rudolf steiner-przejawy karmy
Post on 06-Jul-2015
114 Views
Preview:
TRANSCRIPT
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 1/90
Rudolf Steiner
PRZEJAWY
KARMY
WYDAWNICTWO GENESIS
Gdynia 20Q9
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 2/90
Rudolf Steiner: „Przejawy Karmy"
wydanie II zmienione
Wykłady wygłoszone od 16.05.1910 do 28.05.1910 w Hamburgu.
Niniejsze wydanie jest zgodne z oryginałem niemieckim „Die
Offenbarungen des Karma" wydanym w 199? r. przez wydawnictwo
Rudolf Steiner Verlag, Dornach/Szwajcaria
(tom GA 120 w katalogu Dzieł Zebranych Rudolfa Steinem)
Przekład:
Michał Waśniewski
Redakcja:
Ewa Waśniewska
Projekt okładki:
Zdzisław Krause
Ilustracja na okładce:
Walter Kniebe
Copyright© 1992 by Rudolf Steiner-NachlaBverwaltung, D»rnach/Schweiz
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo GENESIS , Gdynia 2009
ISBN 978-83-86132-74-4
Wydawnictwo GENESI S
81-531 Gdynia, ul. Wzgórze Bernadowo 300/1tei/fax: 058-6201650; e-mail: genesis@oknet.com.pl www.genesis.apivision.com
lub www. wyda wnictwogenes is -pi
SPIS TREŚCI
Wykład I, Hamburg, 16.05.1910 7
Istota i znaczenie karmy w życiu człowieka, ludzkości, Ziemi
i wszechświata
WykładH, 17.05.1910 27Karma a królestwo zwierząt
WykładHI, 18.05.1910 44
Karmiczne podłoże zdrowia i choroby
Wykład IV, 19.05.1910 . . . 60Leczenie i niemożność wyleczenia z choroby w związku z karmą
Wykład V, 20.05.1910 73Naturalne i przypadkowe zachorowania w związku z karmą
Wykład VI, 21.05.1910 88Związek karmy z nieszczęśliwymi wypadkami
Wykład VII, 22.05.1910 103Związek karmy z działaniem żywiołów
Wykład VIII, 25.05.1910 119
Karma wyższych światów
Wykład IX, 26.05.1910 135Karmiczne skutki przeżyć człowieka jako mężczyzny i kobiety.Śmierć i narodziny w odniesieniu do karmy
Wykład X, 27.05.1910 147 Wolna wola i karma w przyszłym rozwoju ludzkości.
Wykład XI, 28.05.1910 163
Karma indywidualna i karma grupowa.Karma ludzkości i karma wyższych jestestw
Uwagi wydawcy 180
Uwagi na temat publikacji wykładów Rudolfa Steirnera 181
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 3/90
Rudolf Steiner (1861 - 1925)
,0
I
7
Istota i znaczenie karmy w życiuczłowieka, ludzkości, Ziemi i wszechświata
Te n cykl wykładów dotyczyć będzie pytań z zakresu wiedzy duchowej, któ
re mają głębokie odbicie w życiu. To, co omawiane było w różnych okresach,pozwala nam zrozumieć, że wiedza duchowa nie może być abstrakcyjną te
orią ani zwykłą doktryną czy nauką, lecz powinna być źródłem, z którego
człowiek czerpie siłę życiową. Wiedza ta spełnia swoje zadanie dopiero wte
dy, gdy dzięki możliwości poznania przenika w dusze coś, co wzbogaca na
sze życie, czyni je bardziej zrozumiałym, co może sprawić, że nasze dusze
staną się bardziej pracowite i zdolne do czynu. Gdy jednak człowiek, który
poznał nasz pogląd na świat, uświadomi sobie ideał, jaki właśnie w kilku sło
wach został opisany, a następnie zastanowi się nad tym, w jakiej mierze zdol
ny jest obecnie wcielić w życie to, co wypływa z antropozofii, to dozna, być
może, niezbyt radosnego wrażenia. Jeśli się bowiem rozpatrzy bez uprzedzeń
wszystko, co świat uważa dziś, że „wie" o tym, co w naszych czasach skłania
ludzi do takich czy innych uczuć albo działań, to można by powiedzieć, że wszystko to jest niezmiernie dalekie od antropozoficznych idei oraz ideałów,
tak że antropozof nie ma żadnej możliwości bezpośredniego działania w ży
ciu przy pomocy tego, co przyswoił sobie ze źródeł wiedzy duchowej. By
łoby to jednak powierzchowne ujęcie sprawy, gdyż przy takim podejściu nie
uwzględniono by tego, co my sami musimy przejąć z naszego poglądu na
świat, to znaczy, że gdy siły, jakie zdobywamy dzięki antropozofii, staną się
kiedyś naprawdę dostatecznie wielkie, to znajdą również możliwość oddzia
ływania w świecie; jeżeli natomiast nie będzie się ciągle wzmacniać tych sił,
to ich wpływ nie będzie, oczywiście, możliwy.
Jednak jest jeszcze coś innego, co może być dla nas niejako pociechą,
nawet gdybyśmy mieli zwątpić w wyniku takiego rozważania, o jakim byłamowa. Tą pociechą może być właśnie to, co stanowi treść tego cyklu wykła
dów - rozważania na temat tego, czym jest karma człowieka i karma w ogó
le. Bowiem z każdą godziną, którą tu spędzimy, będziemy coraz lepiej zda
wać sobie sprawę z tego, jak niewiele sami z siebie możemy zdziałać, żeby
umożliwić wkraczanie w życie sił antropozofii; a jeżeli odnosimy się do kar
my poważnie, z wiarą i ufnością, to musimy założyć, że sama karma dopowie
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 4/90
nam, co wcześniej czy później mamy zrobić dla naszych sił. Zobaczymy, że
gdy uważamy, iż nie możemy jeszcze zastosować sił, jakie zdobyliśmy dzię
ki naszemu poglądowi na świat, to oznacza, że nie rozwinęliśmy jeszcze tych
sił w wystarczającym stopniu, by karma umożliwiła nam wchodzenie w świat
z tymi siłami. Tak więc wykłady te powinny dać nie tylko pewną sumę wie
dzy o kannie, ale z każdą godziną powinny budzić coraz większe zaufanie do
karmy i pewność, że gdy nadejdzie czas - nieważne czy będzie to jutro, poju
trze, czy po wielu latach - to nasza karma przyniesie nam zadania, o ile mamy coś do wypełnienia. Karma przedstawi się jako nauka, która nie tylko
mówi nam o tej czy innej zależności w świecie, lecz obok wyjaśnień, jakie
przynosi, może nam dać równocześnie zadowolenie życiowe i wydźwignię-
cie życia na wyższy poziom.
Jeżeli jednak karma ma spełnić powyższe zadanie, to powinniśmy konie
cznie ująć tę prawidłowość nieco głębiej, w jej rozszerzeniu na cały świat.
W tym celu niezbędne jest tym razem coś, czego właściwie nie zwykłem
stosować przy rozważaniach z zakresu wiedzy duchowej, mianowicie defi
nicja, wyjaśnienie znaczenia słowa karma. Nie mam zwyczaju podawania
definicji, gdyż takie wyjaśnienia znaczenia słów w zasadzie przynoszą małą
korzyść. Przy naszych rozważaniach zaczynamy z reguły od przedstawieniafaktów, a gdy zostaną one w odpowiedni sposób zgrupowane i uporządkowa
ne, to pojęcia i wyobrażenia powstają samorzutnie. Gdybyśmy jednak przy
zagadnieniach obejmujących tak szerokie dziedziny, jakie mamy omawiać
w najbliższych dniach, chcieli postępować w podany sposób, to musielibyśmy
zużyć na to znacznie więcej czasu, niż mamy do dyspozycji. Dlatego, aby się
porozumieć, musimy uciec się jeśli nie do definicji, to do pewnego rodzaju
opisu pojęcia, którym będziemy się zajmować przez dłuższy czas. Definicje
też służą tylko do tego, by umożliwić zrozumienie, gdy wypowiada się takie
czy inne słowo. Postaram się omówić to pojęcie w taki sposób, abyśmy wie
dzieli, o czym jest mowa, gdy w następnych dniach będziemy używać wyra
żenia karma.
Każdy z nas wytworzył już sobie na podstawie różnych rozważań pewne
pojęcie o tym, czym jest karma. Będzie to bardzo abstrakcyjne pojęcie, gdy
powiemy, że jest ona duchowym prawem przyczynowym, według którego pe
wne przyczyny leżące w życiu duchowym wywołują określone skutki. Jest to
jednak zbyt abstrakcyjne pojęcie karmy, ponieważ z jednej strony byłoby za
ciasne, a z drugiej zbyt ogólne. Jeżeli chcemy ująć karmę przede wszystkim
8
jakoprawoprzyczynowe, to porównujemy ją z tym, co zazwyczaj określamy
jako prawo kazualne, jako prawo przyczyny i skutku. Spróbujmy uświadomić
sobie, co mamy na myśli, mówiąc ogólnie o prawie przyczynowym, gdy nie
uwzględniamy jeszcze duchowych faktów i wydarzeń.
Wiedza zewnętrzna często podkreśla dzisiaj, że jej właściwe znaczenie
polega na tym, iż oparta jest na powszechnym prawie przyczynowym, że
skutki prowadzą zawsze z powrotem do odpowiednich przyczyn. To jednak,
na czym polega to sprowadzanie skutków do przyczyn, jest już dla ludzidużo mniej jasne. Również dzisiaj spotkacie jeszcze w książkach, które
uważa się za bardzo naukowe i o których sądzi się, że ujmują pojęcia w spo
sób bardzo filozoficzny, wypowiedzi tego rodzaju: skutek należy rozumieć
jako fakt wynikający z jakiejś przyczyny. Gdy się jednak mówi, że skutek
następuje po jakiejś przyczynie, to nie uwzględnia się rzeczywistego stanu
rzeczy. Jeśli bowiem patrzymy np. na promień słońca, który pada na meta
lową płytę, tak że staje się ona przez to cieplejsza, to mówimy o zasadzie
przyczyny i skutku w świecie zewnętrznym. Czyż mamy jednak prawo twier
dzić, że skutek, czyli ogrzanie metalowej płyty, następuje poprzez działanie
ciepłego promienia słońca? Jeżeli ten ciepły promień słoneczny miałby już
w sobie ten skutek, to nie miałby miejsca fakt, że nie powinien ogrzewać ża
dnej metalowej płyty, o ile mu się ona nie podstawi. Aby w świecie zjawisk,
w świecie rzeczy martwych, który nas otacza, skutek nastąpił po przyczynie,
konieczne jest zawsze, aby tej przyczynie wyszło coś naprzeciw. Jak długo
nie podstawi się coś przyczynie, tak długo nie można mówić o tym, że sku
tek następuje po przyczynie. Nie należy myśleć, że niepotrzebnie zaczyna
my nasze rozważania od uwagi, która pozornie brzmi bardzo abstrakcyjnie;
jeśli bowiem pragniemy posuwać się naprzód w dziedzinie antropozofii, mu
simy przywyknąć do tego, by pojęcia ujmować bardzo ściśle, a nie tak nied
bale, jak sieje czasem ujmuje w innych dziedzinach wiedzy.
Otóż w ogóle nie można by mówić o karmie, gdyby skutek występował
tylko w taki sposób, jak przy ogrzewaniu metalowej płyty przez ciepły pro
mień słońca. Mamy tu wprawdzie przyczynowość, związek przyczyny zeskutkiem, nigdy jednak nie doszlibyśmy do właściwego pojęcia kanny, gdy
byśmy mówili o niej tylko w takim rozumieniu. Nie możemy zatem mówić
o karmie, gdy mamy na względzie tylko związek przyczyny i skutku.
Możemy jednak pójść dalej i wytworzyć sobie trochę szersze pojęcie
związku między przyczyną a skutkiem. Gdy mamy np. łuk, który napniemy,
0
9
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 5/90
i wypuścimy z niego strzałę, to przez napięcie łuku wywołany zostanie pe
wien skutek. Do tego skutku, jaki przedstawia wypuszczona strzała, nie mo
żemy zastosować określenia „karma", tak jak nie możemy go zastosować do
zjawiska omówionego poprzednio. Gdy jednak przy czynności napinania łuku
zwrócimy uwagę na coś innego, to w pewien sposób zbliżymy się do poję
cia karmy. Mam na myśli fakt, że przy dostatecznie częstym napinaniu łuku
traci on swoją elastyczność. Powstaje więc nie tylko taki skutek, który prze
jawia się na zewnątrz, ale powstaje skutek, który skierowany jest na sam łuk.Na skutek ciągłego napinania dzieje się coś z samym łukiem. To, co zostało
wywołane napinaniem łuku, zwraca się niejako z powrotem na sam łuk. Po
wstaje zatem skutek skierowany z powrotem na przedmiot, który go sam spo
wodował.
Omawiana sytuacja odpowiada pojęciu karmy. Bez takiego skutku, który
wraca z powrotem na rzecz lub na istotę wywołującą to działanie, nie moż
na mówić o pojęciu karmy. Zbliżamy się więc do pojęcia karmy, jeśli jest dla
nas jasne, że działanie wywołane przez jakąś rzecz albo istotę musi zwrócić
się znowu na tę samą rzecz lub istotę. Nie możemy jednak takiego osłabie
nia elastyczności łuku, spowodowanego ciągłym jego napinaniem, nazwać
karmą tego łuku, a to z tej przyczyny, że jeżeli przez około trzy, cztery tygodnie często napinaliśmy łuk, tak że stracił on swoją elastyczność, to przedsta
wia on właściwie coś zupełnie innego niż elastyczny łuk sprzed czterech ty
godni. Łuk stał się czymś innym, nie jest już tym samym łukiem. Jeżeli zatem
taki uderzający wstecz skutek czyni z rzeczy albo z istoty coś zupełnie inne
go, to nie możemy mówić o karmie. O karmie możemy mówić wówczas, gdy
wsteczne działanie natrafia na tę samą istotę, względnie gdy ta istota przynaj
mniej w pewnym sensie pozostała taka sama.
Tak więc zbliżyliśmy się znowu o krok do pojęcia karmy. Gdy jednak opi
sujemy w ten sposób pojęcie karmy, to w gruncie rzeczy zdobywamy o niej
tylko bardzo abstrakcyjne wyobrażenie. Gdy to pojęcie usiłujemy ująć ab
strakcyjnie, trudno nam będzie wyrazić je dokładniej, aniżeli uczyniliśmy to
obecnie. Jedno tylko musimy dodać: gdy działanie powracające na ową is
totę dokonuje się w tym samym czasie, gdy zatem to, co wywołało zdarzenie,
i powracający skutek występują niejako równocześnie, to trudno jest mó
wić o karmie. W tym wypadku istota, od której to działanie pochodzi, prag
nęłaby w gruncie rzeczy bezpośrednio wywołać skutek, a więc umiałaby go
przewidzieć, gdyż zdawałaby sobie sprawę ze wszystkich elementów, które
10
do niego prowadzą. W takim przypadku nie mówimy jednak o karmie. Nie
będziemy np. mówili o karmie, gdy mamy przed sobą człowieka, który doko
nuje pewnego czynu, żeby osiągnąć to czy tamto, a potem - zgodnie z zamie
rzeniem - następuje przewidziany skutek. Oznacza to, że między przyczyną
a skutkiem musi być coś, z czego istota uruchamiająca łańcuch zdarzeń nie
zdaje sobie bezpośrednio sprawy. Istnieje tu wprawdzie związek między przy
czyną a skutkiem, nie odpowiada on jednak zamierzeniom owej istoty. Jeżeli
ten związek nie leżał w zamierzeniach tej działającej istoty, to podstawa dopowstania związku pomiędzy przyczyną a skutkiem leży gdzie indziej, jest
niezależna od zamierzeń danej istoty. Oznacza to, że ta przyczyna musi wy
pływać z jakiejś określonej prawidłowości. Do karmy należy zatem także i to
jeszcze, że związek między przyczyną a skutkiem jest prawidłowością, któ
ra wykracza poza bezpośrednie zamierzenia istoty działającej.
W ten sposób zebraliśmy pewne elementy, które mogą nam wyjaśnić po
jęcie karmy. Musimy uwzględnić w tym pojęciu wszystkie elementy, a nie
pozostawać przy abstrakcyjnej definicji. W przeciwnym wypadku nie bę
dziemy w stanie zrozumieć przejawów karmy w różnych obszarach świata.
Najpierw przejawy karmy rozpatrzymy tam, gdzie są one nam najbliższe,
w życiu poszczególnego człowieka.Czy w życiu człowieka możemy znaleźć coś takiego? I kiedy możemy
znaleźć to, co odpowiada przedstawionemu właśnie przez nasze wyjaśnie
nia pojęciu karmy?
Przyjmijmy, że przeżyliśmy coś, co mogłoby wzbudzić w nas następują
ce myśli: to, co nas obecnie spotyka, ma pewien związek z naszym wcześ
niejszym przeżyciem, które sami spowodowaliśmy. Spróbujmy stwierdzić -
na razie tylko przez obserwację życia - czy coś takiego istnieje. Spróbujmy
teraz spojrzeć na to, używając wyłącznie zewnętrznej obserwacji. Kto nie
czyni takich obserwacji, ten nigdy nie może poznać żadnego prawidłowego
związku w życiu, podobnie jak prawa sprężystych odbić, przejawiającego się
przy zderzaniu się dwóch kul bilardowych, nie pozna człowiek, który takich
zderzeń nie obserwował. Obserwacja życia może nas doprowadzić do ujrzeniapewnych prawidłowych związków. Rozważmy więc taki określony związek.
Przypuśćmy, że pewien młody człowiek na skutek jakiegoś wydarzenia
w osiemnastym roku życia stracił możliwość wykonywania wybranego za
wodu, który wydawał mu się bardzo dobry. Załóżmy, że do tego czasu odby
wał on studia potrzebne do zdobycia tego zawodu i nagle - na przykład na
11
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 6/90
skutek nieszczęścia, które spotkało jego rodziców - musiał te studia przerwać
i w wieku osiemnastu lat zacząć pracować jako kupiec. Kto obiektywnie
obserwuje w życiu takie wypadki, a więc patrzy na nie tak, jak w fizyce patrzy
się na zderzenie dwóch elastycznych kul, ten może na przykład stwierdzić,
że doznania wynikające z zawodu kupieckiego, do którego wypadki popro
wadziły tego młodego człowieka, początkowo działają na niego pobudzająco,
że wypełnia on swoje obowiązki, uczy się czegoś i może staje się zdolnym
pracownikiem. Jednakże dalsza obserwacja może wykazać, że po pewnymczasie następuje coś nowego: zniechęcenie, niezadowolenie. To niezadowo
lenie nie pojawia się od razu. Jeśli zmiana zawodu dokonała się w osiemnas
tym roku życia, to następne lata mogą przejść spokojnie. Jednak około dwu
dziestego trzeciego roku życia można będzie wyraźnie zauważyć, że w duszy
tego człowieka zagnieździło się coś, co początkowo wydaje się niezrozu
miałe. Siedząc dalej, można często zaobserwować - o ile te rzeczy są dla
obserwacji dostępne - że zniechęcenie, które wystąpiło pięć lat po zmianie
zawodu, znajduje swoje wyjaśnienie w tym, co działo się w czasie, kiedy
ów młody człowiek miał trzynaście albo czternaście lat. Przyczyn takiego zja
wiska szukać należy bardzo często w przeszłości; mniej więcej tyle lat przed
zmianą zawodu, ile zjawisko, o które chodzi, wystąpiło po tej zmianie. Czło wiek ten mógł w trzynastym roku życia, kiedy uczęszczał do szkoły - a za
tem pięć lat przed zmianą zawodu - przyjąć w świat swoich uczuć coś, co
dało mu poczucie wewnętrznego szczęścia. Przypuśćmy, że nie doszłoby
do zmiany zawodu. Wówczas to, czego ten młody człowiek doznał w trzy
nastym roku życia, wyżyłoby się w późniejszych latach i wydałoby takie czy
inne owoce. Ta zmiana jednak nastąpiła. Początkowo nowy zawód intereso
wał młodego człowieka. Oddał mu się z całym sercem, a przeżycia, jakie
teraz miał, przytłumiły to, co przedtem żyło w jego duszy. Przez pewien czas
może to być przytłumione, ale właśnie przez to zdobywa we wnętrzu duszy
szczególną siłę. Jej napięcie niejako wzrasta. Występuje tu zjawisko podobne
do tego, jakie istnieje przy nacisku na elastyczną kulę. Taką kulę możemy
ściskać tylko do pewnej granicy, potem stawia ona opór. Przychodzi moment, kiedy się rozpręża, i to z tym większą siłą, im większy był nacisk, jaki
na nią wywieraliśmy. Takie przeżycia, jakie ów młody człowiek miał w trzy
nastym roku życia, które wzmacniały się w nim aż do zmiany zawodu, mo
gą ulec w pewnych warunkach przytłumieniu. W duszy powstaje wtedy opór.
Potem można zobaczyć, jak taki opór staje się na tyle silny, że może wywołać
12
pewien skutek. Ponieważ duszy brak jest tego, co miałaby, gdyby nie doszło
do zmiany zawodu, dochodzi więc do głosu to, co zostało przytłumione, prze
jawiając się jako niezadowolenie, zniechęcenie do tego, co daje otoczenie.
Mamy tu zatem sytuację, że dany człowiek coś przeżył, coś zrobił w trzy
nastym czy czternastym roku życia, a potem zrobił coś innego, zmienił za
wód. Widzimy, jak te przyczyny wyżywają się w taki sposób, że w swoich
skutkach zwracają się do tej samej istoty, że w nią niejako uderzają. W ta
kim przypadku pojęcie karmy musimy zastosować do jednego życia czło
wieka. Ktoś jednak mógłby wystąpić z zarzutem, że przecież znane są
wypadki, w których nic podobnego nie nastąpiło. Może tak być; kiedy jed
nak fizyk bada prawa spadającego kamienia i szybkość, z jaką się porusza,
a ktoś inny wytrąci ten kamień z jego drogi, to fizyk nie powie, że prawo jest
niesłuszne. Trzeba nauczyć się obserwować i wykluczać te zjawiska, które
nie wchodzą w rachubę przy ustalaniu prawa. Naturalnie, że człowiek, który
w wieku dwudziestu trzech lat odczuwałby skutki swoich przeżyć z trzynas
tego roku życia jako zniechęcenie, nie doszedłby do tego zniechęcenia, gdyby
wcześniej na przykład ożenił się. Jednakże wtedy mielibyśmy do czynienia
z czymś, co nie ma wpływu na ustalone prawo. Chodzi o to, by znaleźć właś
ciwe czynniki, które mogą nas doprowadzić do jakiegoś prawa. Obserwacja sama w sobie nic jeszcze nie daje; dopiero kiedy nada się jej odpowiedni kie
runek, prowadzi do poznania prawa. Gdy studiujemy prawo karmy, chodzi
o to, żeby we właściwy sposób prowadzić odpowiednio ujętą obserwację.
Aby poznać karmę jakiegoś człowieka, rozważmy następujący przypa
dek. Przypuśćmy, że w dwudziestym piątym roku życia spotkał go ciężki cios
losu, który sprawił mu ból i cierpienie. Jeżeli naszą obserwację prowadzimy
tylko w ten sposób, że powiemy sobie: „To doświadczenie wtargnęło w ży
cie tego człowieka i wypełniło je bólem i cierpieniem", i zatrzymamy się wy
łącznie na tym fakcie, to nigdy nie dojdziemy do poznania związku karmi-
cznego. Jeśli jednak obserwację prowadzimy dalej i śledzimy, jak życie tego
człowieka przedstawia się, kiedy ma on lat pięćdziesiąt, to być może prze
konamy się, że stał się pracowity i pilny, że stał się dzielnym człowiekiem.
A teraz spójrzmy wstecz na jego życie. Stwierdzimy, że w dwudziestym roku
życia był jeszcze łobuzem, któremu nie chciało się nic robić, i oto w dwudzies
tym piątym roku życia spotkał go ten bolesny przypadek. Gdyby ten cios go
nic spotkał tak możemy teraz powiedzieć - pozostałby człowiekiem bez
wartościowym. A zatem ciężkie doświadczenia stały się przyczyną tego, że
13
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 7/90
w pięćdziesiątym roku życia jest on dzielnym, w pełni aktywnym człowiekiem.
Taki fakt poucza nas, że sądzimy fałszywie, jeżeli bolesne wydarzenie
w dwudziestym piątym roku życia postrzegamy tylko jako skutek. Jeśli bo
wiem zapytamy, co ono spowodowało, to nie możemy zatrzymać się na sa
mej obserwacji faktu. Gdy więc taki cios losu rozpatrujemy nie jako skutek zjawisk, które go poprzedziły, lecz uważamy go za początek późniejszych
zdarzeń i traktujemy jako przyczynę, to wówczas przekonujemy się, że może
my zasadniczo zmienić również nasz uczuciowy osąd tego ciosu. Jeżeli fakt,
że owego człowieka spotkał cios, uważamy tylko za skutek, to może odczu
jemy smutek. Jeśli jednak patrzymy na to zdarzenie jako na przyczynę tego,
co nastąpiło później, to być może będziemy zadowoleni i odczujemy radość.
Ten cios sprawił - tak moglibyśmy powiedzieć - że stał się on porządnym
człowiekiem.
Widzimy zatem, że w naszych odczuciach może zajść zasadnicza zmia
na w zależności od tego, czy jakiś fakt w życiu uważamy za skutek, czy też
za przyczynę. Nie jest więc obojętne, czy na to, co w życiu spotyka czło
wieka, patrzymy tylko jako na skutek, czy też jako na przyczynę. Naturalnie,
gdy na taką sprawę patrzymy w chwili, kiedy to bolesne wydarzenie zachodzi, to nie możemy jeszcze widzieć jego skutku. Jeśli jednak z obserwacji
podobnych wypadków poznaliśmy prawo karmy, to ono samo może nam po
wiedzieć, że teraz wydarzenie to jest być może bolesne, ponieważ widzimy
je tylko jako skutek tego, co było poprzednio; można jednak na nie patrzeć
również jako na punkt wyjścia dla tego, co będzie później. Wówczas możemy
powiedzieć, iż przeczuwamy, że jest tu punkt wyjścia przyczyny wywołu
jącej skutki, które całą tę sprawę stawiają w zupełnie innym świetle! W ten
sposób samo prawo karmy może stać się źródłem, z którego płynie pociecha.
Nie byłoby jej, gdybyśmy przyzwyczaili się stawiać takie wydarzenia tylko na
końcu, a nie na początku pewnego ciągu zjawisk.
Chodzi więc o to, żebyśmy nauczyli się patrzeć na życie w sposób uporządkowany i ujmowali w sposób właściwy wzajemny stosunek skutku oraz
przyczyny. Gdy tego rodzaju obserwacje prowadzić będziemy naprawdę wni
kliwie, to przekonamy się, że niektóre wydarzenia występują w poszczegól
nym życiu ludzkim z pewną regularnością, zaś inne występują w tym życiu
w sposób nieregularny. Kto obserwuje ludzkie życie nie tylko powierzchow
nie, ten może wykryć w nim dziwne związki. Niestety, zdarzenia występujące
14
w życiu ludzkim rozpatruje się dzisiaj tylko w krótkich okresach czasu; obej
muje się tylko kilka lat; tego zaś, co dzieje się po upływie dłuższego okresu,
nie przywykło się wiązać ze zdarzeniami, które mogły zajść wcześniej jako
przyczyny. Dlatego dziś można znaleźć tak niewielu ludzi, którzy widzieliby
jakiś związek między początkiem i końcem życia człowieka. Taki związek
jest jednak niesłychanie pouczający.
Przypuśćmy, że wychowywaliśmy jakieś dziecko w pierwszych siedmiulatach jego życia w inny sposób, niż to się zazwyczaj dzieje. Przypuśćmy,
iż nie opieraliśmy się na przekonaniu, że jeśli ktoś ma być w życiu porząd
nym człowiekiem, to musi koniecznie odpowiadać naszym zapatrywaniom
na to, jaki ma być porządny człowiek. Gdybyśmy bowiem stosowali się do
zwykłych poglądów, staralibyśmy się wpajać w dziecko możliwie najdokład
niej to wszystko, co w naszym rozumieniu miałoby je właśnie uczynić po
rządnym człowiekiem. Jeżeli jednak wychodzimy z założenia, że w różny
sposób można być porządnym człowiekiem i wcale nie trzeba mieć z góry us
talonego poglądu na to, w jaki sposób ten, kto jest jeszcze rozwijającym się
dzieckiem, ma stać się porządnym człowiekiem według jego własnych za
łożeń, to wówczas powiemy sobie, że jakkolwiek ciągle pozostajemy przy
własnych poglądach, to jednak człowiek, który ma z tego dziecka w przyszłości wyrosnąć, musi się rozwinąć dzięki temu, że zostaną z niego wydo
byte najlepsze jego zadatki, a to może być najpierw zagadką, którą trzeba
dopiero rozwiązać! A wobec tego powiemy sobie: „Jakież to ma znaczenie,
że jestem zobowiązany do wypełniania takich czy innych przykazań. Dzie
cko samo musi odczuwać potrzebę, aby robić to czy tamto! Jeżeli chcę roz
wijać dziecko według jego indywidualnych założeń, będę się starał rozwijać
w nim te potrzeby, tak żeby wystąpiło w nim przede wszystkim pragnienie
jakiegoś działania, aby dziecko działało pod wpływem własnych potrzeb".
Widzimy zatem, że istnieją dwie zupełnie różne metody oddziaływania na
dziecko w jego pierwszych siedmiu latach życia. Kiedy jednak obserwujemy
dalsze życie tego dziecka, to przez długi czas nie ujrzymy najbardziej oczy
wistego skutku tego, co daliśmy mu w ten sposób w pierwszych latach jego
życia. Obserwacja wykazuje bowiem, że właściwe skutki tego, co zostało
włożone jako przyczyny w dziecięcą duszę, występują dopiero najpóźniej,
u schyłku życia. Człowiek może zachować aktywność duchową aż do końca
swojego życia dzięki temu, że kiedy był dzieckiem, to wychowywaliśmy go
w sposób, jaki właśnie opisałem, licząc się z życiem jego duszy, z wszystkimi
15
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 8/90
żywymi siłami, które w nim tkwiły. Jeżeli wydobyliśmy i rozwinęliśmy jego
wewnętrzne siły, to zobaczymy, że u schyłku jego życia objawią się owocenaszej działalności w postaci bogatego życia duszy. Natomiast to, co w na
szym postępowaniu było niewłaściwe w okresie najwcześniejszego dzieciń
stwa tego człowieka, przejawi się jako uwiąd i zubożenie duszy oraz cieles
ne niedomagania, gdyż - jak później zobaczymy - uwiędła dusza oddziałuje
na ciało. Widzimy tu coś, co występuje w pewien sposób regularnie w życiu
ludzkim jako związek przyczyny i skutku i co ważne jest dla każdego czło wieka.
Również i dla środkowych okresów życia możemy znaleźć tego rodzaju
zależności; będziemy jeszcze o tym mówić. W przedostatnim okresie życia
występują np. skutki tego, jak obchodziliśmy się z człowiekiem w okresie
między siódmym a czternastym rokiem jego życia. Widzimy więc, że przy
czyna i skutek wiążą się ze sobą cyklicznie, jak w jakimś kole. To, co działo
się najwcześniej jako przyczyna, występuje jako skutek najpóźniej. W po
szczególnym życiu ludzkim istniejąjednak nie tylko tego rodzaju skutki i przy
czyny; obok cyklicznego przebiegu występuje też przebieg prostoliniowy.
Podany przykład, w którym była mowa o wpływie, jaki trzynasty rok ży
cia może wywrzeć na rok dwudziesty trzeci, przedstawia takie powiązanieprzyczyny i skutku w ludzkim życiu, że to, co człowiek w sobie przeżył, po
ciąga za sobą skutki, które ponownie dotyczą tej samej istoty ludzkiej. Tak
wypełnia się karma w poszczególnym ludzkim życiu. N ie zrozumiemy jednak
ludzkiego życia, jeśli związków między przyczyną a skutkiem szukać będzie
my tylko w tym jedn ym życiu człowieka. Dalsze uzasadnienie i rozwinięcie
myśli, którą teraz wypowiedziałem, zostanie przeprowadzone podczas następ
nych godzin. Obecnie pragnę jedynie wskazać na to, co już wiecie z nauki
duchowej, że życie ludzkie między narodzen iem a śmiercią jest powtórzeniem
poprzednich żywotów człowieka.
Jeżeli zapytamy, jaka jest cecha charakterystyczna życia pomiędzy naro
dzinami a śmiercią, to możemy powiedzieć, że jest nią jedna i ta sama świa
domość, która obejmuje - przynajmniej w zasadzie - cały czas, jaki upływaod narodzin aż do śmierci. Kiedy sięgacie pamięcią wstecz do minionych
okresów życia, to możecie powiedzieć, że istnieje jednak pewien moment,
w którym rozpoczynają się wasze wspomnienia, i nie pokrywa się on z chwilą
narodzin, lecz przypada nieco później. Tak powiedzą wam wszyscy ludzie,
którzy nie należą do wtajemniczonych. Będą więc mówili, że świadomość
16
sięga tylko do tej chwili. W gruncie rzeczy zachodzi szczególny stosunek
między czasem, jaki upływa od narodzin do śmierci, a początkiem życio
wych wspomnień. Powrócimy do tej sprawy, która rzuci nam światło na
ważne rzeczy. Jeżeli jednak tego nie uwzględnimy, to możemy powie
dzieć, że dla życia między narodzeniem a śmiercią charakterystyczne jest
to, że na cały ten czas rozciąga się jedna świadomość.
Nawet gdyby człowiek w codziennym życiu nie szukał związku między
przyczyną i skutkiem, ponieważ przyzwyczajony jest tylko do obserwowania bardzo krótkich okresów czasu, to jednak mógłby coś dostrzec, próbu
jąc dzięki wspomnieniom zobaczyć w duszy związek, w sensie karmicznym,
między wcześniejszymi i późniejszymi zdarzeniami. A wtedy osiąga się na
stępujący rezultat.
Można np. powiedzieć: widzę, że pewne rzeczy nie zaszłyby w moim
życiu, gdyby w jakimś poprzednim okresie nie stało się to czy tamto. Być
może jednak człowiek powie sobie: muszę teraz cierpieć na skutek szkody,
ja ka mi wyrządzi ło moje wychowanie. A jeżel i w ten sposób ujrzy związek
z tym, co nie było jego własną winą, lecz co wobec niego zawinili inni, to
już sam obraz tego będzie dla niego pomocą. Łatwiej bowiem znajdzie spo
sób, aby wyrównać szkody, jakie mu wyrządzono. Poznanie takiego związku między przyczynami a skutkami w poszczególnych okresach naszego ży
cia, które jest dostępne dla naszej zwyczajnej świadomości, może być nam
w życiu niesłychanie pomocne. Gdy zdobędziemy to poznanie, to być może
będziemy mogli jeszcze coś zmienić. Jeżeli człowiek dożył już osiemdziesią
tego roku życia i patrzy wstecz na przyczyny tego, co przejawia się w tak po
deszłym wieku, gdy zatem patrzy na przyczyny, które miały miejsce w czasie
jego najwcześniejszego dzieciństwa, to być może trudno mu będzie znaleźć
środki do wyrównania szkód, jakie mu wówczas wyrządzono. Niewiele mu
pomoże, gdy zdobędzie tę wiedzę. Jeśli jednak takie związki zostaną mu
wyjaśnione wcześniej i patrzy on, dajmy na to, już w czterdziestym roku ży
cia na krzywdy, jakie mu wyrządzono, to ma jeszcze czas na znalezienie od
powiednich środków zaradczych.
Widzimy zatem, że w zakresie życiowej karmy powinniśmy zdawać so
bie sprawę nie tylko z najbliższych związków karmicznych w życiu, lecz
z ogólnej prawidłowości, w której przejawia się karma. Może nam to w życiu
przynieść korzyść. Cóż bowiem czyni człowiek, który w czterdziestym roku
życia podejmuje pewne starania zmierzające do przeciwdziałania szkodom
17
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 9/90
wywołanym przez winy popełnione w stosunku do niego przez innych ludzi
np. w dwunastym roku jego życia albo też przeciwdziałania szkodom, które
przypisać musi własnym przewinieniom? Będzie się starał wyrównać swoje
winy lub te, które wobec niego uczyniono, i zrobić wszystko, co leży w jego
mocy, aby zapobiec skutkom, które musiałyby nadejść. Znajdzie nawet jakiś
sposób, aby skutek, jaki musiałby przyjść bez jego przeciwdziałania, zastąpić
jakimś innym skutkiem. Samo uświadomienie sobie tego, co zaszło w dwu
nastym roku życia, naprowadzi go już na pewne określone działanie w czterdziestym roku. Tego działania nie przeprowadziłby, gdyby nie poznał, co
stało się w dwunastym roku życia. Cóż więc uczynił człowiek pod wpły
wem tego, że uświadomił sobie swoje minione życie? Własną świadomoś
cią spowodował, że po pewnej przyczynie nastąpił określony skutek. On sam
chciał tego skutku, jaki sprowadził. Widzimy, że w linię karmicznych na
stępstw może swoim działaniem włączyć się nasza wola i stworzyć coś, co
dzieje się w miejsce karmicznych skutków, które bez ingerencji naszej woli
musiałyby nastąpić. Jeśli zastanowimy się nad taką sytuacją, w której czło
wiek całkiem świadomie oddziałuje na bieg swojego życia i stwarza związek
między przyczyną a skutkiem, to możemy powiedzieć, że u takiego człowie
ka karma albo karmiczna prawidłowość weszła w sferę świadomości; on sam
wywołał w pewien sposób karmiczny skutek.
A teraz przyjmijmy, że podobne rozważania przeprowadzimy na pod
stawie tego, co wiemy o powtarzających się żywotach człowieka. Świado
mość, o jakiej właśnie mówiliśmy, która - przy uwzględnieniu wyjątków, na
które zwracaliśmy uwagę - rozciąga się na nasze życie między narodzinami
a śmiercią, powstaje dzięki temu, że człowiek może posługiwać się instru
mentem swojego mózgu. Gdy człowiek przekroczy wrota śmierci, wystę
puje inny rodzaj świadomości, niezależnej od mózgu i związanej z innymi
warunkami. Wiemy też, że na podłożu tej świadomości powstaje pewnego
rodzaju ogląd wsteczny, który obejmuje wszystko, co człowiek robił w życiu
między narodzinami a śmiercią. W życiu od narodzin do śmierci człowiek
musi najpierw powziąć zamiar spojrzenia wstecz na winy, jakie w stosunkudo niego zostały popełnione, jeżeli ich skutki ma naprawdę wyrównać kar-
micznie. W oglądzie wstecznym po śmierci człowiek patrzy na wszystkie
swoje winy i w ogóle na wszystko, co w życiu robił. Równocześnie widzi, jak
te czynności działały na jego duszę, względnie co z jego duszy zrobiły. Do
strzega wówczas, jak przez jakiś określony czyn podniósł albo obniżył swoją
18
wartość. Jeżeli wyrządziliśmy komuś krzywdę, to niejako utraciliśmy coś
z naszej wartości, staliśmy się mniej doskonali. Gdy zatem po śmierci pa
trzymy wstecz na nasze życie, widzimy wiele takich sytuacji, przy których
mówiliśmy: staliśmy się przez nie mniej doskonali. Wywołuje to w naszej
świadomości po śmierci powstanie siły i woli, aby - gdy tylko nadarzy się
ku temu sposobność - zrobić wszystko, co umożliwiłoby odzyskanie utra
conej wartości. Powstaje wtedy wola, żeby wyrównać wszystkie wyrządzo
ne krzywdy. W życiu między śmiercią a nowymi narodzinami powstaje zatem w człowieku tendencja, zamierzenie, aby wyrównać wszelkie wyrządzone
przez siebie zło i zdobyć z powrotem ten stan doskonałości, jaki powinien
on mieć jako człowiek; powstaje pragnienie, żeby usunąć przeszkodę, jaką
stanowił jego czyn.
Następnie człowiek ponownie wkracza w byt ziemski. Jego świadomość
jest teraz znowu inna. Nie przypomina sobie czasu między śmiercią a nowym
narodzeniem i nie pamięta również, że postanowił coś wyrównać. Jednak to
postanowienie w nim tkwi. I chociaż nie wie, że musi to czy tamto wyrów
nać, to jednak tkwiąca w nim siła pcha go do takiego czynu, który jest wy
równaniem. Teraz możemy wytworzyć sobie pewne wyobrażenie o tym, co
się właściwie dzieje, gdy np. w dwudziestym roku życia spotyka człowiekacoś bardzo bolesnego. W sferze świadomości, jaką człowiek ma między na
rodzeniem a śmiercią, jest on przybity swoim cierpieniem. Gdyby jednak pa
miętał zamierzenia, jakie powziął w życiu między śmiercią a nowymi naro
dzinami, to odczułby również siłę, która pchała go na miejsce, gdzie mógł
doznać tego cierpienia. Odczuwałby bowiem, że jedynie przez to może z po
wrotem odzyskać stopień doskonałości, który z własnej winy lekkomyślnie
utracił i który może ponownie zdobyć tylko przez doznanie cierpienia. Cho
ciaż więc zwyczajna świadomość mówi: „spotkała cię ta bolesna rzecz i z te
go powodu cierpisz", chociaż widzi ona to cierpienie jedynie jako skutek, to
jednak dla świadomości, która ogarnia również okres między śmiercią a no
wymi narodzinami, szukanie tego cierpienia albo jakiegoś nieszczęścia jest
właśnie zamierzone.I tak rzeczywiście przedstawia się ta sprawa, gdy życie ludzkie rozpa
trujemy z wyższego punktu widzenia. Możemy wtedy dostrzec, że w życiu
człowieka mają miejsce zdarzenia, które nie objawiają się jako skutki przy
czyn działających w poszczególnym życiu, ale jako skutki przyczyn wyni
kających z innej świadomości, a mianowicie ze świadomości czynnej przed
19
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 10/90
naszym narodzeniem. Jest to świadomość przedłużająca nasze życie poza
czas objęty narodzinami i śmiercią. Jeśli tę myśl ujmiemy prawidłowo, to
powiemy, że najpierw mamy świadomość, która rozciąga się na czas mię
dzy narodzina mi i śmiercią; moż emy ją określić jako ś wiadomość poszcze
gólnej osobowości, a poszczególną osobowością nazywać będziemy to, cotrwa od narodzenia do śmierci. Następnie widzimy, że może istnieć świado
mość aktywna poza narodzinami i śmiercią, o której człowiek w swojej zwy
czajnej świadomości nic nie wie, a która może jednak działać zupełnie tak samo jak ta zwyczajna świadomość. Dlatego też najpierw przedstawiliśmy,
jak człowiek sam przejmuje swoją karmę i np. w czterdziestym roku życia
wyrównuje pewne rzeczy, żeby przeciwdziałać przyczynom z dwunastego
roku życia. Taki człowiek przyjmuje karmę w świadomość swojej własnej
osobowości. Jeżeli natomiast dostaje się w takie położenie, że może doznać
cierpienia, aby coś wyrównać, aby stać się lepszym, przychodzi to również
od niego samego; wprawdzie nie od świadomości związanej z nim jako
poszczególną osobowością, ale od obszerniejszej świadomości, która obej
muje czas pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem. Ową istotę w człowie
ku, która objęta jest tą świadomością, możemy nazwać indywidualnością
człowieka, natomiast s amą świadomość, która doznaje ciągle przerwy ze stro
ny świadomości osobowościowej, możemy nazwać „świadomością indywi
dualną" - w przeciwieństwie do świadomości poszczególnej osobowości.
Tak przedstawia się oddziaływanie karmy w odniesieniu do indywidualności
człowieka.
Jeśli jednak szereg zjawisk będziemy rozpatrywać tylko tak jak dotych
czas, to nie dojdziemy jeszcze do zrozumienia ludzkiego życia. Nie zrozu
miemy ludzkiego życia, jeśli będziemy brać pod uwagę tylko te przyczyny
i skutki, które czynne są w samym człowieku i wypływają z jego woli. Weź
my jakiegoś wynalazcę czy odkrywcę, np. Kolumba, wynalazcę maszyny pa
rowej albo innego człowieka tego rodzaju. Każde odkrycie jest pewną działal
nością, jest określonym czynem. Gdy rozpatrzymy ten czyn, tak jak został
przez człowieka wykonany, a następnie zaczniemy szukać przyczyny, którago spowodowała, to zawsze znajdziemy przyczyny, które leżą w omówionym
ostatnio kierunku. Jeśli np. spytamy, dlaczego Kolumb podjął swoją wypra
wę odkrywczą, dlaczego właśnie w określonym czasie powziął ów zamiar, to
przyczyny jego działania znajdziemy w jego indywidualnej i osobistej kar
mie. Możemy jednakże zapytać, czy powinniśmy tej przyczyny szukać tylko
20
w indywidualnej i osobistej karmie? Czy powinniśmy ten czyn rozpatrywać
jedynie jako skutek odnoszący się do tej indywidualności, która czynna była
w Kolumbie? To, że Kolumb odkrył Amerykę, wywołało pewien określony
dla niego skutek. Wzniósł się przez to wyżej, stał się doskonalszy. Uwidocz
ni się to w następnym życiu ziemskim jako dalszy rozwój jego indywidual
ności. Czy jednak czyn ten nie wywarł skutku także i na innych ludzi? Czyż
nie powinno się go uważać za przyczynę, która oddziaływała na niezliczo
ną ilość ludzi?Jest to jednak jeszcze abstrakcyjny sposób patrzenia na sprawę, którą mo
żemy ująć znacznie głębiej, jeśli przy rozpatrywaniu ludzkiego życia weźmie
my pod uwagę długi okres czasu. Przypuśćmy, że zastanawiamy się nad tym,
jak przebiegało życie ludzi w okresie egipsko-chaldejskim, który poprzedzał
okres grecko-łaciński. Gdy porównamy te czasy z nasz ymi, to stwierdzimy, że
to, co dzieje się obecnie, wiąże się z wydarzeniami egipsko-chaldejskiego
okresu kulturowego. Okres grecko-łaciński leży między tymi dwiema epo
kami. Nie byłoby w naszych czasach wielu rzeczy, gdyby nie pewne wyda
rzenia w okresie kultury egipsko-chaldejskiej. Jeśli nasza dzisiejsza nauka
przyrodnicza wykazać się może jakimiś osiągnięciami, to stało się to przede
wszystkim dzięki siłom, które rozwinęły się w duszy ludzkiej. Jednak działa jące w naszych czasach dusze ludzkie były zainkarnowane również w okresie
egipsko-chaldejskim i doznawały tam pewnych przeżyć, bez których nie mo
głyby dokonać tego, co obecnie dokonują. Gdyby uczniowie dawnych ka
płanów egipskich nie przyswoili sobie astrologii ujmującej w pewien sposób
związki na niebie, to nie moglibyśmy w późniejszej inkarnacji przeniknąć ta
jemnic świata, interpretując je w inny sposób; nie byłoby w pewnych du
szach naszych czasów takich sił, które wiodą obecnie ludzi w przestrzenie
nieba. Jak np. doszedł do swoich odkryć Kepler? Doszedł do tego, ponieważ
żyła w nim dusza, która w egipsko-chaldejskim okresie przyjęła w siebie od
powiednie siły i dzięki temu mogła dokonać owych odkryć w piątym okresie
poatlantydzkim. Daje nam to pewne wewnętrzne zadowolenie, gdy w posz
czególnych duszach wynurzają się wspomnienia, które wskazują na to, żeziarna obecnych czynów złożone zostały w przeszłości. Kepler, jeden z tych
duchów, które wniosły najwięcej w zakresie badań dotyczących praw, jakie
rządzą w przestrzeni nieba, mówi o sobie w sposób następujący: „Tak, jes
tem tym, który wykradł złote naczynia Egipcjan, by z dala od granic Egiptu
uczynić z nich mojemu Bogu rzecz świętą. Jeżeli wybaczycie mi, będę się
21
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 11/90
radował, jeśli wzbudzę wasz gniew, zniosę go; oto rzucam kości i piszę tę
księgę dla tego, kto będzie ją czytał teraz albo w przyszłości. To nieważne.
Sam Bóg czekał sześć tysięcy lat na tego, kto Jego dzieło zobaczy i pozna".
Mamy tu jedno ze sporadycznie wynurzających się wspomnień Keple
ra, które dotyczy tego, co przyjął w siebie jako zarodek i rozwinął w pełni
w swoim osobowościowym bycie jako Kepler. Można przytoczyć setki po
dobnych przykładów. Widzimy tu jednak jeszcze coś innego niż zwykły fakt,
że w świadomości Keplera wyłania się coś, co jest skutkiem przeżyć z wcześniejszego życia ziemskiego. Widzimy, że jest to prawidłowe działanie czegoś,
co ma znaczenie dla całej ludzkości i co w dawnych czasach też miało do
niosłe znaczenie. Widzimy, że człowiek wstawiony zostaje w jakieś miejsce,
aby wykonać pewne rzeczy dla całej ludzkości. Nie tylko w indywidualnym
życiu człowieka, ale również w całej ludzkości istnieją związki między przy
czynami a skutkami obejmujące długie okresy czasu. To pozwala nam zdać
sobie sprawę, że indywidualne prawo karmy krzyżuje się z prawami, które
nazwać możemy karmicznymi prawami ludzkości. Czasami krzyżowanie
to jest mało przejrzyste. Bo pomyślcie tylko, jak wyglądałaby nasza astro
nomia, gdyby nie było lunety, która została wynaleziona w określonym cza
sie. Prześledźcie rozwój astronomii, a przekonacie się, jak wielką rolę ode
grało wynalezienie lunety. Otóż, jak wiadomo, luneta wynaleziona została
dzięki temu, że pewnego razu w pracowni optycznej dzieci bawiły się so
czewkami i „przypadkiem" - można by tak powiedzieć - pozostawiły so
czewki ułożone w taki sposób, że naprowadziło to pewnego człowieka na
skonstruowanie lunety. Pomyślcie tylko, jak głęboko trzeba szukać, jeżeli
chce się zobaczyć, jak indywidualna karma owych dzieci oraz karma ludz
kości krzyżują się ze sobą, aby w pewnym momencie czasu wynaleziona zo
stała luneta. Spróbujcie połączyć te rzeczy w myśli, a przekonacie się, w jak
dziwny sposób karma poszczególnych indywidualności i karma całej ludz
kości krzyżują się i splatają się ze sobą! I wtedy powiecie sobie: gdyby to
czy tamto nie zaszło w pewnym określonym czasie, to cały rozwój ludzkości
poszedłby inną drogą.
Takie pytania są zazwyczaj niepotrzebne. Zbyteczne byłoby pytanie:
„Co stałoby się z państwem rzymskim, gdyby w czasie wojen perskich Gre
cy nie odparli perskiego najazdu?" Ważne jest natomiast pytanie: „Dlaczego
wojna perska miała właśnie taki przebieg?" Kto się nad tym pytaniem zasta
nawia i szuka odpowiedzi, ten stwierdzi, że określone osiągnięcia na Wscho-
22
dzie były możliwe tylko dlatego, że istnieli tam pewni despotyczni władcy,
którzy, mając na względzie jedynie osobiste korzyści, związali się z kapła
nami. Wszystkie ówczesne systemy państwowe były konieczne, by na Wscho
dzie osiągnięte zostały pewne rzeczy. Te systemy państwowe przyniosły jed
nak równocześnie wszystkie wynikające z nich szkody. I z tym wiąże się fakt,
że inny lud, mianowicie Grecy, odparli w pewnym momencie uderzenie idą
ce ze Wschodu. Gdy się nad tym zastanowimy, to zapytamy: „Jak przedsta
wia się karma tych osobowości, które przyczyniły się w Grecji do odparcianajazdu?" W karmie tych ludzi znajdziemy niejedno, co dotyczy ich spraw
osobistych, ale stwierdzimy również, że ich osobista karma spleciona jest
z karmą ludu i ludzkości. A wobec tego mamy prawo powiedzieć, że karma
całej ludzkości posłała właśnie te określone osobowości w danym czasie i na
dane miejsce! Widzimy tu, jak karma ludzkości wgrywa się w karmę posz
czególnych ludzi. A następnie musimy zapytać, jak te rzeczy splatają się ze
sobą. Możemy jednak pójść dalej i wziąć pod uwagę jeszcze inny związek.
Możemy z punktu widzenia nauki duchowej spojrzeć wstecz na czasy
rozwoju Ziemi, w których nie było jeszcze królestwa mineralnego. Rozwój
naszej Ziemi poprzedził rozwój saturnowy, słoneczny i księżycowy. Wtedy
nie istniało jeszcze królestwo mineralne w naszym rozumieniu. Dopiero naZiemi powstały minerały w obecnej postaci. Dlatego jednak, że królestwo
mineralne wydzieliło się w trakcie rozwoju Ziemi, pozostanie ono czymś
wyjątkowym dla wszystkich następnych okresów. Rozwój roślin, zwierząt
i ludzi dokonywał się przedtem bez podłoża mineralnego. Aby dalszy ro
zwój tych królestw był możliwy, musiały one wydzielić z siebie królestwo
mineralne. Jednak z chwilą, kiedy zostało ono wydzielone, mogły się roz
wijać dalej jedynie w taki sposób, w jaki było to możliwe na planecie, która
ma stałe podłoże mineralne. I odtąd nie może powstać na Ziemi nic innego,
jak tylko to, co wynika z założenia, że wytworzyło się królestwo mineralne.
Jego istnienie jest teraz faktem dokonanym. Wszystkie dalsze losy innych
królestw zależą od królestwa mineralnego, które wytworzyło się w pradaw
nej przeszłości bytu ziemskiego. A zatem wraz z faktem powstania królest wa mineralnego stało się coś, z czym musi się liczyć cały dalszy rozwój Zie
mi. Następstwo powstania królestwa minerałów wypełnia się we wszystkich
innych istotach. Mamy tu więc znowu karmiczne wypełnienie w później
szych epokach tego, co stało się wcześniej. Na Ziemi wypełnia się to, co
się na Ziemi przygotowało. Mamy tu związek tego, co stało się wcześniej,
23
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 12/90
z tym, co dzieje się później. Jest to jednak taki związek, w którym skutek
działa z powrotem na istotę, która wywołała przyczynę. Istoty żyjące na
Ziemi, a więc ludzie, zwierzęta i rośliny, wydzieliły z siebie królestwo mi
neralne, a jego działanie skierowane jest znowu na te istoty! Widzimy za
tem, że można mówić o karmie Ziemi.
I w końcu możemy poruszyć pewne sprawy, których podstawy znajdują
się w książce „Wiedza tajemna w zarysie". Wiemy, że pewne jestestwa po
zostały na stopniu rozwoju dawnego Księżyca, aby człowiek ziemski mógłosiągnąć określone właściwości. Z dawnego księżycowego bytu Ziemi po
zostały nie tylko jestestwa, ale również substancjalności. Na stopniu księży
cowym pozostały te jestestwa, które oddziałują na nasz byt ziemski jako je
stestwa lucyferyczne. Przez fakt zatrzymania się tych jestestw na dawnym
poziomie rozwoju i oddziaływania na nasz byt ziemski dokonują się zjawis
ka, których przyczyny dane były już w bycie księżycowym. Coś podobnego
dokonuje się również w zakresie substancji. Kiedy dzisiaj patrzymy na nasz
system słoneczny, to widzimy, że składa się on z ciał niebieskich, które wy
konują ruchy powtarzające się regularnie i wewnętrznie w sobie zamknięte.
Obok nich widzimy jednak inne ciała niebieskie, których ruchy są również
rytmiczne, ale niejako przełamują zwyczajne prawa systemu słonecznego.Tymi ciałami są komety. Otóż substancja komety - pod względem praw, ja
kie się w niej przejawiają-jest inna niż substancja naszego regularnego sy
stemu słonecznego; odpowiada prawom, jakie istniały w dawnym bycie księ
życowym. W kometach zachowała się istotna prawidłowość dawnego bytu
księżycowego. Wspominałem o tym już niejednokrotnie, że nauka duchowa
stwierdziła tę prawidłowość, zanim odkryła ją wiedza przyrodnicza. W roku
1906 zwróciłem w Paryżu uwagę, że podczas dawnego bytu księżycowego
pewne połączenia węgla i azotu odgrywały podobną rolę, jaką dzisiaj na Zie
mi odgrywają połączenia tlenu i węgla, a zatem kwas węglowy, dwutlenek
węgla itp. Te ostatnie połączenia mają w sobie coś trującego. Podobną rolę
miały podczas dawnego bytu księżycowego połączenia cyjanowe, w rodzaju
cyjanowodoru. Nauka duchowa wskazała na ten fakt w roku 1906. Również w innych wykładach mówiłem o tym, że komety w swoim obecnym bycie
wprowadzają w nasz system słoneczny prawa dawnego bytu księżycowego.
Tak więc z poprzednich epok przetrwały nie ty lko jestestwa lucyferyczne, ale
również prawidłowość dawnej substancji księżycowej, która wnika w sposób
nieregularny w nasz system słoneczny. Mówiliśmy zawsze, że w obecnym
24
bycie kometa musi zawierać w swojej atmosferze coś w rodzaju związków
cyjanowych. Znacznie później, bo dopiero w tym roku, podczas obserwacji
komety zostało wykryte przez analizę spektralną spektrum kwasu pruskiego.
Macie tu jeden z tych faktów, które można przeciwstawić zarzutom, ja
kie stawiają oponenci, mówiąc: „Pokażcie nam wreszcie przykład stwier
dzający, że można coś wykryć przy pomocy nauki duchowej". Takich przy
kładów jest więcej. Trzeba jedynie zwracać na nie uwagę. Widzimy zatem,
że w byt ziemski wnika coś z dawnego bytu księżycowego. A teraz zapytajmy, czy w ogóle można twierdzić, że u podłoża zewnętrz
nych zjawisk zmysłowych tkwi zasada duchowa?
Dla każdego, kto poznał naukę duchową, jest oczywiste, że poza wszel
ką zmysłową rzeczywistością istnieje również jakaś duchowość. Gdy z daw
nego bytu księżycowego wnika coś substancjalnie w nasz byt ziemski, gdy
promienie komety oddziałują na nasz ziemski byt, to kryje się za tym dzia
łanie czegoś duchowego. Możemy nawet podać, co w sensie duchowym
zapowiada kometa Halleya. Za każdym razem, kiedy wchodzi ona w sferę
naszego bytu ziemskiego, jest zewnętrznym wyrazem nowego impulsu do
materializmu. Dzisiejszy świat może to uważać za przesąd. Ludzie powinni
jednak zdawać sobie sprawę z tego, że sami przypisują konstelacjom działanie duchowe. Któż mógłby zaprzeczyć temu, że Eskimos, jako istota ludzka,
dlatego ma inne usposobienie niż np. Hindus, ponieważ w strefie polarnej
promienie słoneczne padają pod innym kątem? Wraz z kometą Halleya
przychodzi zatem na świat impuls duchowy do materializmu i można to udo
wodnić. Po ukazaniu się komety Halleya w 1835 r. przyszedł prąd materialis-
lyczny, który można określić jako materializm drugiej połowy XIX wieku;
uprzednie ukazanie się tej komety pociągnęło za sobą materialistyczne oświe
cenie francuskich encyklopedystów. Tak się te rzeczy ze sobą wiążą.
Aby w bycie ziemskim mogły dokonać się pewne sprawy, przyczyny ku
lemu musiały być dane wcześniej, poza bytem ziemskim. Mamy tu zatem do
czynienia z kanną wszechświata. Dlaczego bowiem na dawnym Księżycu
została wydzielona pewna duchowość i substancjalność? Stało się tak dlatego, aby pewne działania mogły z powrotem promieniować na jestestwa, które
to wydzieliły. Powstały jestestwa lucyferyczne, którym wytyczono inną drogę
rozwoju, by dla istot znajdujących się na Ziemi mogła zaistnieć możliwość
zarówno zła jak i wolnej woli. Mamy tutaj działania karmicz ne wykraczające
poza nasz byt ziemski; zarysowuje się prxed nami karma wszechświata.
25
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 13/90
Dzisiaj mówiliśmy o pojęciu karmy i jej znaczeniu dla poszczególnej
osobowości, dla indywidualności i dla całej ludzkości w obrębie tego, co dzie
je się na Ziemi, a także poza nią. I doszliśmy do czegoś, co możemy nazwać
karmą wszechświata. W ten sposób dochodzimy do prawa karmy, które na
zwać możemy prawem wzajemnego powiązania między przyczyną a skut
kiem. Związek musi być jednak tego rodzaju, że skutek działa z powrotem
na przyczynę, a istota, do której się to działanie odnosi, istnieje nadal jako ta
sama istota. Tę karmiczną prawidłowość odnajdujemy w świecie wszędzie,
0 ile ujmujemy go z duchowego punktu widzenia. Przeczuwamy, że karma
będzie się objawiała w różnych dziedzinach w sposób bardzo różnorodny.
1 przeczuwamy, że różne prądy karmiczne - karma osobista, karma ogólno
ludzka, karma Ziemi oraz karma wszechświata - krzyżować się będą ze so
bą i że właśnie przez to uzyskamy dane potrzebne do zrozumienia życia. Bo
wiem życie można zrozumieć w poszczególnych punktach tylko wtedy, gdy
zdołamy poznać wzajemne działanie najróżnorodniejszych prądów kar-
micznych.
Karma a królestwo zwierząt
Zanim przystąpimy do omawiania właściwych zagadnień karmicznych do
tyczących człowieka, które mają stanowić treść obecnych wykładów, musi
my przeprowadzić szereg wstępnych rozważań. Należy do nich wczorajszeomówienie pojęcia karmy oraz to, co dzisiaj powiemy o karmie i królestwie
zwierząt. To, co można by określić jako zewnętrzne dowody stwierdzające
prawdziwość karmicznej prawidłowości, znajdziecie w tym cyklu tam, gdzie
nadarzy się sposobność, aby na te zewnętrzne dowody wskazać. Znajdziecie
również materiał, który umożliwi wam uzasadnienie idei karmy w rozmo
wach z ludźmi stojącymi na zewnątrz naszego ruchu, odnoszącymi się nie
ufnie do idei karmy i stawiającymi różne pytania. Do tego wszystkiego po
trzebne sąjednak pewne wstępne rozważania.
Cóż innego pozostaje, jak pytanie o związek między życiem i losem
zwierząt a tym, co nazywamy przebiegiem ludzkiej kanny, w której - jak się
okazuje - zawarte są najważniejsze i najgłębsze pytania dotyczące przezna
czenia.Stosunek człowieka do świata zwierzęcego jest różny w poszczególnych
epokach i u różnych ludów. Budzi w nas pewne zainteresowanie, gdy zau
ważamy, że ludy, które przechowały najlepsze części prastarej świętej mą
drości, charakteryzuje pełne współczucia i miłości traktowanie zwierząt. Np .
w świecie buddyzmu, który przechował najlepsze elementy pradawnych po
glądów na świat, istnieje głęboki i pełen współczucia stosunek do zwierząt,
którego wielu ludzi w Europie nie może jeszcze zrozumieć. Ale także u in
nych ludów - wspomnę tylko o stosunku Araba do swego konia - zwłasz
cza gdy zachowały one coś z dawnych poglądów, które występują tu i ów
dzie jako dziedzictwo odległej przeszłości, istnieje pewien rodzaj przyjaźni
w stosunku do zwierząt. Spotykamy tam poniekąd takie odnoszenie się dozwierząt jak do ludzi. Trzeba natomiast powiedzieć, że tam, gdzie przygoto
wuje się przyszły pogląd na świat, a więc na Zachodzie, znajdujemy niewiele
współczucia dla świata zwierząt. Charakterystyczne jest również to, że w epo-
11' średniowiecza i później, aż do naszych czasów włącznie, właśnie w tych
kinjmli, w których zapanowało chrześcijaństwo, przyjęło się zapatrywanie,
te zwierząt nic należy uważać za istoty obdarzone właściwym życiem duszy,
27
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 14/90
lecz za rodzaj automatów. I może nie bez pewnej racji - chociaż często bez
głębszego zrozumienia - zwracano uwagę, że zapatrywania, którym hołdo
wali często filozofowie, przeniknęły do sfer ludowych. Istotnie, w społeczeń
stwie zachodnim nie znajdujemy współczucia dla zwierząt, natomiast spo
tykamy bezgraniczne okrucieństwo w ich traktowaniu. Doszło nawet do tego,
że wielkiego filozofa nowszych czasów, Kartezjusza, rozumiano fałszywie
tam, gdzie mówi o świecie zwierząt.
Oczywiście, musimy zdać sobie sprawę z tego, że wybitne duchy kultury zachodniej właściwie nigdy nie hołdowały temu zapatrywaniu. Nie mó
wił tego również Kartezjusz, chociaż w wielu książkach poświęconych fi
lozofii możecie wyczytać, że zajmował takie właśnie stanowisko. Nie jest to
zgodne z prawdą, a kto zna jego poglądy, ten wie, że chociaż filozof ten nie
przypisuje zwierzętom duszy, która byłaby zdolna rozwinąć się tak, ażeby
w oparciu o świadomą jaźń znaleźć dowód istnienia Boga, to jednak zakłada,
że zwierzę jest przepojone tak zwanymi duchami życia, które nie przedsta
wiają zasady indywidualnej, jak jaźń człowieka, ale w organizacji zwierzęcej
działają jak dusza. Charakterystyczne jest właśnie to, że ludzie mogli dojść
w tej sprawie do tak zupełnie fałszywego zrozumienia myśli Kartezjusza.
