczny!

Los uśmiechnął się uprzejmie. Zauważył jednak, że EE tłumi w sobie

złość. Zdumiało go jej zachowanie. Nie wiedział, co ją rozgniewało.

Prezydent rzucił pobieżnie okiem na wycinki z wczorajszej prasy.

Wszystkie ważniejsze gazety wydrukowały przemówienie, jakie wygłosił w

Instytucie Finansów, a także zamieściły jego uwagi o Benjaminie Randzie i

Rossie O'Grodnicku. Nagle przyszło mu do głowy, że powinien dowiedzieć

się czegoś więcej o tym człowieku.

Zadzwonił do swojej osobistej sekretarki i poprosił ją, żeby zebrała

wszelkie dostępne informacje o przyjacielu pana Randa. Później, w

przerwie między umówionymi spotkaniami, wezwał ją do gabinetu.

Kobieta wręczyła prezydentowi przygotowaną teczkę. Wewnątrz

znalazł akta dotyczące Benjamina Randa, które szybko odłożył na bok,

krótką relację z rozmowy, jaką przeprowadzono z szoferem Randów na

temat wypadku z udziałem O'Grodnicka, oraz zapis tego, co O'Grodnick

mówił w programie „Nocni goście”.

- Zdaje się, że to wszystko, co mamy, panie prezydencie - przyznała

z ociąganiem sekretarka.

- Potrzebuję podstawowych danych, jakie zawsze otrzymujemy

przed zaproszeniem kogoś do Białego Domu, niczego więcej.

Kobieta poruszyła się nerwowo.

Page 60: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 60/85

- Zwracałam się po nie tam, gdzie zwykle, panie prezydencie, ale

zdaje się, że nic nie mają na temat Rossa O'Grodnicka.

Prezydent zmarszczył czoło.

- Przypuszczam - oznajmił lodowatym tonem – że pan Ross

O'Grodnick, podobnie jak i my wszyscy, przyszedł na świat jako syn swoich

rodziców, gdzieś się wychował

i mieszkał, zawierał znajomości i tak jak my wszyscy płacił podatki,

wzbogacając budżet naszego państwa. Podatki na pewno płaciła również

jego rodzina. Chodzi mi tylko o normalne, podstawowe dane.

- Przykro mi, panie prezydencie - sekretarka była wyraźnie stropiona

- ale, niestety, nie zdołałam znaleźć nic ponadto, co panu przyniosłam.

Proszę mi wierzyć, sprawdzi

łam wszystkie nasze źródła.

- Chce pani powiedzieć, że nic więcej nie mają na jego temat? -

spytał z powagą prezydent, wskazując na teczkę z aktami.

- Tak, panie prezydencie.

- Czy mam przez to rozumieć, że ani jedna z naszych agencji nie

posiada żadnych informacji o człowieku, z którym spędziłem pół godziny i

którego cytowałem w swoim przemówieniu? Czy sprawdzała pani w Who's

Who? Na miłość boską, jeśli tam też nic nie ma, niech pani zajrzy do

książki telefonicznej Manhattanu!

Sekretarka roześmiała się nerwowo.

- Postaram się coś znaleźć.

- Byłbym pani wdzięczny.

Kiedy kobieta wyszła z gabinetu, prezydent sięgnął po kalendarz i na

marginesie nabazgrał: O'Grodnick?

Natychmiast po przyjęciu zorganizowanym przez ONZ ambasador

Skrapinow przygotował tajny raport o O'Grodnicku. Ross O'Grodnick,

napisał, to bystry i wszechstronnie wykształcony człowiek, posiadający

znajomość języka rosyjskiego i oczytany w literaturze rosyjskiej; jego

poglądy zaś „odzwierciedlają nastroje tych przedstawicieli amerykańskiego

Page 61: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 61/85

świata interesu, którzy w obliczu pogłębiającego się kryzysu oraz

szerzących się niepokojów społecznych pragną zachować swoje zagrożone

pozycje, nawet za cenę politycznych i ekonomicznych ustępstw na rzecz

bloku wschodniego”.Po powrocie do siedziby radzieckiej misji przy ONZ

Skrapinow zadzwonił do swojej ambasady w Waszyngtonie i połączył się z

szefem sekcji specjalnej. Poprosił, żeby natychmiast przesłano mu

wszystkie informacje na temat O'Grodnicka: szczegóły dotyczące jego

rodziny, wykształcenia, przyjaciół i współpracowników; pragnął poznać,

jakie stosunki łączą go z Randem i dlaczego, mając tylu doradców do

spraw finansowych, prezydent wymienił z nazwiska właśnie jego. Szef 

sekcji specjalnej obiecał, że do rana ambasador otrzyma wyczerpujące

wiadomości na interesujący go temat. Po rozmowie telefonicznej z

Waszyngtonem Skrapinow osobiście dopilnował pakowania drobnych

upominków przeznaczonych dla O'Grodnicka i Randa. Każda paczka zawie-

rała kilka dużych puszek czarnego kawioru oraz kilka butelek specjalnie

destylowanej rosyjskiej wódki. Do paczki O'Grodnicka dołączył

prawdziwego białego kruka: pierwsze wydanie Bajek Kryłowa, z

własnoręcznymi uwagami autora na marginesach. Książka należała do

prywatnego księgozbioru pewnego Żyda, którego niedawno aresztowano,

członka Akademii Nauk w Leningradzie.

Nieco później, przy goleniu, ambasador Skrapinow postanowił

zaryzykować i wymienić nazwisko O'Grodnicka w przemówieniu, które miał

wygłosić wieczorem na Międzynarodowym Kongresie Przemysłowców

obradującym w Filadelfii. W akapicie dołączonym do przemówienia,

którego treść wcześniej została zatwierdzona przez wyższe instancje w

Moskwie, ambasador stwierdził, że z zadowoleniem obserwuje pojawienie

się w Stanach Zjednoczonych „światłych polityków, takich jak pan Ross

O'Grodnick, świadomych faktu, że jeśli przywódcy przeciwnych systemów

politycznych nie zbliżą do siebie krzeseł, na których siedzą, zostaną ich

pozbawieni na skutek gwałtownych zmian społeczno-politycznych

zachodząch we współczesnym świecie”.

Przemówienie Skrapinowa wywołało sensację. Wszystkie ważniejsze

gazety odnotowały wzmiankę o O'Grodnicku. Kiedy o północy Skrapinow

Page 62: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 62/85

oglądał telewizję, usłyszał fragmenty własnego przemówienia, a zaraz po

nich zobaczył zbliżenie twarzy O'Grodnicka, człowieka, którego wypowiedzi

- jak oznajmił spiker - „były cytowane w ciągu ostatnich dwóch dni

zarówno przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, jak i ambasadora

radzieckiego przy ONZ”.

