gola upadajace-krolestwa prolog

16

Upload: iwszab

Post on 29-Nov-2015

296 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

MorgAN rHoDES

Tytuł oryginału: Falling Kingdoms

Projekt okładki: Emily OsborneIlustracje na okładce: Shane Rebenshied

Fotografi a autorki: Shanon Fujioka

Tłumaczenie: Kinga KwaterskaRedakcja: Łucja GrudzińskaKorekta: Katarzyna Kastran

Printed in EU

Copyright © 2012 Penguin Group (USA) Inc.© Copyright for the Polish edition and translation

by Ofi cyna Gola sp. z o.o., Głuchołazy 2013Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN 978-83-64252-01-3

Ofi cyna Gola sp. z o.o.48-340 Głuchołazy • Konradów-Kolonia Kaszubska 5

kontakt@ofi cynagola.plwww.ofi cynagola.pl

SPIS POSTACI

Królestwo Południa

C (C) B – młodsza aurańska księżniczka krwi

E B – starsza aurańska księżniczka krwi

T R – gwardzista, osobisty strażnik Cleo

S R – ojciec Theona

A L – arystokrata, narzeczony Cleo

C B – król Auranosu

E B – zmarła królowa Auranosu

N (N) C – królewski giermek

M C – siostra Nica i dama dworu Emilii

R C – zmarły ojciec Nica i Miry

C – bogini ognia i powietrza

Królestwo Środka

J A – młodszy syn sprzedawcy wina

T A – starszy brat Jonasa

S A – sprzedawca wina, ojciec Jonasa

F A – starsza siostra Jonasa

P – mąż Felicii

B R – najlepszy przyjaciel Jonasa

E – wieśniaczka

S – wnuczka Eirene

H B – wódz Paelsii

L B – córka Hugo

E – pradawna czarodziejka, Obserwatorka

Królestwo Północy

M D – książę krwi Limerosu

L D – księżniczka krwi Limerosu

G D – król Limerosu

A D – królowa Limerosu

S M – kochanka króla, czarownica

J – siostra Sabiny

M T – nieśmiały konkurent Lucii

T A – nieślubny syn Gaiusa

A P – konkurent Lucii, rywal Mag nusa

A – podkuchenna

V – bogini ziemi i wody

oBSErWATorZY

A – młodszy Obserwator

T – starszy Obserwator

P – młodsza Obserwatorka

D – starszy Obserwator

Prolog

Nigdy wcześniej nikogo nie zabiła.– Schowaj się! – syknęła jej siostra.

Jana przywarła plecami do  ściany. Przeczesała wzrokiem cienie i  spojrzała na  gwiazdy błyszczące jasno jak diamenty na tle czarnego nieba.

Zacisnęła powieki, modląc się do  pradawnej cza-rodziejki: Proszę, Evo, obdarz mnie magią potrzebną, by ją odnaleźć.

Gdy otworzyła oczy, zdjął ją  strach. Dwadzieścia kroków dalej na gałęzi drzewa siedział złoty jastrząb.

– Obserwują nas – szepnęła. – Wiedzą, co zrobi-łyśmy.

Sabina zerknęła na drapieżnego ptaka.– Ruszajmy. Nie ma czasu do stracenia.Odwracając się tyłem do  jastrzębia, Jana razem

z siostrą podeszła do dębowych, wzmocnionych że-lazem drzwi willi. Sabina położyła na  nich dłonie

M o r g a n R h o d e s

10

i użyła magii wzmocnionej krwią, którą tego wieczoru wspólnie przelały. Jana zauważyła, że  pod paznok-ciami siostry wciąż widać czerwone ślady, i zadrżała, przypominając sobie, skąd się wzięły. Dłonie Sabiny zaczęły lśnić bursztynowym światłem. Chwilę później po  drzwiach pozostały jedynie trociny. Drewno nie było żadną przeszkodą dla magii ziemi.

Sabina zerknęła na siostrę, uśmiechając się zwycię-sko. Z jej nosa sączyła się krew.

Gdy Jana jęknęła z przerażeniem, uśmiech Sabiny zbladł. Otarła krew z twarzy i weszła do przestronne-go budynku.

– To nic.To nie było nic. Zbyt częste używanie tej tymcza-

sowo ulepszonej magii mogło im zaszkodzić. Nawet mogło zabić, jeśli nie będą ostrożne.