Świadczy to bowiem o tym, że w ubiegłych śmieciach naszego zachodniego
rozwoju istniała tendencja, by zwierzętom przypisywać tylko coś automaty
cznego. Właściwością kultury Zachodu jest konieczność rozwoju z elementów
materializmu. Można nawet powiedzieć, iż początkowy etap chrześcijaństwa
dokonał się poprzez wszczepienie tego najważniejszego impulsu rozwojo
wego ludzkości na podłożu materialistycznego nastawienia Zachodu. Mate
rializm naszych czasów jest tylko wynikiem tego, że także chrześcijaństwo,
ta najbardziej duchowa religia, ujmowane było na Zachodzie początkowo
w sposób materialistyczny. Taki jest, jeśli wolno się tak wyrazić, ogólnoludz
ki los ludów zachodnich, że muszą z trudem dźwigać się z materialistycz
nego podłoża i właśnie w tym przezwyciężaniu materialistycznych poglą
dów i tendencji muszą rozwinąć największe siły, by dojść do najwyższej
duchowości. W związku z tym, że tak ukształtował się los, że taka była karma ludów zachodnich, powstało w nich nastawienie, aby zwierzęta uważać
jedynie za automaty. Kto nie może zdobyć właściwego wglądu w działal
ność życia duchowego i bierze pod uwagę jedynie to, co otacza nas w zew
nętrznym świecie zmysłowym, ten, opierając się na tym, co widzi w tym
zmysłowym świecie zewnętrznym, może łatwo dojść do takiego pojmowa-
28
nia świata zwierząt, które istoty te stawia możliwie nisko. Natomiast w po
glądach, które przechowały jeszcze elementy dawnego, duchowego pojmowa
nia świata, dawnej pramądrości ludzkości, przetrwało pewne zrozumienie dla
tego, co także i w zwierzętach jest duchowe. I chociaż niejedno rozumiano
już fałszywie, gdyż wiele niewłaściwych rzeczy przedostało się do poglądów
na świat i zmąciło ich czystość, to jednak nie zapomniano, że w kształtowa
niu tego, co zwierzęce, współdziałają siły i prawa duchowe.
Jeśli więc z jednej strony brak duchowych poglądów na świat uważaćmusimy za przyczynę niezrozumienia tego, co w zwierzęciu odpowiada za
sadzie duszy, to z drugiej strony musimy zdawać sobie sprawę, że byłoby to
z kolei przejawem materializmu, gdybyśmy ideę karmy, która będzie nam
służyła do zrozumienia ludzkiego losu, zastosowali bezpośrednio do świata
zwierząt. Tego nam czynić nie wolno. Już wczoraj zwróciłem uwagę, że po
jęcie karmy trzeba ujmować z całą ścisłością. Popełnilibyśmy błąd, gdybyś
my postawiony przez nas postulat, który domaga się, aby skutek zwracał się
w swoim działaniu na istotę, od której wyszła przyczyna, zastosowali rów
nież do świata zwierząt. Karmiczną prawidłowość ujętą w szerszej skali po
znamy bowiem dopiero wtedy, gdy przekroczymy granice poszczególnego
życia ludzkiego wyznaczone narodzinami i śmiercią i prześledzimy los czło
wieka w jego kolejnych wcieleniach, gdy stwierdzimy, że powrotne działanie
przyczyny, której sprawcami byliśmy w jednym życiu, może nastąpić dopie
ro w kolejnym wcieleniu. Karmiczną prawidłowość rozciąga się z jednego
życia ziemskiego na drugie i skutki przyczyn nie muszą występować - a je
śli karmę ujmujemy szeroko, to możemy powiedzieć, że z całą pewnością nie
występ ują- w jedny m życiu zawartym pomiędzy narodzi nami a śmiercią.
Już na podstawie wstępnych rozważań z zakresu nauki duchowej wiemy,
że w przypadku zwierzęcia nie możemy mówić o takim wielokrotnym wcie
laniu się, jakie przechodzi człowiek. U zwierzęcia nie znajdziemy niczego, co
w przybliżeniu, a tym bardziej ściśle, odpowiadałoby ludzkiej indywidualnoś
ci, która nie przestaje istnieć, gdy człowiek przekracza wrota śmierci, a w cza
sie między śmiercią a nowym narodzeniem spędza swoiste życie, aby potemprzez nowe narodziny powrócić do bym ziemskiego. Tego u zwierzęcia nie
znajdziemy. O śmierci zwierzęcia nie możemy mówić tak samo jak o śmierci
człowieka. Wszystko bowiem, co opisujemy jako losy ludzkiej indywidual
ności po śmierci, nie znajduje odpowiednika w świecie zwierzęcym. I gdy
by ktoś sobie wyobrażał, że w zwierzęcym indywiduum mamy do czynienia
29
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 15/90
z ponownym wcieleniem zwierzęcia, które - jak to ma miejsce u człowieka
- istniało już kiedyś na Ziemi, to popełniłby zasadniczy błąd. Dzisiaj, kiedy
na wszystko, z czym mamy do czynienia w świecie, patrzymy chętnie tylko
od strony zewnętrznej i nie interesujemy się wewnętrzną stroną zjawisk, nie
możemy dostrzec właściwych, wielkich przeciwieństw, jakie istnieją między
człowiekiem a zwierzęciem, nie możemy dostrzec tego, co stanowi najważ
niejszą różnicę między nimi. Jeżeli patrzymy na tę sprawę zewnętrznie, czy
sto materialistycznie, to zjawisko śmierci u zwierzęcia przedstawia się namtak samo jak u człowieka. Obserwując życie zwierzęcia, łatwo dojść do prze
konania, że poszczególne przejawy tego życia można porównać z przejawa
mi osobistego życia człowieka między narodzinami a śmiercią. Byłoby to
jednak całkowicie fałszywe przekonanie. Dlatego postaram się wskazać na
konkretnych przykładach zasadnicze różnice, jakie istnieją między zwierzę
ciem i człowiekiem.
Tylko ten może w pełni uświadomić sobie tę zasadniczą różnicę, kto weź
mie pod uwagę nie tylko takie fakty, które odsłania mu zewnętrzny ogląd
zmysłowy, ale również i te, które stwierdza swoim logicznym myśleniem.
Odkryjemy wtedy zjawisko, na które zwracają uwagę również przyrodnicy,
a mianowicie to, że człowiek musi się nauczyć nawet najprostszych rzeczy. W trakcie swojego historycznego rozwoju człowiek musiał uczyć się obcho
dzenia z najprymitywniejszymi narzędziami, a nasze dzieci muszą dzisiaj
uczyć się jeszcze najprostszych rzeczy i zużywać na to pewną ilość czasu.
Przyswojenie sobie czegoś, prosta sprawność rąk, wytwarzanie instrumen
tów, narzędzi itd., wszystko to wymaga od człowieka trudu. Gdy natomiast
obserwujemy zwierzęta, to musimy powiedzieć, że pod tym względem znaj
dują się one w znacznie lepszym położeniu niż człowiek. Przypatrzmy się, jak
bóbr wykonuje swoją skomplikowaną, kunsztowną budowlę. Nie potrzebuje
się niczego uczyć, wszystko to umie, przynosi to ze sobą na świat jako wro
dzoną prawidłowość - podobnie jak my przynosimy ze sobą na świat mo
żliwość i umiejętność zmiany swojego uzębienia około siódmego roku życia.
Tego również nikt z nas nie musi się uczyć. Zwierzęta przynoszą ze sobą naświat swoje uzdolnienia właśnie tak, jak bóbr przynosi umiejętność budowa
nia żeremia. Gdy rozejrzycie się w królestwie zwierząt, to przekonacie się, że
zwierzęta przynoszą ze sobą na świat całkiem określone rodzaje sprawności,
którym człowiek jeszcze długo nie będzie mógł dorównać, chociaż tak wspa
niale udoskonalił już swoje umiejętności. Może więc powstać pytanie, jak to
30
się właściwie dzieje, że człowiek po przyjściu na świat jest mniej zdolny od
kury czy bobra, że musi z trudem przyswajać sobie to, co tamte istoty przy
noszą już ze so bą? Jest to ważne pytanie. I przede wszy stkim trzeba się
nauczyć odczuwać rangę tego pytania. Człowiek dla określenia swojego po
glądu na świat musi zdobyć nie tyle ważne fakty, co wiedzieć, gdzie należy
postawić ważne pytania. Fakty mogą być słuszne, ale nie zawsze muszą być
wartościowe dla naszego światopoglądu. Chociaż już dzisiaj wskażemy z pun
ktu widzenia nauki duchowej na przyczynę tych zjawisk, to jednak zapro wadziłoby nas to za daleko, gdybyśmy chcieli omawiać każdy najmniejszy
szczegół. Na razie poświęcimy tej sprawie tylko kilka słów.
Gdy w oparciu o wiedzę duchową cofniemy się w rozwoju ludzkości aż
do pradawnej przeszłości, to stwierdzimy, że siły i elementy, którymi dys
ponuje bóbr czy inne zwierzę, aby przynieść ze sobą na świat potrzebne mu
rodzaje sprawności, były wtedy również do dyspozycji człowieka. Również
on posiadał założenia tej zręczności i można by powiedzieć, że właściwie
nawet w wyższej mierze aniżeli zwierzęta. Bo chociaż zwierzęta przynoszą
ze sobą na świat w wysokim stopniu rozwinięte pewne rodzaje sprawności,
to jednak są one dość jednostronne. Człowiek, wstępując w życie, nie umie
w gruncie rzeczy nic i musi dopiero uczyć się tego wszystkiego, co odnosisię do świata zewnętrznego. Wyraziłem się tu niewątpliwie radykalnie, ale
wiecie, o co mi chodzi. Gdy człowiek zaczyna się następnie uczyć, szybko
okazuje się, że może stać się bardziej wielostronny, że pod względem róż
nych rodzajów sprawności jego rozwój jest nieporównywalnie bogatszy, ani
żeli ma to miejsce u zwierząt. Człowiek otrzymał zatem pierwotnie bogatsze
założenia, a jednak dzisiaj ich nie posiada. Mamy tu zatem osobliwe zjawis
ko; człowiek i zwierzę wyposażeni byli pierwotnie w podobny sposób. Gdy
byśmy cofnęli się do dawnego rozwoju saturnowego, to przekonalibyśmy się,
że nie istniała wówczas żadna różnica w rozwoju ludzkim i zwierzęcym. Za
łożenia były wówczas jednolite. Cóż więc stało się tymczasem, że zwierzę
rodzi się wyposażone we wszystkie możliwe rodzaje sprawności, natomiast
człowiek jest tak niedołężnym towarzyszem we wszechświatowym bycie? Jak właściwie zachowywał się człowiek w minionym okresie, że teraz nie posia
da tego wszystkiego, co niegdyś otrzymał? Czyżby w trakcie rozwoju roz
trwonił nierozumnie owe sprawności, podczas gdy zwierzęta, gospodarując
przezornie, zachowały je do dnia dzisiejszego? Takie pytanie może wynikać
/. rzeczywistego stanu rzeczy.
31
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 16/90
Człowiek nie roztrwonił założeń, które zwierzęciu umożliwiają dzisiaj
osiągnięcie zewnętrznej sprawności; również je wykorzystał, ale do czegoś
innego niż zwierzęta. Zwierzęta rozwijają z tych założeń zewnętrzną spraw
ność. Bóbr i osa budują sobie gniazda; natomiast człowiek w sobie samym
zużytkował te same siły, które zwierzęta wykorzystują dla osiągnięcia zew
nętrznej sprawności. I dzięki temu wytworzył to, co nazywamy wyższą ludz
ką organizacją. To, że człowiek chodzi w pozycji pionowej, że ma doskonal
szy mózg i w ogóle doskonalszą organizację wewnętrzną, również wymagałopewnych sił; a są to te same siły, które umożliwiają bobrowi wykonanie jego
budowli. Człowiek wykorzystał te siły we własnym organizmie na budowę
mózgu, systemu nerwowego itd. Dlatego też nie zachował on nic z tych sił,
które umożliwiłyby taki sam sposób pracy na zewnątrz. To zatem, że żyjąc
wśród zwierząt, mamy doskonalszą od nich budowę ciała, zawdzięczamy
temu, że niegdyś, w trakcie naszego rozwoju, zużytkowaliśmy na doskona
lenie organizmu wszystko to, co bóbr zużył na rzeczy zewnętrzne. Zbudowa
liśmy wewnątrz siebie własne żeremie i dlatego nie możemy kierować tych
sił na zewnątrz. Gdy zatem ujmujemy świat w sposób jednolity, to widzimy,
skąd pochodzą różnorodne założenia, jakie mają poszczególne istoty, z któ
rymi się stykamy.
Dlaczego jednak wspomniane siły, które u różnych gatunków zwierząt
manifestują się w zewnętrznych dokonaniach, u człowieka musiały zostać
skierowane na wnętrze jego organizmu? Człowiek musiał zdobyć wewnętrz
ną organizację będącą w stanie nieść jaźń, która przechodzi z jednej inkar-
nacji w drugą. Żaden inny organizm nie mógłby spełnić tej roli. To bowiem,
czy indywidualność jaźniowa może przejawiać się aktywnie w ziemskim by
cie, zależy całkowicie od warunków, jakie stwarza organizm jako jej zewnę
trzne mieszkanie. Byłoby to niemożliwe, gdyby zewnętrzna organizacja nie
była dostosowana do indywidualności jaźniowej. Wszystko zmierzało więc
ku temu, aby zewnętrzną organizację dostosować do indywidualności jaźnio
wej. Do tego niezbędne było zdobycie szczególnych właściwości, z którymi
zapoznaliśmy się już od ich najważniejszej strony. Wiemy, że rozwój ziemski poprzedzony był rozwojem księżycowym; ten
z kolei rozwojem słonecznym, który wreszcie poprzedzony był rozwojem
saturnowym. Gdy skończył się dawny rozwój księżycowy, człowiek znaj
dował się pod względem swojego zewnętrznego bytu na stopniu, który
można określić jako zwierzęco-ludzki. Wówczas jednak zewnętrzny ludzki
32
organizm nie dojrzał jeszcze do tego, aby stać się podłożem indywidualnej
jaźni. Dopiero zadaniem ziemskiego rozwoju człowieka jest wcielenie jaźni
w ten organizm. Mogło się to dokonać dzięki temu, że procesy rozwojowe
Ziemi miały szczególny przebieg. Gdy zakończył się rozwój księżycowy,
wszystko przeszło w stan chaosu. Po odpowiednio długim okresie kosmicz
nego zmierzchu wyłonił się z tego chaosu nowy kosmos naszego rozwoju
ziemskiego. Zawarte w nim było wówczas wszystko to, co dzisiaj związane
jest z nami i z Ziemią jako system słoneczny. Z tego połączenia, z tej kosmicznej jedności oddzieliły się następnie od naszej właściwej Ziemi wszystkie
inne ciała niebieskie. Nie będziemy obecnie omawiali sposobu, w jaki od
dzielały się inne planety, jak Jowisz, Ma rs itd. Musimy jednak wskaz ać na to,
że w pewnym określonym czasie rozwoju ziemskiego Słońce i Ziemia od
dzieliły się od siebie. Gdy Słońce już odeszło i oddziaływało z zewnątrz na
Ziemię, ta była jeszcze połączona z dzisiejszym Księżycem, tak że sub
stancje i siły duchowe, które dzisiaj związane są z Księżycem, wówczas złą
czone były jeszcze z naszą Ziemią.
Nieraz już poruszany był problem, co by się stało, gdyby Słońce nie od
dzieliło się od Ziemi i nie przeszło w taki stan, by oddziaływać na nią z zew
nątrz, jak to się dzieje obecnie. Kiedy Ziemia połączona była jeszcze ze Słońcem, to cały system kosmiczny oraz ówcześni przodkowie ludzi byli - przy
zupełnie innych stosunkach - wzajemnie ze sobą złączeni. Nie miałoby to
oczywiście żadnego sensu, gdyby ktoś, patrząc na dzisiejsze warunki, po
wiedział: „Jakże niedorzeczne jest to, co mówią antropozofowie, przecież
wszystkie zorganizowane istoty musiałyby się spalić". Otóż istoty te mogły
istnieć w owej kosmicznej jedności, w warunkach różniących się zasadni
czo od tych, jakie panują obecnie. Gdyby Słońce złączone było nadal z Zie
mią, to byłyby na niej czynne zupełnie inne siły, znacznie gwałtowniejsze.
Pod ich wpływem cały rozwój Ziemi dokonywałby się z taką gwałtownoś
cią i szybkością, że byłoby zupełnie niemożliwe, aby ludzki organizm mógł
się odpowiednio rozwijać. Dlatego było konieczne, żeby rozwój Ziemi miał
wolniejsze tempo i bardziej zwarte siły. Mogło się to stać jedynie wtedy, gdy te burzliwe, pełne ruchu siły opuściły Ziemię. Siły słoneczne działały słabiej
przede wszystkim dlatego, że oddziaływały obecnie na Ziemię z zewnątrz,
z pewnej odległości. Z drugiej jednak strony wywołało to na Ziemi stan, któ
ry również uniemożliwiłby ludziom właściwy postęp. Nastąpiło bowiem zbyt
wielkie zagęszczenie materii, zbyt wielkie stwardnienie. Człowiek nie mógłby
33
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 17/90
się rozwijać, gdyby ten stan rzeczy się utrzymał. Aby temu przeciwdziałać,
w jakiś czas po odejściu Słońca opuścił Ziemię dzisiejszy Księżyc i zabrał ze
sobą opóźniające siły, które wywołałyby powolne zamieranie życia. W ten
sposób Ziemia znalazła się pomiędzy Słońcem a Księżycem i uzyskała tem
po rozwoju odpowiednie dla ludzkiego organizmu, by człowiek mógł napraw
dę przyjąć w siebie jaźń, na której opiera się indywidualność przechodząca
z jednej inkarnacji w drugą. Taki organizm człowieka, jaki istnieje obecnie,
nie mógł powstać w kosmosie w inny sposób, jak tylko na drodze takiego procesu, że najpierw oddzieliło się od Ziemi Słońce, a potem Księżyc.
Ktoś mógłby może powiedzieć: „Gdybym był Panem Bogiem, zrobiłbym
to inaczej; wytworzyłbym od razu taką mieszaninę, aby ewolucja organizacji
ludzkiej mogła się dokonywać w odpowiedni sposób. Dlaczego najpierw mu
siało odejść Słońce, a potem znowu Księżyc?"
Kto tak myśli, ten myśli zbyt abstrakcyjnie. Skoro w porządku świata ma
pozostać taka wewnętrzna różnorodność, jaką przedstawia ludzki organizm,
to niezbędne jest wytworzenie specjalnych warunków dla każdej części te
go organizmu; nie można przenieść w rzeczywistość tego, co sobie ludzka
myśl wyspekuluje. W dziedzinie abstrakcji można wszystko pomyśleć, ale
w rzeczywistej nauce duchowej trzeba się nauczyć myśleć konkretnie. Tu
taj trzeba sobie tak powiedzieć: ludzki organizm nie jest bynajmniej prosty;
składa się z ciała fizycznego, eterycznego oraz astralnego. Najpierw trzeba
było doprowadzić te trzy człony do określonej równowagi, aby znalazły się
w odpowiednim do siebie stosunku. Mogło się to dokonać tylko przez ten
potrójny proces. Najpierw powstał jednolity kosmos, kosmiczna jedność po
łączonej Ziemi, Słońca oraz Księżyca; potem musiało się dokonać to, co
mogłoby działać opóźniająco w ludzkim ciele eterycznym, gdyż zbyt gwał
towna jego aktywność wywarłaby destrukcyjny wpływ na cały rozwój. To
opóźnienie zostało wywołane oddzieleniem się Słońca. Następnie musiał
zostać oddzielony Księżyc, gdyż w przeciwnym razie ciało astralne dopro
wadziłoby organizm człowieka do obumierania. Te trzy procesy musiały się
dokonać, ponieważ człowiek ma trzy człony w swoim organizmie. Widzimy zatem, że człowiek zawdzięcza swój byt, swoje obecne właś
ciwości skomplikowanemu rozwojowi w kosmosie. Wiemy jednak również,
że nie wszystkie królestwa przyrody mogą dotrzymywać kroku ogólnemu
rozwojowi. Z rozważań ostatnich lat wiemy, że w czasie kolejnych wcieleń
naszej Ziemi pewne jestestwa pozostają w tyle za ogólnym rozwojem. Kiedy
34
więc rozwój postępuje dalej, muszą one żyć w warunkach niezbyt odpowia
dających ich stopniowi rozwoju. Zdajemy sobie sprawę, że w gruncie rze
czy wszelki rozwój dokonywał się w sposób prawidłowy właśnie przez takie
pozostawanie pewnych jestestw w tyle. Wiemy przecież, że na dawnym Księ
życu pewne istoty pozostały w tyle jako jestestwa lucyferyczne. Pod ich wpły
wem dokonały się pewne złe rzeczy, ale z drugiej strony zawdzięczamy im to ,
co umożliwia nam wolność i swobodny rozwój naszej wewnętrznej istoty.
Możemy nawet powiedzieć, że pod pewnym względem jestestwa lucyferyczne poniosły ofiarę. Pozostały w tyle, aby podczas bym ziemskiego wyko
nać pewne szczególne działania, a mianowicie udzielić człowiekowi tych
właściwości, które wiążą się z jego godnością i zdolnością stanowienia o so
bie. Musimy przyzwyczaić się do używania zupełnie innych pojęć aniżeli te,
jakich się zazwyczaj używa; stosując bowiem zwyczajne pojęcia, można by
powiedzieć, że mamy tu do czynienia z pewnym niedbalstwem duchów lu-
cyferycznych, którego nie można by wybaczyć. W rzeczywistości nie wcho
dzi tu w grę niedbalstwo. Ich opóźnienie było pod p ewnym względem ofiarą,
dzięki której mogły oddziaływać na ziemską ludzkość.
Z tego, o czym wspomniałem wczoraj, wiecie, że nie tylko jestestwa, ale
i substancje pozostały na dawnym stopniu rozwoju i zachowały prawa, które były odpowiednie dla dawniejszych stanów planetarnych, a wniesione
zostały w późniejszy rozwój. W ten sposób fazy rozwojowe dawnych czasów
krzyżują się z fazami rozwojowymi nowych czasów; przenikają się. Dopie
ro dzięki temu możliwa staje się różnorodność życia. Nie byłby możliwy
rozwój królestwa zwierząt obok człowieka, gdyby po okresie Saturna pew
ne istoty nie pozostały w tyle i jako poprzednicy dzisiejszych zwierząt nie
wytworzyły drugiego królestwa wtedy, kiedy ludzie rozwinęli się dalej, osią
gając wyższy stopień. To pozostawanie w tyle jest konieczne jako podstawa
późniejszych procesów.
Tym, którzy stawiają pytanie: „Dlaczego pewne jestestwa i substancje
muszą pozostawać w tyle?", postaram się odpowiedzieć, odwołując się do
porównania. Rozwój człowieka miał postępować naprzód poprzez kolejnestopnie. Mogło się to stać jedynie w taki sposób, że człowiek coraz bardziej
subtelniał. Gdyby był zdany zawsze tylko na te siły, jakimi rozporządzał w fa
zie Saturna, to zatrzymałby się w swoim rozwoju. Dlatego musiał swoje siły
wysubtelnić. Postaram się opisać ten proces. Przypuśćmy, że mamy szklankę
wody, w której rozpuszczona jest pewna substancja. Wszystko w tej szklance
35
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 18/90
będzie miało od góry do dołu takie samo zabarwienie, tę samą gęstość itd.;
wszędzie płyn będzie taki sam. Załóżmy teraz, że substancje mniej subtelne
opadają na dno; wtedy czystsza woda i subtelniejsza substancja będą znaj
dowały się w górze. Woda mogła więc wysubtelnić się tylko dzięki temu, że
wydzieliła substancje mniej subtelne. Coś podobnego było konieczne także
wtedy, gdy zakończył się rozwój saturnowy. Musiał wówczas powstać pe
wnego rodzaju osad; cała ludzkość musiała coś wydzielić i zachować dla
siebie części bardziej subtelne. Z tego, co zostało wydzielone, powstały potem zwierzęta. Poprzez to wydzielenie ludzkość mogła się wysubtelnić i pójść
w rozwoju o krok naprzód. Na każdym takim stopniu musiały być wydzie
lane pewne istoty, aby człowiek mógł wznosić się coraz wyżej.
Obecna ludzkość mogła powstać tylko dzięki temu, że człowiek uwolnił
się od istot, które żyją wokół nas jako niżej stojące królestwa. Dawniej mie
liśmy te istoty wraz ze wszystkimi ich siłami w naszym prądzie rozwojo
wym; były z nami złączone tak jak te mniej subtelne substancje w wodzie.
Pozwoliliśmy im opaść w dół, a sami wydźwignęliśmy się dzięki temu ponad
nie. Umożliwiło to nasz rozwój. Patrzymy więc w dół na trzy królestwa przy
rody żyjące obok nas i mówimy: „W tym wszystkim widzimy coś, co mu
siało stać się naszym podłożem, abyśmy się mogli rozwinąć. Te istoty opadły
w dół, żebyśmy mogli wznieść się w górę". Gdy tak ujmujemy tę sprawę, to
patrzymy w sposób właściwy na królestwa przyrody stojące niżej od nas.
Ten proces zarysowuje się jeszcze przejrzyściej, gdy rozpatrujemy roz
wój naszej obecnej Ziemi. Musimy sobie uświadomić, że wszystkie fakty
występujące w naszym ziemskim rozwoju wzajemnie się ze sobą wiążą. Wi
dzieliśmy, że oddzielenie się Słońca i Księżyca od Ziemi dokonało się wła
śnie po to, żeby ludzki organizm mógł w czasie ziemskiego rozwoju dojść na
takie wyżyny, aby stać się indywidualnością; łączyło się z tym oczyszczenie
ludzkiego organizmu. Jednakże procesy oddzielenia się ciał niebieskich we
wszechświecie, które dokonały się dla człowieka poprzez zasadnicze prze
miany w całym naszym systemie słonecznym, wywarły wpływ również na
trzy pozostałe królestwa przyrody, a przede wszystkim na najbliższe nam królestwo zwierząt. Gdy chcemy zrozumieć wpływ, jaki procesy oddzielenia się
Słońca i Księżyca wywarły na królestwo zwierząt, to odwołując się do nau
ki duchowej, dochodzimy do następującego wyjaśnienia.
Kiedy oddzieliło się Słońce, człowiek znajdował się na określonym stop
niu rozwoju. Gdyby pozostał nadal na tym stopniu, nie mógłby rozwinąć swo-
36
jego obecnego organizmu; musiałby on ulegać coraz większemu spustosze
niu i uwiądowi. Aby temu zapobiec, zostały wydzielone siły księżycowe. Mo
żliwość osiągnięcia obecnego ludzkiego organizmu zawdzięczamy temu, że
w czasie, kiedy Księżyc połączony był jeszcze z Ziemią, człowiek zachował
taki organizm, który dał się zmiękczyć; mógł bowiem być już tak stwardnia
ły, że odejście Księżyca nic by już nie dało. Na takim stopniu, żeby organizm
mógł być jeszcze zmiękczony, znajdowali się faktycznie tylko przodkowie
człowieka. A zatem Księżyc musiał odejść w określonym czasie. A co działo się w czasie poprzedzającym jego odejście?
Organizm ludzki stawał się stopniowo coraz mniej subtelny. Nie należy
sobie jednak wyobrażać, że człowiek wyglądał jak drewno. Takie wyobraże
nie byłoby zbyt uproszczone. Bowiem ówczesny organizm, mimo swej cięż
kości, był jednak ciągle bardziej subtelny od naszego dzisiejszego. Na owe
czasy był jednak tak „gęsty", iż duchowa część człowieka - która również
żyła wtedy w pewien sposób na zmianę, raz połączona z ciałem fizycznym,
a raz oddzielona od niego - w okresie między odłączeniem się Słońca a odej
ściem Księżyca doszła wreszcie do tego, że kiedy chciała powrócić do swe
go ciała fizycznego, zastawała je tak zagęszczone, tak stwardniałe na skutek
procesów, jakim podlegała Ziemia, że nie mogła już w nie wejść i zamieszkać w nim jak w swoim domu. Dlatego też duchowo-duszna część wielu przod
ków dzisiejszych ludzi porzuciła Ziemię i na jakiś czas znalazła schronienie
na innych planetach naszego systemu słonecznego. Tylko bardzo mała część
eial fizycznych nadawała się do użytku i przetrwała ten okres. Często już mó
wiłem o tym, że olbrzymia większość ludzkich dusz odeszła wówczas w prze
strzenie niebieskie, a ciągłość prądu rozwojowego została zachowana dzięki
tym bardzo nielicznym duszom, które były najsilniejsze; mogły one znieść
i przezwyciężyć to wszystko. Te mocne dusze uratowały ludzkość w krytycz
nym okresie rozwoju.
W czasie trwania tego całego procesu właściwie nie mamy jeszcze do czy
nienia z tym, co nazywamy ludzką jaźniowością, ludzką indywidualnością.
To, o czym tu mówimy, miało charakter duszy gatunkowej. Gdy te dusze wycofywały się, powracały do duszy gatunkowej.
Potem nastąpiło wydzielenie Księżyca, co umożliwiło ponowne wysub-
lelnienie ludzkiego organizmu, który znowu stał się zdolny do przyjmowa
niu czekających gdzie indziej dusz. Dusze te znowu powracały stopniowo na
Ziemię - aż do czasów epoki atlantydzkiej - i przywdziewały ludzkie ciała.
37
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 19/90
Wciąż jednak istniały opóźnione organizmy, które wytworzyły się w tym kry
tycznym okresie. Rozmnażały się one w tym czasie, ale nie nadawały się na
mieszkanie dla ludzkich dusz, były bowiem zbyt „stwardniałe". A zatem obok
tych, które potem mogły się wysubtelnić, zachowały się z owego krytyczne
go okresu Ziemi również tego rodzaju organizmy, które stały się poprzed
nikami istot o mniej subtelnej organizacji cielesnej. W ten sposób obok orga
nizmów, które mogły stać się podłożem ludzkich indywidualności, rodziły się
również takie istoty, których ciało nie mogło stać się podłożem ludzkich indywidualności; były one potomkami organizmów opuszczonych przez ludz
kie dusze w czasach, kiedy Słońce już odeszło, a Księżyc był jeszcze połą
czony z Ziemią.
Widzimy więc, że obok człowieka powstaje królestwo organizmów, które
wskutek zachowania księżycowego charakteru stały się niezdolne do przyj
mowania ludzkich indywidualności. Są to w zasadzie przodkowie dzisiej
szych zwierząt. Mogłoby się to wydawać dziwne, że owe „mało subtelne"
organizmy dzisiejszych zwierząt posiadają jednak pewne uzdolnienia, które
umożliwiają im wykonywanie niesłychanie mądrych czynności, jak np. bu
dowanie żeremi przez bobry. Będziemy jednak mogli to zrozumieć, gdy zda
my sobie sprawę, że właśnie te organizmy, w których nie zamieszkały ludzkie dusze, wykształciły w budowie zwierzęcej zewnętrzne systemy, swoistą
budowę nerwów itp., które umożliwiały im pełne dostosowanie się do praw
bytu ziemskiego. Te organizmy bowiem, które nie były zdolne do przyjęcia
w siebie dusz ludzkich, przez cały ten czas były związane z Ziemią. Nato
miast inne organizmy, które wysubtelniły się potem tak, że mogły w siebie
przyjąć ludzkie indywidualności, wprawdzie również pozostawały w łącz
ności z Ziemią, ale potem, kiedy Księżyc się już odłączył, musiały przejść
pewne przeobrażenia i utraciły uzdolnienia, które sobie poprzednio przyswo
iły. Utraciły je właśnie przez to, że się wysubtelniły, że musiały dokonać tych
przeobrażeń.
A zatem zauważmy, że kiedy Księżyc oddzielił się od Ziemi, istniały na
niej pewne organizmy, które rozradzały się, zachowując w prostej linii te właś
ciwości, jakie musiały wytworzyć się w czasie, kiedy Księżyc był złączony
z Ziemią. Organizmy te pozostały stwardniałe i kiedy Księżyc oddzielił się
od Ziemi, nie mogła się już w nich dokonać żadna zmiana. Rozradzały się, za
chowując w sztywny sposób swoje założenia. Organizmy, które stały się po
dłożem ludzkich indywidualności, musiały się zmienić; nie mogły rozradzać
38
się, zachowując swoje wcześniejsze założenia. Przekształcały się tak, że te
raz mogły przenikać w nie swym działaniem istoty, które wcześniej nie były
związane z Ziemią. Istoty te przebywały zupełnie gdzie indziej i musiały
ponownie związać się z Ziemią. Macie tu różnicę, jaka zachodzi pomiędzy
istotami, które w sposób sztywny zachowały dawny charakter księżycowy,
a tymi, które się zmieniły. Na czym polegała ta zmiana?
Kiedy dusze, które odeszły z Ziemi, powróciły i ponownie wzięły ciała
w swoje posiadanie, zaczęły przebudowywać system nerwowy, mózg itd. Wszystkie siły, jakie posiadały, zużyły równomiernie na wewnętrzną rozbu
dowę. U istot, które się usztywniły, nic nie mogło się już zmienić. Organizmy
le zostały teraz opanowane przez inne jestestwa, które swoim działaniem nie
przenikały jeszcze w głąb ciała; pozostały one na swoich dawnych stopniach
rozwoju i nie były jeszcze zdolne do tego, ażeby przekształcać organizm od
wewnątrz; działały więc od zewnątrz jako zwierzęce dusze gatunkowe. A ża
lem te organizmy, które się do tego nadawały, otrzymywały po odłączeniu się
Księżyca duszę ludzką i te istoty opracowywały odtąd ciało w taki sposób,
który prowadził do pełnej budowy ludzkiej. Natomiast organizmy, które się
usztywniły w czasie, gdy Księżyc był połączony z Ziemią, nie mogły się już
/mienić. Owładnęły nimi teraz dusze, które nie doszły jeszcze tak daleko,ażeby stać się indywidualnością i które zatrzymały się na stopniu księżyco
wym, dusze, które wykształciły wszystko, co można było osiągnąć na stop
niu Księżyca i wobec tego jako dusze gatunkowe objęły teraz te organizmy
w swoje posiadanie.
Tak wyjaśnia się nam różnica pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, gdy
rozpatrujemy ją na podłożu procesów kosmicznych. Właśnie kosmiczne
procesy związane z rozwojem Ziemi doprowadziły do powstania dwojakich
(MMlizmów. Gdybyśmy w naszej ewolucji musieli zatrzymać się na takiej
ludowie, jaką mają istoty stojące bezpośrednio poniżej człowieka, to nasza
j i iżń musiałaby teraz unosić się ponad Ziemią. Gdyby nasze organizmy stały
-n<; zbyt sztywne, nie moglibyśmy zstąpić w dół; i chociaż staliśmy się dosko-
niilN/ymi istotami, musielibyśmy przebywać tam, gdzie przebywają dusze
ntunkowe zwierząt. Ponieważ jednak nasze organizmy mogły się wysub-
lelnlć. to mogliśmy w nie przeniknąć i używać ich jako naszych mieszkań;
tu KMCZy, wcielając się, mogliśmy zejść w dół aż na Ziemię. Dusze gatun
kowe zwierząt nie odczuwały tej potrzeby. Oddziałują one na zwierzęta ze
świnili duchowego.
39
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 20/90
Otaczające nas królestwo zwierząt przedstawia zatem stan, w którym i my
znajdowalibyśmy się dzisiaj, gdyby nie dokonał się opisany powyżej proces,
któremu zawdzięczamy nasz organizm. Zapytajmy zatem, czemu przypisać
należy to, że na Ziemi pojawiły się stojące poniżej nas zwierzęta ze swoimi
usztywnionymi organizmami? Sami to sprawiliśmy. Są one potomkami ciał,
których po odejściu Księżyca nie chcieliśmy już używać, gdyż stały się zbyt
stwardniałe. Pozostawiliśmy te ciała, by później znaleźć inne. Bowiem po
odejściu Słońca musieliśmy szukać na Ziemi warunków do dalszego bym.Mamy tu zatem proces polegający na tym, że pozostawiliśmy poniżej nas
pewne istoty, abyśmy sami mogli się wznieść. Aby się wznieść, musieliśmy
przenieść się na inne planety, a tu, w dole, pozostawić ciała na „zniszczenie".
To, czym jesteśmy, zawdzięczamy pod pewnym względem temu, co pozo
stało w tyle. Tę zależność można określić jeszcze dużo dokładniej. Możemy
zapytać: „W jaki sposób stało się to możliwe, że w krytycznym czasie mo
gliśmy opuścić Ziemię? Nie dzieje się to tak po prostu, żeby jakaś istota mo
gła sobie iść, dokąd zechce".
Po raz pierwszy w rozwoju Ziemi wystąpiło wówczas to, co zawdzię
czamy duchom lucyferycznym. To one były naszymi przewodnikami i w kry
tycznym okresie wyprowadziły nas z prądu rozwojowego Ziemi. Powiedziały nam: „Tutaj, w dole, nastaje czas krytyczny; musicie opuścić Ziem ię!"
Pod kierownictwem duchów lucyferycznych opuściliśmy Ziemię; a były to
te same duchy, które wszczepiły zasadę lucyferyczną w nasze ówczesne cia
ło astralne; wszczepiły skłonność do wszystkiego, co w nas samych nazywa
my możliwością zła, ale równocześnie także możliwością wolności. Gdyby
wówczas owe duchy nie wyprowadziły nas z Ziemi, bylibyśmy stale przyku
ci do postaci, jaką wtedy wytworzyliśmy i obecnie moglibyśmy co najwyżej
unosić się nad tą postacią, ale nigdy nie moglibyśmy w niej zamieszkać. Tak
więc jestestwa lucyferyczne wyprowadziły nas z Ziemi i związały swoją is
totę z naszą istotą.
Gdy sobie to uświadomimy, stanie się dla nas zrozumiałe, dlaczego w cza
sie naszego rozwoju przyjęliśmy w siebie wpływy lucyferyczne. Organizmy,które tego losu z nami nie dzieliły, które nie zostały wyprowadzone w spe
cjalne obszary świata i pozostały związane z Ziemią, zostały w dole bez wpły
wu lucyferycznego. Musiały dzielić z nami ziemskie losy, nie mogły jednak
dzielić z nami naszego losu niebiańskiego. A gdy powróciliśmy na Ziemię,
posiadaliśmy w sobie lucyferyczną domieszkę, której inne istoty nie miały,
40
i dzięki temu stało się dla nas możliwe życie w ciele fizycznym, od którego
mogliśmy się jednak coraz bardziej uniezależnić. Natomiast inne istoty, któ
re nie miały w sobie lucyferycznej domieszki, przedstawiały sobą to, co my
z nich uczyniliśmy, to, czym były nasze ciała astralne w czasie pomiędzy
odejściem Słońca a odejściem Księżyca, a więc to, od czego uwolniliśmy się.
Patrzymy na zwierzęta i mówimy: wszystko, co przedstawiają, również pod
względem okrucieństwa, żarłoczności, pod względem wszelkich zwierzęcych
wad - obok sprawności jaką posiadają - to wszystko mielibyśmy w nas samych, gdybyśmy tych rzeczy nie zdołali z siebie usunąć! Uwolnienie od tych
cech naszego ciała astralnego zawdzięczamy temu, że wszystkie „grubsze"
astralne właściwości pozostały w królestwie zwierząt zamieszkujących Zie
mię. Możemy powiedzieć: dobrze, że nie mamy już tego w sobie; że nie
mamy okrucieństwa lwa, podstępności lisa, że to nas opuściło i ma swój byt
poza nami!
Zwierzęta mają wspólnie z nami to, co nazywamy ciałem astralnym, dla
tego mają one możność odczuwania bólu. Jednakże na skutek opisanych wła
śnie procesów nie mogły osiągnąć tego, ażeby przez ból i przezwyciężanie
bólu wznosić się coraz to wyżej. Nie mają bowiem indywidualności. Dlatego
znajdują się w znacznie gorszym położeniu aniżeli my. My także musimy znosić ból, ale każdy ból jest dla nas środkiem do doskonalenia się: przezwy
ciężając ból, wznosimy się wyżej. Zwierzęta pozostawiliśmy za nami jako
coś, co wprawdzie posiadało już zdolność do odczuwania bólu, ale nie posia
dało jeszcze tego, co mogłoby je wznieść ponad ból. Zwierzęta nie posiadały
lego, co umożliwiałoby im przezwyciężanie bólu. Taki jest ich los. Widzimy
w nich naszą własną organizację cielesną na takim stopniu, na jakim byliśmy
zdolni do cierpienia, lecz nie mogliśmy jeszcze przez przezwyciężanie bólu
przeobrażać go tak, żeby był dla ludzkości zbawienny. W ten sposób daliśmy
zwierzętom z biegiem ziemskiej ewolucji naszą gorszą część i teraz żyją one
wokół nas jako świadectwo tego, że osiągnęliśmy większą doskonałość. Nie
moglibyśmy się wyzwolić z tego osadu, gdybyśmy zwierząt nie pozostawili
w tyle.
Musimy uczyć się rozpatrywać takie fakty nieja ko teorię, ale jak o coś, do
czego trzeba się odnosić z kosmicznym odczuciem świata. Musimy patrzeć
nu zwierzęta z takim uczuciem: „Wy, zwierzęta, jesteście tutaj obok nas. Kie
dy cierpicie, to cierpienie to wychodzi nam, ludziom, na dobre. My, ludzie,
mamy możność przezwyciężania cierpienia; wy musicie cierpienie znosić.
41
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 21/90
Ale to my pozostawiliśmy wam cierpienia - a przezwyciężanie wzięliśmy
dla siebie!"
Kiedy to kosmiczne uczucie przestanie być teorią, stanie się w szerokiej
skali współodczuwaniem cierpienia świata zwierzęcego. I dlatego wszędzie
tam, gdzie z pramądrości ludzkości wykwitło to uczucie kosmiczne, gdzie
zatem ludzie zachowali jeszcze wspomnienie pramądrości, która każdemu
człowiekowi poprzez mroczne jasnowidzenie mówiła, jak kiedyś przedsta
wiały się te sprawy, tam przetrwało w wysokiej mierze współczucie dla świata zwierzęcego. To współczucie znowu powróci, kiedy ludzie zdecydują się
przyjąć duchową mądrość, kiedy znowu zdadzą sobie sprawę z tego, jak kar
ma ludzkości związana jest z karmą świata. W czasach, które można by okre
ślić jako czasy zaciemnienia, w których zapanowało myślenie materialisty-
czne, nie można było tych związków ujmować w sposób właściwy. Patrzono
tylko na to, co znajduje się obok w przestrzeni i nie uwzględniano tego, że
to, co znajduje się teraz obok siebie, ma wspólny początek i tylko w trakcie
rozwoju uległo rozdzieleniu. Nie odczuwano oczywiście również tego, co
łączy ludzi ze zwierzętami. We wszystkich miejscach na Ziemi, gdzie mia
no misję zatajenia świadomości duchowego związku człowieka ze światem
zwierząt, gdzie zamiast tej świadomości wystąpiła jedynie świadomość ogra
niczająca się do zewnętrznej, fizycznej przestrzeni, wszędzie tam człowiek
w szczególny sposób odpłacał to, co zawdzięcza zwierzętom - mianowicie
w taki sposób, że je zjadał.
Te zjawiska pokazują jednocześni e, że poglądy na świat wiążą się ze sfe
rą ludzkiego odczuwania i uczucia. Odczucia i uczucia są ostatecznie rezul
tatem poglądów na świat i tak jak zmieniają się poglądy, tak też zmienią się
odczucia i uczucia ludzkości. Człowiek musiał się rozwijać; musiał zepchnąć
w przepaść inne istoty, aby samemu się wznieść. Nie mógł dać zwierzętom
indywidualności, która w karmie wyrównuje to, co muszą one przecierpieć;
mógł im przekazać jedynie ból, natomiast nie mógł im dać karmicznej pra
widłowości wyrównania. Kiedyś jednak człowiek da zwierzętom to, czego nie
mógł im dać dawniej; stanie się to wtedy, kiedy człowiek dojdzie do wolności i altruistycznego bym swojej indywidualności. Wówczas także i w tej
dziedzinie ujmie - w sposób świadomy - karmiczną prawidłowość i powie:
„To, czym jestem, zawdzięczam zwierzętom. To, czego nie mogę już dać po
szczególnym istotom zwierzęcym, które z jednostkowego bym zeszły w byt
będący cieniem, co niejako zawiniłem w stosunku do nich, muszę naprawić
42
przez odpowiednie ich traktowanie". Dzięki temu - w miarę jak rozwój
będzie postępował naprzód i będzie rosła świadomość stosunków karmicz-
nych - wytwarzać się będzie lepszy stosunek człowieka do królestwa zwie
rząt, zwłaszcza w krajach zachodnich. Zapanuje taki sposób traktowania
zwierząt, że człowiek wybawi je ze stanu, w jaki je zepchnął.
Widzimy więc, że karma i świat zwierzęcy mają ze sobą jedn ak pewien
związek. Wprawdzie tego, co zwierzę przeżywa jako los, nie możemy po
równywać z karmą ludzką, jeżeli nie chcemy wprowadzić zamętu. Gdy jednak rozpatrzymy cały rozwój Ziemi i to, co musiało się stać ze względu na
rozwój ludzkości, to zobaczymy, że możemy mówić o związku karmy ludz
kości ze światem zwierząt.
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 22/90
III
Karmiczne podłoż e zdrowia i choroby
Rozważania, jakie będziemy prowadzić dzisiaj oraz w najbliższych dniach,
łatwo mogą wywołać pewne nieporozumienia. Będziemy bowiem mówić
0 różnych zagadnieniach dotyczących choroby oraz zdrowia z punktu widze
nia karmy. A ponieważ właśnie w tej dziedzinie panują dzisiaj prądy, któreprzeciwstawiają się sobie, to założenia nauki duchowej łatwo mogą zostać
źle zrozumiane, gdy - jak to ma miejsce w tym wykładzie - zajmiemy się
związkiem, jaki istnieje pomiędzy chorobą i zdrowiem a karmą. Wiecie, że
w najszerszych kołach toczą się gwałtowne i namiętne dyskusje na tematy
dotyczące zdrowia i choroby. Zarówno laicy jak i niektórzy lekarze prowadzą
kampanię przeciwko temu, co nazywamy uniwersytecką nauką medyczną.
Z drugiej strony łatwo zauważyć, że przedstawiciele tej uniwersyteckiej na
uki medycznej są prowokowani przez niesprawiedliwe ataki, tak że nie tylko
bronią namiętnie tego, co w danej sprawie ma do powiedzenia nauka - do
czego mają pełne prawo - ale prowadzą nieraz bardzo ostrą walkę z każdym,
kto w tej dziedzinie ma inny punkt widzenia niż oficjalna medycyna. Antro-pozofia, czyli nauka duchowa, tylko wtedy sprosta swoim wielkim zadaniom,
gdy w takich spornych dziedzinach zachowa wolny od uprzedzeń i obiektyw
ny sąd. Kto słuchał moich wykładów, ten wie, jak daleki jestem od tego, żeby
dołączać do chóru, który chce dzisiaj zdyskredytować to, co określa się jako
medycynę szkolną. W przypadku nauki duchowej nie może być mowy o żad
nej stronniczości.
Dobrze będzie przy tej okazji podkreślić, że osiągnięcia ostatnich lat i dzie
sięcioleci w zakresie rzeczywistych badań faktów oraz zjawisk dotyczących
zagadnień chorób i zdrowia ludzi zasługują na takie samo uznanie i podziw
jak wiele innych zdobyczy nauki przyrodniczej. Rozpatrując, co w tej dzie
dzinie zostało dokonane, możemy powiedzieć, że jeśli ktoś mógłby cieszyć
się tym, co medycyna zdziałała w ostatnich latach, to w pierwszym rzędzie
będzie to właśnie nauka duchowa. Jednakże z drugiej strony należy również
podkreślić, a odnosi się to zwłaszcza do nauki przyrodniczej, że osiągnięcia
1 rzeczywiste wiad omości oraz odkrycia bywają niewłaściwie interpretowa
ne i wyjaśniane w kontekście dzisiejszych poglądów naukowych. To właśnie
jest w naszych czasach najbardziej doskwierające dla wielu dziedzin nauki
44
przyrodniczej, że poglądy oraz teorie nie dorosły jeszcze do cudownych
nieraz zdobyczy w zakresie faktów. Zdobycze ostatnich lat zostaną wyjaś
nione dopiero wtedy, gdy dziedziny te przeniknie światło płynące z nauki du
chowej.
Po tych wstępnych uwagach powinno być jasne, że nie zamierzamy brać
udziału w tanim zwalczaniu naukowej medycyny. Z drugiej jednak strony
należy powiedzieć, że godne podziwu fakty, jakie zostały ujawnione, nie be
ila obecnie pożyteczne dla ludzkości, ponieważ uniemożliwią to materialis-lycznie zabarwione poglądy i teorie. Dlatego lepiej będzie dla antropozofii,
jeżeli po prostu powie to, co ma do powiedzenia, nie angażując się w jakie
kolwiek spory. Dzięki temu nie będzie wzbudzać tak wielkich namiętności,
jakie dzisiaj już istnieją.
Ażeby w ogóle zająć jakieś stanowisko wobec zagadnień, które mamy
omawiać, musimy sobie uświadomić, że przyczyn jakiegokolwiek zjawiska
należy szukać w różnorodny sposób. Istnieją bliższe i dalsze przyczyny, a an-
Iropozofia - gdy chodzi o szukanie karmicznych przyczyn przy zagadnieniach
dolyczących zdrowia - będzie miała trochę do czynienia z głębszymi i bar
dziej oddalonymi przyczynami. Postaram się wyjaśnić to na przykładzie.
Przypuśćmy, że ktoś stoi na stanowisku, które wyraża w słowach „jak daleko zaszliśmy dzisiaj w tej dziedzinie" i z pogardą odnosi się do poglą
dów, jakie istniały w ubiegłych stuleciach na temat zdrowia i choroby. Gdy
•próbujecie zapoznać się z ogólnymi poglądami dotyczącymi choroby i zdro
wiu, to odniesiecie wrażenie, że ludzie, którzy tę dziedzinę omawiają, przed
stawiają to zazwyczaj w następujący sposób. To, co w ostatnich dwudziestu
względnie trzydziesta latach zostało odkryte, stanowi absolutną prawdę, która
może być wprawdzie uzupełniana, ale nigdy nie zostanie osądzona jako coś
hezwurlościowego, tak jak ci właśnie ludzie oceniają wcześniejsze zdoby-
i /{• ( Vesto np. spotyka się zdanie, że w przeszłości właśnie w tej dziedzi-
nie istniały najgorsze zabobony. A potem przytaczane bywają najbardziej
mlnlms/iijące przykłady, jak to w minionych śmieciach usiłowano leczyć.
S/t A-gólny sprzeciw budzą wypowiedzi - a wszędzie się na nie natrafia -Mm veli dawne znaczenie się zatarło, a mimo to wślizguje się do dzisiejszej
Awliuloniości, przez co staje się zupełnie nie do przyjęcia dla obecnego spo
glili myślenia. Ludzie mówią na przykład.: „Były takie czasy, kiedy każdą
I hoftłbc przypisywano Bogu albo diabłu". Stanowisko to nie jest jednak tak
niedorzeczne, jak się wydaje ludziom, którzy te sprawy omawiają, gdyż nie
45
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 23/90
wiedzą oni, co niegdyś rozumiano pod określeniami „Bóg" albo „diabeł".
Tę sprawę możemy wyjaśnić przy pomocy porównania.
Przypuśćmy, że dwóch ludzi rozmawia ze sobą. Jeden drugiemu opo
wiada: „Właśnie widziałem izbę, w której było pełno much. Ktoś mi mówił,
że to całkiem naturalne, ponieważ izba jest brudna i muchy znajdują w niej
dobre warunki bym. I to trafia mi do przekonania. Sądzę również, że rację
ma ten, kto mówi, że nie będzie w izbie much, gdy się ją gruntownie wy
czyści!" Drugi z nich opowiada natomiast, że może podać inną przyczynętego samego zjawiska: „Nie można tego inaczej sformułować jak tylko w ten
sposób, że tę izbę od dawna zajmuje bardzo leniwa gospodyni". Ale prze
cież to jest bzdura, jakoby lenistwo miało być czymś w rodzaju osobowości,
której wystarczy tylko skinąć, aby zleciały się muchy! Niewątpliwie bardziej
słuszne jest to pierwsze wyjaśnienie, które obecność much przypisuje nagro
madzonemu brudowi!
Podobnie przedstawia się sprawa w innej dziedzinie, gdy się mówi: „Ktoś
zachorował, ponieważ uległ infekcji jakiegoś rodzaju drobnoustrojów. Je
żeli sie je wypędzi, to ten człowiek wyzdrowieje. Ale ludzie mówią jeszc ze
o jakiejś przyczynie duchowej, która leży głębiej! A przecież nie potrzeba
robić nic innego, jak tylko wypędzić bakcyle!" Mówienie o duchowej przy
czynie chorób przy równoczesnym uznaniu wszystkiego, co poza tym wcho
dzi w grę, nie jest bardziej przesądne niż dostrzeganie przyczyny nagroma
dzenia się much w tym, że gospodyni jest leniwa. Nie należy też oburzać się,
gdy ktoś mówi: „Nie będzie much, gdy zaprowadzi się czystość". Nie o to
chodzi, aby jeden zwalczał drugiego, lecz o to, aby ludzie nauczyli się wza
jemnie rozumieć i zauważać, czego chce jeden, a czego chce drugi. To waż
ne, ażeby z jednej strony mówić prawidłowo o bezpośrednich przyczynach
materialnych, natomiast z drugiej strony dostrzegać bardziej odległe przyczy
ny. Obiektywny antropozof nie będzie stał na stanowisku, że wystarczy, aby
lenistwo skinęło palcem, by muchy zleciały się do izby; będzie wiedział, że
wchodzą tu w grę również inne, materialne okoliczności. Jednak wszystko,
co znajduje swój wyraz materialny, ma swoje duchowe podłoże i trzeba jedla dobra ludzkości znaleźć. Ci, którzy skorzy są do sporu, powinni pamię
tać o tym, że duchowych przyczyn nie należy ujmować zawsze w taki sam
sposób i że nie zawsze można je przezwyciężać tak samo jak zwykłe przy
czyny materialne. Nie należy również wyobrażać sobie, że przezwycięża
nie duchowych przyczyn zwalnia od zwalczania przyczyn materialnych,
46
gdyż w takim razie można by pozostawić brudny pokój i toczyć walkę tyl
ko z lenistwem gospodyni.
Jeżeli chcemy rozpatrywać karmę, to musimy mówić o związkach, jakie
zachodzą między dawniejszymi wydarzeniami życia ludzkiego i skutkami
tych wydarzeń w późniejszym okresie tego samego życia. Kiedy mówimy
o zdrowiu i chorobie z punktu widzenia karmy, oznacza to pytanie: „W jaki
sposób możemy sobie wyobrazić, że stan zdrowia jakiegoś człowieka znaj
duje swoje uzasadnienie w jego dawniejszych czynach, postępkach i przeżyciach? I w jaki sposób możemy sobie wyobrazić związek jego obecnego
stanu zdrowia ze skutkami, które pojawią się później i skierowane będą na
tę samą istotę?"
Dzisiejszy człowiek najchętniej będzie wierzył, że choroba związana jest
jedynie z bezpośrednimi przyczynami. Bowiem głównym dążeniem dzisiej
szego światopoglądu we wszystkich dziedzinach jest wygoda; a zatrzymanie
się na bezpośrednich przyczynach jest rzeczą wygodną. Dlatego właśnie w le
czeniu choroby uwzględniane bywają tylko te najbardziej bezpośrednie przy
czyny, a odnosi się to przede wszystkim do samego chorego. I nie można
przeczyć, że sami chorzy mają skłonność do takiego ujmowania sprawy. Czę
sto też chorzy są niezadowoleni, gdyż uważają, że doświadczony lekarz mu
si znaleźć bezpośrednią przyczynę choroby; a jeżeli potem nie uda mu się
wyleczyć choroby, to mówi się, że coś sknocił. Wiele dzisiejszych poglądów
w tej dziedzinie ma swoje źródło w wygodnictwie przy wydawaniu osądu.
Kto chce rozpatrywać karmę w jej daleko rozgałęzionych skutkach, ten co
raz bardziej będzie rozszerzał swoje pole widzenia, przechodząc od tego, co
dzieje się obecnie, do tego, co miało miejsce bardzo dawno. A przede wszy
stkim nabierze przekonania, że tylko wtedy zdobędzie wnikliwe poznanie,
gdy może rozszerzyć pole widzenia, ogarniając spojrzeniem to, co działo się
w dalszej przeszłości. Odnosi się to przede wszystkim do człowieka chorego.
Kiedy mówimy o chorym, a także o zdrowym człowieku, to ciśnie się na
usta pytanie: „Jak możemy sobie w ogóle wytworzyć pojęcie o chorobie?"
Jeżeli badając stany chorobowe, odwołujemy się bezpośrednio do wiedzy duchowej i angażujemy jasnowidzenie, to zawsze znajdziemy nieprawidło
wości nie tylko w ciele fizycznym, ale również w wyższych członach istoty
łódzkiej, a więc w ciele eterycznym i astralnym. Jasnowidzący zawsze będzie
musiał w chorobie brać pod uwagę z jednej strony udział ciała fizycznego,
i z drugiej strony ciała eterycznego oł-az astralnego. Albowiem wszystkie
47
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 24/90
trzy człony istoty ludzkiej mogą uczestniczyć w tej chorobie. Powstaje zatem
pytanie: „Jakie wyobrażenia możemy uzyskać, stawiając w przypadku choro
by pytanie «jak?»". Najłatwiej to zrozumiemy, gdy zastanowimy się nad tym,
jak daleko wolno rozciągać pojęcie choroby. Niech ludzie, którzy chemie uży
wają pojęć alegoryczno-symbolicznych - także i tam, gdzie nie mają one racji
bym - mówią sobie np. o chorobach minerałów czy metali. Gdy na przykład
rdza zżera żelazo, mówią, że to choroba żelaza. Trzeba jednak zdawać sobie
sprawę z tego, że takimi abstrakcyjnymi pojęciami nie można naprawdę wsposób owocny uchwycić prawdy; można dojść tylko do czegoś, co należa
łoby nazwać igraszką poznawczą, lecz nie do poznania, które zdolne jest do
trzeć do rzeczywistych faktów. Kto chce dojść do realnego pojęcia choroby
oraz zdrowia, musi być ostrożny i nie może mówić, że minerały i metale ule
gają chorobom.
Inaczej już przedstawia się sprawa, gdy wzniesiemy się do królestwa
roślinnego. U roślin bowiem możemy już mówić o chorobach. Właśnie cho
roby roślin są dla realnego ujęcia wyobrażenia choroby szczególnie intere
sujące i bardzo ważne. Gdy podchodzi się do sprawy poważnie, to trudno
mówić o wewnętrznych przyczynach chorób roślin. W przypadku roślin nie
można mówić o wewnętrznych przyczynach chorób w tej samej mierze co
u zwierzęcia i człowieka. Choroby roślin możecie zawsze sprowadzić doprzyczyn zewnętrznych, do szkodliwych wpływów gruntu, niedostatecznego
oświetlenia, działania wiatru czy innych elementarnych działań sił przyrody.
Poza tym choroby roślin będziecie mogli sprowadzić do wpływów pasoży
tów, a więc istot, które roślinę wykorzystują i szkodzą jej. Gdy zatem chodzi
o królestwo roślin, możemy słusznie mówić, że pojęcie wewnętrznej przyczy
ny choroby nie ma w gruncie rzeczy żadnego uzasadnienia. Im głębiej wni
kać będziemy w patologię roślin, tym wyraźniej będziemy mogli stwierdzić,
że nie można tam mówić o pojęciu „wewnętrznej przyczyny choroby", że
chodzi tu o zewnętrzne powody i uszkodzenia, o zewnętrzne wpływy.
Roślina, tak jak ją widzimy przed sobą, jest istotą, która przedstawia po
łączenie ciała fizycznego i eterycznego. Równocześnie możemy na jej przykładzie przekonać się, że istota składająca się z ciała fizycznego oraz ete
rycznego jest w gruncie rzeczy zdrowa i aby zachorować, musi czekać, aż
dozna zewnętrznego uszkodzenia. Nauka duchowa w pełni to potwierdza.
O ile przy metodach badań odwołujących się do jasnowidzenia widzimy w
królestwie zwierząt i ludzi w trakcie choroby wyraźne zmiany we wnętrzu
48
istoty, to w chorej roślinie nigdy nie może być mowy o tym, aby pierwotne
ciało eteryczne samo wykazywało jakieś zmiany; może być mowa jedynie
0 tym, że różne zaburzenia i szkodliwe wpływy wniknęły w ciało fizyczne,
a szczególnie w ciało eteryczne. Nauka duchowa potwierdza więc ogólny
wniosek, do jakiego doszliśmy: to, co możemy obserwować w roślinie, czyli
ciało fizyczne i eteryczne, przedstawia organizm pierwotnie zdrowy. Rów
nocześnie jednak roślina, skoro już dozna uszkodzenia, umie stosować wszel
kie możliwe sposoby, aby się w swoim rozrastaniu i rozwoju przed nim bronić. Kiedy np. natniecie roślinę nożem, możecie zaobserwować, jak usiłuje
ona zasklepić uszkodzone miejsca, obejść to, co jej zawadza i szkodzi. Wi
dzimy jak na dłoni, że gdy roślina zostanie zewnętrznie uszkodzona, czynna
jest w niej wewnętrzna obrona, siła lecznicza.
Widzimy zatem, że w ciele eterycznym i fizycznym rośliny istnieje coś, co
potrafi reagować wewnętrznymi siłami leczniczymi na zewnętrzne uszko
dzenia. Jeżeli pragniemy w tej dziedzinie uzyskać jasny pogląd, to musimy
przyznać, że ten fakt jest niezwykle ważny. Taka istota jak roślina, złożona
z ciała fizycznego i eterycznego, wykazuje, że obydwa te ciała mają w sobie
nie tylko zasady zdrowia w stopniu, w jakim jest to potrzebne dla rozwoju
1 rozrostu danej istoty, ale wykazuje, że istnieje w niej nawet nadmiar takich
sil, które mogą manifestować się jako siły lecznicze, jeśli musi przeciwdzia
łać zewnętrznym uszkodzeniom. Skąd pochodzą te siły lecznicze?
Gdy natniecie jakieś ciało składające się wyłącznie z ciała fizycznego,
uszkodzenie to pozostanie bez zmiany. Ciało fizyczne nie będzie mogło nic
uczynić samo z siebie, żeby uleczyć - że się tak wyrażę - to uszkodzenie.
Dlatego też w przypadku ciała fizycznego nie możemy mówić o leczeniu.
Najlepiej zdać sobie z tego sprawę, patrząc na chorą roślinę. Tutaj zasady we
wnętrznej siły leczniczej szukać musimy w ciele eterycznym. Fakty stwier
dzone przez naukę duchową całkowicie to potwierdzają.
Ciało eteryczne rośliny zaczyna rozwijać wokół rany znacznie większą
aktywność niż poprzednio w tym miejscu. Wyłania ono z siebie zupełnie in
ne formy, wytwarza zupełnie inne prądy. To właśnie jest niezwykle interesu jące. Z chwilą, gdy uszkodzimy ciało fizyczne rośliny, pobudzamy jej ciało
eteryczne do wzmożonej działalności.
W ten sposób nie zdefiniowaliśmy wprawdzie pojęcia choroby, ale uczy
niliśmy coś, żeby odpowiedzieć na pytanie ,jak?", i osiągnęliśmy coś, co da
le nam przeczucie wewnętrznego obrazu leczenia.
49
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 25/90
A teraz idźmy nadal za nicią przewodnią wewnętrznej obserwacji i spró
bujmy pojąć zewnętrzne zjawisko, do którego prowadzi nas nauka duchowa.
Możemy teraz przejść od uszkodzeń, jakich mogą doznać rośliny, do uszko
dzeń, których doznać mogą zwierzęta, a więc istoty posiadające już ciało
astralne. Gdy sprawę tę ujmiemy w ogólnym zarysie, to przekonamy się, że
u wyższych zwierząt będziemy mieli stosunkowo niewiele tego, z czym ma
my do czynienia w wysokiej mierze u roślin. Mam na myśli odpowiedź ciała
eterycznego na zewnętrzne uszkodzenia. Zjawisko to będzie występowało w tym mniejszym stopniu, im wyżej w swoim rozwoju stoi zwierzę. Jeżeli
uszkodzimy ciało fizyczne jakiegoś ssaka, np. urwiemy nogę psu albo spo
wodujemy inne tego rodzaju kalectwo, to przekonamy się, że ciało ete
ryczne nie może odpowiedzieć siłą leczniczą tak łatwo jak ciało eteryczne
rośliny przy analogicznym uszkodzeniu. Jednak również w świecie zwierzę
cym możemy jeszcze zobaczyć leczniczą siłę analogiczną do roślinnej. Gdy
zejdziemy do najniższych istot zwierzęcych, np. dżdżownicy, i wymierny ta
kiej istocie pewne organy, to dla takiego zwierzęcia nie jest to, można by
powiedzieć, bardzo nieprzyjemne. Organy te bowiem bardzo szybko odras
tają i wkrótce zwierzę wygląda znowu tak jak poprzednio. Dzieje się tu coś
podobnego do tego, co występowało w roślinie. Wywołaliśmy pewną siłę le
czniczą w ciele eterycznym. Kto mógłby zaprzeczyć, że takie prowokowa
nie rozwijania sił leczniczych w ciele eterycznym człowieka albo wyższego
zwierzęcia wywarłoby bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie? Natomiast u pier
wotniaka tego rodzaju poważne uszkodzenie jest tylko podnietą dla ciała ete
rycznego, którego wewnętrzne siły budują nowy organ. A teraz przejdźmy do
zwierząt wyższych.