Na frontyspisie Bajek  Kryłowa ambasador wpisał dedykację:

„Niedookreślam Bajki w pewnym sensie - boję się łechtać aspiracje gęsie

(Kryłow). Panu Rossowi O'Grodnickowi, z podziwem i nadzieją przyszłych

spotkań, serdecznie pozdrawiani, Skrapinow”.

Prosto z przyjęcia wydanego przez ONZ EE i Los pojechali do

przyjaciół państwa Randów. Bankiet odbywał się w sali sięgającej co

najmniej trzech pięter; w połowie jej wysokości biegła wzdłuż ścian galeria

z ozdobnie rzeźbioną balustradą. Salę wypełniały rzeźby i szklane gabloty,

w których leżały wyeksponowane różne lśniące przedmioty. Wiszący na

złotym łańcuchu żyrandol przypominał drzewo o migo czących świeczkach

zamiast liści.

Między rozproszonymi grupkami gości krążyli kelnerzy roznosząc na

tacach napoje alkoholowe. Na widok EE i Losa gospodyni, gruba kobieta w

zielonej, wydekoltowanej sukni i ciężkim, wysadzanym klejnotami

naszyjniku, ruszyła im naprzeciw z wyciągniętymi rękami. Kiedy obie panie

przywitały się i ucałowały w policzki, EE przedstawiła Losa. Gospodyni

uścisnęła jego rękę i długo jej nie puszczała.

- No nareszcie! - zawołała radośnie. - Sławny Ross O'Grodnick we

własnej osobie! EE mówiła mi, jak ogromnie ceni pan sobie spokój i

samotność. - Zamilkła i nagle jakby

doznała olśnienia: odrzuciła do tyłu głowę i uważnie przyjrzała się Losowi. -

Hm, teraz gdy widzę, jakim pan jest przystojnym człowiekiem, zaczynam

podejrzewać, że to EE

ceni sobie spokój i samotność w pańskim towarzystwie!

- Sophie, proszę cię - zaprotestowała nieśmiało EE.

- Wiem, wiem, czujesz się speszona! Ależ, moja miła, to nie grzech

Page 63: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 63/85

lubić samotność! - Roześmiała się i położywszy dłoń na ramieniu Losa,

ciągnęła dalej tym samym wesołym

tonem: - Proszę mi wybaczyć, panie O'Grodnick, ale EE i ja zawsze sobie

tak żartujemy. Swoją drogą muszę przyznać, że jest pan jeszcze

przystojniejszy niż na zdjęciach, i wie pan co? Całkowicie zgadzam się

z ,,Women's Daily Wear”: należy pan do najlepiej ubranych przedstawicieli

świata interesów. Oczywiście przy pańskim wzroście, szerokich ramionach,

wąskich biodrach i długich nogach...

- Sophie, błagam... - wtrąciła EE, cała w rumieńcach.

- Dobrze, już nic więcej nie powiem; obiecuję. Chodź cie, poznacie

kilku ciekawych ludzi. Ledwo mogą się doczekać, żeby zamienić z panem

słowo!

Przedstawiła Losa swoim licznym gościom. Ściskał wyciągające się

ku niemu ręce, napotykał badawcze spojrzenia, z trudem wychwytywał

podawane nazwiska, ciągle wymieniał swoje. Po pewnym czasie, gdy stał

przy jakimś wielkim meblu o ostrych krawędziach, dopadł go niski, łysy

jegomość.

- Jestem Ronald Stiegler z wydawnictwa Eidolon Books. Miło mi pana

poznać - rzekł wyciągając rękę. - Z prawdzi wym zainteresowaniem

obejrzałem pański występ w telewizji,

a dziś w drodze na przyjęcie włączyłem w samochodzie radio i usłyszałem,

jak ambasador radziecki wymienia pana nazwisko w swoim przemówieniu w

Filadelfii...

- Usłyszał pan w radio? Nie ma pan telewizora w samochodzie? -

zdziwił się Los.

Stiegler przybrał rozbawioną minę.

- Rzadko słucham nawet radia - odparł. - Przy tak zawrotnym ruchu

ulicznym trzeba się wciąż mieć na baczności.

Zatrzymał przechodzącego obok kelnera i poprosił o wódkę z

wermutem, dwiema kostkami lodu i odrobiną soku pomarańczowego.

- Tak się zastanawialiśmy w wydawnictwie – ciągnął dalej opierając

się o ścianę - czy nie zechciałby pan napisać dla nas książki? O sprawach,

na których pan się zna. Wiadomo przecież, że poglądy Białego Domu

Page 64: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 64/85

różnią się od poglądów intelektualistów czy twardogłowych konserwatys-

tów. Co pan na to? - Kilkoma łykami opróżnił zawartość szklanki i gdy tylko

zauważył przechodzącego z tacą kelnera, szybko chwycił następną. - Nie

pije pan? - spytał z uśmiechem Losa.

- Nie, nie piję.

- Pomyślałem sobie, że byłoby to słuszne i z pewnością korzystne dla

kraju, gdyby pańska filozofia została szerzej rozpowszechniona.

Wydawnictwo Eidolon Books z przyjemnością podjęłoby się tego zadania.

Sądzę, że już teraz mógłbym zaproponować panu sześciocyfrową

zaliczkę, atrakcyjne honorarium i obiecać ponowne wydanie. Sporządził

bym umowę, za dzień lub dwa mógłby ją pan podpisać, a potem za rok czy

dwa złożyć nam maszynopis.

- Nie umiem pisać.

Stiegler uśmiechnął się pobłażliwie.

- A któż dziś umie? To żaden problem. Zapewnimy panu pomoc

najlepszych redaktorów, a także fachowców do gromadzenia materiałów.

Ja sam nie potrafię napisać kilku prostych zdań do własnych dzieci. No

więc?

- Nie umiem też czytać.

- Nic dziwnego! A kto dziś ma czas na czytanie? Człowiek patrzy,

dyskutuje, słucha, obserwuje. Proszę pana, jako wydawca nie powinienem

panu tego mówić, ale kiedyś

działalność wydawnicza to był kwitnący interes, a teraz...

- Kwitnący? - zainteresował się Los.

- No cóż, dawna świetność minęła. Nadal oczywiście rozwijamy się,

rozrastamy, ale wydaje się obecnie zbyt dużo książek. A zważywszy na

kryzys, stagnację, bezrobocie... Jak pan zapewne się orientuje, ludzie

przestali kupować książki. Jednakże zawsze znajdzie się u nas miejsce na

nową sadzonkę, na nowy, wielki talent. Tak, proszę pana, oczami

wyobraźni

widzę, jak talent Rossa O'Grodnicka rozkwita pod znakiem firmowym

Eidolon Books! Może umówmy się, że przyślę panu jutro list, w którym

opiszę pokrótce, o co nam chodzi, i podam

Page 65: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 65/85

warunki finansowe. Gzy nadal pan mieszka u Randów?