Jednak Sabina Mallius nie była znana z  ostroż-ności. Wcześniej tego wieczoru bez namysłu wyko-rzystała swoją urodę, by wywabić niczego niepodej-rzewającego mężczyznę z  gospody i  zaprowadzić go  na  spotkanie z  przeznaczeniem. Natomiast Jana wahała się zdecydowanie za długo, zanim wbiła ostrze w jego serce.

Sabina była silna, zapalczywa i  absolutnie nie-ustraszona. Jana szła za siostrą z sercem w gardle, ża-łując, że nie jest do niej bardziej podobna. Jednak za-wsze była tą rozważną. Tą, która wszystko planowała.

U p a d a j ą c e k r ó l e s t w a

11

Tą, która dostrzegła znaki zapisane w gwiazdach, po-nieważ przez całe życie studiowała nocne niebo.

Dziecko, o  którym mówiły przepowiednie, naro-dziło się w tej wielkiej, luksusowej willi, którą – w od-różnieniu od małych ubogich chat ze  słomy i  gliny wybudowanych w  sąsiedniej wiosce  – wzniesiono z kamienia i drewna.

Jana była pewna, że dziecko, maleńka dziewczynka, jest tutaj.

Ona gromadziła wiedzę. Sabina działała. Razem były niepokonane.

Sabina krzyknęła, gdy skręciła za  róg. Jana przy-spieszyła, czując, jak wali jej serce. W ciemnym ko-rytarzu oświetlonym tylko migotliwym światłem ściennych pochodni zobaczyła, że  jakiś strażnik jej siostrze przystawił miecz do gardła.

Nie traciła czasu na myślenie. Zadziałała instynk-townie.

Wyciągnęła ręce i  przyzwała magię powietrza. Strażnik puścił Sabinę i  poleciał do  tyłu, na  ścianę. Siła uderzenia połamała mu  kości. Osunął się bez-władnie.

Jana poczuła ostry, przeszywający ból. Jęknęła gło-śno i drżącą dłonią wytarła ciepłą krew, która trysnęła jej z nosa.

Sabina ostrożnie dotknęła skaleczonego gardła.– Dziękuję, siostro.

M o r g a n R h o d e s

12

Magia wzmocniona świeżą krwią przyspieszyła ich kroki i pozwoliła wyraźnie widzieć w ciemnych, nie-znanych i  wąskich kamiennych korytarzach. Jednak nie wystarczy na długo.

– Gdzie ona jest? – zapytała Sabina.– Blisko.– Ufam ci.– Dziecko tu jest. Wiem, że ona tu jest. – Weszły

głębiej w pogrążony w mroku korytarz.– Tutaj. – Jana zatrzymała się przed drzwiami.Pchnęła je – nie były zamknięte – i siostry pode-

szły do ozdobionej rzeźbieniami drewnianej kołyski stojącej pośrodku pokoju. Spojrzały na dziecko otu-lone kocykiem z  miękkiego króliczego futra. Miało śnieżnobiałą skórę, pucołowate policzki pokrywał zdrowy, delikatny rumieniec.

Jana natychmiast je  pokochała. Po  raz pierwszy od wielu dni jej twarz rozjaśnił uśmiech.

– Jest piękna – szepnęła, sięgając do kołyski, by de-likatnie podnieść niemowlę.

– Na pewno to ona?– Tak. – W ciągu siedemnastu lat życia Jana niczego

nie była bardziej pewna. Dziecko, które trzymała w ra-mionach, to  malutkie, piękne dzieciątko o  błękitnych oczach, z główką pokrytą włoskami, które kiedyś staną się czarne jak heban, według przepowiedni posiądzie magię potrzebną do odnalezienia Paranteli – czterech

U p a d a j ą c e k r ó l e s t w a

13

kryształów zawierających źródło wszelkiej mocy elemen-tia, magii żywiołów. Ziemi i wody, ognia i powietrza.

To dziecko będzie potężną czarodziejką, a nie po-spolitą czarownicą jak Jana i  jej siostra. Pierwszą od tysiąca lat, od czasu gdy sama Eva oddychała po-wietrzem tej krainy. Jej magia nie będzie wymagała krwi i śmierci.

Jana zobaczyła narodziny tego dziecka w  gwiaz-dach. Odnalezienie go było jej przeznaczeniem.

– Odłóż moją córkę – nakazał ktoś skryty w ciem-ności. – Nie rób jej krzywdy.