Gdy umiemy jakieś odnóże rakowi, to nie jest on już w stanie wytworzyć
od razu nowego organu. Jednak przy najbliższej zmianie skorupy, a więc przy
przejściu najbliższej metamorfozy, rak wypuszcza w miejsce utraconej częś
ci niedokształcony odrostek; przy drugiej zmianie skorupy ten odrostek jest
już większy i gdyby zmiana skorupy dokonała się odpowiednią ilość razy, to
w miejsce dawnego odnóża powstałoby nowe. Macie tu zatem zjawisko, przy którym trzeba już czegoś więcej, żeby w ciele eterycznym pobudzić odpo
wiednią siłę leczniczą. U zwierząt o wyższej organizacji nie dzieje się już
tak jak u raka. Gdy takiemu zwierzęciu umiemy jakąś część kończyny, to nie
może ono wydobyć od razu takiej siły leczniczej ze swojego ciała eterycz
nego. Należy wciąż podkreślać zjawisko, wokół którego toczą się dzisiaj
50
poważne dyskusje wśród przyrodników. Jeżeli odetniecie odnóże wyżej zor
ganizowanemu zwierzęciu, a to zwierzę ma potomków, to jego kalectwo nie
przenosi się na potomka. Najbliższa generacja ma znowu wszystkie koń
czyny. Kiedy ciało eteryczne przenosi swoje właściwości na potomków, to
znowu gotowe jest do budowy całego organizmu. U dżdżownic ciało etery
czne działa od razu w tym samym ciele; u raka dopiero po zrzuceniu sko
rupy; u wyższych zwierząt analogiczna działalność przejawia się wtedy, gdy
chodzi o potomków; dopiero wtedy ciało eteryczne uzupełnia to, co zwierzęulraciło w poprzedniej generacji. Kiedy więc obserwujemy przyrodę, musimy
w tych zjawiskach widzieć stopniowanie, a wówczas zdamy sobie sprawę,
że o sile leczniczej w ciele eterycznym możemy mówić nawet wtedy, gdy
mamy do czynienia z dziedzicznością przechodzącą z pokolenia na pokole
nie. Widzimy więc, że ciało eteryczne dziedziczy się w taki sposób, że buduje
ono znowu całe, nie okaleczone zwierzę. Macie tu poniekąd próbę odpowie
dzi na pytanie, jak" w odniesieniu do sił leczniczych ciała eterycznego.
A teraz możemy postawić pytanie: „Na czym to polega, że im wyżej
wznosimy się w królestwie zwierząt - a odnosi się to również do królestwa
człowieka, jeżeli rozpatrujemy je zewnętrznie - tym większy musi być wy
siłek ciała eterycznego, aby w ogóle mogło ono uruchomić siły lecznicze?"
l'olega to na tym, że ciało eteryczne może być w najróżniejszy sposób po
łączone z ciałem fizycznym. Między ciałem fizycznym a eterycznym może
islnieć, że tak powiem, ściślejsza albo luźniejsza wspólnota. Weźmy jakieś
niższe zwierzę, np. dżdżownicę, u której ucięta część odrasta natychmiast;
lutuj widzimy luźniejsze połączenie ciała eterycznego z fizycznym. Jeszcze
w wyższym stopniu dotyczy to świata roślin. W przypadku roślin musimy
powiedzieć, że mamy takie połączenie, iż ciało fizyczne nie jest w stanie
oddziaływać z powrotem na ciało eteryczne; ciało eteryczne nie jest krępo-
wnne tym, co dzieje się w ciele fizycznym i pod pewnym względem jest od
liegOniezależne. Jak wiemy, istota ciała eterycznego polega na tym, że jesttiklywne, buduje, powoduje rozrost i wspomaga go do pewnej określonej gra-
nii v Z chwilą gdy roślinie albo niższemu zwierzęciu utniemy jakąś część,tu Biało eteryczne od razu gotowe jest do wytworzenia nowej części w miej
sc utraconej, to znaczy, że ma możność rozwinięcia pełnej działalności. Co
nio/e być przyczyną, że ciało eteryczne nie może być w pełni aktywne? Mu-
Nluloby być bardziej związane z ciałem fizycznym. I to właśnie ma miejsce
U wyższych zwierząt. Istnieje tam o wiele silniejsze, bardziej bezpośrednie
51
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 26/90
połączenie między ciałem eterycznym i fizycznym. Gdy ciało fizyczne wyt
warza swoje kształty, to oddziałują one z powrotem na ciało eteryczne.
Ujmując rzecz obrazowo, można by powiedzieć, że u zwierząt niższego
rzędu albo u roślin to, co znajduje się na zewnątrz, nie oddziałuje z powrotem
na ciało eteryczne, nie krępuje ciała eterycznego i jego byt jest samodzielny.
U wyższych zwierząt formy ciała fizycznego napierają z powrotem na ciało
eteryczne, które przylega ściśle do ciała fizycznego, tak że raniąc ciało fi
zyczne, ranimy równocześnie ciało eteryczne. W takim wypadku ciało eteryczne musi oczywiście odwoływać się do głębszych sił, ponieważ najpierw
musi odbudować samo siebie, a dopiero potem członki ciała fizycznego. Dla
tego mając do czynienia z ciałem eterycznym zwierzęcia wyższego gatunku,
musimy brać pod uwagę głębsze siły lecznicze. Z czym to się wiąże? Dlacze
go ciało eteryczne zwierzęcia wyższego gatunku jest tak zależne od form
ciała fizycznego?
Im wyżej wznosimy się w królestwie zwierzęcym, tym bardziej musimy
uwzględniać nie tylko działalność ciała fizycznego i eterycznego, ale rów
nież ciała astralnego. U niższych gatunków zwierząt działalność ciała astral
nego odgrywa jeszcze bardzo małą rolę. Dlatego mają one w sobie jeszcze tak
dużo z rośliny. Im wyżej się wznosimy, tym bardziej musimy brać pod uwagę
ciało astralne. Jednak wtedy działa ono tak, że uzależnia od siebie ciało ete
ryczne. Taka istota jak roślina, która posiada tylko ciało fizyczne i eteryczne,
nie spostrzega świata zewnętrznego. Działają na nią wprawdzie bodźce z ze
wnątrz, ale nie znajdują odbicia w procesach wewnętrznych. Natomiast tam,
gdzie aktywne jest ciało astralne, zewnętrzne pobudki odzwierciedlają się
w procesach wewnętrznych. Istota, u której ciało astralne nie jest czynne, po
zostaje wewnętrznie bardziej odcięta od świata zewnętrznego. Im bardziej
aktywne jest ciało astralne, tym bardziej otwiera się ona na świat zewnętrzny.
A zatem ciało astralne wiąże wnętrze istoty ze światem zewnętrznym. Wzmo
żona działalność ciała astralnego sprawia, że ciało eteryczne musi urucho
mić znacznie więcej sił, aby wyrównać uszkodzenie.
Jeżeli z kolei wzniesiemy się od zwierzęcia do człowieka, to musimy uwzględnić jeszcze coś innego. Teraz w ciele astralnym zostaje odciśnięte nie
tylko to, co daje narzucony sposób życia, jak to się dzieje u zwierzęcia, bo
wiem zwierzę ma w dużej mierze ograniczoną drogę życiową - żyje według
wyznaczonego mu programu. U zwierzęcia trudno mówić o tym, by mogło
w jakiś szczególny sposób przeciwstawiać się swoim instynktom czy też pro-
52
wadzić życie inne, niż to leży w jego naturze. Zwierzę stosuje się do swoje
go programu życiowego. To, co znajduje swój wyraz u zwierzęcia, poddane
jest pewnego rodzaju typowemu programowi. Człowiek natomiast, właśnie
dlatego, że wzniósł się na wyższy szczebel rozwoju, ma możność doświad
czenia wszystkich możliwych stopni między tym, co słuszne i niesłuszne,
między tym, co jest prawdą i kłamstwem, dobrem i złem. Wchodzi on w naj
różniejszy sposób w kontakt ze światem zewnętrznym pod wpływem indywi
dualnych motywów. Wszystkie te rodzaje kontaktu ze światem zewnętrznymoddziałują z powrotem na ciało astralne, wywierają na nie pewien wpływ.
I Małego wzajemne oddziaływanie między ciałem astralnym i eterycznym mu
si zależeć teraz od zewnętrznych przeżyć. Jeżeli więc człowiek prowadzi
życic pod jakimkolwiek względem nieumiarkowane, odciska się to na jego
ciele astralnym. Ale jak wiemy, ciało astralne wywiera z kolei wpływ na cia
ło eteryczne. Rodzaj tego wpływu zależy od tego, co zostało wniesione w cia
ło astralne. To pozwala nam zrozumieć, że ciało eteryczne ulega zmianie
w zależności od tego, czy człowiek prowadzi takie czy inne życie w grani
cach dobra i zła, słuszności albo jej braku, prawdy albo kłamstwa; wszystko
to wywiera wpływ na ciało eteryczne człowieka.
Przypomnijmy sobie teraz, co dzieje się, gdy człowiek przejdzie przez
wrota śmierci. Wiemy, że ciało fizyczne zostaje odłączone, a pozostaje ciało
eteryczne, które związane jest teraz z ciałem astralnym i jaźnią. Po upływie
pewnego czasu po śmierci - który liczy się na dni - zasadnicza część ciała
eterycznego zostaje odrzucona jako drugie zwłoki; pozostaje jednak ekstrakt
ciula eterycznego, który człowiek zabiera ze sobą i zachowuje na wszystkie
czasy. Znajduje się w nim jako esencja wszystko, co ciało eteryczne przyję
ło w siebie podczas ziemskiego życia. Są tam więc np. wpływy nieumiarko-
wiinego życia; jest tam również to, co człowiek wziął w siebie jako wynik
pmwidlowego lub nieprawidłowego myślenia, działania i czucia. Wszystko
lo zawiera w sobie ciało eteryczne i człowiek zabiera to ze sobą aż do czasu
nowych narodzin. Zwierzę nie może oczywiście niczego przenieść w podob
ny sposób poza wrota śmierci, ponieważ nie ma w ogóle takich przeżyć. Kiedy człowiek wkracza przez narodziny ponownie w byt ziemski, esencja jego
i lała eterycznego wlewa się w nowe ciało eteryczne i przepaja je przy jego
budowaniu. A zatem w nowym bycie ziemskim człowiek posiada w swoim
liflo eterycznym rezultaty tego, jak żył w poprzedniej inkarnacji. A ponie-
W I I Ż linio eteryczne jest budowniczym całkowicie nowego organizmu, więc
53
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 27/90
wszystko to odciska się również w jego ciele fizycznym. - Dlaczego to wszystko może odcisnąć się w ciele fizycznym?
Badania prowadzone w oparciu o naukę duchową wykazują, że w for
mach ciała człowieka, który przez narodziny wkracza w byt ziemski, można
mniej więcej widzieć, jakie były czyny tego człowieka w poprzednim życiu.
Czy jednak znajdziemy równie przekonujące wyjaśnienie zmniejszającej się
siły leczniczej u coraz wyżej stojących w rozwoju zwierząt? Ponieważ u zwie
rzęcia nie może być mowy o tym, żeby przynosiło ze sobą reinkarnowaną indywidualność z poprzedniego życia ziemskiego, znajdziemy tu zatem jedy
nie działalność ogólnego ciała astralnego danego gatunku zwierzęcego, a bę
dzie ono u tego zwierzęcia ograniczało siły lecznicze ciała eterycznego. Na
tomiast u człowieka nie tylko jego ciało astralne, ale również ciało eteryczne
oraz fizyczne są zaimpregnowane tym, co wywołały czyny z poprzedniego
życia. A ponieważ ciało eteryczne posiadało siłę wnoszenia tego, co ma z da
wniejszych czasów, to zrozumiemy, że budując teraz cały organizm, potrafi
włożyć w niego to, co przynosi ze sobą z poprzednich wcieleń. Pozwala nam
to zrozumieć, jak nasze czyny z jakiegoś poprzedniego życia mogą oddziały
wać na stan zdrowia w następnym wcieleniu i jak w naszym stanie zdrowia
możemy się często doszukać karmicznych skutków naszych czynów z po
przedniego życia. Możemy to jednak ująć z jeszcze innej strony.
Możemy zapytać, czy wszystko, co robimy w życiu pomiędzy narodzina
mi a śmiercią, działa w taki sam sposób na nasze ciało eteryczne? Już w co
dziennym życiu możemy spostrzec ogromną różnicę między powrotnym od
działywaniem na naszą właściwą organizację wewnętrzną tych rzeczy, które
przeżywamy jako świadomi ludzie, a wieloma innymi przeżyciami. Mamy tu
fakt niezmiernie interesujący, który nauka duchowa może całkowicie wyjaś
nić, ale który można pojąć również za pomocą rozumowego myślenia. Czło
wiek ma podczas swojego życia sumę przeżyć, które przyjmuje świadomie
i wiąże ze swoją jaźnią. Te przeżycia stają się w nim wyobrażeniami, które
przepracowuje. Ale zauważcie, jak nieskończenie wiele przeżyć, doświad
czeń, wrażeń nie prowadzi do wyobrażeń, chociaż w gruncie rzeczy istnieją one w człowieku i oddziałują na niego. Zdarzało się z pewnością często, że
ktoś wam powiedział „spotkałem cię dzisiaj na ulicy, spojrzałeś nawet na
mnie", a tymczasem wy nic o tym nie wiecie. Zdarza się to wielokrotnie. Taka
rzecz była naturalnie pewnym wrażeniem. Wasze oko widziało tego drugiego
człowieka, ale to bezpośrednie wrażenie nie doprowadziło do wyobrażenia. Ist-
54
nicje nieskończona ilość takich wrażeń, tak że w rzeczywistości nasze życie
rozpada się na dwie części: na szereg takich przeżyć duszy, które składają się
ze świadomych wyobrażeń, i takich, które nigdy nie doszły do pełnej świa
domości. Istnieją jednak również dalsze różnice. Z łatwością możecie wyróż
nić wrażenia, które mieliście w życiu i które możecie sobie przypomnieć,
a zatem wrażenia, których doznaliście w taki sposób, że zawsze mogą po
wrócić we wspomnieniu, oraz takie wrażenia, których nie możecie sobie
przypomnieć. A zatem życie naszej duszy rozpada się na różne kategorie. Gdy rozpa-
Irujcmy oddziaływanie wrażeń na wewnętrzną istotę człowieka, to przekonu
jemy się, że istnieje rzeczywiście bardzo wyraźna różnica między tymi róż
nymi kategoriami. A teraz zatrzymajmy się kilka minut na życiu człowieka
pomiędzy narodzeniem a śmiercią. Przekonamy się, że istnieje zasadnicza
różnica między wyobrażeniami, które mogą zawsze dochodzić do naszej
świadomości i które mogą wzbudzać wspomnienie, a takimi, o których się
zapomina, które właściwie nie rozwinęły zdolności wytwarzania wspomnień.
Tę różnicę można sobie najłatwiej uświadomić w następujący sposób. Przy
pomnijcie sobie jakieś wrażenie, które wywołało w was wyraźne wyobraże
nie i które wzbudziło w was radość albo ból, a zatem wrażenie, któremu towa
rzyszyło pewne uczucie. Zapamiętajcie, że większości wrażeń - a właściwie
wszystkim wrażeniom, jakich doznajemy - towarzyszą uczucia. Uczucia od
ciskają się nie tylko na świadomej powierzchni życia, lecz przenikają swo
im działaniem głęboko aż do ciała fizycznego. Zwróćcie tylko uwagę na to,
że pod wpływem pewnych wrażeń bledniecie, a pod wpływem innych czer-
wienicie się. Działanie wrażeń przenika więc tak głęboko, że powoduje prze
mieszczenie krwi. A teraz przenieście się do tego, co nie dochodzi wcale do
świadomości - albo dochodzi do niej tylko przelotnie, tak że w podłożu tej
świadomości nie powstaje żadne wspomnienie. Nauka duchowa mówi nam,
Że takim wrażeniom towarzyszą wzruszenia w stopniu nie mniejszym niż
wrażeniom uświadomionym. Jeśli pod wpływem świata zewnętrznego doz
najecie wrażenia, które - gdybyście przeżywali je świadomie - wywołałoby w was uczucie strachu powodujące bicia serca, to jeżeli takie samo wrażenie
nic dojdzie do świadomości, to i wtedy nie przeminie ono bez skutku. Nie og
ranicza się to do samego wrażenia, ale przenika aż do ciała fizycznego. Wy
stępuje tu nawet rzecz szczególna. Wrażenie, które wywołuje świadome wyo
brażenie, przy działaniu skierowanym w głąb ludzkiej organizacji znajduje
55
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 28/90
pewien rodzaj oporu. Jeżeli jednak wrażenie działa na nas w ten sposób, że
nie wywołuje świadomego wyobrażenia, to wtedy nic go nie hamuje, wnika
ono w głąb bez przeszkód. Życie ludzkie jest o wiele bogatsze niż to, co do
chodzi do naszej świadomości.
Istnieje w życiu taki okres, kiedy wrażenia, które tak żywo oddziałują na
ludzki organizm, a nie mają zdolności wywoływania wspomnień, przeżywa
ne są szczególnie silnie. Przez cały czas od narodzenia aż do chwili, od któ
rej zaczynają się nasze wspomnienia, doznajemy niezliczonej ilości wrażeń,które tkwią w nas, a w owym czasie wywoływały w nas także zmiany. Dzia
łają one tak samo jak uświadomione wrażenia, ale - zwłaszcza gdy zostały
zapomniane - nie przeciwstawia im się to, co w przypadku uświadomionych
wrażeń wypełnia duszę właśnie jako świadome wyobrażenie i przez to
wytwarza tamę. Te nieuświadomione wrażenia przenikają najgłębiej. Także
w zewnętrznym życiu możecie nieraz znaleźć potwierdzenie, że istnieją chwi
le, w których ten drugi rodzaj wewnętrznych działań znajduje swój wyraz.
Natrafiacie w waszym późniejszym życiu na wydarzenia, których nie może
cie sobie wyjaśnić. Nie możecie zrozumieć, dlaczego w danym czasie musie
liście przeżyć to czy tamto właśnie w taki sposób. Macie np. przeżycie, które
wywołuje w was tak wstrząsające wrażenie, że nie możecie sobie wytłuma
czyć, dlaczego rzecz stosunkowo obojętna tak głęboko was dotknęła. Gdy
byście mogli zbadać to przeżycie, to może przekonalibyście się, że właśnie
w owym krytycznym czasie - tzn. pomiędzy narodzeniem a tym granicznym
punktem, do którego sięga wasza pamięć - mieliście jakieś podobne przeży
cie, które jednak zostało zapomniane. Nie pozostało po nim żadne wyobra
żenie. Doznaliście wtedy pewnego wstrząsu, który żyje w was nadal i wiąże
się z obecnym wrażeniem, wzmacniając je. Wydarzenie, które wzruszyłoby
was obecnie znacznie mniej, budzi w was szczególnie silną reakcję. Niezli
czona ilość przeżyć daje się w taki sposób wyjaśnić. Kto zda sobie z tego
sprawę, będzie mógł zrozumieć, z jak ogromną odpowiedzialnością wiąże się
wychowywanie dziecka w pierwszym okresie jego życia, jak pewne rzeczy
rzucają brzemienne w swoich skutkach cienie lub blaski na późniejsze życie.Mamy tu zatem do czynienia z oddziaływaniem na późniejsze życie czegoś,
co miało miejsce we wcześniejszym okresie.
Może się okazać, że wrażenia z dzieciństwa - zwłaszcza jeżeli się pow
tarzały - wywierają taki wpływ na całe nastawienie życiowe, że począwszy
od pewnej chwili, występuje rozstrój duszy, który jest niezrozumiały i tylko
56
wtedy znajduje swoje wyjaśnienie, gdy zdoła się sięgnąć wstecz, tak że się
wie, jakie dawniejsze wrażenia odbijają się w późniejszym okresie życia.
Szczególnie silnie oddziałują te wydarzenia, które nie były dla dziecka obo
jętne i już wówczas wywarły na nim silne wrażenie. Możemy zatem powie
dzieć, że jeśli wrażeniom, które potem zapadają w niepamięć, towarzyszą
emocje, a zwłaszcza uczucia i odczucia, wówczas te emocje i uczucia działa
ją ze szczególną siłą i wywołują przeżycia, o jakich była mowa.
Przypomnijcie sobie teraz wszystko, co wam mówiłem o życiu w czasiekamaloki. Po odrzuceniu ciała eterycznego jako drugich zwłok człowiek
przeżywa całe swoje ostatnie życie wstecz; przechodzi obok wszystkich czyn
ności i przeżyć ostatniego życia, ale nie w taki sposób, aby miały mu być one
obojętne. To, co przeszedł, wywołuje uczucie najgłębszych wzruszeń wła
śnie podczas kamaloki - ponieważ człowiek ma jeszcze swoje dawne ciało
astralne. Przypuśćmy, że ktoś zmarł, mając lat siedemdziesiąt i powtarza
swoje życie wstecz aż do czterdziestego roku, kiedy uderzył kogoś w twarz.
Wtedy przeżywa w sobie ból, który sprawił drugiemu człowiekowi. Wywo
łuje to w nim rodzaj wyrzutów, jakie sam sobie czyni. Pozostają one w nim
w postaci tęsknoty, aby tę rzecz wyrównać - tęsknoty, którą wnosi w najbliż
sze ziemskie życie. Jeżeli zdacie sobie sprawę, że w czasie między śmiercią
a nowym narodzeniem istnieją tego rodzaju przeżycia astralne, to zrozumie
cie, że to, co przeżyliśmy jako nasz czyn na ziemi, odciska się tym silniej
i pewniej w naszej wewnętrznej istocie i współdziała przy odbudowie nowej
cielesności. Skoro już w codzienny m życiu pewne przeżycia mogą wywrzeć
na nas taki wpływ, że wywołują rozstrój duszy, to łatwo zrozumiemy, że owe
znacznie silniejsze doznania, których doświadcza się w czasie kamaloki,
znajdą swój wyraz w przyszłej inkarnacji; wyrażą się mianowicie w działa
niu, które przenika głęboko w organizację ciała fizycznego.
Widzicie tu potęgowanie się pewnego zjawiska, które przy uważnej ob
serwacji możecie spostrzec już w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią.
Takie wyobrażenia, którym nasza świadomość nie stawia żadnej tamy, mo
gą wywołać pewne zaburzenia w duszy - neurastenię, histerię, może nawet"Wed. Wszystkie te zjawiska przedstawiają się nam jak o związki przyczy
nił we między wcześniejszymi i późniejszymi przeżyciami, dając wymowny
uliiaz takich związków.
Jeśli spróbujemy teraz podnieść to pojęcie na nieco wyższy poziom, to
Hiiemy powiedzieć, że czynności wykonywane przez nas w jednym życiu
57
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 29/90
przemieniają się w pośmiertnym bycie w potężne emocje. Afekty, których
nie osłabia teraz żadne fizyczne wyobrażenie ani nie hamuje żadna zwyczaj
na świadomość, bo nie ma tam mózgu, afekty, które przeżywa się na zasa
dzie innej formy świadomości, przenikającej głębiej swoją działalnością, te
afekty sprawiają, że nasze czyny i cała nasza istota z poprzedniego życia prze
jawiają się w nowym wcieleniu jako nasze założenia i nasza organizacja cie
lesna. Wobec tego staje się zrozumiałe, że kiedy człowiek, który myślał, czuł
i działał tylko egoistycznie, widzi po śmierci owoce swoich czynów, przepa- ja się potężnymi afektami zwróconymi przeciwko nim. Tak się rzeczywiście
dzieje. Przyjmuje w siebie tendencje skierowane przeciwko własnej istocie.
A tendencje te, o ile wyszły z egoizmu poprzedniego życia, znajdują swój
wyraz w nowym życiu w słabej organizacji cielesnej. To pozwala nam zrozu
mieć, że „słaby organizm" można sprowadzić karmicznie do egoistycznych
czynów poprzedniego życia.
A teraz idźmy dalej. Przypuśćmy, że w jakimś życiu człowiek ma skłon
ność do kłamstwa. Taka skłonność wypływa z głębszej organizacji duszy i tkwi
w podświadomości. Gdyby bowiem człowiek odwoływał się do tego, co obej
muje jego najbardziej świadome życie, to właściwie nie kłamałby. Jedynie
te afekty i uczucia, które wynikają z podświadomości, prowadzą do kłam
stwa. Tutaj tkwi już coś głębszego. Jeżeli człowiek był kłamliwy, to czyny,
które wywodzą się z tej skłonności do kłamstwa, wywołują w jego pośmiert
nym życiu najgwałtowniejsze afekty oraz silną tendencję skierowaną prze
ciw samemu sobie. Na skutek tego następne życie ziemskie przyniesie ze
sobą już nie tylko słabą organizację cielesną, ale - wykazuje to nauka ducho
wa - takie ciało, które jest niejako niewłaściwe i w swoich subtelniej szych
częściach posiada organy wewnętrzne zbudowane nieprawidłowo. Zostało to
wywołane dawniejszą skłonnością do kłamstwa. Skąd jednak wzięła się owa
skłonność do kłamstwa? Jest tu coś, co wymaga wyjaśnienia.
Musimy się cofnąć dalej. Nauka duchowa wykazuje, że życie lekkomyśl
ne, które nie zna oddania się i miłości, że życie powierzchowne w jednym
wcieleniu, wyraża się w następnym życiu w skłonności do kłamstwa, która w trzecim z rzędu wcieleniu wyraża się w nieprawidłowej budowie narządów.
W ten sposób możemy prześledzić trzy następujące po sobie kolejno inkar-
nacje w ich karmicznych skutkach: powierzchowność i płochość w pierwszej
inkamacji, skłonność do kłamstwa w drugiej, a w trzecim wcieleniu fizyczna
skłonność do chorób.
58
Widzimy tu działanie karmy dotyczące zdrowia i choroby. To, co zostało
teraz powiedziane, opiera się na faktach zbadanych przez naukę duchową.
Nie są to żadne teorie, ale zaobserwowane fakty, które zbadane zostały me
todami nauki duchowej.
Najpierw wskazaliśmy więc na najzwyklejsze fakty - na siły lecznicze
u roślin. Potem mówiliśmy o tym, że przez dołączenie się ciała astralnego
u zwierząt działalność ciała eterycznego zostaje osłabiona, a następnie o tym,
że przez przyjęcie jaźni, dzięki której rozwija się życie indywidualne w zakresie dobra i zła, prawdy i kłamstwa, ciało astralne, hamujące u zwierząt
sity lecznicze, wnosi teraz coś nowego, a mianowicie wpływy chorobowe,
mające swoje źródło w indywidualnym życiu człowieka. Roślina nie ma je
szcze żadnego ciała astralnego, nie ma więc też żadnych wewnętrznych przy
czyn chorobowych. Choroba przychodzi tu tylko z zewnątrz, a siły ciała ete
rycznego nie są osłabione. U niższych gatunków zwierząt ciało eteryczne ma
jeszcze takie siły lecznicze, że może odbudowywać członki, ale im wyżej się
wznosimy, tym bardziej ciało astralne ogranicza siły lecznicze ciała eteryczne
go. Ponieważ zwierzęta, rozmnażając się, nie podlegają reinkarnacji, więc to,
co znajduje się w ich ciele eterycznym, nie jest związane z żadnymi moralno-
inlelcktualnymi względnie indywidualnymi właściwościami, lecz z ogólnym
typem. Natomiast u człowieka przeżycia jego jaźni pomiędzy narodzeniema śmiercią działają w głąb aż do ciała eterycznego.
Dlaczego przeżycia dzieciństwa wywołują tylko lekkie schorzenia w po-
Hlaci nastrojów duszy, jak o tym była mowa? Dzieje się tak, ponieważ przy
czyny wielu takich schorzeń jak np. neurastenia, neuroza, histeria mogą
tkwić w tym samym życiu; natomiast głębszych przyczyn chorobowych szu
kać należy w poprzednim wcieleniu. Albowiem to, co człowiek przeżywa
w sposób moralny i intelektualny, może przeniknąć w ciało eteryczne do
piero pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem. Ogólnie biorąc, ciało ete-
lyczne człowieka nie może przyjąć w siebie w ciągu jednego życia skutków
głębszych moralnych przeżyć, chociaż poznamy szczególne - i to nawet
bardzo znaczące - wyjątki. W zasadzie skutki głębszych moralnych przeżyćzostają wszczepione w ciało eteryczne pomiędzy śmiercią a nowym naro
dzeniem.
W ten sposób poznaliśmy związek, jaki zachodzi między naszym życiem
W zakresie dobra i zła, w zakresie moralnym i intelektualnym w jednej inkar-
niu|i, a naszym zdrowiem względnie chorobą w następnym wcieleniu.
59
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 30/90
IV
Leczenie i niemożność wyleczeniaz choroby w związku z karmą
Na wstępie zaznaczę, że właśnie pod względem dwóch pojęć, które mają
być przedmiotem naszych dzisiejszych rozważań, a mianowicie uleczalnoś
ci i nieuleczalności chorób, zapanują wyraźniejsze i, można by powiedzieć, bardziej ludzkie wyobrażenia, gdy idea karmy i związków karmicznych przy
jęta zostanie kiedyś przez szersze kręgi. W różnych stuleciach panowały naj
różniejsze poglądy na temat uleczalności i nieuleczalności chorób. Nie trzeba
sięgać zbyt daleko, żeby przekonać się, jak bardzo się one zmieniły.
Był taki czas - na przełomie wieków średnich i nowszych czasów, mniej
więcej w XVI, XVII wieku - kiedy stopniowo rozwinęły się poglądy, że for
my chorobowe można ściśle posegregować i właściwie dla każdej choroby
istnieje jakieś ziele, jakaś mikstura, która daną chorobę bezwzględnie wy
leczy. Wiara ta trwała w gruncie rzeczy bardzo długo, bo aż po wiek XIX.
Jednakże każdy, kto zapoznałby się z tym, co pisano o sposobach leczenia
chorób pod koniec XVIII albo na początku XIX wieku, a także jeszcze póź
niej, zdziwiłby się, czytając o tych środkach i środeczkach, które wówczas
powszechnie stosowano - począwszy od herbatek i mikstur aż po niebezpie
czne leki, puszczanie krwi itd. Ale właśnie XIX wiek był okresem, kiedy to
w miarodajnych kołach lekarskich pogląd ten diametralnie się zmienił. Mo
gę powołać się na to, że sam w latach młodzieńczych zetknąłem się z tymi
przeciwnymi dotychczasowym zapatrywaniom prądami w naj różnorodniej-
szych odcieniach i motywach. Można się było z tym zapoznać, mając kon
takt z „nihilistyczną szkołą lekarską" w Wiedniu, której początek przypada
na połowę XIX wieku, a która zdobywa coraz większe znaczenie. Punktem
wyjścia dla radykalnej zmiany pojęć dotyczących uleczalności względnie
nieuleczalności chorób była wypowiedź wybitnego lekarza Dietla dotyczą
ca zapalenia płuc i chorób pokrewnych. Różne obserwacje doprowadziły godo przeświadczenia, że nie można stwierdzić żadnego wyraźnego wpływu
tego czy innego środka leczniczego na przebieg takiej czy innej choroby. Pod
wpływem szkoły Dietla ówcześni młodzi lekarze nauczyli się krytycznie pa
trzeć na dawne środki lecznicze używane już od śmieci i zapatrywania te
przenieśli w ogóle na wszystkie leki. Do ich poglądu na wartość leczniczą
60
tych środków można by zastosować przysłowie: „Kogut pieje na gnojowis
ku; pogoda się zmieni albo też nie". Uważali oni, że jest to dosyć obojętne
dla przebiegu choroby, czy choremu zaaplikuje się takie czy inne lekarstwa,
czy też nie. Dietel podał bardzo przekonującą na owe czasy statystykę, która
wykazywała, że ta sama mniej więcej ilość chorych na zapalenie płuc powra
cała do zdrowia albo umierała zarówno przy zastosowaniu wprowadzonego
przez niego tak zwanego „wyczekującego sposobu" traktowania choroby, jak
i przy dawnej metodzie polegającej na stosowaniu od dawna uznawanych lekarstw. Ta wprowadzona przez Dietla i rozwinięta dalej przez Skodę „wy
czekująca metoda" traktowania choroby polegała na tym, że choremu za
pewniano odpowiednie warunki zewnętrzne, aby najlepiej mogły działać siły
uzdrawiające, aktywne w samym pacjencie. Starano się wydobyć te uzdra
wiające siły z organizmu chorego, a lekarzowi nie wyznaczano właściwie
żadnej innej roli jak tylko pilnowanie przebiegu choroby i bycie w pogoto
wiu, jeśli zaszłoby coś, co wymagałoby jego fachowej pomocy. Poza tym
ograniczano się niejako do obserwowania rozwoju choroby i wyczekiwania,
kiedy zaczną działać w organizmie siły samouzdrawiające, aż po pewnym
czasie spadnie gorączka i nastąpi samouleczenie organizmu.
Ta szkoła lekarska określana była - i nazwa ta obowiązuje jeszcze dzisiaj
jako szkoła nihilistyczną, ponieważ opierała się na wypowiedzi profesora
•kody, która brzmiała mniej więcej tak: „Może nauczymy się rozpoznawać
choroby i opisywać je, może nawet nauczymy się wyjaśniać je, ale leczyć ich
nie umiemy!" Opowiadam wam o faktach, jakie zaszły w XIX wieku, abyście
zdobyli odczucie tego, jak zmieniły się wyobrażenia w tej dziedzinie. Nikt
jednak nie powinien przypuszczać, że skoro pewne sprawy zostały tu poru
szone w formie opowiadania, to należy do razu opowiedzieć się po tej czy
tamtej stronie. Bowiem wypowiedź sławnego prof. Skody była niewątpliwie
pewnego rodzaju radykalizmem i łatwo można by wyznaczyć granice, w któ
rych znajduje ona swoje uzasadnienie. Tym niemniej wypowiedź ta na coś
wskazuje, tyle tylko, że nie dysponując odpowiednimi środkami, nie można
było świadomie tej wskazówki jakoś uzasadnić - nie umiano nawet ująć tegomyślą. W kołach, w których tę wypowiedź cytowano, nie umiano o tej wska
zówce pomyśleć: wskazywano ostatecznie na to, że w człowieku musi tkwić
coś, co pod pewnym względem decyduje o przebiegu oraz wyniku choroby
I wykracza poza granice tego, co może zdziałać ludzka pomoc.
61
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 31/90
Wskazano zatem na coś, co leży poza granicami, w których mieści się
ludzka pomoc, a gdy się dotrze do istoty rzeczy, to musi się dojść do prze
konania, że to, na co wskazano, nie może odnosić się do niczego innego jak
tylko do prawa karmy i do oddziaływania karmy w przebiegu ludzkiego ży
cia. Gdy śledzimy przebieg jakiejś choroby, a więc pojawienie się jej oraz sił
samoleczących, jakie organizm ludzki z siebie wydobywa, gdy śledzimy po
stępy w procesie przezwyciężania choroby, to przy bezstronnej obserwacji
musimy uznać, że przejawia się tutaj jakaś głęboka prawidłowość. Tę prawidłowość musimy zauważyć zwłaszcza wtedy, gdy zwrócimy uwagę na to, że
w jednym wypadku następuje uzdrowienie, natomiast w innym okazuje się
ono niemożliwe. Nasuwa się tu pytanie, czy tej głębszej prawidłowości szu
kać należy w poprzednich żywotach ziemskich człowieka? Pojawia się zatem
pytanie: Czy należy mówić, że człowiek przynosi ze sobą pewne założenia,
które predestynują go do tego, aby w jednym wypadku mógł wydobyć z or
ganizmu swoje siły uzdrawiające, natomiast w innych okolicznościach, po
mimo wszelkich wysiłków, nie mógł tych sił znaleźć?
Jeżeli sobie przypomnicie to, co omawialiśmy wczoraj, to zrozumiecie,
że na skutek przeżyć, jakie rozgrywają się pomiędzy śmiercią a nowym na
rodzeniem, ludzka indywidualność przyjmuje szczególne siły. Mówiliśmy,
że w okresie kamaloki stają przed duszą człowieka wydarzenia jego ostatniego życia, a więc jego dobre i złe czyny, właściwości jego charakteru itd.,
i na skutek oglądu własnego życia budzi się w człowieku tendencja, aby wy
tworzyć coś, co pomogłoby mu odrobić, wyrównać wszystkie przewinienia,
wszystkie niedoskonałości i zdobyć takie właściwości, które uczynią go w tej
czy innej dziedzinie doskonalszym. Kiedy to zrozumiemy, możemy powie
dzieć, że to zamierzenie człowiek zachowuje i wkracza z nim przez nowe
narodziny w byt ziemski. Sam buduje swoją nową cielesność, która wprowa
dzi go w nowe życie, a tworzy ją według sił, które przyniósł z poprzednich
żywotów ziemskich oraz z bym pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem.
Jest wyposażony w te siły i przesnuwa nimi swoją nową cielesność. Poz
wala nam to zrozumieć, że ta cielesność jest słaba albo mocna w zależnościod tego, czy człowiek przesnuł ją słabymi czy mocnymi siłami.
Musimy więc uświadomić sobie, że wywoła to jakiś skutek, gdy czło
wiek w czasie kamaloki widział rzeczy, które wzbudziły w nim następującą
myśl: „W ostatnim życiu działałeś pod wpływem afektów, gniewu, strachu
i namiętności". Własne czyny stają w czasie kamaloki żywo przed jego duszą
62
i wtedy powstaje myśl: „Musisz zrobić coś, co sprawi, że staniesz się pod tym
względem doskonalszy, że w przyszłości nie będziesz już skłonny do dzia
łania pod wpływem afektów". Ta myśl staje się składową częścią ludzkiej
indywidualności, a przy przechodzeniu przez narodziny odciska się jako si
ła w powstającym na nowo ciele. Całą organizację, a więc ciało fizyczne,
eteryczne oraz astralne przepaja tendencja, aby uniemożliwić człowiekowi
wykonywanie jakiejś czynności pod wpływem afektów - gniewu, nienawiś
ci, zazdrości itp. - tak by mógł uczynić siebie pod tym względem doskonalszym. Prowadzi go do tego, żeby w przyszłości dokonywał innych czynów,
które mogą stać się wyrównaniem poprzednich. Tak więc pod wpływem roz
sądku, który znacznie przewyższa zwykły rozsądek, człowieka przepaja za
mierzenie, które może go doprowadzić do wyższej doskonałości w określo
nej dziedzinie i do wyrównania pewnych czynów. Jeżeli uwzględnicie, jak
różnorodne jest życie, jak człowiek dzień po dniu dokonuje czynów, które
domagają się wyrównania, to zrozumiecie, że gdy dusza przez nowe naro
dziny wkracza w byt ziemski, istnieją w niej liczne tego rodzaju tendencje,
liczne myśli oczekujące wyrównania i te różnorakie tendencje i myśli krzy
żują się. Na skutek tego ludzkie ciało fizyczne i eteryczne otrzymuje konfi
gurację, która przesnuta jest tymi tendencjami. Ażeby sobie to uświadomić,
rozważmy drastyczny przypadek. Przedtem jednak pragnę dzisiaj specjalniepodkreślić to, co zresztą stale powtarzam, że nie zwykłem mówić rzeczy
wyprowadzonych z teorii; nie wymyślam żadnych hipotez, a gdy przytaczam
przykłady, to są one zawsze należycie zbadane przez naukę duchową.
Przypuśćmy, że ktoś przeżył swoją ostatnią inkarnację w taki sposób, że
lego działalność wypływała z poczucia jaźni, które było o wiele za słabe,
/byt oddane zewnętrznemu światu; w jego działalności przejawiał się taki
brak samodzielności, takie zagubienie siebie samego, jakie nie odpowiada
obecnemu cyklowi rozwojowemu ludzkości. Mamy zatem człowieka, które
go brak poczucia własnej jaźni doprowadził w danej inkarnacji do takich czy
innych czynów. Przechodząc przez okres kamaloki, miał on przed sobą czy
ny, które wypływały z tego braku poczucia własnej jaźni. To budzi w nimod razu tendencję: „Musisz rozwinąć w sobie siły, które wzmocnią twoje
pOCZUcie własnej jaźni; w następnej inkarnacji musisz stworzyć możliwość
do stawiania oporu swojej cielesności, do stawiania oporu siłom płynącym
i ciała fizycznego, eterycznego oraz astralnego, które będą ci się przeciwsta-
i - K K " - . Musisz w ten sposób hartować swoje poczucie własnej jaźni, ażeby
63
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 32/90
przeszło ono odpowiednią szkołę. Musisz postarać się o takie ciało, które
wskaże ci, jak poprzez cielesność oddziałują założenia słabego poczucia
własnej jaźni!"
To, co dzieje się w następnej inkarnacji, będzie się rozgrywało w regio
nach podświadomych. Ów człowiek będzie dążył do takiej inkarnacji, w któ
rej jeg° poczucie własnej jaźni natrafiać będzie na największy opór, na skutek
czego będzie zmuszony swoje poczucie własnej jaźni w najwyższej mierze do
nich dostosować. Będzie niby jakąś magnetyczną siłą przyciągany tam, gdzie jego poczucie własnej jaźni będzie musiało się gwałtownie zderzać z organi
zacją trzech ciał. Może się to wydawać bardzo dziwne, ale indywidualności
obciążone karmą dążącą do tak scharakteryzowanych warunków bytu ziem
skiego szukają sposobności, w których mogą być narażone na przykład na
zarazy w rodzaju cholery. Cholera daje bowiem sposobność znalezienia oporu,
o jakim mowa. To, co musi przejść chory w swym wnętrzu, ścierając się z opo
rem swoich trzech ciał, może wywołać taki skutek, że w najbliższej inkarnacji
poczucie własnej jaźni danej indywidualności znacznie się wzmocni.
Weźmy teraz inny przykład. Abyście mogli zorientować się w związkach,
o jakie chodzi, weźmy przykład przeciwny. Jakiś człowiek widzi w czasie ka-
maloki, że pod wpływem zbyt silnego poczucia własnej jaźni wykonał sze
reg czynów, które spowodowane były tym, że zanadto opierał się na sobiesamym. Widzi, że musi umiarkować swoje poczucie własnej jaźni, musi mu
postawić tamę. Zatem w najbliższej inkarnacji musi szukać takiej sposob
ności, w której jego trzy ciała będą tak ustosunkowane do jego poczucia
własnej jaźni, że nie znajdzie ono w całej swej cielesności - jakkolwiek by
się wysilało - żadnego ograniczenia, że natrafiać będzie wszędzie na jakąś
bezdenność, doprowadzając się do absurdu. Takie warunki może człowiek
znaleźć, gdy pociągnięty przez odpowiednią możliwość nabawi się malarii.
Macie tutaj przykład karmicznego działania w odniesieniu do pewnych
chorób i potwierdzenie zdania, że człowiek prowadzony jest w gruncie rze
czy przez rozsądek wyższy od tego, jaki może objąć swoją zwykłą świado
mością, a prowadzony jest w taki sposób, aby w wypełnianiu się karmy znalazł warunki odpowiednie dla swojego dalszego rozwoju. Kiedy weźmiecie
pod uwagę to, co właśnie powiedziałem, to łatwiej zrozumiecie zjawiska cho
rób epidemicznych. Mógłbym przytoczyć najróżniejsze przykłady wykazu
jące, że na skutek doświadczeń z okresu kamaloki człowiek po prostu szuka
sposobności, by zapaść na tę czy inną chorobę i poprzez jej przezwyciężenie
64
oraz przez rozwinięcie sił czynnych przy leczeniu samego siebie zdobyć taką
moc, która go w jego drodze życiowej - ujętej jako pewną całość - poprowa
dzi wzwyż.
Poprzednio mówiłem, że gdy człowiek w jakimś życiu działał w dużej
mierze pod wpływem afektów, to w czasie kamaloki również przeżywać
będzie postępowanie, które wypływało z afektów. To wzbudzi w nim ten
dencję, aby w swojej własnej cielesności przeżyć coś, czego przezwycięże
nie prowadzi go do czynów, które mogą być wyrównaniem pewnych rzeczy, jakie robił w poprzednim życiu. Tego rodzaju warunki stwarza zwłaszcza ta
forma choroby, którą w nowszych czasach nazywamy błonicą. W wielu wy
padkach choroba ta występuje wtedy, gdy w grę wchodzi karmiczna predys
pozycja wywołana tym, że dany człowiek w poprzednim życiu działał często
wybuchowo, pod wpływem afektów itp.
W trakcie tych wykładów usłyszymy jeszcze niejedno wyjaśnienie doty
czące uwarunkowania tej czy innej choroby. Obecnie jednak musimy sięgnąć
jeszcze głębiej do zagadnień podstawowych, jeżeli chcemy odpowiedzieć na
pytanie: Jak to się dzieje, że gdy człowiek przez narodziny wkracza w byt
ziemski i na skutek swojej karmy przynosi ze sobą tedencję, aby poprzez
przezwyciężenie takiego czy innego cierpienia coś osiągnąć, to raz udaje mu
Nię odnieść zwycięstwo, pokonać chorobę i przyswoić sobie siły, które gopodnoszą na wyższy poziom, a kiedy indziej ulega, a zwycięstwo jest po stro
nie choroby? Tutaj musimy sięgnąć do duchowych zasad, które sprawiają,
że choroby są w życiu ludzkim w ogóle możliwe.
To, że człowiek może w ogóle zachorować, że na skutek swojej karmy
może szukać choroby, wynika ostatecznie tylko z zasady, którą już często
w naszych antropozoficznych rozważaniach stawialiśmy przed naszą duszą,
ujmując ją w różnych powiązaniach. Wiemy, że w określonym punkcie ewo
lucji Ziemi w rozwój ludzki wkroczyły siły, które określamy jako lucyfery-
ezne. Te siły pochodzą od jestestw, które podczas dawnego rozwoju księży
cowego uległy opóźnieniu i nie posunęły się na tyle naprzód, ażeby dojść do
normalnego poziomu swojego rozwoju. W ten sposób w ciało astralne czło wieka wszczepiony został - zanim jaźń mogła działać w sposób właściwy -
wpływ jestestw lucyferycznych, który przeniknął niegdyś przede wszystkim
do naszego ciała astralnego i pozostał tam na dalsze czasy. Ten wpływ wy
raża się w rozwoju ludzkim w różnorodny sposób. Jednak w związku z tym,
ni nns dzisiaj interesuje, ważne jest, że człowiek na skutek sił lucyferycznych
65
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 33/90
miał w swoim wnętrzu uwodziciela, który działał w taki sposób, że człowiek
stawał się gorszy. Równocześnie, na skutek tego wpływu, człowiek w swo
im działaniu i osądach kierował się w wyższym stopniu różnymi afektami,
namiętnościami i pożądaniami. Właściwa indywidualność człowieka uległa
zmianie; była bardziej skłonna oddawać się temu, co nazywamy światem po
żądań. W ten sposób człowiek uwikłał się znacznie głębiej w świat fizyczny.
Przez wpływ lucyferyczny bardziej zespolił się ze swoją cielesnością. Gdy
by bowiem nie uległ wpływowi jestestw lucyferycznych, to niejedno, co nęciczłowieka na Ziemi, nie budziłoby w nim pożądania. Przechodziłby obojętnie
obok takich czy innych pokus. Na skutek wpływu lucyferycznego powstały
pokusy świata zewnętrznego; człowiek przyjął je w siebie. Indywidualność,
która wyraża się w jaźni, została przepojona skutkami wynikającymi z zasa
dy lucyferycznej. W ten sposób podczas pierwszych swoich inkarnacji ziem
skich człowiek uległ również pierwszym pokuszeniom zasady lucyferycznej
i wziął je ze sobą na późniejsze żywoty. Oznacza to, że sposób, w jaki czło
wiek uległ tym pokuszeniom, stał się częścią składową jego karmy.
Gdyby człowiek przyjął w siebie tylko tę zasadę, ulegałby coraz bardziej
pokusom fizycznego świata ziemskiego; coraz bardziej traciłby - że się tak
wyrażę - szansę, by się z tego fizycznego świata wyswobodzić. Wiemy, że
późniejszy wpływ Chrystusa przeciwdziałał wpływowi lucyferycznemu i go
zrównoważył, tak że człowiek w swoim rozwoju ponownie otrzymał środ
ki, żeby ten wpływ z siebie usunąć. Wraz z lucyferycznym wpływem przy
szło jednak jeszcze coś innego. Ponieważ człowiek przyjął ten wpływ w swo
je ciało astralne, cały świat zewnętrzny, w który wszedł, przedstawił mu się
zupełnie inaczej. Lucyfer przeniknął do ludzkiego wnętrza i człowiek ujrzał
otaczający świat, mając w sobie Lucyfera. Zmąciło to jego spojrzenie na świat
zewnętrzny i do zewnętrznych postrzeżeń dołączył się wpływ arymaniczny.
Aryman mógł się wmieszać i przekształcić świat zewnętrzny w iluzję tylko
dlatego, że już wcześniej stworzyliśmy w naszym wnętrzu założenia do ilu
zji, do mai. W ten sposób wpływ arymaniczny, który przeniknął w otacza
jący człowieka świat zewnętrzny, był skutkiem wcześniejszego działaniaLucyfera. Możemy powiedzieć, że skoro już raz były w człowieku siły lucy-
feryczne, wessał on możliwość większego uwikłania się w świat zmysłowy.
Jednak stworzył przez to również możliwość wnikania wpływu arymanicz-
nego wraz z wszelkimi zewnętrznymi postrzeżeniami. Tak więc w ludzkiej
indywidualności, która przechodzi przez różne ziemskie inkarnacje, żyje
66
wpływ lucyferyczny, a jako jego wynik - wpływ arymaniczny. Te dwie mo
ce ustawicznie walczą w ludzkiej indywidualności; stała się ona areną walki
Lucyfera i Arymana.
Również dzisiaj, w swojej zwykłej świadomości, człowiek jest wystawio
ny zarówno na pokuszenia lucyferyczne, co przejawia się w namiętnościach
i afektach jego ciała astralnego, jak też na pokuszenia arymaniczne, co przeja
wia się w ułudach w stosunku do świata zmysłowego, który przenika człowie
ka z zewnątrz. Jak długo więc człowiek żyje w jednej inkarnacji, a wyobrażenia zasuwają niejako rygiel, tak że to, co dzieje się przez Lucyfera i Arymana,
nie może przeniknąć głębiej i znajduje zaporę w wyobrażeniach, tak długo
to, co człowiek robi, podlega moralnemu albo intelektualnemu osądowi. Jak
długo pomiędzy narodzeniem a śmiercią człowiek grzeszy przeciwko moral
ności, gdy idzie za Lucyferem, albo przeciw logice i zdrowemu myśleniu, gdy
idzie za Arymanem, tak długo cała sprawa wchodzi w zakres zwyczajnego,
świadomego życia duszy. Kiedy jednak człowiek przekracza wrota śmierci,
kończy się życie wyobrażeniowe, które związane jest z instrumentem móz
gu. Zaczyna się wtedy inna forma życia świadomego. Wszystkie rzeczy, któ
re w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią podlegają osądowi moralnemu
albo rozumowemu, schodzą w dół do podłoża istoty ludzkiej i ingerują czyn
nie lam, gdzie po kamaloce dokonuje się działalność organizująca najbliższy hyl ziemski. Wszystkie te rzeczy odciskają się w plastycznych siłach, które
budują potrójną ludzką cielesność. Wówczas błędy, które wynikają z odda
nia się Arymanowi, stają się siłami chorobowymi infekującymi człowieka od
Miony ciała eterycznego. Natomiast nadużycia zmysłowe, a więc rzeczy pod-
JSgBJące w życiu moralnemu osądowi, stają się przyczyną chorób, które dzia
łają raczej od strony ciała astralnego.
Widzimy więc, że nasze błędy wynikające z tego, co jest w nas arymani-
UZlie do czego zaliczyć trzeba również świadome błędy i kłamstwa - sta
ją się przyczynami chorób. Oczywiście, tak przedstawia się sprawa, jeżeli
llłt» zalrzymujemy się na jednej inkarnacji, ale uwzględniamy oddziaływa-
I I I M jednego wcielenia na następne. Widzimy też, że na tej samej zasadzie(iiwnież w|ilywy lucyferyczne stają się przyczynami chorób. Naprawdę mo-
•fiiiy |>owiedzieć, że nie popełniamy błędów bezkarnie. W następnej inkarna-
tji nosimy na sobie stempel naszych błędów; lecz dzieje się to pod wpły-
Wfin rozsądku wyższego aniżeli rozsądek naszego zwyczajnego życia - pod
Wpływem rozsądku, który w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem
67
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 34/90
kieruje nami tak, abyśmy stali się silniejsi i nie ulegali nadal tym pokusom.
W ten sposób choroby występują w naszym życiu jako potężny wychowaw
ca. Kiedy rozpatrujemy choroby z tego punktu widzenia, możemy niejako
wiedzieć, że przy powstawaniu danej choroby czynne są wpływy lucyfery-
czne albo arymaniczne. Kiedyś, gdy ludzie będący uzdrowicielami przeni
kną te sprawy w oparciu o pogląd na świat odpowiadający nauce duchowej,
ich oddziaływanie na ludzki organizm stanie się znacznie bardziej bezpo
średnie, niż może być dzisiaj. W tym znaczeniu możemy zdobyć wgląd w strukturę pewnych rodzajów
chorób. Weźmy na przykład taką chorobę jak zapalenie płuc. Choroba ta, roz
patrywana jako wynik karmy, powstaje w ten sposób, że w czasie kamaloki
dany człowiek może patrzeć wstecz na swój charakter, który miał skłonnoś
ci do zmysłowych nadużyć. Tego, co mówimy o poprzedniej świadomości,
nie należy utożsamiać z tym, co występuje w świadomości następnej inkar-
nacji; są to dwa odrębne zagadnienia. To, co człowiek widzi w czasie kama
loki, przeobraża się w siły potrzebne do procesów, jakie dokonują się przy
przezwyciężaniu zapalenia płuc. Bowiem właśnie w uzdrawianiu samego
siebie, do którego człowiek wówczas dąży, a zwłaszcza w przezwyciężaniu
gorączki czynna jest ludzka indywidualność przeciwstawiająca się mocom
lucyferycznym. W ten sposób przezwyciężanie zapalenia płuc daje możliwośćpozbycia się tego, co było ujemną stroną charakteru w poprzedniej inkarna-
cji. W zapaleniu płuc widzimy naprawdę walkę człowieka z mocami lucy-
ferycznymi.
Inaczej przedstawia się sprawa, gdy chodzi o to, co dzisiaj nazywamy
gruźlicą płuc. Dokonują się tu szczególne procesy, które występują, gdy za
czynają działać siły, za pomocą których człowiek leczy samego siebie. Dzia
łalność ta przejawia się w taki sposób, że miejsca, które uległy szkodliwym
wpływom, zostają otoczone, niejako obramowane substancją pewnego ro
dzaju soli wapiennej, która wytwarza stwardniałe otorbienie. Człowiek może
potem żyć z takimi stwardniałymi wtrętami. Ilość ludzi, których płuca prze
szły taki proces ozdrowienia, jest dużo większa, aniżeli się przypuszcza. Tam,gdzie zachodzi taka sytuacja, rozegrała się walka wewnętrznej ludzkiej isto
ty z tym, co przygotowały siły arymaniczne. Jest to proces odpornościowy
skierowany na zewnątrz, jest to walka z tym, co przyniesione zostało przez
zewnętrzną materialność. Proces ten prowadzi do samodzielności ludzkiej
istoty.
68
Pokazaliśmy w ten sposób, że w przebiegu choroby faktycznie czynne są
oba wpływy: arymaniczny oraz lucyferyczny. I uwzględniając różne związki,
można by wskazać przy poszczególnych rodzajach chorób, że właściwie
należałoby rozróżnić dwa typy chorób, a mianowicie choroby arymaniczne
i lucyferyczne. Uwzględniając to, można by również stworzyć odpowiednie
zasady udzielania chorym właściwej pomocy. Lucyferyczne procesy choro
bowe będą bowiem wymagały innego leczenia niż arymaniczne. Gdy dzisiaj
dość bezkrytycznie stosowane są siły, które czynne są w elektroterapii, w stosowaniu zimnej wody itp., to należy powiedzieć, że nauka duchowa może
rzucić światło na tę sprawę i wskazać odpowiednią metodę, a to na tej za
sadzie, że pozwoli rozróżnić, kiedy ma się do czynienia z chorobą lucyfery-
czną, a kiedy z arymaniczną. Np. nigdy nie powinno się stosować elektro-
lerapii przy chorobach, które wywodzą się z zasady lucyferycznej; metoda ta
powinna znajdować zastosowanie tylko przy arymanicznych formach cho
robowych. Przy lucyferycznych formach chorobowych nie może być bowiem
skuteczne coś, co w ogóle nie ma nic wspólnego z działalnością Lucyfera;
odnosi się to np. do zasady elektryczności. Elektryczność ma bowiem zwią
zek z tym, co należy do dziedziny, w której czynne sąjestestwa arymaniczne
chociaż siłami elektrycznymi posługują się nie tylko one. Natomiast do
dziedziny lucyferycznej należy to, co ma związek z ciepłem i zimnem. Wszy
stko, co ma związek z tym, że ludzki organizm staje się cieplejszy albo zim-
liiejszy - także wtedy, kiedy zostało to wywołane wpływami zewnętrznymi
należy do dziedziny Lucyfera. Wszędzie, gdzie mamy do czynienia z cie
płem lub zimnem, występuje typ lucyferycznych form chorobowych.
Widzimy więc, jak karma czynna jest w chorobie i w procesie jej prze
zwyciężania. Wobec tego można też zrozumieć, że od karmy zależy również
ulee/alność lub nieuleczalność choroby. Gdy uświadomicie sobie, że kar-
inicznym celem choroby jest niesienie pomocy człowiekowi i uczynienie go
doskonalszym, to jest to punkt wyjścia do stwierdzenia, że jeśli człowiek pod
wpływem rozsądku, który wnosi z okresu kamaloki w nowy byt ziemski, po
pada w stan chorobowy, to rozwija wtedy siły wyrażające się w tym, że jego Wliettze nabiera hartu i zdobywa możliwość wzniesienia się na wyższy po
ziom Przypuśćmy dalej, że na skutek organizacji cieles nej, jaką ma niezależ
ni! od całej tej sprawy, oraz na skutek pozostałej karmy człowiek ten posia
da dostateczne siły, ażeby dołączając to, co dzięki tej chorobie zdobył, mógł
l>i pezyć pożytecznie swoje dalsze życie. W takim przypadku uzdrowienie ma
69
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 35/90
sens. W tym wypadku człowiek zdobył to, co powinien, a co uwarunkowane
było chorobą. Przez przezwyciężenie choroby udoskonalił pewne swoje siły.
Jeżeli dzięki karmie wyposażony został w takie siły, a dzięki szczęśliwym
okolicznościom związanym z dawnym losem wstawiony jest w świat tak, że
może stosować te nowe siły i działać z pożytkiem dla siebie i innych, to na
stępuje uzdrowienie.
A teraz przypuśćmy, że człowiek przezwycięży chorobę i rozwija siły lecz
nicze, ale staje wobec życia domagającego się rzeczy, którym nie może sprostać, dysponując tą miarą doskonałości, jaką zdobył. Dzięki przezwyciężeniu
choroby mógłby wprawdzie pewne rzeczy zdziałać, jednak nie na tyle (ponie
waż jego osobista karma na to nie pozwala), by przy pomocy zdobytych sił
móc w dostatecznej mierze pomóc innym. W takim wypadku jego podświa
domość mówi mu: „Nie masz tutaj warunków, aby uzyskać pełnię sił, jakich
potrzebujesz. Musiałeś wejść w tę inkamację, ponieważ musiałeś zdobyć taki
stopień doskonałości, jaki był możliwy do zdobycia jedynie w ciele fizycznym
dzięki przezwyciężeniu choroby. To musiałeś zdobyć, ale nie możesz tego
dalej rozwijać. Musisz więc przejść do świata, gdzie nie będziesz doznawał
przeszkód ze strony warunków ziemskich, ze strony ciała fizycznego i innych
sił, gdzie możesz swobodnie przepracować to, co zyskałeś w chorobie". Oz
nacza to, że taka indywidualność szuka śmierci, by między śmiercią a nowymnarodzeniem dalej przepracować to, czego nie może przepracować w życiu
między narodzeniem a śmiercią. Taka dusza przechodzi przez życie między
śmiercią a ponownym narodzeniem, by teraz z większymi siłami, jakie uzys
kała przy przezwyciężaniu choroby, kształtować dalej swoją organizację
cielesną, aby w nowym życiu tym więcej zdziałać. W ten sposób zaistnienie
choroby jest jakby zaliczką, która zostanie uzupełniona dopiero po przejściu
przez śmierć, tak żeby przedstawiała taką wartość, jaką mieć powinna.
Jeżeli patrzymy na tę sprawę w taki sposób, musimy sobie powiedzieć,
że to, iż jedna choroba kończy się uzdrowieniem, a inna śmiercią, znajduje
w karmie pełne uzasadnienie. Gdy się tak ustosunkujemy do choroby, to znaj
dujemy w karmie - patrząc z wyższego punktu widzeni a - możność głębokiego pogodzenia się z życiem. Zrozumiemy bowiem prawidłowość karmy
i będziemy wiedzieć, że nawet wtedy, kiedy choroba kończy się śmiercią, jej
celem jest podniesienie człowieka na wyższy poziom. Jednakże nigdy nie
wolno wyprowadzać z tego wniosku, że w pewnych wypadkach musimy
przyzywać śmierć. To jest niedopuszczalne, ponieważ rozstrzygnięcie tego,
70
czy ma nastąpić uleczenie czy też śmierć, jest sprawą wyższego rozsądku niż
len, jaki możemy pojąć naszą zwyczajną świadomością. Jak długo odwołu
jemy się do zwyczajnej świadomości, tak długo musimy się z całą skrom
nością wstrzymywać od rozstrzygania takich zagadnień. Natomiast w naszej
wyższej świadomości wolno nam przyjąć śmierć jako dar wyższych ducho
wych mocy. Nie wolno nam jednak zająć takiego stanowiska, kiedy mamy
ingerować w życie i pomagać ludziom, odwołując się do zwykłej świadomoś
ci. Moglibyśmy się bowiem bardzo łatwo mylić i w sposób niedopuszczalny mieszać się czynnie do tego, do czego mieszać się nam nie wolno, a mia
nowicie do sfery ludzkiej wolności. Jeżeli jakiemuś człowiekowi możemy
pomóc w tym, aby rozwinął samouzdrawiające siły, albo w tym, by przy
szedł z pomocą naturze, tak że nastąpi wyzdrowienie, to musimy to uczynić.
(idy mamy rozstrzygać, czy człowiek ma żyć dalej, czy też będzie dla niego
korzystniej, jeżeli nastąpi śmierć, to nigdy nie wolno nam rozstrzygać ina
czej, jak tylko niosąc pomoc, która ma na celu uzdrowienie. Jeżeli nasza
pomoc ma taki cel, to ludzkiej indywidualności pozostawia uruchomienie sił,
jakie ona posiada, a leczenie tylko je wspiera. Taka działalność nie prze
nika czynnie w głąb indywidualności ludzkiej. Sprawa przedstawiałaby się
zupełnie inaczej, gdybyśmy chcieli pomóc nieuleczalnie choremu człowie
kowi w ten sposób, aby szukał dalszych warunków bym w innym świecie. Wlcdy nasza ingerencja dotyczyłaby sprawy, która stanowi domenę indywi
dualności ludzkiej, i zmierzałaby do przeniesienia tej indywidualności w inną
aferę działania. Oznaczałoby to narzucanie naszej woli innej indywidualności.
Rozstrzygnięcie, o które obecnie chodzi, musimy pozostawić samej indywi
dualności chorego. Innymi słowy, oznacza to, że musimy robić wszystko, co
możemy, aby nastąpiło uzdrowienie. Gdy rozpatrujemy środki prowadzące
do uzdrowienia, to odwołujemy się do świadomości, która ma swoje prawa
na Ziemi; wszystko co robilibyśmy poza tym, wychodzi poza sferę naszej
Ziemi. Tutaj muszą ingerować inne siły aniżeli te, które wchodzą w zakres
ItaNzej zwykłej świadomości.