- Tak.

Podano kolację. Goście udali się do jadalni i zajęli miejsca przy kilku

symetrycznie ustawionych stołach. Los siedział w towarzystwie dziewięciu

innych osób, pomiędzy dwiema nieznajomymi paniami. Wkrótce rozmowa

zeszła na temat polityki. Siedzący naprzeciw starszy mężczyzna zwrócił się

nagle do Losa, który na dźwięk swojego nazwiska wyprostował się

niepewnie.

- Panie O'Grodnick, kiedy wreszcie rząd przestanie określać produkty

uboczne różnych gałęzi przemysłu mianem trucizny? Rozumiem

wprowadzenie zakazu na produkcję

DDT, bo DDT w istocie jest trucizną, a znalezienie innej substancji

chemicznej o podobnych właściwościach nie przedstawia problemu.

Natomiast nie rozumiem, kiedy wstrzymuje się produkcję oleju

napędowego tylko dlatego, że nie podobają nam się produkty uboczne

procesu spalania!

Los spoglądał na starca w milczeniu. - Na miłość boską, przecież

istnieje różnica między spalinami a proszkiem na robaki! Nawet idiota to

wie!

- Miałem do czynienia zarówno ze spalinami, jak i z proszkiem -

powiedział Los. - I wiem, że i jedno, i drugie jest szkodliwe dla roślin w

ogrodzie.

- Proszę, proszę! - zawołała kobieta siedząca po prawej stronie Losa.

- On jest wspaniały! - szepnęła głośno do swojego sąsiada, tak aby

wszyscy ją słyszeli, po czym zwracając się do pozostałych osób dodała: -

Pan O'Grodnick posiada niezwykły dar upraszczania najbardziej

skomplikowanych zagadnień poprzez sprowadzanie wszystkiego do

konkretów, do własnego domu i ogrodu. Dopiero teraz widzę, jak bardzo ta

kwestia leży na sercu zarówno jemu, jak i innym wpływowym ludziom,

również prezydentowi, który tak często cytuje pana O'Grodnicka w swoich

przemówieniach.

Kilka osób uśmiechnęło się. Dystyngowanie wyglądający jegomość w

binoklach popatrzył na Losa.

Page 66: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 66/85

- Proszę pana - rzekł - przemówienie prezydenta było bardzo

pokrzepiające, jednakże fakty pozostają faktami: bezrobocie wkrótce

osiągnie katastrofalne, nie spotykane dotąd w tym kraju rozmiary,

produkcja spadła do poziomu tej z tysiąc dziewięćset dwudziestego

dziewiątego roku, kilka największych, najbardziej liczących się firm

zbankrutowało.

Proszę mi powiedzieć, czy naprawdę pan sądzi, że prezydent zdoła

powstrzymać te negatywne tendencje?

- Pan Rand twierdzi, że prezydent wie, co robi - odparł Los. -

Rozmawiali ze sobą, a ja byłem przy tym obecny; kiedy prezydent

odjechał, pan Rand wyraził taki właśnie pogląd.

- A wojna? - spytała młoda kobieta po jego lewej stronie,

przysuwając się nieco bliżej.

- Wojna? Która wojna? Widziałem ich wiele w telewizji.

- Niestety - westchnęła kobieta. - Ilekroć w tym kraju śnimy o

rzeczywistości, telewizja brutalnie otwiera nam oczy. Dla milionów ludzi

wojna to kolejny program w telewizji. A tam na froncie giną prawdziwi

żołnierze.

Los siedział w jednym z przyległych do jadalni salonów i popijał

kawę, kiedy podszedł do niego jakiś mężczyzna, który przedstawił się i

usiadł obok, przyglądając mu się badawczo. Był starszy od Losa i podobny

do pewnego typu ludzi, jakich Los często widywał w telewizji. Miał

przyprószone siwizną, jedwabiste włosy, które nosił zaczesane do góry i

opadające na kark, oraz duże, wyraziste oczy obramowane niezwykle

długimi rzęsami. Mówił miękkim głosem i od czasu do czasu wybuchał

krótkim, ironicznym śmiechem. Los nie rozumiał ani tego, nad czym

mężczyzna się rozwodzi, ani powodu jego wesołości. Ilekroć wydawało mu

się, że tamten oczekuje od niego jakiejś reakcji, odpowiadał „tak”. Częściej

jednak po prostu się uśmiechał i kiwał głową. W pewnym momencie

mężczyzna pochylił się i szeptem zapytał o coś, najwyraźniej oczekując

konkretnej odpowiedzi. Niepewien, o co chodzi, Los milczał. Mężczyzna

Page 67: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 67/85

powtórzył pytanie. Los nadal milczał. Mężczyzna pochylił się jeszcze bliżej i

wbił w niego wzrok; prawdopodobnie coś, co dojrzał w twarzy Losa,

sprawiło, że chłodnym, beznamiętnym tonem spytał:

- Chcesz to zrobić teraz? Jeśli tak, możemy od razu pójść na górę.

Los nie wiedział, czego mężczyzna od niego chce. Bał się, że może

nie podołać zadaniu. Po dłuższej chwili odparł:

- Chętnie popatrzę.

- Jak to? Chcesz tylko patrzeć? Patrzeć na mnie? - Mężczyzna nawet

nie starał się ukryć zdumienia.

- Tak. Bardzo lubię patrzeć.

Mężczyzna na moment odwrócił wzrok, po czym znów spojrzał na

Losa i rzekł śmiało:

- Dobrze. Skoro tego pragniesz, niech tak będzie. Kiedy podano

likiery, popatrzył Losowi głęboko w oczy, a następnie niecierpliwie ujął go

za łokieć i z zadziwiającą siłą przyciągnął do siebie.

- Czas na nas - szepnął.- Chodźmy na górę.

Los zawahał się, niepewien, czy może opuścić salon nie mówiąc EE,

dokąd idzie.

- Tylko powiem EE - rzekł. Mężczyznę niemal zatkało.

- EE? - I po chwili dodał: - Zresztą wszystko jedno, powiesz jej

później.

- Wolałbym teraz.

- Proszę cię, chodźmy. W tym tłumie nawet nie spostrzeże twojej

nieobecności. Przejdziemy powoli do windy, tej na tyłach domu, i

wjedziemy na górę. Nie obawiaj się.

Ruszyli przez zatłoczony salon. Po drodze Los rozglądał się za EE, ale

nigdzie jej nie dostrzegł.

Kabina była ciasna, o ścianach obitych miękkim, fioletowym

materiałem. Stali obok siebie, kiedy nagle mężczyzna chwycił Losa za

krocze. Los nie wiedział, jak zareagować. Mężczyzna patrzył na niego

przyjaźnie, a na jego twarzy malowało się pożądanie. Ręką wciąż szukał

czegoś pod spodniami Losa, który uznał, że najlepiej będzie udawać, że nic

się nie dzieje.