Jana odwróciła się, przytulając niemowlę do pier-si. Jej wzrok padł na sztylet, który trzymała w ręku ta  kobieta. Ostrze zamigotało w  blasku świec. Jana poczuła ucisk w sercu. Nadszedł moment, którego się obawiała, którego bała się panicznie.

Oczy Sabiny zabłysły.– Krzywdy? Nie to mamy w planach. Nawet nie

wiesz, kim ona jest, prawda?Kobieta ze  zdziwieniem zmarszczyła brwi, ale jej

spojrzenie było twarde i gniewne.– Prędzej was zabiję, niż pozwolę wam opuścić ten

pokój razem z nią.– Nie! – Sabina uniosła ręce. – Nie zrobisz tego.Matka wytrzeszczyła oczy i  otworzyła usta, usi-

łując nabrać tchu. Nie mogła oddychać, Sabina bloko-wała dopływ powietrza. Jana odwróciła wzrok, na jej

M o r g a n R h o d e s

14

twarzy odmalowało się cierpienie. Chwilę później było po  wszystkim. Kobieta upadła na  podłogę; już nie żyła, ale gdy siostry mijały ją, opuszczając pokój, jej ciałem wciąż jeszcze wstrząsały drgawki.

Jana ukryła niemowlę pod peleryną, gdy uciekały z willi i biegły do lasu. Z nosa Sabiny obficie lała się krew, ponieważ czarownica użyła zbyt dużo niszczącej magii. Krew kapała na przykrytą śniegiem ziemię.

– Za dużo – szepnęła Jana, gdy wreszcie zwolniły. – Za dużo było dziś śmierci. Nienawidzę tego.

– Inaczej nie pozwoliłaby nam jej zabrać. Pokaż mi ją.

Z dziwną niechęcią Jana podała dziecko siostrze.Sabina wzięła je i w zimnym blasku gwiazd przyj-

rzała się twarzyczce dziewczynki. Potem przenio-sła wzrok na  drugą czarownicę i  uśmiechnęła się z triumfem.

– Dokonałyśmy tego!Jana poczuła nagłe podniecenie wbrew wszystkim

przeciwnościom, z którymi przyszło im się zmierzyć.– Tak.– Byłaś niesamowita. Chciałabym tak jak ty  do-

świadczać wizji.– Mam je tylko dzięki ogromnemu wysiłkowi i po-

święceniu.– To wszystko jest ogromnym wysiłkiem i poświę-

ceniem. – W głosie Sabiny nieoczekiwanie pojawiła

U p a d a j ą c e k r ó l e s t w a

15

się nutka pogardy. – Zbyt wielkim. Ale pewnego dnia dla tego dziecka używanie magii będzie łatwe. Za-zdroszczę jej.

– Wychowamy ją razem. Będziemy ją uczyć i ota-czać opieką, a kiedy nadejdzie czas, by wypełniła swoje przeznaczenie, będziemy jej towarzyszyć na każdym kroku.

Siostra pokręciła przecząco głową.– Ty nie. Od teraz ja się nią zajmę.Jana zmarszczyła brwi.– Co? Przecież ustaliłyśmy, że  wszystkie decyzje

będziemy podejmować wspólnie.– Nie tę. Co  innego planuję dla tego dziecka  –

stwierdziła Sabina zimno. – I przykro mi, siostro, ale te plany ciebie nie uwzględniają.

Wpatrzona w  bezlitosne oczy siostry, Jana w pierwszej chwili nie poczuła, że  jej pierś przebiło chłodne ostrze. Była zaskoczona, gdy jej ciało zaczął zalewać ból.

Dzieliły każdy dzień, każde marzenie… każdy se-kret.

A jednak, jak się okazuje, nie każdy. Janie nigdy nie przyszłoby do  głowy, by  spróbować coś takiego odczytać w gwiazdach.

– Dlaczego mnie zdradziłaś?  – zdołała wykrztu-sić. – Jesteś moją siostrą.

Sabina otarła krew, która wciąż ciekła jej z nosa.

M o r g a n R h o d e s

16

– W imię miłości.Kiedy wyciągnęła sztylet, Jana osunęła się na za-

marzniętą ziemię.Nie oglądając się za siebie, Sabina z niemowlęciem

w ramionach odeszła pospiesznie i wkrótce zniknęła w ciemnościach lasu.

Wzrok Jany zaćmił się, jej serce zwolniło. Patrzyła, jak jastrząb, którego widziała wcześniej, odlatuje… zostawia ją na samotną śmierć.