Jak więc widzimy, właściwe zrozumienie karmy w sprawie uleczalnoś-ri i nieuleczalności chorób prowadzi do tego, że będziemy robili wszystko,
łeby człowiekowi pomóc w chorobie. Z drugiej zaś strony prowadzi do te
ll), te gdy z innej sfery zapadnie decyzja przeciwna, to przyjmiemy ją rów
nież ze spokojem. Tutaj nic innego nie jest konieczne. Ale niezbędne jest
znalezienie takiego punktu widzenia, żeby nieuleczalność choroby nas nie
71
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 36/90
przygnębiała, żebyśmy nie uważali, że świat jest niedoskonały i zły. Zro
zumienie karmy nie sparaliżuje w nas siły do czynu, lecz ją pobudzi. Zrozu
mienie tego prawa budzi w nas poczucie harmonii w obliczu najcięższych
ciosów losu, gdy w grę wchodzi nieuleczalność takiej czy innej choroby.
Dzisiejsze rozważania uświadomiły nam, że zrozumienie karmy umożli
wia ujmowanie przebiegu jakiejś choroby w sposób właściwy; pokazały nam,
jak działania karmiczne przenoszą się z poprzedniego życia na obecne i rzu
cają na nie światło. Poszczególne przykłady nasuną się nam przy omawianiudalszych pytań.
Obecnie przystąpimy do rozróżnienia dwóch rodzajów chorób, takich,
które mają swoje źródło w ludzkim wnętrzu i przedstawiają się nam wyraźnie
jako przyniesione przez karmę, oraz takich zachchorowań, które pozornie ro
bią wrażenie przypadkowych dlatego, że ulegamy zewnętrznym uszkodze
niom spowodowanym tym, że to czy tamto się nam przytrafia. Krótko mó
wiąc, będzie chodziło o możliwość zrozumienia karmy również wtedy, gdy
np. dostaniemy się pod koła pociągu. To znaczy: Jak dzięki karmie można
zrozumieć tak zwane „przypadkowe" zachorowania?
V
Naturalne i przypadkowe zachorowania w związku z karmą
Treść wczorajszego wykładu jest bardzo ważna zarówno dla naszych dal
szych rozważań jak też dla zrozumienia związków karmicznych w ogóle.
Dlatego - ze względu na jej wyjątkowe znaczenie - pozwólcie mi w krótkim zarysie jeszcze raz podsumować to, co ten wykład zawierał.
Wyszliśmy od tego, że w ostatnim śmieciu, w krótkim stosunkowo czasie,
poglądy na leczenie i środki lecznicze uległy dość radykalnej zmianie. Wska
zaliśmy na to, że w XVI i XVII wieku wytworzył się pogląd, który opierał się
całkowicie na zasadzie, że dla każdej choroby, której nadawano pewną naz
wę - i równocześnie uważano, że można ją pojęciowo wydzielić - muszą ist
nieć w świecie jakieś środki lecznicze. Istniała wówczas niezachwiana wiara,
że gdy zastosuje się odpowiedni środek, to musi on wywrzeć wpływ na prze
bieg choroby. Następnie wskazaliśmy na to, że pogląd ten przetrwał w więk
szym lub mniejszym stopniu aż po wiek XIX. Potem jednak powstał pogląd
diametralnie przeciwny i znalazł swój wyraz w nihilizmie wiedeńskiej szkoły
lekarskiej. Zapoczątkował ten pogląd sławny lekarz Dietel, a dalej rozwijał
go Skoda i jego uczniowie. Ten nihilistyczny kierunek scharakteryzowałem
mówiąc, że nie tylko zaczęto powątpiewać w istnienie bezwzględnego związ
ku między tym czy innym środkiem leczniczym, między tymi czy innymi za
biegami a samą chorobą, ale nie chciano nic o takim związku wiedzieć.
Młodzi lekarze, będący pod wpływem tej szkoły, stali się zwolennikami tak
zwanego„samoleczenia". Sam Skoda wypowiedział znamienne zdanie: „Mo
żemy rozpoznawać chorobę, możemy ją ewentualnie wyjaśnić i opisać, jed
nak nie mamy żadnych środków, żeby ją leczyć". Punktem wyjścia dla tego
kiei iinku było to, co wykazał Dietel, że przy stosowaniu metody wyczeku
jącej choroba tego rodzaju jak zapalenie płuc ma taki przebieg, że w pew
nym określonym czasie rozwijają się siły samoleczące, jeśli tylko spełnionezoManą niezbędne do tego warunki. Potrafił on statystycznie wykazać, że przy
ntiiNowaniu metody wyczekującej wyzdrowiało względnie zmarło tyle samo
ludzi co przy zastosowaniu powszechnie używanych środków. Wówczas ter
min terapeutycznynihilizm był w pełni uzasadniony, albowiem lekarze nale
jmy do lej szkoły naprawdę nie mogli się obronić przed poglądem chorych,
73
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 37/90
że musi być jakieś lekarstwo, jakaś recepta. Chory i jego otoczenie nie ustę
powali i ostatecznie jakieś lekarstwo musiało być zapisane. Zwolennicy tej
szkoły radzili sobie, zapisując rozcieńczoną gumę arabską, która według ich
mniemania powinna była działać tak samo jak środki stosowane dotychczas.
To pozwoliło nam stwierdzić, że rzeczy uznane przez współczesną naukę
wskazują bezpośrednio na to, co możemy nazwać związkiem karmicznym
w życiu. Musieliśmy bowiem odpowiedzieć na pytanie: W jaki sposób do
konuje się to, co można by nazwać samoleczenieml Albo lepiej ujmując: Dlaczego się to dokonuje? Dlaczego w innym wypadku jakieś samoleczenie nie
może wystąpić albo w ogóle nie może nastąpić wyleczenie?
Jeżeli cała szkoła, na której czele stali koryfeusze wiedzy lekarskiej, mo
gła dojść do wprowadzenia pojęcia samoleczenia, to musimy powiedzieć, że
w procesie choroby wyzwala się coś, co prowadzi do jej przezwyciężenia. To
zaś musiało nas poprowadzić dalej, tak że staraliśmy się doszukać tajemnicze
go podłoża przebiegu choroby. Następnie próbowaliśmy wskazać, jak w roz
woju ludzkości można w przebiegu choroby odnaleźć karmiczny związek.
Pokazaliśmy, że to, co człowiek robi w zakresie dobrych i złych, mądrych oraz
bezsensownych czynów, co przeżywa w zakresie słusznych i niesłusznych
uczuciowych reakcji, nie sięga głęboko do podłoża ludzkiego organizmu.
Wyjaśniliśmy dalej powód, dla którego to, co w zwyczajnym życiu podlegaosądowi moralnemu, intelektualnemu i uczuciowemu, pozostaje tylko na
powierzchni życia i nie podlega prawu, które, jak stwierdziliśmy, czynne jest
w innych okolicznościach i sprawia, że nasze czyny i przeżycia wywierają
wpływ na głębiej leżące siły ludzkiej organizacji. Mówiliśmy o tym, że ist
nieje pewnego rodzaju zapora, która nie pozwala, aby niemoralność prze
nikała w głębsze siły organizmu. A ochrona przeciw przenikaniu w siły
naszego organizmu tego, co robimy i myślimy, polega na tym, że czyny po
pełniane przez nas pomiędzy narodzeniem a śmiercią oraz nasze uczuciowe
reakcje łączymy ze świadomymi wyobrażeniami. Z chwilą, kiedy jakiemuś
czynowi albo innemu przeżyciu towarzyszy świadome wyobrażenie, stwa
rzamy barierę, która nie pozwala, żeby rezultat naszej działalności przenik
nął w głąb naszego organizmu.
Następnie mówiliśmy o znaczeniu tych przeżyć, które zostały nieod
wołalnie zapomniane. Tutaj nie ma już możliwości, aby przesunąć je w sfe
rę świadomych wyobrażeń. Wobec tego musimy powiedzieć, że w takim
wypadku, wobec braku zapory, jaką tworzy wyobrażenie, przeżycia takie
74
przenikają w pewien określony sposób w głąb naszej organizacji i mogą
lam współdziałać z siłami kształtującymi nasz organizm. Moglibyśmy wska
zać na choroby, które leżą jeszcze bardziej na powierzchni, jak neuroza, neu
rastenia itp. A nawet stany histeryczne mają swoje wyjaśnienie. Mówiliśmy,
że przyczyn takich stanów należy szukać w zapomnianych wyobrażeniach,
które wypadły z kompleksu świadomości, zsunęły się w głąb naszego wnę
trza i tam przejawiają się w stanach chorobowych. Wskazaliśmy na to, jak ol
brzymie znaczenie ma okres, który upływa między narodz eniem a chwilą, doktórej sięgać mogą nasze wspomnienia, i powiedziałem, że to, co zostało za
pomniane, działa nadal w żywym organizmie, sprzymierza się niejako z głęb
szymi siłami organizmu i wpływa na naszą cielesność. Widzimy zatem, że
pewien kompleks wyobrażeń, pewien szereg przeżyć musi najpierw przeni
knąć w głąb podłoża naszej istoty i dopiero wtedy może aktywnie wgrywać
się w nasze ciało. Następnie wskazaliśmy na to, że owo przenikanie w głąb
dokonuje się najgruntowniej wtedy, kiedy człowiek przeszedł przez wrota
śmierci i przeżywa swój dalszy byt pomiędzy śmiercią a nowym narodze
niem. Wtedy wszystkie przeżycia przeobrażają się w siły organizujące. I wów
czas to, co człowiek odczuwał między śmiercią a nowym narodzeniem, przej
muje w swoje siły plastyczne, kształtujące, które współdziałają w budowie
ciała przy wstępowaniu w nowy byt ziemski. Człowiek ma teraz w swoichsilach kształtujących rezultat tego, co poprzednio posiadał w życiu swojej du-
N/y, a może nawet w swoich świadomych wyobrażeniach. Następnie wska
zaliśmy na to, że człowiek w swoim życiu wyobrażeniowym przepojonym
jażnii| oscyluje między dwoma wpływami występującymi w świecie: lucy-
loiycznym i arymanicznym. Gdy popełnia niewłaściwy czyn, który wywo
łany został właściwościami ciała astralnego, złymi emocjami, gniewem i tym
podobne, to popychają go do tego siły lucyferyczne. Gdy potem czyny takie
pi zecliodzą drogę, o jakiej była mowa, i stają się siłami kształtującymi, to od
najdujemy je w siłach tkwiących u podłoża nowej cielesności jako lucyfery-
i zne przyczyny chorobowe. Mówiliśmy dalej, że człowiek podlega wpływom
iiiymanicznym, które działają bardziej z zewnątrz. Mówiliśmy, że również te
wpływy przeobrażają się w siły budujące nowy organizm, który powstaje, kie
dy I /lowiek wkracza przez narodziny w byt ziemski. W tym wypadku, kiedy
wpływy Arymana włączają się w siły kształtujące, moż emy mó wić o p redys
pozycjach chorobowych o charakterze arymanicznym. Następnie zaś, prze-
i hodząc do poszczególnych przypadków, wskazaliśmy na to, jak działają siły,
75
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 38/90
które się w taki sposób wytwarzają. Podałem radykalne przykłady, ponie
waż dają one wyraźniejszy i ostro zarysowany obraz. Mówiłem więc, że jako
przykład możemy wziąć takiego człowieka, który w poprzednim życiu robił
wszystko, co mogłoby go doprowadzić do słabego poczucia własnej jaźni
oraz do braku zaufania do siebie. Jego jaźń nie opierała się na samej sobie, ale
rozpływała się w rzeczach ogólnych. U takiego człowieka powstaje po śmier
ci tendencja do przyjęcia w siebie siły, dzięki której w następnej inkarnacji
jego jaźń stanie się silniejsza i doskonalsza. Wyraża się to w taki sposób, że
szuka potem warunków, które umożliwią mu zwalczanie pewnych przeszkód,
tak żeby jego słabe poczucie jaźni mogło się wzmocnić w starciu z tym opo
rem. I prawdą jest, że tego rodzaju tendencja prowadzi człowieka niejako
do szukania okazji zarażenia się cholerą, ponieważ daje mu to możliwość
przezwyciężania owych oporów, co może prowadzić w następnej inkarnacji
- a w wypadku pokonania choroby nawet w tej samej inkarnacji - do silniej
szego poczucia własnej jaźni względnie do sił, które przez wychowywanie
siebie samego pozwalają wzmocnić stopniowo to poczucie jaźni. Mówiliś
my też, że taka choroba jak malaria daje okazję do wyrównania nadmier
nego poczucia siebie, jakie dusza nabyła w poprzednim życiu na skutek
tego, co robiła i odczuwała. Ci spośród was, którzy brali udział w poprzednich
rozważaniach antropozoficznych, mogą cały ten proces wyraźniej sobie uświadomić. Mówiliśmy zawsze, że jaźń człowieka znajduje swój wyraz w krwi.
Otóż obie choroby, o których mowa, wiążą się z krwią i z jej prawami; przy
cholerze następuje pewnego rodzaju zagęszczenie krwi, co możemy okreś
lić jako „opór", którego słabe poczucie siebie musi doświadczyć, aby mogło
się przez to wzmocnić. Przy malarii natomiast następuje pewien rodzaj roz
padu krwi; zbyt silne poczucie siebie domaga się tej możliwości doprowa
dzenia do absurdu, aby niejako unicestwiało się w swoim wysiłku. Rozpad
krwi stwarza odpowiednie do tego warunki. Te rzeczy, naturalnie, są w or
ganizmie bardzo delikatnie ze sobą powiązane; ale kiedy się tym zajmiecie,
to już je zrozumiecie.
Na podstawie tego wszystkiego, co zostało omówione, możemy tę spra wę ująć w sposób następujący. Jeżeli mamy przed sobą organizm utworzony
przez duszę, która przyniosła ze sobą tendencję, aby to czy tamto w takim czy
innym kierunku przezwyciężyć, to tendencja ta prowadzi człowieka do od
ciśnięcia w sobie niejako możliwości doświadczenia choroby, ale równocześ
nie daje możliwość jej zwalczania. Powodem bowiem, dla którego wywołana
76
zostaje choroba, jest nie co innego jak tylko to, aby dana była możliwość
procesu prowadzącego do uzdrowienia. Uzdrowienie zaś następuje wtedy,
gdy dany człowiek, zgodnie ze swoją karmą, przezwyciężając chorobę, zdo
bywa siły pozwalające mu w ciągu dalszego życia, aż do śmierci, rozwijać
się naprawdę dalej dzięki pracy, jaką wykona na planie fizycznym. Innymi
słowy: gdy siły, jakie dany człowiek zdobywa, są tak wzmocnione, że może
na planie fizycznym osiągnąć dzięki nim to, co było powodem zaistnienia
choroby, wówczas człowiek ten nadal żyje i pracuje, korzystając z sił, których poprzednio nie posiadał. Jeśli jednak całość jego karmy przedstawia się
Ink, że wprawdzie miał zamiar ukształtowania swojego organizmu w taki spo
sób, aby przez przezwyciężenie danej choroby przyswoić sobie siły prowa
dzące go do większej doskonałości, ale jednocześnie jego organizm musiał
pozostać słaby pod innym względem, to może dojść do sytuacji, że przezwy
ciężenie choroby nie wzmocni go na tyle, by mógł sprostać pracom, jakie
czekały go na planie fizycznym. Wobec tego siły, jakie już zdobył, wykorzy-
sla po przejściu przez wrota śmierci, tak żeby były w stanie odpowiednio
ukształtować ciało, kiedy zstąpi do ponownych narodzin.
Po omówieniu tego wszystkiego pozostaje nam jeszcze do wyjaśnienia
zagadnienie tych chorób, które nie kończą się ani rzeczywistym uzdrowie
niem, ani też śmiercią, lecz przechodzą w stan przewlekły, w pewien rodzajniedomagania lub czegoś podobnego. Mamy tu do czynienia z czymś, co dla
większości ludzi jest niesłychanie ważne, i dobrze, żeby o tym wiedzieli. Cho
dzi o to, że na skutek procesu prowadzącego do uzdrowienia dokonało się
w ludzkich osłonach cielesnych to, co było możliwe, a zatem w pewnym sen
sie choroba została przezwyciężona, ale niezupełnie. To znaczy, że wpraw
dzie wyrównanie, jakie miało się dokonać między ciałem eterycznym i fi-
fl?,yeznym zostało osiągnięte, nie została jednak wyrównana dysharmonia
między ciałem eterycznym i astralnym. Człowiek oscyluje wtedy w swoich
usiłowaniach między próbą uzdrowienia i niemożnością uzdrowienia. W ta
kim wypadku niezmiernie ważne jest, żeby człowiek w możliwie najwyższej
iniei/e wykorzystał to, co zdobył jako rzeczywiste uzdrowienie. Tymczasem w życiu dzieje się tak tylko w minimalnym stopniu. Właśnie przy chorobach,
klnie stają się chroniczne, człowiek znajduje się naprawdę jakby w jakimś
Błędnym kole. Gdyby w takim wypadku był on w stanie wyizolować tę część
IWUJOgo organizmu, w której nastąpiło pewne uzdrowienie, i sprawić, żeby
iyln ona niejako sama dla siebie, zaś pozostałą część mógł odsunąć od tej
77
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 39/90
zdrowej, wówczas mógłby sobie bardzo pomóc. Jednak różne rzeczy prze
ciwstawiają się temu, a przede wszystkim to, że po przebyciu choroby, po któ
rej pozostał stan chroniczny, człowiek żyje ustawicznie pod wpływem tego
stanu i nigdy nie może o nim gruntownie zapomnieć; nie może dojść do te
go, aby to, co nie jest jeszcze zdrowe, odłączyć od swojego ogólnego stanu
i traktować oddzielnie. Ciągle myśli o tej niezdrowej części swojej organi
zacji i przez to wytwarza pewien związek między zdrową częścią a tą, która
przeszła chorobę, i w ten sposób zadrażnia na nowo tę ostatnią. Jest to proces
szczególny. Aby go wyjaśnić, postaram się przedstawić to w świetle nauki
duchowej. Jasnowidzący może stwierdzić, że w większości chorób chronicz
nych powstaje chwiejny stan równowagi między ciałem eterycznym i fizy
cznym; mamy wahanie sił, jakiego być nie powinno, ale z którym można żyć.
Wahania sił ciała eterycznego i fizycznego ciągle człowieka drażnią i wpra
wiają w stały stan pobudzenia. Jasnowidzący dostrzega, jak te stany pobu
dzenia ciągle się wynurzają w ciele astralnym i wciskają się w tę część orga
nizacji, która jest w połowie chora, w połowie zdrowa, przez co w miejsce
stałej równowagi wytwarza się równowaga chwiejna. Przez to wciskanie się
astralnych stanów pobudzenia pogarsza się bardzo stan zdrowotny człowie
ka. Musicie uwzględnić, że w tym wypadku astralność nie jest połączona ze
świadomością, ale przede wszystkim z wewnętrznymi wzruszeniami duszy,do których jednak pacjent nie chce się przed sobą przyznać. Ponieważ nie
ma w tym wypadku oporu, jaki stawiają wyobrażenia, więc takie stany, emo
cje, wewnętrzne wstrząsy, poczucie, że ma się wszystkiego dosyć, że jest się
z siebie niezadowolonym, nie zawsze są siłami świadomymi, lecz organizu
jącymi, które tkwią w głębszej istocie człowieka i podrażniają ciągle tę część
na pół zdrową, na pół chorą. Gdyby dany pacjent mógł dzięki silnej woli oraz
kulturze duszy naprawdę doprowadzić do tego, żeby przynajmniej na jakiś
czas zapomnieć o swoim stanie, to doznałby takiego zadowolenia, że mógł
by z niego czerpać siły na przyszłość. Gdyby ten człowiek mógł zapomnieć
0 swoim stanie, nie zwracać na niego uwagi, gdyby mógł rozwinąć silną wo
lę i uwolnić siły, które stale zużywał na przeżywanie uczucia bólu, ucisku,kłucia i tym podo bne, a uwolnio ne w ten sposób siły duszy skierował następ
nie na coś, co ma treść duchową, co jest pokarmem dla duszy, zdobyłby wiel
kie zadowolenie. Gdy się bowiem nie przeżywa tych uczuć, to te siły są wolne
1 można nimi rozporządzać. Oczywiście, niewiele pomoże, jeżeli człowiek
powie sobie tylko, że ni e będzie zwracał uwagi na jakieś przykre doznania, bo
78
jeśli uwolnione siły nie zostaną użyte do czegoś duchowego, to dawne stany
wkrótce powrócą. Jeżeli jednak skierujemy je na jakąś duchową treść, któ
rej oddamy się całą duszą, to przekonamy się, że na skomplikowanej drodze
osiągamy to, co nasza organizacja uzyskuje bez naszego współudziału, prze
zwyciężając proces chorobowy. Rozumie się samo przez się, że musimy przy
lym starannie dbać o to, żeby wypełniając naszą duszę duchową treścią, nie
stosować przy tym takich środków, które są bezpośrednio związane z naszą
chorobą. Jeżeli ktoś ma np. chore oczy i - żeby nie myśleć o tej chorobie - bardzo dużo czyta, chcąc w ten sposób zdobyć duchowe siły, to oczywiście
nie osiągnie zamierzonego celu. Nie ma potrzeby jednak wdawać się w ta
kie szczegółowe wyjaśnienia. Każdy może stwierdzić te rzeczy na sobie sa
mym. Kiedy ma jakieś małe niedomaganie, to moż e się przekonać, jak mu to
pomoże, gdy potrafi o nim zapomnieć, zajmując się czymś innym. Jest to po
zytywne, zdrowe zapomnienie! Macie więc już wskazówkę, że nie jesteśmy
zupełnie bezsilni wobec działań karmicznych wywołanych błędami w poprze
dnich żywotach, o ile znajdują one swój wyraz w chorobach. Musimy sobie
bowiem powiedzieć, że jeżeli przyjmujemy, iż to, co w życiu między naro
dzeniem a śmiercią podlega moralnemu, uczuciowemu oraz intelektualnemu
oNi|dowi, nie może przeniknąć w jakimś życiu tak głęboko, by stać się przy
czyna organicznej choroby, ale za to w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem może zanurzyć się tak bardzo w ludzką istotę, że wywoła chorobę,
to w takim razie musi być również możliwe przeniesienie tego procesu z po-
wiotem do świadomości!
Na zagadnienie to można spojrzeć również w inny sposób. Skoro choroby
Wyżywają się jako karmiczne skutki duchowych albo innych przeżyć, które
dusza wywołała, względnie których doświadczyła, skoro zatem są przeobra-
n takich przyczyn, to czy nie możemy sobie pomyśleć - i czy duchowe
luk i y nie mówią nam o tym - że chorób, ja ko produ ktu tego prze obrażenia,
dłU>' się uniknąć, jeżeli w miejsce procesu uzdrawiającego, w miejsce tego,
i u zostaje wydobyte z organicznych regionów, co zostaje wydobyte przez
ihtmihc ujętą jako środek wychowawczy, wstawimy odpowiednik duchowy,•lin linwy równoważnik? Jeśli zatem będziemy na tyle rozumni, przeobrazimy
| In u ulię w proces duchowy i siłami naszej duszy przeprowadzimy takie wy-
lltiwanie samego siebie, jakie powinna nam dać choroba.
1'oNliuam się podać przykład ilustrujący fakty należące do omawianej
df ti-il/lny. I znowu muszę zaznaczyć,'że podaję tylko takie przykłady, które
79
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 40/90
zostały zbadane na drodze n auki duchowej; nie są to zatem hipotezy, ale rze
czywiste przypadki. Przypuśćmy, że jakaś osoba zapadła w późniejszym wie
ku na odrę, a my badamy karmiczny związek, jaki się w tym wypadku prze
jawia. Przekonujemy się, że przypadek ten jest karmicznym skutkiem tego,
co miało miejsce w dawniejszym życiu i co możemy w pewien sposób opisać.
W poprzednim życiu indywidualność ta odznaczała się brakiem troski o świat
zewnętrzny. Wprawdzie nie w czysto egoistycznym sensie, ale jednak w du
żym stopniu zajęta była sobą. Była to osoba, która dużo bad ała, dużo rozmy
ślała, ale nie o faktach zewnętrznego świata. Zamknęła się w wewnętrznym
życiu duszy. Również dzisiaj znajdziecie wielu ludzi, którzy wierzą, że mogą
dojść do rozwiązania zagadek świata przez zamknięcie się w sobie, przez
grzebanie się w sobie. Osoba, o której mowa, zastanawiała się dużo nad tym,
jak zachować się w tym czy innym wypadku. Wynikająca z tego w ciągu ży
cia słabość duszy sprawiła, że w okresie kamaloki powstały siły, które dzia
łając w organizmie w czasie kolejnego wcielenia, wywołały w stosunkowo
późnym wieku atak odry.
Z jednej strony mamy więc atak odry, który jest karmiczno-fizycznym
skutkiem dawniejszego życia. A teraz zapytajmy, jak przedstawia się stan
duszy tego człowieka? Dawniejsze życie daje bowiem jako karmiczny sku
tek również pewien stan duszy.Stan duszy owej osoby w życiu, w którym nastąpił atak odry, ulegał bez
przerwy stanom samooszukiwania się, samoułudy. Na te stany należy patrzeć
jako na duszno-karmiczny skutek dawniejszego życia; na odrę zaś, jako na
fizyczno-karmiczny skutek tamtego życia.
Przypuśćmy teraz, że człowiek ten byłby w stanie przed atakiem odry zro
bić coś, na skutek czego stałby się gruntownie lepszy, to znaczy, że przyswo
iłby sobie dostateczną siłę duszy, aby odeprzeć wszelkie formy samoułudy.
Wówczas ta siła duszy sprawiłaby, że mogłoby nie dojść do stanu odry, po
nieważ założenia chorobowe, jakie już powstały w organizmie przy kształ
towaniu jego organizacji, znalazłyby wyrównanie we wzmocnionych siłach
duszy, które owa osoba wypracowała przez wychowanie samego siebie. Nie
mogę mówić o tych sprawach przez pół roku, gdybyście jednak rozejrzeli się
po całym świecie i wszystkie szczegóły, które możemy czerpać z doświad
czeń, rozpatrzyli z tego punktu widzenia, jaki tu przyjęliśmy, to przekonali
byście się, że to, co wiemy na podstawie zewnętrznej obserwacji, potwierdza
w zupełności, aż do drobiazgów włącznie, wszystko, co zostało powiedziane.
80
To, co powiedziałem, omawiając jeden przypadek odry, może nas naprowa
dzić na wyjaśnienie, dlaczego odra należy właśnie do najczęstszych chorób
dziecięcych. Bowiem właściwości, na które wskazaliśmy, występują w bar
dzo wielu żywotach ludzkich. Występowały one nagminnie, zwłaszcza w pe
wnych epokach. A gdy następnie taka osobowość wkracza znowu w byt ziem
ski, stara się możliwie najszybciej przeprowadzić odpowiednią korektę. Bo
przecież w czasie, jaki upływa między narodzeniem a wystąpieniem dziecię
cych chorób - które, jak wiemy, są pewnym sposobem wychowania samego
Niebie - nie może być w zasadzie mowy o takim samowychowaniu, które od
wołuje się do duszy.
Na podstawie tego możemy więc naprawdę mówić o tym, że pod pew
nym względem chorobę można przeobrazić z powrotem w proces duchowy.
Jeżeli zaś proces ten przyjęty zostanie w duszę jako maksyma życiowa, wy
twarza pogląd, który działa na duszę uzdrawiająco. Nie należy się jednak
dziwie, że w naszych czasach w tak niewielkim stopniu można oddziały
wać na duszę. Kto zdobędzie wgląd w nasze czasy w oparciu o naukę du
chową, ten zrozumie, dlaczego tak wielu ludzi studiujących medycynę, tak
wielu lekarzy może być materialistami. Większość ludzi nie zajmuje się bo
wiem w ogóle żadnymi sprawami, które miałyby siłę zapładniającą. Cała
potoczna literatura nie ma żadnej siły zapładniającej duszę. Nato miast antro-pozolia jest czynnikiem w najwyższym stopniu uzdrawiającym, ponieważ
HUka duchowa wlewa w duszę siły, dzięki którym zostaje ona odciągnięta od
•go, co utworzyła cielesna organizacja. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że
Ingo, co występuje na początku takiego ruchu, nie należy mylić z tym, czym
lun ruch naprawdę może się stać. Bowiem dzisiaj ludzie rzeczywiście wno-
N/i| do ruchu antropozoficznego takie same rzeczy, jakie grasują w świecie
zewnętrznym. To znaczy, że ludzie, gdy stają się antropozofami, wnoszą do
iinimpozofii niejednokrotnie te same zainteresowania i nawyki, jakie mają
W stosunku do rzeczy zewnętrznych. W ten sposób wniesionych zostaje dużo
ciemnych stron naszych czasów. A gdy występują one u jakiegoś człowieka
Rllożąecgo do naszego ruchu, to obciąża się tym antropozofię. Jest to oczy
wiście bardzo tanie wyjaśnienie!
Kiedy patrzymy, jak nić karmiczna przechodzi z jednej inkarnacji w dru-
Mj to jednak ujmujemy prawdę jednostronnie. Nasuwają się tutaj kolejne
•ytania, które powinny być w tych wykładach poruszone. Przede wszyst-
I Im musi być poruszone zagadnienie różnicy między chorobą, którą można
81
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 41/90
sprowadzić do zewnętrznych przyczyn, a taką, którą można sprowadzić całko
wicie do założeń tkwiących w samym ludzkim organizmie, tak że uważamy
sprawę za wyjaśnioną, gdy powiemy: ta choroba powstała samorzutnie, nie
mamy tu do czynienia z żadnymi czynnikami zewnętrznymi. Ściśle rzecz
biorąc, sprawa nie przedstawia się nigdy w taki sposób, ale ujmując rzecz
z pewnej strony, mamy prawo powiedzieć, że są choroby, na które człowiek
poprzez swoje wnętrze jest specjalnie podatny. Niemniej przy bardzo wie
lu przejawach chorób można wskazać także na zewnętrzne przyczyny. Nie
dotyczy to naturalnie wszystkiego, co nas spotyka, dotyczy jednak wielu rze
czy, które uderzają nas z zewnątrz. Gdy na przykład złamiemy nogę, to mu
simy powołać się na przyczyny zewnętrzne. Do przyczyn zewnętrznych mu
simy zaliczyć również i to, co związane jest ze stanem pogody, a także liczne
schorzenia spowodowane złymi warunkami mieszkaniowymi w miastach.
Otwiera się tu szerokie pole. A dla doświadczonego człowieka staje się zro
zumiałe, dlaczego w obecnej medycynie modny jest kierunek, który dopa
truje się przyczyn chorób w działaniach zewnętrznych, a przede wszystkim
w drobnoustrojach, o których pewien mądry człowiek (Tróhls-Lund) nie bez
racji tak się wypowiedział: „Dzisiaj mówi się, że choroby powstają na skutek
drobnoustrojów, tak jak dawniej mówiono, że należy je przypisać Bogu lub
diabłu, itp. W XIII wieku mówiono, że choroby zsyłane są przez Boga, w XV wieku mówiono, że przypisywać je należy diabłu! Potem mówiono, że to soki
w człowieku są przyczyną chorób, a dzisiaj mówi się, że wywołują je drob
noustroje! Są to poglądy, które następowały po sobie w różnych czasach".
Musimy zatem mówić o zewnętrznych przyczynach, którym przypisać
należy nasz stan choroby albo zdrowia. I tutaj dzisiejszy człowiek może ła
two dojść do zastosowania słów wprowadzających nieład w sposobie ujmo
wania świata. Jeżeli ktoś, kto poprzednio był zupełnie zdrowy, znajdzie się
w okolicy, w której panuje grypa albo błonica, a potem zachoruje, to współ
czesny człowiek skłania się ku temu, żeby powiedzieć, że człowiek, który
uległ chorobie, przyjął w siebie jej zarazki, ponieważ znalazł się w danej oko
licy, i łatwo może u żyć słowa „przypadek". Dzisiaj chętnie mówi się o „przy
padkowych wpływach". Słowo „przypadek" to krzyż dla każdego poglądu
na świat. Jak długo nie zdołamy sobie wyjaśnić tego, co tak łatwo określa
my słowem „przypadek", tak długo nie dojdziemy do poglądu na świat, który
by nas w pewnej mierze zadowalał. Mamy teraz przystąpić do omawiania
problemu: „naturalne i przypadkowe schorzenia człowieka". Nie zdołamy
82
jednak ruszyć z miejsca, jeżeli nie rzucimy najpierw trochę światła na
słowo „przypadek".
Czy przypadek sam w sobie nie jest czymś takim, co budzi w nas nie
ufność? W swoim czasie zwróciłem już uwagę na to, co powiedział pewien
bardzo rozumny człowiek w XVIII wieku. Mówiąc o tym, dlaczego stawia się
pomniki, wyraził się, nie bez racji, w taki sposób: „Patrząc obiektywnie na
bieg dziejów, należałoby ogromną większość pomników stawiać przypadko
wi". A gdy głębiej zastanowimy się nad historią, to przekonamy się, że dziw
ne rzeczy kryją się za tym, co nazywamy „przypadkiem". Niedawno zwróci
łem uwagę na to, że wynalazek lunety zawdzięczamy dzieciom, które bawiły
się w pracowni szkieł optycznych. Można by też wskazać na słynną lampę
w katedrze pizańskiej, która już dawniej wobec tysięcy ludzi wykonywała
swoje wahania z tą samą regularnością, z jaką zjawisko to zauważył Galile
usz. Ale dopiero on spostrzegł, że te wahania zgadzają się z rytmem obiegu
kiwi, co naprowadziło go na odkrycie sławnych praw wahadła. Gdybyśmy
nie znali tych praw, cała nasza fizyka, cała nasza kultura rozwinęłaby się ina
czej. Zastanówcie się nad tym, czy nie możecie doszukać się sensu w roz
woju ludzkości i czy znalazłszy tam sens, będziecie mogli powiedzieć, że np.
w wypadku Galileusza działał tylko przypadek i doprowadził go do tego wa
żnego odkrycia. Ale rozpatrzymy inny przypadek.Pomyślcie o tym, co dla krajów Europy oznacza przekład Biblii doko
nany przez Lutra. Musicie sobie uświadomić, jak głęboki wpływ wywarła ta
lliblia na religijne odczuwanie i myślenie, a z drugiej strony na niemiecki ję
zyk literacki. Obecnie pragnę jedynie stwierdzić sam fakt, nie poruszając zu
pełnie problemu, co o tym przekładzie należy myśleć. Chcę tylko podkre
ślić głęboki wpływ, jaki ta Biblia wywarła. Musicie starać się znaleźć jakiś
sens w tym, że przekład Biblii dokonany przez Lutra miał wpływ na wycho-
i\ lnic ludzkości przez szereg stuleci. Jeżeli spróbujecie dopatrzeć się w tym
Inkicgoś sensu, to zestawcie to z następującym faktem, o którym możecie
powiedzieć wszystko, co najlepsze, jeżeli chodzi o sens rozwoju od XVI do
\ VII stulecia.
I ,uler długo zajmował się w sposób głęboki wszystkim, co mogło dopro
wadzić jego własną osobowość do tego, żeby pod wpływem czytania Biblii
i zia się w pewnym sensie dzieckiem Boga. Od czytania pism Ojców Koś-
i loia, któremu głównie oddawali się augustianie, przeszedł on do rozkoszy
tlliszy, jaką daje czytanie samej Biblii.'Wszystko przemawiało teraz za tym,
83
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 42/90
że w jego duszy rozpalić się miało w wysokiej mierze uczucie dziecięctwa
Bożego. Tak też traktował swoją pracę nauczyciela teologii w pierwszym
okresie wittenberskim. Obecnie pragnę zaznaczyć fakt, że Luter, który miał
niechęć do doktoryzowania się na wydziale teologii, w trakcie „przypadko
wej" rozmowy, jaką odbył ze swoim starym przyjacielem augustianinem,
dał się przekonać do tego, aby starać się o kapelusz doktora teologii. Do tego
niezbędne było jednak ponowne i wnikliwe studium Biblii. Tak więc „przy
padkowe" spotkanie z przyjacielem doprowadziło go do ponownego studio
wania Biblii, a następnie do wszystkiego, co z tego wynikło.
Spróbujcie zestawić to, co mówiłem o znaczeniu przekładu Biblii dla
ostatnich stuleci, z tą „przypadkową" rozmową Lutra z przyjacielem! Będzie
cie wówczas zmuszeni do zrobienia dziwnie groteskowego zestawienia sensu
ewolucji z przypadkowym wydarzeniem.
Na podstawie tego, co zostało powiedziane, możecie na razie zrozumieć,
że ze znaczeniem słowa „przypadek" sprawa może się przedstawiać inaczej,
niż się zazwyczaj myśli. Zazwyczaj przyjmuje się, że przypadek jest czymś,
czego nie da się bez reszty wyjaśnić prawami natury, prawami życia, że sło
wo to oznacza coś w rodzaju nadwyżki w stosunku do tego, co daje się wy
jaśnić. A do tego, co już zostało powiedziane, dołączcie teraz fakt, który po
mógł nam już w zrozumieniu tak wielu stron życia: że człowiek, od czasu,kiedy jest na Ziemi, poddany jest dwóm siłom - siłom zasady lucyferycznęj
i arymanicznej, które wgrywają się bezustannie w człowieka. Siły lucyfery-
czne działają bardziej przez opanowanie wnętrza ciała astralnego, podczas
gdy siły arymaniczne przez wrażenia, jakie człowiek otrzymuje z zewnątrz.
W tym, co otrzymujemy ze świata zewnętrznego, tkwią siły arymaniczne;
w tym zaś, co wynurza się w duszy i czynne jest jako pragnienie albo niechęć,
jako afekty itp., tkwią siły łucyferyczne. Zarówno lucyferyczna jak i aryma-
niczna zasada prowadzi do tego, że oddajemy się złudzeniom. Zasada lucyfe
ryczna prowadzi do tego, że fałszywie osądzamy nasze wnętrze, że możemy
we własnym wnętrzu widzieć maję, iluzję. Jeżeli życie rozpatrywać będziemy
rozumnie, nie trudno będzie nam uświadomić sobie tę ułudę w życiu własnej
duszy. Spróbujcie zdać sobie sprawę z tego, jak często człowiek wmawiasobie, że to albo tamto robi z tych czy innych pobudek, podczas gdy zazwy
czaj czyni to z zupełnie innej przyczyny, która leży bez porównania głębiej;
robi to z gniewu, afektu lub namiętności, ale w swojej wyższej świadomoś
ci wyjaśnia to w zupełnie inny sposób. Usiłuje on nie przyznać się do tego,
84
co w świecie nie cieszy się uznaniem, a jednak istnieje w jego duszy. I gdy
całkiem egoistyczne afekty pchają człowieka do czegoś, to często możecie
zobaczyć, że skrywa on swoje egoistyczne popędy nieegoistycznym płasz
czykiem i wyjaśnia, dlaczego musiał to zrobić. Zazwyczaj jednak człowiek
len nie wie o tym, że tak postępuje. Jeżeli zaś wie, to najczęściej wraz z pe
wnym uczuciem wstydu przychodzi początek poprawy. Najgorsze jest wła
śnie to, że człowiek przeważnie nie wie o tym, co popycha go z głębi duszy
do jakiegoś czynu, i wymyśla sobie jakiś motyw, który go rzekomo do tego
czynu skłonił. Spostrzegli to już również współcześni psycholodzy. Ponie
waż jednak ludzie w niewielkim stopniu posiadają dzisiaj psychologiczne
wykształcenie, powstają groteskowe wyjaśnienia ludzkich czynów, które
podają dzisiejsi materialistyczni psycholodzy. Ludzie ci dochodzą do zupeł
nie specyficznego tłumaczenia życia. Badacz duchowy będzie miał wgląd
w prawdziwe znaczenie ludzkiego postępowania i scharakteryzuje je jako
wspólne działanie dwóch rzeczy: świadomości oraz tego, co stanowi głęb-
N Z C podłoże i włada poniżej progu świadomości. Materialistyczny psycholog
ujmie tę rzecz inaczej. Wymyśli zaraz teorię o różnicy, jaka istnieje między
pretekstem, jaki człowiek wysuwa odnośnie do jakiegoś czynu, a właściwym
Jeno motywem. Gdy taki psycholog mówi np. o tak częstych obecnie samo
bójstwach wśród uczniów, to powie, że to, co bywa przez nich podawane|ako powód, jest tylko pretekstem, a nie właściwym motywem. Powie, że
właściwe motywy leżą znacznie głębiej, najczęściej w nieuregulowanym ży
ciu płciowym. Te motywy zostają przeobrażane i łudzą świadomość, podsu
wając jej takie czy inne powody.
Takie rzeczy mogą być często prawdziwe. Kto jednak zetknął się choć
lioclię z głębszym psychologicznym sposobem myślenia, nie zrobi z tego
lllgdy szeroko zakrojonej teorii. Taką teorię można łatwo obalić, a człowiek,
klóry ją przedstawia, powinien się trochę zastanowić. Gdyby istotnie było tak,
tv pretekst jest niczym, a motyw wszystkim, to zasadę tę należałoby zasto
sować również do tego psychologa i powiedzieć: „A więc również u ciebie
lo, 00 tutaj wywodzisz i rozwijasz jako teorię, jest tylko pretekstem; a gdy
byśmy szukali głębszego podłoża, to okazałoby się może, że jest ono tej sa-
ni i | natury co podane przez ciebie motywy". Gdyby taki psycholog poważ
nie traktował to, czego się uczył, to wiedziałby, dlaczego niemożliwe jest
sliiuowisko oparte na takim sądzie jak: „Wszyscy Kreteńczycy są kłamcami",
|| Inki sąd jest fałszywy, kiedy go wypowie Kreteńczyk. Gdyby zrozumiał,
85
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 43/90
dlaczego tak jest, to zrozumiałby również, jakie dziwne wnioski powstają
i jak zamykają się one w błędnym kole przez to, że w pewnych dziedzinach
twierdzenia te można odnosić do samego siebie. Ale prawie w całej naszej
literaturze niezwykle mało jest naprawdę głębszego wykształcenia. I dlatego
ludzie nie dostrzegają zazwyczaj tego, co sami robią. Jest więc rzeczą bez
względnie konieczną, aby właśnie w przypadku nauki duchowej unikać pod
każdym względem tego rodzaju wniosków. Najmniej unikają ich współcześ
ni filozofowie. A podany przeze mnie przykład jest dla tej sprawy typowy.
Widzimy tu, jak wpływy lucyferyczne płatają człowiekowi figla, przemienia jąc mu życie duszy w maję, tak że może przyjąć motywy zupełnie różne od
tych, które władają w jego wnętrzu.
W tej dziedzinie człowiek powinien starać się dojść do surowego wy
chowywania samego siebie. Zazwyczaj z wielką łatwością operujemy dzi
siaj „słowem". Ale to słowo jest równocześnie straszliwym uwodzicielem. Bo
jeśli tylko ma ładne brzmienie i robi takie wrażenie, że zdanie w którym wy
stępuje, wyraża czynność dobroczynną, to ładne brzmienie zdania staje się
uwodzicielem i człowiek wierzy, że w jego duszy działa taki właśnie motyw,
podczas gdy w rzeczywistości może się za tym kryć pobudka egoistyczna,
z której dany człowiek może sobie zupełnie nie zdawać sprawy, a to dlate
go, że nie ma woli, aby uprawiać rzeczywiste poznanie samego siebie. Tak więc widzimy, jak z jednej strony działa Lucyfer. A jak działa z drugiej stro
ny Aryman?
Zasada arymaniczna miesza się do naszych spostrzeżeń i przenika w nas
od zewnątrz. Aryman najsilniej działa wtedy, gdy mamy uczuci e: „Tutaj two
ja myśl stanęła w punkcie krytycznym; rozumowanie splątało się w jakiś
węzeł myślowy". Wtedy zasada arymaniczna chwyta sposobność, żeby się
w nas wedrzeć niby przez jakąś szparę świata zewnętrznego. Gdy śledzimy
bieg wydarzeń świata i patrzymy na bardziej dostępne dla naszej myśli zja
wiska, gdy np. śledzimy wstecz dzisiejszą fizykę aż do momentu, kiedy Ga
lileusz siedział przed wahającą się lampą w katedrze pizańskiej, to dla
wszystkich tych wydarzeń możemy łatwo znaleźć wyjaśnienie. Wszystkie
te rzeczy będą dla nas zrozumiałe. Kiedy jednak dojdziemy do wahającej
się lampy kościelnej, nasze myśli gmatwają się. Tu jest to okno, przez które
siły arymaniczne najsilniej się w nas wdzierają. Tutaj nasze myślenie prze
staje pojmować to, co może w tę sprawę wprowadzić rozsądek i zrozumie
nie. Tutaj zjawia się to, co nazywamy przypadkiem. Tkwi on tam, gdzie
86
Aryman jest najniebezpieczniejszy. Jako „przypadkowe" określa człowiek te
zjawiska, co do których znaczenia Aryman może go najłatwiej łudzić.
Tak więc człowiek będzie się uczył rozumieć, że jeżeli wypadnie mu mó
wić gdzieś o przypadku, to nie leży to w naturze rzeczy, lecz w nim samym,
w jego rozwoju. I stopniowo przez wychowywanie siebie będzie musiał prze
niknąć poprzez maję, poprzez iluzję, to znaczy przeniknąć rzeczy tam, gdzie
Aryman działa najsilniej. A kiedy mamy mówić o ważnych przyczynach cho
rób i o świetle, jakie należy rzucić na przebieg choroby, to będziemy musieli
ujmować zjawiska z tej właśnie strony. Najpierw postaramy się zrozumieć,
juk dalece nie jest to przypadkiem, że człowiek znajduje się właśnie w tym
pociągu, w którym może go spotkać śmierć, albo jak przedstawia się sprawa
z lym, że czło wiek narażony jest na chorobę działającą od zewnątrz. A kiedy
iniijąc zaostrzone poznanie, prześledzimy te rzeczy, będziemy w stanie jesz
cze głębiej zrozumieć istotę i znaczenie choroby oraz zdrowia dla ludzkiego
Życia.
Musiałem dzisiaj wyjaśnić obszerniej, jak Lucyfer, działając we wnę-
Hzti człowieka, prowadzi do iluzji oraz jak Aryman miesza się do zewnętrz
nych postrzeżeń i prowadzi w tej dziedzinie do ułudy. Mu siałem wykazać, że
kiedy człowiek stwarza sobie złudny, fałszywy motyw, to działa w nim Lu
cyfer. Musiałem też wskazać na to, że fałszywe ujmowanie świata zjawisk n więc ułuda Arymana - prowadzi nas do przyjęcia tego, co nazywamy
pi/ypadkiem. Musiałem dać tę podstawę, zanim będę mógł wyjaśnić, że wy-
ilni/cnia karmiczne, jako rezultaty dawniejszego życia, czynne są w czło
wieku i pozwalają rozumieć zjawiska także wtedy, kiedy do wywołania
• lii n i iby prowadzą pozornie pr zypadko we zewnętrzn e warunki.
87
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 44/90
VI
Związek karmy z nieszczęśliwymi wypadkami
Łatwo można zrozumieć, że karmiczna prawidłowość może działać wte
dy, gdy przyczyna choroby leży wewnątrz człowieka w znaczeniu omówio
nym w dwóch poprzednich wykładach. Gdy jednak przyczyna choroby dzia
ła w pewnym sensie z zewnątrz - a w jakże wielu wypadkach nasza naukaszuka przyczyny choroby na zewnątrz człowieka, w infekcji - i jeżeli trzeba
zwrócić uwagę głównie na zewnętrzne czynniki, to wielu ludziom wydaje się
mniej zrozumiałe, i słusznie, że i wtedy może działać karmiczna prawidło
wość, stwarzając zewnętrzne przyczyny chorobowe. Pod prawidłowością kar
miczna, jak wiemy, należy rozumieć skutki przeżyć i działań z dawniejszego
życia, które człowiek przynosi ze sobą, gdy się rodzi. Jeżeli jednak dalej bę
dziemy śledzić właściwą istotę karmy, nauczymy się rozumieć nie tylko to,
jak zewnętrzne przyczyny mogą wiązać się z tym, co przeżyliśmy i zrobiliś
my w dawniejszym życiu, ale nauczymy się rozumieć nawet to, że zewnętrz
ne nieszczęśliwe wypadki, jakie nas spotykają, a więc wydarzenia, które tak
chętnie określilibyśmy dzisiaj jako „przypadkowe", mogą mieć prawidłowy
związek z dawniejszym życiem. Aby jednak oświetlić stosunki, które właściwie zostały przysłonięte przez nasz ludzki sposób widzenia, będziemy mu
sieli jeszcze nieco głębiej przeniknąć całą naturę ludzkiej istoty.
Wczoraj doszliśmy do wniosku, że przypadek przedstawia nam właściwie
zewnętrzne wydarzenie w sposób przysłonięty, ponieważ tam, gdzie mówi
my o przypadku, zewnętrzna ułuda wywołana przez moce arymaniczne jest
największa. Obecnie pragnę przedstawić wam na przykładach, jak powsta
ją wydarzenia, które w codziennym życiu określamy słowem „przypadek".
Najpierw jednak musimy spojrzeć na pewne prawo, pewną prawdę, po
znanie. Nieraz bowiem to, do czego stosujemy określenie „to pochodzi z wnę
trza człowieka", jest już właściwie złudzeniem; bowiem wiele zjawisk, któ
rych przyczyn dopatrujemy się we wnętrzu człowieka, będziemy musieliokreślić - jeżeli przezwyciężając iluzję, dotrzemy do prawdy - jako coś, co
właściwie spływa z zewnątrz do naszego wnętrza. Tak właśnie jest, kiedy
mamy do czynienia z tymi wszystkimi przeżyciami oraz wpływami, które
uważamy za „cechy odziedziczone" i które przedstawiają się nam tak, jak
byśmy mieli je tylko dlatego, że mieli je również nasi przodkowie, i skłonni
88
jesteśmy w najwyższej mierze przypuszczać, że przypadły nam one w udzia
le bez naszej winy, bez naszego współdziałania. I łatwo możemy dojść do
fałszywego rozdzielenia tego, co przynosimy z naszych poprzednich inkar-
nacji, od tego, co odziedziczyliśmy od rodziców i dalszych przodków. W rze
czywistości jednak przy ponownym wcieleniu nie dzieje się tak, byśmy bez
żadnej racji związanej z naszym wnętrzem byli popychani do tej czy innej
paiy rodziców, do tego czy innego ludu, do tej czy innej okolicy. Już przy
lakich cechach odziedziczonych, które niekoniecznie należą do dziedziny
chorób, nie możemy tej sprawy tak ujmować, lecz musimy sobie powiedzieć:
jeżeli w jakiejś rodzinie, np. w rodzinie Bacha, rodzili się ciągle, przez wiele
pokoleń, mniej łub bardziej wybitni muzycy - a w rodzinie Bachów przy
szło ich na świat ponad dwudziestu - to łatwo można dojść do przekonania,
że ma się do czynienia z czystą linią dziedziczności, że odziedziczone zo-
1 c e c h y przodków, a człowiek rozwija właściwości przyniesione z poprze
dnich inkarnacji właśnie dlatego, że istnieją w nim takie cechy, które mani-
łbtlują się jako talent muzyczny. W rzeczywistości tak się jednak nie dzieje
I cala sprawa przedstawia się zupełnie inaczej.
Przypuśćmy, że ktoś w pewnym życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią
mini możliwość odbierania wielu wrażeń muzycznych. Przeszły jednak obok
lllego niewykorzystane z tej prostej przyczyny, że człowiek ten nie miał muzykalnego ucha. Inne zaś organy miał zbudowane w taki sposób, że odbierane
pi zeżycia i wrażenia mógł przetworzyć na własne uzdolnienia. Wobec tego
finy powiedzieć, że człowiek odbiera w życiu takie wrażenia, które umo-
Utwiują mu przetworzenie w uzdolnienia i talenty tych założeń, które otrzy
mał przy ostatnim narodzeniu się; a poza tym odbiera inne wrażenia, których
nu ikutek całości karmy nie może przetworzyć w odpowiednie uzdolnienia,
ponieważ nie otrzymał karmicznie odpowiednich założeń. Te wrażenia nie
pi Malaja, jednak istnieć; zostają przechowane i pomiędzy śmiercią a nowymi
Urodzinami przetwarzają się w swoistą tendencję, w dążenie do tego, żeby
Mltępncj inkarnacji mogły się wyżyć. Ta tendencja prowadzi człowieka do
lf (0, że w następnym życiu szuka rodziny, która może mu dać odpowiednie
(Ułożenia. Jeśli ktoś otrzymał dużo muzycznych wrażeń, a na skutek braku mu-1 tinego ucha nie mógł ich odpowiednio przetworzyć, to właśnie ta niemoż-
wywola w jego duszy tendencję, by narodzić się w rodzinie, która może
lim In muzykalne ucho przekazać dziedzicznie. W ten sposób staje się zrozu-
Kllilł, że skoro w jakiejś rodzinie dziedziczy się budowę muzykalnego ucha,
89
t k j k d i d i i t k t łt t d t j d i i ć i b h d i i ł l j ź i i ł fi i C
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 45/90
tak jak dziedziczy się zewnętrzny kształt nosa, to do tej rodziny cisnąć się bę
dą wszystkie indywidualności, które na skutek dawniejszej inkarnacji łakną
niejako tego, by posiadać muzykalne ucho. Widzimy zatem, że człowiek nie
przypadkiem dziedziczy w jakiejś inkarnacji określone zdolności, lecz że szu
kał tych odziedziczonych cech, że je naprawdę sam znalazł.
Kiedy obserwujemy takiego człowieka od chwili jego narodzenia, to przed
stawia się on nam tak, jakby muzykalne ucho było w nim właściwością
jego wnętrza. Gdybyśmy jednak nasze obserwacje przenieśli na czas poprze
dzający jego narodzenie, to przekonalibyśmy się, że zdolności, które sobie
dopiero wyszukał, są czymś, co przyszło do niego z zewnątrz. Przed narodze
niem, względnie przed poczęciem nie było w jego wnętrzu muzykalności;
była jedynie tendencja, która go do tego pchała. Człowiek przyciągnął sobie
więc coś zewnętrznego. Ta właściwość, którą potem określamy jako „odzie
dziczoną", była przed wcieleniem czymś zewnętrznym; to przyszło dopiero
do człowieka; on tego szukał. Dopiero przy wcieleniu staje się to czymś we
wnętrznym. Kiedy zatem mówimy o „założeniach odziedziczonych" to zno
wu ulegamy złudzeniu, które polega na tym, że tego, co dopiero stało się
czymś wewnętrznym, nie rozpatrujemy w tym punkcie czasu, w którym by
ło jeszcze czymś zewnętrznym.
A teraz zapytajmy, czy także z zewnętrznymi wydarzeniami, które przeżywamy od narodzenia aż do śmierci, sprawa nie mogłaby się przedstawiać
tak jak w wypadku, który właśnie omówiliśmy. Czy zatem i przy takich wy
darzeniach to, co jest zewnętrzne, nie mogłoby się przeobrazić w coś we
wnętrznego? Na to pytanie nie będziemy mogli odpowiedzieć, jeżeli nie
ujmiemy jeszcze głębiej niż dotychczas istoty choroby i zdrowia. Wskazaliś
my na różne rzeczy, by to scharakteryzować. Wiecie, że nie zwykłem poda
wać definicji, lecz staram się opisywać rzeczy stopniowo i dodawać im coraz
więcej cech, aby stawały się coraz bardziej zrozumiałe. Zatem postaramy się
dodać więcej cech do tego, co już uzyskaliśmy.
Chorobę i zdrowie musimy porównać z czymś, co występuje w normal
nym życiu, mianowicie ze stanem snu i jawy; wtedy bowiem znajdziemy coś
głębszego. Cóż dzieje się w istocie ludzkiej, gdy codzienne stany jawy i snu
następują po sobie na zmianę? Wiemy, że przy zasypianiu pozostaje w łóżku
ciało fizyczne i eteryczne, a ciało astralne i jaźń występują z ciała fizycznego
i eterycznego. Zasypianie jest zatem występowaniem jaźni oraz ciała astral
nego z ciała fizycznego i eterycznego; natomiast budzenie się jest pewnym
90
wchodzeniem ciała astralnego oraz jaźni w ciało fizyczne i eteryczne. Co
dziennie rano przy budzeniu zanurza się zatem człowiek tym, czym jest jako
człowiek wewnętrzny, jako ciało astralne oraz jaźń, w swoje ciało fizyczne
i eteryczne. Zapytajmy teraz, co dzieje się podczas zasypiania i budzenia się
I tym, co rozgrywa się w istocie ludzkiej jako przeżycie?
Gdy weźmiemy pod uwagę moment zasypiania, to przedstawia się on tak,
że wszystkie przeżycia, które od rana do wieczora napływają i odpływają,
u przede wszystkim przeżycia duszy, a więc przyjemności i przykrości, radoś
ci i cierpienia, namiętności, wyobrażenia itd. zapadają w nieświadomość. My
mimi jesteśmy podczas snu przeniesieni w jakiś byt nieświadomy. Dlaczego
jednak zasypiając, stajemy się nieświadomi? Wiemy przecież, że w czasie
snu otoczeni jesteśmy światem duchowym, tak jak w czasie jawy otoczeni
jesteśmy rzeczami i faktami fizyczno-zmysłowego świata. Dlaczego więc nie
widzimy tego duchowego świata? Na obecnym etapie ludzkiej dojrzałości
byłoby to w najwyższym stopniu niebezpieczne. Gdyby człowiek świadomie
przechodził dzisiaj w świat duchowy, który otacza go od zaśnięcia do przebu
dzenia, to wprawdzie jego ciało astralne, które podczas bym księżycowego
doszło do pełnego ukształtowania, mogłoby przejść w świat duchowy bez
szwanku, ale nie mogłaby tego uczynić jaźń, która ma się rozwinąć dopiero
podczas bytu ziemskiego i swoją pełną dojrzałość uzyska dopiero na końculego etapu. Jaźń nie jest jeszcze na tyle dojrzała, żeby mogła rozwijać swo
ja, pełną działalność od zaśnięcia do p rzebudzenia.
Aby wyjaśnić, w jakim stanie znajdowałaby się jaźń, gdyby człowiek po
zaśnięciu zachowywał świadomość, odwołam się do porównania: Przypuść
my, że mamy małe naczynie wypełnione zabarwioną cieczą. Tę zabarwioną
nu-/ wlewamy do basenu pełnego wody, tak że rozpuszcza się w wodzie. Nie
będziemy wtedy widzieli koloru zabarwionej cieczy, ponieważ rozpuściła się
W dużej ilości wody. Coś podobnego dzieje się, gdy człowiek, zasypiając, wy
chodzi z ciała fizycznego i eterycznego. Ciało fizyczne i eteryczne są tym, co
zespala całą istotę ludzką. Z chwilą, gdy ciało astralne i jaźń opuszczają dwa
lllższe człony, dążą one do rozprzestrzenienia się na wszystkie strony; mają
tylko to dążenie, by się ciągle rozszerzać. Nastąpiłoby więc ro zpuszczenie ja
ziu, ( 'zlowiek miałby wprawdzie przed sobą obrazy świata duchowego, ale
Ule mógłby ich śledzić, odwołując się do tych sił, które tylko jego jaźń może
luzwiuąć, to znaczy do sił osądu i zdolności pojmowania. Jaźń byłaby prze-
lież rozpuszczona, a zatem nie mogłaby śledzić obrazów świata duchowego
91
na zasadzie tej samej świadomości która śledzi stany dnia powszedniego czonego ciała astralnego i jaźni jako reakcja Dlatego ci którzy chcieli zstą
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 46/90
na zasadzie tej samej świadomości, która śledzi stany dnia powszedniego.
Człowiek byłby poza sobą, byłby szarpany to tu, to tam, bezjestestwowy, pły
nący bez kierunku po morzu astralnych wydarzeń i doznań. A ponieważ czło
wiek nie jest jeszcze dość silny, jaźń będzie tak długo oddziaływać na ciało
astralne, przeszkadzając mu w tym, by świadomie weszło w swą właściwą oj
czyznę, aż sama będzie mogła iść razem z nim wszędzie tam, dokąd ono dąży.
Ma to zatem swój sens, że zasypiając, tracimy świadomość. Gdybyśmy jej nie
tracili, nie moglibyśmy utrzymać naszej jaźni. Dopiero wtedy będziemy mo
gli ją utrzymać w dostatecznym stopniu, kiedy rozwój ziemski dobiegnie końca. Dlatego nie powinniśmy mieć również możliwości rozwoju swojego ciała
astralnego pod względem jego zdolności do świadomego życia.
Odwrotnie dzieje się, gdy człowiek się budzi. Budząc się i zanurzając w
ciało fizyczne i eteryczne, musiałby właściwie przeżywać wnętrze tych ciał.
Nie czyni jednak tego. W chwili obudzenia dzieje się coś, co nie pozwala,
aby widział wnętrze swojej cielesności; jego uwaga zostaje natychmiast skie
rowana ku przeżyciom zewnętrznym. Jego siła widzenia, siła poznawania
zostaje skierowana na świat zewnętrzny. Gdyby człowiek uchwycił siebie
w swoim wnętrzu, stałoby się coś wręcz przeciwnego w stosunku do tego,
co zaszłoby, gdyby człowiek przy zasypianiu mógł świadomie wejść w świat
duchowy. Wszystko, co człowiek zdobył w czasie bytu ziemskiego w zakresie duchowości przez swojąjażń, stłoczyłoby się razem i po zanurzeniu się
działałoby teraz niesłychanie intensywnie w ciele fizycznym i eterycznym.
A skutkiem tego byłoby rozwinięcie się z całą mocą różnorodnych cech ego
istycznych. Człowiek zanurzyłby się jaźnią w swoje wnętrze, a jego popędy
i pożądania - cały egoizm, do jakiego byłby zdolny - to wszystko byłoby jak
by stłoczone razem w jaźni. Cały egoizm wpłynąłby w życie jego popędów.
Aby do tego nie doszło, świadomość nie zostaje dopuszczona do naszego
wnętrza i jesteśmy nastawieni na świat zewnętrzny.
Dowodzą tego relacje mistyków, którzy usiłowali przeniknąć do ludzkie
go wnętrza. Zapoznajcie się z wypowiedziami takich mistyków jak Mistrz
Eckhart, Johannes Tauler lub inni, którzy podjęli drogę do ludzkiego wnętrza.
By zanurzyć się we własne wnętrze, weszli oni w taki stan, że zupełnie od
wrócili uwagę od tego, co mogło ich interesować w świecie zewnętrznym.
Czytajcie biografie świętych albo mistyków, którzy usiłowali zstąpić we wła
sne wnętrze. Czego doświadczyli ci ludzie? Doświadczyli pokus, napaści itp.,
co opisują w żywych barwach. Były to rzeczy, które doszły do głosu ze stło-
92
czonego ciała astralnego i jaźni jako reakcja. Dlatego ci, którzy chcieli zstą
pić do własnego wnętrza, nie narażając się na takie, powiedzmy, uprzykrzone
rzeczy, usiłowali z całą mocą zgasić swą jaźń w tej samej mierze, w jakiej zstę
powali w głąb. Mistrz Eckhart znalazł nawet piękne słowo, by określić sposób
zstępowania w głąb własnej cielesności. Mówi on o „od-stawaniu się", a więc
o zgaszeniu jaźni. Czytajcie „Niemiecką teologię", w której autor przedsta
wia mistyczną drogę do ludzkiego wnętrza; jaki nacisk kładzie na to, by czło
wiek, który pragnie zstąpić w cielesność, nie działał mocą swojej jaźni, lecz
żeby działał w nim Chrystus. Tacy mistycy pragnęli zgasić swojąjażń. Nieoni mają myśleć, czuć i chcieć, lecz Chrystus ma w nich myśleć, czuć i chcieć,
u by nie wydobyło się z nich to, co żyje w nich jako namiętności, popędy i po
żądania, lecz to, co wlewa się w nich jako Chrystus. Dlatego św. Paweł mó
wi: „Nie ja, lecz Chrystus we mnie!" Z takich głębin wynikają te rzeczy.
lak więc budzenie się i zasypianie możemy przedstawić jako wewnę
trzne przeżycia duszy ludzkiej: budzenie się jako zanurzanie się stłoczonej
jaźni w cielesność człowieka, a zasypianie jako uwolnienie się od świado
mości, które jest niezbędne, gdyż nie dojrzeliśmy jeszcze do tego, aby móc
oglądać świat, w który wchodzimy zasypiając. W ten sposób czuwanie i sen
ujmujemy w takim sensie, w jakim musimy niejedno w świecie ujmować,
mianowicie jako wzajemne przenikanie się różnych członów ludzkiej istoty.Jeżeli z tego punktu widzenia obserwujemy człowieka w stanie czuwania, to
mówimy, że tkwią w nim cztery człony istoty ludzkiej: ciało fizyczne, etery
czne, astralne i jaźń; tkwią one jedno w drugim w pewien określony sposób.