Page 68: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 68/85

Winda zatrzymała się. Mężczyzna ruszył przodem, prowadząc Losa

za ramię. Wokół panowała cisza. Weszli do sypialni. Mężczyzna poprosił

Losa, żeby usiadł, po czym otworzył mały, ukryty barek i zaproponował mu

coś do picia. Los odmówił bojąc się, że zemdleje, tak jak wtedy, gdy jechał

z EE limuzyną. Odmówił także palenia dziwnie pachnącej fajki, którą

tamten mu podsunął. Mężczyzna nalał sobie sporego drinka i wypił jednym

haustem. Następnie zbliżył się do Losa i objął go mocno, przywierając do

niego udami. Pocałował go w szyję, w policzek, powąchał jego włosy,

pogładził je. Los siedział zdumiony, zastanawiając się, jakim słowem czy

gestem zasłużył na takie oznaki czułości. Z całej siły usiłował odtworzyć w

pamięci podobne sceny widziane w telewizji, ale przypomniał sobie tylko

jeden film, w którym dwaj mężczyźni się całowali. Jednakże nawet wtedy,

gdy ten film oglądał, nie bardzo rozumiał, o co właściwie chodzi.

Postanowił nie ruszać się.

Mężczyźnie to bynajmniej nie przeszkadzało. Oczy miał zamknięte,

wargi rozchylone. Wsunął ręce pod marynarkę

Losa, przez chwilę miętosząc go gorączkowo, po czym podniósł się,

spojrzał na swego milczącego towarzysza i pospiesznie zaczął się

rozbierać. Na końcu zrzucił buty i położył się nagi na łóżku; ruchem dłoni

wezwał do siebie Losa, który stanął obok i popatrzył na wyciągniętą

postać. Zaskoczony spostrzegł, że mężczyzna bierze do ręki członek, a

następnie zaczyna ciskać się po łóżku, drżąc i jęcząc.

Człowiek na łóżku musiał być chory. Los często widział w telewizji

ludzi dygoczących w ataku febry. Pochylił się i w tym momencie

mężczyzna przyciągnął go do siebie. Los stracił równowagę i omal nie

upadł na nagie ciało. Mężczyzna sięgnął ręką w dół, podniósł nogę Losa i

bez słowa przycisnął twardą podeszwę jego buta do swojego

sztywniejącego członka.

Widząc, jak dotykający buta organ powiększa się i pręży, Los

przypomniał sobie zdjęcia rozebranej pary, które pokazał mu mechanik w

domu Starego Człowieka. Czuł się nieswojo, ale nie ruszał się z miejsca.

Pozwalał mężczyźnie ugniatać się swoim butem: obserwował, jak nagie

ciało drży, nogi prostują się, a mięśnie mocno napinają, i wkrótce usłyszał

Page 69: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 69/85

rozdzierający krzyk, pełen jakiegoś wewnętrznego bólu. Mężczyzna znów

przycisnął do siebie but. I raptem spod podeszwy wytrysnęła urywaną

strugą biała substancja. Twarz mężczyzny pobladła. Kręcił głową z boku na

bok, dopóki ostatni dreszcz nie wstrząsnął jego ciałem. Dopiero wówczas,

gdy drżenie ustało, napięte mięśnie pod butem rozluźniły się, zupełnie

jakby nagle ktoś odciął je od źródła energii. Mężczyzna zamknął oczy, a

Los wyszarpnął nogę i pospiesznie opuścił pokój.

Odszukał windę, zjechał na parter i ruszył przed siebie długim

korytarzem, kierując się w stronę, skąd dobiegał szmer rozmów. Po chwili

wmieszał się w tłum gości. Rozglądał się za EE, kiedy poczuł na ramieniu

czyjś dotyk. Obejrzał się: to była ona.

- Bałam się, że znudziło cię przyjęcie i wróciłeś do domu -

powiedziała. - Albo że zostałeś porwany. Kręci się tu mnóstwo kobiet, które

chętnie znikłyby stąd razem z tobą.

Nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby go porywać. Dłuższą chwilę

milczał i wreszcie rzekł:

- Nie byłem z kobietą. Byłem z mężczyzną. Poszliśmy na górę, ale on

zachorował, więc wróciłem tu sam.

- Na górę? Och, Ross, ciągłe prowadzisz jakieś dyskusje; tak bardzo

bym chciała, żebyś się odprężył i po prostu miło spędził wieczór.

- Zachorował. Byłem z nim przez kilka minut.

- Mało który mężczyzna może dorównać ci zdrowiem, większość źle

znosi takie ilości alkoholu i te towarzyskie pogawędki. Jesteś aniołem,

kochany. Dzięki Bogu, że są jeszcze tacy mężczyźni jak ty, którzy umieją

przyjść innym z pomocą i podnieść ich na duchu.

Kiedy wrócili do domu, Los włączył telewizor i położył się do łóżka. W

sypialni panował mrok, jedynie bladawe światło z ekranu migotało na

ścianach. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju weszła EE ubrana w

koszulę nocną.

- Nie mogłam zasnąć, Ross - powiedziała i lekko dotknęła jego

ramienia.

Pochylił się, żeby wyłączyć telewizor i zapalić światło.

- Nie - powstrzymała go. - Niech tak zostanie. Przysiadła na łóżku i

Page 70: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 70/85

objęła rękami kolana.

- Musiałam się z tobą zobaczyć... i wiem... wiem... - mówiła szeptem,

wyrzucając z siebie po kilka słów naraz - że nie masz mi tego za złe,

prawda?... tego, że tu przyszłam?

- Oczywiście, że nie.

Powoli przysuwała się coraz bliżej, muskając włosami jego twarz.

Nagle, zanim się zorientował, zrzuciła z siebie koszulę i wśliznęła się pod

koc.

Ułożyła się wygodnie i po chwili Los poczuł, jak jej dłoń wędruje po

jego nagiej klatce piersiowej, po biodrze; czuł, jak gładzi go, ściska, zsuwa

się niżej, a palce gorączkowo wpijają mu się w skórę. Wyciągnął rękę i

przejechał nią po szyi, piersiach i brzuchu kobiety. Zadrżała i rozchyliła

nogi. Nie wiedząc, co robić, cofnął rękę. Kobieta dygotała na całym ciele i,

spocona, tuliła do siebie jego głowę, jego twarz, jakby chciała, żeby ją

połknął. Z jej ust wydobywały się piski lub krótkie urywane dźwięki,

czasem mówiła coś i nagle milkła albo wydawała odgłosy przypominające

sapanie jakiegoś zwierzęcia. Zawodząc cichutko, obsypywała pocałunkami

ciało mężczyzny, a potem na wpół pojękując, na wpół śmiejąc się zaczęła

pieścić językiem jego bezwładny członek. Głowa kiwała się jej przy tym,

kolana uderzały o siebie, ramiona drżały. Uda miała wilgotne.