Co jest rezultatem takiego połączenia? Rezultatem jest właśnie stan czuwa
nia! Ik> człowiek nie mógłby się znajdować w stanie czuwania, gd yby w swo-
|ą cielesność nie zstępował w taki sposób, że jego uwaga zostaje odwrócona
od wnętrza przez świat zewnętrzny. To, że człowiek znajduje się w stanie
czuwania, uwarunkowane jest właśnie zupełnie określonym, uregulowanym
WNpóldziałaniem czterech członów jego istoty. Z drugiej zaś strony od właś
ciwego rozdzielenia tych czterech członów zależy to, że człowiek śpi. Nie
wystarczy, gdy powiemy, że człowiek składa się z ciała fizycznego, eterycz
nego, astralnego i jaźni! Człowieka rozumiemy dopiero wtedy, gdy wiemy,u inkiin stopniu te różne człony spojone są ze sobą w pewnym określonym
Klanie, w jaki sposób tkwią jedne w drugich. Właśnie to jest istotne dla poz
nania natury ludzkiej. A teraz rozpatrzmy sposób zespolenia czterech czło
nów człowieka w stanie jawy dziennej, przyjmując ten stan za normalny.
93
Większość spośród was wie z dawnych wykładów że świadomość jaką się świadomości jaźniowej istniał o wiele ściślejszy związek między ciałem
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 47/90
Większość spośród was wie z dawnych wykładów, że świadomość, jaką
mamy obecnie jako ludzie ziemscy pomiędzy narodzeniem a śmiercią, przed
stawia tylko jedną z możliwych form świadomości. Gdy np. przestudiujecie
„Wiedzę tajemną", to dowiecie się, że dzisiejsza świadomość jest jednym
z siedmiu różnych stopni świadomości, że świadomość, jaką mamy dzisiaj,
rozwinęła się z trzech innych, wcześniejszych stanów świadomości i kiedyś
rozwinie się do trzech dalszych form świadomości, które przyjdą po niej.
Kiedy człowiek był człowiekiem księżycowym, nie posiadał jeszcze jaźni.
Pojawiła się ona dopiero w bycie ziemskim. Świadomość, jaką mamy dzisiaj pomiędzy narodzeniem a śmiercią, uwarunkowana jest tym, że jaźń
współdziała z pozostałymi trzema członami i jest wśród nich czymś najwyż
szym. Zanim człowiek zapłodniony został jaźnią, składał się tylko z ciała fi
zycznego, eterycznego i astralnego. Najwyższym członem było wtedy ciało
astralne, a ówczesny stan świadomości człowieka możemy dzisiaj porów
nać najwyżej z tym, co człowiek zachował jako dawne dziedzictwo w pos
taci świadomości snu. Nie powinniście jednak wyobrażać sobie tej świa
domości jako dzisiejszej świadomości w czasie snu; odtwarzała ona bowiem
w obrazach sennych rzeczy realne. Gdy badacie dzisiejsze sny, znajdujecie
w nich dużo chaotyczności, ponieważ dzisiejsza świadomość snu jest tylko
spuścizną tej dawnej świadomości. Gdybyście jednak badali tę wcześniejszą świadomość, to stwierdzilibyście, że człowiek nie widział wówczas ze
wnętrznych przedmiotów, np. roślin. Nie istniały wtedy zewnętrzne wrażenia.
Gdy coś zbliżało się do człowieka, to miał on doznanie, które powstawało
w jego wnętrzu, tak jak powstaje obraz podczas snu; to doznanie odpowia
dało jednak zewnętrznemu przedmiotowi.
A zatem świadomość jaźniową poprzedziła świadomość astralna, ponie
waż związana była z ciałem astralnym, które stanowiło wówczas najwyższy
człon. Była to świadomość przytłumiona i mroczna, nie prześwietlona je
szcze światłem jaźni. Gdy człowiek stał się człowiekiem ziemskim, świa
domość astralna została przyćmiona, przygłuszona świadomością jaźniową.
Ale ciało astralne istnieje w nas przecież nadal i możemy zapytać: jak to się
w ogóle stało, że nasza świadomość astralna została przytłumiona, tak że jej
miejsce mogła w pełni zająć świadomość jaźniowa? Było to możliwe, po
nieważ przez zapłodnienie człowieka jaźnią dawniejszy związek między
ciałem astralnym i eterycznym stał się o wiele luźniejszy. Dawniejsze, bar
dziej bezpośrednie połączenie zostało niejako rozwiązane. Przed pojawieniem
94
się świadomości jaźniowej istniał o wiele ściślejszy związek między ciałem
astralnym człowieka i niższymi osłonami jego istoty. Ciało astralne wciska
ło się dużo głębiej w inne człony niż obecnie. Pod pewnym względem ciało
astralne zostało odebrane ciału eterycznemu i fizycznemu.
Musimy sobie teraz jasno uświadomić ten proces częściowego wycho
dzenia ciała astralnego, jego odłączania się od ciała eterycznego i fizyczne
go. Zapytajmy, czy istnieje jeszcze dzisiaj możliwość wskazania na coś, co
przy zwyczajnej świadomości byłoby podobne do tego dawnego połącze
nia? Czy również dzisiaj może się w życiu ludzkim stać coś takiego, żeby
ciało astralne chciało wejść głębiej w inne człony niż powinno?
Musi istnieć pewna normalna miara przepajania ciałem astralnym ciała
eterycznego i fizycznego. Przypuśćmy, że ta normalna miara zostanie prze
kroczona. W takim wypadku w całym organizmie człowieka musi powstać
zaburzenie. To bowiem, że człowiek jest tym, czym jest, zależy od określo
nego stosunku między różnymi członami jego istoty, mianowicie takiego,
jaki widzimy u człowieka znajdującego się w stanie jawy dziennej. Z chwilą,
gdy ciało astralne zachowuje się niewłaściwie, gdy głębiej wdziera się w cia
ło fizyczne i eteryczne, musi nastąpić zakłócenie. Otóż ostatnie rozważania
pozwoliły nam stwierdzić, że to, do czego obecnie doszliśmy drogą wniosko
wania, znajduje pokrycie w rzeczywistości. Tylko że cały ten proces przedstawialiśmy poprzednio z innej strony. Kiedy więc to się dzieje?
Zachodzi to wtedy, gdy człowiek w swoim dawniejszym życiu odcisnął
w ciele astralnym coś, co ujmujemy jako moralny albo intelektualny błąd.
Wr./lo to w głąb ciała astralnego i tkwi w nim; a gdy człowiek wstępuje na
linwo w życie, może to skłonić ciało astralne do szukania innego związku
I lałem fizycznym i eterycznym. A więc właśnie błędy popełnione pod wpły-
I I I Ary mana i Lucyfera, które przekształciły się w siły organiczne, skłania-
ii • Itlło astralne do tego, by ustosunkowało się do ciała fizycznego i etery-
Vfego inaczej niż w przypadku, gdyby takie siły nie odcisnęły się w nim.
Widzimy więc, że skutki dawniejszych myśli, odczuć i uczuć skłaniają
linio aslralne do wywołania „nieporządku" w ludzkim organizmie. Cóż je
dnak dzieje się, gdy taki stan zostanie wywołany? Jeżeli ciało astralne wnika
' lalo fizyczne i eteryczne bardziej niż powinno, to robi ono coś podob-
łteilii do lego, co robimy rano przy budzeniu się, kiedy zanurzamy się swoją
lila w ciało fizyczne i eteryczne. Tak jak cały stan jawy jest skutkiem za-
iiiii/1'iiin się człowieka jaźniowego w ciało fizyczne i eteryczne, tak też na
95
skutek tego co robi ciało astralne musi wystąpić coś analogicznego do te oznacza stan bez bólu Ból jest wyrazem tego że ciało astralne wciska się
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 48/90
skutek tego, co robi ciało astralne, musi wystąpić coś analogicznego do te
go, co robimy budząc się. Kiedy zatem mamy przed sobą człowieka, u któ
rego ciało astralne nabrało tendencji do silniejszego połączenia się z ciałem
eterycznym i fizycznym, niż to odpowiada normalnemu stanowi, to mamy
w odniesieniu do ciała astralnego to samo zjawisko, jakie przy obudzeniu się
mamy w odniesieniu do człowieka jaźniowego. Czym jest to zbyt silne wcis
kanie się ciała astralnego w ciało fizyczne i eteryczne? Możemy to określić
jako istotę choroby. Jeżeli ciało astralne robi to samo, co normalnie robimy
budząc się, mianowicie wciska się w ciało fizyczne i eteryczne, jeżeli ciało
astralne, które normalnie nie powinno rozwijać żadnej świadomości, dąży do
tej świadomości w ciele fizycznym i eterycznym, chce się w nas budzić, to
wówczas stajemy się chorzy. Choroba jest nienormalnym stanem jawy nasze
go ciała astralnego. Co właściwie czynimy, gdy w stanie czuwania czujemy
się dobrze? Wówczas znajdujemy się w stanie jawy odpowiadającym zwy
czajnemu życiu. Abyśmy jednak mogli uzyskać zwyczajny stan jawy, musie
liśmy najpierw dać ciału astralnemu inne powiązanie. Musieliśmy je dopro
wadzić do stanu snu. Kiedy podczas dnia mamy świadomość jaźniową, cia
ło astralne musi spać. Tylko wtedy możemy być zdrowi, gdy ciało astralne
w nas śpi. Wobec tego możemy teraz istotę choroby i zdrowia ująć w nastę
pujący sposób: choroba jest nienormalnym przebudzeniem się ciała astralnego w człowieku, a zdrowie jest normalnym stanem snu ciała astralnego.
Czym jest zatem świadomość ciała astralnego? Gdyby choroba była rze
czywiście przebudzeniem się ciała astralnego, to musiałoby wystąpić w nim
coś w rodzaju świadomości. Budzi się ono w sposób nienormalny, a wobec
tego możemy spodziewać się również anormalnej świadomości, ale jakaś
świadomość musiałaby wystąpić. Przy popadaniu w stan chorobowy musia
łoby powstać coś podobnego do tego, co normalnie dzieje się rano przy obu
dzeniu. Nasze przeżywanie musiałoby być zwrócone ku czemuś innemu.
Normalnie rano wynurza się nasza zwyczajna świadomość. Czy więc wy
nurza się też jakaś świadomość, kiedy chorujemy?
Tak, wynurza się pewna świadomość, którą znamy aż nadto dobrze. Jakato świadomość? Świadomość wyrażająca się w przeżyciach! Ta świadomość,
która się wtedy wynurza, wyraża się w tym, co nazywamy bólem wywołanym
chorobą, którego nie doświadczamy, gdy w stanie jawy czujemy się dobrze,
gdyż wtedy nasze ciało astralne właśnie śpi. „Sen" ciała astralnego oznacza,
że znajdujemy się w normalnym związku z ciałem fizycznym i eterycznym,
96
oznacza stan bez bólu. Ból jest wyrazem tego, że ciało astralne wciska się w ciało fizyczne i eteryczne tak, jak nie nie powinno - i dochodzi do świadomości. To jest ból.
A teraz chodzi o to, żebyśmy nie rozciągali w nieskończoność tego, co
zostało właśnie powiedziane. Z chwilą, kiedy mówi się w sposób odpowia
dający nauce duchowej, należy zawsze zachować granicę, do której można
rozciągnąć to, co zostało powiedziane. Powiedziane było, że gdy nasze ciało
astralne budzi się, powstaje świadomość, która przepojona jest bólem. Nie
możemy jednak wyprowadzać z tego wniosku, że ból i choroba występują za
wsze razem. Każde nadmierne wniknięcie ciała astralnego w ciało eteryczne
i fizyczne oznacza chorobę; jednak nie każda choroba na tym polega. Choro
ba może mieć także inny charakter, a dowodzi tego fakt, że nie wszystkim
chorobom towarzyszy ból. Tylko że większość ludzi nie zdaje sobie z tego
sprawy, dlatego najczęściej dążą oni w życiu nie do tego, by być zdrowym,
ule do tego, żeby nie czuć bólu; a gdy nie czują bólu, uważają to za zdrowie.
Nie zawsze tak jest, ale bardzo często człowiek uważa się za zdrowego,
l> / H i nie czuje bólu. Ulegalibyśmy bardzo wielkiemu złudzeniu, gdybyśmy
i hcicli wierzyć w to, że odczuwanie bólu i choroba są nieodłączne. Wątroba
ino/e być bardzo silnie uszkodzona, a mimo to nie wystąpi ból, jeśli otrzewna
Bil |est zaatakowana. Człowiek może mieć w sobie proces chorobowy, który nic przejawia się wcale bólem. Tak może być w wielu wypadkach. Obiektyw
ni * obserwując, tego rodzaju schorzenia są o wiele gorsze. Jeśli bowiem czło-
I lek odczuwa ból, to stara się go pozbyć; gdy jednak nie odczuwa żadnego
i i n l i i , lo nie zadaje sobie zbyt wiele trudu, by pozbyć się choroby.
Juk wiąże się to ze zjawiskami, w których ból nie towarzyszy chorobom?
!*hy odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie przypomnieć, że do stanu,
W Jakim znajdujemy się dzisiaj jako istoty ludzkie, doszliśmy na drodze stop
niowego rozwoju i w ziemskim bycie dołączyliśmy jaźń do ciała astralnego,
(Mitycznego i fizycznego. Kiedyś byliśmy jednak ludźmi, którzy mieli tylko
lilio lizyczne i eteryczne. Istota, która ma tylko ciało fizyczne i eteryczne,
jill |«k dzisiejsza roślina. U takiej istoty dochodzimy do trzeciego stopnia
iniości, do świadomości dużo bardziej przytłumionej, która nie osiąga
MlWłl stopnia jasności świadomości snu. Jest błędem, gdy wierzymy, że czło-
•pilicy nie ma żadnej świadomości. Ma świadomość, ale jest ona tak
mionu, że nie może jej wywołać jako wspomnienia w swojej jaźni. Taka
mość tkwi również w roślinie; jes*t to rodzaj świadomości snu, a zatem
97
świadomość jeszcze głębsza niż świadomość astralna. W ten sposób do się z żadnym bólem, a co jednak wytwarza zewnętrzny bodziec, zewnętrz-
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 49/90
j g ę p
chodzimy do jeszcze głębszej świadomości człowieka.
Przypuśćmy, że jakiś człowiek wskutek przeżyć w poprzednich inkar-
nacjach wprowadził w swoją organizację nie tylko taki nieporządek, który
skłania ciało astralne do nieprawidłowego zanurzania się w ciało fizyczne
i eteryczne, ale że zrobił coś, co może skłonić jego ciało eteryczne do niewłaś
ciwego dopasowania się do ciała fizycznego. Może więc wytworzyć się taki
stan, że połączenie między ciałem eterycznym a fizycznym nie jest normal
ne dla dzisiejszego człowieka, że ciało eteryczne wdziera się zbyt głęboko w ciało fizyczne. Powiedzmy, że ciało astralne nie brałoby w tym żadnego
udziału, natomiast założenia dawniejszego życia wywołały w ludzkiej orga
nizacji zbyt ścisłe zespolenie ciała eterycznego i fizycznego. Mamy tutaj to
samo, co odnośnie do ciała astralnego zachodzi przy świadomości cierpienia.
Kiedy ciało eteryczne wciska się zbyt głęboko w ciało fizyczne, to wynu
rza się pewna świadomość podobna do ludzkiej świadomości snu, do świa
domości rośliny. Nie można się dziwić, że jest to stan, którego człowiek
wcale nie odczuwa. Tak jak we śnie człowiek nic nie odczuwa, tak też i te
raz nie odczuwa tego stanu. A jednak jest to pewien rodzaj budzenia się! Tak
jak nasze ciało astralne budzi się w sposób anormalny, tak też w anormalny
sposób budzi się ciało eteryczne, gdy zbyt głęboko zanurzy się w ciele fizycznym. Tylko że człowiek nie może tego postrzegać, ponieważ jest to bu
dzenie się świadomości bardziej przytłumionej aniżeli świadomość bólu.
Przypuśćmy, że człowiek zrobił w jakimś poprzednim życiu naprawdę coś
takiego, co między śmiercią a nowym narodzeniem przeobraziło się i pro
wadzi do tego, że ciało eteryczne budzi się, to znaczy zanurza się zbyt głę
boko w ciele fizycznym. Jeżeli to się stało, powstaje w człowieku głęboka
świadomość, której jednak dusza ludzka nie może postrzegać w taki spo
sób, w jaki postrzega inne swoje przeżycia. Czy taka świadomość nie może
działać, mimo że dusza jej nie postrzega? Spróbujcie tylko zdać sobie spra
wę z tego, jak dziwną tendencję otrzymuje świadomość, gdy zaczyna scho
dzić o jeden stopień głębiej.
Kiedy się sparzycie, to zewnętrzne wrażenie, jakie wówczas przeżywacie,
wywołuje ból. Jeśli ma powstać ból, to świadomość musi mieć co najmniej
stopień świadomości astralnej. Ból musi żyć w ciele astralnym. A zatem zaw
sze, kiedy w duszy ludzkiej powstaje ból, mamy do czynienia z faktem doty
czącym ciała astralnego. Przypuśćmy jednak, że dzieje się coś, co nie wiąże
98
ę y , j y ę y , ę
I K | podnietę. Jeżeli np. zbliża się coś szybko do naszego oka, to powstaje ze
wnętrzny bodziec i oko zamyka się. Nie wiąże się z tym żaden ból. Co
wytwarza tę reakcję? Wytwarzają pewien ruch. Jest to mniej więcej tak, jak
by ktoś dotknął waszej stopy. Nie ma tu bólu, ale noga jednak drgnie. A ża
lem istnieją doznania, którym nie towarzyszy żaden ból, a które jednak
pobudzają do jakiegoś działania, do jakiegoś ruchu. W tych wypadkach
człowiek nie wie, co pobudziło ten ruch. A nie wie dlatego, że nie może do
trzeć do tak głębokiego stopnia świadomości. Jeżeli odczuwacie ból i naskutek tego odpychacie coś od siebie, to ból jest tym, co zwróciło waszą uwa
gę na to, co po tem odpychacie. Może jednak wystąpić coś, co zmusza was do
ruchu wewnętrznego, do „odruchu". Świadomość nie dociera w głąb aż do te
go stopnia, na którym bodziec przechodzi w ruch. Jest to przeżycie na takim
stopniu świadomości, który nie dochodzi do naszych astralnych przeżyć. Prze
biega ono w sferze świadomości jakby snu, ale mimo to może prowadzić do
lakicgoś działania. Gdy zachodzi takie głębsze wcis kanie się ciała eteryczne
go w ciało fizyczne, oznacza to wywołanie takiej świadomości, która nie jest
świadomością bólu, ponieważ ciało astralne nie bierze w tym udziału, i któ
ra jest tak przytłumiona, że człowiek nie zdaje sobie z niej sprawy. Nie ozna
cza lo jednak, że człowiek w stanie tej świadomości nie może wykonywaćżadnych czynności. Przecież człowiek robi czasem coś, czemu nie towarzyszy
świadomość. Pomyślcie tylko o stanie, kiedy zwykła świadomość dzienna jest
wygaszana, a człowiek jak lunatyk wykonuje najróżniejsze czynności. Nie
jlśl lo brak jakiejkolwiek świadomości, ale świadomość, której człowiek nie
Hłóże przeżywać, ponieważ przeżywać może tylko dwie najwyższe formy
Świadomości, a więc świadomość astralnąjako radość, cierpienie itp. i świa
domość jaźniową jako osąd i jako zwyczajną świadomość dzienną. Nie zna
czy lo jednak, że człowiek na podstawie świadomości snu nie może działać .
(idy ciało eteryczne zanurza się zbytnio w ciele fizycznym, to też mamy
M l - ¡1 głęboką świadomość, której człowiek nie może dosięgnąć. Przypuśćmy,
li iwiek chce jednak zrobić coś, o czym w normalnym życiu nie może nic
wled/ieć, co w jakikolwiek sposób łączy się z tym stanem rzeczy. Wtedy
i u' lo robił, nie zdając sobie z tego sprawy. Będzie w nim coś, co samo
Nd/ie lo robiło; sama rzecz będzie to robiła, ale on sam nie będzie o tym
aii wiedział. A teraz przypatrzmy się człowieko wi, który na skutek jakich ś
destrukcyjnych czynów w dawniejszym życiu wytworzył w sobie przyczyny,
99
które między śmiercią a nowym narodzeniem wywołują głębsze wniknięcie organu, gdy ten organ zacznie go boleć. Dlaczego człowiek nic nie wie o swo
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 50/90
ciała eterycznego w ciało fizyczne. Powoduje to wówczas działania prowa
dzące do głębszych procesów chorobowych. Człowiek będzie pchany do te
go, żeby wprost wyszukiwać zewnętrzne warunki prowadzące do choroby.
Może się to wydawać dziwne, że te sprawy są zakryte dla zwykłej świa
domości jaźniowej. Człowiek nigdy by takich rzeczy nie zrobił, kierując się
zwykłą świadomością jaźniową. Gdyby się nią kierował, nigdy nie nakazałby
sobie wejść do miejsca pełnego bakterii. Możemy jednak przypuszczać, że ta
mroczna świadomość udczuwa potrzebę jakiegoś zewnętrznego uszkodzeniai w ten sposób może się rozgrywać to, co wczoraj nazwaliśmy sensem choro
by. Owa świadomość, która wciska się w ciało eteryczne, szuka przyczyny
choroby. To własna istota człowieka szuka przyczyny choroby, aby osiągnąć
to, co nazwaliśmy procesem chorobowym. W ten sposób, odwołując się do
głębszej istoty choroby, możecie zrozumieć, że nawet wtedy, gdy nie ma je
szcze żadnego bólu, mogą wystąpić działania idące od wewnątrz. Także wte
dy, gdy dochodzi ból - kiedy tylko ciało eteryczne zbyt silnie wnika w ciało
fizyczne - może zawsze wystąpić to, co można określić jako szukanie zew
nętrznych przyczyn choroby przez głębsze warstwy ludzkiej świadomości.
Chociaż brzmi to groteskowo, to jednak prawdą jest, że gdy tego potrzebuje
my, wyszukujemy sobie zewnętrzne przyczyny chorób, odwołując się do innego stopnia świadomości. To, co właśnie powiedziałem, jest jednak słuszne tyl
ko w granicach wyznaczonych dzisiejszymi rozważaniami.
Dzisiaj chodziło przede wszystkim o wyjaśnienie tego, że człowiek może
bez towarzyszenia temu znaną sobie świadomością, szukać choroby z tego
względu, że powstaje nienormalny, głęboki stan świadomości. Dlatego cho
dziło o wykazanie, że w chorobie mamy do czynienia z budzeniem się stanów
świadomości, które przezwyciężyliśmy jako ludzie już dawniej. Na skutek te
go, że w poprzednim życiu obarczyliśmy naszą duszę błędami, wywołujemy
stopnie świadomości głębsze od tych, które odpowiadają naszemu obecnemu
życiu. A to, co czynimy p od ich wpływem, decyduje o przebiegu procesu cho
robowego jak również procesu, który prowadzi dopiero do choroby.
Widzimy, że w stanach anormalnych wydobywają się dawne stopnie świa
domości, które człowiek już dawno przezwyciężył. Jeśli choć trochę poobser
wujemy fakty codziennego życia, to możemy dostrzec to, o czym dzisiaj mó
wimy. Przez ból człowiek zstępuje niejako głębiej we własną istotę. Znacie
powiedzenie, że człowiek dopiero wtedy dowiaduje się o istnieniu jakiegoś
100
g , g y g g g
ich organach w stanie normalnej świadomości? Ponieważ w normalnym wy
padku jego świadomość śpi na tyle głęboko, że nie zanurza się zbyt inten
sywnie w ciało astralne. Gdy się jednak zanurzy, powstaje ból i przez ten ból
człowiek dowiaduje się, że posiada dany organ. W wielu powiedzeniach co
dziennego życia jest jakaś rzeczywista prawda, gdyż mamy tu do czynienia ze
Npuścizną dawnych stanów świadomości, w których człowiek, mając wgląd
w świat duchowy, widział jeszc ze niejedno z tego, co dzisiaj musimy z trudem
nu nowo wydobywać.
Kiedy zrozumiecie, że człowiek może przeżywać głębsze warstwy świa
domości, to będziecie mogli pojąć również to, że szuka nie tylko zewnętrz
nych przyczyn choroby, ale również zewnętrznych ciosów losu, których nie
może uzasadnić, odwołując się do rozsądku. Wydaje się zupełnie zrozumia
le, że człowiek na skutek zwyczajnej rozwagi nie stanie tam, gdzie może go
Indie piorun. Jak długo kieruje się wyższą świadomością, będzie tego uni
ku!, Może jednak być w nim czynna świadomość, która leży znacznie głębiej
1 1 1 / wyższa świadomość i która zaprowadzi go właśnie tam, gdzie uderzy pio-
I I I I I ; przy czym w grę wchodzi przewidywanie, jakiego wyższa świadomość
lii posiada. Ta głębsza świadomość chce zatem, aby w danego człowieka
Uderzy) piorun, tak że ten człowiek niejako szuka nieszczęścia.Dzisiaj zrozumieliśmy, że na skutek działań karmicznych człowiek mo-
h ./ukać nieszczęśliwych wypadków albo przyczyn chorób. Ale jak to się
BJftlcjc w poszczególnych wypadkach, jak działają w człowieku siły leżące
W głębszych warstwach świadomości i czy wyższej świadomości wolno uni-
• lukicli nieszczęśliwych wypadków, są to zagadnienia, którymi będziemy
fli>; leszcze zajmować. Jeśli z jednej strony możemy zrozumieć , że człowiek,
fi i' i.nn, gdzie narażony jest na infekcje, kierowany jest niższym sto pniem
iwlmlomości, to z drugiej strony musimy również zrozumieć, jak wiąże się to
# wpiowadzaniem przez człowieka metod zmierzających do ograniczenia in-1
kiji; to znaczy z tym, że przez stosowanie środków higieny, dzięki wyższej
i idomości możemy infekcjom przeciwdziałać. Możemy zrozumieć rów-
i lę możliwość, że działanie głębszej świadomości sprowadzone zostaje
(IWez wyższą świadomość na inne tory i musimy powiedzieć, że byłoby to
W nulwyższej mierze nierozsądne, gdyby podświadomość mogła wyszukiwać
mi I i chorób, a z drugiej strony nie można by było unikać przyczyn choro-
"lwoluji|c się do wyższej świadomości.
101
Zobaczymy, że „rozsądne" jest wyszukiwanie zarazków chorobowych, VII
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 51/90
ale „rozsądne" jest również ze strony wyższej świadomości stosowanie reguł
higieny przeciwko wnikaniu materiału zainfekowanego i na tej drodze prze
ciwdziałanie przyczynom chorób.
102 103
Związek karmy z działaniem żywiołów
W trakcie tych wykładów mieliście już okazję przekonać się, że krok za
krokiem zbliżamy się do celu i równocześnie staramy się głębiej wniknąć
w lemat. Ostatnio mówiliśmy o istocie bólu, który wiąże się z przebiegiem
choroby. Zwróciliśmy uwagę także na to, że w pewnych wypadkach możliwy
|csl taki przebieg choroby, któremu nie towarzyszy przeżycie bólu.Obecnie musimy spojrzeć na istotę bólu nieco dokładniej. Jeszcze raz mu-
NÌmy sobie przypomnieć, że ból może wystąpić jako zjawisko przebiega
jące obok choroby. Bowiem już z wczorajszych rozważań wynika wniosek,
Że choroby i bólu nie powinniśmy ujmować jako rzeczy do siebie przynale
żących. Musimy sobie uświadomić, że gdy z chorobą związany jest ból, to
w grę musi wchodzić jeszcze coś innego niż zwykły fakt, że jest się cho-
lym. Zwróciliśmy już uwagę, że przy każdym procesie, który rozgrywa się
w Czasie przechodzenia z jednej inkarnacji w drugą, kiedy to przeżycia daw-
iiiejszej inkarnacji przeobrażają się w przyczyny chorób, mamy do czynie
niu / jednej strony z zasadą lucyferyczną, a z drugiej strony z arymaniczną.
Co właściwie jest przyczyną, że człowiek wytwarza w sobie podłoże dlairecesów chorobowych? Dlaczego powstaje w nim tendencja do tego, by być
i Imi ym? Co skłania go pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem do przy
gotowywania takich sił, które w najbliższym życiu wyładowują się w cho
robie? To, co człowieka do tego doprowadza, to z jednej strony możliwość
uli pinia pokuszeniu mocy lucyferycznej, a z drugiej strony mocy arymani-
i Kiiej, Wiemy już również, co znaczy „ulec mocy Lucyfera". Wszystko, co
il/inln w nas jako pożądanie, co wypływa z samolubstwa, z żądzy wywyż-
ailln się ponad innych, z zarozumiałości i próżności, wszystkie właściwoś-
É które wiążą się z pewnego rodzaju narzucaniem własnego ,ja", z prag-
ilein, aby ludzie szczególnie się z nami liczyli, wszystko to związane jest
kuszeniem tkwiących w nas mocy lucyferycznych. Innymi słowy, jeżeli
iiiv silom, które działają w naszym ciele astralnym i wyrażają się w ego-'Wiycli pożądaniach i namiętności, to wówczas popełniamy w danej in-
.NC |i czyny, które wywodzą się z pokuszenia lucyferycznego. A potem,
|||e między śmiercią a nowym narodzeniem, widzimy rezultat czynów
słonych pod wpływem Lucyfera i przyjmujemy w siebie tendencję, aby
w następnej inkarnacji przejść taki proces chorobowy, który - gdy go prze dobroczynnej siły?" Dochodzi do tego jedynie na skutek naszej świado
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 52/90
zwyciężymy - może przyczynić się do ponownego wyswobodzenia się z tych
sideł. Gdyby nie było w ogóle mocy lucyferycznych, to nie moglibyśmy ule
gać pokuszeniom, które doprowadzają nas do tego, że przyjmujemy w sie
bie tego rodzaju siły. Gdyby jednak istniała tylko ta przyczyna, że rozwijamy
nasze egoistyczne pożądania i namiętności, to właściwie nigdy nie moglibyś
my uwolnić się w życiu od pokuszeń lucyferycznych. Nie moglibyśmy się
z tego wyzwolić również w dalszych inkarnacjach, ponieważ ulegalibyśmy
im wciąż na nowo.Gdybyśmy sobie wyobrazili, że w rozwoju Ziemi zdani jesteśmy na sie
bie samych, a wpływ lucyferyczny istniałby nadal, to sprawa przedstawiała
by się w sposób następujący. W jakiejś inkarnacji ulegalibyśmy pokuszeniu
mocy lucyferycznych. Po śmierci widzielibyśmy, do czego nas to doprowa
dziło i spowodowalibyśmy pewien proces chorobowy. Gdyby jednak nie
wchodziło w grę nic innego, to ten proces chorobowy nie doprowadziłby nas
w tym życiu, w którym występuje, do żadnej szczególnej poprawy. Proces
chorobowy prowadzi nas do poprawy tylko przez to, że moce, dla których
Lucyfer jest przeciwnikiem, dodają coś do całego tego procesu. Gdy z jed
nej strony ulegamy mocom lucyferycznym, natychmiast występują - jako
przeciwstawienie - moce im przeciwne i usiłują rozwinąć siłę, dzięki której
wpływ lucyferyczny może być naprawdę usunięty. I dodają one ból do pro
cesu, który wywołany został wpływem Lucyfera. W ten sposób ból musi
my uważać za coś, co pochodzi od dobrych mocy - jeżeli moce lucy-
feryczne nazwiemy złymi - abyśmy mogli wyrwać się z objęć Lucyfera i nie
ulegali mu nadal. Gdyby w chorobie, jaka powstaje w wyniku poddania się
mocom lucyferycznym, nie występował ból, dokonalibyśmy na sobie do
świadczenia, które można by wyrazić w słowach: „To nic strasznego, gdy
człowiek ulegnie mocom Lucyfera!" I nigdy nie doszłoby do tego, abyśmy
nasze siły zużyli na wyswobodzenie się z jego mocy. Ból, który jest świa
domością ciała astralnego znajdującego się w sposób niewłaściwy w stanie
czuwania, jest równocześnie tym, co może nas uchronić od ponownego
ulegania mocom lucyferycznym w dziedzinie, w której już im ulegliśmy. W ten sposób ból staje się naszym wychowawcą w odniesieniu do poku
szeń mocy lucyferycznych.
Moglibyście jednak wysunąć pytanie: „Jak ból może być naszym wy
chowawcą, skoro ból jedynie odczuwamy, a nie zdajemy sobie sprawy z jego
104
mości jaźniowej. Proces ten odbywa się w tej świadomości, którą określiłem
juko świadomość leżącą poniżej świadomości jaźniowej, chociaż człowiek
również świadomością dzienną nic nie wie o tym, że: „Teraz doznaję bólu;
powstał on dzięki dobrym mocom, które dodały go do choroby wywołanej
moimi błędami!" W sferze podświadomej występuje to jako siła, która dzia
łu jako rzeczywiste karmiczne spełnienie, jako impuls idący w tym kierunku,
nbyśmy nie popełniali ponownie takich czynów, byśmy nie ulegali znowu ta
kim popędom i pożądaniom, które wywołały właśnie tę chorobę. Widzimy tu, jak działa karma, jak ulegamy mocom lucyferycznym i jak
działanie tych mocy wywołuje chorobę, która przychodzi w następnej in-
karnacji. Widzimy, jak dobroczynne siły dołączają ból do uszkodzeń naszych
organów, aby był dla nas środkiem wychowawczym leżącym poniżej naszej
świadomości. Wobec tego możemy powiedzieć, że tam, gdzie w chorobie
wyslępuje ból, mamy do czynienia z mocą lucyferyczną, która stała się przy
czyną choroby. Ból jest właśnie wskaźnikiem, że u podłoża procesu tkwi moc
liieyferyczna.
Ludzie, którzy chętnie klasyfikują, będą odczuwali potrzebę odróżniania
chorób mających czysto lucyferyczne podłoże od chorób powstałych pod
wyłącznym wpływem Arymana. Przy wszystkich bowiem zajęciach teorety-e/nych najwygodniejszą rzeczą jest podział, robienie schematów, a ludzie wy-
iiluażają sobie, że stosując taką metodę, dużo zrozumieli. W rzeczywistości
liie dii się jednak ujmować rzeczy takimi prostymi sposobami. One ustawi-
•Clllc się ze sobą krzyżują-jedne przechodzą w drugie. Tak więc nie trudno
flozumicć, że gdy mamy do czynienia z rzeczywistym procesem chorobo
wym, to jedna część tego procesu daje się sprowadzić do wpływów lucyfe-
lYi mych, a więc do spraw związanych z właściwościami naszego ciała
| tl iluego, a inna jego część wyn ika z wpływów arymanicznyc h. Nikt nie
| I H U i n i e n wyobrażać sobie, że gdy coś go boli, to należy sprowadzić to wy-
lieznic do wpływu lucyferycznego. Odczuwanie bólu wskazuje tylko na tę
.ść choroby, która daje się sprowadzić do tego wpływu. Zrozumiemy tę
Ipliiwę łatwiej, gdy zapytamy: „Skąd bierze się wpływ arymaniczny?"I udzie nie dostaliby się w ogóle pod wpływ Arymana, gdyby najpierw
Ml? ulegli wpływom Lucyfera. Na skutek tego, że przyjęli w siebie wpływ Lu
ty Im u, wytworzyło się takie połączenie czterech członów człowieka - ciała
i BlOgo, eterycznego, astralnego i jaźni - do jakiego nie doszłoby, gdyby
L.
105
nie zadziałał Lucyfer, gdyby czynne były te moce, dla których Lucyfer jest
przeciwnikiem Człowiek rozwijałby się wówczas inaczej W odniesieniu doMuszę w tym miejscu zwrócić uwagę - ponieważ jest to niezwykle ważne
ż k b t h t i i b ć t i t ić ó d
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 53/90
przeciwnikiem. Człowiek rozwijałby się wówczas inaczej. W odniesieniu do
wnętrza istoty ludzkiej zasada lucyferyczna wywołała zatem pewne zabu
rzenie. A właśnie wnętrze istoty ludzkiej decyduje o stosunku, jaki człowiek
nawiązuje ze światem zewnętrznym. Tak samo bowiem, jak patrząc okiem,
w którym zostało coś uszkodzone, nie widzicie w sposób właściwy świata
zewnętrznego na skutek wewnętrznego błędu, tak właśnie na skutek wpły
wu lucyferycznego człowiek nie widzi świata takim, jakim jest. Skoro zaś
zaistniała przyczyna zakłócająca prawidłowe postrzeganie zewnętrznegoświata, w ten zniekształcony obraz świata mógł wcisnąć się wpływ Aryma-
na, który znalazł dostęp do człowieka tylko dlatego, że najpierw czynny był
wpływ Lucyfera. Wpływ Arymana spowodował, że człowiek może nie tyl
ko ulegać egoistycznym namiętnościom, popędom, pożądaniom, próżności,
pysze itd., ale że teraz w ludzkim organizmie, w którym działał w ten spo
sób egoizm, ukształtowały się organy niezdolne do właściwego postrzegania
świata zewnętrznego. Dzięki temu Aryman mógł mieszać się do tych nie
właściwych obrazów świata zewnętrznego i człowiek został wystawiony na
drugi wpływ, przez co może ulegać nie tylko wewnętrznym pokuszeniom, ale
może teraz popełniać błędy, a przy osądzaniu świata zewnętrznego i wypo
wiadaniu się o nim - kłamać. Tak więc Aryman działa wprawdzie z zewnątrz,
ale działać może tylko dlatego, że daliśmy mu najpierw dostęp do siebie.
Wpływ arymaniczny i lucyferyczny nie występuje właściwie nigdy sam
w sobie. Oddziałują one zawsze wzajemnie na siebie i w pewnym znacze
niu wzajemnie się równoważą. Od wewnątrz napiera Lucyfer, a z zewnątrz
wciska się Aryman, zaś pomiędzy jednym a drugim tworzy się obraz świata.
Jeżeli w jakiejś inkarnacji wnętrze człowieka staje się silniejsze, jeśli czło
wiek wystawiony jest bardziej na wpływy wewnętrzne, to wówczas bardziej
będzie poddawał się wpływowi lucyferycznemu w tych sprawach, w któ
rych wnętrze działa tak, że człowiek opanowany jest zarozumiałością, próż
nością itd. Natomiast w takiej inkarnacji, w której człowiek na skutek całej
swojej karmy w mniejszym stopniu ulega wpływom wewnętrznym, łatwiej
może ulegać pokuszeniom Arymana. I tak rzeczywiście dzieje się w naszym życiu. Padamy ofiarą bądź to pokuszeń Lucyfera, bądź Arymana. Os
cylujemy pomiędzy tymi dwiema mocami, które z jednej strony prowadzą nas
do tego, że w naszym wnętrzu dajemy się oślepić pychą, a z drugiej strony do
tego, że tworzymy sobie iluzje o świecie zewnętrznym.
106
że zakusom z obu tych stron powinien być w stanie stawić opór przede wszy
stkim taki człowiek, który próbuje dążyć do wyższego rozwoju i usiłuje prze
niknąć w świat duchowy bądź to w taki sposób, że stara się dotrzeć poza
zjawiska świata zewnętrznego aż do duchowości, bądź też w sposób misty
czny chce zstąpić w głąb własnego wnętrza. Przy dążeniu do wniknięcia w
świat, który znajduje się poza światem fizycznym, człowiek ma do czynie
nia zawsze z iluzorycznymi obrazami, którymi łudzi go Aryman. Kiedy zaś
jako mistyk dąży w głąb własnej duszy, to zawsze w szczególnej mierze możliwe stają się pokuszenia Lucyfera. Jeżeli człowiek jako mistyk pragnie zstą
pić w głąb własnej duszy, a nie postarał się najpierw o to, aby przez wyra
bianie charakteru zdobyć środki umożliwiające przeciwstawienie się pysze,
próżności itp., i jeśli uda mu się żyć jako mistyk, ale bez szczególnej moralnej
kultury, to tym bardziej może ulec pokusom Lucyfera, który wnika swoim
działaniem w duszę ludzką od wewnątrz. Jeśli zatem mistyk nie troszczył się
zbytnio o swoją moralną kulturę, to gdy zdoła zagłębić się trochę w swoje
wnętrze, może narazić się na wielkie niebezpieczeństwo, że jeszcze bardziej
pobudzi napór sił Lucyfera i stanie się jeszcze bardziej próżny i pyszny, niż
l>\ I dotychczas. Dlatego konieczne jest, aby przedtem przez wyrabianie so
lne charakteru postarać się o zdobycie środków umożliwiających przeciwsta
wianie się pokusom próżności, manii wielkości, pysze, które zawsze szukają
do nas dostępu. I nigdy nie wysilamy się dostatecznie w tym kierunku, żeby
puyswoić sobie te właściwości, które prowadzą do skromności i pokory. Jest
lu w najwyższej mierze konieczne dla tej strony naszego wyższego rozwoju,
klóii| określamy jako mistyczną. Z drugiej strony konieczne jest również, aby
jżlowiek bronił się przed urojonymi tworami Arymana, gdy przez rozwój pro
wadzący poza zjawiska świata zewnętrznego usiłuje dotrzeć aż do duchowe
go podłoża rzeczy. Jeśli człowiek nie stara się osiągnąć takiego ukształto
wania charakteru, które czyni go wewnętrznie silnym i mocno ugruntowanym
W swoim wnętrzu, to łatwo może się wówczas zdarzyć - zwłaszcza, gdy ma
li i n/ezęścic, by dotrzeć do świata duchowego - że dostanie się w objęcia Ary-
IHMlin. który będzie go zwodził coraz to większymi iluzjami, coraz to większymi halucynacjami.
/darzą się, że w pewnych sytuacjach ludzie biorą niektóre określenia11 łownie. Ponieważ tak często podkreśla się, że wyższy rozwój, w którym
I powiek usiłuje sięgnąć poza zjawiska świata zewnętrznego, połączony jest
107
z pełną świadomością, zdarza się więc, że ludzie przyprowadzają osoby na
wpół somnambuliczne które zapewniają że postrzegają świat duchowy i toosoby, które poprzednio nie troszczyły się starannie o to, aby wyostrzyć
j ił d i ż i ć ł t di t
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 54/90
wpół somnambuliczne, które zapewniają, że „postrzegają świat duchowy, i to
w pełni świadomie". Wtedy ma się ochotę powiedzieć: „Byłoby o wiele roz
sądniej, gdybyś nie miał tej świadomości". Ludzie mylą się co do tej „świa
domości". Jest to tylko świadomość obrazowa, astralna; gdyby te osoby nie
były świadome na stopniu podświadomym, nie postrzegałyby tych rzeczy.
Chodzi o to, że gdy wkracza się w świat duchowy, to należy skupić swoją
świadomość jaźniową. Z nią bowiem łączy się siła osądu i wyraźna zdol
ność rozróżniania! Ci ludzie nie mają jednak tego w odniesieniu do postaci,które widzą w świecie duchowym. Nie jest to wcale dziwne, że posiadają pe
wną świadomość, ale tutaj trzeba mieć świadomość, która wiąże się z kul
turą naszej jaźni. Bo gdy chodzi o rozwój polegający na oglądzie wyższych
światów, nie kładzie się nacisku na to, aby ludzie możliwie jak najszybciej
przenikali w wyższe regiony i oglądali tam świat pełen obrazów i postaci albo
słyszeli różne głosy. Nacisk kładzie się na to, że wejście w świat duchowy
tylko wtedy może dać szczęście i korzyść, gdy tak wyostrzy się świadomość,
zdolność rozróżniania i zdolność sądzenia, aby nie ulegać w wyższych świa
tach żadnym złudzeniom. Najlepiej można to osiągnąć przez studium prawd
antropozoficznych. I dlatego należy podkreślić, że zajmowanie się praw
dami antropozoficznymi stanowi ochronę przed rzekomym widzeniem róż
nych postaci, które nie jest poddane żadnej sile osądu. Kto naprawdę wyszkoli się w ten sposób, nie będzie każdego dowolnego zjawiska uważał za
to czy tamto dlatego, że mu się ono takim wydaje, ale przede wszystkim bę
dzie umiał odróżniać to, co jest realne, od tego, co jest tylko obrazem utka
nym jakby z mgły. Zda sobie sprawę, że trzeba być szczególnie ostrożnym
z tym, co przejawia się jako postrzeżenie słuchowe. Bowiem postrzeżenie słu
chowe nigdy nie może być właściwe, jeśli człowiek nie przeszedł przez sferę
absolutnego spokoju. Kto nie doświadczył najpierw absolutnej, bezgłośnej
ciszy świata duchowego, ten z całą pewnością może powiedzieć, że to, co po
strzega, jest ułudą, chociaż usłyszałby rzeczy nie wiem jak mądre. Tylko ten,
kto zadał sobie trud, aby wyostrzyć swoją siłę sądzenia - właśnie przez to, że
stara się zrozumieć prawdy wyższych światów - może uchronić się przed złudnymi obrazami. Środki, jakich dostarcza zewnętrzna wiedza, nie są w tym
wypadku dostateczne. Nie daje ona tak ostrej, tak wzmocnionej siły sądzenia,
jaka jest potrzebna, żeby w duchowym świecie móc naprawdę rozróżniać.
Dlatego można powiedzieć, że jeżeli relacje z wyższych światów przynoszą
108
swoją siłę sądzenia - co można osiągnąć zwłaszcza przez studium antropo-
zofii — to relacje takie budzą w najwyższym stopniu zastrzeżenia i zawsze
wymagają najpierw co najmniej kontroli przeprowadzanej przy użyciu me
tod, które zdobyte zostały dzięki prawdziwemu szkoleniu. Widzimy więc,
że Lucyfer i Aryman nie wprowadzają swoich pokuszeń, jeśli dążymy do
wyższego rozwoju.
Istnieje tylko jedna moc, przed którą Lucyfer cofa się - moralność. Mo
ralność jest czymś, co parzy Lucyfera jak najstraszniejszy ogień. Nie ma teżinnego środka, który umożliwiałby przeciwstawienie się Arymanowi, niż si
ła sądzenia i zdolność rozróżniania wyszkolone poprzez naukę duchową. To
bowiem, co przyswajamy sobie na Ziemi jako zdrowy osąd, jest czymś, cze
go Aryman strasznie unika. W gruncie rzeczy nic nie budzi w nim tak wiel
kiej odrazy jak to, co zdobywamy przez zdrowe szkolenie naszej świado
mości jaźniowej. Bowiem Aryman - jak o tym będzie mowa - przynależy do
zupełnie innego regionu, do regionu bardzo odległego od tego, co rozwija
my jako zdrową siłę sądzenia. Z chwilą gdy Aryman zetknie się z tym, co
•obyliśmy w bycie ziemskim jako zdrową siłę sądzenia, przejmuje go stra
szliwy lęk, bo jest to dla niego czymś zupełnie nieznanym, bardzo się tego
boi. Im bardziej staramy się wykształcić siłę sądzenia, którą możemy osiąg
nąć w życiu między narodzeniem a śmiercią, tym bardziej przeciwstawiamy
się Arymanowi. Można to stwierdzić u różnych osób, które się tutaj przypro
wadza i które opowiadają fantasmagorie o wszystkich światach duchowych,
jakie oglądali. A gdy potem robi się najlżejszą próbę, aby tym osobom coś
wyjaśnić, by wzbudzić w nich zdolność rozumienia i rozróżniania, to okazu
je się zazwyczaj, że tkwią zbyt silnie w mocy Arymana, aby mogli przyjąć
jakieś uwagi. Występuje to zaś tym silniej, im bardziej akustyczny charakter
mają owe pokuszenia. Łatwiej jest znaleźć jakieś środki, by przeciwdziałać
temu, co przejawia się w wizjonerskich obrazach, niż temu, co przejawia się
akustycznie jako głosy, które dana osoba słyszy itp. Tacy ludzie wykazują
dużą niechęć do uczenia się tego, co trzeba zdobyć dla świadomości jaźnio
wej między narodzeniem a śmiercią; oni nie chcą tego. Nie jest to jednak ich własny wybór; to moce arymaniczne odpychają ich od tego. Gdy jednak do-
pi owadzi się takiego człowieka do tego, że rozwinie on w sobie zdrową siłę
Ud/en ia i zgodzi się na przyjmowanie pouczeń, to w bardzo krótkim czasie te
zjawiska ustają. Nie ma już żadnych głos&w i halucynacji, ponieważ były one
109
tylko arymanicznymi obrazami. To wszystko znika, ponieważ Arymana ogar
nia strach gdy odczuje że człowiek posiada zdolność prawidłowej oceny
ruchem jak nasz. Tacy ludzie mówią: „Ludzkość musi przeniknąć w światduchowy!"
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 55/90
nia strach, gdy odczuje, że człowiek posiada zdolność prawidłowej oceny.
Tak więc rzeczywiście najlepszy sposób zwalczania schorzeń polegają
cych na halucynacjach wzrokowych i słuchowych wywołanych przez Ary
mana polega na tym, ażeby wszelkimi środkami, jakimi rozporządzamy,
doprowadzić człowieka do osiągnięcia zdrowej i rozumnej siły sądzenia.
Dla niektórych osób jest to szczególnie trudne. Ludzie ci są bowiem w ta
kim położeniu, że owa druga moc zwalnia ich od wszelkiego wysiłku, kie
ruje nimi. Kto jednak pragnie wypędzić ową moc, nie może tego zrobić bez wysiłku. Toteż u takich osób natrafia się na duże trudności. Utrzymują one
bowiem, że odebrało im się to, co poprzednio prowadziło je ku światu du
chowemu, a w rzeczywistości zostali oni uzdrowieni i uchronieni przed tym,
aby te moce zdobywały nad nimi coraz większą władzę.
Widzimy więc, co w lucyferycznych i arymanicznych mocach budzi naj
większą odrazę. Pokora, skromność, zdrowy osąd to zalety, które nie podobają
się Lucyferowi. Natomiast jak muchy w brudnej izbie zjawia się on wszę
dzie tam, gdzie wyzwalają się takie właściwości jak zarozumiałość i próż
ność. Wszystko to, a zwłaszcza te rzeczy, które polegają na fałszywych wy
obrażeniach w odniesieniu do siebie samego, działa z kolei w tym kierunku,
że stajemy się dostępni także dla Arymana. Nic jednak lepiej nie zabezpiecza przed Arymanem niż to, że w życiu staramy się rzeczywiście zdrowo
myśleć, tak jak uczy nas życie między narodzeniem a śmiercią. I właśnie lu
dzie, którzy stoją na gruncie nauki duchowej, mają wszelkie dane ku temu,
żeby tak intensywnie jak tylko jest to możliwe stale podkreślać, że jako lu
dziom ziemskim nie godzi się nam lekceważyć tego, co powinno być dane
przez życie na Ziemi. Ludzie, którzy z pogardą odnoszą się do tego, żeby
przyswoić sobie zdrowy osąd oraz rozumną zdolność rozróżniania, i bez te
go chcą wznieść się lekko w świat duchowy, pragną w gruncie rzeczy zrzu
cić z siebie obowiązki, jakie nakłada życie ziemskie, pragną bujać ponad
nim. Sądzą, że byłoby to dla nich zbyt mało wartościową pracą, gdyby mie
li zajmować się różnymi rzeczami, które mogą prowadzić do zrozumienia
ziemskiego życia. Uważają się za coś lepszego. Jednakże takie odczucie sianowi nowe podłoże dla pychy. Dlatego wciąż możemy zobaczyć, że właśnie
takie osoby, które mają skłonność do marzycielstwa i które nie chcą mieć
do czynienia z rzeczami ziemskimi oraz z życiem ziemskim, nie chcą się
uczyć, „ponieważ wszystko już wiedzą" i dlatego nie chcą łączyć się z takim
110
duchowy!
Niewątpliwie, ale istnieje tylko jedno zdrowe przejście w głąb tego świata,
u jest nim rozumiana w wyższym sensie moralność, którą możemy zdobyć
na Ziemi - moralność, która nie pozwala nam przeceniać siebie, która nie
prowadzi do fałszywego osądu nas samych i uniezależnia nas od popędów,
pożądań oraz namiętności. Z drugiej zaś strony tym przejściem jest sumien
na, zdrowa praca w warunkach ziemskiego życia i takie nastawienie, które nie
pozwala nam bujać ponad sprawami życia ziemskiego. W ten sposób z głębi karmy wydobyliśmy coś, co wiąże się z głębinami
Życia duchowego. Może to mieć wielką wartość. Należy jednak zawsze pa
miętać o tym, że to, co zniesione zostało ze świata duchowego bez zdrowego
rozsądku, nie ma żadnej wartości dla rozwoju człowieka i jego indywidual
ności; i nie ma także wartości nic, co zniesione zostało bez moralności. Mo
żna to zrozumieć, jeśli uwzględnimy wszystkie fakty, jakie przedstawione
Z i m l a l y ostatnio oraz dzisiaj. A kiedy to pojmiemy, to możemy powiedzieć:
„Dlaczego wpływ lucyferyczny - właśnie przez to, że jego działanie jest
Wcześniejsze i że przetworzył się w chorobę, a wyrównany zostaje przez
« nie miałby pociągać za sobą u człowieka także wpływu arymaniczne -
gn? I dlaczego w to, co nam sprawia ból i co wskazuje na lucyferyczny prze-i'M || choroby, nie miałby wgrywać się wpływ arymaniczny właśnie jako
ikutek wpływu lucyferycznego?" Ale jak działa wpływ arymaniczny? W ja
ki iposób pokuszenia arymaniczne przeobrażają się w choroby? Jak objawia
Ile to w późniejszej inkarnacji?
To, co należy przypisać wpływowi arymanicznemu, zawsze pośrednio
d«|e nie sprowadzić do Lucyfera. Jeżeli jednak wpływ lucyferyczny był tak
•I111 v. że wywołał bezpośrednio wpływ arymaniczny, to ten wpływ aryma-
llli n v jest ukryty w sposób bardziej złośliwy. Leży głębiej, nie tylko w na-
Wym błądzeniu związanym z ciałem astralnym, ale i w uchybieniach ciała
11' tycznego. Wpływ arymaniczny występuje w świadomości, która umiej-
MMiwlumi jest poniżej świadomości bólu, a uszkodzeniom, jakie ten wpływ
nliije, nie musi towarzyszyć ból. Takie uszkodzenia prowadzą do tego,ib|ęlc nimi organy stają się niezdolne do działania. Przypuśćmy, że wja-
'*|* Inkarnacji działał wpływ arymaniczny. Człowiek przeżywa potem
i " • pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem, a następni e pojawia się na
/IHIII w nowej inkarnacji. Okazuje się wtedy, że jakiś organ zaatakowany jest
111
przez działanie arymaniczne; innymi słowy - ciało eteryczne tkwi w nim
dużo głębiej niż powin no Organ ten jest dużo silniej przeniknięty ciałem eteLegendy i mity zawsze znały i wyrażały największą mądrość. Właśnie
wątroba stanowi dobry przykład Jest to bowiem organ który może najłat
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 56/90
dużo głębiej niż powin no. Organ ten jest dużo silniej przeniknięty ciałem ete
rycznym aniżeli powinien. W tym właśnie wypadku ten uszkodzony organ
skłania człowieka do tego, żeby jeszcze bardziej uwikłał się w błąd - w to,
co Aryman wprowadza w świat. Z organem, który uległ uszkodzeniu na sku
tek wpływu arymanicznego, w którym ciało eteryczne osadziło się zbyt głębo
ko, człowiek głębiej uwikłałby się w to, co może wywołać Aryman, w maję
- o ile chciałby wyżyć cały ten proces. Ponieważ jednak człowiek nie może
wziąć ze sobą w świat duchowy tego wszystkiego, co świat zewnętrzny wytwarza jako maję, zostajemy coraz bardziej odcięci od świata duchowego.
Tam bowiem istnieje tylko prawda, a nie iluzja! Im bardziej zostajemy uwi
kłani w iluzję, która jest dziełem Arymana, tym bardziej będziemy musieli
przenikać w świat zmysłowo-zewnętrzny, w iluzję fizycznej zmysłowości; bę
dziemy musieli przenikać w nią w wyższej mierze, niż czynilibyśmy to bez
takiego uszkodzonego organu.
Występuje tu jednak działanie przeciwne, podobnie jak ból występuje
jako działanie przeciwne do wpływu lucyferycznego. To działanie wystę
puje teraz jednak w innej formie. Mianowicie z chwilą, kiedy zachodzi oba
wa, że zostaniemy zbyt silnie przykuci do świata fizyczno-zmysłowego i za
bardzo ograbieni z tego, co mogłoby nas prowadzić w górę, w świat ducho wy, z tą chwilą organ, o jakim mowa, zostaje zniszczony; staje się niezdolny
do działania, względnie zbyt słaby, żeby mógł działać. Występuje tu zatem
proces prowadzący do zniszczenia organu. Widząc więc, że jakiś organ ule
ga zniszczeniu, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że zawdzięczać to
musimy właściwie mocom dobroczynnym. Ten organ zostaje nam odjęty, że
byśmy odnaleźli powrotną drogę do świata duchowego. W ten sposób rzeczy
wiście dzieje się tak - jeśli nie ma innego wyjścia - że nasze organy zo s t a j M
przez pewne moce zniszczone albo zostają nam dane chore organy, abyśmy
nie zostali zbyt silnie uwikłani w maję, w iluzję i mogli odnaleźć drogę po
wrotną do światów duchowych.
Gdy ktoś ma np. chorą wątrobę, czemu nie towarzyszy przeżywanie bólu,
to mamy do czynienia ze skutkiem dawniejszego wpływu arymanicznego,który doprowadził do tego, że powstało odpowiednie uszkodzenie; gdyby ten
organ nie został nam odjęty, bylibyśmy za bardzo wprowadzeni w maję prze/
siły związane z głębszym wnikaniem ciała eterycznego.
112
wątroba stanowi dobry przykład. Jest to bowiem organ, który może najłat
wiej prowadzić w kierunku zagłębiania się człowieka w świat fizyczno-ilu-
zoryczny. Jest to również organ, który przykuwa nas do Ziemi. Z tą prawdą
wiąże się fakt, że jestestwu, które według legendy ofiarowało człowiekowi
silę mającą wprowadzić go w życie ziemskie i dać mu zdolność aktywnego
działania - a mianowicie Prometeuszowi - sęp rozszarpuje właśnie wątrobę.
Robi to nie dlatego, by Prometeusz odczuwał szczególnie głęboki ból, bo wte
dy legenda nie zgadzałaby się z rzeczywistym stanem rzeczy. Jednak legendy zawsze zgadzają się z fizjologicznymi faktami! Sęp rozszarpuje wątrobę, po
nieważ to nie boli! Chodziło tu bowiem o wskazanie, że Prometeusz przyniósł
ludzkości coś, co mogłoby ją silniej uwikłać w arymaniczność. Tradycja ezo
teryczna zawsze zgadza się z prawdami, jakie głosimy w nauce duchowej.
Dzisiaj pokazałem wam w sposób czysto rzeczowy, że to dobre moce zsy-
Ittjil człowiekowi ból jako przeciwstawienie się wpływom Lucyfera. Spró
bujcie to zestawić z tym, co mówi Stary Testament. Kiedy zadziałał już wpływ
Lucyfera, co zostało symbolicznie przedstawione przez węża, który skusił
l'.we, moce przeciwne Lucyferowi musiały zesłać na człowieka ból, by prze
ciwdziałać temu, do czego Lucyfer chciał człowieka doprowadzić. Musiała
lei az objawić się moc, której przeciwnikiem jest Lucyfer, i mówić o tym, żeutl lej chwili dany został ludzkości ból. To właśnie czyni Jahwe, kiedy wypo
wiada słowa: „W bólach będziesz rodzić dzieci!"
W zasadzie nie umie się tłumaczyć tekstów biblijnych, dopóki nie zna
ule wyjaśnień, jakie daje nauka duchowa. Dopiero, gdy człowiek je pozna,
}jąjc sobie sprawę, jak głębokie są te teksty. Aby w ogóle można było mówić
u takich słowach jak: „W bólach będziesz rodzić dzieci!", trzeba najpierw za
poznać się z rozważaniami o karmie, ponieważ dopiero wtedy można wyjaś
n i . Inkie słowa. Dlatego nie na wiele przyda się szukanie wyjaśnienia takiego
j#y Innego tekstu, zanim nie dojdzie się w rozwoju ezoterycznym do danej
.|n iwy. Uezcelowe jest również stawianie pytań: „Co znacz y to? Co znaczy
taliilo?" Należy zawsze cierpliwie czekać, aż dojdzie się do danego miejsca;
Minyin wyjaśnieniem niczego się nie osiągnie. Widzicie, w nasze życie z jednej strony wnika działanie mocy Lucyfera,
I ilnigicj zaś strony działanie mocy jemu przeciwnych. W nasze życie wni-
M bowiem działanie mocy arymanicznych i musimy zdawać sobie sprawę
i >. że i te moce, za których sprawą nasze organy stają się niezdolne do
113
użytku - co ma miejsce wtedy, gdy ulegamy wpływom Arymana - również
zaliczyć należy do dobrych mocy, których przeciwnikiem jest Aryman. - Je
Lucyfera w naszej własnej istocie. Istoty te były w okresie dawnego Księ
życa areną walki, która rozegrała się przez jestestwa, które pozostały w tyle
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 57/90
śli za punkt wyjścia weźmiecie wszystko, co zostało teraz powiedziane, bę
dziecie mogli zajrzeć głęboko w skomplikowany mechanizm ludzkiej natury.
Możecie dojść do tego, że powiecie: „Moce lucyferyczne pozostały w tyle
podczas okresu dawnego Księżyca. Działają one w czasie naszego rozwoju
ziemskiego, przenikając życie ludzkie siłami, które są właściwie siłami księ
życowymi. Wobec tego siły te nie odpowiadają rozwojowi ziemskiemu wy
znaczonemu przez moce, których przeciwnikiem jest Lucyfer. W ten sposóbLucyfer przenika swoim działaniem w plan innego jestestwa".
Ale możemy cofnąć się do odleglejszych epok rozwojowych. Skoro wi
dzimy, że na dawnym Księżycu pewne jestestwa opóźniły się w swoim ro
zwoju, żeby na Ziemi ingerować w ludzkie życie, to możemy zrozumieć, że
również na dawnym Słońcu opóźniły się pewne jestestwa, które na dawnym
Księżycu odegrały rolę podobną do tej, jaką jestestwa lucyferyczne odgry
wają na Ziemi. Dzisiaj w ludzkim jestestwie mamy coś, co właściwie może
my nazwać walką rozgrywającą się między potęgami lucyferycznymi, które
osadzają się w naszym ciele astralnym, a tymi mocami, które działają przez
naszą jaźń, przez to, co zdobyliśmy na Ziemi. Moce, których przeciwnikiem
jest Lucyfer, mogą działać na nas tylko przez naszą jaźń. Gdy chodzi o zdol
ność do jasnej i słusznej oceny samego siebie, to możemy ją osiągnąć tylko
przy pomocy tych mocy, które działają na naszą jaźń. Tu musimy odwoływać
się do naszej jaźni. Wobec tego możemy powiedzieć, że gdy nasza jaźń bun
tuje się przeciw mocom lucyferycznym, to walczy w nas Jahwe albo Jehowa
z Lucyferem. To, co troszczy się o dobry plan świata, walczy tu z tym, co się
temu planowi przeciwstawia - walczy z mocami lucyferycznymi. My zaś
znajdujemy się naszą najbardziej wewnętrzną istotą w środku tej walki. Je
steśmy areną tej walki, co wciąga nas w karmę - ale tylko pośrednio, przez
to, że ta walka rozgrywa się z Lucyferem. Kiedy zaś wzrok kierujemy na ze
wnątrz, jesteśmy wciągani przez moce arymaniczne. Odzwierciedla się tutaj
coś, co przychodzi z zewnątrz, tu wchodzi w nas Aryman.
Wiemy, że na dawnym Księżycu pewne jestestwa przechodziły stopieńrozwoju odpowiadający człowieczeństwu, podobnie jak my przechodzimy ten
stopień podczas rozwoju Ziemi. W „Kronice Akasza" i „Wiedzy tajemnej"
jestestwa te nazwane zostały Aniołami, Angeloi, Dhyanis. Nie chodzi o na
zwy. W ich wnętrzu odzwierciedlała się wówczas walka podobna do walki
114
w okresie dawnego Słońca. Ta walka na Księżycu nie miała nic wspólnego
z naszą wewnętrzną jaźnią, gdyż na Księżycu jeszcze jej nie było. Nasza
jaźń nie mogła w tym uczestniczyć; na dawnym Księżycu rozegrało się to
„w piersi Aniołów". Przez to istoty te stały się wtedy nieco inne, co mogło się
siać tylko pod wpływem jestestw, które pozostały w tyle w stosunku do nor
malnego rozwoju słonecznego i odgrywały wówczas tę samą rolę wobec
Aniołów, co dzisiaj jestestwa lucyferyczne wobec nas. Były to jestestwa arymaniczne, które podczas rozwoju słonecznego pozostały w tyle tak samo jak
jestestwa lucyferyczne podczas rozwoju księżycowego. Aryman był jakby
„kusicielem" w piersi Aniołów i oddziaływał w nich. Przez niego Aniołowie
Nlali się tym, czym się potem stali, i to, czym stali się przez Arymana, prze
nieśli tak samo jak to, co osiągnęli w zakresie dobra.