Chciał wyjaśnić kobiecie, że znacznie bardziej wolałby na nią

patrzeć, że tylko poprzez obserwację zdołają zapamiętać, poznać i posiąść.

Nie wiedział, w jaki sposób wytłumaczyć jej, że oczy potrafią pieścić lepiej i

dokładniej niż dłonie. Wzrokiem obejmuje się całość naraz, dotyk zaś

ograniczony jest tylko do jednego miejsca. Pragnienie EE, żeby być

dotykaną, wydawało mu się równie absurdalne jak to, żeby telewizor

domagał się pieszczot.

Nie poruszał się, nie opierał. Nagle EE poddała się i, zrezygnowana,

położyła głowę na jego piersi.

- Nie pociągam cię - szepnęła. - Nic do mnie nie czujesz. Nic a nic.

Delikatnie odsunął ją na bok i usiadł ociężale na brzegu łóżka.

- Wiem, wiem! Nie podniecam cię ani trochę! – Nie miał pojęcia, o co

jej chodzi. - Nie mylę się, prawda, Ross?

Page 71: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 71/85

Odwrócił się i spojrzał na nią.

- Chcę na ciebie patrzeć.

Zdumiała się.

- Patrzeć?

- Tak. Lubię patrzeć.

Usiadła, bez tchu, wciągając gwałtownie powietrze.

- Czy dlatego... czy tylko tego chcesz? Patrzeć?

- Tak. Lubię na ciebie patrzeć.

- A to cię nie podnieca? - spytała.

Zsunęła się niżej i wzięła do ręki jego członek. Mężczyzna z kolei

położył dłoń u zbiegu jej ud, a po chwili wsadził palce do środka. EE

zadrżała, po czym przekręciła głowę i gwałtownie zacisnęła usta na

miękkim członku: ssała go, pieściła językiem, kąsała lekko zębami,

rozpaczliwie usiłując tchnąć w niego życie. Los czekał cierpliwie, aż kobieta

się zmęczy.

Zaczęła gorzko płakać.

- Nie kochasz mnie! Nie znosisz mojego dotyku!

- Chcę na ciebie patrzeć.

- Nie rozumiem - szepnęła płaczliwie. - Bez względu na to, co robię,

nie potrafię cię podniecić. A ty wciąż powtarzasz, że lubisz... że chcesz na

mnie patrzeć... o Boże, to

znaczy chcesz patrzeć, kiedy ja... kiedy sama...

- Tak, chcę na ciebie patrzeć.

W niebieskawym świetle padającym z ekranu telewizora EE zerknęła

na Losa przez na wpół przymknięte powieki.

- Chcesz patrzeć, jak sama doprowadzam się do orgazmu?

Nic nie odpowiedział.

- Czy patrzenie podnieci cię na tyle, żeby się ze mną później kochać?

Nadal milczał, niepewien sensu jej słów.

- Chcę patrzeć - powtórzył po raz kolejny.

- No tak, chyba rozumiem.

Wstała i zaczęła spacerować przed ekranem telewizora, nerwowo

przemierzając pokój tam i z powrotem. Co pewien czas jakieś słowo

Page 72: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 72/85

wyrywało się jej z ust, słowo niewiele głośniejsze niż oddech.

Wróciła do łóżka i wyciągnęła się na wznak. Gładziła się dłonią po

ciele, a potem wolno, leniwie, rozchyliła nogi i przesunęła rozcapierzone

jak u żaby palce w stronę brzucha. Kołysała się z boku na bok, czasem

lekko się podrywała, jakby  kłuły ją w plecy ostre źdźbła trawy. Pieściła

swoje piersi, pośladki, uda. Nagle przylgnęła do Losa, oplatając go rękami i

nogami - poczuł się jak w gęstwinie rozłożystych gałęzi. Zadrżała

gwałtownie; delikatne dreszcze długo jeszcze przebiegały jej po ciele i

wreszcie zamarła bez ruchu, zapadając w półsen.

Mężczyzna przykrył ją kocem. Następnie ściszył dźwięk i zaczął

zmieniać kanały. Leżał w łóżku, tuż przy kobiecie, i oglądał telewizję, bojąc

się poruszyć.

Nieco później EE powiedziała:

- Przy tobie czuję się taka nieskrępowana. Zanim cię poznałam,

mężczyźni ledwo mnie dostrzegali. Traktowali mnie jak naczynie, jak coś,

w co można wejść i zbrukać swoją

wydzieliną. Służyłam tylko do zaspokojenia cudzych potrzeb. Rozumiesz, o

co mi chodzi, prawda?

Los popatrzył na nią bez słowa.

- Najdroższy... wyzwalasz moje pragnienia; płonie we mnie żądza, a

kiedy widzę, jak mi się przyglądasz, gaszę ją własną namiętnością. Dajesz

mi poczucie swobody, odsłaniam się sama przed sobą, staję się mokra i

oczyszczona.

Los nadal milczał. EE przeciągnęła się i uśmiech pojawił się na jej

twarzy.

- Ross, mój miły, zapomniałam ci o czymś wspomnieć. Ben chce,

żebyś poleciał ze mną jutro do Waszyngtonu i towarzyszył mi na balu, jaki

wydaje Kongres. Jestem

przewodniczącą komitetu organizacyjnego, więc wypada, żebym tam była.

Pojedziesz ze mną, prawda?

- Chętnie.

Page 73: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 73/85

Przytuliła się do niego i ponownie zapadła w drzemkę. Los oglądał

telewizję, dopóki i jego nie zmorzył sen.

Page 74: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 74/85

6

Rano zadzwoniła pani Aubrey.- Właśnie przejrzałam poranne gazety. Wszystkie o panu piszą, a

zdjęcia są wprost fantastyczne! Na jednym rozmawia pan z ambasadorem

Skrapinowem, na innym z sekretarzem generalnym, a na jeszcze innym z

jakimś niemieckim hrabią. „Daily News” wydrukowało zdjęcie, i to na całą

stronę, pana z panią Rand. Nawet ,,Village Voice"...

- Nie czytam gazet - przerwał jej Los.

- Aha... kilka liczących się sieci telewizyjnych zaprosiło pana doswoich programów. „Fortune”, „Newsweek”, „Life”, „Look”, ,,Vogue” oraz

„House and Garden” zamierzają

zamieścić o panu długie artykuły. Dzwonili z „Irish Times”, a także z

redakcji „Spectatora”, „Sunday Telegraph” i „Guardian” z prośbą, żeby się

pan zgodził na konferencję prasową.