My zawdzięczamy Lucyferowi możliwość rozróżnienia między dobrem
I ziem, rozwinięcie możności zdobywania wolnej woli; te rzeczy możemy
Hiągnąć tylko dzięki Lucyferowi. Tamte jestestwa osiągnęły i przeniosły zesobaw byt ziemski coś, o czym możemy powiedzieć: „Aniołowie, którzy ota
czają nas jako jestestwa duchowe, przygotowały się do obecnego bym przez
uiymaniczną walkę w swojej duszy w okresie dawnego Księżyca. To, co prze
szły, i to, co mają obecnie w sobie jako skutki tej walki, nie dotyczy naszej
wewnętrznej jaźni; nie bierzemy w tym udziału naszą jaźnią. Zobaczymy
jednak, jak do tego dochodzimy pośrednio, bo przecież wpływ Arymana prze
nikawnas swoim działaniem. To, co owe jestestwa zdobyły pod wpływem
Arymana, to są pewne skutki wynikłe z przyczyn, które przyjęły w siebie, gdy Żyły na dawnym Księżycu. W czasie bytu księżycowego wzięły wsiebie pod
wpływem Arymana pewne rzeczy, które wniosły wnasz byt ziemski. Spró
bujmy teraz odnaleźć w tym naszym bycie ziemskim to, co moglibyśmy uwa-
Ah<!' zaskutek walki arymanicznej, o której była mowa.
(idyby na dawnym Księżycu nie rozegrała się owa walka, to jestestwa
(• nie mogłyby wnieść w byt ziemski tego, co związane było z dawnym
Księżycem. Przestałoby to bowiem istnieć zchwilą, gdy dawny Księżyc uległInlszczeniu. Przez to, że Aniołowie przyjęli w siebie wpływ arymaniczny,
Uwikłani zostali w byt księżycowy tak samo, jak my przez wpływ lucyfery-
Iłliy zostajemy uwikłani w byt ziemski. To, czym jest element księżycowy,
pr/yjęli oni wswoją najbardziej wewnętrzą istotę i przenieśli to na Ziemię.
115
Dzięki temu stali się zdolni do wywołania w naszym bycie ziemskim właś
nie tego, co musi być wywołane, aby Ziemia nie uległa całkowicie wpływosam regularny rytm. Siły te przejawiają się np. w pędzącej nawałnicy grado
wej. I jeżeli w ten sposób zniszczone zostaje to, co wytworzyłoby się pod
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 58/90
wi Lucyfera. Ziemia musiałaby w pełni ulec wpływom Lucyfera, gdyby to,
co odpowiada walce Aniołów z Arymanem na Księżycu, nie zostało przenie
sione w byt ziemski.
Jak przedstawiają się na świecie procesy, które uważamy za normalne?
Gdy w naszym systemie słonecznym zapanował ład odpowiadający celowi
Ziemi, zaistniało to, co widzimy jako regularne ruchy Słońca, Ziemi i planet,
co powoduje, że mamy dzień i noc, że w regularny sposób następują jednapo drugiej pory roku, że pada deszcz i świeci Słońce, że nasze pola wydają
plon itd. Są to regularne zjawiska, które zawsze powtarzają się według rytmu
kosmosu - rytmu, który wytworzył się dla naszego obecnego bym ziemskie
go, kiedy byt księżycowy pogrążył się już w mroku. Ale w tym bycie ziem
skim czynny jest Lucyfer. I zobaczymy, że jego działanie obejmuje dziedzinę
znacznie szerszą od tej, którą już poznaliśmy. Jego działanie nie ogranicza się
do samego człowieka, chociaż stanowi on najważniejszą arenę jego działal
ności. Nawet gdyby Lucyfer istniał tylko w samym bycie Ziemi, to już przez
uporządkowane stosunki, jakie powstają na skutek regularnego obrotu planet
wokół Słońca, przez to, że lato i zima następują po sobie kolejno, że świeci
Słońce i pada deszcz itd. - już przez sam ten regularny rytm ludzie ulegliby temu, co możemy nazwać „pokuszeniem lucyferycznym". Gdyby ludziom
dane było to wszystko, co może im dać uporządkowany kosmos, a więc to,
co przynoszą ze sobą regularne, rytmiczne ruchy systemu słonecznego, gdy
by panowały tylko te prawa, które odpowiadają naszemu obecnemu kosmo
sowi, to człowiek musiałby ulec wpływowi lucyferycznemu, musiałby wy
godne życie umiłować bardziej niż to, co ma zdobyć na Ziemi w imię dobra
kosmicznego; musiałby regularny bieg rzeczy cenić wyżej niż to, co ma tu
taj wywalczyć.
Dlatego musiały zostać wytworzone siły przeciwne. Muszą działać siły
przeciwne, które do regularnego, kosmicznego procesu naszego życia ziem
skiego dołączają pewne procesy, które dla dawnego Księżyca były w najwyż
szej mierze dobroczynne i normalne, ale dzisiaj, gdy występują w naszym bycie ziemskim, są anormalne i zakłócają regularny bieg rzeczy. Te wply
wy dawnego Księżyca działają w taki sposób, że wprowadzają niejako po
prawkę, która przeciwdziała temu, co powstałoby jako zamiłowanie do do
brobytu, wygodnictwa, do pławienie się w nadmiarze - gdyby istniał tylko
116
j j p j , y y y ę p
wpływem prawidłowych sił Ziemi, to w gruncie rzeczy wprowadzona zosta
je pewna korekta, która w rezultacie działa dobroczynnie, c hociaż człowiek
na razie tego nie widzi, bowiem dzieje się to w myśl wyższego rozsądku, któ
rego człowiek nie rozumie. Gdy grad sieje zniszczenie na naszych polach, to
możemy powiedzieć, że siły, jakie się tu wyładowują, były na dawnym Księ
życu siłami dobroczynnymi, tak jak dzisiaj dobroczynne są te siły, które czyn
ne są w opadach deszczu i świetle Słońca. Dzisiaj te siły księżycowe wgry wają się gwałtownie w regularny bieg rzeczy, aby wprowadzić korektę w tym,
co zdziałałby wpływ lucyferyczny, gdyby tej korekty nie było. A gdy regu
larny bieg rzeczy przedłuża się, siły te uderzają coraz gwałtowniej, by wpro
wadzić jeszcze większą korektę. Wszystko, co prowadzi do regularnego
biegu rzeczy, związane jest z siłami samej Ziemi. Kiedy wulkan wyrzuca
/, Niebie lawę, to działają w tym siły, które przeniesione zostały z dawnego
Księżyca, żeby wprowadzić korektę w życiu ziemskim. I możemy zdać sobie
spiawę z tego, że to, co przychodzi z zewnątrz jako korekta, ma w ogólnym
biegu ewolucji swoje rozsądne uzasadnienie. W dalszym ciągu wykładów
zobaczymy, jak to się wiąże z ludzką świadomością jaźniową.
Ale musimy jasno sobie uświadomić, że wszystko, co zostało dotychczas omówione, przedstawia tylko jedną stronę bym ludzkiego, bym ziem
skiego, w ogóle bytu kosmicznego. Bo gdy z jednej strony mówimy, że
i cli zniszczony w nas zostaje jakiś organ, to mamy do czynienia z dobro-
i /yunym działaniem duchowych mocy, i jeżeli - jak to przedstawiliśmy
dzisiaj - mówimy, że nawet cały bieg rozwoju ziemskiego musi być kory
gowany przez siły dawnego bym księżycowego, to z drugiej strony narzuca
li i' raz pytanie, jak wygląda sprawa z tym, że jako lu dzie ziemscy musi-
liiruć się o to, aby wprowadzić znowu korektę szkodliwych wpływów
dawnych sił księżycowych? Niewątpliwie mamy świadomość tego, że jako
llldzle ziemscy nie możemy tęsknić za wybuchami wulkanów i trzęsienia
mi ziemi; nie możemy wspierać działania dawnych sił księżycowych wpro-
WHil/aji |cych korektę. Nie możemy również sami niszczyć naszych organów.Możemy jednak sobie powiedzieć - a ma to też swoje uzasadnienie - że je-
ii ic l / ie .ś wybuchnie jakaś epidemia, to zesłane nam zostaje to, czego czło-
i Ol#k szuka, aby mogło się w nim wyrównać coś karmicznego. Możemy przy-
|i|i /> i /lowiek zostaje wepchnięty w pewne warunki, żeby doznał jakiegoś
117
uszkodzenia, a przez jego przezwyciężenie zbliżył się do większej doskona
łości. Ale skoro tak jest, to możemy zapytać z kolei, jak przedstawia się spra VIII
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 59/90
wa sanitarnych środków higienicznych? Czy ktoś nie mógłby powiedzieć:
„Zatem epidemie mogą mieć bardzo pożądane skutki! Czyż więc nie postę
pujemy fałszywie, gdy przez różne zabiegi, przez środki zapobiegające cho
robom usuwamy możliwość takiego działania?" Ktoś mógłby dojść do wnios
ku, że nie należałoby robić niczego, co prowadziłoby do osłabienia działania
sił żywiołów, i mógłby to uzasadnić, wskazując na to, że takie stanowisko
zgadzałoby się zupełnie z tym, co zostało wyjaśnione w dzisiejszych i wczorajszych rozważaniach.
W dalszym ciągu naszych rozważań zobaczymy, że tak jednak nie jest.
Dopiero teraz będziemy przygotowani w sposób właściwy do tego, by w naj
bliższych rozważaniach z jednej strony zrozumieć, jak dobroczynne wpły
wy powodują uszkodzenia jakiegoś organu, abyśmy nie poddali się działa
niu ułudy, a z drugiej strony, żebyśmy uświadomili sobie skutki, jakie wy
wołujemy, gdy sami uchylamy się przed takimi uprawnionymi wpływami
dobroczynnymi, stosując środki higieny przeciwdziałające chorobom. Zoba
czymy, że jest to sytuacja typowa, do której często człowiek dochodzi. Kiedy
bowiem występuje pozorna sprzeczność i człowiek nie może się jej oprzeć,
to wtedy zbliża się do punktu, w którym moce arymaniczne mogą wywie
rać na niego wielki wpływ. Nigdy nie stoimy tak blisko możliwości poddania
się ułudzie jak teraz, kiedy weszliśmy w to ciasne przejście. Możemy teraz
powiedzieć: „Moce, które sprawiły, że jeden z naszych organów stał się nie
zdolny do użytku, są mocami dobroczynnymi, bo wywołuje to działanie prze
ciwstawiające się Arymanowi. Szkodziliby zatem ludzkości ludzie, którzy nie
dążyliby do tego, co można określić jako «dobroczynne przeciwdziałanie»".
Znajdujemy się w ciasnym przejściu. I dobrze, że zostaliśmy wprowa
dzeni w tę sprzeczność, żebyśmy rozmyślali nad tym, że takie sytuacje są
możliwe. Nie tylko są możliwe, ale są dobrą szkołą dla naszego ducha. Gdy
bowiem zobaczymy, jak można usunąć tę sprzeczność, to zrozumiemy, że
sami z siebie uczyniliśmy coś, co może nam dać siły, aby wyzwolić się z ułu
dy Arymana.
118 119
Karma wyższych światów
Gd y cofniemy się myślą do owej sprzeczności, na której zakończyliśmy
wczorajsze wykłady, to w celu jej rozwiązania musimy dzisiaj jeszcze raz
N p o j r z e ć wstecz na obie siły, na obydwie zasady, które w czasie naszych roz
ważań przedstawiały się nam zawsze jako zasady wywołujące karmę, a rów
nocześnie jako jej regulatory. Widzieliśmy, że kanna zostaje wprawiona w ruch dopiero przez to, że ule
gamy wpływom lucyferycznych potęg działających na nasze ciało astralne, że
na skutek pokuszenia z ich strony wystąpiły w nas przejawy uczuć, popędów
i namiętności, które pod pewnym względem czynią nas mniej doskonałymi.
Wiemy, że gdy w ten sposób działają na nas wpływy lucyferyczne, to pobu
dzają wpływy arymaniczne, a więc siły, które działają na nas nie od wew-
ni|lrz, ale z zewnątrz i wpływają na nasze stosunki ze światem. W ten sposób
wpływ arymaniczny zostaje wywołany przez Lucyfera, a my, ludzie, wstawie
ni jesteśmy tak żywo w spór obu tych zasad. Musimy spróbować pójść na
przód właśnie przez to, że dostając się kiedyś w objęcia Lucyfera albo
Arymana, szukamy środków i dróg, by wznieść się wyżej dzięki przezwyciężeniu tego, co zostało w nas wywołane działaniem tych mocy. Ale zupełnie
wyraźnie możemy zobaczyć, jak wokół naszej osoby rzeczywiście dokonuje
U wzajemna gra między mocami lucyferycznymi i arymanicznymi, gdy jesz-
0K0 raz, w nieco innym aspekcie, rozpatrzymy przypadek, o którym ostatnio
była mowa: kiedy ktoś dostaje się pod wpływ Arymana, tak że przeżywa róż
ne nieprawdziwe zjawiska, różne ułudy, wierząc, że to czy tamto zostało mu
zakomunikowane. Tymczasem ktoś, kto zachował zdrowy osąd, łatwo może
H(j /orientować, że dozn ania tego człowieka są błędne, zł udne. Ostatni m ra-
m\\ mówiliśmy o wypadkach, w których człowiek uległ jasnowidzeniowym
I tde w najgorszym znaczeniu tego słowa - ułudom świata duchowego. Wy
jaśniliśmy, że wywołały je siły arymaniczne. Wskazaliśmy też, że do zwalcze
nia Inkiej ułudy wywołanej niewłaściwym jasnowidzeniem nie ma żadnegoMiw-go sposobu, a przynajmniej żadnego lepszego, jak odwołanie się do zdro-
M liły osądu, którą zdobywa się w życiu między narodzeniem a śmiercią.
To, co powiedzieliśmy w ostatnim wykładzie, ma duże znacz enie i jest is-
liłne, gdy mamy do czynienia z błędami jasnowidzenia. Przy jasnowidzeniu,
które nie zostało osiągnięte dzięki prawidłowemu szkoleniu i systematycz
nym ćwiczeniom prowadzonym w odpowiedni sposób, lecz występuje na za
d i d i d i i d h h t i b ó l b ł i dź i
przyczyną z minionych wcieleń wywołaną dawnymi błędami. Tego, co na
leży uważać za błąd tkwiący we wnętrzu człowieka, nie można w danym
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 60/90
sadzie dziedziczenia dawnych cech w postaci obrazów lub słyszenia dźwię
ków, przy takim nieprawidłowym jasnowidzeniu możemy zawsze stwierdzić,
że zjawisko to cofa się, a nawet zanika, jeżeli dana osoba znajdzie możliwość
i chęć uprawiania w sposób poważny studiów antropozoficznych albo pro
wadzenia rzeczywistego, sensownego i rzeczowego szkolenia. Gdy mamy za
tem do czynienia z nadzmysłowym, ale błędnym poznaniem, możemy powie
dzieć, że prawdziwe źródła poznania - o ile są dostępne danej osobie - będą mu zawsze pomocą i mogą mu umożliwić wstąpienie na właściwą drogę. Na
tomiast każdy człowiek wie o tym, że jeżeli ktoś przez zawikłanie karmiczne
popada w stany, w których występują symptomy manii prześladowczej, to
wtedy umie w swojej duszy wytwarzać cały system obłędnych idei, które
potrafi zupełnie logicznie uzasadnić. Może się na przykład zdarzyć, że ktoś
w innych dziedzinach myśli zupełnie prawidłowo i logicznie, a jednak ma tę
niedorzeczną ideę, że czuje się prześladowany z takiej czy innej przyczyny.
Potrafi on wszędzie, gdzie się pojawi, z najdrobniejszych faktów wytwarzać
pomysłowe kombinacje, żeby wykazać, że „tutaj znowu jest klika, która na
mnie dybie". I będzie logicznie dowodził, że jego podejrzenie jest uzasad
nione.
Może zatem istnieć człowiek myślący zupełnie logicznie, a jednak zdra
dzać objawy obłąkania. Nie można go w żaden sposób przekonać logiczny
mi argumentami. Osiąga się skutek przeciwny. Gdy w takim wypadku wy
suwa się logiczne argumenty, może to odnieść taki skutek, że tym bardziej
pobudza się jego obłąkańczą ideę, tak że wynajduje on jeszcze mocniejsze
dowody na to, co stanowi treść jego manii prześladowczej. Kiedy się coś
omawia, odwołując się do nauki duchowej, należy rzeczy ujmować całkiem
ściśle. Jeżeli przed chwilą, a także w ostatnim wykładzie zostało wyraźnie
powiedziane, że poznanie, jakie daje nauka duchowa, ma w sobie siłę, którą
można przeciwstawić błędnym ułudom sił jasnowidzeniowych, to mieliśmy
do czynienia z czymś zupełnie innym aniżeli to, co właśnie teraz scharakte
ryzowaliśmy. Nie chodzi o to, żeby przyjść do takiego człowieka z wiadomościami, jakie daje nauka duchowa. Argumenty z obszaru zwyczajnego rozu
mowania do takiego człowieka nie docierają. Ale dlaczego?
Gdy występuje choroba polegająca na takich symptomach, jakie zostały
właśnie omówione, to mamy do czynienia w danym człowieku z karmiczn;|
120
wypadku odnieść do obecnej inkarnacji. Spróbujmy więc wytworzyć sobie
obraz, jak taka rzecz przechodzi z dawniejszej inkarnacji do obecnej.
W tym celu musimy sobie uświadomić, jak właściwie dokonuje się roz
wój naszej duszy. Jako człowiek zewnętrzny składamy się z ciała fizyczne
go, eterycznego i astralnego. Z biegiem czasu wbudowaliśmy w te osłony
dzięki pracy jaźni trzy człony naszej duszy: w ciało astralne duszę odczuwa
jącą, w ciało eteryczne duszę rozumową, natomiast w ciało fizyczne duszęsamoświadomą. To, co we własnym wnętrzu rozwijamy jako trzy człony
duszy, wbudowaliśmy w te trzy osłony i to teraz w nich żyje. Przyjmijmy
zatem, że w jakiejś inkarnacji ulegliśmy wpływom Lucyfera, rozwijając w so
bie egoistyczne czy inne popędy, pragnienia, instynkty, które przypisać mu
simy wpływowi lucyferycznemu, i obciążyliśmy naszą duszę błędami. Te
błędy mogą tkwić w duszy odczuwającej, w duszy rozumowej albo w du
szy samoświadomej. Przypuśćmy, że jest to błąd, który mieści się głównie
w siłach duszy rozumowej. W stanie, w jakim się znajdujemy między śmier
cią a nowym narodzeniem, ten błąd zostaje przeobrażony w taki sposób, że
to, co jest winą duszy rozumowej, występuje jako skutek w ciele eterycznym.
W czasie między śmiercią a nowym narodzeniem zostało to wpracowane w
ciało eteryczne. Wobec tego w nowej inkarnacji natrafiamy w ciele eterycznym na skutek, który należy odnieść do przyczyny leżącej w poprzedniej in
karnacji w duszy rozumowej. Dusza rozumowa w następnej inkarnacji zno
wu pracuje sama w sobie samodzielnie. Tym niemniej nie jest jednak rzeczą
obojętną, czy człowiek popełnił dawniej ów błąd, czy też nie. Jeśli zbłądził
w jakiejś dawniejszej inkarnacji, to obecnie posiada skazę w swoim ciele ete
rycznym. Tkwi to teraz głębiej, nie w duszy rozumowej, lecz w ciele eterycz
nym. Ale to, co człowiek może wypracować w życiu jako rozsądek i rozum,
działa jedynie na jego duszę rozumową; nie działa natomiast na to, co w da
wniejszej jego inkarnacji czynne było w jego duszy rozumowej, a obecnie
wpracowane zostało w ciało eteryczne. Dlatego może się zdarzyć, że siły
duszy rozumowej, jakie przejawiają się u danego człowieka, pracują prawi
dłowo, tak że jego właściwe wnętrze jest zupełnie nienaruszone, lecz przy
współpracy duszy rozumowej z tą chorą częścią ciała eterycznego powstaje
W pewnym kierunku jakby projekcja skazy tego ciała. Wobec tego można
wprawdzie działać na duszę rozumową argumentami, które można zdobyć
121
na planie fizycznym, ale nie można nimi działać bezpośrednio na ciało ete
ryczne. Dlatego też logiką, przekonywaniem, nie można niczego osiągnąć.nie tym większy sprzeciw. Ale możecie osiągnąć jakiś rezultat - zwłaszcza
jeżeli te objawy wystąpiły we wczesnej młodości - gdy stawiać będziecie
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 61/90
Tak samo na nic nie przyda się logika, gdy postawiwszy człowieka przed
wypukłym lustrem, tak że widzi w nim swój wypaczony obraz, próbujemy
mu udowodnić, że nie ma racji, gdy widzi obraz wypaczony, że nie powi
nien go widzieć w taki sposób. Jakiekolwiek by się wytaczało argumenty,
obraz będzie zawsze wypaczony. Tak samo nie zależy to od człowieka, że
pewne rzeczy rozumie fałszywie, w sposób chorobliwy. Po prostu jego zdro
wa - poza tym - logika nie zostaje w sposób zdrowy odbita przez jego ciałoeteryczne.
W ten sposób w głębi naszego organizmu możemy nosić karmiczne skut
ki dawniejszych inkarnacji. I możemy nawet podać, w jakiej części tego or
ganizmu - w danym wypadku w ciele eterycznym - skaza ta się znajduje.
Widzimy tu, co zostało wywołane przez wpływ lucyferyczny w jakimś daw
niejszym wcieleniu i co następnie nosimy w sobie w przeobrażonej formie.
To przeobrażenie czegoś wewnętrznego w coś zewnętrznego dokonuje się
w czasie pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem, a gdy się to dokona,
mamy przed sobą Arymana działającego z naszego własnego ciała eteryczne
go. To nam wyjaśnia, jak Aryman zostaje przywabiony przez Lucyfera do
naszego własnego ciała eterycznego. Przewina miała charakter lucyferyczny;
ale to, co powstało z jej przeobrażenia, jest tego rodzaju, że rachunek wysta
wiony nam zostaje w następnej inkarnacji przez Arymana. Człowiek musi tę
skazę swojego ciała eterycznego z siebie usunąć. Może się to dokonać tylko
poprzez działanie, które przeniknie ludzką organizację głębiej, niż jest to
możliwe w jednej inkarnacji przy zastosowaniu środków, jakie daje nam ze
wnętrzny rozsądek.
Kto w pewnej inkarnacji padł ofiarą symptomów manii prześladowczej,
ten po ponownym przejściu przez wrota śmierci będzie miał przed sobą wszy
stkie fakty, jakie wytworzył sobie na skutek swej arymanicznej skazy w całej
ich niedorzeczności. Będzie to dla niego siłą, która go gruntownie uleczy na
najbliższe wcielenie. Bowiem taka rzecz daje się wyleczyć tylko w taki spo
sób, że to, co człowiek robił pod wpływem odpowiednich symptomów, przedstawi mu się w swoich skutkach w świecie zewnętrznym jako absurd. To daje
wam pewne wskazania, co możemy zrobić, żeby w takim wypadku wywrzeć
wpływ uzdrawiający. Jeśli ktoś uległ takiej obłąkańczej idei, nigdy nie zdo
łacie go od niej odwieść logicznymi argumentami. Wywołacie u niego jedy
122
danego człowieka w sytuacjach, w których skutki jego symptomów wystą
pią w całej swojej niedorzeczności, gdy pokażecie mu fakty, które wywołał
fakty, które w całej swojej jaskrawej niedorzeczności z powrotem w nie
go uderzają. W ten sposób możecie do pewnego stopnia wpłynąć na chorego
w sposób uzdrawiający.
Poza tym możecie działać uzdrawiająco także wtedy, gdy tak dalece przy
swoicie sobie prawdy nauki duchowej, że staną się one wewnętrzną własnością waszej duszy. Jeżeli staną się tak dalece waszą własnością, że będą
na wskroś związane z całą waszą osobowością, to cała wasza osobowość bę
dzie źródłem, które wypromieniowuje z siebie prawdy duchowe. Odwołując
się do tych prawd, które przenikają w życie pomiędzy narodzeniem a śmier
cią i wypełniają je, ale jednak wykraczają poza to życie, odwołując się do
prawd, których treści poznawcze pochodzą ze świata nadzmysłowego, mo
ż e c i e osiągnąć skutki, które sięgają głębiej niż wtedy, gdy odwołujecie się
do zewnętrznych praw rozumowych. Podczas gdy zewnętrzne argumenty lo
giczne nie dają żadnego rezultatu, to przy cierpliwym stosowaniu prawd du
chowych będziecie mogli temu człowiekowi dać takie impulsy, że osiąg
niecie w tej jednej inkarnacji to, co poza tym daje się osiągnąć jedynie na
drodze okrężnej prowadzącej od jednej inkarnacji do drugiej - osiągniecie
mianowicie to, że swoim działaniem będziecie mogli przeniknąć od duszy
lozumowej do ciała eterycznego. Bowiem prawdy planu fizycznego nie są
W Nianie przekroczyć przepaści oddzielającej duszę odczuwającą od ciała
lislralnego, duszę rozumową od ciała eterycznego, a tym bardziej duszę sa-
inoświadomą od ciała fizycznego. Dlatego możecie stale obserwować zja
wiska, że ktoś może sobie przyswoić bardzo dużo mądrości dotyczącej
•wiiiln zmysłowego, ale ta mądrość będzie miała niewielki związek z jego
Iwlalem odczuć, gdyż jego ciało odczuwające jest przepojone odpowiadają-
i M I I I mu impulsami i namiętnościami. Dlatego zdarza się, że ktoś może być
bill d/o uczonym człowiekiem, może mieć dużą wiedzę teoretyczną, dotyczą
ca świnia fizycznego, ale to nie doprowadza go do przeobrażenia jego popę-• l n w . odczuć oraz namiętności, które rozgrywają się w ciele odczuwającym.
Może on w gruncie rzeczy dużo wiedzieć o świecie fizycznym i jednocześnie1 krajnym egoistą, ponieważ w młodości przyswoił sobie o dpowiednie ku
IClim Impulsy. Oczywiście, te dwie rzeczy mogą istnieć równocześnie obok
123
siebie, a mianowicie zewnętrzna, fizyczna wiedza i przekształcenie od we
wnątrz ciała odczuwającego i ciała eterycznego. Tak samo ktoś może przyjąćPrzypuśćmy, że w jakimś życiu ulegamy szczególnie silnie wpływowi
Lucyfera. W takim wypadku staliśmy się wewnętrznie o wiele mniej dosko
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 62/90
w siebie prawdy rozumowe, a więc różne rzeczy, które można w siebie przy
jąć jako siły duszy rozumowej w odniesieniu do planu fizycznego, ale nie
może przekroczyć tej głębokiej przepaści, jaka istnieje pomiędzy duszą ro
zumową a ciałem eterycznym. Innymi słowy: kto przyjmuje zewnętrzne pra
wdy, może się bardzo dużo nauczyć, ale rzadko się zdarza, aby to, czego się
nauczył, miało moc oddziaływania na siły kształtujące jego cielesność.
Możecie się natomiast przekonać, że u człowieka, u którego prawdy działają w taki sposób, że opanowują cały jego byt, twarz ulegnie w prze
ciągu dziesięciu lat zmianie i będziecie mogli wyczytać na jego czole, jak
się zmagał albo też poznacie to np. po jego gestach, jeżeli przez opanowanie
siebie stał się człowiekiem spokojnym. Dociera to aż do sił kształtujących
organizm; wywiera wpływ na najsubtelniejsze części organizmu. Jeżeli to,
co swoim działaniem ogarnia duszę, wskazuje nie tylko na plan fizyczny, to
po dziesięciu latach człowiek staje się inny. Ta zmiana dokonuje się w nor
malnym kierunku, tzn. zgodnie z założeniami tego człowieka. Może się jed
nak zdarzyć, że wyraz twarzy człowieka zmienił się po dziesięciu latach bez
tej wewnętrznej przyczyny. Jeśli jednak ten człowiek nie przekroczył owej
przepaści w sposób wewnętrzny, to zmianę tę wywołały wpływy zewnętrz
ne. To, co go przekształciło, nie jest wówczas siłą, która działała na niego
z wewnątrz. Obserwując te rzeczy, możemy się przekonać, że jedynie zasada
duchowa, która działa w głębi człowieka i wiąże się z tym, co jest w nim naj
bardziej wewnętrzne, zdolna jest już między narodzeniem a śmiercią działać
na siły kształtujące jako czynnik przeobrażający. Jednakże z całą pewnością
to przekroczenie przepaści dokonuje się między śmiercią a nowym narodze
niem, kiedy do głosu dochodzi karma. Gdy na przy kład to, co przeżyła dusza
odczuwająca, zanurzy się w owe światy, przez które przechodzimy między
śmiercią a nowym narodzeniem, to z pewnością rzecz ta wystąpi w najbliż
szej inkarnacji jako siła kształtująca.
W ten sposób zrozumieliśmy wzajemne współdziałanie Arymana i Lucy
fera. A teraz zapytajmy: Jak przedstawia się to współdziałanie, jeżeli rzeczy są nieco bardziej od siebie oddalone, jeżeli na przykład na skutek wpływu
lucyferycznego przychodzi nam nie tylko przekroczyć przepaść pomiędzy
duszą rozumową a ciałem eterycznym, ale jeżeli te rzeczy mają niejako dal
szy ciąg?
124
nali, niż byliśmy poprzednio. Wówczas podczas kamaloki widzimy bardzo
wyraźnie to, co możemy tak wyrazić: „Musisz zrobić coś niezwykle silnego,
żeby wyrównać tę niedoskonałość". Bierzemy zatem w siebie tę tendencję
i w następnej inkarnacji siłami, które stały się teraz siłami kształtującymi,
budujemy nasz nowy organizm w taki sposób, aby miał tendencję do wyrów
nania tego, co zrobiliśmy w poprzednim życiu. Przypuśćmy, że to, co wy
zwoliło wpływ lucyferyczny, zostało wywołane czymś zewnętrznym, że było to zewnętrznym pożądaniem. Tym niemniej musiał być w nas samych
czynny wpływ Lucyfera. Ta rzecz zewnętrzna nie mogłaby bowiem na nas
działać, gdyby Lucyfer nie działał w nas samych. A zatem mamy w sobie
tendencję do wyrównania tego, czym staliśmy się pod wpływem Lucyfera.
Widzieliśmy jednak, że wpływ lucyferyczny w jednej inkarnacji wywo
łuje w najbliższym wcieleniu wpływ arymaniczny. Przyciąga go, tak że oba
te wpływy działają wzajemnie na siebie - jeden wyzwala drugi. Wpływ lu-
eylćryczny jest dostępny dla naszej świadomości, a to dlatego, że od biedy
naszą świadomością możemy sięgnąć w głąb ciała astralnego. Powiedzieliś
my, że jeżeli do naszej świadomości dochodzi ból, to mamy do czynienia
z wpływem lucyferycznym. Nie możemy jednak sięgnąć w głąb tych dziedzin, które możemy określić jako świadomość ciała eterycznego albo ciała
H/ycznego. Wprawdzie także podczas snu bez marzeń mamy pewną świa
domość, ale w stopniu tak niskim, że człowiek nie może o niej nic wiedzieć.
Nic znaczy to jednak, że ta świadomość nie wpływa na nasze czyny. Świa
domość tę posiada np. normalnie roślina, która składa się - jak wiemy - tyl
ko z ciała fizycznego oraz eterycznego. Roślina żyje stałe w świadomości snu
pozbawionego marzeń sennych. Nasza świadomość ciała eterycznego i fizy-
Unego istnieje także w czasie jawy dziennej, ale nie możemy do niej dotrzeć.
I > lyni jednak, że może nas ona skłonić do czynów, możemy się przekonać,
IlltMly śpiąc, wykonujemy jako lunatycy czynności somnambuliczne, o któ-
f>eh nie nie wiemy. Czynności te wykonuje świadomość snu pozbawio
nego marzeń. Zwyczajna świadomość jaźniowa oraz świadomość astralnaHis ulęgają tak głęboko, ażeby mogły dotrzeć do czynności, które wykonuje
liiiuityk.
Nic powinniśmy sobie jednak wyobrażać, że skoro w ciągu dnia żyjemy
W świadomości jaźniowej i astralnej, to inne rodzaje świadomości nie żyją
125
z nami. Tylko nic o nich nie wiemy. Przypuśćmy, że w dawniejszej inkar-
nacji na skutek wpływu lucyferycznego wyzwoliliśmy silny wpływ aryma-
niczny Nie będzie on mógł działać na naszą zwyczajną świadomość ale
zawężony. Gdyby naprawdę tak było, porządek całego świata musiałby być
ze względu na każdego poszczególnego człowieka specjalnie ułożony, aby
umożliwić harmonijny przebieg i wyrównanie każdego poszczególnego ży
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 63/90
niczny. Nie będzie on mógł działać na naszą zwyczajną świadomość, ale
owładnie świadomością umiejscowioną w naszym ciele eterycznym i ta
świadomość może nas doprowadzić nie tylko do pewnej organizacji nasze
go ciała eterycznego, ale nawet do czynności, które wyżywają się w ten spo
sób, że świadomość naszego ciała eterycznego mówi nam: „Możesz teraz
jedynie wydalić z siebie to, co uczynił w tobie ten wpływ, któremu się pod
dałeś tak silnie w poprzedniej inkarnacji; a możesz to wydzielić, wykonującteraz czynność, która leży na linii idącej dokładnie w kierunku przeciwnym
w stosunku do tego, jaki miało zbłądzenie lucyferyczne".
Przypuśćmy, że przez wpływ lucyferyczny doprowadzeni zostaliśmy do
tego, że z religijnego albo w ogóle nastawionego na duchowość stanowiska
przeszliśmy na takie, w którym człowiek mówi sobie: „Chcę używać życia
tutaj, na Ziemi". Człowiek wykonał więc z całą mocą skok w zmysłowość.
Wyzwala to taki wpływ arymaniczny, że wynika stąd coś zupełnie przeciw
nego. Zdarza się wówczas, że droga życiowa prowadzi tego człowieka do
takiego punktu, w którym jednym skokiem może przenieść się znowu z życia
zmysłowego w duchowość. Tam popadł jednym skokiem w zmysłowość -
tutaj chce jednym skokiem przenieść się z powrotem w duchowość. Górna
świadomość nie spostrzega tego, ale tajemnicza podświadomość przywiązana do ciała fizycznego i eterycznego prowadzi człowieka np. tak, że znaj
duje on miejsce, w którym mógłby przeczekać burzę. Stoi tam dąb, a pod nim
ławka, i oto tam właśnie uderza piorun! W ten sposób podświadomość spra
wiła, że wyrównało się to, co ów człowiek zrobił w poprzedniej inkarnacji.
Mamy tu zjawisko odwrotne. Pozwała nam to zrozumieć, że to, co w jakimś
poprzednim życiu dokonało się pod wpływem lucyferycznym, w obecnym
wcieleniu ma jako skutek wpływ Arymana. Musi on tu współdziałać, abyś
my naszą górną świadomość wyłączyli tak dalece, żeby - tak jak to stało się
w danym wypadku - cały człowiek posłuszny był tylko świadomości ciała
eterycznego albo fizycznego.
W ten sposób możemy zrozumieć różne rzeczy, które zdarzają się w życiu. Nie powinniśmy jednak każdego nieszczęśliwego wypadku sprowadzać
do czegoś analogicznego jako omówiony przed chwilą wypadek. Byłoby to
całkiem zawężone ujęcie karmy. Mówię to, ponieważ rzeczywiście istnieją
prądy - również i w naszym ruchu - które karmę ujmują w sposób bard/o
126
umożliwić harmonijny przebieg i wyrównanie każdego poszczególnego ży
cia ludzkiego. W jednym życiu stosunki musiałyby układać się zawsze tak
ściśle, aby nastąpiło wyrównanie tego, co powstało w dawniejszym życiu.
Takiego stanowiska nie da się jednak utrzymać. Pomyślcie tylko, jak by to
było, gdyby ktoś, mając przed sobą osobę, którą spotkało nieszczęście, po
wiedział: „To jest twoja karma, to jest karmiczny skutek dawniejszego ży
cia; wtedy to zawiniłeś!" A gdyby dany człowiek przeżył coś szczęśliwego,lo tamten by powiedział: „To prowadzi wstecz do jakiegoś dobrego czynu,
który kiedyś zrobiłeś!" Jeżeli takie mówienie miałoby mieć jakąś rzeczywis
tą wartość, to ten, który tak mówi, musiałby najpierw zobaczyć to, co działo
Nię w tym dawniejszym życiu i wywołało ten skutek. Dopiero gdyby sam do
tarł do tego dawniejszego życia, mógłby ujrzeć przyczyny, które z niego
pochodzą, a chcąc zobaczyć skutki, musiałby spojrzeć na późniejszą inkarna-
eję. Z tego wszystkiego wynika jednak rzecz następująca: w każdej inkarnacji
występują fakty, które w życiu każdego człowieka przechodzącego kolejne
wcielenia przedstawiają występujące po raz pierwszy wydarzenia, które swo
je karmiczne wyrównanie znajdą w następnym życiu. Gdy zatem w tym na-
Nlępnym życiu patrzy się na skutki, to wtedy można widzieć przyczyny.
Jeżeli jednak jakiś nieszczęśliwy wypadek rozegrał się obecnie i pomimo stosowania wszelkich środków nie znajdujemy w poprzednim życiu żadnych
przyczyn, to musimy sobie powiedzieć, że wyrównanie nastąpi w jakiejś póź
niejszej inkarnacji. Karma to nie jest „fatum"! Z każdego wcielenia coś no
wego zostaje wniesione w późniejsze życie.
Kiedy to zrozumiemy, będziemy mogli pojąć również i to, że człowiek
llioźe znaleźć w swoim życiu nowe wydarzenia pełne sensu i znaczenia. Za
stanówmy się nad tym, że wielkie wydarzenia, jakie występują w rozwoju
lud/kości, mogą się dokonywać jedynie za sprawą pewnych określonych oso
bowości. Jakieś indywidualności muszą w określonym czasie przejąć zamie
rzeniu dotyczące rozwoju. Pomyślcie tylko, jaki byłby przebieg średniowiecza,
("Miy w określonym czasie Karol Wielki nie ingerował w rozwój wypadków! Albo jaki byłby rozwój życia duchowego dawnych czasów, gdyby w określo
nym czasie nie działał Arystoteles. To pozwala nam zdać sobie sprawę z te
go, że takie osobowości jak Karol Wielki, Arystoteles, Luter oraz inni musieli
jye w danym czasie nie dla siebie samych, ale dla świata. Widzimy, że ich
127
osobiste losy splecione są ściśle z tym, co dzieje się w świecie. Czy jednak
dlatego możemy powiedzieć, że to, co w nich działa, wynika z ich dawniej
szych zasług albo przewinień?
Co się tu wydarzyło? Gdy cofniemy się wstecz do poprzedniego życia,
to widzimy, że nastąpiła wspólna śmierć na skutek trzęsienia ziemi. Przed
oczami tych ludzi stanęła wtedy bezwartościowość tego co materialne a ro
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 64/90
szych zasług albo przewinień?
Weźcie pod uwagę przypadek Lutra. Nie możecie na konto jego karmy
zapisać tego wszystkiego, co przeżył i wycierpiał. Musicie zdać sobie spra
wę, że to, co w pewnym określonym punkcie czasu ma się dokonać w ewo
lucji ludzkości, dokonuje się na skutek działalności określonych indywidu
alności, które zostają wstawione w ten rozwój. Te indywidualności muszą
być z duchowego świata sprowadzane w dół bez względu na to, czy samezaszły już na tyle daleko, żeby się inkarnować. Zostają one bowiem sprowa
dzone w dół w celach wyznaczonych przez rozwój ludzkości. I może zajść
wypadek, że jakaś droga karmiczna zostaje przedwcześnie przerwana albo
przedłużona, aby dane osobowości mogły pojawić się w rozwoju ludzkości
w odpowiednim czasie. Wówczas zostają im przydzielone losy, które mogą
nie mieć nic wspólnego z ich dotychczasową karmą. A gdy człowiek już raz
został wstawiony w stosunki ziemskie i wykonał to, co miał wykonać mię
dzy narodzinami a śmiercią, to powstają z tego przyczyny karmiczne. Tak jak
prawdą jest, że Luter przyszedł na świat dla ludzkości i mógł znosić los, któ
ry nie ma nic wspólnego z jego dawniejszą karmą, tak też prawdą jest, że to,
czego tu dokonał, będzie miało związek z jego późniejszą karmą. Karma jest
prawem ogólnym i każdy człowiek musi ją wyżyć. Nie możemy jednak ujmować jej, patrząc tylko wstecz na dawniejsze wcielenia. Musimy spoglą
dać również naprzód, w przyszłość. Dlatego patrząc z tego stanowiska, mamy
pełne prawo powiedzieć, że skoro już raz zostaliśmy wstawieni w takie spra
wy, które nie leżą na naszej karmicznej linii, to dopiero późniejsza inkarna-
cja może usprawiedliwić poprzednie życie.
Weźmy pod uwagę następujący przypadek, który rzeczywiście miał miej
sce. Pewna ilość ludzi zginęła podczas kataklizmu. Nie musimy sobie konie
cznie wyobrażać, że ich karmą było, by wszyscy razem w ten sposób zginęli.
Byłoby to bardzo uproszczone ujmowanie sprawy. Nie zawsze to, co się sta
ło, da się sprowadzić do dawniejszych przewinień. Ludzie, którzy zginęli
w omawianej katastrofie, w następnej inkarnacji czuli się ze sobą związanii na skutek wspólnego losu okazali się dość silni, żeby wspólnie coś w świe
cie przeprowadzić. Ta katastrofa wywarła taki skutek, że w następnym życiu
ludzie ci odzwyczaili się od tego, aby liczyć się tylko z materią, a bardzici
przynieśli ze sobą nastawienie, które doprowadziło ich do duchowości.
128
oczami tych ludzi stanęła wtedy bezwartościowość tego, co materialne, a ro
zwinęło się w nich nastawienie skierowane ku duchowości. Widzimy, jak
ludzie, którzy mieli przynieść światu jakieś duchowe wartości, zostali przy
gotowani przez taki wypadek, który ukazuje nam mądrość rozwoju. Ten fakt
zdarzył się rzeczywiście i został zbadany przez naukę duchową. To wyka
zuje nam, że widzimy w ludzkim życiu wydarzenia, które występują jako coś
nowego, a przedwczesnej śmierci jednego albo większej ilości ludzi równieżnie powinniśmy sprowadzać zawsze do jakiegoś dawniejszego przewinienia.
Tuka rzecz może wystąpić jako przyczyna, a wyrównanie nastąpi w następ
nym życiu.
Mogą jednak istnieć jeszcze inne przypadki. Może się zdarzyć, że komuś
wyznaczone zostało, ażeby w dwóch czy trzech następujących po sobie in-
karnacjach zmarł młodo. Może to mieć taką przyczynę, że indywidualność ta
powołana jest do tego, aby w czasie trzech inkarnacji dawać ludzkości coś,
co można dać tylko wtedy, gdy żyjąc w świecie fizycznym, rozporządza się
lakimi siłami, jakie posiada ciało, które się rozbudowuje. Jest to z upełnie coś
innego, czy żyje się w ciele, które się rozwija - a ciało rozwija się aż do
trzydziestego piątego roku życia - czy też w starszym ciele. Do trzydzies
tego piątego roku życia posyła człowiek swoją siłę w cielesność, tak że ro
zwija siłę od wewnątrz. Następnie zaś zaczyna się okres, kiedy człowiek
lozwija się tylko wewnętrznie, a swoimi siłami życiowymi musi się ciągle
ICJCrać z siłami zewnętrznymi. Te dwie połowy życia różnią się od siebie
zasadniczo, jeżeli bierzemy pod uwagę wnętrze ciała. Przypuśćmy, że w myśl
mądrości rozwoju ludzkości potrzebni są tacy ludzie, którzy mogą działać
owocnie tylko wtedy, gdy nie ścierają się z przeciwnościami drugiej połowy
lycin; wówczas może zajść potrzeba, aby ich inkarnacje zostały wcześnie
pi zerwane. Tak się rzeczywiście dzieje. Na naszy ch spotkani ach wskaza
li ni |iiż na indywidualność, która pojawiła się kolejno jako wielki pr orok, ja
ko wybitny malarz oraz jako wielki poeta - i która zawsze kończyła swoje
(yele wczesną śmiercią. Działo się tak dlatego, że to, co ta indywidualnośćtitlula zdziałać w tych trzech inkamacjach, możliwe było jedynie dzięki temu,
Ń Inkarnacje te były przerywane, zanim ta indywidualność mogła się wżyć
W druga połowę życia. Macie tu to osobliwe splatanie się ludzkiej indywidu-
llnej karmy z ogólną karmą ludzkości.
129
Możemy sięgnąć jeszcze głębiej i w ogólnej karmie ludzkości znaleźć
pewne karmiczne przyczyny, które znajdują swoje odbicie w późniejszych
czasach jako skutki. I tutaj poszczególny człowiek musi zdać sobie sprawę
naszą epokę natrafiamy na okres mniejszego przestrzegania czystości, a obe
cnie ponownie mamy do czynienia z higienicznymi przepisami, które poda
wane są ludzkości z pobudek materialistycznych, to widzimy, że powtarza
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 65/90
j j p g y p ę
z tego, że wstawiony jest w ogólną karmę ludzkości. Jeżeli rozważamy ro
zwój poatlantydzki, to pośrodku mamy okres grecko-łaciński, a po nim na
stała nasza epoka jako piąty okres kulturowy. Po naszym okresie nadejdzie
szósty, a następnie siódmy okres kulturowy. Przy innej sposobności wska
załem już na to, że w kolejnym następstwie różnych kultur występują pe
wnego rodzaju cykliczne powtórzenia. Kultura grecko-łacińska jako środko wa nie ma żadnego odpowiednika; natomiast egipsko-chaldejska znajduje
pewne powtórzenie w naszej kulturze. Pamiętacie, że już w obecnym cyklu
wykładów zwróciłem waszą uwagę na Keplera, który żył w naszej epoce
kulturowej, i mówiłem, że poprzednio ta sama indywidualność żyła w ciele
egipskim. Wtedy pod wpływem egipskich mędrców-kapłanów dane mu by
ło kierować swój wzrok w górę ku sklepieniu niebieskiemu, tak że tajemni
ce gwiazd odkrywały mu się, spływając niejako z góry. Ta indywidualność
w inkarnacji Keplera odnalazła te rzeczy ponownie, kiedy wypadło jej żyć
w takich warunkach, w których piąty okres kulturowy powtarza w pewien
sposób trzeci okres.
Nauka duchowa pozwala naprawdę stwierdzić, że dzisiaj panuje duża
ślepota u większości ludzi, kiedy patrzą na rozwój świata i na życie czło
wieka. Bo kto umie patrzeć, ten może śledzić aż do szczegółów te rzeczy,
które sobie odpowiadają, które się powtarzają - może śledzić to życie w cy
klach. Gdy weźmiecie pod uwagę pewien punkt w rozwoju ludzkości, który
przypada mniej więcej na rok 747. przed narodzeniem Chrystusa, to macic
tu pewien rodzaj hypomochlionu - pewien rodzaj punktu zerowego. To, co
leży przed tym punktem i po nim, odpowiada sobie w sposób zupełnie okre
ślony. Możemy cofnąć się do pewnego okresu rozwoju egipskiego i znaj
dziemy tam obrzędy ujęte w prawa oraz pewne przykazania, które uważane
są za „przykazania boskie". I były one rzeczywiście przykazaniami boski
mi. Odnosiły się one np. do tego, że Egipcjanin musiał dokonać w ciągu dnia
pewnych całkiem określonych ablucji uregulowanych przez obrzędy ustalone zwyczajowo oraz przez rytualne przepisy. Mówiono więc Egipcjanino
wi, że tylko wtedy będzie żyć zgodnie z wolą bogów, gdy w tym czy innym
dniu dokona tylu a tylu ablucji. Było to przykazanie boskie, które wyrażało
się w pewnych kultach czystości. Gdy następnie w czasach poprzedzających
130
wane są ludzkości z pobudek materialistycznych, to widzimy, że powtarza
się u nas rzeczywiście to, co zanikło w odpowiednim czasie w Egipcie. Cał
kiem dziwnie przedstawia się w karmie całej ludzkości wypełnianie się tego,
co było dawniej. Ogólny charakter tych rzeczy jest jednak zawsze inny. Ke
pler w swojej egipskiej inkarnacji kierował wzrok w górę, ku ugwieżdżone-
mu niebu, i to, co owa indywidualność tam widziała, wyrażała w wielkich
duchowych prawdach egipskiej astrologii. A kiedy ta sama indywidualność wcieliła się ponownie w czasach, które powołane były do ugruntowania ma
terializmu, wyraziła owe fakty - odpowiednio do naszych czasów - w trzech
„prawach Keplera" zabarwionych materialistycznie. W dawnym Egipcie
pewne prawa czystości były prawami „objawionymi przez Boga". Egipcja
nin wierzył, że jedynie wtedy wypełnia swój obowiązek wobec ludzkości,
gdy przy każdej sposobności troszczy się w sposób najbardziej niewiarygo
dny o swoje oczyszczenie. Dzisiaj występuje znowu to samo, ale na podłożu
tnyśli całkiem materialistycznych. Dzisiaj człowiek nie myśli o tym, że służy
bogom, gdy przestrzega tego rodzaju przepisy, ale sądzi, że służy sobie same
mu, 'tym niemniej wydobywa się tu jednak znowu to samo, co było dawniej.
A zatem wszystko spełnia się w świecie - a spełnia się to w pewnym
•Jtisie zupełnie cyklicznie. Teraz możecie przeczuwać, że rzeczy, które os-
latnio sformułowaliśmy jako sprzeczne, jeśli sieje ze sobą zestawi, nie są tak
proste, jak skłonni jesteśmy je ujmować. Kiedy w pewnym określonym cza-
nIC ludzie nie byli w stanie stosować środków umożliwiających zwalczanie
epidemii, to były to czasy, kiedy - według ogólnego, pełnego mądrości świa
towego planu - epidemie miały działać tak, żeby dusze ludzkie znajdowały
możliwość wyrównywania tego, co spowodowane było wpływem arymani-
iMMiym oraz wcześniejszymi wpływami lucyferycznymi. Jeżeli teraz wytwo-
i/onc zostały inne warunki, to również podlega to określonym wielkim pra
w o m karmicznym. Wobec tego możemy sobie uświadomić, że tych zagadnień
Itie należy naprawdę rozpatrywać w sposób powierzchowny.
Jak więc te rzeczy godzą się ze sobą? Powiedzieliśmy, że gdy człowiek Milka okazji, żeby zarazić sięjakąś epidemią, jakąś infekcją, to jest to konie-
flMU) przeciwdziałanie dawniejszej karmicznej przyczynie. Czyż więc wolno
timu przeciwstawiać się temu, stosując środki higieniczne?
131
To pytanie jest głębokie i aby je rozstrzygnąć, musimy najpierw zebrać
właściwy materiał. Musimy jasno zdać sobie sprawę z tego, że tam, gdzie
zasada lucyferyczna i arymaniczna działają łącznie - niezależnie od tego, czy
nie zrobimy nic więcej, to wykonamy jedynie poł owę pracy - a może się na
wet okazać, że nic nie zrobiliśmy. Może pomogliśmy temu człowiekowi fi
zycznie, zewnętrznie, jeśli jednak chodzi o duszę, to nasza pomoc nic mu nie
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 66/90
dzieje się to równocześnie, czy w dłuższych odstępach czasu - względnie
tam, gdzie przeciwstawiają się sobie wzajemnie, występują pewne komplika
cje w życiu ludzkim. Działają one w ten sposób, że w różnych przypadkach
występują w najróżnorodniejszy sposób, tak że nie spotykamy dwóch takich
samych wypadków. Gdy jednak studiujemy życie ludzkie, możemy w nastę
pujący sposób dać sobie z tym radę. Gdy rozpatrywać będziemy współdziałanie Lucyfera z Arymanem w poszczególnym wypadku, to zawsze znajdziemy
wątek, który umożliwi nam rozeznanie się w tym związku. Ale musimy przy
tym wyraźnie rozróżniać człowieka wewnętrznego i zewnętrznego. Już dzi
siaj musieliśmy wyraźnie rozróżniać to, co wyżywa się w duszy rozumowej,
od tego, co jako działanie duszy rozumowej występuje w ciele eterycznym.
Musimy rozpatrywać proces, w którym dokonuje się karma, i równocześnie
musimy zdawać sobie sprawę z tego, że mamy jednak możliwość oddziały
wania przez odpowiednie wpływy karmiczne na wnętrze w taki sposób, że
w przyszłości zostanie przez to wnętrze przygotowane inne wyrównanie kar
miczne. Dlatego staje się możliwe to, co powiem dalej. W jakiejś poprzedniej
inkarnacji człowiek mógł doświadczyć takich odczuć, uczuć itp., które do
prowadziły go do tego, że odnosił się do swoich bliźnich bez miłości. Pomyślmy na przykład, że przeszedł przez coś takiego, iż na skutek działania karmy
przyjął w siebie brak miłości; może się tak zdarzyć, jakby na obniżającej się
linii, że wytwarzamy zło, że najpierw podążamy drogą wiodącą wciąż w dól,
żeby rozwinęła się siła przeciwna, która następnie umożliwiłaby nam wzno
szenie się w górę. Przypuśćmy, że jakiś człowiek, poddając się pewnym wply
wom, stał się niezdolny do miłości. Wówczas w następnym życiu ten brak
miłości występuje jako działanie karmiczne i kształtuje wewnętrzne siły w je
go organizmie. Możemy zrobić dwie rzeczy - świadomie albo też nieświu
domie, albowiem nasza kultura nie doszła jeszcze do tego, żeby te rzec/y
robić świadomie. Będziemy się starali, żeby tkwiące w organizmie tego czlo
wieka właściwości, które są wynikiem braku miłości, zostały usunięte. Mo
żerny zrobić coś, co przeciwstawia się działaniu umiejscowionemu w ze
wnętrznym organizmie - działaniu, które przejawia się jako brak miłości
Jednak w ten sposób nie zawsze zostanie zlikwidowany w duszy cały bruk
miłości; usunięty zostanie jedynie zewnętrzny organ braku miłości. Bo jeżeli
132
y , ę , j j ę, p
dała. Z chwilą, gdy usunęliśmy mu organ braku miłości, nie może on teraz
tego braku miłości uzewnętrzniać w życiu; musi go zachować w swoim
wewnętrznym organizmie na następną inkarnację. Przypuśćmy, że pewna
ilość ludzi ze względu na brak miłości do bliźnich odczuła tendencję, żeby
przyjąć w siebie pewne substancje zakaźne i ulec jakiejś epidemii. Przypuść
my dalej, że mamy jakąś możność zwalczania tej epidemii. W tym wypadkuustrzeglibyśmy zewnętrzną cielesność przed wyrażaniem braku miłości; nie
usunęlibyśmy jednak przez to jeszcze wewnętrznej skłonności do braku mi
łości. Wyobraźmy sobie jednak tę sprawę w ten sposób, że usuwając zew
nętrzny organ braku miłości, bi erzemy na siebie obowiązek takiego działania
na duszę, że również jej odbieramy skłonność do braku miłości. Ten organ
bruku miłości zostaje w znacznym stopniu uśmiercony - w zewnętrznym, cie
lesnym sensie - przy szczepieniu przeciw ospie. W związku z tym można
lip. stwierdzić następujący fakt, który zbadany został w sposób właściwy na
uce duchowej. W pewnym okresie kulturowym wystąpiła ospa. Był to okres,
w którym istniała ogólna skłonność do rozwijania egoizmu i braku miłości na
większą skalę. Wystąpiła więc ospa; także w zewnętrznym organizmie. Tak
lo bywa. W antropozofii jest się zobowiązanym mówić prawdę.
To pozwala nam zrozumieć, dlaczego w naszych czasach wprowadzo
no „szczepienia ochronne". Ale możemy również zrozumieć jeszcze coś in-
110(10, a mianowicie to, że u najlepszych duchów naszych czasów istnieje
|lik by odraza przeciw szczepieniu. Ta odraza odpowiada czemuś wewnętrz
nemu; jest to zewnętrzny przejaw czegoś, co tkwi głębiej. I możemy teraz
lowicdzieć: gdy z jednej strony zabijamy organ, to mamy obowiązek inaczej
Ukształtować materialistyczny charakter tego człowieka przez odpowiednie
duchowe wychowanie. Musi to być niezbędne dopełnienie. W przeciwnym
fuzle wykonujemy tylko połowę pracy. Wykonujemy tylko tę pracę, której
dopełnienie będzie musiał stworzyć sam człowiek w jakiejś późniejszej in-
diiinacji. Kiedy uodporniliśmy człowieka na ospę, to uwzględniliśmy tylkolewuęlrzną stronę działania karmicznego. Jeżeli z jednej strony stosuje się
higienę, to należy odczuwać obowiązek, aby człowiekowi, którego organizm
JMyeobruziliśmy, dać również coś dla duszy. Szczepienie nie przyniesie szko-
dy ładnemu człowiekowi, który po szczepieniu, w późniejszym okresie życia,
133
otrzyma wychowanie duchowe. Powodujemy zbyt silne przechylanie się sza
li wagi, gdy tylko jedną stronę odciążamy, a do drugiej nie przywiązujemy
żadnej wartości. W gruncie rzeczy istnieje wyczucie tej sprawy w pewnych
IX
Karmiczne skutki przeżyć człowiekaŚ
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 67/90
kołach, w których mówi się: „Tam, gdzie higienę posuwałoby się zbyt dale
ko, rodziłyby się tylko słabe natury". Nie jest to wprawdzie słuszne, ale jest
rzeczą istotną, aby nie robić jednego bez drugiego.
Dochodzimy do ważnego prawa w rozwoju ludzkości. To prawo działa
w taki sposób, że to, co jest zewnętrzne, musi równoważyć się z czymś we
wnętrznym; i nie należy brać pod uwagę jednego, pomijając drugie. Zdobyliśmy pewien wgląd w doniosły związek; nie doszliśmy jednak nawet do
tego, aby przeczuwać wielką wagę pytania: „Jaki jest stosunek higieny do
karmy?" Przekonacie się, że odpowiedź na to pytanie wprowadzi nas je
szcze głębiej w prawo karmy. Zobaczymy, że także pomiędzy narodzinami
a śmiercią człowieka istnieją karmiczne związki; zobaczymy, jak inne oso
bowości wgrywają się w życie ludzkie i w jaki sposób wolna wola godzi się
z karmą.
134
jako mężczyzny i kobiety. Śmierć i narodziny w odniesieniu do karmy
Jak już niejednokrotnie o tym wspominałem, tylko w zarysie będziemy mo
gli naszkicować wielkie karmiczne prawidłowości, aby dać pewne wska
zówki w tej prawie niezmierzonej dziedzinie. Gdy uświadomicie sobie to wszystko, co omawialiśmy w ostatnich dniach, nie będzie się wam wyda
wać dziwne, że człowiek na podłożu pewnych warstw świadomości ma ten
dencję do tego, aby również w świecie zewnętrznym szukać wyrównania jako
skutku karmicznych przyczyn, które sam sobie wszczepił. W ten sposób
istnieje w nim coś, co może go po prostu pchać tam, gdzie naraża się na in
fekcję, aby szukać w niej wyrównawczych skutków przyczyn karmicznych,
które wszczepił w swoją istotę. Odnosi się to również do tego, co możemy
określić jako nieszczęśliwe wypadki, których szuka, aby znaleźć w nich wy
równanie. Jak więc przedstawia się przebieg karmy, gdy w taki czy inny spo
sób mamy możliwość, żeby przeszkodzić człowiekowi w szukaniu takiego
wyrównania?
Przypuśćmy, że stosując odpowiednie środki higieniczne, działamy w tym
kierunku, że pewne przyczyny, pewn e rzeczy, których człowiek może potrze
buje na skutek swoich karmicznych związków, nie mogą w ogóle zaistnieć.
Przypuśćmy, że przez zastosowanie higienicznych środków udałoby się
zwalczyć w określonej dziedzinie to, co wywołuje chorobę. Niedawno mówi
liśmy, że stosowanie takich środków w żadnym wypadku nie leży w sferze,
w której panuje dowolność działań ludzkich. Widzieliśmy, że np. w pew
nym określonym czasie powstaje w ludziach zamiłowanie do czystości z tej
prostej przyczyny, że skłonność, która w odległych czasach zanikła, wyła
nia się znowu w rozwoju jako zmienione powtórzenie. To pozwoliło nam
tdać sobie sprawę z faktu, że stosowanie przez człowieka w określonym
czasie takich czy innych środków albo zabiegów zależy od wielkich prawItttrmy ludzkości. Ale łatwo zrozumiemy również i to, że jeżeli człowiek nie
doszedł w dawnych czasach do stosowania tych rzeczy, to należy to przypi-
|1Ć temu, że potrzebował wówczas epidemii, które obecnie mają być usu
nięte ze świata przez stosowanie środków higienicznych. W odniesieniu do
135
wielkich zmian, jakie wprowadzone zostają w życie, rozwój ludzkości pod
lega określonym prawom; jak długo nie przynosi to korzyści, tak długo nie
istnieje możliwość, aby dana rzecz się pojawiła. Te rzeczy nie wynikają bo
i f ł i ś i d i j ki ł i k d
usuwamy jakieś wpływy, stwarzamy konieczność poszukiwania innych mo
żliwości i wpływów. Przypuśćmy, że wiele epidemii, wiele wspólnych przy
czyn chorobowych należy sprowadzić po prostu do tego, że ludzie poszukują
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 68/90
wiem ze sfery rozumnego, w pełni świadomego życia, jakie człowiek zdo
bywa między narodzinami a śmiercią; wywodzą się one z ogólnego ducha
ludzkości. Uświadomcie sobie, że ten czy ów wynalazek, że to czy tamto
odkrycie występuje dopiero wtedy, gdy ludzkość naprawdę do tego dojrza
ła. Wystarczy przejrzeć historię rozwoju ludzkości, żeby znaleźć niejeden
przykład w tym zakresie.
Pomyślcie tylko o tym, że nasi przodkowie - to znaczy nasze własne du
sze - żyli na dawnej Atlantydzie w ciałach inaczej ukształtowanych niż dzi
siejsze ciała ludzkie, że następni e kontynent Atlantydy zapadł się, a zjawiska,
jakie dzisiaj spotykamy, wykształciły się dopiero na naszym obecnym konty
nencie. Dopiero w całkiem określonym okresie mieszkańcy jednej połowy
Ziemi, jaka się wynurzyła, zetknęli się z mieszkańcami drugiej połowy Ziemi.
Dopiero stosunkowo nieda wno ludy europejskie mogły dotrzeć do lądów, któ
re oddzieliły się z drugiej strony kontynentu atlantydzkiego. W takich spra
wach panują naprawdę wielkie prawa. I to, czy zostanie odkryte to względnie
tamto, czy zostaną wprowadzone środki, które umożliwiają ingerencję w sto
sunki karmiczne, nie zależy od zapatrywań ludzi ani nie leży w sferze do
wolnych poczynań ludzkich, lecz następuje wtedy, kiedy powinno. Jeżeliusuniemy przyczyny, których szukaliby pewni ludzie kierowani powikłaniem
karmicznym, to możemy wywrzeć wpływ na ich karmę. Takie „wywieranie
wpływu" nie oznacza jednak anulowania karmy, oznacza jedynie nadanie jej
innego kierunku. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że na skutek powikłania
karmicznego pewna ilość ludzi odczuwa potrzebę poddania się takim wpły
wom, które stanowiłyby wyrównanie karmiczne. Tymczasem przez zastoso
wanie środków higienicznych ustały te wpływy albo też stosunki te w ogóle
przestały istnieć i owi ludzie nie mogą znaleźć możliwości, by się im poddać.
Nie znaczy to jednak, że zostaną oni uwolnieni od tego, czego się od nich do
maga karma. Będą zmuszeni do szukania innych sposobów wyrównywania
karmy. Człowiek nie może uchylić się od swojej karmy. Przez stosowanie
środków, o których mowa, człowiek nie zostaje zwolniony z tego, czego poszukiwałby, gdyby te środki nie były zastosowane.