Niejaki lord Beauclerk prosił o przekazanie, że BBC opłaci panu przelot do

Londynu, jeśli wystąpi pan w specjalnym programie telewizji angielskiej;

ma nadzieję, że podczas pobytu w Londynie zatrzyma się pan u niego.

Dzwonili też nowojorscy korespondenci, „Jours de France”, „Der Spiegel”,

„L'Osservatore Romano”, „Pravdy” i „Neue Ziircher Zeitung”, żeby się z

panem umówić na wywiad. Był też telefon od hrabiego Brockburga-

Schulendorffa z wiadomością, że „Stern” zamieści pana zdjęcie na

okładce; ponadto „Stern” chce zakupić światowe prawa druku pańskich

wypowiedzi telewizyjnych i czeka tylko na pańskie warunki. Francuski

„L'Express” zaprasza pana do dyskusji przy okrągłym stole na temat

sposobów walki z amerykańskim kryzysem, gazeta oczywiście pokryje

koszty podróży. Pan Gaufridi dzwonił dwukrotnie, oferując panu swoją

gościnę we Francji. Dyrektorzy tokijskiej giełdy proponują panu obejrzenie

nowego japońskiego komputera, specjalnie przystosowanego do celów

giełdowych...

Los wreszcie doszedł do słowa.

- Nie mam ochoty spotykać się z tymi ludźmi.

Page 75: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 75/85

- Rozumiem. Jeszcze tylko dwie sprawy: dziennikarze z „Wall Street Journal”

przepowiedzieli na łaniach prasy, że wkrótce wejdzie pan do zarządu

Pierwszej Amerykańskiej Korporacji Finansowej, i redakcja chciałaby

otrzymać od pana oświadczenie w tej kwestii. Uważam, że gdyby przedsta-

wił im pan swoją opinię, ich akcje poszłyby w górę...

- Nic nie będę przedstawiał.

- Dobrze. I ostatnia sprawa: członkowie zarządu Eastshore University

chcą przyznać panu tytuł doktora honoris causa w zakresie prawa podczas

tegorocznych uroczystości nadawania stopni doktorskich, pragną jednak

upewnić się, czy pan go przyjmie.

- Nie potrzebuję doktora.

- Czy porozmawia pan z członkami zarządu?

- Nie.

- Dobrze. A co z prasą?

- Nie lubię prasy.

- Czy spotka się pan z zagranicznymi korespondentami?

- Wystarczająco często oglądam ich w telewizji.

- Dobrze, pr oszę pana. Aha, pani Rand prosiła, abym przekazała panu,

że polecą państwo do Waszyngtonu prywatnym samolotem Randów o

czwartej po południu i że zatrzymają się państwo w domu osoby, która

wydaje bal.

Karpatow, szef sekcji specjalnej, przybył w piątek do Nowego Jorku

na spotkanie z ambasadorem Skrapinowem. Bez zwłoki wprowadzono go

do gabinetu ambasadora.

- Nie mamy żadnych informacji o O'Grodnicku - zameldował, kładąc

na biurku cienki skoroszyt.

Ambasador zerknął do środka i odsunął skoroszyt na bok.

- A kto je ma? - spytał.

- Nie znaleźliśmy nawet wzmianki na jego temat.

- Karpatow, proszę przejść do sedna!

Mężczyzna zawahał się.

Page 76: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 76/85

- Towarzyszu ambasadorze - powiedział – zdołałem jedynie ustalić,

że Biały Dom intensywnie próbuje odkryć, co my wiemy o O'Grodnicku.

Wynikałoby z tego, że facet jest

osobistością polityczną najwyższego rzędu.

Skrapinow popatrzył z wściekłością na Karpatowa, po czym wstał i

zaczął spacerować wzdłuż biurka.

- Od waszej sekcji żądam jednego: faktów z życia Rossa

O'Grodnicka!

- Towarzyszu ambasadorze... - Karpatow miał posępną minę. - Moim

obowiązkiem jest was powiadomić, że nie udało nam się zdobyć choćby

najbardziej podstawowych danych o tym człowieku. Nigdzie nie ma

żadnego śladu, zupełnie jakby wcześniej nie istniał.

Skrapinow huknął dłonią w blat biurka; drobna statuetka przewróciła

się i spadła na dywan. Karpatow podniósł ją drżącą ręką i ostrożnie

postawił na miejscu.

- Niech wam się nie zdaje - powiedział przez zaciśnięte zęby

Skrapinow - że możecie mi wciskać ciemnotę! Nie pozwolę na to!, Jakby

wcześniej nie istniał"! Nie zapominajcie, że O'Grodnick jest jedną z

najważniejszych osób w tym kraju, a tak się składa, że ten kraj nie nazywa

się Gruzja, tylko Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i jest największym

imperialistycznym mocarstwem świata! Tacy ludzie jak O'Grodnick

codziennie decydują o losach milionów obywateli! „Jakby wcześniej nie

istniał”! Czyście oszaleli? Nie zdajecie sobie sprawy, że powołałem się na

niego w swoim przemówieniu? - Nagle urwał i pochylił się w stronę

Karpatowa. - W przeciwieństwie do członków waszej sekcji nie wierzę w

duchy ani w pokazywanych tak często w amerykańskiej telewizji kosmitów,

którzy przybywają z odległych planet, żeby straszyć ziemian. Dlatego też

stanowczo żądam, aby wszystkie informacje na temat Rossa O'Grodnicka

zostały mi dostarczone do rąk własnych najdalej za cztery godziny!

Zgarbiwszy plecy, Karpatow opuścił ambasadę.

Kiedy cztery godziny minęły i wciąż nie miał wiadomości od

Page 77: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 77/85

Karpatowa, Skrapinow postanowił dać mu nauczkę.

Wezwał do siebie Sulkina, człowieka, który uchodził w misji za mało

ważnego urzędnika, a w rzeczywistości był jednym z najbardziej

wpływowych ludzi od polityki zagranicznej.

Poskarżył mu się na nieudolność Karpatowa; podkreślił, jak

niesłychanie ważną sprawą jest zdobycie informacji o przyjacielu Randów, i

zwrócił się do Sulkina o pomoc w uzyskaniu jasnego obrazu przeszłości

O'Grodnicka.

Po obiedzie Sulkin zaprosił Skrapinowa na poufną rozmowę. Przeszli

do pomieszczenia zwanego w misji „Piwnicą”, które było specjalnie

zabezpieczone przed wszelkiego rodzaju podsłuchami. Tam otworzył

skórzaną teczkę, z której uroczystym gestem wyjął czarny skoroszyt, a z

niego czysty arkusz papieru. Skrapinow czekał w napięciu.

- Oto jak wygląda przeszłość O'Grodnicka! – warknął Sulkin.