Możecie stąd wnioskować, że w miejsce wyrównania, które zdołalibyś
my uniemożliwić, musiałoby powstać jakieś inne wyrównanie. Z chwilą gdy
136
ich, ponieważ pragną pozbyć się tego, czym obarczyli się karmicznie - jak
ma to miejsce przy epidemii ospy w odniesieniu do organów powodujących
brak miłości. Gdybyśmy byli w stanie usunąć tę możliwość, to przyczyna bra
ku miłości istniałaby nadal, a owe dusze musiałyby potem w jakiejś inkarna-
cji szukać innego sposobu wyrównania. Możemy zrozumieć, co się wtedy
będzie działo, wskazując na coś, na co możemy z całą pewnością liczyć. Otóż
dzisiaj rzeczywiście wielu ludzi zostaje odsuniętych od zewnętrznych wpły
wów oraz przyczyn, jakich poszukiwaliby w celu wyrównania pewnych kar-
micznych przyczyn, którymi obarczyli się w dawnych czasach. W ten sposób
usuwamy tylko możliwość, aby człowiek uległ wpływom zewnętrznym. Spra
wiamy, że życie zewnętrzne staje się dla niego przyjemniejsze albo zdrow
sze. Ale osiągamy przez to jedynie to, że zamiast szukać wyrównania karmi
cznego w odpowiednich warunkach chorobowych, człowiek musi go teraz
szukać w inny sposób. Dusze, które ochronione zostały dzisiaj pod wzglę
dem zdrowotnym, skazane są zatem na szukanie innego sposobu karmicz
nego wyrównania. Przez to, że na skutek zdrowego życia dana została tym
ludziom możliwość większego wykorzystywania przyjemności, przez to, że
ich życie fizyczne zostało ułatwione, ich dusza doznaje przeciwnego wpły wu, który wyraża się w tym, że coraz silniej zaczyna odczuwać pustkę, nie
zadowolenie, niezaspokojenie. I gdyby taki stan przedłużał się, to znaczy,
gdyby zewnętrzne życie stawało się coraz przyjemniejsze, coraz zdrowsze
- co według ogólnych pojęć można osiągnąć, jeżeli uwzględnia się aspekty
czysto materialistyczne - to dusze miałyby coraz mniej podniety, aby w swo
im rozwoju posuwać się naprzód. Gdyby więc człowiek chroniony był coraz
bardziej pod względem zdrowotnym, to równolegle z tym występowałoby
w pewnym sensie coraz większe wyjałowienie dusz. Kto dokładniej obser
wuje życie, ten już dzisiaj może to zauważyć. Trudno wskazać na takie cza
sy, w których tak wielu ludzi chodziłoby po Ziemi w tak przyjemnych wa
runkach zewnętrznych, jak to się dzieje obecnie, ale ci ludzie mają jałowe
dusze, których nic nie zajmuje. I dlatego spieszą od jednej sensacji do drugiej; a jeżeli mają dość pieniędzy, podróżują od miasta do miasta, aby coś zo
baczyć albo, jeżeli nie mogą opuszczać swojego miasta, gonią co wieczór od
jednej rozrywki do drugiej. Jednak dusza pozostaje z tym wszystkim jałowa
137
i w końcu sama już nie wie, czego ma w świecie szukać, ażeby zdobyć jakąś
treść. Życie w stanach czysto zewnętrznych, fizycznie przyjemnych, wywo
łuje poza tym skłonność do rozmyślań tylko o sprawach doczesnych. I gdyby
t kł ść d j i i j d i i fi i i i t i ł
Widzimy, że karmie człowieka możemy nadać inny kierunek; możemy ją
skierować w tę czy inną stronę, ale nie możemy usunąć jej działania, które
zwraca się z powrotem na człowieka. To, co człowiek w poprzednich żywo
t h bi t ł t ki i ób
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 69/90
ta skłonność do zajmowania się jedynie sprawami fizycznymi nie istniała
już od tak dawna, to również skłonność do teoretycznego materializmu nie
wystąpiłaby z taką siłą, jak to nastąpiło w naszych czasach. W ten sposób
w miarę jak poprawiają się wamnki zdrowotne, dusze coraz bardziej cierpią.
Najmniej powodów do narzekań ma antropozof. Antropozofia bowiem daje
nam na każdym kroku zrozumienie tych spraw, a tym samym wskazuje,
gdzie należy szukać wyrównania. Dusze tylko do pewnego stopnia mogą
być puste; potem, na skutek własnej elastyczności, zostają przerzucone w dru
gą stronę. Wówczas szukają treści, która byłaby pokrewna głębiom własnej
duszy i zdają sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo potrzebują antropozoficz-
nego poglądu na świat.
Widzimy zatem, że to, co wywodzi się ze światopoglądu materialistycz-
nego, ułatwia bezsprzecznie życie zewnętrzne, ale życiu wewnętrznemu stwa
rza trudności, które skłaniają do szukania treści, jaką daje duchowy pogląd
na świat. Duchowy pogląd na świat, który znajduje dzisiaj swój wyraz w na
uce duchowej, leży na linii pragnień tych dusz, których nie zaspokajają wra
żenia, jakie może im dać zewnętrzne życie. Dusze będą tak długo szukały
czegoś nowego, co mogłyby przyjąć w siebie, aż siła działająca w przeciwnym kierunku stanie się tak wielka, że znowu napełnią się życiem duchowym.
Jak widzimy, istnieje pewien związek między higieną i nadziejami dotyczą
cymi przyszłościowego poglądu na świat, jaki daje nauka duchowa.
Już dzisiaj możecie zaobserwować stosunki, jakie wytwarzają się w tej
dziedzinie. Istnieją dzisiaj dusze, które do innych rzeczy zewnętrznych dołą
czają i to, że interesują się antropozofia i przyjmują ją jako nową sensację.
Jest to zjawisko, które występuje w każdym prądzie rozwojowym ludzkoś
ci, że to, co ma głębokie, wewnętrzne znaczenie, działa również jako moda,
jako sensacja. Dusz, które są naprawdę przygotowane do antropozofii, nie
zaspokajają zewnętrzne sensacje. Widzą one, że zewnętrzna nauka razem ze
wszystkimi swoimi objaśnieniami nie potrafi wyjaśnić faktów. Są to dusze,
które przez całą swoją karmę są tak ukonstytuowane, że mogą się połączyć
z antropozofia swoimi najbardziej wewnętrznymi członami. Nauka duchowa
również związana jest z karmą całej ludzkości i jako taka znajdzie w niej swo
je miejsce.
138
tach sam sobie przygotował, powraca znowu w taki czy inny sposób.
O tym, jak pełne sensu jest działanie karmy w świecie, najlepiej pou
czyć mogą rozważania, w których karma nie ma nic wspólnego z moralny
mi impulsami, jakie człowiek rozwija ze swojej duszy - z impulsami, które
prowadzą do czynów moralnych, względnie niemoralnych. Zastanówmy się
nad dziedziną, w której moralność nie odgrywa jeszcze żadnej roli, w której
zatem mamy do czynienia ze związkiem karmicznym jako czymś moralnie
neutralnym.
Przyjmijmy, że ktoś żyje w pewnej inkamacji jako kobieta. Zgodzicie się
z pewnością z tym, że kobieta - po prostu dlatego, że jest kobietą - musi
mieć inne przeżycia niż mężczyzna i te przeżycia wiążą się nie tylko z tym,
co dzieje się w duszy, ale wiążą się w najwyższej mierze ze sferą zewnę
trzną. Wiążą się one z sytuacjami życiowymi, w których kobieta uczestni
czy z powodu swojej płci, z sytuacjami, które oddziałują z powrotem na całe
nastawienie duszy, na cały nastrój duszy. Dlatego możemy mówić o tym, że
kobieta zostaje skierowana do takich czynności, które stoją w najściślejszym
związku z jej płcią. Wyrównanie pomiędzy bytem męskim a kobiecym do
konuje się dopiero na terenie duchowego współżycia. Im głębiej zstąpimy w to, co w człowieku jest związane tylko z duszą, oraz w to, co zewnętrzne,
tym większa jest różnica pomiędzy mężczyzną a kobietą w odniesieniu do ich
życia. Możemy zatem powiedzieć, że kobieta różni się od mężczyzny także
pod względem pewnych właściwości duszy; bardziej skłania się do tych im
pulsów, które możemy określić jako emocjonalne. Widzimy, że posiada wię
cej zadatków do przeżyć psychicznych. Mężczyźnie natomiast bardziej od
powiada intelektualizm i materializm. Momenty psychiczne i emocjonalne
znamionują kobietę - intelektualne zaś i materialistyczne mężczyznę. W ten
sposób zarówno mężczyzna jak i kobieta znajdują określenia w swoich na
turach. Omawialiśmy niedawno, że to, co przeżywamy w duszy w czasie mię
dzy śmiercią a nowym narodzeniem, wnika w najbliższą organizację cielesną.
To, co jest silniejsze pod względem psychicznym, co jest bardziej emocjonalne i w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią bardziej ciąży ku wnętrzu du
szy, to równocześnie skłania się bardziej ku temu, ażeby swoim działaniem
przeniknąć głęboko w organizm, by go o wiele intensywniej zaimpregnować.
139
Przez to, że kobieta przyjmuje w siebie doznania, które wiążą się z tym, co
jest psychiczne, emocjonalne, wchłania również doświadczenia życiowe głę
biej w podłoże duszy. Mężczyzna może mieć doświadczenia bogatsze i bar
dziej naukowe lecz nie przenikają one tak głęboko w życie duszy jak u ko
mózg. Przez swoją sztywność stawia on straszliwy opór; gdy chce się go użyć
do bardziej giętkich dróg myślowych - odmawia posłuszeństwa. Trzeba się
starać wszystkimi możliwymi środkami urobić go tak, aby mógł się pozbyć
swojej sztywności Jest to swoiste przeżycie odpowiadające niewątpliwie te
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 70/90
dziej naukowe, lecz nie przenikają one tak głęboko w życie duszy jak u ko
biety. U kobiety cały otaczający ją świat doświadczeń odciska się głęboko
w duszy. Dlatego przeżycia mają u niej silniejszą tendencję działania w głąb
organizmu, a w przyszłości do ujmowania go silniej, jakby w klamry. W ten
sposób życie kobiety wytwarza tendencję, aby przeżycia jednego wcielenia
przenikały swoim działaniem głęboko w organizm i przez to same go kształ
towały w następnej inkarnacji. Otóż głębokie przepracowanie organizmu oznacza powołanie do życia męskiego organizmu. Powstaje on w taki sposób,
że siły duszy starają się silniej odcisnąć w czynniku materialnym. To pozwa
la nam zrozumieć, że kobiece przeżycia jednej inkarnacji prowadzą do tego,
aby w następnej inkarnacji wytworzyć organizm męski. Macie tutaj wyprowa
dzony z natury ezoteryki związek, który leży poza dziedziną moralną. Dla
tego też w ezoteryce spotyka się zdania: „Mężczyzna jest karmą kobiety". Bo
wiem organizm mężczyzny w danej inkarnacji jest rzeczywiście wynikiem
doświadczeń i przeżyć kobiecych w poprzednim wcieleniu. Nawet jeśli miał
bym wzbudzić u niektórych słuchaczy niesympatyczne myśli - bywa tak, że
mężczyźni w obecnych czasach odnoszą się z wielką rezerwą do tego, aby
inkarnować się jako kobiety - muszę i tutaj znowu oświetlić te rzeczy obiektywnie, ponieważ są to fakty.
Jak więc przedstawia się sprawa z przeżyciami mężczyzny? Zrozumiemy
to najlepiej, jeżeli jako punkt wyjścia przyjmiemy wcześniejsze rozważania.
Przy organizmie mężczyzny człowiek wewnętrzny wżył się gruntowniej w
materialność, ujął ją w klamry bardziej aniżeli przy organizmie kobiety. Ko
bieta zachowuje więcej duchowości w formie bezcielesnej. Nie wzywa się tak
głęboko w materialność; utrzymuje swoją cielesność w stanie bardziej mięk
kim. Dla natury kobiecej charakterystyczne jest właśnie to, że zachowuje
więcej wolnej duchowości i dlatego mniej wpracowuje się w materię, a prze
de wszystkim utrzymuje umysł w stanie bardziej miękkim. Nie można się
zatem dziwić, że kobiety mają szczególną skłonność do rzeczy nowych -
zwłaszcza w dziedzinie duchowej. I nie jest to sprawą przypadku, lecz od
powiada to głębokiej prawidłowości, że w ruchu, który z natury swojej ma
do czynienia z duchowością, bierze udział więcej kobiet aniżeli mężczyzn.
Kto jest mężczyzną, ten wie, jak ciężkim instrumentem jest czasami męski
140
swojej sztywności. Jest to swoiste przeżycie, odpowiadające niewątpliwie te
mu, czego może doświadczyć mężczyzna.
Natura mężczyzny jest bardziej skondensowana, bardziej zwarta. Zosta
ła silniej zgnieciona; pod wpływem tego, czym w mężczyźnie jest wewnętrz
ny człowiek, stała się sztywniej sza, twardsza. Stała się bardziej materialna.
Nie trudno jest również zrozumieć, że sztywniejszy mózg nadaje się przede
wszystkim do tego, by być instrumentem dla spraw intelektualnych, a mniej
dla spraw emocjonalnych. Intelekt bowiem jest czymś, co odpowiada raczej
rozwojowi fizycznemu. Można by też mówić o pewnym stopniu „zamroże
nia mózgu". Umysł musi najpierw odtajać, aby mógł się nadawać do poko
nania subtelniejszych dróg myślowych. Dlatego też mężczyzna przyjmuje
w siebie mniej przeżyć, które wiązałyby się z głębszymi warstwami duszy.
A to, co przyjmuje, nie przenika zbyt głęboko. Jeżeli chodzi o zewnętrzny do
wód, to można wskazać, jak płytko przenika zewnętrzna nauka i jak niewie
le ujmuje tego, co dotyczy wnętrza. Wprawdzie obejmuje zawsze szerokie
horyzonty myślowe, ale poszczególne fakty bywają słabo ze sobą powiązane.
Przytoczę teraz przykład, aby pokazać, jak powierzchownie mogą być ujmo
wane rzeczy w dzisiejszej nauce.Przyjmijmy, że młody człowiek bierze udział w jakimś seminarium, któ
re prowadzi zajadły darwinista. Słuchając wywodów tego przedstawiciela
teorii doboru naturalnego, może się dowiedzieć, jak to się dzieje, że np. ko
gut ma pióra o tak pięknym niebieskim połysku? Tłumaczy się to przez do
bór, który dokonywał się w ciągu wielu wieków. Kogut nęci bowiem kury
barwą swego upierzenia i wybierają one spośród samców właśnie te, które
mają pióra o niebieskim zabarwieniu. Inne koguty nie mają powodzenia,
wobec czego utrwala się ten typ. Jest to rozwój idący w górę, jest to „ho
dowla na zasadzie selekcji naturalnej". I student odczuwa zadowolenie, że
teraz wie, jak może dokonywać się postęp. Przypuśćmy, że ten sam uczeń
bierze udział w innym seminarium, gdzie omawiana jest fizjologia zmy
słów. I może się zdarzyć, iż usłyszy tam, że robiono doświadczenia, które
wykazują, jak poszczególne barwy spektrum działają na różne zwierzęta.
Można stwierdzić, że np. kury spośród całego spektrum barw nie postrzega
ją tych, które leżą na odcinku barw niebieskich i fioletowych. Postrzegają
141
tylko to, co rozciąga się od zieleni poprzez barwę pomarańczową, czerwo
ną, aż do promieni podczerwonych. Student pragnący połączyć w myśli te
dwa fakty skazany jest na to, aby sprawy ujmować powierzchownie. W grun
cie rzeczy cała teoria doboru zbudowana jest na tym, że kury widzą rzeko
sprawie decyduje nie to, czego by się pragnęło w świecie fizycznym, ale skłon
ności, jakie ma się między śmiercią a nowym narodzeniem - a są to skłon
ności wyznaczone motywami rozumniejszymi aniżeli te, które powstają np.
wskutek tego, że ktoś, przeżywając męską inkamację, odczuwa przerażenie
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 71/90
mo na kogucie jaskrawe barwy, co ma im sprawiać szczególną przyjemność,
podczas gdy w rzeczywistości wcale ich nie widzą, ponieważ niebieskie pió
ra są dla nich czarne jak smoła.
Jest to tylko jeden przykład, ale taki jest ogólny stan rzeczy. Człowiek,
który prowadzi naprawdę naukowe badania, zetknie się z tym na każdym
kroku! To pokazuje nam, że myśl intelektualna nie wnika swoim działaniemgłęboko w życie i zatrzymuje się na powierzchni. Wybieram celowo skrajne
przykłady.
Ludzie niełatwo zgodzą się z tym, że myśl intelektualna jest czymś, co
rozgrywa się raczej zewnętrznie i wywiera mały wpływ na wnętrze człowie
ka. W jeszcze wyższym stopniu odnosi się to do nastawienia materialistycz-
nego. A ma to taki skutek, że człowiek pod wpływem inkarnacji, w której
jego działalność między narodzeniem a śmiercią w niewielkim stopniu wnika
w głąb duszy, przyswaja sobie tendencję, żeby w najbliższej inkarnacji słabiej
przeniknąć w organizm - zużywa do tego mniej siły; a wobec tego jego orga
nizacja działa tak, że człowiek mniej impregnuje swoją cielesność. To zaś
powoduje skłonność, ażeby w najbliższej inkarnacji zbudować ciało kobiety.I znowu słuszne jest zdanie, jakie spotyka się w ezoteryce: „Kobieta jest kar
mą mężczyzny".
W tej moralnie neutralnej dziedzinie można stwierdzić, że to, co czło
wiek przygotowuje w jednej inkarnacji, staje się czynnikiem organizującym
jego cielesność w następnej. A ponieważ te rzeczy mają wpływ nie tylko na
nasze życie wewnętrzne, ale również na nasze przeżycia i na naszą działal
ność, musimy zatem powiedzieć: „To, czy człowiek ma w jednej inkarnacji
przeżycia jako mężczyzna czy jako kobieta, wyznacza w następnej inkarnacji
jego zewnętrzną działalność w taki albo inny sposób, a to dlatego, że przeży
cia kobiety wywołują w nim skłonność do wytworzenia organizmu mężczyz
ny, i odwrotnie, przeżycia mężczyzny wywołują skłonność do wytworzenia
organizmu kobiety". Tylko w wyjątkowych wypadkach powtarza się taka sama pod względem płci inkarnacja. Może się to powtórzyć najwyżej siedem
razy. Z reguły jednak organizm mężczyzny dąży do tego, żeby w następnej in
karnacji stać się kobiecym, i na odwrót. Nic tu nie pomoże niechęć, bo w tej
142
g , , p y ją ę ą ję, p
przed następnym wcieleniem kobiecym. To, co omówiliśmy, pozwala nam
zdać sobie sprawę, jak następne życie wyznaczone bywa przez poprzednie,
a także to, jak wyznaczone może być działanie w następnym życiu.
A teraz musimy poznać jeszcze inny związek karmiczny, jeżeli chcemy
rzucić światło na ważne rozważania najbliższych dni. W tym celu spójrzmy
jeszcze raz wstecz na odległy punkt rozwoju ludzkiego, w którym rozpoczęły się ludzkie inkarnacje na Ziemi. Stało się to w dawnej epoce lemuryjskiej.
Wówczas to po raz pierwszy zadziałał na człowieka w sposób intensywny
wpływ lucyferyczny, który następnie spowodował wpływ arymaniczny. Spró
bujmy uświadomić sobie, w jaki sposób wpływ lucyferyczny oddziaływał
w życiu ludzkim zewnętrznie. Przez to, że w tych dawnych czasach człowiek
miał możliwość przyjęcia w siebie wpływu lucyferycznego, tzn. przepojenia
nim swojego ciała astralnego, stało się ono skłonne do tego, by swoim dzia
łaniem przeniknąć głębiej, a przede wszystkim całkiem inaczej, w material-
ność ciała fizycznego. Wpływ lucyferyczny spowodował, że człowiek stał
się bardziej materialny. Gdyby ten wpływ nie zadziałał, to skłonność czło
wieka do zstąpienia w świat materialny byłaby mniejsza. Człowiek, jakotaki, przebywałby w wyższych regionach bym. A zatem dokonało się o wie
le silniejsze przeniknięcie człowieka zewnętrznego i wewnętrznego, niż
gdyby nie było wpływu Lucyfera. Właśnie temu zjawisku należy w pierw
szym rzędzie przypisać, że człowiek utracił możność spoglądania wstecz na
wydarzenia, które poprzedziły jego ucieleśnienie. Człowiek wkraczał teraz
w byt przez narodziny, wiążąc się głęboko z materialnością, i przez to gasił
wsteczny ogląd poprzednich przeżyć. Gdyby sprawy nie przybrały takiego
obrotu, człowiek zachowałby wspomnienie tego, co przeżywał przed naro
dzeniem. Wpływ lucyferyczny sprawił jednak, że odebrane mu zostały wspo
mnienia poprzednich przeżyć duchowych, i dlatego w czasie swojego życia
ziemskiego musiał ograniczyć się do czerpania swoich doświadczeń i prze
żyć jedynie ze świata zewnętrznego.
Bylibyście jednak na zupełnie fałszywej drodze, gdybyście sobie wyo
brażali, że na człowieka działają tylko te mało subtelne substancje zewnętrz
ne, jakie w siebie przyjmuje. Działają na niego nie tylko substancje oraz siły,
143
którymi się odżywia, ale i inne doświadczenia. Działa na niego również to,
co wpływa w niego przez zmysły. Jednak na skutek silniejszego związania
się z materią spożywane substancje także działają inaczej. Wyobraźcie sobie,
że nie było wpływu lucyferycznego. Gdyby go nie było, to wszystkie sub
Widzimy więc, że wpływ lucyferyczny jest karmiczną przyczyną śmier
ci człowieka. Gdyby nie było tej formy narodzin, nie byłoby też dla człowieka
tej formy śmierci. Człowiek stałby w obliczu śmierci, mając przed oczami
pełny obraz tego, co nadejdzie. Śmierć jest karmicznym skutkiem tego, że się
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 72/90
y p y y y g y y g y , y
stancje, które spożywamy - aż do wrażeń zmysłowych, które przyjmujemy
w siebie - działałyby na człowieka znacznie subtelniej. Wszystko, co czło
wiek przeżywa we wzajemnym stosunku, jaki go łączy ze światem zewnętrz
nym, przepojone byłoby tym, co przeżył między śmiercią a nowym naro
dzeniem. Przez to, że człowiek ukształtował materialność w taki sposób, iż
stała się gęstsza, predestynowany jest również do przyjmowania w siebie rzeczy dużo bardziej gęstych.
Lucyferyczny wpływ działa więc w taki sposób, że przez zagęszczenie
materii człowiek przyciąga także i ze świata zewnętrznego rzeczy bardziej
gęste. Gdyby były mniej gęste, umożliwiłyby mu zachowanie wspomnień
dawniejszego życia. Dałoby to człowiekowi pewność, że wszystko, co prze
żywa między narodzeniem a śmiercią, rozciąga się w swoich skutkach na
czasy, które się nigdy nie kończą. Człowiek wiedziałby, że wprawdzie ist
nieje zewnętrznie śmierć, ale wszystko, co się dzieje, działa dalej. Przez to,
że człowiek musiał przyjąć w siebie substancję gęstszą, począwszy od urodze
nia wytwarza silne wzajemne działanie między swoją własną cielesną natu
rą a światem zewnętrznym.Jakie skutki pociąga za sobą ten stan wynikający z wzajemnych stosun
ków? Świat duchowy jest zakryty już od urodzenia człowieka. Aby człowiek
mógł zbudzić się w życiu duchowym, w duchowym świecie, musi ponownie
dojść do takiego stanu, gdy wszystko, co wchodzi w nas j ako gęstsza mate
rialność, zostanie nam znowu odjęte. Ponieważ przyswoiliśmy sobie gęstszą
materialność, musimy czekać do czasu, kiedy zewnętrzna materialna cieles
ność zostanie nam odjęta, bo tylko wtedy możemy znowu wejść w duchowość.
Gęstsza materialność, która wciska się w nas, niszczy stopniowo - począwszy
od urodzenia - naszą ludzką cielesność, aż wreszcie zniszczy ją do tego stop
nia, że dłużej nie może się ona utrzymać. Od urodzenia począwszy, przyj
mujemy w siebie materialność gęstszą od tej, jaką przyjmowalibyśmy, gdyby
wpływ lucyferyczny na nas nie zadziałał. W ten sposób niszczymy powoli
naszą cielesność, aż staje się ona zupełnie niezdatna do życia - co następuje
z chwilą śmierci.
144
p y g , j j y g , ę
rodzimy; narodziny i śmierć wiążą się ze sobą karmicznie. Bez obecnej for
my narodzin nie byłoby też obecnej formy śmierci.
Powiedziałem już poprzednio, że u zwierzęcia nie można mówić o kar
mie w takim sensie jak u człowieka. Gdyby ktoś powiedział, że narodziny
i śmierć również u zwierzęcia związane są ze sobą karmicznie, byłoby to
nieporozumieniem. Kto tak mówi, nie zdaje sobie sprawy z tego, że naro
dziny i śmierć są dla człowieka czymś zupełnie innym niż dla zwierzęcia.
To, co zewnętrznie wygląda tak samo, nie jest tym samym wewnętrznie.
Przy narodzinach i przy śmierci nie chodzi o zdarzenie zewnętrzne, ale o we
wnętrzne przeżycia. U zwierzęcia tylko dusza gatunkowa ma to wewnętrzne
przeżycie. Ale umieranie jednego zwierzęcia jest dla duszy grupowej mniej
więcej tym samym, czym dla was przystrzyganie sobie przy nadchodzącym
lecie włosów, które potem powoli odrastają. Dusza grupowa jakiegoś ga
tunku zwierząt odczuwa umieranie poszczególnego zwierzęcia jak umiera
nie poszczególnego organu, który następnie stopniowo odradza się. Nie zna
jednak narodzin i śmierci. Patrzy stale na to, co poprzedza narodziny, i stale
widzi również to, co przychodzi po śmierci. Gdy chodzi o zwierzę, niedorzecznością jest mówienie o narodzinach i śmierci tak, jak mówi się o tym, gdy
chodzi o człowieka, bo zupełnie inne przyczyny poprzedzają te fakty. Za
przecza się wewnętrznej działalności ducha, gdy wierzy się, że to, co zew
nętrznie wygląda tak samo, wywołane zostało przyczynami, które są takie
same wewnętrznie. To, że zewnętrzne procesy są takie same, nie daje żad
nej pewności, że również przyczyny są takie same.
Gdyby ludzie zastanawiali się nad tym, że przy podobnych przejawach
zewnętrznych przeżycia wewnętrzne mogą być najzupełniej różne, to także
metodologicznie doszliby do wniosku, że może tak być istotnie. Mogą na
wet w zupełnie prosty sposób przekonać się, że zewnętrzny pozorny bodziec
zmysłowy nie jest żadnym sprawdzianem życia wewnętrznego. Przypuśćmy,
że o godzinie dziewiątej widzieliście w jakimś miejscu dwie osoby stojące
obok siebie. Mijacie je. Po dłuższej nieobecności powracacie tą samą drogą
i widzicie tych samych ludzi w tym samym miejscu. Możecie zatem powie
dzieć: ,¿4 stoi ciągle jeszcze na tym samym miejscu; B również stoi na tym
145
samym miejscu, na którym stał o godzinie dziewiątej". Ale jeżeli zbadacie,
co ci ludzie robili w tym czasie, to przekonacie się, że jeden z nich stał spo
kojnie, a drugi odbył daleką drogę i jest teraz zmęczony. Ci ludzie przeży
wali zupełnie różne rzeczy. I tak jak byłoby niedorzecznością, gdybyśmy
X
Wolna wola i karmaw przyszłym rozwoju ludzkości
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 73/90
widząc tych dwóch ludzi znowu stojących obok siebie, powiedzieli, że w ich
wnętrzu działo się to samo, tak samo niedorzecznością jest, gdy znalazłszy
dwie komórki jednakowo ukształtowane, wyprowadza się z ich jednakowej
struktury wniosek, że mają wewnętrznie to samo znaczenie. Trzeba poznać
cały łańcuch faktów, które skierowały tę komórkę w dane miejsce. Dlatego
nowoczesna fizjologia komórek, która za punkt wyjścia przyjmuje ich we wnętrzną strukturę, jest na zupełnie fałszywej drodze. To, co pozornie pos
trzegamy zewnętrznymi zmysłami, nigdy nie może być miarodajne dla
wewnętrznej istoty rzeczy.
Takie sprawy trzeba przemyśleć, gdyż dopiero po przemyśleniu mogą się
przedstawić tak, jak widać je w ezoterycznym oglądzie. Odnosi się to np. do
narodzin i śmierci, które u człowieka są czymś zupełnie innym niż u ssaków
albo u ptaków. Studiowanie tych rzeczy stanie się możliwe dopiero wtedy,
gdy ludzie uwzględnią to, co ma do powiedzenia na ten temat nauka du
chowa. Jak długo zewnętrzna wiedza, która zatrzymuje się na pozorach
zmysłowych i zewnętrznych faktach, nie uwzględni tych rzeczy, będzie od
krywać bardzo interesujące fakty, ale wszystko, co przy takim nastawieniuludzie mogą z tych faktów wydedukować, nigdy nie będzie miarodajne dla
rzeczywistości. Dlatego cała dzisiejsza teoretyczna wiedza jest tworem fan
tazji, który powstał w taki sposób, że manipulując zewnętrznymi faktami,
uwzględnia się tylko zewnętrzne pozory. Chociaż w niektórych dziedzinach
te zewnętrzne fakty narzucają po prostu ich właściwą interpretację, to jednak
dzisiejsze poglądy nie dopuszczają do takich wniosków.
Dzisiaj mówiliśmy o dwóch neutralnych dziedzinach karmicznej prawi
dłowości. Przekonacie się, że stanowić to będzie podstawę do dalszych roz
ważań. Uświadomiliśmy sobie, że organizm kobiety jest karmicznym wyni
kiem przeżyć mężczyzny, natomiast organizm mężczyzny jest karmicznym
wynikiem przeżyć kobiety. Uświadomiliśmy sobie również, że śmierć jest
w życiu ludzkim karmicznym skutkiem narodzin. Są to sprawy, które moga
nas wprowadzić głęboko w związki karmiczne, jeżeli będziemy się stopniowo
starali dojść do ich zrozumienia.
146
w przyszłym rozwoju ludzkości
N a niektóre głębsze zagadnienia dotyczące karmicznych związków i odno
szące się do wpływu, jaki ludzie wywierają na karmę, zwłaszcza na karmę in
nych ludzi, a więc na zagadnienia dotyczące zmiany kierunku karmy w małej
lub dużej skali, nie da się odpowiedzieć ani też dojść do wytworzenia sobie wyobrażenia, jak powinny być rozwiązane, jeśli nie poruszy się głębokich ta
jemnic bytu naszego świata, ujmując je w taki sposób, w jaki postaramy się
to dzisiaj uczynić. Takie pytania mogą potem nasunąć się każdemu z was na
podłożu tego, co było mówione, gdy sami rozwiniecie dalej tę czy inną myśl,
która została poruszona i z tej czy innej strony oświetlona.
Przypuśćmy, że na skutek powiązania karmicznego wywołanego tym, co
dany człowiek wcześniej przeżył i zrobił, niezbędny jest proces chorobowy,
aby usunąć ten fakt karmiczny. Zapytajmy, co dzieje się, jeżeli przez zasto
sowanie środków leczniczych względnie innych zabiegów udzielona zosta
nie temu człowiekowi pomoc, dzięki której zostanie naprawdę wyleczony?
Z czym mamy tu do czynienia? Jaki stosunek zachodzi między tym faktemi głębszą prawidłowością karmiczną?
Muszę z góry zrobić tutaj pewne zastrzeżenie. Aby na to pytanie rzucić
bardziej istotne światło, trzeba poruszyć sprawy, które są obce dzisiejszej wie
dzy i współczesnemu myśleniu. Te rzeczy można omawiać jedynie w gronie
antropozofów, którzy się do nich przygotowali, przyjmując w siebie różne
prawdy odnoszące się do głębszych podstaw bytu. Równocześnie ludzie ci
zdają sobie sprawę, że rzeczy, o których dzisiaj można tylko wspomnieć,
można w pełni uzasadnić. Pragnę jednak wtrącić pewną prośbę. Proszę mia
nowicie, ażeby to, co zmuszony jestem powiedzieć o głębszych podstawach
ziemskiego bym - a będę starał się wypowiadać jak najbardziej precyzyj
nie - a co stałoby się natychmiast fałszywe, gdyby zostało podane w innym
kontekście albo bez żadnego powiązania, przez co dałoby okazję do nieporozumień, nie było traktowane inaczej jak tylko w ten sposób, że zostało
wysłuchane. Mu szę zatem prosić, by nikt nie traktował tego jako materiału do
nauczania, który mógłby się w pewien sposób szerzyć dalej. Jedynie takie
147
podejście usprawiedliwia tutaj przedstawienie tych rzeczy. Za słowami,
które się wypowiada, musi tkwić świadomość, jak należy się nimi posługi
wać, aby wyrazić myśli, o które tu chodzi.
Chodzi obecnie o zagadnienie dotyczące z jednej strony głębszej istoty
wytworzyć o głębszym podłożu swojej własnej istoty. Zmienia się więc
także odpowiedź na pytania: „Co to jest materia? Co to jest dusza?" Wobec
tego należy z góry podkreślić, że odpowiedzi, jakich się udziela, są odpowie
dziami, które może dać jedynie człowiek ziemski i które jedynie dla niego
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 74/90
bytu materialnego, a z drugiej strony istoty bytu duszy. Dzisiaj będziemy mu
sieli przyswoić sobie głębsze ujęcie zasady duszy i materii; a będzie to konie
czne z tej przyczyny, że w poprzednich wykładach mówiliśmy, jak siły duszy
przenikać mogą w materialność, przepajając ją głębiej lub bardziej powierz
chownie. Charakteryzując wczoraj istotę męskości, powiedzieliśmy, że u męż
czyzny zasada duszy przenika głębiej w materialność, głębiej się w niej odciska, podczas gdy u kobiety zasada duszy w mniejszym stopniu przenika
w materialność i zachowuje większą wobec niej samodzielność. Widzieliśmy
też, że przy wyżywaniu się karmy dużo rzeczy zależy od tego, w jaki sposób
następuje wzajemne przenikanie się sił duszy oraz materialności. Widzieliś
my również, jak proces chorobowy, który pojawia się w jakiejś inkarnacji,
powstaje jako karmiczny skutek błędów popełnionych w poprzednich wcie
leniach. Dokonuje się to w taki sposób, że dusza przepracowuje swoje czyny,
przeżycia i impulsy, a następnie, na drodze między śmiercią a nowymi naro
dzinami, przyjmuje w siebie tendencję, ażeby to, co najpierw rozgrywało się
jedynie jako cecha duszy, jako jej wpływ, wtłoczyć w materialność, w cie
lesność. Gdy ludzka istota przepojona zostanie następnie taką duszą, któraprzyjęła w siebie wpływ łucyferyczny albo arymaniczny, to ludzka material
ność ulega wówczas przez to skażeniu. Od tego zależy później przebieg cho
roby. A wobec tego możemy powiedzieć, że w chorym ciele tkwi skażona
dusza, która doznała niewłaściwego wpływu lucyferycznego albo arymani-
cznego, i z chwilą, gdybyśmy mogli usunąć z niej ten wpływ, nastąpiłoby
właściwe przeniknięcie duszy i ciała oznaczające uzdrowienie. Musimy zatem
zapytać: „Jak przedstawia się sprawa z tymi dwoma członami ziemskiego
bytu ludzkiego, to znaczy z materią oraz z duszą? Czym one są w swojej głęb
szej istocie?"
Dzisiejszy człowiek sądzi zazwyczaj, że odpowiedź na pytania: „Co to
jest materia? Co to jest dusza?" musi być taka sama dla całego świata. I nie
sądzę, ażeby komuś łatwo było przyswoić sobie pogląd, że dla istot, które
żyły na dawnym Księżycu, odpowiedź na te same pytania musiałaby być cał
kiem inna aniżeli dla istot żyjących na Ziemi. Byt znajduje się w stanie roz
woju i zmieniają się nawet takie rzeczy jak wyobrażenia, które można w sobie
148
mają znaczenie.
Materię będzie człowiek osądzał przede wszystkim według tego, co ma
przed sobą w świecie zewnętrznym w postaci różnych istot oraz rzeczy, a co
w jakikolwiek sposób wywołuje w nim wrażenia. Człowiek dowiaduje się
przy tym, że istnieją różne rodzaje materii. Nie potrzebuję się nad tym dłu
żej rozwodzić, nawet gdybyśby mieli więcej czasu, gdyż to, co byłoby do po
wiedzenia, możecie znaleźć we wszystkich banalnych publikacjach. Na razie
wystarczy, jeśli wskażę na to, że materia przedstawia się człowiekowi rozma
icie, gdy patrzy on na różne metale jak złoto, miedź, ołów itp. albo obserwuje
inne substancje nie należące do metali. Wiecie też, że chemia sprowadziła
stopniowo materię do pewnych podstawowych pierwiastków. Aż do XIX
wieku uważano je za substancje, które nie dadzą się dalej rozkładać. Teraz
już wiemy, że np. wodę możemy rozłożyć na tlen i wodór. W wodorze i tlenie
mamy przed sobą taką materię, która według pojęć XIX wieku nie daje się
już dalej rozłożyć. Rozróżniano wówczas do 70 takich pierwiastków. Wie
cie też z pewnością, że pod wpływem szczególnych zjawisk, jakie zaobser
wowano w niektórych pierwiastkach - na przykład w radzie - oraz pod wpływem pewnych zjawisk z dziedziny elektryczności, pojęcie pierwiastka
zostało pod wieloma względami zachwiane i ludzie doszli do przekonania, że
owych 70 znanych pierwiastków stanowi jedynie tymczasową granicę ma
terii, że jej rozkład można prowadzić dalej i na tej drodze można dojść do
jednej, jedynej materii podstawowej, która tylko przez wewnętrzną kombi
nację, przez wewnętrzny istotny element występuje raz jako złoto, innym
razem jako potas, wapń itd.
To są zmienne teorie naukowe. I tak właśnie, jak teorie naukowe zmie
niały się w ciągu pięćdziesięciu lat XIX wieku, tak jak mogło dojść do tego,
że niektórzy fizycy widzieli w materii coś, co można określić jako jestestwo,
jako coś, co wywodzi się z elektryczności, jak obecna „teoria jonów" - to są
mody naukowe - tak też w niedługim czasie istnieć będą inne trendy nauko
we, a ludzie inaczej będą sobie wyobrażali tworzenie się materii. To są fakty.
Zapatrywania naukowe są zmienne i takie być muszą; zależą one bowiem
od faktów, które w danym okresie czasu działają szczególnie znamiennie.
149
W przeciwieństwie do tego nauka duchowa miała zawsze jednolity i stały
pogląd na istotę materialnego bytu, na materię. Pogląd ten utrzymywał się
przez wszystkie epoki, odkąd na Ziemi istnieją kultury, i będzie się utrzymy
wał tak długo, jak długo będą one istniały. Ażeby wprowadzić was w to, co
k d h ż i t t t ii t i l ś i i
w ogóle doprowadzić materię, i odnosi się to do każdej materii. Dla badania
opartego na jasnowidzeniu naprawdę istnieje jeden stan największego osią
galnego rozrzedzenia, w którym każda materia przedstawia się jednakowo;
tylko że to, co wtedy występuje, nie jest już materią, lecz czymś, co leży poza
k d i j k i ó ić A k d
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 75/90
nauka duchowa uważa za istotne w materii, w materialności, powiem rzecz
następującą.
Kiedy weźmiemy lód, to mamy ciało stałe, stałą materię. Nie jest ona sta
ła ze względu na swoją właściwą istotę, lecz ze względu na okoliczności
zewnętrzne. Gdy odpowiednio podniesiemy temperaturę, przestaje być ma
terią stałą i staje się materią płynną. A zatem to, jak manifestuje się materia w zewnętrznym świecie, nie zależy od czynników tkwiących w niej samej,
ale od stosunków panujących w otaczającym wszechświecie. Następnie mo
żemy dalej doprowadzać do tej materii ciepło i wówczas w określonym mo
mencie woda przemieni się w parę. Mamy więc lód, wodę oraz parę; przez
podniesienie temperatury otoczenia wytworzyliśmy coś, co można by okreś
lić jako „materię w różnych formach". Wobec tego materia przedstawia się
nam tak, że form, w jakich występuje, nie możemy rozróżniać na zasadzie
wewnętrznego rodzaju ich konstytucji, ale musimy jasno zdać sobie sprawę
z tego, że materia zależy od rodzaju konstytucji całego wszechświata i nie
można z całego wszechświata wydzielić niczego, co odpowiadałoby poszcze
gólnej materii.
Metody stosowane przez dzisiejszą naukę nie wystarczają, aby w opar
ciu o nie dojść do tego, do czego może dojść nauka duchowa. Dzisiejsza
nauka przy pomocy środków, jakimi rozporządza, nie może doprowadzić
materii - która przez podnoszenie temperatury staje się z kawałka lodu naj
pierw płynna, a potem lotna - do tego, aby doszła do owego ostatniego osią
galnego na Ziemi stanu, do jakiego każda materia da się doprowadzić. Dzisiaj
nie da się środkami dostępnymi nauce wytworzyć takich warunków, które
wykazałyby rzecz następującą: „Jeżeli weźmiesz złoto i będziesz je coraz
bardziej rozrzedzał - tak bardzo, jak tylko to jest możliwe na Ziemi - to doj
dziesz wreszcie do takiego lub innego stanu. Tak samo będzie, gdy powtó
rzysz ten proces ze srebrem, z miedzią, itd". Ale nauka duchowa może to
zrobić, ponieważ opiera się ostatecznie na metodach badania, jakie daje jasnowidzenie. Na tej drodze może ona zaobserwować, że w przestrzeni po
między naszą materią, można by tak powiedzieć, znajduje się zawsze coś jed
nakowego, co w rzeczywistości przedstawia skrajną granicę, do której można
150
każdą materią, jaką w naszym otoczeniu możemy wyróżnić. A każda posz
czególna materia - czy weźmiecie złoto, srebro, czy cokolwiek innego - przed
stawia się jako kondensacja, zagęszczenie owej podstawowej materii. Istnieje
podstawowa istota naszego materialnego bytu ziemskiego, z której przez za
gęszczenie powstaje wszelka materialność. Na pytanie „Czym jest podstawo
wa materia naszego bytu ziemskiego?" nauka duchowa odpowiada: „Każdamateria na Ziemi jest skondensowanym światłem!" W materialnym bycie
nie ma niczego, co byłoby czymś innym aniżeli jakąś formą zagęszczonego
światła. Widzicie więc, że dla człowieka znającego fakty nie ma tutaj teorii,
którą trzeba by uzasadniać, tak jak starano się uzasadnić hipotezę fal w XIX
wieku. Znamienne jest przy tym, że w hipotezie tej usiłowano ująć światło
takimi środkami, które są mniej od niego subtelne. Światło nie da się sprowa
dzić do czegoś innego w naszym bycie materialnym. Cokolwiek dotkniecie
ręką i odczujecie jako materię, wszędzie macie tam skondensowane, ściś
nięte światło. Materia jest w swojej istocie światłem.
W ten sposób, stojąc na stanowisku nauki duchowej, wskazaliśmy na je
den aspekt sprawy. W świetle należy widzieć to, co tkwi u podstawy każdego materialnego bym. A gdy patrzymy na materialne ciało ludzkie, to i ono
również - na ile jest materialne - nie jest niczym innym jak tylko przędziwem
świetlnym. Człowiek, ujęty jako istota materialna, utkany jest ze światła.
A teraz przystąpmy do drugiego pytania: „Co jest istotą zasady duszy?"
Gdybyśmy w podobny sposób, środkami jakimi rozporządza nauka ducho
wa, pragnęli zbadać to, co stanowi substancjalność, co stanowi rzeczywistą
podstawową istotę zasady duszy, to okazałoby się, że tak jak wszelka mate
rialność jest tylko ściśniętym światłem, tak też wszystkie, tak różne zja
wiska dotyczące duszy na Ziemi okazują się różnorodnym przekształce
niem tego, co musimy określić jako miłość, o ile ujmujemy to słowo w jego
podstawowym znaczeniu. Każda aktywność duszy, gdziekolwiek by wys
tępowała, jest tak czy inaczej zmodyfikowaną miłością. Gdy zatem to, cou człowieka jest wewnętrzne, i to, co jest zewnętrzne, przenika się wzajemnie,
to mamy jego zewnętrzną cielesność utkaną ze światła oraz wnętrze duszy
utkane w sposób przeduchowiony z miłości. W rzeczywistości we wszystkich
151
zjawiskach naszego bytu ziemskiego splatają się ze sobą światło i miłość.
A kto pragnie rozumieć rzeczy w sposób odpowiadający nauce duchowej,
ten pyta przede wszystkim: „W jaki sposób miłość i światło splatają się ze
sobą wzajemnie?"
Mił ść i ś i tł d l t i d k t i któ
pełni cechę miłości, przeniknięte zostaje tym wszystkim, co możemy okreś
lić jako działanie Lucyfera, a co rozpatrywane z tej strony prowadzi do prze
pojenia zewnętrznej materialności zasadą lucyferyczną. W ten sposób miłość
przetkana jest nie tylko tym, co utkane jest ze światła, ale powstaje miłość,
któ ik i t j t L f Z h il ki d ł i k j j i
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 76/90
Miłość i światło są dwoma elementami, dwoma komponentami, które
przenikają wszelki byt ziemski; miłość jako ziemski byt duszy, światło jako
zewnętrzny materialny byt ziemski.
Ale właśnie teraz pojawia się problem, bowiem oba te elementy, światło
i miłość, które pozostawione sobie istniałyby obok siebie, domagają się po
średnika, który wplata jeden z tych elementów w drugi, wplata światło w miłość. Musi to być moc, która nie ma szczególnego zainteresowania dla
miłości - moc, która wplatając światło w element miłości, interesuje się tyl
ko tym, aby światłu dać możliwość największego rozprzestrzenienia, która
pozwala wnikać promieniom światła w element miłości. Taka moc nie mo
że być mocą ziemską, ponieważ Ziemia jest właśnie kosmosem miłości.
Ziemia ma misję, aby wszędzie wplatać miłość. Nie istnieje nic, co byłoby
naprawdę związane z bytem ziemskim i miało zainteresowania, które nie
dotyczą miłości.
Takie zainteresowania mają jestestwa lucyferyczne; to właśnie one opóź
niły swój rozwój na Księżycu, który był kosmosem mądrości. To one zainte
resowane są szczególnie tym, aby wplatać światło w miłość. Dlatego są akty wne wszędzie tam, gdzie nasze wnętrze, które właściwie utkane jest z miłości,
wiąże się w pewien sposób ze światłem, a ze światłem mamy do czynienia
wszędzie przy jakimkolwiek bycie materialnym. Z chwilą, gdy wchodzimy
w kontakt ze światłem, występują natychmiast jestestwa lucyferyczne i pier
wiastek lucyferyczny wplata się w miłość. Człowiek właśnie dopiero przez
to wszedł z biegiem wcieleń w element lucyferyczny. Lucyfer splótł się z ele
mentem miłości. W to, co jest utkane z miłości, wciska się element Lucyfera.
I tylko ten element może sprawić, że miłość nie jest całkowitym oddaniem
się, ale przeniknięta zostaje mądrością, tak że jest miłością, która z najgłęb
szego wnętrza przepojona jest mądrością. Bowiem bez tej mądrości miłość
byłaby siłą samą przez się zrozumiałą, za którą człowiek nie mógłby być od
powiedzialny. Poprzez tę mądrość miłość staje się właściwą siłą jaźni. W tęsiłę wpleciony jest element lucyferyczny, który w innym wypadku znajdo
wałby się tylko na zewnątrz, w materialności. Dopiero w taki sposób staje się
możliwe, że nasze wnętrze, które w bycie ziemskim musiałoby mieć w całej
152
która przeniknięta jest Lucyferem. Z chwilą kiedy człowiek przyjmuje w sie
bie element lucyferyczny, przesnuwa byt materialny w swojej cielesności
czynnikiem duszy, który utkany jest wprawdzie z miłości, ale ma wpleciony
element lucyferyczny. Miłość przeniknięta elementem lucyferycznym, którym
zostaje zaimpregnowana materialność, jest przyczyną choroby działającą od
wewnątrz. Gdy uwzględnimy wszystko, co rozpatrywaliśmy poprzednio, mó wiąc o chorobie jako o koniecznym skutku wywołanym elementem lucyfe
rycznym, to możemy wówczas powiedzieć, że to, co powinniśmy widzieć
w bólu - była przecież mowa o tym, że ból jest skutkiem elementu lucyfe-
rycznego - wskazuje nam na takie działanie karmicznej prawidłowości, że
skutek jakiegoś czynu albo pokuszenia pochodzącego od Lucyfera wyżywa
się karmicznie w taki sposób, iż to, co ma prowadzić do przezwyciężenia te
go skutku, znajduje swój wyraz w bólu.
Czy w takim przypadku wolno nam pomagać, czy mamy prawo nieść
pomoc? Czy wolno nam w jakikolwiek sposób usunąć wszystko, co z lucy-
ferycznego elementu wraz z jego skutkami wtłoczyło się w ból?
Gdy odpowiemy na pytanie: „Czym jest istota pierwiastka duszy?", tozrozumiemy, że warunkiem koniecznym, który uprawnia nas do pomagania
choremu, jest znalezienie sposobu, aby z człowieka, który ma w sobie ele
ment lucyferyczny jako przyczynę choroby, w odpowiedni sposób usunąć
ten lucyferyzm. Jaki jest ten jedyny środek, którego działanie musi być sil
niejsze od elementu lucyferycznego, aby zdołało go we właściwy sposób
usunąć? Cóż zostało zanieczyszczone przez lucyferyczny element naszej
Ziemi? Jest to miłości Dlatego jedynie przez doprowadzenie miłości mo
żemy dać prawdziwie skuteczną pomoc, aby działanie elementu karmiczne-
go miało odpowiedni, właściwy przebieg. Ostatecznie zatem wszystkiemu,
co w taki sposób staje się przyczyną choroby, a więc elementowi miłości,
który w sferze duszy doznał szkodliwego wpływu lucyferycznego, musimy
coś dostarczyć. Musimy sprawić, aby wpłynęła miłość, bo tylko czyn przepojony miłością może stać się tu pomocą. Taki charakter wprowadzania mi
łości mają wszystkie działania lecznicze opierające się mniej lub bardziej na
procesie, który nazwać możemy psychicznym procesem leczniczym. To, co
153
stosujemy w takim wypadku, wiąże się zawsze w jakiejś formie z doprowa
dzeniem miłości. Miło ść działa na innych ludzi jak balsam. Trzeba to ostate
cznie sprowadzić do miłości. Jest to rzeczywiście możliwe. Do miłości można
sprowadzić wszystkie działania lecznicze, w których uruchamiamy proste
czynniki psychiczne gdy np za naszą sprawą dzieje się choćby to że ustępu
te ruchy ujęte są w pewien techniczny system, tkwi już to, że są obrazem
czynu ofiarnego. A zatem nawet tam, gdzie przy procesie leczniczym nie do
strzegamy tego związku, kiedy nie widzimy tego, co w rzeczywistości robi
leczący, tkwi jednak czyn przepojony miłością, chociaż jest całkowicie prze
obrażony w technikę
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 77/90
czynniki psychiczne, gdy np. za naszą sprawą dzieje się choćby to, że ustępu
je stan przygnębienia danego człowieka. Wszystko to musi mieć swój impuls
w miłości - od prostych procesów leczniczych począwszy, aż do tego, co by
wa określane przez laików jako magnetyzowanie.
Cóż się w takim wypadku dokonuje pomiędzy uzdrawiającym a tym, któ
ry ma zostać uzdrowiony? Gdybyśmy użyli określenia stosowanego w fizyce,to moglibyśmy powiedzieć, że dokonuje się „wymiana napięć". To, co żyje
w człowieku uzdrawiającym, a mianowicie pewne procesy w ciele eterycz
nym, zostaje użyte w taki sposób, że u człowieka uzdrawianego powstaje pe
wien rodzaj biegunowego napięcia wywołanego tym, że procesy w ciele
eterycznym uzdrawiającego wchodzą w pewien stosunek z człowiekiem uz
drawianym. Wywołana tu zostaje biegunowość, podobnie jak w pewnym ab
strakcyjnym sensie wywołana zostaje biegunowość, gdy wytworzony zostaje
pewien rodzaj elektryczności dodatniej i pojawia się odpowiadająca jej elek
tryczność ujemna. Tak więc przy tego rodzaju leczeniu wywołana zostaje
biegunowość; a należy to ujmować w najwyższej mierze jako czyn ofiarny.
W rzeczywistości w nas samych wywołujemy pewien proces, który ma mieć
znaczenie również dla innych. W przeciwnym razie nie byłoby to niczym
więcej jak tylko wywołaniem jakiegoś procesu w nas samych. W obecnym
zaś wypadku proces ten ma służyć temu, żeby w drugim człowieku wywołać
biegunowość w stosunku do procesu, jaki wywołaliśmy w sobie. Ta biegu
nowość uwarunkowana jest naturalnie tym, że uzdrawiający i uzdrawiany
wchodzą ze sobą w pewnym sensie w kontakt. Wywołuje ona w uzdrawia
nym człowieku proces będący w najwyższym sensie ofiarowaniem siły, która
jest niczym innym jak przeobrażoną siłą miłości. Siła działająca przy takich
psychicznych uzdrowieniach jest w gruncie rzeczy siłą miłości przeobrażo
ną w jakąkolwiek formę. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że jeże
li u podłoża leczenia nie ma tej siły, to takie leczenie nie może prowadzić do
właściwego celu. Procesy miłości nie zawsze muszą przebiegać w stanie zwykłej świadomości. Przebiegają one również w warstwach podświadomych,
a nawet w tym, co możemy uważać za technikę procesów uzdrawiających,
nawet w sposobie, w jaki wykonuje się np. ruchy rękami. Nawet w tym, jak
154
obrażony w technikę.
Ponieważ element duszy w swojej podstawowej istocie jest miłością, mo
żemy ingerować psychicznymi czynnikami leczniczymi, które pozornie mo
gą być procesami dokonującymi się na peryferiach ludzkiej istoty. Widzimy
tu z jednej strony pomoc, którą wolno nam darować, ponieważ musimy po
magać człowiekowi, który dostał się w objęcia Lucyfera, aby mógł się z nichznowu uwolnić. Skoro podstawową istotą pierwiastka duszy jest miłość, to
wolno nam wpływać na karmę, kierując się miłością.
A teraz przypatrzmy się drugiej stronie i zapytajmy: „Co stało się z ową
utkaną ze światła materialnością, w której tkwi pierwiastek duszy? Co stało
się z człowiekiem materialnym, utkanym ze światła?"
Przypatrzmy się cielesności człowieka, zewnętrznemu człowiekowi w je
go materialnej cielesności. Gdyby dusza na skutek procesu karmicznego nie
odcisnęła w materialności takiej substancji miłości, która przepojona jest Lu
cyferem albo Arymanem, gdyby w tę materialność wpłynęła czysta substan
cja miłości, to wówczas nie moglibyśmy odczuwać jej jako czynnika spra
wiającego, że owa ze światła utkana materia stała się gorsza, niż miała być
pierwotnie. Skoro zatem w ludzkim organizmie mamy coś, co nie jest takie,
jakie być powinno, to może to pochodzić jedynie z uszkodzeń lucyferycz-
nych względnie arymanicznych, które wpłynęły w człowieka w czasie nastę
pujących po sobie inkarnacji. Gdyby ten organizm był taki, jaki miał być
pierwotnie, to przedstawiałby zdrową materię ludzką. Ponieważ jedn ak przy
jął w siebie działanie Arymana i Lucyfera, może być chorą cielesnością.
Jak działając z zewnątrz, usunąć owe wpływy, które przeniknęły od we
wnątrz i pochodzą od niewłaściwego pierwiastka duszy? Co dzieje się z cie
lesnością na skutek tego, że wpływa w nią coś niewłaściwego? Ujmując to
ze stanowiska nauki duchowej, należy powiedzieć, że powstaje przez to coś,
co w pewien sposób z przędziwa świetlnego tworzy jego przeciwieństwo.
Światłu przeciwstawia się ciemność, która może być różnego rodzaju. Wszystko, co jako zanieczyszczenie przeciwstawia się realnie temu, co utkane jest
ze światła, jest utkaną z arymanicznych lub lucyferycznych wpływów ciem
nością albo mrokiem. W ludzkiej materialności pojawia się zatem ciemność.
155
Ale ta ciemność wpleciona została dopiero przez to, że ludzka cielesność sta
ła się podłożem tego, co wyżywa się poprzez inkarnacje jako jaźń. Nie było
jej początkowo w tej cielesności. Tylko ludzka cielesność może mieć w sobie
właśnie ten specyficznie gorszy charakter. Nie było tego pierwotnie w cie
lesności utkanej ze światła.
czystą materię utkaną ze światła. W tej czystej, utkanej ze światła materii, ma
cie więc specjalny środek leczniczy przeciw określonemu uszkodzeniu.
Byłoby małodusznością przeczenie, że w takich wypadkach istnieje
coś, co można stosować przy tym czy innym uszkodzeniu jako specjalny
środek leczniczy działający na odpowiedni organ. Nieraz zwracałem uwa
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 78/90
j
Podstawę do materialności czerpie człowiek z tego, co z biegiem rozwo
ju stopniowo z siebie wydalił, tzn. ze świata zwierzęcego, roślinnego i mi
neralnego. Zwierzęta, rośliny i minerały również zawierają różne materie,
czyli to, co utkane zostało dla bym ziemskiego ze światła. Jednak w żadnej
z tych materii nie ma jeszcze tego, co w przebiegu ludzkiej karmy zdołałoz wnętrza człowieka wejść w ludzki byt materialny. W trzech otaczających
nas królestwach mamy więc coś, na co człowiek nie mógł nigdy oddziały
wać ze swego wnętrza, aby wywołać zanieczyszczenia substancją miłości
poddaną wpływowi lucyferycznemu względnie arymanicznemu. W tych
królestwach nie ma nic z tych wpływów, tak że tutaj mogło zachować się
w swojej czystości to, co w człowieku uległo zanieczyszczeniu. Jeśli w ze
wnętrznym świecie mamy jakąś materię mineralną, np. sól czy coś innego,
to jest to materia, jaką ma w sobie, względnie może mieć, również człowiek.
Ale u człowieka jest ona przesnuta tym, co możemy określić jako substan
cję miłości zanieczyszczoną przez Arymana albo Lucyfera. W świecie zew
nętrznym ta substancja jest jednak czysta. Wobec tego każda zewnętrzna
substancja różni się od substancji, jaką nosi w sobie człowiek. Na zewnątrz jest ona zawsze inna aniżeli w człowieku; w nim bowiem jest ona przesnuta
wpływem arymanicznym albo lucyferycznym. To jest przyczyna, dla której
wszystkiemu, co człowiek może skazić w swojej zewnętrznej substancjal-
ności, odpowiadać musi w świecie zewnętrznym coś, co znajduje się w sta
nie czystym - coś, co nie ma w sobie ludzkich uszkodzeń. To, co istnieje
w świecie wolne od uszkodzeń, stanowi zewnętrzny środek leczniczy dla od
powiadających mu uszkodzeń w ciele ludzkim. Jeżeli w odpowiedni sposób
dostarczycie takie substancje ludzkiej istocie, to będziecie mieli specyfik na
odpowiednie uszkodzenie.
Macie tu zupełnie obiektywne ujęcie tego, co dostarczacie ludzkiemu cia
łu jako środki lecznicze. Macie charakterystykę uszkodzenia jako swoistegorodzaju ciemności oraz tego, co jako czyste przędziwo świetlne występuje
w świecie zewnętrznym, i widzicie, dlaczego możecie likwidować znajdującą
się w człowieku ciemność - tzn. ową ciemną materię - gdy dostarczycie mu
156
y ją y p g
gę, że przeczenie temu byłoby błędem, którego właśnie antropozofia powin
na unikać. Oczywiście, często była mowa o tym, że organizm posiada siły,
do których odwołując się, sam może sobie pomóc; i choć słuszne jest to, co
głosiła wiedeńska szkoła nihilistycznej terapii, że chodzi jedynie o wywo
łanie procesu leczniczego przez uruchomienie sił przeciwnych, to jedna k stosując specjalne środki, możemy wspierać ten proces leczniczy. Widzimy, że
panuje tu pewien paralelizm, który możemy przedstawić ze stanowiska na
uki duchowej.
Na podstawie tego, co mówiłem o błonicy, możecie sobie zdać sprawę
z tego, że chodzi tu o coś, co karmicznie dotyczy szczególnie ciała astralne
go. Otóż w bezpośrednim otoczeniu człowieka, np. w królestwie zwierzęcym,
znajdujemy to, co najbliżej spokrewnione jest z ciałem astralnym. Dlatego
możecie zawsze stwierdzić, że przy formach chorobowych, których sto
sunek do ciała astralnego jest bardzo bliski, wiedza lecznicza nieświadomie
ucieka się do środków pochodzących z królestwa zwierząt. Przy chorobach,
których przyczyna leży w ciele eterycznym, medycyna czerpie środki z kró
lestwa roślinnego. Można by tu wygłosić interesujący wykład np. o stosun
ku rośliny Digitalis purpurea do pewnych chorób serca. Są to rzeczy, które,
o ile opierają się na rzeczywistości, słuszne są nie tylko na pięć lat, a potem
zaczynają być fałszywe, co ma miejsce wówczas, gdy osądza się te sprawy
według zewnętrznych objawów. Istnieje jednak skarbiec środków leczni
czych, które oparte sana pewnych związkach z wiedzą duchową, które prze
kazywane są przez tradycję, tak że ludzie nie wiedzą, skąd one pochodzą. Tak
samo jest z teorią Kanta i Laplace'a. Podobnie jak astronomowie nie wie
dzą, że teoria ta pochodzi z tajemnych szkół wieków średnich, tak też ludzie
nie wiedzą, skąd pochodzą właściwe środki lecznicze. Jeżeli chodzi o przy
czyny chorobowe związane z ciałem fizycznym, to prowadzą one do stoso
wania środków leczniczych pochodzących z królestwa minerałów. Widzimy, że nawet takie odwołujące się do analogii zapatrywania dają
pewne wskazówki. Tak więc dzięki związkowi z otaczającym nas światem
dana jest możliwość pomagania człowiekowi z dwóch stron: z jednej strony
157
możemy pomagać, dając mu zmodyfikowaną miłość w psychicznych proce
sach leczniczych, natomiast z drugiej strony dostarczając mu różnorodnie
zmodyfikowane światło, co ma miejsce w tych procesach, które wiążą się
w jakikolwiek sposób z zewnętrznymi procesami leczniczymi. Wszelka po
moc jakiej można udzielić choremu polegać może na wewnętrznych środ
przyroda nie tylko daje nam radość, ale równocześnie kryje w sobie potęż
nego uzdrowiciela, który zdolny jest działać uzdrawiająco na wszystkie usz
kodzenia, jakie człowiek może sam w sobie spowodować. Ten uzdrowiciel
ukryty jest w otaczającej nas przyrodzie i chodzi o to, ażeby jego mowę nie
tylko rozumieć, ale potrafić się do niej stosować i naprawdę wykonać to, co
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 79/90
moc, jakiej można udzielić choremu, polegać może na wewnętrznych środ
kach psychicznych, czyli na miłości, albo na zewnętrznych środkach, czyli na
zagęszczonym w pewien sposób świetle. Gdy kiedyś nauka uwierzy w nad
świadomość oraz w prawdę zawartą w zdaniu: „Materia jest skondenso
wanym w pewien sposób światłem", wówczas to podstawowe zdanie rzuci
światło na systematyczne poszukiwanie sposobu, w jaki można pomóc czło wiekowi poprzez środki zewnętrzne. Pozwala nam to zrozumieć, że to, co
przez długie okresy czasu, sięgające egipskich i greckich szkół tajemnych,
dodane zostało stopniowo do skarbca środków leczniczych, nie jest bezsen
sowne, ale tkwi w tym zawsze zdrowe jądro. Antropozofia nie jest po to, by
bronić jakiegoś jednostronnego stanowiska i mówić: „To jest kierunek, któ
ry przynosi człowiekowi truciznę". Słowo „trucizna" działa dzisiaj bardzo
sugestywnie i ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo relatywne jest zna
czenie tego słowa. Co właściwie jest trucizną? Trucizną może być każda sub
stancja. Chodzi tylko o sposób stosowania i o ilość, jaką się na raz przyjmuje.
Woda jest trucizną, jeśli wypije się jej na raz dziesięć litrów. Jej działanie uję
te wewnętrznie nie różni się zbytnio od działania, jakie zachodzi, gdy poda się
człowiekowi jakąkolwiek inną substancję. Chodzi tu zawsze o ilość; bowiem
wszystkie te pojęcia są względne.
Na podstawie tego, co dzisiaj poznaliśmy, możemy powiedzieć, że po
winniśmy się cieszyć, iż także dla tych uszkodzeń, jakie człowiek może sam
w sobie wywołać, musi się znaleźć gdzieś w obrębie całej otaczającej nas
przyrody środek leczniczy, który uzdrawia, tak że człowiek może to usz
kodzenie ponownie przezwyciężyć. A jest to niewątpliwie niezwykle piękne
uczucie, jakie możemy mieć w stosunku do świata zewnętrznego. Światem
zewnętrznym możemy się cieszyć nie tylko dlatego, że daje nam ukwieco
ne pędy roślin albo pozwala podziwiać góry opromienione blaskiem świa
tła, lecz również dlatego, że wszystko wokół nas znajduje się w tak ścisłym
związku z tym, co w samym człowieku można określić jako dobre albo złe. W przyrodzie cieszyć nas powinno nie tylko to, co przemawia do nas w spo
sób bezpośredni. Im głębiej bowiem wnikniemy we wszystko, co zagęściło się
aż do zewnętrznego materialnego bytu, tym lepiej zaczniemy rozumieć, że
158
tylko rozumieć, ale potrafić się do niej stosować i naprawdę wykonać to, co
nam zaleca. Jednakże dzisiaj w większości wypadków nie mamy możliwoś
ci stosowania się do uzdrawiającej mowy przyrody, ponieważ niedocenia
nie światła, a także ciemność, jaka wmieszała się do jego poznania, wywołały
pod wieloma względami stany tego rodzaju, że człowiek nie może się poddać
czystej mowie przyrody. Musimy zatem jasno zdać sobie sprawę z tego, że jeżeli w jakimś wypadku nie można udzielić żadnej skutecznej pomocy,
jeśli jakiegoś cierpienia wynikającego ze związków karmicznych nie da się
złagodzić, to nie oznacza to wcale, że bezwzględnie nie można było tego
uczynić.