Skrapinow wziął do ręki kartkę; ujrzawszy, że jest nie zapisana, rzucił

ją na podłogę i zmierzył Sulkina gniewnym wzrokiem.

- Nie rozumiem, towarzyszu. Karta jest pusta. Czyżby to miało

oznaczać, że nie jestem dość zaufanym człowiekiem, aby mi powierzono

informacje na temat O'Grodnicka?

Sulkin usiadł na krześle, zapalił papierosa i wolno potrząsając ręką,

zgasił zapałkę.

- Towarzyszu ambasadorze, zbadanie przeszłości O'Grodnicka

okazało się zadaniem nader trudnym dla agentów sekcji specjalnej, tak

trudnym, że w wyniku tej pracy straciliśmy jednego z naszych ludzi, nie

dowiedziawszy się najdrobniejszego nawet szczegółu z przeszłości

człowieka,  który was interesuje! - Przerwał na moment i zaciągnął się

papierosem. - Na szczęście wpadłem na pomysł, żeby od razu w środę

wieczorem przesłać do Moskwy taśmę z nagraniem „Nocnych gości”. Z

pewnością zainteresuje was, towarzyszu ambasadorze, że taśmę

natychmiast przekazano do analizy psychiatrom, neurologom i

językoznawcom. Z pomocą najnowszych komputerów nasi fachowcy

przestudiowali słownictwo O'Grodnicka, jego sposób wypowiadania się,

akcent, gesty, mimikę oraz inne cechy. Wyniki badań zdziwią was,

Page 78: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 78/85

towarzyszu. Otóż wszelkie próby, mające na celu ustalenie pochodzenia

etnicznego O'Grodnicka czy dopasowanie jego akcentu do jakiejkolwiek

społeczności na terenie Stanów Zjednoczonych, spełzły na niczym.

Na twarzy Skrapinowa pojawił się wyraz dezorientacji.

Uśmiechając się blado, Sulkin ciągnął dalej:

- Z pewnością zainteresuje was również fakt, że ów O'Grodnick

wydaje się być jedną z najbardziej emocjonalnie stabilnych postaci, jakie

na przestrzeni ostatnich czterdziestu

lat pojawiły się na forum publicznym w Ameryce. Ale jego przeszłość

przedstawia się... jak pusta kartka papieru - oznajmił unosząc za róg nie

zapisany arkusz, który przyniósł

ze sobą w teczce.

- Jak pusta kartka?

- Właśnie tak. Jak pusta kartka. Niech to będzie kryptonim

O'Grodnicka.

Skrapinow sięgnął po szklankę wody, którą wypił jednym haustem.

- Wybaczcie, towarzyszu, ale kiedy w czwartek wieczorem postanowiłem

wspomnieć O'Grodnicka w przemówieniu, jakie wygłosiłem w Filadelfii,

myślałem, że należy on do uznanej elity finansowej z Wall Street. Przecież

sam prezydent powołał się na niego. Jeśli jednak zaszła pomyłka... Sulkin

podniósł dłoń.

- Pomyłka? - spytał. Jaki macie powód, aby sądzić, że Ross

O'Grodnick nie jest tym człowiekiem, którego opisaliście?

- No ale jeśli pusta kartka... - wydusił z trudem Skrapinow - jeśli brak

jakichkolwiek faktów...

- Towarzyszu ambasadorze - przerwał mu Sulkin - poprosiłem was na

rozmowę specjalnie po to, żeby pogratulować wam waszej intuicji. Mamy

głębokie przekonanie, że O'Grodnick należy do grona czołowych

przedstawicieli pewnej frakcji amerykańskiej elity, która od kilku lat

przygotowuje przewrót. Musi być kimś niezwykle ważnym w tej frakcji,

skoro wszystkim tak bardzo zależy na ukryciu faktów z jego życiorysu.

- Powiedzieliście przewrót? - spytał Skrapinow.

- Owszem. Czyżbyście wątpili w taką możliwość?

Page 79: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 79/85

- Ależ nie. Skądże znowu. Sam Lenin ją przewidział.

- Bardzo dobrze, towarzyszu ambasadorze, bardzo dobrze - rzekł

Sulkin zatrzaskując teczkę. -Intuicja was nie zawiodła, a zainteresowanie

O'Grodnickiem okazało się w pełni uzasadnione. Macie, towarzyszu,

świetny instynkt, prawdziwie marksistowski instynkt! - Wstał i ruszył w

stronę drzwi. - Wkrótce otrzymacie instrukcje odnośnie do postępowania,

jakie należy przyjąć w stosunku do tego człowieka.

Nie do wiary! - pomyślał Skrapinow po wyjściu Sulkina. Co roku

wydaje się miliardy rubli na sprytne japońskie urządzenia, na szkolenie i

ukrywanie całymi latami asów wywiadu, na satelity rozpoznawcze, na

utrzymywanie tak licznego personelu w przedstawicielstwach

dyplomatycznych i misjach handlowych, na wymiany kulturalne, łapówki i

prezenty, a w końcowym efekcie liczy się tylko dobry marksistowski

instynkt! Rozmyślając o O'Grodnicku, Skrapinow zazdrościł mu jego

młodości, opanowania i przyszłej roli jako przywódcy państwa. Pusta Karta,

Pusta Karta - kryptonim O'Grodnicka obudził w nim wspomnienia z drugiej

wojny światowej, wspomnienia o partyzantach, których tylekroć prowadził

do zwycięstwa. Może dokonał niewłaściwego wyboru, decydując się na

służbę dyplomatyczną, może kariera wojskowego bardziej by mu

odpowiadała... Ale był już za stary.

W piątek po południu sekretarka prezydenta zjawiła się w jego

gabinecie.

- Przykro mi, panie prezydencie, ale od wczoraj udało mi się zdobyć

zaledwie dwa wycinki prasowe na temat O'Grodnicka: pierwszy to

wzmianka o nim w przemówieniu

ambasadora radzieckiego, a drugi to relacja z wywiadu, jakiego udzielił

dziennikarzom w gmachu ONZ...

- Wystarczy! - zdenerwował się prezydent. – Czy rozmawiała pani z

Benjaminem Randem?

- Dzwoniłam do Randów, panie prezydencie. Niestety, stan zdrowia

pana Randa nagle się pogorszył; pacjent jest pod działaniem silnych

Page 80: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 80/85

środków przeciwbólowych i nie może podchodzić do telefonu.

- A pani Rand?

- Tak, z panią Rand rozmawiałam. Cały czas czuwa przy mężu.

Powiedziała tylko, że pan O'Grodnick jest człowiekiem szalenie skromnym

i unikającym rozgłosu i że ona ogromnie to ceni. Powiedziała też, że

podejrzewa, ale tylko podejrzewa, że teraz, gdy jej mąż leży przykuty do

łóżka, pan O'Grodnick weźmie znacznie bardziej czynny udział w życiu

publicznym. Nie potrafiła jednak podać, czym konkretnie zajmuje się jej

gość, i nie orientowała się w jego sytuacji rodzinnej.

- To już więcej wyczytałem w „Timesie”! A nasze źródła? Rozmawiała

pani ze Stevenem?

- Tak, panie prezydencie. Ale nic nit znalazł. Dowiadywał się

dwukrotnie i żadna agencja nie może nam pomóc. Zanim udał się pan z

wizytą do Randa, sprawdzono oczywiście zdjęcie i odciski palców

O'Grodnicka, ale ponieważ był gościem państwa Randów i nigdzie nie

figurował jako karany, nikt się nim więcej nie interesował. I to już chyba

wszystko, panie prezydencie.

- No dobrze. Proszę zadzwonić do Grunmanna. Niech mu pani powie,

czego się pani dowiedziała, a raczej, czego się pani nie dowiedziała, i

poprosi go, żeby zadzwonił do mnie, gdy tylko zdobędzie jakiekolwiek

informacje.

Grunmann zatelefonował już wkrótce.

- Panie prezydencie, wszyscy stajemy na głowie, ale nie możemy

trafić na żaden ślad. Wygląda to niemal tak, jakby facet narodził się

dopiero trzy dni temu, kiedy wprowadził się

do domu Randów!

- Niepokoi mnie ta sytuacja, bardzo mnie niepokoi - oświadczył prezydent.

- Słuchaj, spróbujcie jeszcze raz. I cały czas trzymajcie rękę na pulsie,

rozumiesz? Nie wiem, Walter, czy go oglądasz, ale leci w telewizji taki

serial o normalnych z pozoru ludziach mieszkających tu, w Ameryce,

którzy w rzeczywistości są przybyszami z obcej planety.

Nie przekonasz mnie, że będąc w Nowym Jorku rozmawiałem z jednym z

tych kosmitów! Oczekuję dokładnych i wyczerpujących informacji o

Page 81: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 81/85

Page 82: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 82/85

chodzi o tego człowieka. Nagraliśmy rozmowy, w których brał udział na

przyjęciu w ONZ, lecz w sumie niewiele się odzywał. Prawdę mówiąc,

przyszło nam na myśl, że jest agentem obcego mocarstwa.

Tylko że ci ludzie niemal z reguły wyposażeni są aż w nadmiar różnego

typu dokumentów stwierdzających ich amerykańską tożsamość. Sprawiają

wrażenie autentycznych Amerykanów; to cud, jak powiada nasz dyrektor,

że jeszcze żaden nie został wybrany na prezydenta tego kra... - Grunmann

ugryzł się w język, ale nie dało się już zatuszować gafy.

- Kiepski żart, Walterze - oświadczył surowym tonem prezydent.

- No tak, nie chciałem... najmocniej przepraszam...

- Mów dalej, proszę.

- Dobrze, więc uważamy, że jednak O'Grodnick z całą pewnością nie

jest jedną z ich wtyczek. Ponadto sami Rosjanie usilnie starają się zdobyć

informacje na jego temat. Z przyjemnością mogę pana powiadomić, że ich

chorobliwa ciekawość też nie została zaspokojona. Proszę mi wierzyć, nie

tylko że nie zdobyli żadnych danych, jeśli nie liczyć tego, co było

w tutejszej prasie, ale w wyniku nadgorliwości stracili jednego ze swoich

najlepszych agentów! Osiem innych mocarstw również umieściło zdobycie

informacji o O'Grodnicku na

liście priorytetowych zadań dla swoich szpiegów. No cóż, panie

prezydencie, mogę panu jedynie obiecać, że nie poddamy się,

przeciwnie, będziemy zajmować się tą sprawą

dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zadzwonię do pana, gdy tylko na coś

trafimy.

Prezydent udał się na odpoczynek do swoich pokoi na piętrze. To nie

do wiary, pomyślał, wprost nie do wiary! Co roku każdej agencji przyznaje

się na działalność kwotę wielu milionów dolarów, a żadna nie potrafi

dostarczyć mi kilku prostych informacji o człowieku, który mieszka w jed-

nym z najbardziej luksusowych domów w Nowym Jorku jako gość jednego

z naszych najbardziej szacownych biznesmenów. Czyżby ktoś knuł

przeciwko rządowi federalnemu? Ale kto? Westchnął głęboko, włączył

telewizor i zapadł w sen.

Page 83: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 83/85

7

Człowiek siedzący na kanapie spojrzał na niewielką grupę mężczyzn,

którzy zebrali się w jego gabinecie.- Panowie - zaczął wolno - niektórzy z was orientują się już, że

Duncan postanowił nie kandydować razem ze mną. Oznacza to, że w chwili

obecnej jesteśmy bez kandydata.

Wkrótce jednak musimy kogoś wysunąć, człowieka równie porządnego jak

Duncan, i mówię to pomimo pewnych niepokojących faktów z jego

przeszłości, jakie niestety ostat

nio wyszły na jaw.Pierwszy odezwał się Schneider.

- Mieliśmy sporo kłopotów, zanim wpadliśmy na Duncana... nie

oszukujmy się; kogo znajdziemy w tak krótkim czasie? Shellman zamierza

pozostać w swojej firmie. Kandydatury Franka nawet nie możemy brać pod

uwagę, znając jego żałosne osiągnięcia jako rektora...

- A George? - spytał ktoś z obecnych.

- George'a znów operowano, po raz drugi w ciągu trzech miesięcy.

Ze względu na swój stan zdrowia nie jest dobrym kandydatem.

Ciszę, która nastała, przerwał OTlaherty.

- Chyba mam kogoś - powiedział cicho. - Co sądzicie o Rossie

O'Grodnicku?

Wszystkie pary oczu skierowały się na człowieka, który siedział na

kanapie popijając kawę.

- O O'Grodnicku? Rossie O'Grodnicku? Właściwie to nic o nim nie

wiemy, prawda? Nasi ludzie nie zdołali niczego odkryć, on sam zaś nie

okazał się zbyt pomocny; odkąd cztery dni temu zamieszkał u Randów, nic

o sobie nie powiedział...

- Panowie, moim zdaniem to jego ogromna zaleta - stwierdził

OTlaherty.

- Dlaczego? - rozległo się chóralne pytanie.

- Skąd się wzięły kłopoty Duncana? A także Franka, Shellmana i

wielu innych, nad których kandydaturami się zastanawialiśmy i których

Page 84: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 84/85

Page 85: Jerzy Kosiński-Wystarczy być

8/7/2019 Jerzy Kosiński-Wystarczy być

http://slidepdf.com/reader/full/jerzy-kosinski-wystarczy-byc 85/85