Widzimy tu również dziwny związek, który pozwala nam jednak ujrzeć
cały ten wielki świat wraz z człowiekiem jako jedno jestestwo. W zdaniu:
„Materia jest przędziwem uczynionym ze światła, a pierwiastek duszy jest
w pewien sposób rozrzedzoną miłością" znajduje się klucz, który otwiera
dostęp do niezliczonych tajemnic ziemskiego bytu. Ale to zdanie ważne jest
jedynie w zakresie ziemskiego bytu i nie ma zastosowania w żadnej innej
dziedzinie bytu wszechświata. W ten sposób wykazaliśmy rzecz nie mniej
ważną niż to, że nadając karmie jakąkolwiek zmianę kierunku, łączymy się
w takim czy innym wypadku z elementami, z których składa się nasz ziem
ski byt: z jednej strony ze światłem, które stało się materią, a z drugiej strony
z miłością, która stała się pierwiastkiem duszy. Czerpiemy środek leczniczy
albo z naszego otoczenia, z zagęszczonego światła, albo z naszej własnej du
szy, z uzdrawiającego, przepojonego miłością czynu ofiarnego; i wtedy leczy
my siłą duszy, która powstaje z miłości. Kiedy łączymy s ię z jednej strony ze
światłem, a z drugiej strony z miłością, to łączymy się z tym, co znajduje swo
je uprawnienie w naszym najgłębszym wnętrzu. Wszystkie stany Ziemi są
stanami jakiejś równowagi pomiędzy światłem i miłością, a wszelkie zabu
rzenie tej równowagi jest niezdrowe. Jeżeli gdzieś powstaje zaburzenie w mi
łości, to możemy pomóc, gdy sami rozwiniemy siłę miłości; jeśli natomiastzaburzenie jest w świetle, to możemy pomóc, jeżeli zdobędziemy gdzieś
w świecie to światło, które może w nas przezwyciężyć ciemność.
159
Macie tu podstawowe elementy ludzkiej pomocy. Wykazują one, że w by
cie ziemskim wszystko polega na stanach równowagi elementów przeciw
nych sobie, względnie przeciwstawiających się sobie. Światło i miłość są
właściwie przeciwnymi elementami. I właśnie na ich wzajemnym spleceniu
polega ostatecznie wszystko, co dzieje się w naszym ziemskim życiu w za
tamtej stronie rozwijają dążenie idące w przeciwnym kierunku. Dążenie to
wywołane jest jak gdyby przez karmę działającą z planu fizycznego na plan
duchowy i wyraża się w tym, że ludzie ci usiłują zająć się w jakiś sposób ta
kimi sprawami, w których to, co pochodzi ze świata duchowego, wgrywa się
w świat fizyczny. Takie dążenie leży u podłoża działania ludzi znajdujących
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 80/90
kresie duszy i materii. Dlatego też nie możemy się dziwić, że we wszystkich
dziedzinach ludzkiego życia rozwój z jednej epoki na drugą dokonuje się
w taki sposób, że najpierw stan równowagi ulega zaburzeniu w jedną stro
nę, a potem, przy dążeniu do odzyskania równowagi, następuje wychylenie
w drugą stronę. Nasz rozwój podobny jest do fali: opada w dół i wznosi się w górę; a zaburzenie stanu równowagi zostaje zawsze wyrównywane przez
to, co powoduje przechylenie w drugą stronę, tak że ruch przechodzi poza
stan równowagi, jak to się dzieje przy ruchu wahadła. Gdy uznacie, że w ży
ciu ludzkim chodzi zawsze o jakieś zaburzenie równowagi w jednym lub
drugim kierunku, to przekonacie się, że na tej podstawie można oświetlić
nawet najbardziej ukryte procesy kulturowe. Gdy rozpatrujecie epokę, w któ
rej powstały pewne wypaczenia w rozwoju ludzkim spowodowane tym, że
ludzie uwzględniali jedynie własne wnętrze, zaniedbując rzeczy zewnętrzne
- co miało miejsce na przykład w wiekach średnich, kiedy przy silnym roz
kwicie mistyki zaniedbywano świat zewnętrzny i na skutek tego powstawały
nieporozumienia nie tylko w sferze poznania, lecz również w sferze działa
nia - to widzicie, że po tej epoce nadeszły czasy, w których ludzie absolutnienie mogą znieść mistyki, natomiast zwracają wzrok ku światu zewnętrznemu
i robią wszystko, ażeby ruch wahadła skierować w przeciwną stronę. Tak do
konuje się przejście od wieków średnich do czasów nowożytnych. W roz
woju ludzkości możecie znaleźć różne rodzaje takich zaburzeń równowagi.
Chciałbym tu wspomnieć, że charakterystyczna cecha wielu ludzi żyją
cych w takich czasach jak nasze polega na tym, że zapominają oni zupełnie
o tym - i nie biorą pod uwagę tego - co można nazwać świadomością świata
nadzmysłowego. Jest w naszych czasach wiele osób, które pomijają istnienie
świata duchowego i odrzucają wszelką myśl o nim. W takim okresie - i w ogó
le w takich czasach - istnieje równocześnie coś zupełnie przeciwnego. Chciał
bym to w sposób całkiem prosty scharakteryzować. W tym samym czasie, kiedy na fizycznym planie żyją ludzie tak dalece
omotani fizycznością, że zapominają najzupełniej o duchowości, w ducho
wym świecie pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami żyją dusze, które po
160
się w okresie poprzedzającym nowe narodziny i pragnących przeniknąć swo
ją działalnością w świat fizyczny w ten sposób, że wykorzystując dostępne im
środki, działają przez takich ludzi żyjących na Ziemi, którzy w większym sto
pniu wrażliwi są na wpływy pochodzące ze świata duchowego. Jeżeli chce
się w tej dziedzinie dojść do prawdy, to trzeba odrzucić niejedno z tego, copodawane bywa jako objawienie spływające ze świata duchowego za sprawą
ludzi, którzy są pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Można łatwo wy
różnić te charakterystyczne przypadki, w których zmarli, pragnąc ruch waha
dła skierować w przeciwną stronę, bardzo usilnie starają się uświadomić
ludziom w jakiś sposób, że świat duchowy jednak istnieje! I właśnie dlate
go, że w naszych czasach istnieją ludzie, którzy wprzędli w swoją duchowość
tyle ciemności, że zaprzeczają istnieniu świata duchowego, istnieją zmarli,
którzy pod wpływem tego braku zrozumienia dążą do tego, żeby swoim dzia
łaniem przeniknąć w świat fizyczny. Takie rzeczy dzieją się najczęściej wte
dy, gdy ludzie żyjący na planie fizycznym niczym się do tego nie przyczy
niają. Najbardziej charakterystyczne są te rzeczy, które same się narzucają,
bez sztucznych prób, które występująjako - można by powiedzieć - relacjeze świata duchowego. Wobec tego z jednej strony mamy ludzi stojących na
płaszczyźnie materialistycznej, a z drugiej strony dążenie zmarłych, aby ze
świata duchowego działać w sposób pouczający.
Wiele faktów potwierdzających to, co powiedziałem, znajdziecie w książ
ce naszego przyjaciela Ludwika Deinharda Das Mysterium des Menschen.
Autor usystematyzował tu wiele ważnych rzeczy, które w literaturze nau
kowej są tak rozproszone, że nie każdy ma możliwość wyłowienia ich i ze
brania. Dlatego bardzo dobrze, że w tej książce macie zestawienie takich
faktów z dziedziny nauki duchowej, które są w najwyższym stopniu charak
terystyczne dla naszych czasów. Znajdziecie tam zwłaszcza jeden charakte
rystyczny fakt, odpowiednio w tej książce przedstawiony. Chodzi o pewnegozmarłego badacza, Fryderyka Myersa, który w swoim ziemskim życiu starał
się wszelkimi możliwymi sposobami udowodnić metodą materialistyczną
istnienie świata duchowego, a po swojej śmierci odczuwał silne pragnienie,
161
ażeby to, do czego dążył, wykazać ludziom żyjącym na Ziemi, wpromienio-
wując te rzeczy w świat ziemski ze świata duchowego i przy pomocy świa
ta duchowego.
To powinno stanowić ilustrację do maksymy, że w świecie i w bycie świa
ta należy widzieć zaburzenia stanów równowagi i ponowne szukanie rów
XI
Karma indywidualna i karma grupowa.Karma ludzkości i karma wyższych jestestw
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 81/90
nowagi. Najgłębszymi elementami tej równowagi, która bezustannie ulega
zaburzeniu i ponownie do niej powraca, są w bycie ziemskim światło i mi
łość. Na zaburzone stany równowagi działają w ludzkiej karmie z inkarna-
cji na inkarnację oba te elementy tak, że je wyrównują. W karmie bowiem,
która przewija się przez wszystkie inkarnację, znajdujemy w gruncie rzeczy zaburzone stany równowagi, a w świetle i miłości mamy bezustanne usiło
wania zmierzające do odzyskania równowagi. Aż kiedyś, w dalekiej przy
szłości, przechodząc przez swoje inkarnację, dojdzie człowiek wreszcie do
tego, że wytworzy ostatnią osiągalną w warunkach ziemskich pełnię równo
wagi, która wyrazi się w tym, że ludzkość spełni misję Ziemi, a z bytu ziem
skiego rozwinie się nowa forma planetarna.
Starałem się omówić sprawy, bez wyjaśnienia których niemożliwe jest
głębsze uzasadnienie związków i praw karmicznych. Nie cofnąłem się też
przed tym, aby rozpatrzyć tajemnicze podstawy bytu, do zgłębienia których
obecna nauka długo jeszcze nie będzie dojrzała - tajemnicze podstawy by
tu wyrażające się w tym, że materia w rzeczywistości utkana jest ze światła,
a pierwiastek duszy jest pod pewnym względem rozrzedzoną miłością. Są to
dawne ezoteryczne maksymy, ale takie, które będą prawdziwe po wszystkie
czasy i w rozwoju ludzkości okażą się płodne nie tylko w zakresie poznania
ziemskiego, ale i dla ludzkiego działania.
162
Dużo można jeszcze mówić o różnych przejawach karmy. Ponieważ jed
nak kończymy dzisiaj nasze rozważania i w ogóle z konieczności było za ma
ło czasu na tak bogaty temat, łatwo możecie zrozumieć, że wiele rzeczy do
magających się omówienia nie zostało uwzględnionych i może niejedno, coleży wam na duszy, nie mogło znaleźć zaspokojenia. Ale przecież nasz ruch
będzie trwał nadal i będziemy mogli rozwinąć i wyczerpać to, co w jednym
kursie musiało być siłą rzeczy zaniedbane.
Nieraz przed waszą duszą jawić się będzie to, że człowiek przeżywa pra
widłowości karmiczne jako sprawę, która, można by powiedzieć, w każdym
momencie życia jest czymś w pełni określonym. W każdej chwili naszego
życia możemy spojrzeć wstecz na to, co przeszliśmy, robiliśmy, myśleliśmy
i czuliśmy w inkarnacjach poprzedzających obecną, to znaczy tę, w której
przeprowadzamy nasze rozważania. I zawsze przekonamy się, że w każdym
momencie nasz wewnętrzny i zewnętrzny los da się ująć w taki sposób, jak
byśmy mieli rodzaj „życiowego konta", w którym po jednej stronie zapisu
jemy wszystkie rozumne, rozważne oraz mądre przeżycia, a po drugiej wszy
stkie bezmyślne, złe i brzydkie. Po którejś stronie wypadnie w tym saldzie
przewaga i ona oznacza również los w danej chwili życia.
Tutaj mogą wyłonić się różne kwestie. Przede wszystkim narzuca się
pytanie: „Jaki jest związek tego, co ludzie robią, żyjąc we wspólnocie, co
dokonują jako ludzka zbiorowość, z indywidualną karmą poszczególnego
człowieka?" Pytanie to poruszyliśmy już w wielu aspektach. Gdy spogląda
my wstecz na jakieś wydarzenie historyczne, np. na wojny perskie, to w żad
nym wypadku nie możemy patrzeć na nie w taki sposób, jakbyśmy mieli tu
coś, co należałoby zapisać tylko w księdze losu poszczególnych ludzi, któ
rzy tu, na zewnętrznym fizycznym planie, odgrywają pierwszoplanową rolę
w tych wydarzeniach. Przypatrzmy się tej sprawie na razie ze strony Greków.Pomyślcie o wszystkich wodzach, którzy występowali w wojnach perskich,
o tych wszystkich, którzy się ofiarnie poświęcali, o wszystkim, co ludzie wte
dy zdziałali, walcząc w wojsku greckim. Jeśli pozwolicie takim wydarzeniom
163
oddziaływać na siebie, to czy będziecie mogli to wszystko, co poszczególni
ludzie wówczas robili, zapisać wyłącznie na ich osobiste konto karmiczne?
Nie będziecie mogli zająć takiego stanowiska, bo nie można sobie w żaden
sposób wyobrazić, żeby przy wydarzeniach, które dotyczą całego ludu albo
wielkiej części cywilizowanej ludzkości, nie działo się nic innego, jak tylko
Ś
poprzez odrzucenie Azjatów mogło zostać przefiltrowane to, co wytworzy
ła Azja.
Wiele wydarzeń w rozwoju świata można rozpatrywać z tego punktu
widzenia i dochodzi się wówczas do szczególnego obrazu. Gdybyśmy przy
uwzględnianiu wyłącznie zachowanych dokumentów historycznych mogli
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 82/90
to, że każda poszczególna indywidualność wyżywa swoją karmę. Śledząc
przebieg historycznego rozwoju, możecie w ten sposób przechodzić od jed
nego wydarzenia do drugiego, a przekonacie się, że w rozwoju ludzkości
można znaleźć sens i znaczenie, ale wydarzeń tych nie można utożsamiać
z karmą poszczególnego człowieka.Możemy pozwolić takiej sprawie jak wojny perskie działać na naszą
duszę, a potem zapytać: „Jaki wpływ miały te wojny na przebieg rozwoju
ludzkości?" Na Wschodzie rozwinęła się pewna kultura, która miała swoje
wielkie, wybitnie jasne strony. Jednak każde światło przynosi ze sobą cień.
Ludzkość mogła osiągnąć całą kulturę Wschodu tylko w taki sposób, że
wdarły się w nią również pewne ciemne strony, które w rozwoju ludzkim nie
powinny się utrzymywać na stałe. Takim negatywnym aspektem było prze
de wszystkim silne dążenie, aby coraz bardziej rozprzestrzeniać się przy po
mocy zewnętrznych środków przemocy. Gdyby te ekspansywne tendencje
nie wytworzyły się, nie powstałaby również cała kultura Wschodu. Nie da się
pomyśleć o jednym bez drugiego. Aby jednak ludzkość mogła rozwijać się
dalej, musiała wytworzyć się na zupełnie innych podstawach kultura grecka.
Nie mogła ona jednak zapoczątkować się sama z siebie. Pewne założenia mu
siała otrzymać z zewnątrz; i rzeczywiście, ważne założenia przejęła z kul
tury Wschodu. Różne podania o bohaterach, którzy z Grecji szli na wschód,
opisują, jak uczniowie pewnych greckich szkół wędrowali na wschód i przy
nosili stamtąd Grekom te wartości, które można było sobie przyswoić jedy
nie w ramach kultury wschodniej, a które następnie były dalej pielęgnowane
i przetworzone przez charakter i talent greckiego ludu. Aby się to jednak mo
gło dokonać, musiała zostać usunięta ich ciemna strona, mianowicie dążenie
do rozprzestrzeniania się na zachód w formie, która polegała na stosowaniu
czysto zewnętrznych środków przemocy. Gdyby jednak Grecy nie osiągnęli
możliwości swobodnego rozwijania kultury wschodniej, gdyby nie odepchnęli Persów i tego, co oni reprezentowali, to nie mogłaby się wytworzyć
kultura rzymska, która powstała później aniżeli grecka, i nie mogłyby się
wytworzyć wszystkie dalsze założenia rozwoju europejskiego. W ten sposób
164
rozpracować te myśli podczas cyklu wykładów, który musiałby rozciągnąć
się na okres trzech do czterech lat, to odsłoniłby się nam „plan rozwoju ludz
kości". Moglibyśmy go potem ogarnąć wzrokiem i powiedzieć sobie: „To
musiało zostać osiągnięte; ale były w tym ciemne strony, które powinny
zostać usunięte; zdobyte dobra musiały zostać przekazane komuś innemu, by tam dalej się rozwijać".
W ten sposób wydobylibyśmy z historii pewien plan rozwoju ludzkości,
a przy jego omawianiu nie nasunęłaby się nam wcale myśl: „Jak to się stało,
że np. Kserkses, Miltiades albo Leonidas mieli właśnie taką a nie inną indy
widualną karmę?" Tę indywidualną karmę powinniśmy rozpatrywać jako
sprawę, która musi się rozstrzygać sama w sobie, ale równocześnie musi być
wpleciona w plan rozwoju ludzkości. Ta rzecz nie daje się w żaden sposób
ująć inaczej; i tak też ujmuje ją nauka duchowa. A jeżeli tak jest, to musimy
powiedzieć, że w rozwoju ludzkości, który dokonuje się według planu, po
winniśmy widzieć coś, co powiązane jest w podobny sposób jak karmiczne
wydarzenia w indywidualnym życiu ludzkim. A następnie musimy zapytać,
jaki jest związek takiego planu rozwoju całej ludzkości z poszczególną, in
dywidualną karmą człowieka?
Rozpatrzmy najpierw to, co można by nazwać ładem w ludzkim rozwo
ju. Kiedy patrzymy wstecz, widzimy, jak jedna kultura wznosi się po drugiej.
Widzimy, jak jeden lud wytwarza dla drugiego takie albo inne nowe war
tości i jak z kultur poszczególnych ludów pozostaje coś, co nie przemija. I wi
dzimy, jak różne narody muszą zamierać właśnie dlatego, żeby ratować
wartości, które wytworzyły dla późniejszych epok rozwojowych ludzkości.
I wówczas staje się dla nas zrozumiałe to, co ma do powiedzenia nauka du
chowa, że w tym ciągłym rozwoju ludzkości rozróżnić trzeba dokładnie dwa
prądy.
Spróbujcie rozpatrzyć w całym rozwoju ludzkości to, co możemy uważać za prąd niezmienny - prąd, w którym jedna fala powstaje po drugiej;
przy czym jednak zdobyte dobro poprzedniej fali zachowane zostaje dla na
stępnej. Możemy wytworzyć sobie obraz tego procesu, gdy spojrzymy na
165
pierwszą kulturę czasów poatlantydzkich, na ów wspaniały dorobek daw
nych Indii. Kiedy jednak kulturę tę porównamy z owym słabym podźwię-
kiem, jaki zachował się w Wedach, które są wprawdzie zawsze jeszcze go
dne podziwu, ale są jedynie nikłym echem tego, co dali riszi i co - jak
stwierdza nauka duchowa - stanowiło wielki wkład kulturowy Hindusów,
dorobek kultur, żyły w pewnego rodzaju iluzji. Bo każdy lud uważał ten
właśnie skarb kulturowy, który wypracował, za coś wiecznego, nieprzemi
jającego - za coś, co nie może mu nigdy być odjęte. Dopiero to umożliwiło
ofiarną pracę poszczególnych ludów nad kulturą, że ciągle wynurzała się ilu
zja, iż to, co zostało stworzone, wraz ze wszystkim, co się z tym wiąże, mia
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 83/90
to musimy powiedzieć, że pierwotna wielkość tego, co ten lud miał dać ludz
kości, była już w dekadencji, gdy przystąpiono do zachowania tego dobra
kulturowego dla ludzkości w formie owych wspaniałych tekstów poetyckich.
Niemniej jednak wartości, jakie miała dać kultura hinduska, wpłynęły w ca
ły rozwój ludzkości. I tylko dzięki temu mogło się później rozwinąć to, czego potrzebował ponownie młody lud, a nie ten, który się już zestarzał. Aby
w Persji rozwijał się światopogląd Zaratustry, Hindusi musieli najpierw zo
stać wyparci na południowy półwysep. Ileż wielkości było pierwotnie w tym
poglądzie na świat i w jak niedługim stosunkowo czasie nastąpił jego upa
dek pośród ludu, który go stworzył! A potem, w kulturze egipskiej i chaldej
skiej, powtarza się ten sam proces. Śledząc dalej, widzimy, jak mądrość
wschodnia przenika do Grecji, jak Grecy po odparciu Persów odrzucają to,
czym na zewnętrznym, fizycznym planie był Wschód. Widzimy następnie,
że Grecja wchłonęła w siebie dorobek całego Wschodu, wzbogacając go o te
wartości, które do tego czasu wytworzyły się na innych obszarach Europy.
Wytworzył się z tego nowy układ kulturowy, który odchylając się nieraz w je
dną czy drugą stronę, stał się zdolny do przyjęcia w siebie impulsu Chrystusowego i przeszczepienia go na Zachód. Idąc dalej, widzimy ciągle nieprzer
wany prąd kulturowy, w którym możemy dołączać jeden człon do drugiego;
a każdy następny przedstawia się nam jako kontynuacja poprzedniego, przy
czym stale pojawia się coś nowego, co musiało być dane ludzkości. Z czego
jednak wyrastało to, co rozwija się z epoki na epokę?
Pomyśl cie tylko o tym, co przeżywa każdy lud na obszarze objętym swo
ją kulturą! Pomyślcie o tym wszystkim, co musi się dziać w ramach każdego
poszczególnego ludu, pomyślcie o tej sumie uczuć i odczuć niezliczonych lu
dzi, pomyślcie o ich pragnieniach, entuzjazmie dla tego, co uważać muszą za
najbardziej pożądane, a co właśnie na tym obszarze ma się wytworzyć jako
wkład kulturowy! Pomyślcie o tym, jak przy każdorazowym wkładzie kulturowym dusze poszczególnych ludzi muszą być całkowicie oddane temu,
czego pragną i do czego dążą! A ponadto konieczne było, ażeby ludy, wytwa
rzając poprzez niezliczone śmiecia rozwoju ludzkości następujący kolejno
166
ło samo w sobie wieczną wartość. Dzisiaj również istnieją te iluzje. I cho
ciaż nie mamy do nich już tak pozytywnego stosunku, chociaż nie mówi się
już o wieczności tej czy tamtej kultury, to jednak ujmuje się tę sprawę w ta
ki sposób, że nie myśli się o jej końcu - zarówno wtedy, gdy chodzi o małe
jak i o wielkie rzeczy.Macie tutaj dwie rzeczy, których potrzebowały kultury ludów, i w grun
cie rzeczy dopiero w naszych czasach zaczyna się w tym zakresie zazna
czać pewna zmiana. Pierwszą bowiem dziedziną ludzkiego życia duchowe
go, w której tego rodzaju iluzje nie będą mogły się już więcej budzić, będzie
antropozoficzne życie duchowe. Byłoby jednak wielkim nieporozumieniem,
gdyby ktoś stojący mocno na gruncie naszego ruchu duchowego chciał wie
rzyć, że formy, jakie nadajemy naszym treściom poznawczym, oraz wywody
myślowe, jakie dzisiaj możemy wytworzyć, a także to, co możemy dać, od
wołując się do naszego antropozoficznego myślenia, czucia i chcenia, posia
da wieczną trwałość. Oznaczałoby to wielką krótkowzroczność, gdyby ktoś
sądził, że za trzy tysiące lat będą ludzie, którzy o antropozoficznych prawdach
będą mówić dokładnie to samo co my. Wiemy, że stosunki panujące w naszych czasach skłaniają nas do tego, żeby pewien produkt rozwojowy nale
żący do nieprzerwanego prądu dziejów zakuć w formy odpowiadające dzi
siejszym czasom i że nasi potomkowie wyrażą te rzeczy w zupełnie innych
formach i będąje zupełnie inaczej przeżywali. Dlaczego tak się dzieje? Wy
nika to poniekąd z tej samej przyczyny, za sprawą której przez tysiąclecia
poszczególni ludzie musieli w następujących po sobie kulturach wiele prze
żywać, ażeby mógł się wytworzyć wkład rozwoju każdej z tych kultur. Po
myślcie tylko o tych niezliczonych przeżyciach, jakich doznawano w staro
żytnej Grecji i o tym, jaki to dało ekstrakt dla całej późniejszej ludzkości! Gdy
to sobie uświadomicie, powiecie: „W tym tkwi coś więcej aniżeli poszczegól
ne prądy". Wiele rzeczy dzieje się ze względu na zasadniczy rozwojowy prądludzkości.
Musimy więc uwzględnić dwie rzeczy: coś musi powstawać i ulegać za
gładzie, ażeby coś innego, co ilościowo stanowi znikomą część tej całości,
167
mogło zachować się na stałe. Tok rozwoju ludzkości możemy zrozumieć
dopiero wtedy, gdy wiemy, że odkąd istnieje w nim pojedyncza karma ludz
ka, czynne są dwie moce, których działalność zawsze się nam ujawniała, mia
nowicie Lucyfer i Aryman. Bowiem do planu rozwoju ludzkości musimy
włączyć również i to, że kiedyś, kiedy Ziemia osiągnie już swój cel, dla wszy
tki h ól h i d id l ś i t i d t ż i l d i
wzrastającym bogactwem ludzkiego rozwoju. Od czasu do czasu wpływa
łoby w ten rozwój to, co człowieka posuwa naprzód; człowiek wypełniałby
się coraz bardziej darami świata duchowego i w końcu, kiedy Ziemia do-
szłaby już do swego celu, miałby w sobie wszystko, co byłoby mu dane ze
świata duchowego. Jedno jednak byłoby wówczas niemożliwe. Nie byłoby
żli b ł i k i ł ój ł ś i t ł dd i i ż dl
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 84/90
stkich poszczególnych indywidualności staną się dostępne przeżycia ludzi
należących do poszczególnych kultur - przeżycia, które stopniowo wcielone
zostaną w całość rozwoju ludzkości. Staną się one owocem wszystkich ludzi,
bez względu na to, jakie losy były ich udziałem. Ten cel możemy jednak zo
baczyć tylko wtedy, gdy patrzymy na rozwój świata z nastawieniem właści wym antropozofii. Niech nikt się nie łudzi. By o takim celu myśleć w sposób
właściwy, przy pełnym zachowaniu ludzkiej indywidualności, bez rozpływa
nia się tej indywidualności w jakiejś mglistej panteistycznej jedności, żeby
myśleć o nim w taki sposób, że indywidualność zostaje w pełni zachowana,
chociaż przecież włącza się w całość tego, co ludzkość zdobyła, aby taki cel
mógł stanąć przed oczami człowieka, niezbędna jest antropozoficzna kultura
duszy.
Kiedy zatem patrzymy wstecz na poprzednie kultury, to możemy sobie
powiedzieć, że odkąd w ogóle inkarnująsię ludzkie indywidualności, odtąd
Lucyfer oraz Aryman biorą udział w rozwoju ludzkości. Lucyfer nieustannie
bierze w tym rozwoju udział, usiłując zagnieździć się w ludzkich ciałach as
tralnych oraz zaimpregnować je swoim impulsem. Oto, czego dokonuje Lu
cyfer w toku rozwoju ludzkości: swoim działaniem przenika w głąb ciał as
tralnych ludzi i daje im to, czego nie mogliby nigdy otrzymać od mocy, za
sprawą których powstaje ów nieprzerwany prąd kulturowy, który właśnie zo
stał scharakteryzowany. Gdybyście z całych dziejów ludzkości wydzielili ten
prąd kulturowy, to mielibyście to, co za sprawą normalnie rozwijających się
jestestw duchowych hierarchii wpływa w ludzkość jako wciąż nowe bogac
twa. Musimy powiedzieć, że jestestwa duchowe, które przechodzą swój
normalny rozwój, dają ziemskiej kulturze to, co stanowi trwałe dobro ludz
kości - to, co wprawdzie potem zostaje przeobrażone, ale staje się jednak
trwałym dobrem ludzkości. Możn a by to porównać z drzewem, w którym jest
żywy rdzeń. W ten sposób powstaje ciągły, żywy prąd nieprzerwanie płynącejkultury.
A zatem za sprawą tych mocy, które przechodzą swój normalny rozwój,
mogłoby się tak stać, że człowiek wypełniałby swoją jaźń tym coraz bardziej
168
możliwe, aby człowiek rozwinął swój własny, święty zapał, oddanie i żar dla
tego, co zostaje tworzone z jednej epoki na drugą. Z tego samego podłoża,
z którego wyrasta każde pragnienie i pożądanie, wyrasta również - w nastę
pujących po sobie epokach kulturowych - pragnienie wielkich ideałów, pożą
danie zmierzające do uszczęśliwienia ludzkości, do wielkich osiągnięć sztuki.Z tego samego podłoża, z którego wyrastają zgubne pożądania, wyrastają też
dążenia do rzeczy najwyższych, jakie w ogóle można osiągnąć na Ziemi. Nie
byłoby tego, co rozpłomienia ludzką duszę jako najwyższe dobro, gdyby
z drugiej strony nie istniała również możliwość, aby to samo pożądanie spy
chało człowieka w dół, do występku, do zła. Taka możliwość istnieje w roz
woju ludzkości i jest to dziełem duchów lucyferycznych. Nie możemy więc
nie brać pod uwagę tego, że duchy te wraz w możliwością zła przyniosły
ludziom także wolność, dały zdolność do swobodnego odczuwania tego, co
bez ich ingerencji tylko wpływałoby w dusze ludzkie.
Widzieliśmy również, że wszystko, co dzieje się z pokuszenia Lucyfe
ra, znajduje swoją odpowiedź ze strony Arymana. Ujmując tę sprawę kon
kretnie, widzimy, jak za sprawą Lucyfera i jego armii cały rozwój ludzki ma
otrzymać wkład kultury greckiej - w greckich herosach, w greckich bohate
rach i artystach. Lucyfer przenika w głąb ciał astralnych i rozpłomienia je do
tego, co jest najwyższą wartością. W ten sposób wkład, jaki Grecja ma wnieść
w rozwój, staje się równocześnie entuzjazmem duszy tego ludu. Tu właśnie
tkwi Lucyfer. A ponieważ Lucyfer zawdzięcza swoją siłę rozwojowi księży
cowemu, a nie ziemskiemu, więc wyzywa Arymana; i podczas gdy Lucyfer
rozwija z epoki na epokę swą działalność, dołącza się do tego Aryman i częś
ciowo niszczy to, co Lucyfer zdziałał na Ziemi. Rozwój człowieka jest nieus
tannym działaniem dokonującym się między Arymanem i Lucyferem. Gdyby
Lucyfer nie działał w ludzkości, nie byłoby zapału i żaru dla nieprzerwanie
płynącego prądu rozwoju ludzkości; gdyby nie było Arymana, który u każdego ludu po kolei burzy to, co nie pochodzi z nieprzerwanie płynącego prądu,
a tylko z lucyferycznego wkładu - to Lucyfer chciałby poszczególne kultu
ry prowadzić wiecznie. Widzicie tu zatem, jak Lucyfer przenosi na Ziemię
169
zaklętą w nim karmę, która jest koniecznym następstwem rozwoju na daw
nym Księżycu. Zaś wynik tego jest taki, że zawsze musi wlec za sobą Ary-
mana, który mu depcze po piętach. Albowiem Aryman jest karmicznym
spełnieniem Lucyfera.
Tutaj, na przykładzie arymanicznych i lucyferycznych duchów, zdoby
nie ukończyły, należałoby powiedzieć: „Zobaczyły dzieło dnia i widziały, że
nie było najlepsze, że musiało zostać zniszczone!"
Duchy lucyferyczne przeżywają wielkie rozczarowanie; zawsze od no
wa zabierają się do dzieła, zawsze na nowo usiłują ruch wahadła skierować
w drugą stronę i znowu widzą, jak ich dzieło zostaje zniszczone przez Aryma-
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 85/90
wamy wgląd w karmę wyższych jestestw. Tam w górze również jest karma.
Karma spełnia się wszędzie tam, gdzie jest jaźń. A Lucyfer i Aryman kryją
w sobie jaźń. I dlatego skutki ich czynów mogą uderzać z powrotem w nich
samych. Na wiele z tych tajemnic będzie można wskazać dopiero w innym
cyklu wykładów dotyczących tajemnic biblijnej historii stworzenia. Obecniepragnę zwrócić uwagę jedynie na jedno miejsce, które pozwoli wam zdać so
bie w pełni sprawę z tego, jak nieskończoną głębię ma każde poszczególne
słowo w prawdziwie ezoterycznych tekstach.
Czy zastanawialiście się, dlaczego w biblijnej historii stworzenia na koń
cu opisu każdego dnia napisane jest zdanie: „I Elohimy widziały dzieło, i wi
działy, że było bardzo dobre", że „było najlepsze"? Są to słowa pełne znacze
nia. Dlaczego zostały tam umieszczone? Te słowa same wskazują, że chodzi
tu o charakterystykę Elohimów, które na Księżycu rozwinęły się w normalny
sposób i których przeciwnikiem jest Lucyfer. Należy to do charakterystyki
Elohimów, że po każdym dniu stworzenia widziały, że dzieło , jest najlepsze".
Zostaje to podane z tej przyczyny, że ten stopień świadomości był świeżą zdo
byczą Elohimów. Na Księżycu mogły widzieć swe dzieło tylko tak długo, jak
długo je czyniły. Nie mogły go sobie uświadomić później. To, że później mo
gą na to dzieło patrzeć wstecz, że zdobyły zdolność wstecznego oglądu my
ślowego - to stanowi szczególny stopień ich świadomości. Stało się to mo
żliwe dopiero na Ziemi i w tym ujawnia się teraz ich wewnętrzny charakter:
to, co ma charakter woli, wypływa z ich istoty w taki sposób, że gdy patrzy
ły na swoje dzieło, to uważały, że było najlepsze. To były Elohimy, które na
Księżycu ukończyły swoje dzieło, a kiedy je następnie oglądały na Ziemi,
mogły powiedzieć, że może tak pozostać, że jest to najlepsze! Aby to było
możliwe, musiał się zakończyć dawny rozwój księżycowy.
A jak przedstawia się sprawa z jestestwami łucyferycznymi, które nie
ukończyły swojego rozwoju księżycowego? One również musiały próbowaćpatrzeć wstecz na swoje dzieło, kiedy już zostało dokonane. Odnosi się to np.
do wkładu, jaki dały kulturze greckiej, rozniecając żar i entuzjazm. Będą one
widziały, jak Aryman wykrusza im to część za częścią. A ponieważ dzieła
170
na. W rozwoju ludzkości musicie wyobrazić sobie wznoszące się i opadają
ce fale, bezustanne rozbudzanie nowych sił przez jestestwa stojące wyżej niż
my i musicie sobie wyobrazić, jak ciągle przeżywają one rozczarowanie. To
należy do przeżyć duchów lucyferycznych w okresie rozwoju Ziemi. I tę kar
mę musiała ludzkość wziąć w siebie, ponieważ człowiek tylko dzięki temumoże dojść do prawdziwej wolności. Wolność może rozkwitnąć tylko dzię
ki temu, że człowiek sam sobie daje najwyższą treść swojej ziemskiej jaź
ni. Jaźń, jaką człowiek by miał, gdyby wszystkie cele pod koniec rozwoju
Ziemi były mu dane, nie mogłaby być wolna, ponieważ byłoby to wypełnie
niem postanowienia powziętego z góry, aby wszystkie dobra rozwoju ziem
skiego wpłynęły w ludzkość. Człowiek mógł stać się wolnym tylko w taki
sposób, że do tej jaźni dodał inną jaźń, zdolną do popełniania błędów, która
ma możność kierowania bezustannie ruchu wahadła w stronę dobra i w stro
nę zła i może bezustannie dążyć do wzniesienia się ku temu, co stanowi treść
wszelkiego rozwoju ziemskiego. Ta niższa jaźń musiała zostać człowiekowi
dodana, aby wy dźwignięcie się człowieka w górę, do wyższej jaźni, mogło się
stać jego całkowicie własnym czynem.
Tylko na tej drodze możliwa jest wolna wola człowieka. Wolna wola jest
czymś, co człowiek może zdobywać stopniowo i dlatego jest on tak stworzo
ny, że wolna wola jawi się przed nim w życiu jako ideał. Czy jednak w środ
kowej fazie rozwoju wola człowieka jest wolna? Nigdy nie jest ona wolna,
ponieważ w każdej chwili może ulec elementowi lucyferycznemu i aryma-
nicznemu. Nie jest ona wolna również dlatego, że każdy człowiek, który
przekroczył wrota śmierci, ma całkiem określone doznanie w czasie, kiedy
oczyszczając się, wznosi się wzwyż, być może przez dziesiątki lat. W życiu
w kamaloce istotne jest to, że widzimy, w jakim stopniu jesteśmy niedosko
nali na skutek niedoskonałości naszego działania na Ziemi, że śledzimy krok
za krokiem, w jaki sposób staliśmy się niedoskonali. Na skutek tego powsta je zdecydowane zamierzenie, ażeby usunąć wszelką niedoskonałość, którą się
obciążyliśmy. Życie w czasie kamaloki polega więc na tym, że jedno zamie
rzenie dołącza się do drugiego i powzięte zostaje postanowienie sumaryczne:
171
„Musisz poprawić wszystko, przez co zepchnąłeś się w dół w myślach i czy
nach". To, co człowiek wówczas czuje, wnosi w swoje dalsze życie i przy
narodzinach wkracza z tym postanowieniem w byt ziemski. W ten sposób
nakłada na siebie swoją karmę. Wobec tego z chwilą, gdy przez narodziny
wkroczyliśmy w byt ziemski, nie możemy już mówić o „wolnej woli". Mo
żemy mówić tylko że zbliżamy się do wolnej woli w tej mierze w jakiej zdo
sprawy, że mogą się do tego dołączyć największe pożądania. I nigdzie Lu
cyfer nie włącza się silniej w nasze uczucia niż właśnie tam, gdzie w opar
ciu o namiętności i pożądania ludzie dążą do boskości bez rozświetlenia jej
światłem poznania. Czy nie sądzicie, że Lucyfer jest aktywny właśnie tam,
gdzie ludzie w swym przekonaniu dążą do rzeczy najwyższych? Ale formy,
do których się w ten sposób dąży także będą musiały należeć do rozczarowań
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 86/90
żemy mówić tylko, że zbliżamy się do wolnej woli w tej mierze, w jakiej zdo
łaliśmy panować nad wpływami lucyferycznymi i arymanicznymi. Natomiast
panami nad tymi wpływami nie możemy się stać inaczej niż przez poznanie.
W pierwszym rzędzie przez poznanie siebie samego, które czyni nas coraz
bardziej zdolnymi do tego, żebyśmy również w życiu między narodzinamia śmiercią mogli poznać nasze słabe strony we wszystkich trzech cechach
duszy, tzn. w myśleniu, czuciu i woli. Przez to, że coraz bardziej będziemy się
starać, żeby nie ulegać żadnej iluzji, wzrastać będzie siła naszej jaźni, dzięki
której wpływ lucyferyczny stanie się nam niepotrzebny; wtedy bowiem bę
dziemy coraz bardziej zdolni do rozstrzygania, jak dalece mamy poświęcić
się dobrom ludzkości, które stopniowo zostały zdobyte przez poznanie świa
ta zewnętrznego, które musi się uzupełniać poznaniem samego siebie; oba
rodzaje poznania muszą działać łącznie. Poznanie samego siebie i poznanie
świata zewnętrznego musimy zjednoczyć z naszą własną istotą, a wówczas
zdołamy zdobyć właściwy stosunek do Lucyfera.
Szczególną właściwość tego, co przyswajamy sobie jako poznanie antro-
pozoficzne, stanowi właśnie to, że wyjaśnia nam ono, na ile w każdym ludz
kim działaniu, w każdej skłonności oraz namiętności udział bierze Lucyfer
i Aryman. W tym szeregu wykładów nie chodziło o nic innego jak o to, aby
wyjaśnić, w jak różnorodny sposób wnikają w nasze życie swoim działaniem
siły lucyferyczne i arymaniczne! Bowiem w obecnych czasach mogą być już
zapoczątkowane wyjaśnienia dotyczące sił lucyferycznych i arymanicznych.
Człowiek musi uzyskać to wyjaśnienie, jeżeli naprawdę chce się przyczynić
do tego, by cel, do jakiego ludzkość ma dojść w rozwoju Ziemi, został osiąg
nięty. Gdziekolwiek zwrócicie wzrok, to wszędzie, gdzie jest ludzkie odczu
wanie i myślenie, z obaczyci e, jak dalecy są jeszc ze ludzie od prawdziwego
zrozumienia wpływów Lucyfera i Arymana. Możecie się przekonać, że og
romna większość ludzkości nie chce w ogóle poznać tego wyjaśnienia. Znaczna część ludzkości popada w pewnego rodzaju egoizm religijny: chce żeby
dusza sama osiągnęła taki błogostan, jaki można sobie tylko wyobrazić. To
jest egoizm, którego ludzie sobie zupełnie nie uświadamiają; nie zdają sobie
172
do których się w ten sposób dąży, także będą musiały należeć do rozczarowań
Lucyfera. A ludzie, którzy pod wpływem pożądań wierzą, że zdołają zacho
wać tę czy inną formę duchowej kultury, którzy nieustannie głoszą, że an-
tropozofia jest taka zła, bo przyjmuje jakieś nowe idee, powinni się zasta
nowić nad tym, że jeżeli Aryman podąża za Lucyferem, to jest to sprawa,która nie zależy od ludzkiej woli. Wszystko, co w trakcie rozwoju powstało
jako forma, ulegnie znowu zagładzie przez Lucyfera, ponieważ wtrąca się do
tego Aryman. Ocalony zostanie jedynie nieprzerwanie płynący prąd rozwoju
ludzkości.
Gdy sobie uświadomimy te rzeczy, sięgamy wzrokiem wstecz do czasów
poprzedzających nasz ziemski rozwój, kiedy to pewne jestestwa, ponosząc
dla nas ofiarę, pozostały w tyle w swoim rozwoju. Wiemy teraz, że muszą
one wypełniać swoją karmę zw względu na nas, byśmy w sposób normalny
mogli wyżywać to, co owe jestestwa nam wpajają. Zaprawdę, Jahwe wpoił
pierwotnie człowiekowi swoim boskim tchnieniem zdolność jaźni; gdyby jed
nak dokonało się tylko owo boskie tchnienie, które pulsuje w ludzkiej krwi,
gdyby nie zaistniała również możliwość błądzenia, możliwość odejścia od te
go, co może dać tchnienie Jahwe, gdyby nie było w tym czynnych zarówno
lucyferycznych jak i arymanicznych impulsów, to człowiek mógłby wpraw
dzie samoświadomą, wolnąjaźnią odczuć z daru Jahwe to, co wyraża słowo
„co", rozumiane jako rzeczownik - nie mógłby jednak osiągnąć tego „jak".
Miało więc sens w rozwoju świata to, że pewne jestestwa opóźniły swój ro
zwój na dawnym Księżycu.
Żyjemy dzisiaj w takich czasach, w których naprawdę możemy patrzeć
wstecz na liczne rozczarowania Lucyfera; możemy jednak patrzeć również
w przyszłość, kiedy to będziemy się uczyć coraz lepiej rozumieć, czym jest
nieprzerwanie płynący prąd rozwoju. Antropozofia zaś będzie instrumentem
umożliwiającym zrozumienie tego nieprzerwanego prądu rozwoju, abyśmy mogli coraz bardziej świadomie ustosunkować się do wpływów Lucyfera i by
li coraz bardziej zdolni do rozpoznania ich w nas samych i świadomego ich
zużytkowania w sposób właściwy, przynoszący korzyść rozwojowi ludzkości.
173
Najpierw bowiem impulsy te działały w ludzkości jako mroczny prąd, z któ
rego człowiek nie zdawał sobie sprawy. I tak samo jest z wpływami arymani-
cznymi.
To jest jedna z tych dziedzin, przy których omawianiu można zwrócić
uwagę na to, że obecnie stoimy przed ważną epoką rozwojową, w której pod
pewnym względem siły duszy faktycznie się zmieniają Wielu z was wie już
cznie ją stopniowo widzieć. Podczas gdy dotychczas karma była dla ludzi
ciemnym popędem, nieuświadomionym pożądaniem i mogła być wyżyta do
piero w następnym życiu - dopiero pomiędzy śmiercią a nowymi narodzina
mi mogła być przeobrażona w zamierzenie - to teraz ludzie będą się stop
niowo rozwijać w taki sposób, że będą w stanie świadomie postrzegać to, co
tworzy Lucyfer będą w stanie widzieć skutki jego wpływów Jednakże tylko
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 87/90
pewnym względem siły duszy faktycznie się zmieniają. Wielu z was wie już
o tym z wykładów, w których starałem się te rzeczy scharakteryzować, że
w nadchodzącej epoce pewni ludzie - na razie tylko poszczególne jednost
ki - rozwiną inne siły duszy aniżeli te, jakimi dzisiaj się posługujemy. Na
przykład to, na co dzisiaj antropozofia umie wskazać, opierając się na badaniach duchowych, że człowiek poza ciałem fizycznym posiada ciało eterycz
ne - to mogą na podstawie własnego oglądu wiedzieć tylko ci, którzy przeszli
metodyczne szkolenie. Ale jeszcze przed upływem pierwszej połowy XX stu
lecia - a wiemy to z Kroniki Akasza - będą żyli ludzie, którzy na zasadzie na
turalnego rozwoju dojdą do jasnowidzenia w zakresie eteryczności. Pozwoli
im to postrzegać, jak ciało eteryczne przenika ciało fizyczne i na brzegu wy
staje na zewnątrz; ta zdolność rozwinie się jako dar naturalny, gdyż ludzkość
dojdzie do takiego punktu rozwoju. I tak jak człowiek w swojej ewolucji
zszedł w dół od wglądu w świat duchowy do dzisiejszego, tylko zewnętrzne
go, fizycznego postrzegania i rozumowego pojmowania świata zewnętrznego,
tak teraz stopniowo zaczyna się rozwijać w kierunku nowych, obecnie już
świadomych uzdolnień. Te nowe zdolności dołączają się do tych starych, a jedną szczególną zdolność można scharakteryzować w następujący sposób.
Będą istnieć ludzie, początkowo tylko niektórzy, bo na szerszą skalę
zdolność ta rozwinie się dopiero w ciągu dwóch do trzech tysiącleci, u któ
rych jeszcze przed upływem pierwszej połowy dwudziestego wieku wystąpi
coś takiego, że po przeżyciu jakiegoś czynu będą próbowali trochę wycofać
się z tego czynu. Będą mieć wtedy przed sobą obraz wywołany przez ten
czyn. Początkowo nie będą się mogli jednak w nim rozeznać, nie będą mogli
znaleźć żadnego związku z tym, co zrobili. Potem jednak, gdy już być może
dowiedzą się czegoś z wiedzy duchowej, zdadzą sobie sprawę, że obraz, który
jawi się przed nimi niby pewnego rodzaju marzenie senne, jest przeciwień
stwem ich własnego czynu - jest obrazem tego, co będą musieli wykonać, by dokonany właśnie przez nich czyn znalazł swoje karmiczne spełnienie.
Tak więc ludzkość stoi rzeczywiście przed epoką, w której ma zadanie
nie tylko rozumieć karmę według nauki i opisów wiedzy duchowej, ale za-
174
tworzy Lucyfer, będą w stanie widzieć skutki jego wpływów. Jednakże tylko
tacy ludzie będą umieli jakoś sobie radzić z tym jasnowidzeniem eterycznym,
którzy dążyli do poznania i do samopoznania. Ludzie w normalnym stanie
w coraz większym stopniu będą dostrzegać karmiczne obrazy swoich czynów.
I będzie to ludzi prowadzić ciągle naprzód, gdyż dzięki tym obrazom będą wiedzieć, co jeszcze winni są światu, co w ich karmie zapisane jest na kon
cie „winien". Bo przecież nie czyni człowieka wolnym właśnie to, że nie wie,
co jeszcze dłużny jest światu. Wobec tego nie można w odniesieniu do kanny
mówić z góry o wolnej woli. Już samo wyrażenie „wolna wola" jest fałszy
we; należy bowiem powiedzieć, że człowiek stanie się wolny dopiero przez
swoje coraz bardziej rosnące poznanie i przez to, że sam coraz wyżej wznosi
się i coraz bardziej wrasta w świat duchowy. Dzięki temu coraz bardziej wy
pełnia się treścią świata duchowego i w coraz wyższym stopniu staje się isto
tą, którasamaokreślaswoją wolę. To nie wola może być wolna; wolny może
być człowiek, gdy przepoi się tym, co może poznać w duchowej dziedzinie
bytu wszechświata.
Patrzymy więc na rozczarowania Lucyfera oraz na jego czyny i mówimy:
od tysięcy lat zakładane są podwaliny pod to, czym dzisiaj jesteśmy, byśmy
mogli rozwinąć się do wolności. Z chwilą jednak, kiedy zrozumiemy, czym
jest Lucyfer i Aryman, będziemy mogli zdobyć inny stosunek do tych mocy,
będziemy mogli zbierać owoce ich pracy - będziemy mogli niejako wyko
rzystać ich pracę. Kiedy jednak czyny, które były dziełem Lucyfera i pro
wadziły stale do rozczarowań, staną się naszym dziełem, muszą się niejako
odwrócić i stać się czymś przeciwnym. Czyny Lucyfera musiały wzbudzać
pożądania, musiały człowieka prowadzić ku temu, co znajduje swoje ujście
w czymś złym. Z poprzednich rozważań wiemy już, co musi być tutaj siłą,
która zdolna jest przeciwstawić się Lucyferowi. Jeżeli teraz mamy działać
przeciwko Lucyferowi, jeżeli w przyszłości mamy w nasze własne ręce ująćsprawy, którymi on się zajmował, to jedynie miłość w nas może stać się tym
elementem, który zajmie miejsce jego czynów. Podobnie będzie też z tym, co
płynie do nas ze świata zewnętrznego, jeżeli będziemy coraz bardziej usuwać
175
ciemność, którą wplatamy w zewnętrzną materię. Gdy za naszą sprawą
będzie coraz mniej owej ciemności, gdy wreszcie zniknie, a my dojdziemy
do tego, że przezwyciężymy w ten sposób zupełnie wpływ Arymana, wów
czas będziemy mogli poznać świat takim, jakim jest naprawdę jako świat
ziemski. Wtedy stopniowo zbliżać się będziemy do takiego poznania, jakie
dzisiaj osiągnąć może tylko nauka duchowa; dotrzemy do tego, cz ym napraw
pożądania i namiętności, powinniśmy tworzyć z miłości, będziemy teraz
tym bardziej rozwijać miłość. Gdybyśmy rozwijali tylko niezbędną miłość,
nie doszlibyśmy do tego, żeby tworzyć kultury wznoszące się jedna ponad
drugą. Antropozofia ma być tym, co z oddaniem i miłością zaspokaja wy
magania każdej epoki; i czyni to z tym samym entuzjazmem, z jakim ludzie
dawniej działali pod wpływem Lucyfera. Nie będziemy już ulegać iluzji,
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 88/90
j ąg ą y ; y g , y p
dę jest materia, dotrzemy do natury światła. Dzisiaj nawet nauka ulega cią
gle jeszcze różnym złudzeniom co do natury światła. Niejeden człowiek my
śli, że światło widzi się fizycznymi oczami, ale to nie prawda. Fizycznymi
oczami widzi się nie światło, ale oświetlone ciała, widzi się barwy na tychciałach. Nie widzi się światła, lecz widzi się dzięki światłu. Człowiek pozbę
dzie się wszelkich złudzeń tego rodzaju. Na skutek tego przeobrazi się obraz
świata, który pod wpływem Arymana musiał zostać przepojony błędami, i ob
raz ten przepoi się treścią mądrości. Gdy człowiek dotrze do światła, to sam
rozwinie w sferze duszy odpowiednik światła; a tym odpowiednikiem świa
tła w duszy jest mądrość.
A dzięki temu miłość i mądrość zamieszkają w duszy ludzkiej. Miłość
i mądrość będą siłą stosowaną praktycznie w życiu, będą właściwym impul
sem życiowym, który powinien powstać i powstanie z antropozoficznego po
glądu na świat. Mądrość, która jest wewnętrznym odpowiednikiem światła,
może połączyć się z miłością; mądrość oraz miłość znajdą drogę, by oddzia
ływać z powrotem na to, co zanurzone jest w mądrości świata zewnętrznego.
Jeżeli mamy stopniowo włączać się aktywnie w drugą połowę rozwoju, aby
znowu przezwyciężać Lucyfera i Arymana, to musimy się przepoić mądrością
i miłością. Rozwijając mądrość i miłość, rozwijamy te elementy, które teraz
z samych naszych dusz będą wypływać jako dary dla mocy arymanicznych
i lucyferycznych, dla tych mocy, które w pierwszej połowie rozwoju ofiaro
wały się, by dać nam to, czego potrzebujemy do wywalczenia naszej wolności.
Tym mocom będziemy musieli dać to, co rozwiniemy z miłości i mądrości.
Ale istotne jest, żebyśmy sobie przy tym zawsze uświadamiali rzeczywisty
stan rzeczy. Ponieważ w świecie musi istnieć rozwój, musimy przyjmować
poszczególne kultury, które są dla nas wyrazem tego rozwoju. Chemie i z mi
łością oddamy się antropozoficznej kulturze, która nie będzie wieczna, alechcemy przyjąć to z entuzjazmem, aby z miłością tworzyć to, do czego wcze
śniej dążyliśmy, ulegając wpływom Lucyfera. Ponieważ obecnie rozumiemy,
że to, do czego pierwotnie skłaniać nas musiał wpływ lucyferyczny przez
176
dawniej działali pod wpływem Lucyfera. Nie będziemy już ulegać iluzji,
wierząc, że to, co czynimy, będzie trwało wiecznie. Ale wytwarzając z co
raz większą miłością jedną kulturę ponad drugą, wytwarzamy tym samym
nadwyżkę miłości. A ta nadwyżka idzie na dobro Lucyfera; dzięki temu rów
nież i on zostanie wyzwolony ze swoich rozczarowań. To od nas zależy, czy będzie on mógł być wyzwolony z rozczarowań, jakie dla nas musi znosić.
To, że rozwijamy miłość, stanowi inną część karmy wyższych jestestw,
która nie ogranicza się tylko do samej ludzkości, ale powołana jest do tego,
by przeniknąć w kosmos. Dzięki nam miłość będzie wpływała w jestestwa,
które są w rozwoju wyżej od nas; jestestwa te będą ją odczuwały jako ofiarę.
Będzie to ofiara duszy. Ofiara duszy będzie płynęła w górę do tych jestestw,
które niegdyś zsyłały swoje dary w dół. Podobnie w czasach, kiedy ludzie
posiadali jeszcze dary duchowe, ku duchom wznosiły się dymy ofiarne. Wte
dy ludzie mogli posyłać tylko symboliczne dymy ofiarne w górę, ku bogom;
w przyszłości wzniosą się w górę do duchów prądy miłości, a z tej ofiary
miłości będzie znowu coś z powrotem spływało na Ziemię; będą spływały
na ludzi wyższe siły kierowane przez duchowość; siły, które z coraz większą mocą będą przenikać swoim działaniem w nasz świat fizyczny. Będą to
w prawdziwym tego słowa znaczeniu siły magiczne.
Widzimy tu przebieg rozwoju ludzkości, w którym wyżywa się karma
ludzkości i karma wyższych jestestw. Rozumiemy również związek planu ro
zwoju z poszczególn ą karmą ludzką. Przyjmijmy, że w 1910 r. jakaś stojąca
wyżej od człowieka indywidualność zdziałała to albo tamto, co następnie
zostało wykonane przez jakiegoś człowieka na planie fizycznym. W takim
wypadku nawiązany został kontakt między tą duchową istotą a człowie
kiem. Człowiek wpleciony jest wtedy w karmę wyższych jestestw. Mamy tu
spełnione współdziałanie. Wtedy spływa ku człowiekowi z wyższych świa
tów prąd, który coś wnosi w jego życie. Dzięki temu zostaje mu przydzielone nowe zadanie, które dołącza się do jego karmy i kieruje go w tę albo też
w inną stronę. W ten sposób ludzka karma zostaje zapłodniona ogólną karmą
płynącą przez świat.
177
Weźmy np. Miltiadesa albo inną osobowość. Tacy ludzie wstawieni zo
stali w wielki plan historii swojego ludu. To czy tamto leżało w karmie wyż
szych mocy i oto ci ludzie postawieni zostali na odpowiednim miejscu. Na
konto ich indywidualnej karmy wpisane zostało to, co miało być udziałem
całej ludzkości. Z chwilą więc, kiedy coś zdziałali, kiedy dokonali pewnych
czynów, stało się to ich osobistą karmą. W ten sposób wyżywamy i przędzie
przystępują do antropozofii pod wpływem najgłębszej potrzeby serca. Tę
karmę mamy także w duchowych kręgach jako coś, co musiało zostać wy
wołane przez materializm; i musimy te słabości uważać za coś, wobec czego
nauka duchowa musi się okazać duchową mocą.
Musimy zatem przez nasze usposobienie dawać światu to, co dać może
my. Każdy, kto antropozofię przetworzy w wewnętrzne życie duszy, stanie
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 89/90
my naszą osobistą karmę w makrokosmosie - jako mały świat, jako mikro-
kosmos.
Na tym kończymy obecny kurs, chociaż nie zdołaliśmy omówić wszyst
kich zagadnień. Ale nie może być inaczej. Jeśli wolno mi jeszcze w kilku sło wach dać wyraz temu, że ten cykl wykładów dotyczących zagadnień czło
wieka, które mogą tak głęboko poruszać ludzkie serca i równocześnie wiążą
się z najwyższym losem wyższych jestestw, jeżeli wolno mi dać wyraz te
mu, że ten kurs wygłosiłem naprawdę z głębi duszy i cieszę się, że dana mi
była możliwość mówienia o tych rzeczach w antropozoficznym kole przy
jaciół, którzy zjechali się z różnych stron, to i te słowa również wypowiadam
z głębi duszy. Ci, którzy będą mieć sposobność wysłuchania dalszych wy
kładów, przekonają się, że niejedno z tego, co ktoś w związku z tymi wy
kładami będzie miał w duszy, znajdzie odpowiedź. Ale również i ci, którzy
nie mogą być obecni na następnych kursach, będą mieli sposobność, żeby
później omawiać ze mną tego rodzaju rzeczy. Dzisiaj znowu chcę wyrazić
pragnienie, aby to, co zostało omówione, nie było jedynie abstrakcyjnym poznaniem, lecz by przeszło w całe nasze myślenie, czucie i chcenie - w całe
nasze życie. Świat musi mieć w antropozofach obraz i podobieństwo tego,
co można określić jako najgłębsze prawdy. Dopiero wtedy będziemy mieć
antropozoflczny prąd duchowy na świecie. Potem to poznanie także musi się
stać - początkowo w wąskim kole naszych członków - usposobieniem i ja
ko takie musi zamanifestować się w świecie. Stopniowo świat przekona się,
że nie na darmo na przełomie dwudziestego wieku istnieli uczciwi i szcze
rzy antropozofowie - że nie na darmo istnieli ludzie, którzy otwarcie i rze
telnie wierzyli w potęgę mocy duchowych. A dzięki temu, że wierzyli, sami
zostali przeniknięci siłą, która uczyni ich zdolnymi do działania w tym du
chu. Kultura będzie się rozwijać w naszym życiu coraz szybciej, jeśli to, cosłyszycie, sami przeobrazicie w charakter, w działanie, w czyn. Nie rozwinie
się ona przez to, że będziemy ludzi przekonywać; obecna kultura nie jest
na to zbyt podatna. Naprawdę przekonanymi będą zawsze jedynie ci, którzy
178
się źródłem siły duchowej. A kto wierzy w nadzmysłowość, ten może mieć
niezachwiane przekonanie, że nasze anfropozoficzne poznanie i usposobie
nie działa w sposób duchowy, to znaczy, że szerzy się, przenikając na zew
nątrz w świat w sposób niewidzialny, kiedy rzeczywiście stajemy się świadomym narzędziem przepojonym antropozoficznym życiem.
* * *
179
Uwagi wydawcy
Książka ta oparta jest na oryginalnym wydaniu niemieckim, które ukazało się
nakładem wydawnictwa Rudolf Steiner Verlag w Dornach/Szwajcaria w ramach
Wydania Zbiorowego Dzieł Rudolfa Steinera (GA).
Wydawcą tych dzieł jest Rudolf Steiner NachlaBverwaltung (RStNV) wyda
Uwagi na temat publikacji
wykładów Rudolfa Steinera
Podstawę zorientowanej antropozoficznie wiedzy duchowej two
5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com
http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 90/90
Wydawcą tych dzieł jest Rudolf Steiner NachlaBverwaltung (RStNV), wyda
wnictwo założone przez Marię Steiner (1867-1948) w celu wypełnienia testamentu
Rudolfa Steinera, w którym powierzył jej opiekę nad wydawaniem jego Dzieł Ze
branych również po jego śmierci. RStNV, do którego należy Rudolf Steiner Archiv
i Rudolf Steiner Verlag, rozpoczęło swą pracę w 1949 r. Od 1955/1956 r. zaczęto wydawać GA, które obejmuje około 45 tomów pism i listów, około 300 tomów wy
kładów oraz wydania z reprodukcjami prac artystycznych Rudolfa Steinera.
Rudolf Steiner wygłaszał swoje wykłady (w sumie było ich ponad 5000) zawsze
i wszędzie bez notatek. Około 4500 spośród nich stenografowano. Pozostałe zacho
wały się wyłącznie w formie notatek i opracowań słuchaczy. Zapiski te wymagają
w zasadzie opracowania redakcyjnego. Zapewnienie możliwie największej zgodnoś
ci tekstów z wypowiedzianym słowem stanowi główne, obok dbałości o spuściznę,
zadanie archiwum Rudolfa Steinera.
Poszczególne tomy Dzieł Zebranych podlegają ochronie praw autorskich, podo
bnie jak prawa autorskie wydawcy i redaktora, niezależnie od upływu terminu ochron
nego, jaki upłynął od śmierci Rudolfa Steinera.
Zapewnienie - w ramach możliwości - pełnej dostępności do dzieł Steinera trak
towane jest przez Rudolf Steiner NachlaBverwaltung jako jego podstawowe zadanie.
Przy nowych wydaniach ponownie badana jest zgodność tekstów wykładów ze ste
nogramami i notatkami, co związane jest ze szczególnie mozolną pracą.
Zapewnienie działalności archiwum Rudolfa Steinera, a tym samym wydawania
dzieł Rudolfa Steinera jest, ze względu na brak jakichkolwiek dotacji państwowych,
zdane całkowicie na darowizny. W tym celu powstały stowarzyszenia wspierające:
W Szwajcarii: Internationale Fôrdergemeinschaft Rudolf Steiner Archiv, Grenz-
weg 5, CH-4144 Arlesheim. Numer konta, na które można przekazywać darowizny:
12906.24, Reiffeisenbank Arlesheim/Schweiz (BC 80776) lub 2.910.6, Freie Ge-
meinschaftsbank BCL Basel.
W Niemczech: Verein zur Fôrderung der Rudolf Steiner Gesamtausgabe e. V.,
Ulm. Numer konta 387086-701, Postbank Stuttgart (BLZ 600 100 70).
W Wielkiej Brytanii: International Association Rudolf Steiner Archives. Bar-
clays London Branch, no. 20-71-64, accoun no. 40391255.
Dalsze informacje: Rudolf Steiner Archiv, Postfach 135, CH-4143 Dornach
lub www.rudolf-steiner.com
180
Podstawę zorientowanej antropozoficznie wiedzy duchowej two
rzą napisane i opublikowane dzieła Rudolfa Steinera (1861-1925).
Poza wydaniem książek wygłosił on w latach 1900-1924 liczne
wykłady oraz cykle wykładów. Zarówno takie, które były ogólnie
dostępne, jak również wykłady przeznaczone jedynie dla członków towarzystwa teozoficznego, a później antropozoficznego.
On sam nie chciał początkowo, aby zapisywano jego swobodnie
wygłaszane wykłady. Były one zaplanowane jakoszczególne
przekazy ustne, nie przeznaczone do druku. Kiedy jednak stop
niowo zaczęto rozpowszechniać niepełne i zawierające błędy
notatki słuchaczy, zdecydował się na uregulowanie spraw zwią
zanych z ich wydaniem. Zadanie to powierzył Marii Steiner von
Sievers. Zobowiązał ją do uzgadniania stenogramów, zarządza
nia wszelkimi zapiskami i zapewnienia wymaganej przejrzys
tości wydawanych tekstów. Ponieważ ze względu na brak czasu
Rudolf Steiner jedynie w niewielu wypadkach mógł osobiście
korygować teksty, więc wszystkie publikacje jego wykładów mu
siały zawierać następujące zastrzeżenie: Należy się liczyć z tym,
że w tych nie przeglądanych przeze mnie pismach mogą znajdo
wać się błędy.
Po śmierci Marii Steiner (1867-1948), zgodnie z jej zalece
niami, rozpoczęto prace nad wydaniem Dzieł Zebranych Rudol
fa Steinera. Niniejszy tom stanowi część tego wydania.
181
top related